Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

2026. What if I fell to the floor, couldn’t take this anymore?

Oparte na faktach. 


Najgorsze były samotne wieczory. Zakopywała się wtedy pod kołdrą z butelką wina i piła. Do nieprzytomności. Do chwili, kiedy wyłączał się mózg i zamykał gabinet pamięci. Wolała to od żali na lekarskiej kozetce u psychologa. Była silna, radziła sobie dzielnie przez całe życie, więc po co jej terapia? Psycholodzy są tylko dla osób słabych psychicznie, a ona do takich osób nigdy nie należała. Zawsze parła przed siebie bez względu na innych. W tej chwili jej życie było cudowne, nie mogłaby lepiej go sobie wymarzyć. Własne mieszkanie, kotka Esmeralda jako towarzysz życia, dobrze płatna praca i mnóstwo spełnionych marzeń. Jedynie TO, mała drzazga w palcu, ziarnko piasku w oku, mała ranka na podniebieniu, która nigdy się nie goi bo wiecznie dotykasz ją językiem. Pokonała to, podniosła się, a on otrzymał karę proporcjonalną do uczynku. Tylko dlaczego wciąż o tym myślała? Prosta sprawa, wszystko dawno zakończone. Przytrzymać, odciąć, wyrzucić. Tyle że to nadal kiełkuje i odrasta.
Przecież umarł. Chciała tego i cieszyła się, gdy się dowiedziała. Liczyła tylko na to, że myślał o niej gdy umierał zakleszczony w aucie. Że żałował tego co zrobił i tego, że nigdy mu nie wybaczyła. Przynajmniej tak poprawiała sobie nastrój siedząc nad butelką taniego wina.
Najbardziej bolało ją to, że wszystko było tak perfidnie zaplanowane. Każdy szczegół był istotny, a ona dała się nabrać. Ta wiadomość w ostatniej chwili, że go nie będzie, ale w zastępstwie przyjedzie po nią jego przyjaciel. Może uda mu się później dotrzeć na imprezę, że mu przykro. Przyjechał po nią mężczyzna, którego widziała już kilka razy. Wypiła kilka drinków, chciała jednak trzymać klasę, widok pijanych kobiet na większych imprezach wzbudzał w niej niesmak. Wszystko szło zgodnie z planem do momentu, w którym urwał się jej film.
Obudziła się później w obskórnej melinie, bezczelnie posuwana przez przyjaciela jej faceta.
Dalej wszystko potoczyło się tak szybko i bzdurnie. Jej mężczyzna, znany aktor zadzwonił do niej zanim zdążyła wrócić do domu. Zerwał z nią, bo przecież dała dupy. I to komu? Jego najlepszemu kumplowi. A później przyznał się, że miał jej już dość i szukał powodu do zerwania. Groziła, że pójdzie na policję. Wyśmiał ją, miał tam kontakty. A później pod jej domem zjawiło się czarne bmw i stało tam przez dwa tygodnie, aż nerwy i emocje przycichły.

Minęły już ponad cztery lata, a wspomnienia nadal wracały. Zwykle, gdy spędzała samotnie wieczory i miała dużo czasu na rozmyślanie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że nie przestała umawiać się na spotkania towarzyskie. Wychodziła z nieznajomymi kobietami lub mężczyznami do kina, na spotkania rodzinne i bankiety. Starała się zapomnieć, żyć normalnie. Ale zawsze siedziało to w jej głowie, w najgłębszym zakątku umysłu i czekało tylko na odpowiednią chwilę, by o sobie przypomnieć.
Z drugiej strony, być może właśnie to wydarzenie ukształtowało jej życie i osobowość? Może dzięki temu zmieniły się priorytety w jej życiu, stała się ostrożniejsza i twardsza? Może dlatego obiektem jej zainteresowania stały się kobiety? Psycholog z pewnością by to potwierdził. Po co więc miała go odwiedzać. Wolała upić się, tuląc włochatą kotkę. Esmeralda nigdy o nic nie pytała, ofiarowywała jej bezgraniczną miłość i oddanie, co Anahi odwzajemniała w całości. Wtedy mogła być prawdziwą Anahi Rojo, a nie udawaną Kate Shaw, którą stawała się podczas spotkań z klientami. Większość z nich nie wiedziała nawet do końca skąd pochodzi, miała wiele zainteresowań i tematów do rozmów, więc mogła zgrabnie manewrować słowami.
Grała w gry komputerowe, w tenisa i koszykówkę, zapełniała prawie każdą wolną chwilę, by niczego nie stracić i nie zmarnować. By nawet przez chwilę nie wracać myślami do TEGO epizodu.

***

Do pokoju wślizgnęła się cicho Theresa. Nie lubiła zastawać Anahi w takim stanie. Wszystko zawsze kończyło się podobnie. Pomogła pijanej dziewczynie podnieść się z podłogi, położyła ją do łóżka. Anahi, jak zawsze w takie dni, potrzebowała sporo czułości. Theresa oddała się jej w całości, nie sprzeciwiła się nawet wtedy, gdy pierwszy cios trafił ją w twarz. Na chwilę otworzyła oczy, tylko po to zresztą by ujrzeć nad sobą nagą kobietę wymierzającą z pasją kolejny cios.

Tyle złości, tyle nienawiści. I wszystko uchodziło z każdym uderzeniem. Miała coś lepkiego na dłoni, krew. Jej widok jeszcze bardziej ją nakręcił. Popatrzyła na twarz kobiety umazaną krwią i nagle przeraziła się, rozpoznając w niej Theresę. Wytarła jej twarz, zrobiła herbatę, przyniosła czyste ubrania. Jak mogła zrobić coś takiego, skoro wiedziała jak to boli?

Dlaczego Theresa pozwalała Anahi na bicie? Bo tego właśnie potrzebowała. Zdarzało się to stosunkowo rzadko, głównie w te dni, gdy znajdowała ją pijaną na podłodze. Musiała mieć silny powód takiego zachowania, więc Theresa wybaczała. Nie zastanawiając się dłużej dopiła wino prosto z butelki i odłożyła ją na stół obok trzech innych. Położyła się obok śpiącej już Anahi.
Koniec butelki, dobranoc.

1 komentarz

  1. Mocne. Nie czułam napięcia związanego z akcją. Bardziej ciężar i jakieś powolne odchodzenie w szaleństwo. Interesująca notka.
    Mam tylko uwagi techniczne - justowanie, przecinki i podział na akapity. Lepiej wyglądałby tekst, gdyby był odpowiednio sformatowany.

    OdpowiedzUsuń