Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

1973. Umrę Ci kiedyś. Oczy mi zamkniesz. I wtedy- swoje smutne, zdziwione, bardzo otworzysz.

Najdroższy,
Minęło już niemal pół roku od kiedy nagle odszedłeś, a ja aż do tej pory nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu. Tak jak wtedy, gdy bez słowa wstałeś od stolika, a ja milczałam wpatrując się w ciebie z niedowierzaniem, tak aż do teraz nie umiałam powiedzieć ci choć jednego słowa.
Na szczęście nie stawałeś na mojej drodze.
Zraniłeś mnie. Zostawiłeś mnie wtedy, gdy potrzebowałam cię najbardziej. Postanowiłeś zniknąć, gdy nie miałam nikogo poza Tobą. Wydawało Ci się, że wiesz lepiej niż ja, co będzie dla mnie dobre. Ale wiesz co? Myliłeś się. Myliłeś się we wszystkim, w każdym jednym swoim słowie, w każdej swojej decyzji. Byłeś w błędzie a ja aż do teraz nie miałam dość siły, by Ci o tym powiedzieć. Po części bałam się ciebie zranić, ale czy można zranić człowieka który tak bezdusznie rani innych? Czy można żałować kogoś, kto odcina się całkowicie i nie żałuje tego przez nawet najkrótszy moment? Zapewne zgodzisz się ze mną, choć, niech cię szlag, z Tobą nigdy nic nie wiadomo. 
Chcę byś wiedział, że jestem szczęśliwa. Mogliśmy być szcześliwi razem, ale jestem szczęśliwa sama. Tak, tęsknię za Tobą, ale jednocześnie tak bardzo Cię przeklinam w moich myślach.
Czy nie mogłes odejść wcześniej? Nie mogłeś mnie zostawić, gdy byłam silna, pewna swych decyzji? Zrobiłeś to w najgorszym możliwym momencie- wtedy gdy odeszłam od matki a przyjaciele zostawiali mnie kolejno, patrząc na mnie jak na wariatkę. 
Zastanawiam się teraz, co takiego było we mnie, co takiego było w niej, że postanowiłeś to zrobić. Dlaczego zaprosiłeś mnie na kolację i wtedy, gdy ja sądziłam że chcesz mi zaproponować wspólną przyszłość, Ty powiedziałeś po prostu "Rachel, to koniec". Jak gdybyś chciał byc tak bardzo oficjalny i poważny, ale tym sposobem zraniłeś mnie jeszcze mocniej. Wszyscy, którzy mnie dotąd zostawiali, robili to dlatego, że byłam Rachel a nie Tommie, żydówką a nie "normalną" dziewczyną. Czy musiałeś i Ty tak odejść?
Patrzyłam jak odchodzisz prosto w jej ramiona, jak gdyby wasza przyszłość, wasz związek, wasza miłość, nie mogła czekać ani chwili. Chciałeś mi pokazać, że jest w Twoim życiu ktoś o tyle ważniejszy niż ja? Udało się.
Są to moje pierwsze słowa od pół roku nie tylko dlatego, że nie umiałam wydobyć z siebie głosu. Nie chciałam nic ci mówić. Wiem, ze czekałeś na to. Czekałeś az zaczne krzyczeć, wpadnę w szał, wyklnę cię, aż zacznę robić piekło- w moim lub w Twoim życiu. Nic takiego nie nadeszło. Przez te pół roku nie usłyszałeś ode mnie jednej litery.
Nic więcej też już ode mnie nie usłyszysz. Kochałam cię całym moim sercem, nie potrafię tego jednak obrócić w nienawisć. O ileż byłoby prościej! Ale nie, myślenie o Tobie wywołuje we mnie niesamowity smutek, sprawia że łzy napływają do moich oczu a serce na krótką chwilę przestaje bić. Nie chcę o Tobie myśleć. Chce żyć, istnieć całą sobą, chce czuć ze moje serce bije.
Kocham Cię, choć o wiele prosciej byłoby gdybyś był mi całkowicie obojętny. Moze kiedys, za rok, dwa, za pięć lat lub dziesięć. Ale nie dziś. Dziś chcę byś był szczęśliwy, pozwalam Ci odejść, raz na zawsze pozwalam Ci odejść z mojego życia. Nie pół roku temu, dopiero dziś. 
Nienawidzę tego, że wciąż cie kocham.
Tommie

Przez chwilę patrzyła na kartki zapisane nierównym pismem, chaotycznym tekstem pełnym kłamstw. W końcu jednak zakleiła kopertę i wręczyła meżczyźnie, który zabierał od niej zapakowane pudło. Podziękowała,  zamknęła za nim drzwi, po czym osunęła się po nich na podłogę.
Kiedyś chciała zadać mu wiele pytań. Miała tak wiele wątpliwości, nie sądziła jednak by zasługiwał na jakiekolwiek jej słowo. Teraz coś sie zmieniło, pękło w niej, sprawiło że chciała odgrodzić się od przeszłości grubą kreską. Skończyło sie na tym, ze wysłała mu pudło pełne pamiątek po nim i kopertę pełną kłamstw.
Czy tęskniła? Cały czas. Często płakała tez po nim w poduszkę, szczególnie wtedy, gdy zostawała sama z butelką wina (warto zaznaczyć, ze nie musiała wypić całej, by targały nią wszelkie smutki, połowa w zupełności wystarczała). Zdarzało się, że wydawało jej się, ze gdzieś go widzi, uciekała wtedy wzrokiem, czasami przechodziła na drugą stronę ulicy. Ale już go nie kochała, nie tak jak kiedyś. Tęskniła za przyzwyczajeniem, jakie w niej wyrobił, za wspólnymi wieczorami i nocami a także za tym uczuciem, że w domu czeka na ciebie ktoś, do kogo możesz się przytulić, kto zawsze cię wysłucha i znajdzie rozwiązanie, gdy Ty nie potrafisz sobie poradzić.
Jeszcze tego samego wieczoru, gdy siedziała z butelką pustą w połowie, zastanawiała się, czemu napisała mu, że go kocha. Nie mogła bowiem wiedzieć, ze w tej samej chwili, na drugim końcu miasta trwa kłótnia, że jej byłym-prawie-narzeczonym targają uczucia i wątpliwości a ona jest w tej sytuacji  najbardziej wygrana. Bo ona była od tego wszystkiego już wolna.

36364 minuty później
Od pewnego czasu dni stały się zdecydowanie za krótkie a sen był nielubianym przymusem. Połączenie projektowania, szycia, praktyki w teatrze (przy kostiumach, rzecz jasna) i planowania szycia estradowego było zadaniem trudnym i pracochłonnym, ale tego właśnie Tommie zawsze chciała. No dobrze, może nie dosłownie tego, ale chciała szyć, tworzyć, wyrażac siebie ubierając innych. A teraz dostała na to szansę, wiele różnych szans, postanowiła więc wykorzystać to w pełni. Co prawda coraz cześciej zasypiała w pracowni a nie w mieszkaniu, musiała tez zwiększyc częstotliwośćć mówionego "przepraszam", gdy dźgała szpilkami, ale czy miała na co narzekać? No moze na brak czasu, ale kto by sie tym przejmował, gdy narzeczony zrobił au revoir a (podobno) przyjaciele stwierdzili że nie chcą jej znać? Można  to nazwać życiem niemal idealnym, szczególnie gdy zwraca się uwagę na charakter i upodobania Tommie. Nie byłoby więc błędem powiedzenie, ze dostała to, o czym zawsze marzyła, gdyby nie fakt, ze marzeń unikała.
Poprzedniego wieczoru, a moze raczej nocy, pracowała do późna, kończąc projekt, o którym przypomniała sobie dosłownie w ostatniej chwili. Zamówiona sukienka pochłonęła ją jednak bez reszty, więc o tym, jak bardzo jest zmęczona, przekonała się dopiero wtedy, gdy nie miała siły podnieść się z beli materiału, na której na chwilę się położyła. Czy był więc jakiś sens w tym, żeby wstawać i iść piętro wyżej, do własnego, zimnego łóżka? Nim zdążyła sobie na to pytanie odpowiedzieć już drzemała, więc rozważania poszły w niepamięć.
Jedną z rzeczy, jakich Tommie nienawidzi z całego serca są niespodziewane pobudki. Słońce wpadające niemrawo przez okno, zapach świeżej kawy czy delikatny męski głos- to potrafiła wybaczyć czy nawet polubić, niewiele jednak więcej.  Łatwo więc można sobie wyobrazić jej emocje, gdy o godzinie bardzo wczesnej, szczególnie dla osoby, która spać poszła bardzo późno, słyszy mocne, męskie kroki. Zacisnęła mocno oczy, za nic w świecie nie chcąc ich otworzyć, i święcie wierzyła, ze jej nie widać. Toż to ona taka mała, cicha, leżąca w materiałach- kto by ją tam mógł dostrzec?
-Tommie, wróciłem- Usłyszała jednak nad swoim uchem zbyt dobrze jej znany głos i cały plan skrywanej obecnośi poszedł się, no właśnie.
-Możesz więc równie dobrze juz wyjść- Wymamrotała tylko, wciąż nie otwierając oczu. Mogłaby być ślepa i głupia, i tak by pojęła że ktoś postanowił udawać, ze nie zranił jej dogłębnie.
-Daj spokój, mała,  nie będziesz się chyba na mnie obrażać, przecież mnie kochasz- Dotknął dłonią jej policzka, nieświadom tego, że ona ma ochotę odwrócić głowę i odgryźć mu choć jeden palec. Tak, była zmęczona i wkurzona, choć zdawałby się, że taka mała i urocza to na pewno taka byc nie może.
W końcu się podźwignęła, otworzyła oczy, usiadła i posłała mu swój najpiękniejszy, najbardziej wymuszony uśmiech w życiu.
-Skoro już tu jesteś, to możesz wyjsć, zabrać ze sobą tą walizkę, zamknąć za sobą drzwi i więcej nie wracać- Odparła wskauzjąc dłonią na drugą stronę pomieszczenia.
-Tommie, jesteś zmęczona, może pójdziemy na górę...
-Widzę że zbyt rozwlekam moje komunikaty. Wypierdalaj.- Jej wyraz twarzy wciąż sie nie zmieniał, choć utrzymanie uśmiechu kosztowało ją wiele wysiłku. Mężczyzna, z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy (coś między szokiem, złością, zmieszaniem i wahaniem) wstał i ruszył w kierunku drzwi. Po chwili jednak się zatrzymał i spojrzał na blondynkę.
-Może jednak...- Nie dane mu jednak było dokończyć zdania, bowiem Tommie chwyciła leżący tuż obok niej but na wysokiej szpilce (chwała Bogu za ten bałagan w pracowni) i cisnęła nim w mężczyznę, który oberwałby prosto w twarz, gdyby się nie schylił. Zrozumiał jednak w końcu o co tu właściwie chodzi i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając wściekłą Tommie samą sobie.
Miała tak wielką ochotę pociąć coś nożyczkami, rwać materiał gołymi rękami lub wywalić coś przez okno i obserwować jak rozwala komuś głowę. To byłaby piękna czerwona plama na chodniku.

_______________________
Muszę napisać jedno- nie potrafię pisać szczęśliwych not. Neutralnych też. Nie chcę robić z Tommie ofiary życiowej, muszę więc nad tym popracować, ale chyba będzie mi to szło opornie. 
Choć muszę przyznać, ze nawet mi się podoba to, co mi tu właściwie wyszło, a co :)
Och i na koniec- nie potrafie znaleźć imienia dla byłego faceta T., bo żadne nie jest tak uroczo dupczaste, pozostaje więc chwilowo bezimienny :D 
I tytularny cytat Od Tuwima z wiersza "Inne" :)

4 komentarze

  1. [O, list pełen kłamstw? W sumie w miarę czytania tej noty zaczęłam się zastanawiać, co ja bym zrobiła, gdyby mój luby wywinął mi taki numer. Jedynie luby, nie narzeczony, bo póki co sama jeszcze bym się przeraziła, gdyby padł na kolana ^^ I tak sobie myśląc, a przy okazji stawiając się w sytuacji Tommie, że sięgnęłabym po coś o wiele bardziej ciężkiego i śmiercionośnego, niż but. No ale rozumiem, że niczego innego pod ręka nie było ;)
    Serio, zabiłabym. Na co dzień łagodne ze mnie stworzenie, ale nie mam wątpliwości co do tego, że w takiej sytuacji obudziłyby się we mnie mordercze instynkty. I nie znałabym litości.
    Nota oczywiście mi się podobała i czekam, aż zdradzisz więcej ^^]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Zgadzam się z Inez, gdyby koleś mnie wywinął taki numer... Powiem tak: nie byłoby takiego miejsca na ziemi, gdzie bym go później nie znalazła. Oczywiście, nie po to, żeby mu podziękować. xD
    Jestem ciekawa co tam dalej wymyślisz. Hm, może to przez to, że narzeczony nie ma imienia, nie potrafiłam sobie nikogo wyobrazić, ale to ani trochę nie przeszkadzało w czytaniu - taka łajza nie musi się nazywać, żeby być łajzą. ;3]

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpierw kilka technicznych spraw. W liście dość niedbale i chaotycznie zapisywałaś "Cię, Tobie, Ty". Raz robiłaś to z wielkiej litery, raz z małej. Moim zdaniem powinnaś być konsekwentna i zdecydować się na jedną z opcji. Druga sprawa, gdybyś zrobiła akapity, czytałoby się lepiej. I trzecia... zapis dialogów. Jest o tym pełno artykułów i masa porad w naszych polskich internetach.

    Co do treści notki. Ugh, chyba jako jedynej nie jest mi Tommie szkoda? Naprawdę. Skoro odszedł od niej facet, to nie powinna pisać mu w listach, że go kocha. Powinna od razu dać mu znać, że się na nim zawiodła i próbuje żyć dalej. Takie rozpamiętywanie na pewno jej nie pomoże. Nie rozumiem też jednej rzeczy... dlaczego ludzie opuszczali ją, bo jest z pochodzenia Żydówką? Nie żyjemy w dwudziestym wieku, nie ma żadnej nagonki. Tym bardziej w Ameryce, gdzie Żydów jest naprawdę sporo i mają się całkiem dobrze. :) No, cóż, mam jednak nadzieję, że Tommie zapomni o złamanym sercu, weźmie się w garść i spełni swoje marzenia.


    Josie

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Jak zwykle przybywam z modnym opóźnieniem, mając nadzieję iż parę dni milczenia zostanie mi szybciutko zapomniane :) W końcu obiecałam sobie zmobilizować wszystkie siły do czytania notek, nawet jeśli zdążyłam się już nieco odzwyczaić od tego zacnego rytuału… Dobrze, ale już koniec mojego biadolenia. Odnośnie Twojego postu: smutno. Wiem, to tak wiele wnosi… ale sam list jak i przemyślenia Tommie nie napawają zbytnim optymizmem. Aż trudno mi uwierzyć, aby pochodzenie Twojej pani miało tak ogromny wpływ na to, iż odwrócili się od niej wszyscy przyjaciele… Chyba aż tak źle, to nie jest, prawda? Duży plus za samo zakończenie, bo nie ma nic bardziej irytującego niż facet, który ma czelność włazić ze swymi buciorami w życie byłej. Żałuję tylko, że nie dostał tym butem prosto w czoło, aby przez parę dni mógł chodzić z ogromnym, fioletowym siniakiem. Ze spraw technicznych napomknę tylko o zaletach akapitów – one naprawdę uławiają czytanie, polecam na przyszłość, zwłaszcza przy dialogach! O błędach nie mówię, bo zostały już wcześniej odhaczone, tak więc podsumowując mą chaotyczną wypowiedź: liczę na odrobinę słońca w życiu Tommie, żeby miała lżej i odzyskała wiarę w innych :)
    P.S. Dziękuję za miłe słowa pod moimi wypocinami! Chirurdzy to moja cicha inspiracja, ale cii… dalsze perypetie Chrisa przebiją scenariusz nawet tego serialu (pobożne życzenie)! ;D ]

    Chris

    OdpowiedzUsuń