Macie takie dni, w których nie wiecie w co ręce włożyć? Tak właśnie się teraz czuł Daniels, na którego spadło chyba za dużo wszystkiego na raz. Terminarz treningów jakby się napiętrzył, jeden mecz gonił drugi. Tak jakby puchar Stanleya miał być za miesiąc, a nie ponad dwa. Czy Rangersi mieli szansę na wejście do finału? Ciężko było powiedzieć, ale najwyraźniej trener nie tracił nadziei, skoro teraz tak wszystkich ostro cisnął.
Sport był dla Danielsa całym życiem, ale to nie zmieniało faktu, że trzeba było jeszcze pamiętać o innych sprawach. Zupełnie wyleciało mu z głowy, że jakiś czas temu potwierdził przybycie na galę charytatywną, która miała odbyć się już jutro. Ani smokingu, ani partnerki… Co teraz, co teraz? Co począć?
Pukanie do drzwi oderwało go od jego problemów trzeciego świata, a gdy tylko je otworzył na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Ida! – krzyknął i złapał zaskoczoną kobietę za ramiona i praktycznie sam przestawił ją tak, że nawet nie zdążyła się obejrzeć a już stała w przedpokoju – Spadłaś mi z nieba!
Na twarzy bruneta można było zauważyć ekscytację, mieszającą się z pewnego rodzaju paniką. Ruda dziewczyna patrzyła na niego jak na wariata, zastanawiając się też, co tym razem jej znajomy wymyślił. Za każdym razem gdy tylko się widzieli, no prawie, ten odwalał coś nienormalnego. Raz na przykład wlał płynu do naczyń do zmywarki, bo skończyły mu się kapsułki. Niestety Sullivan, w tamtej chwili, nie zdążyła zaprotestować i skończyło się to sprzątaniem piany z całej kuchni. Mogli w sumie urządzić sobie piana party, ale nie pomyśleli.
- Cześć, John… - zaczęła niepewnie gdy tylko już złapała równowagę. Niestety brunet nie miał zamiaru dać jej dość do słowa.
Nawet nie zorientowała się kiedy Daniels wyciągnął ją z jego mieszkania i razem z nią zaczął schodzić po schodach. Bez żadnego wyjaśnienia, ani nic.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi? – zapytała, zatrzymując się na półpiętrze klatki schodowej ze zmarszczonymi brwiami i założonymi rękami na piersi.
- Wytłumaczę ci w aucie, ok? No chodź już!
Ruda chyba nie miała, co protestować, bo ze sportowcem i tak nie miała najmniejszych szans. Grzecznie ruszyła za nim i już po kilku minutach siedzieli w jego czarnym Mustangu. Dziewczyna zapinając pasy, nie odrywała wzroku od swojego towarzysza, cały czas czekając na jakiekolwiek wyjaśnienie tej całej sytuacji.
Nie spodziewała się tego, że usłyszy od mężczyzny, że jest mu niezbędnie potrzebna w doborze smokingu, dodatków, ale i sukienki dla niej samej. Daniels już zdecydował za nią, że idzie z nim na jutrzejszy bal charytatywny. Skoro nie chciał słyszeć żadnego sprzeciwu, to przecież nie będzie polemizowała. Panna Sullivan nigdy na takim przyjęciu nie była, dlatego też w sumie nie oponowała, bo chętnie zobaczy jak to wszystko wygląda.
Szczerze mówiąc, w samym sklepie Daniels nie potrzebował zbytnio pomocy rudej, bo panie, które go obsługiwały spisały się na medal i brunet wyszedł z salonu z dwiema dużymi torbami, w których miał garnitur, buty i inne dodatki wraz ze spinkami do mankietów. O niczym nie zapomniały, na pewno nie.
Teraz została z pewnością trudniejsza rzecz. Ubrać swoją towarzyszkę, która powinna przyćmić wszystkie inne kobiety na balu. Daniels nawet nie chciał wiedzieć ile czasu im zajęło znalezienie odpowiedniej sukienki.
- Spieprzaj Daniels! – Ida ze śmiechem, próbowała wypchnąć głowę bruneta z przymierzalni – Nie podglądaj!
- Oj, no już nie wstydź się… - sportowiec tylko żartował i jedynie droczył się z dziewczyną, nie podglądając w momencie gdy ta była jedynie w bieliźnie. Choć nie miałby nic przeciwko temu aby zobaczyć to i owo.
Sullivan gdy tylko została sama za kotarą, popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Oczy były jakieś takie nieobecne, a uśmiech szybko zszedł z jej ust, gdy czupryna hokeisty zniknęła po drugiej stronie przymierzalni. Przesunęła palcami po swoim nagim ramieniu, które odkrywała długa czerwona suknia z lekkiego materiału podobnego do tiulu. Westchnęła cicho, przyglądając się swojemu odbiciu. Czasami nie poznawała siebie, bo chyba sobą już nie była.
- Rudzia, długo jeszcze? – z tych krótkich przemyśleń wyrwał ją głos przyjaciela.
- Nie! Już wychodzę – odparła i w tej samej chwili wyszła przed przebieralnię, aby pokazać się swojemu towarzyszowi.
Bruneta aż zamurowało, bo nie spodziewał się, że dziewczyna tak oszałamiająco będzie się prezentować. Musiał przyznać, że nie potrzebowała jakiś specjalnych make-upów ani mozolnych upięć, bo już teraz wyglądała obłędnie.
- No… Nie ma się co zastanawiać… Bierzemy! – zarządził, uśmiechając się szeroko.
- Czekaj… - ruda złapała mężczyznę za rękę i pokazała mu metkę, która straszyła trzema zerami na końcu – Jest za droga, nie stać mnie na nią – mruknęła cicho.
Sullivan nigdy nie miała wielu pieniędzy i nigdy nie pozwoliłaby na to, aby ktokolwiek na nią tyle wydawał. Jeżeli sama by się dorobiła takiej sumy, że mogłaby sobie kupować tak drogie rzeczy to kto wie… Może by się zdecydowała. Ale nie teraz, gdy ledwie starczało jej na czynsz i musiała się poniżać, aby te pieniądze zdobyć. Dobrze, że nikt nie wiedział o tym czym tak naprawdę się zajmowała.
- Nie denerwuj mnie nawet… Ja zapłacę – Johny pokręcił tylko głową i ruszył do kasy.
Dziewczyna miała okropne wyrzuty sumienia, że ktokolwiek wydał na nią taką sumę pieniędzy. Przecież w życiu nie będzie wstanie mu tego spłacić. A przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Resztę dnia para spędziła na wspólnym obiedzie i pogawędkach o wszystkim i o niczym. Na drugi dzień umówili się, że Daniels przyjedzie po nią około osiemnastej.
Nie żałował ani przez chwilę, że to właśnie z Idą wybierał się na to wydarzenie. Lubił z nią rozmawiać, więc nie obawiał się tego, że zanudzi się na tych wszystkich aukcjach i występach. To nie było pierwsze tego typu jego wyjście, ale wcześniej za każdym razem popełniał błąd w doborze partnerki. Zazwyczaj musiał wysłuchiwać o tym kto jaką markę na siebie przywdział, kto jak się zachowywał i kto z kim przybył. A wcale go to nie interesowało. Nie czytał nawet plotek na swój temat, bo po co? Przecież wiedział, że osiemdziesiąt procent tych wszystkich wiadomości na portalach plotkarskich są po prostu wyssane z palca.
Musieli być dzisiaj gotowi na to, że czeka ich pozowanie na ściance, za czym Daniels niespecjalnie przepadał. Zawsze to przechodzenie od jednej bandy fotoreporterów do drugiej ciągnęło się zbyt długo. Poza tym to sztuczne szczerzenie się do obiektywów też nie było niczym przyjemnym. Jednak dzisiejszy wieczór był tego wart. Mimo wszystko, zbierane dzisiejszego dnia pieniądze szły na budowę nowej kliniki onkologicznej dla dzieci. Dlatego warto było się poświęcić.
Natomiast dla Idy całe to zamieszanie było czymś nowym. Nie czuła się najlepiej w blasku tych wszystkich fleszy. Była skrępowana i zestresowana, jednak nie dawała tego po sobie poznać. W gruncie rzeczy chyba zasługiwała na Oskara za to, że tak doskonale maskowała wszystkie swoje emocje i nie zdradzała nikomu najciemniejszych stron swojego życia. Jej uśmiech wyglądał naprawdę naturalnie, a Daniels i Sullivan wyglądali naprawdę uroczo, gdy tak przytulali się do siebie. Kto by pomyślał, że oboje są z dwóch różnych światów.
Wieczór upłynął im naprawdę przyjemnie, na rozmowach z różnymi gośćmi, dobrym jedzeniu i wybornym piciu. Ida wróciła do domu już grubo po północy i nawet nie myśląc o niczym innym, nie ściągając nawet sukienki, rzuciła się na łóżko. Nie spodziewała się, że już od samego rana rozpęta się piekło.
Kto by pomyślał, że ktokolwiek pokusi się o sprawdzenie tożsamości towarzyszki Danielsa. Nie był przecież nikim na tyle sławnym, aby zaraz rozpisywać się na pierwszych stronach gazet o tym z kim przybył na galę. Jednak nie tym razem. Ktoś dotarł do informacji, że Ida Sullivan pracuje jako striptizerka w jednym z nowojorskich klubów. Według dziennikarzy to idealny news! Wystarczyło to jeszcze trochę podkręcić i już mieli idealną rubryczkę na pierwszą stronę, która nakręci sprzedaż prasy codziennej. Siedząc w Starbucksie, co trzecia osoba chowa się za szarym papierem, wczytując się z zainteresowaniem w artykuł, który opowiada o tym jak jeden z zawodników New York Rangers wynajął dziwkę na bal charytatywny tylko po to by nie przyjść samemu.
Daniels przez to wszystko od rana chodził wściekły. Obudził go telefon jego menadżerki, która wrzeszczała na niego od momentu jak tylko podniósł słuchawkę.
- Mara! Przecież to jest jakiś fake news! Na pewno ktoś próbował nakręcić plotkę z dupy! – brunet nie wiedział, co do końca zrobić, już chciał dzwonić po redakcjach aby wystosowali pismo z przeprosinami.
- Daniels, do cholery skąd ty ją wytrzasnąłeś?! – agentka również nie szczędziła w słowach.
- To moja przyjaciółka, na pewno ktoś ją z kimś pomylił!
- Nie, sama sprawdziłam te informacje i ta laska pracuje dla Maria de la Corse’a…
- I tak mi to nic nie mówi…
- Nie? A pamiętasz wieczór kawalerski Thomasa?
Coś w nim pękło. Rzucił telefonem o ścianę, nawet nie przepraszając Mary za to, że wcale nie ma ochoty z nią teraz na ten temat rozmawiać. Czyli co? Ida go okłamała i faktycznie byłą dziwką? Przecież to się w głowie nie mieściło. Jego zdaniem Ida, mogła nadal spać spokojnie i nie przejmować się tym wszystkim tak jak on. Mimo wszystko uchodziła w mieście za anonimową. O niej pogadają, zapamiętają o tyle, że była jakąś tam rudą laską… A Daniels? Za Danielsem to się będzie już ciągnęło zapewne do końca jego kariery.
Brunet narzucił na ramiona kurtkę i po prostu wybiegł z mieszkania. Musiał ochłonąć, musiał to wszystko przemyśleć. Niestety nawet na mieście nie miał chwili spokoju, bo te cholerne zdjęcia i nagłówki widział wszędzie. W gablotach z prasą, w rękach przechodniów, na chodnikach… Po prostu wszędzie. Naciągnął na głowę kaptur, pozwalając lokom przysłonić mu twarz, tylko po to by odpędzić od siebie ciekawski wzrok ludzi. Tak naprawdę nikt nie przykuwał do niego większej uwagi, jednak on miał zupełnie inne odczucia.
A co w tej chwili działo się z Idą? Dziewczyna była roztrzęsiona. Może wiele osób nie próbowało się z nią skontaktować, może i jej znajomi nie zarzucali jej niepotrzebnymi smsami. Ale ten jeden wystarczył. Wystarczył by dziewczyna spędziła cały dzień na podłodze trzęsąc się. Spazmy, spowodowane płaczem, dominowały nad jej ciałem. Przecież nikt miał nie wiedzieć, przecież już miała z tym skończyć. Nawet miała dziś iść do szefa i powiedzieć, że rzuca to w cholerę. Ale czy teraz to cokolwiek zmieni?
Sport był dla Danielsa całym życiem, ale to nie zmieniało faktu, że trzeba było jeszcze pamiętać o innych sprawach. Zupełnie wyleciało mu z głowy, że jakiś czas temu potwierdził przybycie na galę charytatywną, która miała odbyć się już jutro. Ani smokingu, ani partnerki… Co teraz, co teraz? Co począć?
Pukanie do drzwi oderwało go od jego problemów trzeciego świata, a gdy tylko je otworzył na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Ida! – krzyknął i złapał zaskoczoną kobietę za ramiona i praktycznie sam przestawił ją tak, że nawet nie zdążyła się obejrzeć a już stała w przedpokoju – Spadłaś mi z nieba!
Na twarzy bruneta można było zauważyć ekscytację, mieszającą się z pewnego rodzaju paniką. Ruda dziewczyna patrzyła na niego jak na wariata, zastanawiając się też, co tym razem jej znajomy wymyślił. Za każdym razem gdy tylko się widzieli, no prawie, ten odwalał coś nienormalnego. Raz na przykład wlał płynu do naczyń do zmywarki, bo skończyły mu się kapsułki. Niestety Sullivan, w tamtej chwili, nie zdążyła zaprotestować i skończyło się to sprzątaniem piany z całej kuchni. Mogli w sumie urządzić sobie piana party, ale nie pomyśleli.
- Cześć, John… - zaczęła niepewnie gdy tylko już złapała równowagę. Niestety brunet nie miał zamiaru dać jej dość do słowa.
Nawet nie zorientowała się kiedy Daniels wyciągnął ją z jego mieszkania i razem z nią zaczął schodzić po schodach. Bez żadnego wyjaśnienia, ani nic.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi? – zapytała, zatrzymując się na półpiętrze klatki schodowej ze zmarszczonymi brwiami i założonymi rękami na piersi.
- Wytłumaczę ci w aucie, ok? No chodź już!
Ruda chyba nie miała, co protestować, bo ze sportowcem i tak nie miała najmniejszych szans. Grzecznie ruszyła za nim i już po kilku minutach siedzieli w jego czarnym Mustangu. Dziewczyna zapinając pasy, nie odrywała wzroku od swojego towarzysza, cały czas czekając na jakiekolwiek wyjaśnienie tej całej sytuacji.
Nie spodziewała się tego, że usłyszy od mężczyzny, że jest mu niezbędnie potrzebna w doborze smokingu, dodatków, ale i sukienki dla niej samej. Daniels już zdecydował za nią, że idzie z nim na jutrzejszy bal charytatywny. Skoro nie chciał słyszeć żadnego sprzeciwu, to przecież nie będzie polemizowała. Panna Sullivan nigdy na takim przyjęciu nie była, dlatego też w sumie nie oponowała, bo chętnie zobaczy jak to wszystko wygląda.
Szczerze mówiąc, w samym sklepie Daniels nie potrzebował zbytnio pomocy rudej, bo panie, które go obsługiwały spisały się na medal i brunet wyszedł z salonu z dwiema dużymi torbami, w których miał garnitur, buty i inne dodatki wraz ze spinkami do mankietów. O niczym nie zapomniały, na pewno nie.
Teraz została z pewnością trudniejsza rzecz. Ubrać swoją towarzyszkę, która powinna przyćmić wszystkie inne kobiety na balu. Daniels nawet nie chciał wiedzieć ile czasu im zajęło znalezienie odpowiedniej sukienki.
- Spieprzaj Daniels! – Ida ze śmiechem, próbowała wypchnąć głowę bruneta z przymierzalni – Nie podglądaj!
- Oj, no już nie wstydź się… - sportowiec tylko żartował i jedynie droczył się z dziewczyną, nie podglądając w momencie gdy ta była jedynie w bieliźnie. Choć nie miałby nic przeciwko temu aby zobaczyć to i owo.
Sullivan gdy tylko została sama za kotarą, popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Oczy były jakieś takie nieobecne, a uśmiech szybko zszedł z jej ust, gdy czupryna hokeisty zniknęła po drugiej stronie przymierzalni. Przesunęła palcami po swoim nagim ramieniu, które odkrywała długa czerwona suknia z lekkiego materiału podobnego do tiulu. Westchnęła cicho, przyglądając się swojemu odbiciu. Czasami nie poznawała siebie, bo chyba sobą już nie była.
- Rudzia, długo jeszcze? – z tych krótkich przemyśleń wyrwał ją głos przyjaciela.
- Nie! Już wychodzę – odparła i w tej samej chwili wyszła przed przebieralnię, aby pokazać się swojemu towarzyszowi.
Bruneta aż zamurowało, bo nie spodziewał się, że dziewczyna tak oszałamiająco będzie się prezentować. Musiał przyznać, że nie potrzebowała jakiś specjalnych make-upów ani mozolnych upięć, bo już teraz wyglądała obłędnie.
- No… Nie ma się co zastanawiać… Bierzemy! – zarządził, uśmiechając się szeroko.
- Czekaj… - ruda złapała mężczyznę za rękę i pokazała mu metkę, która straszyła trzema zerami na końcu – Jest za droga, nie stać mnie na nią – mruknęła cicho.
Sullivan nigdy nie miała wielu pieniędzy i nigdy nie pozwoliłaby na to, aby ktokolwiek na nią tyle wydawał. Jeżeli sama by się dorobiła takiej sumy, że mogłaby sobie kupować tak drogie rzeczy to kto wie… Może by się zdecydowała. Ale nie teraz, gdy ledwie starczało jej na czynsz i musiała się poniżać, aby te pieniądze zdobyć. Dobrze, że nikt nie wiedział o tym czym tak naprawdę się zajmowała.
- Nie denerwuj mnie nawet… Ja zapłacę – Johny pokręcił tylko głową i ruszył do kasy.
Dziewczyna miała okropne wyrzuty sumienia, że ktokolwiek wydał na nią taką sumę pieniędzy. Przecież w życiu nie będzie wstanie mu tego spłacić. A przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Resztę dnia para spędziła na wspólnym obiedzie i pogawędkach o wszystkim i o niczym. Na drugi dzień umówili się, że Daniels przyjedzie po nią około osiemnastej.
Nie żałował ani przez chwilę, że to właśnie z Idą wybierał się na to wydarzenie. Lubił z nią rozmawiać, więc nie obawiał się tego, że zanudzi się na tych wszystkich aukcjach i występach. To nie było pierwsze tego typu jego wyjście, ale wcześniej za każdym razem popełniał błąd w doborze partnerki. Zazwyczaj musiał wysłuchiwać o tym kto jaką markę na siebie przywdział, kto jak się zachowywał i kto z kim przybył. A wcale go to nie interesowało. Nie czytał nawet plotek na swój temat, bo po co? Przecież wiedział, że osiemdziesiąt procent tych wszystkich wiadomości na portalach plotkarskich są po prostu wyssane z palca.
Musieli być dzisiaj gotowi na to, że czeka ich pozowanie na ściance, za czym Daniels niespecjalnie przepadał. Zawsze to przechodzenie od jednej bandy fotoreporterów do drugiej ciągnęło się zbyt długo. Poza tym to sztuczne szczerzenie się do obiektywów też nie było niczym przyjemnym. Jednak dzisiejszy wieczór był tego wart. Mimo wszystko, zbierane dzisiejszego dnia pieniądze szły na budowę nowej kliniki onkologicznej dla dzieci. Dlatego warto było się poświęcić.
Natomiast dla Idy całe to zamieszanie było czymś nowym. Nie czuła się najlepiej w blasku tych wszystkich fleszy. Była skrępowana i zestresowana, jednak nie dawała tego po sobie poznać. W gruncie rzeczy chyba zasługiwała na Oskara za to, że tak doskonale maskowała wszystkie swoje emocje i nie zdradzała nikomu najciemniejszych stron swojego życia. Jej uśmiech wyglądał naprawdę naturalnie, a Daniels i Sullivan wyglądali naprawdę uroczo, gdy tak przytulali się do siebie. Kto by pomyślał, że oboje są z dwóch różnych światów.
Wieczór upłynął im naprawdę przyjemnie, na rozmowach z różnymi gośćmi, dobrym jedzeniu i wybornym piciu. Ida wróciła do domu już grubo po północy i nawet nie myśląc o niczym innym, nie ściągając nawet sukienki, rzuciła się na łóżko. Nie spodziewała się, że już od samego rana rozpęta się piekło.
Kto by pomyślał, że ktokolwiek pokusi się o sprawdzenie tożsamości towarzyszki Danielsa. Nie był przecież nikim na tyle sławnym, aby zaraz rozpisywać się na pierwszych stronach gazet o tym z kim przybył na galę. Jednak nie tym razem. Ktoś dotarł do informacji, że Ida Sullivan pracuje jako striptizerka w jednym z nowojorskich klubów. Według dziennikarzy to idealny news! Wystarczyło to jeszcze trochę podkręcić i już mieli idealną rubryczkę na pierwszą stronę, która nakręci sprzedaż prasy codziennej. Siedząc w Starbucksie, co trzecia osoba chowa się za szarym papierem, wczytując się z zainteresowaniem w artykuł, który opowiada o tym jak jeden z zawodników New York Rangers wynajął dziwkę na bal charytatywny tylko po to by nie przyjść samemu.
Daniels przez to wszystko od rana chodził wściekły. Obudził go telefon jego menadżerki, która wrzeszczała na niego od momentu jak tylko podniósł słuchawkę.
- Mara! Przecież to jest jakiś fake news! Na pewno ktoś próbował nakręcić plotkę z dupy! – brunet nie wiedział, co do końca zrobić, już chciał dzwonić po redakcjach aby wystosowali pismo z przeprosinami.
- Daniels, do cholery skąd ty ją wytrzasnąłeś?! – agentka również nie szczędziła w słowach.
- To moja przyjaciółka, na pewno ktoś ją z kimś pomylił!
- Nie, sama sprawdziłam te informacje i ta laska pracuje dla Maria de la Corse’a…
- I tak mi to nic nie mówi…
- Nie? A pamiętasz wieczór kawalerski Thomasa?
Coś w nim pękło. Rzucił telefonem o ścianę, nawet nie przepraszając Mary za to, że wcale nie ma ochoty z nią teraz na ten temat rozmawiać. Czyli co? Ida go okłamała i faktycznie byłą dziwką? Przecież to się w głowie nie mieściło. Jego zdaniem Ida, mogła nadal spać spokojnie i nie przejmować się tym wszystkim tak jak on. Mimo wszystko uchodziła w mieście za anonimową. O niej pogadają, zapamiętają o tyle, że była jakąś tam rudą laską… A Daniels? Za Danielsem to się będzie już ciągnęło zapewne do końca jego kariery.
Brunet narzucił na ramiona kurtkę i po prostu wybiegł z mieszkania. Musiał ochłonąć, musiał to wszystko przemyśleć. Niestety nawet na mieście nie miał chwili spokoju, bo te cholerne zdjęcia i nagłówki widział wszędzie. W gablotach z prasą, w rękach przechodniów, na chodnikach… Po prostu wszędzie. Naciągnął na głowę kaptur, pozwalając lokom przysłonić mu twarz, tylko po to by odpędzić od siebie ciekawski wzrok ludzi. Tak naprawdę nikt nie przykuwał do niego większej uwagi, jednak on miał zupełnie inne odczucia.
A co w tej chwili działo się z Idą? Dziewczyna była roztrzęsiona. Może wiele osób nie próbowało się z nią skontaktować, może i jej znajomi nie zarzucali jej niepotrzebnymi smsami. Ale ten jeden wystarczył. Wystarczył by dziewczyna spędziła cały dzień na podłodze trzęsąc się. Spazmy, spowodowane płaczem, dominowały nad jej ciałem. Przecież nikt miał nie wiedzieć, przecież już miała z tym skończyć. Nawet miała dziś iść do szefa i powiedzieć, że rzuca to w cholerę. Ale czy teraz to cokolwiek zmieni?
[Dziękuję jeśli ktoś dotrwał do tego momentu. Przyznaję bez bicia, że nigdy nie byłam mistrzem pióra... Ale tak jakoś taką wizję miałam w głowie i musiałam ją przelać. Więc musicie mi wybaczyć to, że teraz to chociaż chwilę powisi na głównej ;x]
Ja dotrwałam i chcę więcej! Wszystko zapowiadało się tak milutko, a później...jej, prawie się popłakałam przez tego biednego rudzielca:( Przeklęte hieny z tych dziennikarzy, brrr! Mam nadzieję, że ich przyjaźń przez to nie ucierpi, kariera chłopaka też nie. Aż mam ochotę iść i uściskać Idę, bo to przez co teraz przechodzi jest straszne...Naprawdę jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie i proszę o ciąg dalszy historii i to jak najszybciej :) Jeszcze to zdjęcie na koniec...geniusz! PS. Jak dla mnie to zdecydowanie jesteś mistrzem pióra, więc proszę szybciutko uwierzyć w swoje zdolności i możliwości ;)
OdpowiedzUsuńOjej, ojej... Dziękuję ślicznie! ❤
UsuńJa również dotrwałam! Tak jak obiecałam, przyszłam po obiedzie. No, może z małym opóźnieniem, ale jestem. I nim przejdę do chwalenia tekstu, muszę pochwalić grafiki! Rany, nie wiedziałam nawet, że takie cuda można znaleźć w sieci! Człowiek jednak uczy się przez całe życie. Zdecydowanie dodają one całemu postowi smaczku i wręcz wzbudzają ciekawość, nim jeszcze człowiek weźmie się za czytanie. A kiedy już za czytanie się wzięłam... Najchętniej rozszarpałabym tych wszystkich dziennikarzy gołymi rękoma. Taka jednak już jest smutna prawda o naszym świecie, najlepiej sprzedają się właśnie takie tanie sensacje i żerowanie na cudzym nieszczęściu. Niestety nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić, a szkoda, wielka szkoda.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że cała ta niepotrzebna afera szybko ucichnie, i że przede wszystkim Ida zbytnio na tym nie ucierpi. Także czekamy na jakiś szczęśliwe zakończenie tej historii, najlepiej w kolejnym poście fabularnym! :)
Zobaczymy jak się to potoczy... Heuheuheu :D
UsuńI dziękuję za przeczytanie ❤
Dotrwałam! I bardzo mi się podobało :) Tak lekko i przyjemnie się czytało. Akcja płynęła i wszystko było jasne :). Szkoda mi zarówno Jacka, który musi teraz żyć z taką plotką na karku, oraz Idy, której nie dość, że życie nie rozpieszcza, to teraz jeszcze to... Mimo wszystko, mam nadzieję, że dość szybko wszystko ucichnie. Ludzie lubią jednorazowe plotki, aby potem przenieść się na coś innego, więc jest nadzieja! :)
OdpowiedzUsuńI na koniec jedynie wspomnę, że chętnie przeczytałabym jeszcze jakąś notkę Twojego autorstwa :)
Dziękuję serdecznie za dotrwanie do końca! :D ❤
UsuńJa też dotrwałam! Nie marudź tutaj, bo czytało się bardzo przyjemnie. Tak lekko i bez żadnego wysiłku. Lubię takie teksty.
OdpowiedzUsuńNo a Johna i Idy to mi strasznie szkoda. Nie zasłużyli na coś takiego, ale coś tak czuję, że mojej Carmen to te ploteczki i tak by się nie spodobały... :D
Carmen Gallardo
Nie zawsze może być lekko. Choć fakt, należałoby już odpuścić trochę panience Sullivan :D
UsuńUsiądę dzisiaj do odpisu dla Idy i Johna, więc zgodnie z postanowieniem przyszłam uzupełnić swoją wiedzę o tym, co też wydarzyło się ostatnio w ich życiu. I żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej, bo rozegrałaś to naprawdę pomysłowo! Szkoda tylko, że wiadomości ze świata kultury czy nauki nie rozchodzą się równie sprawnie i nie są równie mocno rozchwytywane, jak szmatławcowy bełkot. Pozostaje mi mieć nadzieję, że ta sensacja ucichnie jeszcze zanim John zacznie podpalać kramiki z prasą, a Idę przytoczy poczucie winy. Będę ze zniecierpliwieniem wyglądała kolejnej notki spod Twojej ręki i po cichutku liczę na znaaaacznie dłuższą jej treść - bo po prostu aż chce się poczytać więcej! Bardzo spodobał mi się Twój styl; jest taki konkretny. Nie rozpisujesz się o kolorze skarpetek i kierunku, z którego tego dnia zawiewał wiatr i dzięki temu całość nie traci ani przez chwilę na dynamice. Duży plus!
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie za opinię, ale przede wszystkim za przeczytanie moich wypocić :)
UsuńTo wiele dla mnie znaczy i każda opinia podbudowuje. Nawet jeśli ktoś by krytykował, a mam nadzieję, że nikt się tego nie boi robić! :D
Czekam więc z niecierpliwością na odpis, bo jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy :D