Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2084. All dead, all dead


Nie tak słodko i uroczo jak u Lilijki, która pozwoliła się przysłonić. Tutaj odsyłam do niej, bo naprawdę warto przeczytać!!!



Podczas, gdy w uszach wciąż pobrzmiewało echo aplauzu, rzeczywistość podkradała się do niego z każdej strony z początku kąsając po kostkach; warowała, gotowa w każdej chwili do atakującego wyskoku. To był trzeci wieczór od premiery, a ludzie wciąż przychodzili za kulisy, składali gratulacje, subtelnie utyskiwali nad faktem, że wkrótce zamiast Lenny’ego ujrzą w roli głównej jego zastępstwo; uściski dłoni zdawały się nie mieć końca, a on policzył, że w tę noc odebrał słowa pochwały od trzech różnych kobiet, a każda z nich miała szminkę rozmazaną na zębach. Od ostatnich ukłonów do zamknięcia za sobą drzwi garderoby minęło półtorej godziny. Gmach teatru powoli wyludniał się, opróżniały się również jego wnętrzności: wyszedł reżyser ze swoim młodym narzeczonym, dźwiękowcy i oświetleniowcy, autor powieści, na której bazował scenariusz; grupa aktorów w zimowych płaszczach zapakowała się do kilku taksówek; udano się na kolejny wieczór świętowania, mocno zakrapiany chłodnym szampanem.
Lenny wpatrywał się we własne odbicie w lustrze, chłonął kojącą ciszę, która go uspokajała. Nigdy nie przestawał go dziwić dysonans pomiędzy ciałem a rozumem; umysł wiedział, że to wszystko nie jest naprawdę, że gra, podczas gdy ciało ulegało emocjom i instynktom. W przerwach pomiędzy scenami nabrzmiałymi od emocji, trzymając w dłoniach papierowy kubek, dostrzegał ich drżenie. Z czasem oswoił się z podobnymi niuansami, ale wciąż pielęgnował swe rytuały. Znowu pozwolił ekipie się wyprzedzić i z całą pewnością dołączy do nich, gdy będą już pijani w sztok. Potrzebował milczenia, wyślizgnięcia się z warstw cudzej osobowości i scenicznego makijażu.
Miał pecha. Na blacie rozdzwonił się telefon, wprawiony w drżenie ustawioną wibracją. Nieprzyjemne wrażenie złagodził fakt, że na wyświetlaczu pojawiła się twarz jego ukochanej siostry, Kiki.
— Nie wiem, czy kiedykolwiek Ci wybaczę, że Cię tu nie ma — rzucił w ramach powitania, ale z uśmiechem na twarzy.
— Mógłbyś chociaż raz po prostu powiedzieć halo? — Kiki roześmiała się, choć w tym dźwięku nie było radości, ale napięcie, którego obecność dostrzegłby nawet obcy — Jak było? Czy tym razem Twoje dziewczyny poczekały do zaciągnięcia kurtyny z wyrywaniem sobie doczepów?
Lenny zauważył, że mruży oczy z podejrzliwością, chociaż siostra nie mogła tego dostrzec.
— Było w porządku, a poza tym takie sceny nigdy nie miały miejsca — lakoniczność jego wypowiedzi miała swe źródło w niejasnym i kompletnie nieszczerym wybuchu zadowolenia Kiki; w przeciwieństwie do niego nie była najlepszą aktorką.
— Ja coś takiego pamiętam… Dzwonię, aby sprawdzić co u Ciebie, czy jesteś już gotowy na Dallas, święta…
— Załatwiłem bilet już jakiś czas temu, ale nie dam rady zostać na cały tydzień, Kiki. Dosłownie zaraz po Nowym Roku ruszają zdjęcia, więc… — urwał oczekując sprzeciwu, ale usłyszał tylko ciszę, co również było nietypowe.
— Lenny, zaprosiłam mamę na święta, a ona się zgodziła — wyrzuciła z siebie nagle.
Od czternastu lat spędzali Boże Narodzenie w trójkę z ojcem (od pięciu towarzyszyła im jego żona), a od niedawna potrafili żartować z kartek świątecznych, które dostawali od Silvany, podpisującej się za każdym razem przy użyciu zwrotu: Wasza Mama. Lenny rozmawiał z matką przez telefon kilka razy do roku; dzwoniła na urodziny, święta, gratulując mu poszczególnych sukcesów. Na litość boską, nie widział tej kobiety od czterech lat. Wiedział, że Kiki miotała się pracując nad relacją z Silvaną, ulegały zbliżeniom, aby następnie oddalić się od siebie, albowiem niektórych kwestii nie dało się wygładzić za pomocą czułych słówek i próśb o wybaczenie. Nie mieszał się w to. W rodzinie Gilbertów wszyscy byli dorośli i każdy podejmował własne decyzje wraz z wszystkimi ich konsekwencjami. Z tego też powodu Kiki nieustannie walczyła o swe kontakty z matką, ale jego już nikt nie próbował zmusić do podobnych poświęceń.
Milczał, czekając na dalsze wyjaśnienia.
— Przyjedzie ze swoim facetem.
Teraz to on się roześmiał, pokonany niedorzecznością takiego scenariusza. Oczyma wyobraźni już widział świąteczny poranek. Kiki krząta się po domu, usiłując stworzyć wiarygodną atmosferę, Stephanie, żona ojca, z zakłopotaniem ucieka do kuchni pod byle pretekstem, matka i jej kochanek opowiadają o wyższości kultury europejskiej nad amerykańską, on kompletnie zalany przed dwunastą pali papierosa na tyłach domu, a ojciec…
— Ojciec się na to zgodził?
— Tak. Tylko i wyłącznie ze względu na mnie, ale… tak.
Nic nie powiedział, choć tak wiele słów i pytań cisnęło mu się na język.
— Lenny? — przymknął oczy, gdy usłyszał znowu głos siostry, bo wiedział co teraz nastąpi. Oto Kiki zapozna go z ujemnymi cechami jego osobowości, które przyczynią się do zepsucia nadchodzących świąt, powie mu, że on — jak zawsze — wszystko musi spierdolić.
— Jestem.
— Wiem, że to będzie dla Ciebie trudne, bo wasze stosunki pozostawiają wiele do życzenia, ale może to pora, aby wreszcie ruszyć do przodu…? Wybaczyć, ale nie dla niej… dla samego siebie?
— Kiki, co to za tekst? — prychnął — Oglądałaś Hallmark?
— Lenny…
— Nie przyjadę — usłyszał własny głos — Nie przyjadę, Kiki.
— Lenny, proszę. Może to przemyślisz?
— Nie sądzę. Nie przyjadę. Zadzwonię potem do ojca. Muszę kończyć.

But please you must forgive me
I am old but still a child

Odłożył słuchawkę. Wiedział, że rani siostrę, ale nie dałby rady uczestniczyć w takim cyrku. Nie miało to żadnego związku z tradycjonalizmem, Lenny doskonale wiedział, jak funkcjonowały rodziny patchworkowe. W ich przypadku jednak zbyt wiele zostało niedopowiedziane; ojciec wciąż nosił w sobie niezasklepione rany, Kiki nie posiadała matki w czasie, gdy najbardziej tego potrzebowała, a on… On po prostu nie potrafił. Nie umiał kochać tak, aby z miłości brało się odpuszczenie win; nie miał umiejętności kochania w ogóle.


W uszach teraz rozbrzmiewało echo odbytej rozmowy, a on przystąpił do demakijażu. Pierwsza warstwa scenicznej charakteryzacji zeszła z łatwością, choć pozostawiła po sobie czarne smugi kredki. Zdjął z siebie powłokę aktora, który właśnie zszedł ze sceny, oklaskiwany i wyczekiwany przez przyjaciół. Z kolejnym ruchem gąbki zniknęła gdzieś charakterystyczna dla Lenny’ego pewność siebie i czarny humor. Kolejno odpadały: niewzruszenie i wyparcie, które stosował na co dzień, poza według której z emocjami miał do czynienia jedynie grając. Kolejne dwa ruchy nadgarstka i po obojętności nie było śladu. Gdy skończył, nie mógł rozpoznać mężczyzny patrzącego nań z lustra. Kim on był? Odrzucony przez matkę, unikający uczuć ze względu na strach przed powtórzeniem ojcowskich błędów, przyłapany na chwili absolutnej słabości. Lenny przyglądał mu się z fascynacją i wstrętem jednocześnie. Ten, który znajdował się po drugiej stronie lustra nie miał prawa istnieć, należało go unicestwić. Lenny sięgnął po telefon i napisał wiadomość do czekających na niego w barze przyjaciół:

Pół godziny i jestem. Niech na mnie czekają dwie kolejki. Co najmniej!

Podniósł wzrok, ale po tamtym nie było już śladu. Narzucił na ramiona płaszcz, wyszedł na chłodną noc, pozostawiając za sobą nieprzyjemny incydent. Król kłamców, mający u stóp cały świat.





1) Troszeczkę skoczyliśmy w czasie. O tydzień do przodu.
2) Można wywnioskować, że Lenny to kawał gnoja, ale ma głęboko poharatane serduszko. Proszę się jednak nad nim nie litować; chłopak pójdzie na terapię, a w ogóle to znajdzie sobie dziewczynę i odjedzie z nią w kierunku zachodzącego słońca. Teraz jest jak jest.
3) Moim życiem rządzi Queen, a więc nie zrobiłam na rzecz posta wyjątku. Wiem, że to piosenka o kotku Briana, ale bardzo mi tu spasowała. Przymknijmy na to oko.
4) To mój pierwszy post od czasów onetu!!! Krótki, ale następnym razem będzie lepiej.
5) To... kto ma dodatkowe nakrycie dla Lenny'ego na święta? :> Mihihi.
6) Wszystkim ślę cieplutkie uściski i buziaczki. Xxo.

13 komentarzy

  1. [O mamuniu! Miałam robić burdę, że o 21:32 nie było jeszcze notki, ale bam! i oto jest! Thanks God!
    Ja tam się bardzo cieszę przykryciem i doceniam przeogromnie fakt, że zechciało Ci się napisać coś większego, zwłaszcza po takim czasie! Szacun i ukłony, bo i notka sama w sobie, jest świetna i łatwa w czytaniu, choć tematyka zdecydowanie pod przyjemnie i proste nie podchodzi! Osobiście doskonale rozumiem Lenny'ego, ale niech się chlopak nie martwi! Sówka go może przygarnąć do rodzinki na święta, jak trzeba, państwo Harrington pokochają wszystkie cudze, niedopieszczone dzieci i przyjaciół ich córuchny :D Mogą mieć tylko lekkie zawirowanie głowy od nagłego skoku chłopów u boku Sówki (nawet jeśli święta nigdy nie była)!
    Besos i dużo, dużo weny, bo notek Twojego autorstwa z przyjemnością jeszcze wiele poczytam! <3]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, dziękuję ślicznie za milutkie słowa :)

      Czy państwo Harrington to anioły? Lenny na razie w buntowniczej pozie postanowił, że on to świąt obchodzić nie będzie, ale może w któryś dzień z kolei, gdy będzie uskuteczniał Kevina samego w Nowym Jorku 2.0, przypomni o sobie Sówce.

      Dziękuję! <3

      Usuń
  2. Siedzę już sobie pod kołderką. Miałam brać się za książkę, ale pojawiła się noteczka i wybór był prosty. I teraz tak bardzo mi smutno. Bo to smutna noteczka, ale jak pięknie napisana! Ten fragment o zmywaniu makijażu, och i ach! On zdecydowanie robi robotę i jest moim ulubionym! Chcę więcej! Cholera, mogą być nawet smutne notki, jeśli będą tak napisane. Zgodnie z tym, co pisałaś na sb, czekam na kolejną <3 Maille jeszcze nie wie, czy będzie miała gdzie urządzić święta, ale to możemy zrobić taki deal, że Lenny jej wypożyczy mieszkanie, ona będzie miała gdzie ściągnąć rodziców, a on nie będzie sam i proszę! Wszyscy zadowoleni! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas z książką tak poświęcać?! Ależ nam miło! <3

      Smutna notka, bo Lenny'emu tak się dostało odrobinę smutku na święta od podłej autorki, ale wkrótce może jego losy powoli zaczną się odmieniać, kto wie? Dziękujemy za miłe słowa!

      Ha! Na taki bajerancki pomysł bym nie wpadła :D Tylko w takim razie... biedni byliby Ci rodzice Maille ^^

      Usuń
  3. Ty wiesz, że ja lubię czytać wszystko co wychodzi spod tych Twoich paluszków? A wiesz, na pewno :3 Lenny wciąż jest dla mnie zagadką, za krótko go znamy, by tworzyć ody, mogące oddać jego wielkość. Ale dzięki temu, co znajduje się powyżej, odrobinkę lepiej go rozumiem. I zaczynam dostrzegać, że w tym jego wiecznym uśmiechu nie ma aż tak wielkiej radości, jaką chciałby przedstawić. Mimo to moje serduszko ma w sobie ogrom ciepła dla niego. Nawet jeśli wciąż twierdzę, że mógłby zagrać w E.T i nawet charakteryzacja nie byłaby potrzebna (hehehe)
    Pisz częściej i więcej! (koniecznie ze mną... Taki żarcik). Lenny, Tobie gratulujemy udanego przedstawienia i życzymy by punkcik numer dwa kiedyś się spełnił. No i panna Grinch na święta zaprasza do siebie, oferuje dobre wino, pijackie kolędowanie i spanie pod choinką.
    Buziaczki. Besos!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no! Takie cukrzenie, wow, całkiem jakby znajome. HAHA!

      W tajemnicy powiem, że i dla mnie Lenny to jeszcze odrobinę zagadka, ale powolutku się docieramy. Dziękuję za milusie słóweczka, Kurczaku. WCALE NIE MÓGŁBY ZAGRAĆ E.T.E.T is not going home w tej opowieści XD

      Jak już India się przekona do wytwórni, telewizji i serialu to Lenny wpadnie na pewno i choćby to miał być środek lata, pijacko odśpiewa kolędę!

      Usuń
  4. Jestem oczarowana! Krótko, pięknie, treściwie. Cudownie łamiący serce fragment ze zmywaniem makijażu. Czapki z głów, droga autorko i chcemy więcej! Nad Lennym nie będziemy się z Harper litować, bo zmagamy się ze swoim życiem, ale zrozumiemy, sympatyzujemy i oferujemy duuuuużo ciepła. A że Harper rodzinnych świąt raczej nie ma od śmierci brata, to chętnie pomyślimy nad alternatywą. :D

    Harper

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ mi miło!!! Właśnie tak celowałam, aby ten fragment o makijażu zmiękczył serduszko jedno, może dwa... Dziękuję ślicznie <3

      O, o! Mogliby pójść do kina, spić się grzańcem i poutyskiwać na wszystko, haaa.

      Usuń
    2. Brzmi jak idealny plan na antyświęta!

      Usuń
  5. Miałam robić zupełnie coś innego, ale myśl o tych trzech postach fabularnych nie dawała mi spokoju. Do nadrobienia zostały mi już dwa, normalnie pękam z dumy. Zawsze mam problem z komentowaniem postów od postaci, z którymi nie mam wątku, zawsze mi się to takie suche wydaje, bo znam tylko tyle i aż tyle ile pamiętam z karty i samego postu (mam nadzieję, że się zrozumiemy). Tutaj jednak robię sobie ciche wow bo potrafisz pisać i to naprawdę świetnie. Tekst krótki, ale wszystko w nim zostało jasne przekazane, działa na emocje, a to się bardzo ceni :)
    Trzymam kciuki, co by faktycznie znalazł u kogoś miejsce dla siebie na ten jakże magiczny czas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że zrozumiałam co masz na myśli i tym bardziej, wow, dziękuję, że przeczytałaś i znalazłaś czas, aby też skomentować. Dziękuję pięknie za pochwałę i przesyłam cieplutkie uściski! :)

      Usuń
  6. Post wydawał się znacznie dłuższy, kiedy wisiał na głównej, dlatego nawet do niego nie podchodziłam, bo niekoniecznie miałam czas. Tymczasem okazała się krótka i treściwa. Osobiście powiedziałabym, że za krótka, bo już zaczęłam się wciągać, a tu koniec. Dlatego mam nadzieję, że szybko pojawi się jakiś kolejny post, bo chociaż nie poznałam Lenny`ego w wątkach, to zaciekawiło mnie jego życie i historia :D
    Zapewne propozycje na spędzenie świąt już jakieś dostał, ale jakby mimo wszystko mu się nudziło, to Juliette chętnie przygarnie kolegę po fachu i podzieli się karpiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Dziękuję prześlicznie za miłe słowa, przeczytanie notki, a przede wszystkim, że znalazłaś odrobinę czasu, aby to uczynić :)

      Usuń