________________________________________________
Jaymes Young - I'll Be Good
________________________________________________
Jaymes Young - I'll Be Good
________________________________________________
Sloan spojrzała z wyrzutem na kobietę, która uniosła się gniewem tylko dlatego, że nie patrzyła pod nogi i wpadała na każdego, kto nie usunął jej się przedwcześnie z drogi. Ramsey nie zamierzała ustępować i nie czuła się w obowiązku, aby przepraszać rozwścieczoną blondynę w wielkich okularach i obcisłej sukieneczce. Fakt faktem, kancelaria, w której doszło do całego zajścia, nie była stałym miejscem pracy Sloan, a właśnie furiatki, która domagała się jako-takiego szacunku od Niziołka w poprzecieranych spodniach i brudnych trampkach.
Śmieszna była sytuacja, w której ktoś wymagał od Sloan odrobiny uległości, ta wtedy puszyła się, unosiła dumą i zaklinała wszystkich, którzy chcieli ją w jakiś sposób pomniejszyć. Jej zasługi w kancelarii Leak&Stone nie były nagłaśniane, większość pracowników nie miała pojęcia, kim jest rozczochrana brunetka, zaledwie partnerzy tytularni i paru wspólników-udziałowców posiadało wiadomości na temat Sloan Ramsey. Była ich dorywczym śledczym, pomagała przy niewielu sprawach, ale jej usługi były niezawodne.
Blondyna nie miała o tym pojęcia.
Może dlatego nie czując żadnego respektu i nie obawiając się jakiejkolwiek kary, Sloan ominęła kobietę, która chwiała się na niebotycznych obcasach i ruszyła przed siebie, naciągając rękawy szarej, dresowej bluzy. Siedemnaste piętro, jak każde piętro w tym wieżowcu, było oszklone ze wszystkich czterech stron, a nieprzejrzyste ściany stawiano jedynie między kolejnymi gabinetami i salami konferencyjnymi. Czasami Sloan zastanawiała się, jak to możliwe, że nikt nie boi się stąpać tak blisko krawędzi. Ona sama nie ufała wysokim na prawie trzy metry oknom, dlatego nie podziwiała widoków, które rozpościerały się pod jej stopami. Teraz musząc przemaszerować po odcinku przy rzędzie takich okien, trzymała się jak najbliżej również szklanych drzwi do kolejnych pomieszczeń, dwa razy niemal narażając swoją buźkę na bezpośrednie z nimi zderzenie.
Wyróżniała się wśród pracujących tutaj osób, nie była wystarczająco elegancka, żeby uchodzić za tutejszego pracownika i nie była wystarczająco bogata, żeby być tutejszym klientem. Leak&Stone cieszyło się dobrą sławą w całym Nowym Jorku, aczkolwiek widmo reprezentowania szefa kartelu narkotykowego, a właściwie jego legalnych interesów, nadal ciągnęło się za spółką. Ramsey, jako osoba niepowiązana z firmą, miała znaleźć brudy na byłego klienta, aby pomóc prawnikom posadzić go za kratkami, ale ten wymykał się każdego dnia i każdego tygodnia.
Dzisiaj Sloan przybyła do kancelarii tylko po to, aby zdać suche sprawozdanie, które nie zawierało jakichkolwiek nowości. Kiedy mogła w końcu usiąść przed panną Leak, po prawicy pana Stone’a wcale nie czuła się pewniej, ale rzeczowo odpowiadała na każde zadane jej pytanie. Nie pozwalała sobie na lanie wody, po prostu bezbłędnie poruszała się po strzępkach informacji, które posiadała. Jej zleceniodawcy byli usatysfakcjonowani. Sloan raczej nie.
I thought I saw the devil, this morning
Looking in the mirror, drop of rum on my tongue
With the warning to help me see myself clearer
I never meant to start a fire,
I never meant to make you bleed,
I'll be a better man today
Schodząc, a właściwie zjeżdżając windą do podziemnego garażu, nie myślała o niczym konkretnym. Była praktycznie wyprana z wszelakiej energii, a pogoda panująca na zewnątrz nie zachęcała jej do rozsiewania wokół siebie jakiejkolwiek dawki optymizmu. Powłócząc nogami, pociągnęła nosem, powstrzymując kichnięcie, które mogłoby jedynie zwiastować jesienne przeziębienie i uziemienie w łóżku na co najmniej dwa dni. Wiedziała, że czasami z chorobą nie da się wygrać, ale póki była na nogach powinna pozałatwiać jak najwięcej spraw, dlatego wyciągnęła z przepastnej torby kluczyki do niezbyt nowego samochodu i nacisnęła guziczek w pilocie, aby usłyszeć charakterystyczne piknięcie. Dojrzała też mrugnięcie tylnych świateł i szybko zlokalizowała swój wóz, wcale jednak nie przyspieszając kroku.
Kochany, aczkolwiek wymagający solidnej renowacji ford, towarzyszył Sloan już niemal osiem lat. Siedząc za jego kierownicą czuła się znacznie pewniej niż w tych wszystkich nowych i wypasionych autach. Obeszła auto, otworzyła drzwi od strony kierowcy i dopiero wtedy dostrzegła, że przednia szyba przy miejscu pasażera jest rozbita, a właściwie już w ogóle nie istnieje. Większe i mniejsze kawałki szkła leżały na fotelach, dywanikach i nawet na betonowym podłożu garażu.
Jedynym minusem posiadania starego auta był fakt, że nie miał wbudowanego alarmu. Sloan zmarszczyła czoło i zaklęła, szybko jednak doszła do wniosku, że stłuczenie nie wygląda na przypadkowe. Strzepnęła drobinki szkła ze swojego miejsca, torbę wrzuciła na tylne siedzenie, wcześniej wyciągając z niej telefon. Usiadła i zapięła pasy, wybierając numer swojego zaufanego mechanika – w końcu nie każdemu powierzyłaby prezent od ojca. Zdając krótką telefoniczną relację, oczywiście nieprawdziwą, poinformowała mechanika, że pojawi się u niego do czterdziestu minut. I choć jej głos brzmiał spokojnie, a ona wyglądała tak, jakby niczym się nie przejęła, to zaczynała powoli wpadać w panikę. Odkąd wsiadła do auta towarzyszył jej lęk, kłujący w piersi i ściskający żołądek. Wystraszyła się tym bardziej, jak dostrzegła białą kopertę na sąsiednim fotelu.
Rozerwała papier i wyciągnęła pocztówkę przedstawiającą popularne miejsca w Nowym Jorku. Statua Wolności zdominowała karteczkę niewielkiego rozmiaru. Odwróciła ją i westchnęła cicho, po raz pierwszy w życiu, a właściwie po raz pierwszy w swoje karierze, czując prawdziwy strach. Odpaliła samochód i wyjechała z garażu z piskiem opon, nerwowo spoglądając w wewnętrzne lusterko. Co jakiś czas zerkała na pocztówkę i na napis, na trzy słowa wypisane ładnym, ostrym pismem.
Skończ z tym.
My past has tasted bitter for years now,
So I will deny and face crazes just weakness
Or so I've been told.
I've been cold, I've been merciless
But the blood on my hands scares me to death
Maybe I'm waking up today
Tydzień po incydencie, który zaburzył jej codzienność, nadal zmagała się z katarem i bólem gardła, a mimo to odwiedziła matkę w dniu urodzin sześćdziesięcioletniej kobieciny, natrafiając w domu rodzinnym na młodszą, nieokiełznaną siostrę i starszego, wiecznie zajętego brata. Zjedli wspólny obiad, wszyscy dziwili się temu, że Sloan pojawiła się bez przekazania jej trzech zaproszeń; zwykle unikała rodzinnych spędów, a po śmierci ojca niemal kompletnie odizolowała się nawet od najbliższych krewnych. Teraz jednak, choć tego nie okazywała, cieszyła się, że może spędzić z bliskimi parę godzin.
Chciała z kimś porozmawiać, obarczyć kogoś swoimi obawami i problemami, ale spędzając ostatnich parę dni w domu, doszła do wniosku, że taka osoba nie istnieje. Owszem, miała znajomych, nawet paru stosunkowo bliskich przyjaciół, ale nikt nie miał pojęcia o tym, jak wygląda życie zawodowe Ramsey. Długo zastanawiała się nad tym, czy zawracać głowę matce, równie długo myślała o siostrze i bracie. Maggie odpadła niemal od razu, bo jako najmłodsza z rodzeństwa postrzegała świat przez różowe okulary, każdy problem wydawał jej się łatwy w rozwiązaniu, nie lubiła komplikacji, a niestety sprawy Sloan były skomplikowane. Adam – brat, który wiedział wszystko, był pochłonięty własnym życiem, rzadko kiedy odwiedzał młodszą siostrę, ale nadal to łączyła ich silna więź. Brunetka nie potrafiła jednak zrzucać na niego kolejnego ciężaru. To samo tyczyło się matki, która wiodła stosunkowo beztroskie życie wdowy na przedmieściach.
Po południu, kiedy siostra z matką umościły się na miękkiej kanapie z kieliszkami wina w dłoniach i szukały po kanałach telewizyjnych czegoś godnego ich uwagi, a Adam zaszył się w garażu, gdzie majstrował przy swoim motorze, Sloan poczuła się nieco wykluczona. Nie pasowała do towarzystwa na kanapie, nie miała czego szukać w przydomowym warsztacie brata.
— Mags… — zaczęła cicho, stając w przejściu między jadalnią a salonem. Oparła się ramieniem o framugę z ciemnego drewna i czekała cierpliwie na reakcję siostry. Blond włosa Ramsey spojrzała na Sloan i posłała jej szeroki uśmiech. — Chciałabym porozmawiać, Mags…
— Nie teraz, Sloanie, po serialu — odparła bez zastanowienia i oparła głowę o ramię matki, sącząc czerwone wino. Sloan westchnęła, ale nie była zdziwiona, w końcu zawsze to ona tak wszystkich traktowała, chłodno i niemal obojętnie. Nic nie mówiąc, zaszła do niewielkiego przedpokoju; bez zastanowienia ubrała buty, krótką puchową kurtkę i szalik. Złapała za kluczyki swojego samochodu. Spojrzała w dół, dostrzegając kudłatego psa matki, który trzymał smycz w pysku i spoglądał na nią błagalnie.
— I co się gapisz, futrzaku? — spytała i już miała zamiar kucnąć, kiedy psisko wypuściło smycz i po prostu zawróciło, kręcąc owłosionym tyłkiem. Sloan nie dowierzając własnemu szczęściu, wyszła z domu i pomaszerowała do własnego auta. Nim do niego wsiadła, rozejrzała się po okolicy. Zadrżała na samą myśl o tym, że mogłaby być śledzona, ale okolica, w której się wychowała, od kilkunastu lat pozostawała taka sama, nie licząc to coraz nowszych modeli aut na podjazdach nieogrodzonych ogródków.
I'll be good, I'll be good
For all of the light that I've shout out
For all of the innocent things that I've doubt
For all of the bruises that I've caused in the tears
For all of the things that I've done all these years
Yeah, for all the sparks that I've stomped out
For all of the perfect things that I've doubt
— Cześć, tato — zaczęła cicho, siadając na lekko wilgotnej, a już z pewnością chłodnej trawie. Odgarnęła jesienne liście, które tłoczyły się wokół niej. — Chciałabym porozmawiać… — Rzuciła w eter, spoglądając na półokrągłą płytę nagrobkową.
ciąg dalszy nastąpi...
Dzięki, Karoline. ;)
Dzięki, Karoline. ;)
[Pisałam Ci już wcześniej, że post bardzo, ale to bardzo mi się podoba i zdecydowanie niecierpliwie czekam na ciąg dalszy :) Mam nadzieję, że nastąpi on jakoś w niedługim czasie :) Aż sama mam ochotę coś napisać, szkoda, że w tym semestrze mam zbyt mało czasu na przyjemności... Ale być może Twój kolejny post pojawi się akurat wtedy, kiedy ten czas będzie i znowu mnie natchnie ;)
OdpowiedzUsuńTym tekstem sprawiłaś, że jeszcze bardziej chcę poznać Slona, dowiedzieć się o niej jeszcze więcej. Oj, zdecydowanie potrafisz zaciekawić czytelnika i sprawić, by domagał się czegoś jeszcze!]
INEZ
[Zapowiada się coś poważnego... choć biorąc pod uwagę, czym zajmuje się Sloan, trudno mówić o czymś niepoważnym... Mam nadzieję, że samej Sloan nic się nie stanie!
OdpowiedzUsuńWidziałam kilka niedociągnięć składniowych, ale nic poważnego. Za to bardzo podoba mi się załączona piosenka :)]