Droga Natalio ♪♫♪
Wiesz, z czasem wszystko potrafi
obrócić się do góry nogami. Pamiętasz jak wyobrażałyśmy sobie naszą przyszłość?
Nie chciałyśmy opuszczać Kanady. Miałyśmy zostać leśnikami i zaszyć się gdzieś
w jakiejś leśniczówce. W końcu pięknych lasów w tym kraju dostatek. Bez Ciebie
to już nie to samo. Moje plany zmieniły się. Na początku nie wiedziałam, co mam
z sobą zrobić. Ale to przecież w tym wieku normalne. Wszyscy kazali mi rysować.
Iść na architekturę. Chodziłam więc na rysunek i uczyłam się historii sztuki.
Nie znosiłam, kiedy komplementowano moje niezbyt udane prace i pokazywano
sposoby rysowania, które wyglądały dobrze jedynie z daleka. Od ogółu do
szczegółu, a ja zawsze robiłam odwrotnie. Ale tu chodziło o czas. Na egzaminie
jest wyznaczony czas. Dla mnie zdecydowanie za krótki, by narysować coś
przyzwoitego. Wyćwiczenie ręki w moim przypadku nic nie dawało. Wystarczył
bardzo duży format i bardzo mało czasu. Do tego jeszcze kilka różnych tematów.
Oczywiście narysowałam wszystko, jednak nie na tyle dobrze by się dostać. I
wtedy właśnie zrozumiałam po co ludzie tworzą plany B, choć ja do dziś tego
jakoś nie praktykuje. Nie wiedziałam co teraz. Miało być tamto albo nic.
Słuchałam całymi dniami muzyki próbując się zbytnio nie przejmować. Aż do
mementu, kiedy trafiłam na Sinatrę. Wiesz, że dużo mi nie trzeba by podjąć
ważną decyzję pod wpływem czegoś właściwie mało istotnego. I jeszcze ta
piosenka „New
York, New York”. Lubię takie identyfikacje ze
słowami piosenek. Tak więc już wiesz dlaczego New York. „Jeśli uda mi
się tam, uda mi się wszędzie”. Poza tym nie mogłam już znieść tego niemego
rozczarowania wypisanego na twarzach rodziców, kiedy na mnie patrzyli. Wybór
studiów nie był mniej przypadkowy. Nawet nie przejrzałam zbyt wielu stron ze
szkołami. Protetyka. Pomyślałam: Czemu nie?. Przynajmniej powinnam nie mieć później
problemów ze znalezieniem pracy. Dalej potoczyło się samo.
Od kiedy odeszłaś obiecałam
sobie, że już nigdy więcej nie wejdę do wody. Nie masz pojęcia jak bardzo byłam
na Ciebie zła, że nie chciałaś wziąć wtedy moich rękawków. Myszka Micky na nich
wielmożnej pani nie pasowała. Z resztą nadal jestem na Ciebie zła. Wyobraź
sobie, że dziś postanowiłam wybrać się na basen. Tak basen, z tym przeklętym
czepkiem, który wyrwał mi chyba z połowę włosów. Długo przyglądałam się wodzie,
a później ratownikom. I nie, nawet nie myśl, że jakiś się mi spodobał. Chodziło
mi raczej o to czy w razie czego wyciągną mnie z wody. Oczywiście żywą, a
przynajmniej taką do odratowania. Moje rozmyślenia szybko przerwało popchnięcie
przez jakiegoś dziwnie szczęśliwego, zburaczałego chłopaka. Zburaczałego wtedy
kiedy zobaczył moją niesamowicie zadowoloną minę, gdy wynurzyłam się z wody.
Była trochę zimna. Bo to nie była rzecz jasna solanka. Nieistotne. Ten chłopak
nie był tam sam. Wraz ze swoją zgrają szaleli po całym pomieszczeniu skacząc i
podtapiając się. Nie trudno było mi sobie wyobrazić ich jako potencjalnych
topielców. Ale to już Twoja, zakichana wina. W pewnym momencie jeden, trochę
starszy od reszty, poślizgnął się. Upadł
i niefortunnie rozciął głowę. Kiedy ja patrzyłam na niego z przerażeniem oni
śmiali się, ale on nie wstawał. Do wody zaczęła sączyć się czerwona ciecz, tak
że poczułam mdłości. Odwróciłam się w stronę ratowników, a raczej w stronę
gdzie powinni być. Nie było padalców. Coś mi w nich od razu nie pasowało. Dzisiaj ciężko jest znaleźć kogoś komu można powierzyć swoje życie. Trzęsąc
się wyszłam szybko z wody. Tak, szybko to też pojęcie względne. Kazałam im
zadzwonić po pogotowie. Chłopak na szczęście oddychał. Na nasze wspólne
szczęście. Rozumiesz. Profesjonalnie potrząsnęłam nim lekko chwytając za
ramiona, jak każe pierwsza pomoc. Zaraz otworzył oczy. Dawno się tak nie
przestraszyłam. Odwrócił głowę ukazując upaćkaną w lepkim czerwonym płynie ustrojowym, ranę. To była tylko kwestia czasu do „Ciemność, widzę ciemność!”.
Jeszcze byłam świadkiem, kiedy go zabierali na noszach. Dalej nie pamiętałam
już nic aż do momentu ocknięcia się w karetce. Zabrali mnie razem z nim. W
środku zrobili mi różne badania. Od EKG do sprawdzenia cukru. Sama wiem nawet,
kiedy dałam ukłuć swój bierny palec. Wyobraź sobie, że jeszcze mnie tam ten
ratownik ochrzanił. Niby miałam za mało cukru. Następnym razem nie miał niby
być już taki miły. Nawet nic mu nie odpowiedziałam zastanawiając się, kiedy on
właściwie był dla mnie miły. No i jakoś nie mogłam sobie przypomnieć. Widocznie
amnezja. Dostałam także propozycję by pojechać do szpitala na pobranie.
Oczywiście odmówiłam. Uznałam, że jedno omdlenie na dzień w zupełności mi
wystarcza. W dodatku ciągle byłam jedynie w stroju kąpielowym przykryta tylko
ręcznikiem. Trochę krępujące, nie sądzisz? Na szczęście przynieśli też moje
rzeczy. Ubrałam się szybko i zabrałam stamtąd. Wcześniej dowiedziałam się tylko
do jakiego szpitala zabierają chłopaka. Poczułam jakąś dziwną potrzebę by go
tam później odwiedzić.
Pamiętasz jak mówiłam, że w życiu
nie dotknę się surowego mięsa? Wiesz, odkąd mieszkam sama zmieniłam zdanie. Kiedy
wróciłam do domu zrobiłam się strasznie głodna. No, ale w końcu miałam niby za
niski cukier. W zlewie leżała, już rozmrożona pierś z kurczaka. Obmyłam ją,
przyprawiłam wszystkim ususzonym zielskiem, co miałam i wstawiłam do piekarnika.
Nie, to nie było z żadnego przepisu. Ale co tu mogło się nie udać? Byleby tylko
nie wyszło surowe. W między czasie postanowiłam zrobić zakupy. Nie mam pojęcia
ile mi to zajęło. Wydawało się, że nie długo. Nawet nie wzięłam telefonu żeby
sprawdzić godzinę, bo leżał nie wiadomo gdzie rozładowany. Wchodząc na klatkę
poczułam intensywny zapach, że coś się piecze. Jak dobrze było wiedzieć, że tym
razem to u mnie. Kiedy znalazłam się na już na swoim piętrze sąsiadka otworzyła
drzwi. To taka starsza pani, trochę złośliwa, ale chyba niegroźna. Zawsze
trochę mi przy niej wstyd, z resztą jak i przed resztą sąsiadów, bo na pewno
słyszeli jak śpiewam. A wiesz, że mimo tego, że to kocham i nie wychodzi mi to
najgorzej to czuję się zażenowana, kiedy ktoś mnie słucha. Ku mojemu zdziwieniu
spytała mnie czy mam problemy z żołądkiem. Sądziłam, że chciała mi sprezentować
jakieś ziółka czy lek, ale nie. Spytałam ją, dlaczego mnie o to pyta?
Odpowiedziała, że na obiad będę chyba miała węgiel. Później zaśmiała się niczym
baba jaga ukazując niemałe braki w uzębieniu. A niech tylko w przyszłości do
mnie przyjdzie po protezę… Poważnie zaczęłam zastanawiać się czy przypadkiem
nie powinnam obejrzeć na wszelki wypadek „Starsza pani musi zniknąć.”. Natychmiast
otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazało się zadymione pomieszczenie. Zapach był…
No jak to w mojej kuchni. Pobiegłam wyłączyć piekarnik. Wyjąć mój obiad. Mój
niedoszły obiad. Kurczak był czarny. Zwęglony. Nawet nie musiałam się martwić,
że mógł wyjść surowy. Ale nie zamierzałam się tak od razu poddawać. Z trudem
rozkroiłam kawałek mięsa. Zwycięstwo, w środku wyglądał całkiem dobrze. Tak
więc może i się nie przejadłam, ale coś zjadłam. Ty z pewnością nie musisz przejmować się kurczakiem w piekarniku.
Jak widzisz nawet w Nowym Yorku nie mam czasu się nudzić.
A.S.
____________________
Pewnie i tak nikt tego nie przeczyta, ale szanuję to. W każdym bądź razie jest to jeden z tych wysyłanych w niebo listów. Pierwszy raz napisałam notkę w takiej formie i wyszło jak wyszło. Jednak sądzę, że pozwala to trochę poznać historię i tok myślenia mojej postaci. Tak więc, dziękuję za uwagę i pozdrawiam :)
____________________
Pewnie i tak nikt tego nie przeczyta, ale szanuję to. W każdym bądź razie jest to jeden z tych wysyłanych w niebo listów. Pierwszy raz napisałam notkę w takiej formie i wyszło jak wyszło. Jednak sądzę, że pozwala to trochę poznać historię i tok myślenia mojej postaci. Tak więc, dziękuję za uwagę i pozdrawiam :)
(Ja tam przeczytałem, od początku byłem niezbyt pozytywnie nastawiony, ale stwierdziłem po przeczytaniu, że to całkiem fajna forma i muszę przyznać, że naprawdę mi się podobało :) Oby tak dalej!) Nate
OdpowiedzUsuń[No to jestem bardzo mile zaskoczona i dziękuję :). Te nastawienie pewnie przez sam tytuł xP Ale miało być tak trochę po kłapouszemu x)]
OdpowiedzUsuń