Jestem szaleńcem, w którym jeszcze tli się nadzieja.”
[1]
Światło, mrugnięcie, ciemność.
Ból w brzuchu, ból głowy, ból w piersi. Rozmazane obrazy, różowe obrazy? Krew,
no tak. Mnóstwo zaschniętej krwi na przyklejonej do ciała koszuli. I trochę na
twarzy. Właściwie to nie był pewien skąd rana na głowie. Przypomniał sobie
chwilę, w której został postrzelony. Przełknął ślinę i skupił wzrok na swoim
brzuchu. Kule nadal w nim tkwiły? Jak dużo czasu minęło od postrzału? I gdzie
właściwie był, do cholery?
Przeniósł wzrok na łańcuch, do
którego przyczepione były kajdanki. Jego własne kajdanki na jego nadgarstkach.
Jak do tego doszło?
Łańcuch ciągnął się do sufitu a
później wracał na podłogę, gdzie kończył się na kostkach Huntera. Paskudna
sprawa, jeszcze nigdy chyba się tak nie wpakował. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał
to wybuch w hotelu i ból w brzuchu, później chyba stracił przytomność albo
pozbawiono go jej uderzeniem, tłumaczyłoby to ranę na głowie.
Pomieszczenie w którym się
znajdował nie przypominało pokoju hotelowego, nie było w nim nic konkretnego,
jedynie stary telewizor i skrzynka na narzędzia. Okno było zasłonięte, ale
wydawało mu się że jest dzień. Sprawdził kieszenie spodni, ale brakowało w nich
portfela i telefonu, o odznace i pistolecie nie wspominając. Pewnie leżały
gdzieś w hotelu, albo ktoś mu je zabrał.
Może uda mu się sięgnąć do
skrzynki z narzędziami? Mógłby wtedy uwolnić się z łańcucha. Spróbował się
podnieść, jednak od razu opadł znowu na ścianę. Przynajmniej jedno się w miarę
wyjaśniło – kule nadal tkwiły w brzuchu. Albo wyciągnięto je dosyć
nieumiejętnie. Cholera. Rozpiął drżącymi rękoma koszulę, nie wiedząc czego ma
się spodziewać. Koszula przyklejona była do ciała i przez chwilę oddychał
głęboko, dobrze wiedział że musi ją odsłonić jednym szybkim ruchem i dobrze
wiedział, że ból będzie ogromny. Zacisnął zęby i zerwał materiał razem z
zaschniętą krwią, otwierając na nowo rany. Krzyknął, czując jak brzuch pali go
z bólu. Z oczu pociekły mu łzy, których nie mógł, a nawet nie próbował
powstrzymywać. Przeniósł wzrok na brzuch, by znaleźć rany wlotowe. Były dwie,
jedna obok drugiej, obydwie po prawej stronie. Oddychając głęboko rozejrzał się
jeszcze raz po wnętrzu pokoju. Nie było niczego, czym mógłby zatamować
krwawienie. Pomyślał o swojej koszuli, że być może ona się nada.
Zanim zdążył ją zdjąć stracił
przytomność.
Gdy ocknął się po raz kolejny
nadal znajdował się w tym samym pokoju. Zmieniło się jedynie to, że nie miał na
sobie koszuli, a obok stała butelka z wodą. Chyba z wodą. Sięgnął po nią i bez
wahania wypił pół butelki. W tej chwili mógłby to być nawet kwas, powoli
zaczynało mu być wszystko jedno.
Resztę wody zmarnował na
opłukanie ran postrzałowych i twarzy. Ból nadal przeszywał każdy centymetr jego
ciała. Oparł głowę o ścianę i znów odpłynął.
[2]
Poszukiwania Josepha Huntera
utkwiły w martwym punkcie. Po przeszukaniu każdego skrawka hotelu nadal nie
było wiadomo niczego konkretnego. Zlecono przeszukać go jeszcze raz, dokładniej
i dopiero wtedy (dzień od wybuchu) znaleziono skrytkę pod łóżkiem w jednym z
pokoi.
Odkryto w niej niewielką smugę
krwi, którą dokładnie zbadano i stwierdzono że należy ona do detektywa Huntera.
Sprawdzono pozostałe kamery i jeden z ludzi zauważył na nich faceta z workiem
na zwłoki. Mężczyzna przykrył worek brudnymi szmatami i opuścił budynek nie
niepokojony przez nikogo. Gdy to wykryto mijał już drugi dzień od wybuchu.
Joseph ocknął się po raz
trzeci, czuł się okropnie, jakby wypił beczkę piwa sam. Chwilę trwało zanim
obraz dopasował się do wzroku, był on jednak nadal rozmyty i mężczyzna
spróbował przetrzeć oczy ręką. Zauważył, że ma na nadgarstkach kajdanki. I
nagle przypomniało mu się gdzie jest. Mruknął pod nosem coś niezrozumiałego, a
głowa opadła mu na ramię. Przez chwilę myślał, że to tylko sen, że wypił za
dużo. Ale nieodłączny ból przypomniał mu gdzie się znajduje i w jakiej
dokładnie jest sytuacji.
Gdzieś w głowie widniał mu też
wizerunek nagiego mężczyzny w rogu pokoju. Ale nie był pewien czy była to jawa,
czy sen. Cała ta sytuacja była nieprawdopodobna. Jedno, czego był pewien to
fakt, że jego życie leży w rękach jakiegoś świra. Przez chwilę zastanawiał się,
czy to sprawka Christophera. Ale przecież ten został złapany kilka miesięcy
temu po tym jak próbował zastrzelić Josepha i siedział w zakładzie
psychiatrycznym. Uciekł? Hunter bardzo w to wątpił. Komu więc tak bardzo
zależało na tym, by go zabić? A może ten ktoś wcale nie chciał go zabić? Bo
przecież nadal żył, ledwo, ale jednak. Może był to jakiś stary wróg Josepha?
Ktoś, kogo poszukiwał od dawna? Zbyt dużo myślenia dla tak ciężkiej głowy.
Zauważył nagle kroplówkę, do
której był podłączony. To była kroplówka? Czy śmiertelna trucizna? Miał mętlik
w głowie. Po co ktoś najpierw do niego strzela, a później próbuje go uratować?
To wszystko było totalnie dziwne, nawet dla Huntera który widział już bardzo
wiele podczas swojej kariery detektywa.
Kolejną rzeczą, którą zauważył,
a której wcześniej chyba nie było to ogromna plama na ścianie. Wyglądała jak
krew i ściekała powoli na podłogę tworząc bezładną kałużę wokół ciała kobiety.
Joseph poczuł się tak, jakby ktoś zdzielił go kijem w głowę. Spróbował się
podnieść, ale udało mu się tylko przewalić na bok z jękiem pełnym bólu. Powoli
zaczął czołgać się w stronę ciała, może mógł jeszcze jej pomóc?
Rany na brzuchu znów się
otworzyły. Joseph sunął powoli w stronę kobiety, zostawiając za sobą smugę
krwi. Dzieliło ich od siebie już bardzo niewiele, przynajmniej do chwili, kiedy
łańcuch się naprężył i nie pozwolił detektywowi na jakikolwiek ruch. Joseph
szarpnął się niemal ostatkiem sił, jednak łańcuch ani drgnął. Mężczyzna obrócił
się na plecy i wlepił wzrok w sufit.
- Sukinsyn! – Warknął jedynie,
a bezsilność która na niego spłynęła przygniotła go do tego stopnia, że wyrwał
zębami igłę z kroplówki wciśniętą w jego rękę i osunął się ponownie na podłogę,
czekając na koniec.
[3]
Mężczyznę z nagrania zauważono
na kamerach z okolicznego sklepu, stacji paliw i postoju karetek. Wyraźnie
widać było jak wchodzi do starej kamienicy. Zauważono go również na
wcześniejszych nagraniach z hotelu. Pewnie było, że był on gościem i wycofał
rezerwację o poranku, chwilę przed przybyciem do hotelu policji. Trzeba było
działać szybko, od wybuchu minęły już trzy całe dni i pół czwartego, a
kamienica była dosyć spora i nie było pewności, czy Joseph Hunter nadal tam
przebywał i czy to w ogóle kiedykolwiek tam był.
Trzeba było przyspieszyć trochę
wszystko, ale ten pieprzony detektyw wszystko utrudniał. Od trzech dni leżał
jak kłoda i nie zwracał nawet na niego uwagi. Może powinien strzelić tylko raz?
Albo uderzyć z zaskoczenia? Wszystko przez tych komandosów, zbyt szybko przyszli
na jego piętro, musiał improwizować. Nie zdążył schować się gdzieś na początku
holu i musiał skorzystać z awaryjnego pistoletu. W każdym razie dobrze, że go
miał.
Z drugiej strony – miał plan co
do Huntera, a tak wszystko poszło na marne. Była jeszcze szansa, że się obudzi.
Dlatego zamontował mu kroplówkę. A później obserwował go w rogu pokoju. Tak,
był wtedy nagi. Przecież cała sytuacja była tak ekscytująca!
Czekał tylko na moment, kiedy
detektyw zauważy jego nowe dzieło. Tym razem wybrał kobietę, bo nie miało to
już większego znaczenia. Miał już Josepha Huntera, a do tego cały czas dążył.
Miał go i wiedział, że już nigdy go nie odda.
[4]
Obudził go hałas. Nie był
uporczywy, ale mówiono o nim, może właśnie to go obudziło. Z trudem podniósł
powieki i zauważył, że ktoś przeniósł go znów pod ścianę i założył kroplówkę.
Hałas dobiegał z telewizora
ustawionego na taborecie w miejscu, w którym wcześniej spoczywały zwłoki
kobiety. Ciekawe co się z nimi stało. Przed telewizorem siedział mężczyzna. Był
upaprany krwią i nagi, Hunterowi zrobiło się niedobrze. Ostatnie, co chciał
widzieć po przebudzeniu to nagi facet wpatrujący się w skupieniu w telewizor.
Niechętnie stwierdził też, że poprzedni obraz który pamiętał z owym mężczyzną
nie był snem. Paskudztwo.
Kobieta z telewizora radosnym
głosem obwieściła, że trwają nadal poszukiwania detektywa, który zaginął
podczas akcji w jednym z podrzędnych hoteli Nowego Jorku. Jeśli faktycznie tak
było, to powinni już go znaleźć. I ile dni minęło, do cholery od tej akcji w
hotelu? Czuł się tak, jakby minęła wieczność.
Nagle mężczyzna poruszył się i
zerknął przez ramię. Na jego twarzy pojawił się szaleńczy uśmiech, a Hunterowi
zaschło w ustach.
- W końcu mamy czas, by się
pobawić – powiedział nieznajomy chichocząc przy tym jak dziecko. Podniósł się z
podłogi. Joseph odwrócił wzrok, nie miał zamiaru oglądać przed śmiercią gołego
świra. – Nie krępuj się, kolego. Załatwimy to szybko i bezboleśnie, zresztą
spodoba ci się, zobaczysz – ruszył w stronę Huntera, który zastanawiał się
aktualnie dlaczego do cholery jeszcze nie umarł i czy jeśli bardzo się skupi to
czy uda mu się umrzeć na zawołanie. Wolał nie tracić przytomności. Później
musiałby się obudzić i żyć ze świadomością, że pieprzył go jakiś cwel.
Mężczyzna chwycił go za ramię,
Joseph syknął z bólu. A później zadziałała adrenalina. Zrzucił z siebie rękę
nieznajomego i kopnął go z całej siły obiema nogami. Ból w brzuchu odebrał mu
dech w piersi, jednak zaraz się opanował. Przygotował się i w chwili, kiedy
mężczyzna podszedł do niego ponownie poderwał się do góry i owinął łańcuchem
jego szyję. Dla kogoś z zewnątrz wyglądałoby to śmiesznie, dwoje dorosłych
mężczyzn szamoczących się niezgrabnie. Runęli na ziemię z impetem, łańcuch
ograniczał ruchy Huntera, nie mógł więc utrzymać się na nogach. Nie puścił
jednak uścisku na szyi mężczyzny. Tamten w przypływie złości sięgnął ręką za
siebie i wcisnął palce w rany na brzuchu detektywa. Joseph wrzasnął z bólu,
zaciskając mocniej pętlę na szyi oprawcy. Mężczyźnie coraz ciężej było złapać
oddech, zbladł na twarzy, jednak nadal przepełniała go wściekłość i był pewien,
że nie odpuści. Nie teraz, gdy był już tak blisko. Ostatkiem sił wyrwał się z
uścisku i przeturlał na drugi koniec pokoju. W tym czasie Hunter stanął
niepewnie na nogach i zwymiotował podpierając się o ścianę.
Nieznajomy wstał i przez chwilę
oddychał łapczywie, a jego twarz nabierała zdrowych kolorów. Nie spuszczał
wzroku z detektywa i w końcu ruszył biegiem w jego stronę, przygniótł go z
całej siły do ściany. Hunter uderzył tyłem głowy o ścianę i jęknął cicho. Jego
przeciwnik zastygł na chwilę w bezruchu, a później odsunął się na kilka kroków
do tyłu. Patrzył zdziwiony na swoją pierś, z której sterczał nóż. Jego własny
nóż, którym miał zamiar się zabawić. Upadł na kolana, wciąż niedowierzając.
Pokonał go. Detektyw był jednak sprytniejszy. Pokonał go jego własną bronią.
Upadł na twarz, a nóż który nadal tkwił w jego piersi przesunął się o kilka cali
w lewą stronę, rozcinając serce mężczyzny. W ciągu kilku sekund nastąpił silny
krwotok i śmierć.
Detektyw Hunter przez chwilę
obserwował mężczyznę, a później wszystko rozpłynęło się w przyjemnej ciemności.
Nie poczuł upadku, był już wtedy w błogiej nieświadomości.
[5]
Policja
przeczesała całą kamienicę i na najwyższym piętrze znaleziono zwłoki dwóch
mężczyzn. Detektywa Josepha Huntera i Matthewa Crew, wielokrotnego mordercę i
gwałciciela. - CNN
[Ojej. Przeczytałam od razu hurtem poprzednią część, wcześniej oczywiście sobie zaspojlowałam, bo zerknęłam na akapit notki najnowszej no i masz. Smutno mi się zrobiło, bo naprawdę polubiłam Huntera i polubiłam Twoje notki, za każdym razem czując się, jakbym miała w rękach dobry kryminał, a tutaj wszystko wskazuje na to, że to już koniec. Bo Hunter nagle cudownie nie ożyje, prawda?
OdpowiedzUsuńCzytałam z zapartym tchem, do samego końca mając nadzieję, że ten ostatni akapit jest jedynie zmyłkowy, a w całym tekście wyjdzie na to, że być może Huntera jakoś jeszcze da się uratować, ale... Ale się nie da. Tyle dobrze, że jego oprawca także stracił życie. Że detektyw okazał się sprytniejszy i to jeszcze w jakim pięknym stylu. Dobrze tak, skurczybykowi!
I co teraz? Co ja będę czytać?]
[ Przez Nezię, również zerknęłam na ostatni akapit, ale i tak dzielnie przed snem przeczytałam notkę i jak ostatnio co tu wiele mówić? Czytało się świetnie, jednym tchem i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu no i oczywiście, bardzo ubolewam nad faktem, że Hunter zmarł. Zakończenie pod opowiadanie idealne, tylko niestety oznacza to chcąc nie chcąc, że Joseph już nie wróci. Mogę szczerze powiedzieć, że będę tęsknić, choć tak naprawdę poznałam Huntera dopiero kilka dni temu (tygodni?) podczas czytania poprzedniego postu.
OdpowiedzUsuńNo i podobnie jak Inez, będzie mi brakować kryminalistycznych opowiadań. ]