Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2142. Oh, I just wanna be fucking happy


                Szczęście ma różne oblicza. Może je powodować nowy liść na ulubionej roślinie. Szczęście może dać również zjedzenie ulubionego dania, podwyżka lub awans. Szczęście można odnaleźć w codzienności i odległych marzeniach. Dale Carnegie powiedział kiedyś: „Zachowuj się tak, jakbyś już był szczęśliwy, a zobaczysz, że faktycznie będziesz szczęśliwy”.
                Drobna blondynka szła jedną ze spacerowych alejek parku. Powietrze wyraźnie pachniało wiosną, a spacerowiczów takich jak ona, było naprawdę dużo. Davina tęskniła za przyjemnym ciepłem słońca, które ogrzewało ciało, pozbawione wielu, grubych warstw ubrań. Nie była typem dziewczyny, która kochała kolory. Nie przepadała za sukienkami i spódniczkami. Stawiała na wygodę, a według niej tę funkcję najlepiej pełniły materiałowe spodnie w ciemnym odcieniu i bluzki lub swetry w takim samym kolorze, co spodnie lub w czymś zbliżonym. Po dwuletniej żałobie, w jej szafie naprawdę ciężko było znaleźć coś kolorowego, wzorzystego i przynoszącego na myśl radość i swobodę. Kolorowe ubrania, które miała były już raczej niemodne lub zwyczajnie nie pasowały do obecnej sylwetki kobiety. Dzisiaj sięgnęła jednak śmiało po jedną z sukienek. Była prosta, z delikatnym przeszyciem na wysokości tali i sięgała odrobinę za kolano. Materiał był delikatny i zwiewny w kolorze brudnego różu. Rękawek był do łokcia, a góra kiedyś ściśle przylegała do ciała Davie. W przeszyciu zapięła ozdobny pasek, srebrny łańcuszek, a do tego odważyła się na wyższe niż zawsze buty – czółenka na stabilnym słupku. Sama nie potrafiła powiedzieć, dlaczego akurat dziś sięgnęła po takie ubranie, ale dla Daviny było niesamowicie ważne. Kupiła tę sukienkę na jedną z pierwszych randek z Brianem. Dziś miała ją na sobie i była to po prostu sukienka. Nie czuła się w żaden sposób źle, owszem, była czymś niesamowicie sentymentalnym, ale Davina mogła śmiało powiedzieć, że w końcu mogła ją na siebie założyć i nie myśleć tylko o tamtym wieczorze, o swoim mężu, o wszystkim, co było kiedyś. To było ubranie. Ładne i wygodne, które naprawdę lubiła i w końcu z pełną swobodą mogła je założyć. Z czystym sumieniem i głową wolną od zmartwień. I to było najpiękniejsze uczucie na świecie.
                Nie zapomniała o Brianie, nigdy o nim nie zapomni. W końcu, w pełni poczuła jednak, że to jest element przeszłości. A to, że będzie w czerpać pełnymi garściami, z teraźniejszości nie sprawiało, że jest złym człowiekiem. Teoretycznie wiedziała o tym od dawna, ale w praktyce pogodzenie się z pewnymi sprawami zajmowało więcej czasu. Od końcówki lata spotykała się przecież z kimś, już wtedy zaczynała czuć, że przeszłość to zamknięty rozdział, ale nie potrafiła się ot, tak od tego wszystkiego odciąć. Obecnie zamierzała stawiać jednak stanowcze kroki, bo ten pierwszy, jakim było spakowanie ubrań i innych rzeczy należących do niego, było dawno i to było zdecydowanie za mało. Przemalowanie ścian w mieszkaniu, w którym zamieszkali i, w którym mieli wspólnie tworzyć rodzinę, nie wystarczyło, aby czuła się w pełni swobodnie, spędzając tam czas z Ethanem – już nie tylko, jako kolegą.  Nie spodziewała się, że po tylu wspólnych filmowych wieczorach, że po tym, co przez te kilka miesięcy zdążyli zbudować, wciąż będzie czuła się dziwnie i nie w pełni komfortowo. Najgorsze było to, że nie potrafiła przez długi czas określić, co jest powodem niepewności, którą czuła. Rozwiązanie tej zagadki zajęło jej kilka długich miesięcy.
                Dziś było ważne nie tylko, dlatego, że włożyła sukienkę i nie wracała do przeszłości. Dziś było ważne, bo maszerowała przez park w stronę zejścia do metra. Była umówiona na oględziny mieszkania na wynajem. I czuła w kościach, że to jest najlepszy pomysł, na jaki mogła wpaść. Nie chciała w nieskończoność trzymać mężczyzny w niepewności, zwłaszcza że jej samej zależało przecież na poważnym związku z przyszłością. I tak samo, jak czuła, że mieszkanie uwolni ją, tak samo czuła, że Camber może być tym mężczyzną, z którym na nowo spojrzy odważnie w przyszłość. W końcu to dzięki niemu postanowiła tak doszczętnie rozliczyć się ze swoją przeszłością i zostawić ją w tyle.

~*~

                Mieszkanie znajdowało się w jednej z wielu kamienic w Lower East Side. Budynek nie wyróżniał się w żaden szczególny sposób w okolicy. Wykonany z czerwonej cegły jak wiele innych. Otoczony liściastymi drzewami z jednej strony, z drugiej pomiędzy budynkami utworzony był mały deptak z kamienia, na którym osadzone były ławki. Okolica sprawiała dobre wrażenie, gdyby nie ruchliwa ulica od frontu, można by poczuć prawdziwy spokój. To było coś, czego pragnęła. Dlatego kąciki jej ust drgnęły delikatnie. Nie widziała jeszcze wnętrza mieszkania, ale już czuła pozytywną energię i miała nadzieje, że w samym mieszkaniu będzie tak samo. Rozejrzała się dookoła, stojąc na deptaku pomiędzy kamienicami i uśmiechnęła się, biorąc głęboki oddech i odważnie patrząc na drzwi wejściowe.
                — Dzień dobry — usłyszała za sobą damski, przyjemny głos. Znała go już, rozmawiała z nią przez telefon. Była to pośredniczka z agencji.
                — Dzień dobry, pani Pereira — blondynka posłała kobiecie przyjazny uśmiech i wyciągnęła do niej dłoń, aby przywitać się z panią pośrednik.
                — Gotowa na oględziny? Gwarantuję, że mieszkanie na żywo spodoba się pani sto razy bardziej, niż na zdjęciach!
                Kobieta była towarzyska i otwarta. Potrafiła ciągnąć rozmowę nawet wtedy, kiedy wydawałoby się, że ta za chwilę umrze. Davina przekonała się o tym podczas wielu telefonicznych rozmów. Owszem, mogłaby poszukać mieszkania sama, ale uznała, że z pomocą dobrego pośrednika jest w stanie znaleźć nie tylko więcej mieszkań i to konkretnie takich, jakich kryteria podała podczas rozmowy, ale wierzyła również w to, że sama umowa będzie korzystna i porządnie stworzona. Dla Daviny to było najważniejsze.
                — Myślałam, że to niemożliwe. Na zdjęciach wyglądało cudownie. Dokładnie tak, jak opisywałam to, co chciałabym znaleźć.
                — No właśnie. Od razu pomyślałam o pani, gdy tylko je zobaczyłam. Miałam od razu pani twarz przed oczami! Niesamowite… Wydaje się, jakby wołało, aby pani się na nie zdecydowała. A to nie jest wcale tak często spotykane! Niech mi pani uwierzy, pracuję w zawodzie od ośmiu lat! — Trajkotała wesoło, ruszając w stronę drzwi wejściowych, które otworzyła z pomocą klucza, a następnie skierowała się do windy. — Jak mówiłam, budynek z zewnątrz jest stylizowany na starszy. Wewnątrz z kolei, jak sama pani widzi… Wszystko jest względnie nowe. Nie jest to wybudowane w zeszłym roku, czy dwa lata temu, ale właśnie dwa lata temu był tu gruntowny remont! Sama zresztą pani widzi… Czyste ściany, żadnych bohomazów, brudu… To też wiele świadczy o sąsiadach.
                Davina spojrzała na kobietę z uśmiechem. Wiedziała, że przebicie się z czymkolwiek w jej monologu będzie dość trudne. Nie zależało jej jednak na tym, w jakiś szczególny sposób. Chciała wysłuchać tego, co miała do powiedzenia. W końcu mówiła, prawdopodobnie, o jej przyszłym mieszkaniu. Wszystkie informacje w tej chwili były na wagę złota.
                — Okna również są wymienione, a elewacja jest na całym terenie czyszczona regularnie, co pięć lat. Czynsz nie jest bardzo wysoki, ale dochodzą koszty dotyczące wspólnoty. Z drugiej strony, dzięki temu okolica wygląda tak, jak wygląda. Jest czysto i schludnie, a nie oszukujmy się… Nie jest to luksusowa dzielnica, a przynajmniej nie ta część — mrugnęła do Daviny jednym okiem i sięgnęła do swojej torebki, aby wyciągnąć z niej telefon. Szybko coś w nim klikała, a następnie pokazała blondynce wyświetlone zdjęcie eleganckiego osiedla — to znajduje się dwie przecznice dalej. Widzi pani, Lower East Side jest naprawdę zróżnicowane, niemal każdy znajdzie coś dla siebie — oznajmiła z uśmiechem — mam naprawdę wielu zadowolonych klientów na swoim koncie, jeżeli chodzi o tę część Nowego Jorku. Jestem pewna, że i pani będzie zadowolona — dodała ze słyszalną dumą w głosie.
                — Jeżeli jest ładniejsze niż na zdjęciach… — Black uśmiechnęła się delikatnie, wpatrując się w mały ekran nad drzwiami windy. Nie mogła się już doczekać momentu, w którym zobaczy na żywo mieszkanie.
                — Gwarantuję, że widok z okien zaprze pani dech w piersi. — Powiedziała pewna siebie, a cierpliwość Daviny dobijała granic. Winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze, a starsza z kobiet poprowadziła w stronę mieszkania.
                Stała tuż na wprost dużego okna wychodzącego na zachód. Widok z szóstego piętra był niesamowity, a informacja o tym, że na dachu budynku znajduje się coś na wzór wspólnego, balkonu, z którego mogą korzystać mieszkańcy, sprawiła, że Davina nie chciała już opuszczać mieszkania. Salon był z aneksem kuchennym, ale całe pomieszczenie było przestronne.  Korytarz był stosunkowo mały, ale dość szeroko. Wchodziło się z niego wprost do salonu, a na obu ścianach mieściły się drzwi. Jedne do sypialni, w której była mała łazienka i garderoba, a drugie, po przeciwnej stronie do toalety. Zastanawiała się nad tym, czy nie będzie brakowało jej dodatkowego pokoju, ale tak naprawdę nie był on jej do niczego potrzebny. Wcześniej było w nim wiele rzeczy Briana, ale teraz zaczynała nowy rozdział w swoim życiu.
                — Chcę podpisać umowę — powiedziała, nawet nie zastanawiając się nad niczym więcej. Była pewna siebie i zdecydowana na to mieszkanie. Było idealne. Takie, jakiego potrzebowała. Kuchnia była zadbana, ściany były świeżo odmalowane beżowymi kolorami. Obie łazienki były świeżo wyremontowane i utrzymane w nowoczesnym stylu, co bardzo odpowiadało blondynce. — Najszybciej jak to możliwe. Chcę to mieszkanie — oznajmiła, spoglądając na panią Pereira.
                — Przekażę właścicielowi. Jest jedna para, która również była zainteresowana i chętna mieszkaniem. Tak naprawdę w tym momencie musimy czekać na decyzję właściciela.
                Blondynka przygryzła wargę, wpatrując się w starszą od siebie o kilka lat kobietę. Chciała je mieć. Czuła, że to jest właśnie jej miejsce, że to tutaj wszystko będzie dobrze.
                — Jestem gotowa na wyższy czynsz. Jestem zdeterminowana, pani Pereira, naprawdę chcę tu mieszkać.

~*~

                Uśmiechnęła się wesoło, łapiąc dłoń mężczyzny i splatając ze sobą ich palce. Uniosła spojrzenie, aby zatrzymać je odrobinę dłużej na jego twarzy, a kąciki ust drgnęły jej mocniej.
                — Wspólne zakupy meblowe to bardzo poważny krok — oznajmiła z powagą w głosie. Radośnie błyszczące oczy blondynki sprawiały jednak, że mężczyzna nie powinien się niczego obawiać. — Nie martw się, za wszystko zapłacę sama — zaśmiała się wesoło, widząc jego minę. Podejrzewała jednak, że bardziej ubolewał już nad samą wizją tych zakupów i spędzeniu kilku godzin w sklepie. Davina nie przepadała za zakupami. Nie była pod tym względem stereotypową kobietą, która mogłaby spędzać w sklepach całe dnie. Wszystko się zmieniało, jeżeli chodziło o urządzanie wnętrz. Kochała to. Świetnie się przy tym bawiła, a przy dobrej zabawie, czas zawsze gnał. Nieco bezwiednie potrafiła, więc spędzić w nich naprawdę kilka godzin. Najważniejsze jednak było to, że nie była na siebie zła. Nie uważała tego czasu za zmarnowany, bo naprawdę czerpała z tego radość.
                — Bardziej mnie przeraża myśl, jak dużo czasu tutaj spędzimy — powiedział, rozglądając się po pomieszczeniu, które wydawało się nie mieć końca — czego w ogóle szukamy?
                — Trochę… Ostrzegałam, żebyś zarezerwował sobie kilka godzin — ścisnęła mocniej dłoń i przyspieszyła odrobinę kroku — w zasadzie wszystkiego… Nie zależy mi na jakichś wyszukanych meblach. Wolę, żeby były proste. Dodatkami sobie wszystko dopełnię — poinformowała, również się rozglądając. Na swojej liście, na pierwszym miejscu miała łóżko i kanapę. To były dwie rzeczy, które po prostu musiała mieć. Kuchnia urządzona przez właściciela była w porządku, nie wymagała żadnych zmian. Potrzebowała też stołu i minimum dwóch krzeseł. Szafy i komody, a do tego szafki pod telewizor i jakiś kawowy stolik… Lista była długa, ale Davinie wcale nie zależało na tym, aby kupić od razu wszystko. Wręcz przeciwnie, takie zakupy działały na nią kojąco, mogłaby, więc spokojnie przyjeżdżać tu przez kilka dni z rzędu. Drugą sprawą było to, że nie chciała sobie momentalnie zagracić mieszkania. Wiedziała, że gdyby kupiła od razu wszystko, co było konieczne, w pomieszczeniach panowałby harmider. Kartony, folie… Walałyby się na pewno wszędzie, a tego chciała uniknąć. Stopniowe meblowanie w takim przypadku brzmiało niczym plan idealny.
                — Nie martw się, mam dzisiaj dla ciebie cały dzień.
                — Świetnie. W takim razie pokażę ci dzisiaj coś wspaniałego — spojrzała na niego, a następnie przystanęła. Puściła dłoń mężczyzny i wyciągnęła ręce w stronę jego szyi. Ułożyła na niej dłonie i stając na palcach, przyciągnęła odrobinę mężczyznę do siebie tak, aby schylił się do jej twarzy — jesteś za wysoki, to przeszkadza w spontanicznych pocałunkach — zaśmiała się cichutko, a następnie dość nieśmiało musnęła jego warg. Nie lubiła okazywać czułości w miejscach publicznych, ale w tej chwili była tak podekscytowana wszystkimi zmianami, zachodzącymi w jej życiu, że ten jeden niewinny pocałunek to nie było nic złego.
                — Już nie mogę się doczekać — wymruczał w odpowiedzi, a Davina tylko szerzej się uśmiechnęła, ponownie splatając ze sobą ich palce.
                — Jestem pewna, że w ogóle się nie spodziewasz…
                — Masz rację, mam pustkę w głowie.
                — I dobrze! — Zaśmiała się wesoło — wiem, że nie lubisz niespodzianek, ale musisz się do nich w końcu przyzwyczaić — dodała, patrząc na niego z czułością — i to naprawdę nie będzie nic strasznego. Będzie miło. Zobaczysz.
               
~*~

                — Musisz mi zaufać — oznajmiła, machając Ethanowi przed twarzą apaszką.
                — Ufam, ale…
                — Jak ufasz, to nie ma żadnego, ale — oznajmiła i nie czekając na jego reakcję, wyciągnęła się w jego stronę i obwiązała mu oczy miękkim materiałem — zaczekaj — dodała, zaciskając materiał i upewniając się, że nie powinien nic widzieć. Odpięła pas bezpieczeństwa i wyszła z samochodu Cambera, aby obejść go i otworzyć mu drzwi. — Odepnij pas. Wysiadamy — ścisnęła mocno dłoń blondyna i kontrolowała, aby nic mu się nie stało. Wyjście z samochodu nie stanowiło jednak dla niego żadnego problemu.
                — Davie, co ty wymyśliłaś…
                — Zobaczysz — uśmiechnęła się — zamknij samochód — dodała, gdy zatrzasnęła drzwi. Kiedy światła zamigały, informując o zamknięciu, nie puszczając jego dłoni, poprowadziła go ostrożnie w stronę wejścia do kamienicy.
                — Gdzie jesteśmy?
                — Uważaj, cztery stopnie przed nami — poinformowała, ignorując jego pytanie. Kiedy weszli na klatkę schodową, ruszyła w stronę windy. Nie miała pojęcia, co na nowe mieszkanie powie Ethan. W gruncie rzeczy powinien się cieszyć, bo teraz mieli do siebie nieco bliżej. Zaczęła się jednak zastanawiać, czy nie będzie na nią obrażony, że nic mu nie powiedziała… — Jesteśmy w windzie, zaraz będziemy na miejscu — wcisnęła odpowiedni guzik. Mimo wszystko nie mogła się doczekać jego reakcji. Była ciekawa tego, co powie.
                Chwyciła dłoń mężczyzny i kiedy winda zatrzymała się na odpowiednim miejscu, ruszyła pod odpowiednie drzwi. Na jej twarzy cały czas malował się uśmiech. Nawet wtedy, kiedy sięgnęła kluczy i otworzyła drzwi, a na twarzy Ethana pod apaszką dostrzegła delikatnie zmieszanie. Nie przejmowała się jednak tym. Pociągnęła go delikatnie w głąb mieszkania.
                — Możesz ściągnąć apaszkę. Chyba, że mam ci pomóc? — Spytała i nie czekając na jego odpowiedź, podeszła bliżej, sięgając dłońmi do delikatnego materiału — jest pięknie, prawda?
                Patrzyła na blondyna z wesołym uśmiechem na twarzy, uważnie mu się przy tym przyglądając. Widziała, jak marszczył brwi i rozglądał się dookoła.
                — Co to za miejsce?
          — Moje nowe mieszkanie — oznajmiła, okręcając się wokół własnej osi. Była nim zachwycona, było po prostu idealne… Najlepsze, jakie mogła sobie wymarzyć — no powiedz, że jest piękne — podeszła, delikatnie szturchając go łokciem w bok — najpiękniejsze?
                — Dlaczego nic nie powiedziałaś?
                Blondynka spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się delikatnie. Sama dokładnie nie wiedziała, dlaczego kompletnie nic mu nie powiedziała. To było chyba coś, co musiała zrobić całkiem sama, aby skutecznie odciąć się od swojej przeszłości.
                — Po prostu… Czułam, że muszę to zrobić sama.
                — Pomógłbym ci ze wszystkim. Davie… — Podszedł do niej i objął ją, układając swoje dłonie na tali kobiety. Zadarła lekko głowę, aby spojrzeć na twarz Ethana i uśmiechnęła się.
                — Przecież mi pomagasz… Sama nie poradzę sobie z zakupami z ikea — zaśmiała się, układając ręce na jego dłoniach — ale to nie koniec niespodzianek — dodała i odwróciła się w jego ramionach, plecami do niego, tak aby swobodnie mogła ruszyć do sypialni, cały czas przyciskając ręce Cambera do swojej tali. — Musisz poznać Pana Tuptusia.
                — Pana Tuptusia? — Powtórzył za dziewczyną, unosząc wysoko brew. Davina tylko się uśmiechnęła szeroko i pokiwała energicznie głową.
                — Tak, Pana Tuptusia — potwierdziła. Puściła go i kazała mu poczekać przy drzwiach prowadzących do sypialni. Sama weszła do środka, aby wyciągnąć stworzenie z klatki i wróciła do korytarza, trzymając w swoich ramionach ciemnego królika; Pana Tuptusia.  — Tuptusiu to jest Ethan. Ethan to jest Pan Tuptuś. Będę musiała mu później zbudować coś na wzór zagrody.
                Camber spojrzał na blondynkę i pokręcił głową. Na jego ustach pojawił się uśmiech, a Davina wiedziała już, że z pewnością polubią się z Panem Tuptusiuem.
                — Jest kochany prawda? Jak się już oswoi, będziemy musieli poznać go z Thorem — oznajmiła, posyłając mężczyźnie szeroki uśmiech.

                „Nasze szczęście zależy od nas samych”, a Davina dobrze już wiedziała, że Arystoteles miał rację. W tej chwili była naprawdę szczęśliwa, a wszystko to było zasługą jej własnych działań. I odrobiny farta, że to akurat Camber wszedł kiedyś do cukierni, w której pracowała, a później odwiedził tę cukiernię jeszcze kilka razy…


Dziękuję przede wszystkim Ice Queen, za możliwość wykorzystania Ethana.
I tak, sama jestem w szoku, że to takie lekkie i zwykłe, patrząc na moje upodobanie do dramatów... Ale i na to przyjdzie czas ;)

15 komentarzy

  1. Cała przyjemność po mojej stronie! Cieszę się, że Ethan miał swój mały udział w tej notce. ^^ I przede wszystkim, że ma wpływ na to szczęście Daviny. To żadna tajemnica, bo ona na niego działa dokładnie tak samo, a jestem pewna, że bez niej byłoby mu w tym Nowym Jorku samotnie. :D
    Notkę za to czytało się naprawdę przyjemnie. Chodź na pewno Ethan będzie o tym mieszkaniu jej jeszcze marudził niedługo, bo jak to tak mogła mu nic nie powiedzieć. :D I mam nadzieję, że niedługo jeszcze jakaś notka wpadnie w przyszłości... ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się skupi na Panu Tuptusiu, a nie na marudzeniu, o! ❤

      Usuń
  2. Tak jak zapowiedziałam na sb, notkę pochłonęłam przy okazji śniadania i była to dobrze spożytkowana przerwa ^^
    Jak mi się podoba ten fragment z sukienką! Śliczny! I tak wiele mówi o podejściu Daviny, że po prostu o nic więcej nie trzeba pytać.
    Jeromek i Ethanek to tam sobie czasem o Davinie pogadają i przez to bardzo się cieszę, że dziewczyna tak śmiało rusza na przód. Pomysł z mieszkaniem to moim zdaniem strzał w dziesiątkę :) A skoro Jerome już ma remontować stare mieszkanie Elle i Arthura, to może i u Davie coś potrzeba zrobić? ^^ W razie czego wiesz, gdzie nas szukać ^^ A ja czekam na więcej Twoich postów! Gdzieś mi tam w roboczych mignęła notka od Daniela, pisz szybko i publikuj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie powiem, że nie wiem... Ale dziwnym trafem rzuca mi się w oczy jej imię jak odpisuję u Ciebie, albo u Ice xD Jak nie masz mnie dość, to ja zawsze chętnie, ale to się najwyżej na hg odezwę, jak trochę zapanuję nad obecnymi wątkami :D
      Dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że ten czas poświęcony na czytanie był jednak mile spędzony. Inaczej byłoby mi przykro, haha. ❤
      Taaak, mam w planie zasypać Was całą... Trójką. Elka miała już swój postowy czas😅

      Usuń
  3. [Uwielbiam Davinę, to chyba wiesz, i zawsze jej mocno kibicuję! Super widzieć, że sobie układa na nowo życie :) W końcu coś wesołego dzieje się w fabularnych! Oby tak dalej <3]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. później będzie gorzej, przepraszam XD ale dziękuję za miłe słowa❤❤❤

      Usuń
  4. Przyjemnie, lekko napisane. Taka chwila oddechu dla Daviny. Zdecydowała się na bardzo poważny krok w swoim życiu i opisałaś to w taki sposób, że ja sam poczułem ulgę, gdy w końcu to zrobiła! Świetnie, że Davie jest gotowa pójść dalej i zostawić przeszłość za sobą. Pisz więcej, dobrze jest móc czasem przeczytać coś tak pozytywnego. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) W życiu Daviny zdecydowanie nadszedł czas na odrobinę słońca :)

      Usuń
  5. Po raz pierwszy udało mi się przeczytać Twoją notkę bez ogromnego poślizgu i jestem z tego faktu bardzo zadowolona :D Czytało się naprawdę przyjemnie, a Maisie aż pisnęła z radości, kiedy przeczytałam fragment o sukience i wyższych butach. Niby niewiele, ale to może wspólny krok na większe szaleństwo na zakupach ^^
    Cieszę się, że obecnie u Davie jest tak dobrze i mam nadzieję, ze dalej tak będzie. Natomiast Maisie liczy na parapetówkę i poznanie Pana Tuptusia! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maisie ma wszystko, jak w banku! <3 A wspólne zakupy dziewczyn to teraz pozycja obowiązkowa! ❤

      Usuń
  6. Ooo <3 Nie mam wątku z Daviną, ale wydaje się równie uroczą postacią co Elle. Cieszę się, że jest gotowa na nowy etap w swoim życiu.
    Wiadomo, żałoba tak naprawdę nigdy w pełni nie zniknie, ale grunt w tym, żeby nauczyć się jak z nią żyć. Gdyby znikła, to by znaczyło, że dana osoba wcale tak wiele dla nas nie znaczyła, prawda? Ważne jest, żeby pamiętać te dobre chwile i iść na przód, choć to nie jest taki łatwy proces.
    Czytanie o wycieczce do Ikei, nowym mieszkaniu, wybieraniu mebli... przwiodło mi na myśl moją sytuację w ostatnim roku, kiedy to szukałam mieszkania do wynajęcia po zakończeniu studiów. To były dobre chwile, bo sama kocham wybierać meble i dekorować. Gdyby tylko było troszkę więcej piniążków, to by się i w Ikei siedziało co drugi dzień!
    Trzymam kciuki za Davinię, Ethana i Pana Tuptusia, żeby w tym nowym rozdziale wszystko się ułożyło <3
    Poza tym chciałam wspomnieć, że notkę czytało się niesamowicie lekko i przyjemnie, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze jak czytam o Davinie, to wydaje mi się taka... eteryczna? To chyba dobre słowo. I mam nadzieję, że weźmiecie to jako komplement! Po prostu ta dziewczyna ma w sobie tyle subtelnego, kobiecego piękna, że nie sposób się nią nie zachwycić i wcale się nie dziwię, że Ethan dał się na to złapać. Na pewno będę za nich mocno trzymać kciuki, bo po wszystkim, co ich spotkało, oboje zasługują na odrobinę szczęścia.
    Sama notka urzekła mnie niemal tak samo, jak Davie – była lekka, przyziemna i bardzo ładnie napisana, choć to ostatnie akurat nie dziwi. Dałaś nam już poznać swoje pióro w niejednej notce i obyś jeszcze niejedną pozwoliła nam przeczytać. :) A czytało się niesamowicie przyjemnie, mimo że to musiał być dla panny Black niemały krok naprzód. Dobrze jednak, że zdecydowała się go wykonać i święcie wierzę, że Pan Tuptuś prędko pomoże jej się w nowym mieszkaniu (i w całej tej sytuacji) odnaleźć. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo, bardzo przyjemna notka. :) Z Zoey nie znamy Daviny, tyle co z pobieżnego zerknięcia na kartę postaci i właśnie z tej notki, ale od razu można stwierdzić, że to silna babka, skoro pozbierała się po takiej stracie i jego gotowa zacząć nowy rozdział. Trzymam kciuki za jej nowy start, nową miłość i życzę jej mnóstwo radosnych chwil spędzonych w towarzystwie Ethana i przeuroczego Pana Tuptusia! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, cześć, dzień dobry wieczór.
    Jestem, choć miałam być wcześniej. Cieszę się, że Davina odnalazła szczęście i mam nadzieję, że nie będzie próbowała już zabijać ludzi na ulicy. Bardzo sielankowo to wszystko wyszło. Cóż, miejmy nadzieję, że każdy z nas doczeka kiedyś takiego momentu: że będzie naprawdę szczęśliwy i zostawi wszystkie troski za sobą.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie jest strasznie głupio, że dotarłam do tej notki dopiero teraz.. Ona jest cudowna, taka lekka i przepełniona szczęściem. Takim delikatnym niczym muśniecie piórka o skórę, nienachalnym i naturalnym. Naprawdę notka pięknie napisana i ja za Davine razem z Lucasem trzymamy kciuki! Mam nadzieję, że pojawią się tutaj jeszcze dalsze losy panny Black! :)

    OdpowiedzUsuń