Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

1927. Łzy motywacji.

Jaka szkoda, że nie możemy wybrać sobie życia. Mielibyśmy wtedy akurat to, które nam bardziej odpowiada, wszystko byłoby idealne i piękne.
Nieprawda. Zbyt idealnie, czyli zbyt nudno, a w efekcie szaro i mdło. Wyreżyserowana sztuczność. Wykreowane, przewidziane niespodzianki. Czy byłoby to warte codziennego czekania na nowy dzień, który nie byłby pustą, niezapisaną kartką?

Odkąd pamięta zawsze stała
Na toaletce obok lustra
W białych baletkach wychylona
W powietrzu uniesiona nóżka
Nudziła się wśród bibelotów
Kurz wyłapując w suknię złotą
I tylko z dołu perski dywan
Czasami puszczał perskie oko.

To dzieciństwo można zaliczyć do udanych. Było dużo zabawy ale i mądrych pouczeń. Rodzice nigdy nie poświęcali jej zbyt wiele uwagi, ale jakoś nie ma im tego za złe. Uważa, że dzięki temu nauczyła się samodzielności.
Nie miała rodzeństwa, ale potrafiła zająć sobie czas sama, przy pomocy własnych, niepowtarzalnych pomysłów. Co prawda nie znała sytuacji, kiedy chciałoby się powiedzieć „to moja siostra i mogę jej dokuczać ile chcę, ale ty tylko spróbuj jej dotknąć…”.  Nie pytała rodziców, czy planują o jeszcze jedno dziecko. Myślała, że tak ma być, no i chyba miało.
Lubiła wyobrażać sobie różne wydarzenia, które i tak nigdy się nie ziściły. Nie było to nic wielkiego, a jednak potrafiło pochłonąć ją do reszty.
Rówieśnicy lubili ją, a jednak sama wybierała zawsze te cichsze zakątki szkoły. Przyjaciółki uśmiechały się i prosiły o wspólne wyjście po południu. Zgadzała się albo nie. Jakoś lubiła czuć się samotna wśród ludzi.
Swego rodzaju samotność stała się codziennością, nie można było jednak wyczuć smutku…

Aż dnia pewnego na komodzie
prześliczny książę nagle stanął
Kapelusz miał w zastygłej dłoni
I piękny uśmiech z porcelany
A w niej zabiło małe serce
Co nie jest taką prostą sprawą
I śniła, że dla niego tańczy
A on ukradkiem bije brawo.

- Jason, jak to się stało, że wybrałeś właśnie mnie? Co takiego w sobie mam?
- Jesteś sobą. Jedyny na świecie taki egzemplarz. I za to cię kocham.
Uśmiech obustronny. Zawsze dziękowała losowi za to, że ma takie szczęście w postaci drugiego człowieka, którym był On. Pojawił się nie wiadomo skąd, a wniósł tyle szczęścia, poczucia bezpieczeństwa i nadziei. Przy nim wszystko było piękne i pełne barw. Spędzali ze sobą tak wiele czasu i żadna minuta nie była zmarnowana czy utracona bezpowrotnie. A czas mijał bardzo szybko.
- Myślisz, że to przeznaczenie, że jesteśmy razem? Myślisz, że tak będzie już zawsze?
- Chcesz usłyszeć prawdę?- uśmiechnął się tajemniczo. Jego spojrzenie zawsze wywoływało przyjemne dreszcze.
- Tak. Nawet gdyby miała być okrutna. Lepiej znać prawdę niż łudzić się kłamstwem.
- Tak będzie już zawsze, Julie. Nie pozwolę, by było inaczej.
Kwiaty, podarunki, czułe gesty, wiele spojrzeń i uśmiechów. Dużo poświęcenia i oddania. Wierność i zaufanie. Kłótnie? Zdarzają się wszystkim. Tej dwójce zawsze udawało się z nich wychodzić obronną ręką.
Nie umieli się rozstawać, choćby na jeden dzień. Nie brali tego nigdy pod uwagę. Nie wiedzieli, że taka chwila nadejdzie…

Lecz jakże kruche bywa szczęście
W nietrwałym świecie z porcelany
Złośliwy wiatr zatrzasnął okno
I książę rozbił się "na amen"
I znowu stoi obok lustra
Na toaletce całkiem sama
I tylko jedna mała kropla
Spłynęła w dół po porcelanie

Czekała na Niego długo. Spóźnia się, ale na pewno niebawem przyjedzie. Znowu powita ją ciepłym uśmiechem, uściskiem i bukietem róż, jak to często robił. Byli ze sobą tak bardzo blisko, że nie wyobrażała sobie życia bez Niego.
Porozmawiają o przyszłości, tej bliższej i dalszej, będą długo wpatrywali się sobie w oczy, pewnie pożartują, pośmieją się. Mówił, że kocha jej śmiech i głos. I oczy, i uśmiech i w ogóle ją całą.
Czekała na Niego długo. Zabijała czas myślami, tymi najbardziej pochłaniającymi, ale i tymi błahymi, o których po chwili zapominała.
Nie porozmawiali o przyszłości, nie wpatrywali się sobie w oczy, nie pożartowali, nie pośmiali się. Nie przyniósł jej bukietu róż, nie uśmiechnął się, nie uścisnął.
Nie było go. Telefon milczał, od czasu do czasu tylko wykrztuszając ‘abonent jest czasowo nieosiągalny. Proszę spróbować później’.
Próbowała później i jeszcze później. Po jednej chwili, dwóch, trzech. Po kilku minutach, po kilku godzinach. Po dniach, po miesiącu.
Jason, gdzie jesteś?
Jedna, jedyna myśl błąkała się w jej biednej głowie. Nie chciał jej już? Może wolał jej tego nie mówić? Ale zaraz, to nie byłby On! Jason nigdy by nie stchórzył, dałby chociaż znak życia. A tego znaku jak nie było, tak nie ma…

Laleczka z saskiej porcelany
twarz miała bladą jak pergamin
na zawsze odszedł ukochany
a ona wciąż tęskniła za nim
Jej siostrą była dumna waza
A bratem zabytkowy lichtarz
Laleczka z saskiej porcelany
Maleńka smutna pozytywka.

Dwie kreski na teście błysnęły jej w oczach. Może to przez łzy? Otarła oczy, ale widok nie znikał. Był wciąż taki sam, a nawet wyraźniejszy.
Co się dzieje?
Może to zły sen? Koszmar, jak ten, gdy spada się w dół i nagle się budzimy…
- Nie wierzę…
Jasona nie było. Zero reakcji na telefony, wiadomości, maile. Czy wiedział? Nie chciał zostać ojcem?
- Wracaj, nie zostawiaj mnie samej! Nie teraz…
Łzy popłynęły powoli. Były końcową reakcją, zwieńczeniem tych wszystkich dni, kiedy umierała z tęsknoty i strachu. Została tylko ta beznadziejna niepewność.
Nie załamuj się.

Nowy York miał jej pomóc w otworzeniu nowego rozdziału. Wszystkie miejsca w Londynie za bardzo przypominały jej o wielkiej i być może zakończonej już miłości. Z perspektywami na przyszłość rozpoczęła studia wokalne i „pracę dorobkową”. Czas rozpocząć przygotowania.

- Będę silna dla ciebie. Zrobię wszystko, aby w życiu było ci jak najlepiej. Zacznę już od chwili, kiedy przyjdziesz na świat. Nie poddam się. Nie wiem jeszcze jak to będzie, ale muszę dać radę. Dla ciebie i dla Jasona. Będziecie moją motywacją.
Potrzebuję nowego powietrza i nowych chęci. Potrzebuję celu i odrobiny motywacji.
Zrobię dla Was co tylko w mojej mocy.
[Takie wprowadzenie do mojej Julie. Mam nadzieję, że nie takie złe, dawno niczego nie pisałam, nie krzyczcie, bo mogłam wyjść z wprawy! ;) Wiem, wiem, że trochę ckliwe i melancholijne. Cytaty od Anny Patrini- 'Laleczka z saskiej porcelany'. Postać Jasona jest do przejęcia i znalazła się już w wolnych, dlatego zachęcam. a wątki- tak, bardzo chętnie. Pozostaje mi tylko się przywitać. :)]

2 komentarze