16 września 2018, Nowy Jork
— Większość osób, które tak nagle zmienia miejsce zamieszkania, zwykle przed czymś ucieka.
— Że niby ja przed czymś uciekłam? — spytała Maille ze śmiechem, mieszając grubą słomką w swoim czekoladowym shake’u. — Nie… — rzuciła niedbale, potrząsając głową. — Ja tylko chciałam zrobić coś ze swoim życiem, nadać mu jakiś charakterystyczny bieg i spełnić marzenia. Udało się — podsumowała, wzruszywszy ramionami, po czym posłała swojej rozmówczyni rozbawione spojrzenie. — Pewnie zaraz powiesz, że to samo mogłam zrobić w Dublinie — rzuciła i z satysfakcją skinęła głową, kiedy wyraz twarzy kobiety zasugerował, że odgadła jej myśl. — To prawda, mogłam. Ale wtedy czułam, że potrzebuję dużej zmiany, żeby to wszystko mogło ruszyć. Że muszę wyrwać te korzenie, którymi wrastałam w szarą codzienność, jakiej dla siebie nie chciałam. Nie byłam na tyle starym drzewem, by mnie nie przesadzać — oznajmiła wesoło, mrugnąwszy do niej porozumiewawczo. — Także nie, wtedy przed niczym nie uciekałam…
5 lutego 2013, Dublin
— Maille, poznaj Liama. Liam, to jest Maille.
— Cześć, miło mi. — Przełożywszy szklankę z drinkiem z prawej dłoni do lewej, uśmiechnęła się promiennie i wyciągnęła rękę w jego stronę. Liam uścisnął jej dłoń krótko, ale pewnie i uśmiechnął się zdawkowo, jawnie lustrując wzrokiem jej sylwetkę. Blondynka nieznacznie uniosła brwi, lecz tego nie skomentowała i upiła łyk alkoholu zmieszanego z sokiem.
— Mi również. Judy jest tutaj jedyną osobą, którą znam… Była — poprawił się szybko i uśmiechając się szerzej, posłał Maille znaczące spojrzenie. — Trochę kiepsko być na domówce, na której prawie nikogo się nie zna — mruknął i niedbale wzruszył ramionami, wsuwając dłonie do kieszeni jeansów.
— Nie przesadzaj, wyjdziesz stąd z kupą nowych znajomych. Obydwoje dobrze wiemy, jak kończą się takie imprezy. Wystarczy odrobina alkoholu i zawiera się przyjaźnie na całe życie — zauważyła z nutą ironii w głosie i sugestywnie potrząsnęła trzymaną szklaneczką, przez co kostki lodu cicho zagrzechotały o ścianki. Liam roześmiał się, nieco chrapliwie, w dość charakterystyczny dla niego sposób, o czym Maille, studentka drugiego roku zarządzania miała niedługo się przekonać.
— Chodźmy. Przyda mi się odrobina tego magicznego eliksiru — zarządził i wyminął ją, ruszając w głąb domu rodziców Judy. Maille odwróciła się i odprowadziła go wzrokiem, w samą porę, by zauważyć, jak Liam przystaje i zerka przez ramię, by sprawdzić czy za nim poszła. — Długo mam czekać?
Wywróciwszy oczami, zdecydowała się dotrzymać mu towarzystwa.
Nie była to domówka z rodzaju tych, gdzie każdy metr kwadratowy zajmowała co najmniej czwórka imprezowiczów. Judy zaprosiła jedynie swoich najbliższych znajomych, których uzbierało się około dwudziestu i wszyscy mieścili się w przestronnym salonie. Kanapa i dwa fotele nie wystarczały, więc dostawiono stołki z kuchni i krzesła z jadalni, co pozwoliło im zgromadzić się wokół niskiego stołu zastawionego głównie miskami z chipsami, butelkami z alkoholem i papierowymi kubeczkami. Włączony telewizor ustawiony był na kanał muzyczny, nie na tyle głośno jednak, by musieli się przekrzykiwać. Impreza dopiero się rozkręcała. Liam był ostatnim z zaproszonych gości, więc po jego przybyciu Judy upewniła się, że nikomu niczego nie brakuje i wyraźnie się odprężyła, rozsiadając się w jednym z foteli. Wcześniej musiała wygonić z niego swojego chłopaka, wymawiając się tym, że nie może odmówić gospodyni zajęcia honorowego miejsca.
— Czemu Maille jako jedyna pije ze szklanki, a my mamy plastikowe kubeczki? — Cade, ich znajomy z roku, stuknął palcem w swój kubeczek i zmarszczył brwi. — Na dodatek podpisane!
— Bo ja jako jedyna powiedziałam, że po sobie pozmywam! — Celując palcem w chłopaka, blondynka pokazała mu język.
— A są podpisane, bo później każdy szuka swojego kubka i znaleźć nie potrafi — dodała Judy, siedząc z nogami przewieszonymi przez oparcie fotela. Była niska i drobna, przez co wyglądała niegroźnie, lecz z zadziwiającą łatwością potrafiła dyrygować ludźmi wokół. Była też perfekcjonistką, więc jako organizatorka ich dzisiejszego spotkania, zadbała o najdrobniejszy szczegół.
— Podziękujesz mi, jak już będziesz pijany i nie będziesz musiał ciągle prosić o nowy kubeczek — powiedziała, uśmiechając się z udawaną słodyczą.
Już po godzinie w salonie zrobiło się gwarno, ale też nieco mniej tłoczno. Kilka osób toczyło zawziętą dyskusję w kuchni, którą Maille opuściła zaledwie kilka minut temu, nie zainteresowana roztrząsaniem tego, kto pierwszy obraził kogoś innego pół roku temu. Teoretycznie między tymi dwoma dziewczynami panowała zgoda, praktycznie dawno zażegnany konflikt powoli wyłaniał się na światło dzienne i istniało duże prawdopodobieństwo, że wybuchnie awantura. Nie czując się zobowiązaną do opowiadania się po którejkolwiek ze stron, bo były to jej dalsze znajome, Maille wycofała się z wyraźną ulgą i zajęła miejsce na już nie tak chętnie okupowanej kanapie. Niewiele później dołączył do niej Liam.
— I jak tam, nowe przyjaźnie zawarte? — zagadnęła niby to od niechcenia, celowo nawiązując do ich poprzedniej wymiany zdań.
— Daj spokój. — Liam przewrócił oczami. Miał ciepłe, brązowe tęczówki o bardzo ładnym odcieniu, czego wcześniej Maille nie zauważyła. — Te dwie tam? — rzucił, skinieniem głowy wskazując w kierunku kuchni. — Zaraz skoczą sobie do gardeł… — stwierdził zniesmaczony, po czym uśmiechnął się z politowaniem, gdy do ich uszu doleciały podniesione, kobiece głosy, niebezpiecznie wchodzące na coraz wyższe tony. Przyciągnęło to uwagę również pozostałych gości, którzy głodni sensacji, zgodnie ruszyli do kuchni. — Znam Judy od dziecka i często zastanawia mnie, według jakich kryteriów dobiera sobie koleżanki.
— To głównie ludzie z naszego roku, kilku z akademika… Co do mnie też masz wątpliwości? — spytała zaczepnie.
— Nie, jeśli mowa o tobie, nie mogę niczego zarzucić Judy — odparł bez zawahania i uśmiechnął się nonszalancko.
— Proszę, szybko oceniasz ludzi.
— Jestem w tym dobry. I nie przechodzę obojętnie obok wartościowych kąsków.
— Jestem wartościowym kąskiem? — parsknęła. — Serio?
— Co „serio”? Pytasz czy jesteś wartościowym kąskiem? Tak. Zastanawiasz się, czy naprawdę zdecydowałem się na użycie takich słów? Cóż, zdarza się nawet najlepszym…
Do tej pory stłumione krzyki dochodzące z kuchni przybrały na sile. Gdy Maille odwróciła się, zobaczyła, jak jeden ze studentów siłą wyciąga rudowłosą dziewczynę z kuchni. Ta szarpała się, starając się uwolnić z jego żelaznego uścisku i jednocześnie cały czas rzucała obelgami pod adresem tej drugiej, która zresztą podążyła w ślad za nią, wyciągając ręce tak, jakby chciała podrapać ją po twarzy. Brunetkę przytrzymał inny mężczyzna, wyraźnie poirytowany tym, co miało miejsce. Dopiero gdy rudowłosa i jej towarzysz zniknęli za frontowymi drzwiami, brunetka uspokoiła się odrobinę, gorliwie starając się wytłumaczyć Judy, co zaszło i że to absolutnie nie jej wina.
— Maille?
— Hm?
— Odprowadzę cię do domu. Kiedy już będziesz chciała się zbierać.
29 września 2013, Dublin
Był wrzesień, początek wyjątkowo ciepłej jesieni i zmrok zapadał coraz szybciej, ale to właśnie po zachodzie słońca wesołe miasteczko nabierało wyjątkowego uroku. Wszędzie mieniły się kolorowe światła dostępnych atrakcji, tak że nie potrzebne było żadne dodatkowe oświetlenie. Na twarz mężczyzny padał to różowy, to żółty blask, w zależności od tego jak zmieniał się wiszący nad nim neon.
— Liam, ile my mamy lat? — spytała ze śmiechem, podczas gdy on obracał w dłoniach trzy piłki otrzymane od człowieka obsługującego to stanowisko.
— Dwadzieścia jeden. I nie rozpraszaj mnie, bo zamierzam ustrzelić dla ciebie największego misia… — odparł i posłał jej przelotne spojrzenie, po czym w skupieniu nieświadomie wysunął koniec języka i przymierzył się do rzutu. Piramida z puszek, w którą celował, zachwiała się pod wpływem uderzenia piłki, ale konstrukcja daleka była od runięcia.
— Przecież dobrze wiesz, jak to działa. Puszki są obciążone, nie strącisz ich — kontynuowała z rozbawieniem, spoglądając przepraszająco na mężczyznę stojącego za wysokim kontuarem. Ten obojętnie wzruszył ramionami, jakby nie miał pojęcia, o czym ona mówi. Liam z kolei odwrócił się i ułożył dłonie na ramionach blondynki, spoglądając wprost w jej oczy.
— Cicho — powtórzył błagalnie, lecz z naciskiem i odwrócił się od niej. Pozostały mu dwa rzuty. Maille wykonała gest, jakby zamykała usta na zamek błyskawiczny, następnie przekręciła dłoń i wyrzuciła wyimaginowany kluczyk za siebie. Skrzyżowawszy ręce na piersi, z rozbawieniem obserwowała skupioną twarz Liama, gdy ten przez dłuższą chwilę przyglądał się puszkom, a następnie wykonał dwa ostatnie rzuty. Puszki z charakterystycznym, metalicznym brzękiem posypały się z podwyższenia, ku zdziwieniu nie tylko Maille, ale i samego pracownika wesołego miasteczka.
— Ha! — krzyknął triumfalnie, wyrzucając ręce w górę i spojrzał na dziewczynę błyszczącymi z podekscytowania oczami. — Jak mówiłem, poprosimy tego największego — zwrócił się do sprzedawcy, wskazując na upatrzoną maskotkę. Mężczyzna pogratulował mu i wręczył misia sporych rozmiarów, który zasłonił całą klatkę piersiową oraz głowę Liama.
— Jak ty to zrobiłeś? — wykrztusiła z niedowierzaniem, przyjmując pluszaka z jego rąk. — Przecież to jest skonstruowane tylko po to, żeby wyciągać pieniądze od naiwnych ludzi! — zawołała, oglądając się przez ramię na atrakcję, od której powoli się oddalali.
— Mam swoje sposoby. A ty jeszcze nie podziękowałaś mi za misia — rzucił, przystając przed nią i posłał jej wymowne, urażone spojrzenie. Maille roześmiała się, po czym wspięła się na palce i pocałowała go czule. Byli ze sobą już pięć miesięcy i wydawało jej się, że jest to pięć najszczęśliwszych miesięcy jej życia. Gdy się od niego odsunęła, Liam złapał ją za rękę i poprowadził w stronę stoiska z watą cukrową. Gdy przedzierali się przez tłum, blondynka nieopatrznie potrąciła ramieniem nastolatka w czapce z daszkiem.
— Ej, uważaj jak chodzisz! — warknął za nią.
— Prze… — Nim Maille zdążyła dokończyć, Liam stanął pomiędzy nią a wyrostkiem, niemalże całkowicie przesłaniając jej widok. Był od niej wyższy o głowę, więc dziewczyna musiała przesunąć się w bok, by cokolwiek zobaczyć.
— Nie odzywaj się tak do niej — powiedział brunet lodowatym tonem, a jego brązowe oczy stały się równie zimne, co głos. — Przeproś — dodał pozornie spokojnie, choć Maille widziała, jak mocno zacisnął szczęki.
— Chyba sobie kpisz… To ona na mnie wpadła! — Pewny siebie nastolatek obruszył się, rzucając mężczyźnie wyzywające spojrzenie.
— Liam, daj spokój… To nic… — szepnęła, uspokajająco kładąc dłoń na jego ramieniu.
— Przeprosisz? — powtórzył, strząsając z siebie rękę Maille.
— Chyba śnisz!
— Liam! — krzyknęła, gdy pięść jej chłopaka z nieprzyjemnym dla uszu chrzęstem trafiła prosto w nos nastolatka, z którego od razu puściła się krew.
10 lutego 2014, Dublin
Śnieg chrzęścił pod stopami Cade’a, kiedy ten przemierzał pokryty świeżą i grubą warstwą białego puchu dziedziniec, zbliżając się do czekającej na niego Maille. Dziewczyna była odwrócona plecami do kierunku, z którego nadchodził młody mężczyzna, więc kiedy dzieliło ich zaledwie kilka metrów, czarnoskóry chłopak zwolnił i niepostrzeżenie podkradł się do blondynki, korzystając z tego, że jego kroki i szelest kurtki zagłuszali inni, kręcący się w pobliżu studenci.
— Zgadnij kto! — zawołał, zakrywając oczy kobiety dłońmi odzianymi w grube, wełniane rękawiczki bez palców, z miejscem jedynie na kciuk.
— Cade! — zawołała ze śmiechem, bezbłędnie odgadując, kto był właścicielem rzekomo tajemniczego głosu. — Udałoby ci się mnie zaskoczyć, gdybym na ciebie nie czekała, wiesz? — mruknęła z rozbawieniem, obracając się przodem do uśmiechniętego od ucha do ucha znajomego. — I tak, mam dla ciebie te notatki, o które prosiłeś — dodała pośpiesznie, niemalże wchodząc mu w słowo, Cade bowiem ewidentnie chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył.
— Maille Creswell, ratujesz mi tyłek — oznajmił uroczyście, kiedy dziewczyna wyjęła z torby i wręczyła mu plik kartek.
— Dobra, pogadamy, jak zdasz ten egzamin. To już trzeci termin, Cade!
— Wiem, ale z TYM — powiedział, znacząco unosząc notatki — na pewno sobie poradzę. Wcześniej nie miałem się z czego uczyć — dodał, chowając kartki do wyciągniętej z plecaka teczki. Chociaż jego zeszyty, a raczej jeden zeszyt do wszystkiego zawsze był w opłakanym stanie, sumiennie dbał o cudzą własność i jeśli coś pożyczał, zawsze oddawał to w takim samym stanie. Stąd Maille nie musiała się o nic martwić, choć też nie rozpaczałaby nad notatkami, gdyby ich nie odzyskała. Ona miała ten egzamin z głowy.
— W takim razie idź się uczyć, zostało ci pięć dni! — wytknęła mu z uśmiechem i ponagliła machnięciem ręki.
— Dobrze wiesz, że i tak zacznę się uczyć dzień przed — odpowiedział, wcale przy tym nie kłamiąc i pochylił się, szybko cmoknąwszy ją w policzek. Na odchodnym pomachał jej i oddalił się w kierunku wydziału. Kręcąc głową, Maille odprowadziła go wzrokiem i westchnęła cicho, gdy Cade zniknął we wnętrzu budynku. Sama nie miała tutaj nic więcej do roboty – zaliczyła już wszystkie egzaminy w tej sesji zimowej i miała w perspektywie dwa tygodnie wolnego, więc skierowała się w stronę przystanku autobusowego, po drodze do domu zamierzając wpaść jeszcze do biblioteki. Była w połowie długości otoczonego ceglanymi budynkami jej wydziału dziedzińca, kiedy czyjaś dłoń mocno szarpnęła ją za ramię. Blondynka poślizgnęła się na świeżym śniegu i gorączkowo zamachała rękoma, cudem z powrotem łapiąc równowagę. Niespodziewany zastrzyk adrenaliny sprawił, że jej serce tłukło się w piersi.
— Liam? — sapnęła, kiedy obróciła się z gniewnie zmarszczonymi brwiami. — Co ty wyprawiasz?! — spytała podniesionym tonem, mając mu za złe, że prawie się przez niego wywróciła. — I co ty tu robisz?!
— Kto to był? — warknął chłopak, skinieniem głowy wskazując w kierunku, w którym odszedł Cade. Maille posłała mu niezrozumiałe spojrzenie, ale w końcu domyśliła się, o kogo chodzi.
— Cade. Przecież poznałeś go u Judy, nie pamiętasz? — rzuciła lekko, tłumiąc złość. Nie zauważyła jeszcze, że coś jest nie tak. Dopiero kiedy uniosła głowę, spostrzegła, że Liam wpatrywał się w nią intensywnie, a jego nozdrza drgały od mocno wydmuchiwanego powietrza. Oddychał ciężko, dłonie zacisnął w pięści i nie wyglądał tylko jak ktoś, kto był ciekaw, z kim rozmawiała przed minutą. — Liam? — szepnęła, odsuwając się o krok, kiedy rozpoznała w jego brązowych oczach ten charakterystyczny błysk. Tak samo spoglądał na nastolatka z wesołego miasteczka na ułamek sekundy przed tym, nim go uderzył.
— Nie życzę sobie, żeby całowali cię jacyś obcy faceci, rozumiesz?
— Ale Liam… — zaczęła i urwała, jęknąwszy cicho, bowiem brunet mocno zacisnął palce na jej ramieniu – bolało nawet przez kurtkę – i szarpnął nią, jakby chciał ją przywołać do porządku.
— Rozumiesz? — powtórzył z naciskiem, spoglądając na nią z furią w oczach. W tamtej chwili Maille po raz pierwszy się go wystraszyła. Skuliła się mimowolnie i spróbowała oswobodzić z jego uścisku, ale nie dała rady.
— Liam, puść mnie, to boli! — wyjęczała łamiącym się głosem, będąc na granicy płaczu.
— Hej, wszystko w porządku? — Nieznany Maille chłopak zbliżył się do nich i gdy szybkim spojrzeniem obrzucił sylwetkę blondynki, zerknął z góry na Liama. Ten jakby ocknął się ze snu. Zamrugał kilkakrotnie, po czym jego spojrzenie powędrowało na dłoń, którą zaciskał na ramieniu dziewczyny. Powoli rozprostował palce i cofnął rękę, jakby zaskoczony tym, co zobaczył.
— Tak, w porządku — odparła bez zamysłu, nie odrywając wzroku od twarzy bruneta. W końcu jednak zerknęła na nieznajomego i posłała mu lekki, acz krzywy uśmiech. Jeszcze przez jakiś czas żadne z nich nie drgnęło, aż w końcu wstrząśnięta Maille obróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła przed siebie, byle dalej. Odetchnęła z ulgą dopiero, kiedy upewniła się, że Liam za nią nie poszedł, ręce jednak trzęsły się jeszcze nawet kiedy dotarła do domu, zapominając, że chciała po drodze wpaść do biblioteki. Liam dzwonił do niej wieczorem, lecz uparcie odrzucała każde połączenie.
1 kwietnia 2014, Dublin
Zimne światło zawieszonej nad lustrem jarzeniówki rzucało na jej twarz długie cienie. Opuszkami palców dotknęła spuchniętej górnej wargi i syknęła cicho, poczuwszy ból promieniujący od napiętej, tkliwej skóry. Mimo że wiedziała, iż dalej będzie tylko gorzej, powędrowała palcami wyżej. Musnęła otarcie na kości jarzmowej, niepewnie rozchyliła palcami spuchnięte powieki, odsłaniając mocno zaczerwienione i załzawione prawe oko. Przesunęła palcem po napuchniętym łuku brwiowym, a następnie fioletowym sińcu rozlewającym się pod okiem, który ginął w cieniu i ukazywał się w pełni dopiero, kiedy przesunęła twarz bliżej lustra.
Nie poznawała dziewczyny spoglądającej na nią z lustra. Nie tylko z powodu wyraźnych obrażeń twarzy. Przyglądały jej się pozbawione blasku szare oczy. Nie odbijała się w nich żadna emocja, z zwężonych źrenic ziała pustka. Sama Maille czuła się pusta i z cichym jękiem opadła na sedes, którego plastikowa deska skrzypnęła w proteście. Miała wrażenie, że znalazła się za niewidzialną barierą, za którą czaiło się wszystko, co najgorsze i tylko czekało na moment, w którym będzie mogło uderzyć w nią z całym impetem. Wiedziała, że ten moment nastąpi lada chwila, już teraz bowiem dostrzegała pierwsze pęknięcia w kruchym szkle, którym się otoczyła. Przez rysy sączyły się niczym trucizna emocje, z którymi nie chciała, ale musiała się uporać.
Jak przez mgłę pamiętała chwilę, w której Liam ją uderzył. Spadły na nią dwa ciosy pięścią, upadła i chyba na chwilę straciła przytomność. Gdy się ocknęła, zobaczyła nad sobą twarz Liama. W jego brązowych oczach dostrzegła to samo zaskoczenie i niezrozumienie, jak wtedy, gdy szarpał nią na dziedzicu uczelni. Mówił coś do niej, chyba przepraszał, ale zerwała się na nogi i kiedy tylko zapanowała nad zawrotami głowy, uciekła. Nie zatrzymywał jej i nie gonił, tak samo jak wcześniej.
— Maille? Wszystko w porządku? — Ciche pukanie w drzwi łazienki i głos brata sprawiły, że szklana ściana pękła i posypały się na nią tysiące ostrych odłamków.
— Cedric… — jęknęła płaczliwie, dławiąc się gwałtownie nabranym powietrzem, co było dla niego jasnym sygnałem. Wpadł do środka, na tyle jeszcze przytomny, by cicho zamknąć za sobą drzwi – nie chciał obudzić rodziców, jak zawsze, kiedy kryli przed nimi swoje występki – i klęknął przed siostrą.
— Maille… — szepnął, wyciągając dłoń do jej twarzy, lecz w końcu zamarł, zdając sobie sprawę z tego, że jego dotyk sprawiłby jej ból. Nie musiał o nic pytać. Zacisnął dłoń w pięść i uderzył nią o własne udo, mieląc w ustach przekleństwo. Złapawszy trzęsącą się od bezgłośnego szlochu blondynkę za ramiona, ściągnął ją na zimne kafelki i zamknął w szczelnym uścisku, jakby mógł i chciał ochronić ją przed całym złem tego świata, mimo że do tej pory to ona zawsze go chroniła. Czuł, jak kurczowo zaciska palce na jego t-shircie, jak nie tyle wtula się, co wciska w jego ciało, szukając ukojenia i drogi ucieczki.
— Zabiję sukinsyna…
— Nie — jęknęła cicho i odsunęła się nieco. Wzrok zawiesiła na plamkach krwi z pękniętej wargi i brody, którymi upstrzyła koszulkę brata. Ostrożnie przesunęła po nich opuszkami palców, jakby chciała je zetrzeć i tym samym o wszystkim zapomnieć. — Już więcej się z nim nie spotkam, Cedric… Nigdy więcej…
7 grudnia 2018, Nowy Jork
Noc była wyjątkowo zimna. Wciskając szyję w kołnierz kurtki, a ręce głęboko w kieszenie, Maille noga za nogą sunęła przed siebie. W oddali majaczyła sylwetka Leviego, widoczna tylko dlatego, że pies miał na sobie świecącą obrożę, która pozwalała zlokalizować go w ciemności. Zamyślona, ze słuchawkami wetkniętymi w uszy, nie zwracała uwagi na otoczenie. Do czasu, ktoś bowiem zaszedł ją od tyłu i chwycił za ramię. Delikatnie, nienachalnie, ale to wystarczyło, by serce Irlandki podskoczyło aż do gardła, a mięśnie się napięły. Nieznajomy puścił ją, nim jeszcze zdążyła się gwałtownie odwrócić. A kiedy to zrobiła, w żółtym świetle latarni dostrzegła znajomą twarz. Mężczyzna uśmiechał się łagodnie, chyba nawet nieco nieśmiało, spoglądając na nią ciepłymi, brązowymi oczami. Wypukła blizna na brodzie jakby ją zapiekła, podczas gdy Maille była w stanie wychrypieć tylko jedno słowo:
— Liam.
Skinned her alive, ripped her apart.
Scattered her ashes, buried her heart.
To opowiadanie tkwiło na moim dysku niemalże rok i początkowo podobało mi się bardziej ^^ Uznałam jednak, że skoro już je wyprodukowałam, to może ono ujrzeć światło dzienne. Mam nadzieję, że się Wam spodoba!Tytuł oraz cytat: 30 Seconds to Mars - Night of the hunter.
Okej... Tego na pewno nie spodziewałam się przeczytać. Myślałam, że to będzie jedna z tych notek, gdzie wszystko się fajnie układa, albo jakieś wspomnienia z życia Maille w Irlandii. No i je dostaliśmy, ale byłam pewna, że skoro opisujesz przeszłość to to będzie... Miłe. Nie narzekam, wcale! Kocham większość dram, o ile nie są przesadzone, a tutaj... No cacy. Zdążyłam polubić Liama, ale jak tylko dotarłaś do części z pocslunkiem za notatki wiedziałam, że coś będzie nie tak. No i się nie pomyliłam. W życiu nie pomyślałabym, że Mialle może mieć za sobą taka przeszłość i w dodatku ten skurczykot się jeszcze pojawił w Nowym Jorku. Chętnie mu pokaże gdzie jest jego miejsce.
OdpowiedzUsuńPisz więcej, chce wiedzieć co dalej!=D
A jakby był potrzeby łomot to Bolton bardzo chętnie. ;))
Przyznam szczerze, że ja również nie spodziewałam się tego, co może skrywać przeszłość Maille ^^ Ale pojawił się pomysł, a notkę pisało mi się mimo wszystko bardzo przyjemnie. Szybko, gładko. No dobra, co do tego szybko dodałam w dopisku, że to opowiadanie niemalże rok tkwiło na dysku, ale właściwie miałam je całe gotowe i musiałam dopisać tylko końcówkę ^^
UsuńMam pomysł na kontynuację! Możesz trzymać kciuki, by nie zajęła mi ona kolejnego roku! ^^ Ale w święta będę mieć dużo wolnego, to może uda mi się coś naskrobać. Bardzo mi miło, że przeczytałaś post ♥ I cieszę się, że się podobało ♥
Onie. Lenny na potrzeby serialu nauczył się posługiwać bronią, więc prosimy o kontakt, chłopak lubi pomagać, zwłaszcza kiedy ktoś się prosi o wymierzenie sprawiedliwości, huehue.
OdpowiedzUsuńZaczynało się tak milutko, więc zbudowałaś napięcie, Muminku. Liam to .... (uzupełnić według uznania). Damskiego bokserstwa nie cierpię, nie potrafię zrozumieć, nie chcę.
Smacznie się to czytało, jakkolwiek to brzmi :) Proszę o więcej, uściski! Xo
Widzę, że robi mi się tutaj całkiem niezła grupka panów gotowych bronić czci i honoru panna Creswell! ^^ Dziękuję, na pewno będę miała Lenny'ego na uwadze, kiedy przyjdzie co do czego! Ciesze się, że znalazłaś chwilę, by przeczytać notkę i że się podobało ♥ Postaram się, by więcej było szybciej, niż za rok!
UsuńI, że to ja lubię męczyć swoje postaci? Jak widać wszyscy lubimy xD
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Daniels będzie miał okazje poznać Liama i się z nim rozmówić. Może jeszcze nie damy rady stanąć nim twarzą w twarz, ale... Od czego mamy Boltona, prawda? :P
Czasem lubimy, nie da się ukryć... Ja jednak wybieram kłopoty, które nie wywracają życia do góry NOGAMI! xD I jeśli tylko Liam będzie musiał iść przez Boltona do dentysty jak niegdyś Maille, to już możemy po niego dzwonić! xD
UsuńOpanie! Serce mi się ścisnęło, a później na domiar złego pękło całkowicie! Co Ty żeś uczyniła biednej Maille?! Mało to ma problemów na głowie?! Miley gdyby się tylko dowiedziała z pewnością wysadziłaby cały Nowy Jork byle tylko dopaść sukinsyna, bo obydwie nie znosimy na świecie niczego tak mocno, jak przemocy w stosunku do kobiet. Czy w ogóle przemocy. Mam nadzieję jednak, że demony Maille uciekną daleko, najlepiej z samym Liamem.
OdpowiedzUsuńA notka przy okazji jak zawsze napisana tak przyjemnie, że połknęłam ją w pół minuty i płakałam, że tak mało.
<3
To ja już wiem, kto był odpowiedzialny za wybuch gazu w tej kamienicy... ^^ Tak, trochę namieszałam w życiu Maille, a co z tego wszystkiego wyjdzie, to się jeszcze okaże. W końcu mnie znasz i dobrze wiesz, że za bardzo mieszać nie lubię, więc chyba nie ma się czego bać? :)
UsuńI dziękuję, bardzo się cieszę, że się podobało. Aż chce się pisać kolejne notki ♥
Ja też myślałam, że to będzie jakieś miłe i fajne wspomnienie z życia, coś jak kartka z pamiętnika, z czasów nastoletnich. I raptem dostałam obuchem w głowę, gdy dowiedziałam się jaką łachudrą jest Liam, i że ten typ w ogóle pojawił się w życiu uroczej Maille, pozostawiając po sobie tak brzydkie ślady i skazy. A niech go szlag trafi! W każdym razie notka super, trzyma w napięciu i chwyta za duszę. Oby od teraz przydarzały się panience Creswell już tylko same dobre rzeczy <3
OdpowiedzUsuńJa to się cieszę, że tak myśleliście! Ponieważ taki też miałam zamiar i jestem niezwykle dumna z siebie, że to, co sobie założyłam, udało mi się, ha! :D Liam to niestety typ spod ciemnej gwiazdy, ale kto wie, co za tym wszystkim się kryje? Może nie można tak od razu skreślać chłopaka?
UsuńBardzo się cieszę, że moja pisanina Ci się podobała ♥ Postaram się, żeby tych dobrych rzeczy nie zabrakło!
Ogromnie przykre jest to, że takie sytuacje niestety coraz częściej mają miejsce. Nawet ja sama musiała nie tak dawno temu, stanąć między moją przyjaciółką i jej chłopakiem. Być może dzięki temu tak łatwo było mi zrozumieć emocje Maille i nie byłam aż tak zaskoczona takim obrotem spraw. Mimo wszystko wciąż ogromnie mi przykro, że właśnie tak potoczyła się ta historia.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że ogromnie podoba mi się Twój styl pisania. Jest leciutki, niewymuszony i widać, że sprawia Ci to przyjemność. Naprawdę, naprawdę dobre.
Niestety to prawda. Osobiście odnoszę wrażenie, że ten nasz świat zmierza w bardzo złym kierunku. I myślę, że jesteś w stanie zrozumieć Maille nawet lepiej niż ja, ponieważ mam to szczęście w nieszczęściu, że w moim najbliższym otoczeniu nie doświadczyłam przemocy wobec kobiet.
UsuńMimo trudnego tematu, cieszę się niezmiernie, że mój styl przypadł Ci do gustu! ♥ To bowiem oznacza, że będę mogła jeszcze pomęczyć Was moimi notkami ^^
[Nieeeeee, dlaczego takie kłody pod nogi i takie złe spotkanie przed świętami?! Czemu nie dasz Maille odrobiny spokoju! (ile jeszcze tych cierpień, ja się pytam?!) Jezusiku, serduszko mi się łamie, że ta kochana blondynka, tyle musi znosić i przez tyle przechodzić, bo to jest kurdeczka too much!
OdpowiedzUsuńNotka zaś sama w sobie, wiadomo, że dobra w czytaniu jak zwykle! Wszystkie wspomnienia fanie nakreślone i historia kupy się trzyma, chociaż jak zwykle na damskich bokserów słów nam brak. Dlatego pisz więcej! Czekam w końcu na coś dobrego, coś co da w końcu spokój i radość naszej najdroższej pannie Creswell! <3]
Sówka
Faktycznie w ostatnim czasie troszkę się to skumulowało. W sumie uświadamiam sobie to dopiero teraz, bo ta notka tkwiła na moim dysku już długo i po prostu zdążyłam się z nią oswoić, zakładając, że coś takie miało miejsce w przeszłości Maille i wskoczy z powrotem do jej teraźniejszości. A że tak mi się to zbiegło w czasie z wybuchem... Cóż, będzie co robić i o czym pisać :D
UsuńCieszę się, że się podobało i miło mi, że notkę przeczytałaś ♥ Na tyle, na ile czas pozwoli, postaram się pisać :) I o ile wena dopisze!
Och, nie, mało co brzydzi mnie aż tak, jak damscy bokserzy, więc chociaż w ogóle nie znamy (jeszcze, mam nadzieję!) Maille, to chętnie skopałybyśmy Liamowi tyłek. Zwłaszcza, że się tak teraz bezczelnie pojawił, zamiast dać już sobie spokój! Harper, ze swoją niechęcią do romansów, to już w ogóle utopiłaby go w rzece Hudson, więc jeśli będzie trzeba... Dajcie znać!
OdpowiedzUsuńHarper
Patrząc na ilość chętnych gotowych do skopania Liamowi tyłka, to chłopak czym prędzej powinien uciekać w podskokach! To bardzo miłe, wiedzieć, że wokół jest tyle życzliwych osób ♥ A do Maille w razie czego serdecznie zapraszam, bo my wątków nie odmawiamy, nawet jeśli miałybyśmy zginąć pod ich ilością ^^
UsuńNotka jak zawsze w Twoim wykonaniu to apetyczny kąsek, ale takiej historii się nie spodziewałam! Chyba dlatego nasze dziewczyny tak dobrze się z sobą dogadują :) może teraz obydwie by się wybrały na zajęcia z karate? Charlie już próbuje coś kombinować z boksem, to by się nadawała jako towarzystwo do kolejnego spotkania z Liamem xd
OdpowiedzUsuńNiedługo odpiszę, na dniach ;*
Myślę, że spokojnie możemy posłać je na jakieś zajęcia z samoobrony lub coś w tym stylu :D Na pewno im to nie zaszkodzi, a może kiedyś się przyda, choć po cichu mam nadzieję, że nigdy nie będą musiały korzystać z nabytych umiejętności.
UsuńO, kurczę! Liam to niezłe ziółko... Jestem ciekawa co wyniknie z jego powrotu do życia Maille! I mam nadzieję, że już jej nie skrzywdzi, tylko będzie pokornie się kajał. :c
OdpowiedzUsuńFajnie, że wrzuciłaś tu tą notkę. Razem z moimi panienkami wysyłamy moc uścisków! ♥
Co wyniknie z jego powrotu, to być może za jakiś czas się okaże :) Dziękujemy! ♥
UsuńW końcu mam nieco więcej czasu, więc postanowiłam wykorzystać go na nadrabianie notkowych zaległości i... ej! Spodziewałam się czegoś takiego fajnego, wesołego, optymistycznego i świątecznego. I nawet początkowo się na to zapowiadało. Tu impreza u znajomych, tu wesołe miasteczko, a potem... A potem co? A potem taka historia... W życiu bym się nie spodziewała, że Maille może ukrywać aż taką tajemnicę i ma za sobą takie przeżycia. Trochę mnie zmroziło, kiedy dotarłam do ostatniego fragmentu, w którym pojawia się Liam. Mam jedynie nadzieję, że nie odbije się to jakoś szczególnie na jej teraźniejszości, a on zwyczajnie da jej spokój i nie będzie zawracał gitary.
OdpowiedzUsuńNa koniec powiem jedynie, że czytało się niezwykle miło i chętnie coś jeszcze bym od Ciebie przeczytała :D
Ja również nie wiedziałam, co skrywa przeszłość Maille, póki nie zabrałam się za pisanie tej notki ;) Tak właściwie to tworząc postać, ja nigdy zbyt wiele o niej nie wiem. Lubię zostawiać sobie pole do manewru :) Historia z Liamem przyszła do mnie nagle i pisała się praktycznie sama, więc postanowiłam wpleść ją w jej przeszłość. Jak będzie to rzutowało na teraźniejszość, mam nadzieję, że niedługo się przekonamy :)
UsuńBardzo się cieszę, że Ci się podobało i masz ochotę na więcej ♥ I ciepło mi bardzo na serduszku, przede wszystkim dlatego, że miałaś ochotę przeczytać post nawet po pewnym czasie od jego publikacji! ♥