W tym szczególnym świątecznym czasie chciałybyśmy Was prosić, byście rozejrzeli się wokół siebie. Tworząc odpisy do zabawy, zapewne siedzicie w ciepłym mieszkaniu bądź domu, jesteście najedzeni i akurat macie chwilę dla siebie. A może nie trafiłam? Może wracacie ze szkoły, uczelni, pracy? Znajdujecie się w komunikacji miejskiej, zmarznięci i głodni, marzycie o momencie, w którym przekroczycie próg mieszkania i zamkniecie drzwi. Ale macie dokąd wrócić, macie co zjeść i znajdujecie chwilę na przebywanie na blogu. Prosimy, cieszcie się z tych małych rzeczy, ponieważ macie o wiele więcej, niż niektóre osoby. Jeśli się rozejrzycie, na pewno dostrzeżecie je wokół siebie. Czasem nie trzeba wiele. Wystarczy jedno kliknięcie, jeden SMS, które mogą zmienić wszystko. Stąd przy okazji naszej świątecznej zabawy prosimy Was o zajrzenie na podane niżej strony. Kliknięcie w brzuszek Pajacyka. Wysłanie SMS-a na wybraną zbiórkę. Zróbmy razem coś dobrego!
Każdy z nas chyba marzył o tym, aby usiąść na kolanach Świętego Mikołaja. Najwyraźniej i Wy o tym marzyliście, skoro zdecydowaliście się na dorywczą pracę w Wiosce Świętego Mikołaja w jednym z nowojorskich centrów handlowych. Może i to zajęcie niespecjalnie podbudowuje Wasz świąteczny budżet, ale z pewnością przynosi wiele radości. W końcu kto nie chciałby na parę godzin wskoczyć w strój Elfa i zabawiać dzieci w kolejce?
Musiał naprawdę upaść na głowę, że się na to zgodził. Gdy rano wstawał zastanawiał się co mu strzeliło do głowy i czy w ogóle powinien wychodzić z domu. Nie lepiej było zadzwonić i powiedzieć, że nie czuje się zbyt dobrze i zostać w domu? Strój zielonego elfa krzyczał głośno, aby go ubrać. Upadłem na mózg. To było jedyne logiczne wytłumaczenie, dlaczego w ogóle się na to zdecydował. Leżał w łóżku o dwadzieścia minut dłużej, niż powinien i dopiero wtedy się zdecydował, że jednak pójdzie. Powinien dziś raczej przygotowywać się do jednej ze świątecznych imprez w klubie, A nie biegać po centrum handlowym jako elf. Zielony elf. Może jednak wcale nie będzie tak źle? Może tylko się tak nastawiał, a tak naprawdę będzie całkiem spoko? W końcu były święta, co z tego że ich i tak nie obchodził, a za te wygłupy zawsze wpłynie trochę dodatkowej kasy. Niewiele, ale zawsze.
OdpowiedzUsuńI z tym nastawieniem udał się do wyznaczonego miejsca. Przebrać zdecydował się na miejscu, bo nie było żadnej siły która zmusi go, aby jechał tak przez pół miasta. Ludzi było dużo, ba za dużo. Przebił się w końcu do toalet, gdzie zmienił swój codzienny strój na strój zadowolonego elfa i zupełnie nie poznawał osoby która patrzyła na niego z lustra. Idąc do wyznaczonego miejsca czuł na sobie wzrok wszystkich. A zwłaszcza dzieci, które często wskazywały na niego palcem.
Dotarł w końcu na miejsce, aczkolwiek nie był pewien gdzie może zostawić swoje rzeczy. A ż tym pytaniem postanowił uderzyć do pierwszej osoby, która podobnie jak on, była przebrana za elfa.
- Są tu jakieś szafki, albo pokój gdzie mogę rzucić plecak? - spytał podchodząc bez ostrzeżenia, od tylu i nawet się nie witając.
Emily miała właściwie styczność ze strojami na co dzień, ale w jej wypożyczalni nie miała okazji poczuć tej magicznej atmosfery świąt. Nie mogła wcisnąć się w strój śnieżynki czy mikołajki, a Wioska Świętego Mikołaja wydawała się być do tego idealna. Poza tym to była idealna okazja ku temu, aby poznać nowych ludzi. Panna Simmons nie lubiła samotności, a ostatnimi czasy miała wrażenie, że ludzie gdzieś znikali i mieli ją głęboko, nawet mimo jej telefonów do ich skromnych osób. No cóż, najwyraźniej nie każdemu odpowiadało jej towarzystwo i musiała się z tym pogodzić. Dlatego spożytkowanie nadmiaru wolnego czasu w atmosferze radości i dzieciaków nie był takim głupim pomysłem.
OdpowiedzUsuńTo był już jej siódmy dzień tutaj, więc właściwie czuła się jak ryba w wodzie wśród tych wszystkich ozdób. Święty Mikołaj, który miał na imię Phil był naprawdę spoko gościem, z którym można było w przerwach pożartować, a nawet wyskoczyć na dymka jak nikt nie widzi.
Właśnie rozstawiała wielkie kartony, które imitowały gigantyczne prezenty, gdy usłyszała za sobą obcy głos. Wystraszyła się i wyprostowała szybko, niefortunnie wpadając na mężczyznę. Gdyby nie fakt, że trzymała prezent większy od niej pewnie nic takiego nie miałoby miejsca, a tak? A tak prawie wyrąbała się wraz z nieznajomym na ziemię.
— Przepraszam! — wrzasnęła, łapiąc w końcu równowagę i prostując się. Odstawiła pudło i odwróciła się do chłopaka, zagryzając przy tym dolną wargę, bo czuła się naprawdę idiotycznie — Szafki? — początkowo nie zrozumiała, o co też mogło mu chodzić — Aaa — kiwnęła głową i wyciągnęła ręce po jego rzeczy, choć szybko je cofnęła, zdając sobie sprawę z tego, że przecież niekoniecznie ufałby obcej lasce. Dlatego też skinęła głową i zaprowadziła mężczyznę do pomieszczenia, w którym znajdowały się wszystkie ich prywatne rzeczy. Sama nawet klapnęła na jednym z krzeseł i wlepiła uważne spojrzenie w nieznajomego.
— Chyba nie czujesz się zbyt swobodnie w tym wydaniu, co? — zaczęła rozbawiona — Nie martw się, szybko o tym zapomnisz.
Coraz bardziej zastanawiał się co robił w tej całej szopce. Nie nadawał się do takich rzeczy, nie był osobą społeczną i najlepiej czuł się w swoim własnym towarzystwie. Powinien powiedzieć, że nie da rady przyjść i tyle. Czuł się idiotycznie, to wszystko było idiotyczne. Osoba, która nie obchodziła świąt raczej nie powinna była brać udziału w takiej zabawie. Wszyscy dookoła byli zadowoleni z okazji zbliżających się świąt, szukali prezentów dla najbliższych i robili masę innych rzeczy, które były związane były z świętami.
OdpowiedzUsuńSpojrzał nieco zaskoczony, kiedy tak nagle wyciągnęła rękę po jego rzeczy. Nie lubił się dzielić, ani nie przepadał też jak ludzie sięgali po rzeczy, które były jego. Automatycznie jakby się cofnął, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego jak to musiało durnie wyglądać.
- Nie bardzo. Musiałem mieć chwilowe zaćmienie mózgu, że się na to zgodziłem - powiedział odkładając swoje rzeczy w wyznaczone miejsce. Zabrał jedynie telefon i dokumenty z kartami.
- Max - przedstawił się. Skoro mieli spędzić razem kilkanaście godzin, to dobrze byłoby znać swoje imiona.
Różni ludzie trafiali do wiosek Świętego Mikołaja. Jedni przegrali jakiś zakład, inni nie mogli znaleźć innej pracy, a drudzy po prostu dla fanu. Tutaj? Nie miała pojęcia czy którakolwiek z opcji pasowała do nieznajomego. Nie znała go, więc nie mogła oceniać.
OdpowiedzUsuńPrzechyliła nieznacznie głowę, łapiąc się na tym, że zdecydowanie zbyt długo mu się w tym momencie przygląda. Nie panowała nad tym, a to tylko dlatego, że kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że widziała go już nie raz. Bywała w klubach, lubiła się bawić, ale kompletnie nie potrafiła tego połączyć z jego facjatą.
— A czy my się już skądś nie znamy? — zapytała jeszcze zanim ten się jej przedstawił.
Roześmiała się i pokręciła głową, gdy mężczyzna zaczął biadolić nad tym, że wpadł na tak szalony pomysł, jak przebranie się za Elfa w celu zabawiania gromady dzieciaków. A trzeba przyznać, że te z roku na rok były coraz bardziej wymagające i czasami nawet trzeba było uważać na swoje kostki, aby przypadkiem nie dostać solidnego kopniaka.
— Damy radę, a jeśli będziesz miał dosyć to wal do mnie śmiało, a uciekniemy gdzieś na przerwę — dodała nieznacznie rozbawiona, podnosząc w końcu swój tyłek z krzesła. Ruszyła z brunetem w kierunku wyjścia. W końcu za kilkanaście minut centrum handlowe miało zostać otwarte.
— Emily — również się przedstawiła, posyłając w jego kierunku ciepły uśmiech.
Słyszeliście ten dźwięk? Charakterystyczny dźwięk darcia się materiału, którego nie można pomylić z żadnym innym. To wysłużony strój Maxa postanowił puścić w szwach w najgorszym możliwym miejscu, kiedy ten wykonał zbyt duży krok. Czy pozwolicie, by dzieci zauważyły dziurę w spodniach na pupie elfa towarzyszącego Mikołajowi? Chyba trzeba coś z tym zrobić, i to czym prędzej!
OdpowiedzUsuńNie miał twarzy do ludzi. Chyba, że wyjątkowo spędził z nimi sporo czasu, ale tych zaliczał do grona znajomych, a dziewczyny wcale nie kojarzył. W zasadzie to twarz była mu obca. A podczas pracy nieszczególnie miał czas na to, aby się przyglądać ludziom dookoła. Jasne, czasem zawiesił dłużej oko na jakiejś dziewczynie, aczkolwiek nigdy nie zapamiętał żadnej na długo. I zwyczajnie nie było żadnych szans na to, aby Maxence ją kojarzył z imprez. A nie były to na tyle ekskluzywne kluby, które robiły after party. I nawet gdyby, pewnie byłby zbyt pijany, aby w ogóle ją skojarzyć.
OdpowiedzUsuń— Nie wiem, szczerze w to wątpię — powiedział wzruszając ramionami, bo jakoś nie brał pod uwagę tego, że mogła go znać z klubów w których występował. Zwykle starał się też zakładać świecące w ciemnościach maski, aby nie było aż tak widać twarzy.
Nawet nie sądził, że od wejścia pojawią się jakieś problemy. Wychodził z pomieszczenia, kiedy dotarł go ten dźwięk. Przez chwilę myślał, że się przesłyszał i to po prostu omamy, ale wyraźnie też czuł powiew na gołej skórze. Nie był pewien co poczuł pierwsze; złość czy zażenowanie.
— To chyba jakiś kiepski żart — warknął pod nosem i przeklinając, o wiele głośniej niż by chciał, natychmiast się odwrócił, aby z powrotem wejść do środka, a wtedy dobiegł go głos jakiegoś dzieciaka.
— Mamo! Mamo zoooobacz! — zawołał na oko pięcioletni chłopiec pokazując palcem prosto na Maxa, który czuł coraz większą złość. — Widać mu gacie!
Ona pewnie też widziała go gdzieś przelotem. Jednak do twarzy miała pamięć całkiem niezłą, dlatego też dobrze jej się wydawało, że go skądś kojarzyła. Jednak raczej nigdy nie wpadnie na to skąd mogłoby to być. Właściwie było to praktycznie nieistotne.
OdpowiedzUsuń— Nieważne — machnęła ręką, gdy już szli w kierunku wioski Św. Mikołaja. Uniosła nieznacznie brwi, słysząc charakterystyczny dźwięk darcia się materiału. Przez chwilę nawet myślała, że to z jej portkami było coś nie tak, jednak wyraz twarzy mężczyzny zdradzał wszystko. Jej buzia zdradzała niemałe rozbawienie i nawet nie kryła się z tym, że wychyliła się nieznacznie, aby spojrzeć na jego cztery litery. No co? Musiała jakoś ocenić wielkość katastrofy!
— Nie żart, a strój który chyba czekał na lepsze czasy kilka lat, co? — zaczęła się śmiać, jednak stanęła za Maxem i objęła go bezceremonialnie wokół pasa, po czym obróciła się z nim z powrotem w kierunku pomieszczenia, w którym leżały ich ciuchy — Masz szczęście, że trafiłeś na mnie i mam w plecaku awaryjny zestaw do szycia — uśmiechnęła się szeroko pod nosem, kopiąc go lekko w lewą piętę, aby w końcu ruszył przed siebie.
Skąd w ogóle u Emily nici w plecaku? To było bardzo proste. Sama obracała się cały czas wśród kostiumów i czasami trzeba było coś szybko w nich zacerować. Dlatego i w tym wypadku mogła sobie poradzić.
— No! Raz, dwa! I do przodu — krzyknęła, zachęcając bruneta do ruszenia się q końcu z miejsca. Nie mogli przecież spędzić całego dnia ciągle coś kombinując. Jak widać centrum handlowe zostało już otwarte, a więc pewnie i kolejka do Św. Mikołaja robiła się coraz dłuższa.
Życie musiało go w tej chwili naprawdę nienawidzić. Takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach albo książkach, gdzie bohater nie ma zbyt łatwego życia. Takie upokarzające rzeczy nie przytrafiały się Maxowi. Co to, to nie. Ale jak widać życie postanowiło dziś inaczej. W głowie cały czas słyszał głos tego dzieciaka, którego w tej chwili miał ochotę zamordować własnymi rękami. Powstrzymywała go myśl o spędzeniu reszty życia w więzieniu. To jedno już mu groziło, nie musiał dodatkowo dokładać sobie kolejnych problemów.
OdpowiedzUsuńGrzecznie wrócił do pomieszczenia, gdzie byli jeszcze chwilę temu. Chętniej jednak zawróciłby się do domu, z którego na dobrą sprawę to wcale nie powinien był wychodzić. Nie zapowiadało się, że cokolwiek dziś dobrego go spotka i tak jak do tej pory był odporny na wszelkie znaki, tak teraz zaczął w nie wierzyć. To z całą pewnością miało mu mówić, że powinien wrócić do domu i zająć się swoimi sprawami, a nie robić za durnego elfa. Nawet nie obchodził świąt!
— Powinienem się martwić, że masz przy sobie igły? — zapytał. Wiedział, że kobiety noszą masę niepotrzebnych rzeczy przy sobie, ale nie spodziewał się, że nawet zestaw małej krawcowej też przy sobie mają. Jak widać nie doceniał płci przeciwnej tak bardzo, jak powinien.
Takie rzeczy się zdarzały i najwyraźniej akurat w tym wypadku Max był często poszkodowanym. Cała sytuacja jednak wydawała się Emily przekomiczna, jednak nie do nieopanowania. To była wcale nie taka wielka dziura, której mogli się pozbyć raz dwa!
OdpowiedzUsuńGdy wrócili do pomieszczenia, w którym leżały wszystkie ich rzeczy, blondynka od razu dorwała swojej torebki, z której wyciągnęła mały zestaw do szycia. No cóż, akurat jej często się przydawał. Odwróciła się w kierunku mężczyzny, a w tym samym momencie do jej uszu dotarły jego słowa, które wywołały u niej lekkie rozbawienie.
— A co? Taki duży chłopiec, a boi się igieł? — zapytała z cichym śmiechem, niespiesznie podchodząc do niego bliżej. Obeszła go powoli i kucnęła tuż za nim, przez co centralnie przed swoją twarzą miała jego tyłek z przewiewną dziurą na tyłku. Trzeba było przyznać, że całkiem niezłym tyłku.
— Jeśli się boisz to lepiej będzie jak zdejmiesz te portki, ale jeśli mi zaufasz… To zrobię to na tobie — rzuciła, kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego jak to mogło dwuznacznie zabrzmieć. Czasami lubiła sobie w ten sposób zażartować, ale chyba w tym wypadku nawet tego nie przemyślała. No cóż… Czasu nie cofnie i nie da rady się już ugryźć w język. Padło, co padło z jej ust.