Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2100. I prayed to the gods let her stay

Minął dokładnie rok. 
Przebywał już od roku w Nowym Jorku. Od roku nie żyła już jego matka. Ostatnie miesiące były ciężkie, ale jednocześnie czuł pewną ulgę. To uczucie było straszne, prześladowało go i momentami zastanawiał się, czy tak właśnie postąpiłby syn, który poświęcił wszystko, aby zostać do samego końca. Myślami wciąż wracał do marca zeszłego roku i zastanawiał się, czy dobrze postąpił. Czy powinien sprzedawać ziemię z domem, a następnie wyjechać? Może powinien tam zostać, odnowić kuchnię i spróbować jakoś żyć dalej? Przez rok pojawiło się wiele pytań, a na żadne z nich nie uzyskał odpowiedzi. Może tylko niektóre z nich, w przypadku, których wystarczyło wykonać jeden telefon i po chwili po drugiej stronie słuchawki odzywał się znajomy głos dawnej partnerki. Cenił sobie te rozmowy, znacznie bardziej niż ktokolwiek by myślał. Mogli znajdować się tysiące kilometrów od siebie, nie widzieć swoich twarzy od roku, ale osobiście nie czuł, aby cokolwiek się między nimi pozmieniało. Chetwynd było trzy godziny za Nowym Jorkiem, więc nawet różnica czasowa nie była tak naprawdę żadną przeszkodą. Może jedynie od czasu do czasu połączenia się przerywały i nie mogli się połączyć ponownie, ale to była tak naprawdę jedna przeszkoda. Ethan wiedział, że Lora nie opuści rodzinnego miasteczka oraz, że on sam nie będzie w stanie jeszcze tam wrócić. Teraz już nie miał w zasadzie do czego. Sprzedaż domu i ziemi była ostatecznym krokiem, aby stamtąd wyjechać. Mógł nie mieć już do czego wracać, ale nawet w swoim mieszkaniu w zatłoczonym Nowym Jorku nadal miał namiastkę swojego dawnego domu. W kącie stał gramofon, który kupił za kilka dolarów. Nie działał, ale robił świetnie za dekorację. Na szafce ułożone były płyty i książki, a z odtwarzacza płynęły dźwięki Hound Dog. Przesłuchał chyba wszystkie jego piosenki po kilkanaście razy przynajmniej, a przy każdej piosence pojawiały się inne wspomnienia. Śmiało mógł się nazwać fanem Elvisa, ale nikt nie był i nigdy nie będzie większym niż jego matka. 
Mijał dziś konkretnie rok od czasu, gdy jego noga stanęła w Nowym Jorku. Poczuł nostalgię i poczuł, że powinien właśnie dziś to zrobić. Listy zbierał przez cały rok. Nie pisał ich codziennie, więc wcale nie było ich tak dużo. Z kilku, które pisał wysyłał tylko jeden. Pozostałe trzy chowane były do pudełka po butach. Jakby tylko znał adres odbiorców dwa z nich zostałby wysłane natychmiastowo. 
Usiadł na łóżku, a pudełko położył sobie na kolanach. Po chwili położył się obok niego Thor, gubiąc po drodze znów trochę sierści. W tle grał Elvis i zdawało się, że na chwilę świat przestał istnieć. 

05.03.2018, Chetwynd, Kanada 

Droga mamo, 

Dokonałem dziś transakcji. Zdecydowanie nie tak powinienem był zaczynać list, pierwszy zresztą, który do Ciebie piszę, ale musisz o tym wiedzieć od samego początku. Myślałem, że uda mi się tutaj pozostać i jakoś ułożyć życie. Sama mi życzyłaś długiego i szczęśliwego życia z Loreną, ale wszyscy przecież wiemy, że to nie jest możliwe. Lorena rozumie i ty, mam nadzieję, również. Wiem, że nie będę szczęśliwy w Chetwynd. Wchodzenie do domu sprawia mi fizyczny ból. Puste miejsce po kuchence, którą sama przecież wysadziłaś w powietrze - całe szczęście, że skończyło się tylko na oparzeniu i to moim! - sprawia, że te wszystkie wspomnienia wracają. Wiesz, że nigdy nie kupiłem nowej, a posiłki jadałem u Loreny, a potem się całkiem tam przeniosłem. Przebywanie tam było ciężkie. Wszystkie Twoje rzeczy, a nawet ojca czy Michaela, bo żadne z nas nie potrafiło ich wyrzucić. Tego wszystkiego było zbyt wiele. Znalazłem dobrego kupca, zapłacił więcej niż ziemia i dom są razem warte. Może pomógł w tym mój urok osobisty (w co szczerze wątpię) albo uroda Loreny przekonała kupca do tego, aby dał więcej. Był zadowolony; nasz dom zawsze był w dobrym stanie, a ziemię mieliśmy sporą. Dostałem dwa tygodnie na spakowanie swoich rzeczy i wyniesienie się. Moje rzeczy są już spakowane dawno, Lorena zajęła się porządkowaniem Twoich ubrań i zdecydowaliśmy się je oddać potrzebującym. Wiele jest osób, które straciło dom czy są w ciężkiej sytuacji, a w ten sposób możemy jakoś pomóc. To samo z resztą ubrań po Michaelu i ojcu; przynajmniej w jakiś sposób się przydali. Domowe sprzęty, które nadawały się do użytku rozdałem. Już i tak miałem wystarczająco dużo pieniędzy, a nie czułbym się komfortowo, biorąc pieniądze od naszych sąsiadów. 
Jadę do Nowego Jorku. ,Nigdy tam nie byłem, co zresztą wiesz. Nie, nie - nikogo nie poznałem. To moja samodzielna decyzja i jestem tego pewien. Cholernie się boję tego wyjazdu, bo nie wiem co mnie tam czeka. Nie mam tam mieszkania, pracy i będę pewnie żyć z dnia na dzień. I tak, jest to cholernie długa podróż. Przepraszam, wiem, że nie lubisz, kiedy przeklinam i obiecałem, że przestanę to robić. Wiem, mam dokładnie cztery tysiące pięćset osiemdziesiąt kilometrów do przejechania, co daje jakieś czterdzieści pięć godzin jazdy. Oczywiście bez przerwy, a będę jedynym kierowcą, więc na pewno zajmie to o wiele dłużej. Boję się, ale tego potrzebuję. Lorena i jej matka zgodnie twierdzą, że zgubiłem rozum, a jej ojciec przyrzeka, że jeszcze tutaj wrócę. Patrzy się z tym błyskiem w oku i grozi palcem, którego nie ma. Wiem, że gdybym musiał wracać, to mogę na nich liczyć. Są moją rodziną. 
Zgodnie z Twoją ostatnią prośbą; rozsypałem Cię w wybranym miejscu. Twój strach przed obudzeniem się w trumnie pięć metrów pod ziemią nigdy nie nastąpi, a ja nigdy nie pozwoliłbym, aby doszło do takiej sytuacji. Pewnie wiesz, jak wyglądały pierwsze dni. Zamknąłem się w domu i nikogo nie wpuszczałem. Potrzebowałem czasu dla siebie. Wszystko sobie ułożyłem, odżyłem (po części) i byłem gotów pożegnać się z żałobą oraz z Twoją stratą. Brak Ciebie nadal mnie boli. Czasami łapię się na tym, że chciałbym z Tobą porozmawiać. Usłyszeć jeszcze raz Twój głos i mądrą radę, albo żarty, które przecież tak bardzo lubiłaś. Będę Cię wspominać do końca swoich dni, a nawet dłużej. 

Na zawsze Twój, 

Ethan. 


05.03.2018, Chetwynd, Kanada 

Drogi tato i Michaelu, 

Piszę ten list (choć nie znam adresu), ale czuję, że musicie to wiedzieć. Sprzedałem nasz dom. Tak, dokładnie. Jeśli kiedykolwiek stwierdzicie, że pora wrócić do domu i zobaczyć czy mama, a twoja żona, jeszcze żyje - to nie musicie. Nowy właściciel domu i ziemi (jakie szczęście, że przepisałeś wszystko na matkę, a ona na mnie gdy była w pełni świadoma!) jest poinstruowany, aby was nie wpuszczać ani nie udzielać informacji, jeśli ktokolwiek się pojawi pytając o mnie. I wyjeżdża. Do Nowego Jorku. Zostawiam to wszystko za sobą, a wam życzę powodzenia. 

Ethan. 


03.2018, pomiędzy Kanadą, a Stanami 

Mamo, 

To bardzo krótki list, bo chwilowo nie mam pojęcia, gdzie się znajduję. Jestem już w drodze i jestem potwornie zmęczony, (ha! Widzisz, nie powiedziałem cholernie, a mogłem). Zaczynam żałować tego wyjazdu, ale jestem także przekonany, że wyjdzie mi to na dobre. Zatrzymałem się na stacji benzynowej i zrobiłem postój, aby się przespać i coś zjeść. Najbardziej brakuje mi łóżka, ale to tylko wygoda, która czeka na mnie na końcu mety. Zadzwoniłem do jego z hoteli w Nowym Jorku, mam już wykupione miejsce na parę dni. Czeka mnie wygodne łóżko, gorący prysznic i wykupione posiłki. Mogłem odmówić, ale z pewnością jedzenie na mieście będzie mnie kosztować znacznie więcej. Jestem podekscytowany tą przygodą. Ludźmi, których poznam i Nowym Jorkiem, a jednocześnie tęsknie za Chetwynd, za Loreną i wszystkimi sąsiadami. Nawet za wiecznie skrzeczącym panem Jonesem, który wiecznie miał jakieś uwagi do każdego, kto oddychał. 
Spodobałaby Ci się ta podróż. Jest trochę niebezpiecznie, a zwłaszcza w nocy, ale wtedy jeździ się najlepiej. Droga jest cholernie długa, męcząca i nie masz się, gdzie umyć. W aucie mam chusteczki higieniczne, zawsze to jakaś droga ratunku. Chciałbym jeszcze powiedzieć, że bardzo mi Cię brakuje. Nie mam z kim rozmawiać, radio nie zawsze działa, a płyty mam pochowane. Dopiero w drodze zrozumiałem swój błąd, a szukanie ich to byłaby prawdziwa katorga i nie chcę wszystkiego teraz wyciągać na wierzch. Za dużo roboty. 

Jadę dalej. Skończyłem śniadanie, skończyłem pisać do Ciebie ten list i mogę ruszać dalej. Będę informował na bieżąco. 

Na zawsze Twój, 

Ethan. 


marzec 2018, USA

Mamo, cześć. 

To co Ci powiem bardzo Ci się nie spodoba. W głowie słyszę już charakterystyczne “a nie mówiłam?”, oczami wyobraźni widzę, jak kręcisz głową i wracasz do zlewu, aby pozmywać naczynia, bo nie możesz uwierzyć, że byłem jednak tak głupi. Nie potrafię Ci opisać, jak do tego doszło. Było ich chyba trzech, nie wiem. W każdym razie, aby Cię za bardzo nie straszyć; po prostu dostałem w twarz. Zabrali mi portfel, gdzie miałem karty i parę banknotów, ale na tym koniec. Całe szczęście. Trochę mnie uszkodzili, ale nie jest to wcale gorsze od tego, gdy mi Michael przyłożył młotkiem w dłoń. Uwierz mi, tamto było o milion razy gorsze. Piszę do Ciebie, gdy jest już po wszystkich rozmowach z bankiem i nasze pieniądze są bezpieczne, a ja muszę tylko dojechać do Nowego Jorku, aby wszystko sobie załatwić na spokojnie. Nieco bardziej się boję tam teraz jechać, ale dam sobie radę. Kto jak nie ja, prawda? Jakoś tak chyba to szło, a ja jestem zbyt ciekaw, jak to wszystko się skończy. 
Proszę Cię, tylko się nie martw. Wszystko jest w jak najlepszym porządku i jestem pewien, że dam sobie radę. Będzie mi z początku ciężko, może będę chciał wrócić, ale do czegoś tu przecież dojdę. Nie mogę tak po prostu teraz porzucić tego planu, gdyby jestem tak blisko swojego celu. Może i moje pierwsze zetknięcie z Ameryką wcale nie jest przyjazne, a ja będę miał uraz do Amerykanów na następne kilka dni, ale to nic. Liczy się przede wszystkim to, że nic mi się nie stało. Straciłem może ze sto dolarów i plastikowe karty, które są już bezużyteczne. Najważniejsze jest to, że jestem cały i nie skończyłem, w jakimś rowie. A różnie mogło być. 
Tylko proszę Cię, nie wywracaj oczami, gdy na mnie patrzysz z góry. 

Na zawsze Twój, 

Ethan. 


20.03.2018, Nowy Jork, USA

Nie wiem, jak zaczyna się takie listy, więc powiem po prostu: Cześć, jak tam? 
Minęło trochę czasu, od kiedy pisałem po raz ostatni do ciebie. Po prostu nie wiem, co mam ci powiedzieć. Nie widziałem cię od pięciu lat, a pierwszą rzeczą, jaką widzę po wjechaniu do Nowego Jorku to okładka jakiegoś magazynu z twoją twarzą. Pierwszy raz chyba trzymałem w dłoniach takie czasopismo. Mogłem poszukać informacji o tobie w internecie, ale stojąca obok mnie dziewczyna zdążyła mi streścić pół twojego życia. Więc mieszkasz… gdzieś, masz narzeczoną i najpewniej spodziewacie się dziecka, bo na ostatniej imprezie odmawiała sobie alkoholu? Wielka szkoda, że dorobiłeś się tego wszystkiego, ale nie chciałeś nawet podzielić z nami. Chciałbym powiedzieć, że nie mam żalu, ale po części mam. Jest mi przykro, że nie ma cię w moim życiu, ale z drugiej strony; prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Nas łączą więzy krwi, a i tak okazało się, że nie jest to wystarczająco mocna więź. 
Może jakimś cudem, kiedyś i gdzieś, na siebie wpadniemy. Będę mógł ci wtedy powiedzieć, że mama nie żyje, domu nie ma, a ja straciłem brata. Jestem teraz zupełnie sam, ale ciebie to raczej nie obchodzi. Nigdy nie było mi chyba tak źle, jak właśnie teraz. Chciałbym chociaż przez moment mieć u swojego boku starszego brata, ale to już raczej niemożliwe. Zastępowałem sobie ojca i ciebie, gdy byłem młodszy, a teraz, przekraczając trzydziestkę, poradzę sobie o wiele lepiej. 

Udanego kręcenia filmów, czy coś. 

Ethan. 

20.03.2018, Nowy Jork, USA

U Michaela też nie widziałem co napisać na początku, tutaj też. Nawet mnie chyba nie interesuje, jak się masz. 
Daję tylko znać, że dotarłem do Nowego Jorku. Tego dnia po raz pierwszy się tu zjawiłem i czuję się… tragicznie. Ale co może cię obchodzić, jak się czuję? Przez ostatnie osiem lat cię to nie interesowało, więc teraz tym bardziej chyba nie jesteś zainteresowany. Czuję wewnętrzną potrzebę, aby do was pisać, ciebie i Michaela. Przynosi mi to ulgę i spokój. Listów przecież i tak nie dostaniecie, więc to naprawdę, jest tylko i wyłącznie dla mnie. 
Trochę mnie ciekawi, w jakim miejscu się teraz znajdujesz i czy jeszcze w ogóle żyjesz. Mam nadzieję, że tak, bo ani trochę nie zasługujesz na to, aby się z nią spotykać. Mama zasługiwała na coś lepszego niż koniec w samotności. Nie mnie potrzebowała, wiesz? To ty powinieneś przy niej być, tak naprawdę. Ty i nikt więcej. Mogła nie pamiętać mnie czy Michaela, albo nawet samej siebie, ale gdzieś tam w głębi wiedziała, że miała kiedyś u swojego boku mężczyznę, który ją kochał, którego ona kochała. 
Pewnie pojawią się kolejne listy. Pewnie będzie mi znów ciężko i znów będę się na was wkurwiał, bo nas zostawiliście, ale tylko tyle mogę zrobić. Będę teraz sobie układał życie i mam nadzieję, że przypadkiem cię gdzieś nie spotkam. 


Ethan. 


24.11.2018, Nowy Jork, USA

Moja Kochana Mamo, 

Ciężko było mi napisać ten list, i to w dodatku w dniu rocznicy Twojej śmierci. Nadal ciężko mi uwierzyć, że naprawdę do tego doszło. Czasami się zastanawiam czy to wszystko to przypadkiem nie pokręcony sen bądź śpiączka, a ja nie mogę się wybudzić. To byłoby najrozsądniejsze wytłumaczenie, bo nadal nie rozumiem dlaczego świat musi być tak okrutny i odbierać mi jedyną osobą, którą szczerze i bezwarunkowo kochałem. Sama wiesz, jak bardzo modliłem się każdego dnia, abyś wyzdrowiała, abyś znowu była moją mamą. Wiem, że jesteś w lepszym miejscu. Nic Cię nie boli, jesteś już sobą i żadna krzywda już Cię nie dosięgnie. Tylko tego tak naprawdę potrzebowałaś. Cierpienie na ziemi odeszło od Ciebie, ale przyszło do mnie. 
Nie chcę, abyś pomyślała, że za cokolwiek Cię obwiniam. Wcale tak nie jest i cieszę się, że mimo wszystko nie jesteś już w bólu. Widziałem ten wymęczony wyraz Twojej twarzy, jak bardzo chciałaś, aby to wszystko odeszło i żebyś była w końcu wolna. Doskonale wiem, że lekarze robili wszystko co mogli i jestem im wdzięczny, że tak świetnie się Tobą zajmowali. 
Chciałbym, żebyś wiedziała, że jestem szczęśliwy. Nieco samotny, trochę zagubiony i niekoniecznie z pomysłem na siebie, ale szczęśliwy. Mam psa i nazywałem go Thor. Wiem, że już wspominałem o nim w poprzednich listach. Bardzo przypomina mi zachowaniem Buxtona. Na pewno go pamiętasz; mieliśmy go, gdy miałem dziesięć lat. Kochałem tego psa. Gubi dużo sierści, ale jest przyjazny i trochę przypomina mi mnie samego. Lubi towarzystwo, ale nie będzie szczęśliwy, jeśli ludzie będą nad nim naskakiwać. Chętne z innymi posiedzi, ale zbyt długie przebywanie z ludźmi go męczy, a po oczach wiem, że również ma swoją własną tragedię, którą przeżywa. Może wtedy, gdy znalazłem go w zaułku również kogoś stracił. Może nawet właściciela. Istnieje przecież możliwość, że należał do kogoś bezdomnego, który nie mógł się nim zająć bądź sam zmarł z wyziębienia czy z innego powodu. 
Pracuję w firmie, która zajmuje się przeprowadzkami. Jestem kierowcą, ale pomagam także przy rozładunku i pakowaniu. Taki misz masz i wszystko w jednym. Starcza mi na życie, opłacenie rachunków i drobne przyjemności. Staram się nie wydawać tamtych pieniędzy. Szukam dla nich lepszego sposobu wydawania niż głupie zachcianki. Chciałbym je zainwestować, ale nie wiem jeszcze w co. 
Mam się dobrze Mamo i bardzo za Tobą tęsknię. 

Na zawsze Twój, 

Ethan. 

Z delikatnym uśmiechem spoglądał na ostatni list, który napisał. Było ich znacznie więcej, a te wyciągał, jak leciało. Często do nich wracał. Pozwalały mu przypomnieć o tym wszystkim, co działo się przez ostatnie dziewięć lat. Stopniowo tracił całą rodzinę, aż w końcu pozostał całkiem sam. Przejmował się tym, nawet bardzo. Samotność go przerażała i nie wiedział, jak sobie z nią poradzi. Schował listy z powrotem do kopert, a następnie zamknął pudełko. To był długi rok. Dziwny, pełen niespodziewanych wydarzeń. A Ethan nie mógł się doczekać, co przyniosą kolejne miesiące.
Post można spokojnie zakryć bez regulaminowego odstępu, gdyby zaszła taka potrzeba. c: 

6 komentarzy

  1. [ o rety, rety, rety! tyle w nim smutku, że chciałoby się go utulić, ucałować, wesprzeć jakkolwiek, aby tylko na twarzy faceta zagościł chociaż blady uśmiech... trzymam mocno kciuki, aby w jego życiu pojawiło się coś -lub tym bardziej ktoś!, kto sprawi, że będzie mu lżej, lepiej i wszystko znów się zakoloruje :3
    teraz to już na pewno przydrepczę do niego pod kartę <3 ]

    Charlie, Elizabeth, Gwendoline, Verity

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wylewam swój wewnętrzny smutek właśnie na Ethana i wychodzi mi jakiś Mix wszystkich możliwych emocji. :D Po cichu sama liczę, że sporo się u niego pozmienia i w końcu będzie mógł przestać być takim smutasem, albo przynajmniej mniej się smucić. :D
      <3

      Usuń
  2. Zazwyczaj o tej porze rozkładam się z książką, żeby przeczytać choć kilka stron, ale skoro jest notka, to wybór był prosty :) Uf, byłam dziś na pogrzebie taty naszego przyjaciela i chyba przez to ten tekst tak mocno we mnie trafia. Wiem na pewno, że każdy na swój sposób radzi sobie ze stratą. I że my, którzy jesteśmy obok, nie możemy nic na to poradzić, nie możemy pomóc, nie możemy zrobić niczego, żeby było lepiej. Także cieszę się, że Ethan znalazł swój sposób :)

    Mama Muminka, która coś nie potrafi się przelogować na telefonie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że w takim razie notka wygrała. Nie spodziewałam się w sumie tu nikogo, a tu proszę; takie dwie miłe niespodzianki. ^^
      Sama mam nadzieję, że w końcu u niego będzie u niego lepiej. Poradzić, jako tako sobie poradził, choć mam wrażenie, że nie istnieje do końca dobry sposób, aby całkiem się z takiej straty wyleczyć. ^^

      Usuń
  3. Smutna ta jego historia... Faktycznie został zupełnie sam i chciałoby się usiąść obok niego i po prostu poklepać przyjacielsko po udzie.
    Po tych listach widać jak bardzo kochał swoją matkę. A ojciec i brat? Musi mieć do nich naprawdę dużą urazę skoro nawet nie zasługiwali na zwroty grzecznościowe z wielkiej litery ;x Niefajni!
    Kurcze jak to czytałam, oczami wyobraźni widziałam to wszystko. Ja nie potrafię tak opisywać rzeczywistości, dlatego po cichu zazdroszczę! :P
    A no i kurcze szkoda, że i Xander zniknął, bo kolejny wątek nam uciekł :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja się cieszę, że zauważyłaś różnicę w wielkości w zwrotach grzecznościowych! :D Jednak mi się udało i nie umknęło to niczyjej uwadze, jej ale mi to wieczór zrobiło. :D
      Bardzo mi zależało na tym, aby jak najlepiej opisać w tych listach, jaką relację Ethan miał z matką i chyba mi się to udało, tak czy inaczej, bardzo dziękuję za komentarz. <3
      Wątek faktycznie uciekł, ale ja mogę zaprosić do Ethana czy Hudsona, albo dogadamy się prywatnie co i jak, bo w sumie faktycznie szkoda. Zwłaszcza, że powiązanie z Ems i X było całkiem ciekawe. :D

      Usuń