22.01.2020 r.
– Cześć tato – mówisz cicho, uśmiechając się słabo. Kucasz przy kamiennej płycie i powoli przesuwasz kciukiem po nieco zakurzonym zdjęciu ojca. Dawno nikogo tutaj nie było. Od przeprowadzki po raz pierwszy jesteś w Bostonie i dopiero teraz zaczynają łapać cię wyrzuty sumienia. Nerwowo przełykasz ślinę, czując, jak łzy zaczynają gromadzić ci się pod powiekami. Na wilgotnej trawie kładziesz jedną, czerwoną różę ze złotą wstążką. Kiedyś, to on kupował kwiaty. Eleanor zawsze dostawała fikuśny i kolory bukiet, tobie zawsze dawał jedną, czerwoną różę ze złotą wstążką. Nigdy nie zdradził ci, dlaczego tak robi.
Wzdychasz ciężko, chcąc coś powiedzieć. Kiedyś potrafiliście rozmawiać godzinami, a tematy przychodziły jeden po drugim, teraz nie wiesz, co mogłabyś powiedzieć, nie wiesz nawet, jak zacząć rozmowę. Wpatrujesz się jedynie w zdjęcie.
– Brakuje mi ciebie, wiesz? – zadajesz cicho pytanie. – Tęsknię za tobą, tato. Dlaczego od nas odszedłeś? Dlaczego nas zostawiłeś? Dlaczego się nie pożegnałeś? – Pytasz i nawet nie wiesz, kiedy zmieniasz pozycję. Już nie kucasz, lecz siedzisz na wilgotnej trawie i obejmujesz kolana ramionami. Zawsze tak robiłaś, kiedy byłaś smutna. Ojciec wtedy przychodził z kubkiem gorącego kakao, starając się cię pocieszyć. Zawsze wiedział, jak to zrobić. Do kubka wrzucał osiem słodkich pianek, bo właśnie tyle jest planet w układzie słonecznym oraz jedną dodatkową, twierdząc, że to na szczęście i zaczynał rozmowę. Zawsze wiedział, co oraz kiedy powiedzieć. Nie było dla niego tematów tabu, nie bałaś się mu niczego powiedzieć, bo dobrze wiedziałaś, że zawsze cię wysłucha, nawet kiedy był zajęty. Nigdy nie przekładał pracy nad ciebie, w końcu byłaś jego Gwiazdką.
– Nie radzę sobie. – Wyznajesz w końcu, czując, jak ogromny ciężar spada ci z ramion. Od kilku miesięcy udawałaś, że wszystko jest w porządku. Uśmiechałaś się szeroko, chodziłaś w kolorowych ubraniach, pracowałaś i próbowałaś pomóc ogarnąć się Eleanor, która całkowicie się załamała. Musiałaś być silna dla siebie i dla niej. Ciebie nie miałby kto ogarnąć, nie miałby kto pocieszyć i postawić do pionu. Nie mogłaś pozwolić sobie na chwilę słabości, na chwilę niedoskonałości. W oczach matki zawsze musiałaś być idealna, nieskazitelna i doskonała. Nawet w tak trudnych dla ciebie chwilach nie mogłaś okazać się słaba, choć najchętniej rozsypałabyś się na milion malutkich kawałeczków. Teraz coś w tobie pękło, tama, którą budowałaś przepuściła falę uczuć, które zaczęły cię przygniatać.
– Tato, dlaczego mnie zostawiłeś?! – Pytasz w pewnej chwili, czując, jak łzy spływają po twoich policzkach. Pospiesznie ocierasz je wierzchem dłoni. – Obiecałeś, że zawsze będziesz przy mnie! – Rzucasz pretensjonalnie w stronę kamiennego nagrobka, wpatrując się w surowe oczy ojca. Żałujesz, że nie ma go teraz przy tobie. Brakuje ci go. Jego głosu, spojrzenia, silnych ramion, w które mogłabyś się wtulić, ale najbardziej boli cię brak pożegnania. Może, gdybyś postąpiła inaczej... Gdybyś nie wsiadła na statek, gdybyś nie pracowała, gdybyś poszła na studia... Gdybyś...
21.06.2002 r.
– Wszyscy na swoje miejsca! – Głos nauczycielki rozległ się w niewielkim pomieszczeniu, które stanowiło garderobę dla wszystkich siedmiolatków, którzy brali udział w przedstawieniu. Maisie uniosła głowę i pokiwała twierdząco głową. Zeszła z krzesła, podchodząc do kotary. Wystawiła za nią głowę, sprawdzając ile osób przyszło zobaczyć przedstawienie. Cała sala. Serce podeszło jej do gardła, a kiedy na widowni nie zauważyła ani Eleanor ani Franklyna, oczy zaszkliły jej się od łez.
– Proszę pani... – zaczęła, chowając się za kotarę. Nauczycielka spojrzała na nią spod byka. – Nie mogę wystąpić – powiedziała cicho, a z nerwów zaczęła skubać skórkę przy paznokciu.
– Maisie... – zaczęła nauczycielka – nie mamy na to czasu. Wszystko wypadało dobrze. Wszyscy się denerwują. Dasz radę i nie myśl o tym – dokończyła. Nim Maisie zdążyła odpowiedzieć, kobieta zniknęła, zajmując się ważniejszymi sprawami. Nie mając innego wyboru, powoli powędrowała w kierunku swojego miejsca. Stanęła na nim, starając się ignorować wszystkie rozmowy na temat gości na sali. Od niej nikt nie przyszedł. Tata wciąż przebywał na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a mama pewnie miała ważniejsze sprawy na uczelni.
– Zaczynamy! – Usłyszała i z napięciem obserwowała, jak kotara powoli rozsuwa się na boki. Pierwsze takty piosenki popłynęły z głośników, więc uniosła mikrofon, przygotowując się do zaśpiewania. Otworzyła usta, jednak strach ją sparaliżował. Nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa. Spojrzała z przerażeniem na ludzi, po czym wybiegła przy pomruku zdezorientowania i schowała się za kotarą, czując łzy na policzkach.
– A mówiłaś, że niczego się nie boisz. – Słysząc znajomy głos, uniosła głowę, nie kryjąc zaskoczenia w spojrzeniu. Wpatrywała się w mężczyznę, który stał przed nią w czarnych spodniach oraz niebieskiej kurtce z naszywką NASA.
– Tata! – Krzyknęła, rzucając się mężczyźnie na szyję. Ten podniósł ją w locie i czule głaskał po włosach, kiedy się w niego wtulała. – Przepraszam.
– Nie przepraszaj, Gwiazdko – powiedział, odstawiając córkę na podłogę. – Nie masz za co – zapewnił, kciukiem wycierając jeden z jej policzków z łez.
Tamtego dnia Maisie dostała jeszcze jedną szansę. I po raz pierwszy w swoim krótkim życiu zabłysła na scenie, a Frank obserwował wszystko i pękał z dumy.
05.07.2013 r.
Budzik zadzwonił równo o godzinie trzeciej. Maisie leniwie otworzyła oczy i po raz pierwszy pożałowała swojej decyzji. Poprzedniego dnia nieco za bardzo dała się ponieść świętowaniu niepodległości. Głowa ją bolała, chciało jej się spać i najchętniej zostałaby w łóżku na stałe. Po raz pierwszy od podjęcia decyzji wcale nie chciała jechać do portu i wsiadać na statek. Chciała tutaj zostać.
Piętnaście minut później zadzwonił drugi budzik, który tylko utwierdził ją w przekonaniu, że właśnie robi największą głupotę swojego życia. A zrobi jeszcze większą, jeśli zaraz nie podniesie tyłka z łóżka.
Wyłączyła irytujące urządzenie, powoli podnosząc się z łóżka. Zapaliła światło, które nieco ją oślepiło. Nieco po omacku poszła do swojej łazienki, gdzie przemyła twarz zimną wodą, aby nieco się obudzić.
Pół godziny później z walizką powoli schodziła po schodach, starając się zachowywać najciszej, jak tylko potrafiła. Weszła do kuchni, a cichy krzyk wydobył się z jej ust, kiedy zastała ojca siedzącego na krześle i czytającego gazetę. Na stole obok leżała górka pancaków z syropem klonowym oraz truskawkami oraz dwie filiżanki gorącej, czarnej kawy.
– Gdybyś się tak nie guzdrała, Gwiazdko, byłby jeszcze ciepłe – powiedział, powoli składając gazetę. Widząc zdziwienie na twarzy córki, uśmiechnął się nieco zabawnie. – Wiem, wiem. Jesteś dorosła, ale chyba nie odmówisz staremu ojcu ostatniego wspólnego śniadania?
Nie odmówiła. Zjedli śniadanie, rozmawiając na przeróżne tematy i śmiejąc się, a kiedy zegarek wybił czwartą trzydzieści, pomógł jej zapakować się do samochodu i zawiózł do portu. Pożegnali się, a Maisie nigdy nie dowiedziała się, że tamtego dnia Franklyn spędził cały poranek na obserwowaniu statku i do domu wrócił dopiero, kiedy całkiem stracił go z oczu.
22.01.2020 r.
– Nie martw się, tato – mówisz cicho, a potem mocno ściskasz naszyjnik z gwiazdką, który dostałaś na piętnaste urodziny. Powoli się uspokajasz, odzyskujesz kontrolę nad oddechem, a łzy już nie spływają po twoich policzkach. – Dam sobie radę.
Bardzo ładnie napisane. Pięknie przedstawiłaś relację Maisie z ojcem! I chociaż opowiadanie jest króciutkie, przyjemnie się czytało, wyjątkowo płynnie, bo dochodząc do końca, byłam zdziwiona, że to już wszystko i nie ma nic dalej <3 Jedna rzecz, którą zauważyłam, to śmieszne powtórzenie słowa "nieco" w piątym akapicie od końca, które nie wygląda na zamierzony efekt. Jeśli się mylę — no trudno :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa! Początkowo chciałam dodać nieco więcej wstawek z udziałem Maisie i jej ojca, ale ostatecznie stwierdziłam, że to co jest, zupełnie wystarczy :D
UsuńNotkę pisałam jakiś czas temu, a przed publikacją jeszcze kilka czytałam, aby wyłapać błędy, ale te dziwne powtórzenie zauważyłam dopiero po zwróceniu uwagi i tak się zastanawiam, dlaczego od razu nie wyłapałam :D, także dziękuję bardzo! :D
Doskonale pamiętam tamten występ w programie Aplauz, Aplauz; wtedy i teraz znowu mam łzy w oczętach, ale ten fragment o życiu Maisie jest tak przesiąknięty jednocześnie smutkiem i radością, że sama nie wiem co powiedzieć. Z jednej strony ogromna strata bliskiej osoby, bo powiedzmy sobie wprost; tata to jednak najważniejszy facet w życiu każdej dziewczynki. Traktował ją jak prawdziwą księżniczkę, a niech Maisie żyje sobie w przekonaniu, że on cały czas jest tuż obok. Nie znam całej jej historii, jednak jeżeli nie ma jeszcze tego jedynego, to życzę, żeby znalazła takiego, dla którego będzie tą idealną Gwiazdeczką :*
OdpowiedzUsuńRównież pamiętam ten występ. Chwycił mnie za serce i chwilę przed publikacją sobie o nim przypomniałam. I bardzo dobrze, bo świetnie pasuje mi do relacji Maisie i jej ojca, która na swój sposób jest bardzo wyjątkowa. Maisie była z nim bardzo związana, ale jakoś radzi sobie z jego odejściem :D
UsuńBardzo dziękuję! Kto wie co przyniesie los, ale wątpię, aby Maisie pozwoliła komuś innemu nazywać się Gwiazdką :D
Miałam malutki sneak peak notki tego ranka, lepiej nie można zacząć dnia, i nadal jestem nią zachwycona. To chyba najkrótsza notka jaką widzę u Ciebie (nadal pamiętam nasze Vegas na 11 stron w Wrodzie💙), ale to nie znaczy, że czytało się źle. Już przy pierwszym spotkaniu Maisie było mi jej żal, a teraz jeszcze mi przez te notkę pęka serduszko💔 Może to okrutne, ale mam wrażenie, że nie byłoby jej, gdyby to jej mama zginęła zamiast ojca... A może już sobie tylko wymyślam. ;) Mam nadzieję, że jeszcze w przyszłości nas uraczysz kolejnym opowiadaniem z życia Maisie. 💙
OdpowiedzUsuńBuźki i ściski. 💞
Taaak, to moja najkrótsza notka i aż sama jestem w szoku. W porównaniu z innymi stanowi jedynie marny wstęp :D Ale myślę, że to był dobry wybór, krótko, zwięźle i na temat :D
UsuńI nie wymyślasz. Gdyby to mama zginęła, to życie Maisie potoczyłoby się w zupełnie inny sposób, choć kto wie, co to by było :D
Coś z życia Maisie na pewno się jeszcze pojawi i może tym razem nie będzie łamało serduszek <3
Przede wszystkim jestem w przeogromnym szoku widząc tak krótką notkę od Ciebie, ale szczerze mówiąc... W tym przypadku nie jest potrzebne więcej słów. Powiedziałabym, że wręcz idealnie tekst przedstawia to, jak bardzo Maisie może tęsknić za ojcem, jak bardzo była z nim zżyta i, jak wiele dla niej znaczył, a przede wszystkim, jak ogromna musiała być dla niej ta strata.
OdpowiedzUsuńJak zawsze bardzo mi się podoba, to co napisałaś i z ogromną chęcią, przeczytam od Ciebie więcej!
❤❤❤
Prawda, to moja najkrótsza notka i trochę dziwnie mi z tym faktem :D Chociaż myślę, że gdybym dała jeszcze kilka historyjek z Maisie i jej ojcem, to nie uzyskałabym takiego efektu :D
UsuńCoś kiedyś na pewno się jeszcze pojawi <3