Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

15. Nathaniel Hudson & Karri Ramos

W tym szczególnym świątecznym czasie chciałybyśmy Was prosić, byście rozejrzeli się wokół siebie. Tworząc odpisy do zabawy, zapewne siedzicie w ciepłym mieszkaniu bądź domu, jesteście najedzeni i akurat macie chwilę dla siebie. A może nie trafiłam? Może wracacie ze szkoły, uczelni, pracy? Znajdujecie się w komunikacji miejskiej, zmarznięci i głodni, marzycie o momencie, w którym przekroczycie próg mieszkania i zamkniecie drzwi. Ale macie dokąd wrócić, macie co zjeść i znajdujecie chwilę na przebywanie na blogu. Prosimy, cieszcie się z tych małych rzeczy, ponieważ macie o wiele więcej, niż niektóre osoby. Jeśli się rozejrzycie, na pewno dostrzeżecie je wokół siebie. Czasem nie trzeba wiele. Wystarczy jedno kliknięcie, jeden SMS, które mogą zmienić wszystko. Stąd przy okazji naszej świątecznej zabawy prosimy Was o zajrzenie na podane niżej strony. Kliknięcie w brzuszek Pajacyka. Wysłanie SMS-a na wybraną zbiórkę. Zróbmy razem coś dobrego!




Pozwólmy każdemu poczuć, że święta mają ogromną moc i dają wszystkim wiele radości. Waszym zadaniem jest nakręcenie świątecznego spotu, który miałby wesprzeć jedną z nowojorskich fundacji. A waszym małym pomocnikiem będzie jeden z jej podopiecznych. Niech Was nie zwiedzie, że mały Terry wydaje się taki niepozorny na tym swoim dużym wózku. Gradobicie pytań o tym, czym są święta i jak je można przedstawić na filmie mogą Was zaskoczyć.

6 komentarzy

  1. Jakiś czas temu u drwi Nathaniela pojawiły się dwie małe dziewczynki i zaczęły opowiadać o planowanych obchodach świąt w fundacji, która finansuje ich leczenie. Nate, który pewnie powinien się już nauczyć, że nie da się pomóc całemu światu, nie potrafił odmówić pomocy dwóm niewinnym istotkom. W końcu jaki byłby z niego duszpasterz, gdyby ignorował potrzeby najmniejszych? Oczywiście zgłosił swoją chęć pomocy i zapewnił, że choć nie ma pieniędzy, żeby sfinansować prace fundacji, to zawsze ma dwie ręce gotowe do pracy. Spodziewał się, że męskie dłonie przydadzą się przed świętami. W końcu zawsze trzeba coś zanieść, przynieść czy unieść. Nie sądził jednak, że jego zadaniem będzie praca nad filmikiem. Zupełnie nie znał się na takiej robocie. Jeszcze zdjęcia jakieś może byłby w stanie zrobić, ale filmik? Ucieszył się, gdy mu kogoś do pomocy przydzielono. Stał właśnie przed budynkiem fundacji i czekał, aż pojawi się osoba, z którą miał współpracować. Zamiast niej pojawił się za to szczupły mężczyzna z dzieckiem - z chłopcem na wózku.
    - Dzień dobry, pastorze Hudson. Miło, że już pan jest. To Terry. A tu... proszę, kamera. Za chwilę powinna się pojawić pani Karri.
    Natę podziękował i przywitał się z chłopcem.
    - I co? Gotowy na przygodę?

    Nate

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspominając parę dni temu Bouddiemu, iż chciałabym jakoś szczególnie uczcić nasze pierwsze wspólne święta spędzone w Ameryce nigdy nie pomyślałabym o pomaganiu jednej z tutejszych fundacji zajmujących się opieką nad niepełnosprawnymi dziećmi. Tyle, że on jak zwykle postawił sobie chyba za cel totalne zaskoczenie mnie, bo kiedy wczorajszego popołudnia wpadł niczym kula armatnia do restauracji wymachując plikiem kartek i z roziskrzonymi oczami skierował prosto w moją stronę, wciąż nie przeczuwałam nadchodzącej niespodzianki.
    - Karri, zobacz co Ci przyniosłem! - zawołał nie zważając w ogóle na klientów zajmujących niemal każdą wolną przestrzeń.
    - Cokolwiek to jest, musi zaczekać aż wszystkich obsłużę. - odparłam, starając się ostudzić choć trochę jego entuzjazm.
    - Oj, daj spokój. Zee na pewno świetnie sobie poradzi, a taka okazja zdarza się bardzo rzadko.
    - Dobrze, już dobrze. - to mówiąc, skinęłam na niedawno zatrudnioną kelnerkę i w towarzystwie mężczyzny udałam się na zaplecze, gdzie zaindagowałam. - To o co dokładnie chodzi?
    - Mamy niecodzienną okazję do nakręcenia świątecznego spotu dla fundacji ... Chwila... - tu zaczął przeglądać przyniesione papiery po kolei aż znalazł ten odpowiedni i podsunął mi go pod nos z figlarnym uśmiechem na twarzy.
    - Przecież ja się nie znam na tego typu eventach! - wykrzyknęłam zupełnie nie podzielając jego emocji przeczytawszy zapisany na nim tekst.
    - Oj, nie żartuj! - zaśmiał się tylko. - Przecież podczas tournee łyżwiarskiego zawsze nakręcasz jakieś filmiki i umieszczasz je na specjalnej stronie.
    - Ale one są tylko amatorskie i w dodatku zawsze ktoś je dopracowuje. - ostatkiem sił próbowałam przemówić mu do rozsądku, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że i tak będę zmuszona ustąpić, zresztą jak prawie zawsze.
    - I tu nie będziesz pracowała sama, a ja zresztą znam osobę mogącą dość tanio nam to wszystko odpowiednio oprawić.
    - Czyli domyślam się, że sam też się w to włączysz? - upewniłam się.
    - Ależ oczywiście. - potwierdził najwyraźniej zadowolony ze swojej wygranej.

    ***

    I w ten oto sposób od dłuższego czasu krążyłam wraz z nim w koło odpowiedniego budynku w poszukiwaniu miejsca parkingowego. Na całe szczęście po czwartej rundce z rzędu udało mi się je wypatrzyć. Czym prędzej skręciłam w jego stronę, w wyniku czego o mało co nie zahaczyłam bokiem samochodu o latarnię.
    - Aż tak Ci się śpieszy? - zaśmiał się widząc to mój towarzysz, odpinając pasy.
    - Częściowo... - odparłam krótko i założywszy gruby kaptur na głowę, wysiadłam z Peugeota mocno trzaskając drzwiami, po czym ruszyłam żwawo przed siebie.
    Chłopak, wyczuwając mą irytację, wzruszył jedynie ramionami i w całkowitym milczeniu podążył za mną.

    ***

    Swoje milczenie był zmuszony przerwać dopiero, gdy znaleźliśmy się naprzeciwko blondwłosego nieznajomego pochylającego się nad specjalistycznym wózkiem, w którym siedział kilkuletni chłopiec.
    - Pan Hudson, o ile się nie mylę? - zwrócił się do niego. - Miło mi poznać, jestem Bouddi Hogan, a to moja przyjaciółka Karri Ramos. - tu posłał mi na tyle znaczące i rozmarzone spojrzenie, iż po raz chyba milionowy zaczęłam się zastanawiać, czy czasami nie miał na myśli czegoś głębszego. - Zdaje się, że mieliśmy wspólnie nakręcić jakiś mały spot.
    - Rzecz jasna i pomoc naszego małego bohatera się przyda. - to mówiąc, ukucnęłam koło dziecka.
    Jeśli miałabym być do końca szczera, to dopiero jego widok uświadomił mi z całą mocą, że cały ten mój wypadek sprzed kilku lat mógł skończyć się czymś o wiele poważniejszym niż zmienienie ścieżki kariery zawodowej.


    Karri R.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nathaniel trochę się niepokoił, że zostanie z tym całym spotem sam. No... może niezupełnie sam, ale bez wsparcia osoby dorosłej i dojrzałej, co byłoby kłopotliwe, ponieważ wobec tego konkretnego zadania Nate sam czuł się jak dziecko. Nic zatem dziwnego, że odetchnął z ulgą, gdy ktoś do niego podszedł i w dodatku się entuzjastycznie przywitał.
    - Miło mi poznać - odpowiedział Nate przybyszom i uścisnął dłoń Hogana. Następnie spojrzał na kobietę, która skupiła się na dziecku. To był dobry znak - miała dość empatii, by zainteresować się ich małym pomocnikiem.
    - Jestem Terry - powiedział dziarsko chłopak. - Będzie pani naszą dziennikarką? W końcu ktoś musi rozmawiać z naszymi... tymi... no ludźmi, których będziemy zaczepiać, nie? A pani się będzie dobrze prezentowała. Już ja to widzę! - powiedział i entuzjastycznie pomachał kamerą. Chyba jednak nie był tak nieśmiały, jak mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. - Występowała pani kiedyś w telewizji? Lubi pani święta? Czy ten pan jest pani chłopakiem? - zalał kobietę lawiną pytań.
    Nathaniel obserwował tę sytuację kontem oka i cieszył się w duchu, że to nie do niego jest skierowany ten grad pytań.
    - Czy mają państwo jakiś pomysł? - zapytał cicho Nate stojącego obok mężczyznę. - Trochę jestem zdziwiony, że akurat mnie przydzielono do tego zadania... Nigdy nie miałem do czynienia z podobnym zajęciem - wyznał.

    Nathaniel

    OdpowiedzUsuń
  4. Upewniwszy się, że obaj mężczyźni znaleźli najwidoczniej wspólny język, z czystym sumieniem mogłam skupić się całkowicie na kawalkadzie pytań zadawanych mi przez chłopca. Trzeba tu dodać, że z jednej strony mogłam być szczęśliwa, gdyż jego ciekawość świata zapowiadała doskonałą współpracę, lecz z drugiej wprowadziła mnie w takie zakłopotanie, że oczami wyobraźni widziałam już rumieniec, który z pewnością wykwitł mi na twarzy, a który lekko nieudolnie starałam się skryć w połach zawiązanej na szyi grubej chusty. Mimo wszystko nie mogłam pozostawić go bez odpowiedzi, toteż dawszy sobie parę minut na zastanowienie, wzięłam głęboki oddech i oświadczyłam:
    - Zaczynając od początku. Miło mi, że uważasz, iż nadam się do bycia kimś w rodzaju dziennikarki w naszym filmiku, lecz muszę Cię od razu ostrzec, iż do tej pory moje występy w telewizji kończyły się jedynie na kilku sprawozdaniach z występów łyżwiarskich, czy też zawodów pływackich, w których brałam udział. Co do tematu świąt natomiast to chyba nie poznałam jeszcze osoby, która by ich nie lubiła, a one same kojarzą mi się ze wspaniałymi, pełnymi szczęścia chwilami spędzonymi w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół. Jeśli zaś o Bouddim mowa, to... - zawiesiłam na dłuższy czas głos, by na tyle trafnie dobrać słowa, aby nie urazić uczuć Australijczyka a jednocześnie na tyle mało skomplikowanie wyłożyć swoje odczucia względem niego, by Terry mógł to łatwo zrozumieć. Problem w tym, że nasza relacja była na tyle skomplikowana, że ja sama czasami jej nie pojmowałam. - ... chyba określiłabym go raczej jako kogoś w rodzaju swojego Anioła Stróża, który dosłownie wyciągnął mnie z ramion śmierci i jednego z najwspanialszych ludzi jakich zdarzyło mi się do tej pory poznać. - to mówiąc, posłałam mężczyźnie najcieplejsze spojrzenie na jakie było mnie obecnie stać.
    Ten w zamian tylko uśmiechnął się nieznacznie w moim kierunku, najwyraźniej zbyt zajęty odpowiadaniem na jakieś zadane przez naszego współpracownika pytanie, by wysilić się na coś większego. Niestety jedynymi słowami, które dosłyszałam było:
    - ... Może, więc być Pan spokojny, już nie raz zdarzało nam się obcować z kamerą.
    - Prawdę powiedziawszy do tej pory robiliśmy to raczej amatorsko, toteż nie liczyłabym na jakieś arcydzieło. - wtrąciłam się.

    Karri

    OdpowiedzUsuń
  5. - Czyli ma pani doświadczenie! - ucieszył się chłopiec. - Cudownie! Wiedziałem, że jest pani idealna - rzucił niefrasobliwym tonem. W końcu czym miałoby się przejmować dziecko?
    Nate uśmiechnął się do kobiety.
    - Zapewniam się, że "amatorsko" to już na prawdę dużo w porównaniu do moich umiejętności - westchnął ciężko. - Nigdy nie miałem nic wspólnego z nagrywaniem. Najwyraźniej... uznali, że może przydam się do noszenia rzeczy czy coś w tym rodzaju - dodał żartobliwym tonem.
    Rozmowa toczyła się swoim torem i mieli okazję się nieco poznać. Nathaniel nieco odetchnął na myśl, że jego towarzysze mają większą świadomość tego, jak przygotować podobne nagrania.
    - To jaki mamy plan? Idziemy pozagadywać ludzi na ulicy? - zapytał z niepewną miną. Nigdy nie był dobry z narzucaniem się innym. Może dlatego do tej pory nie znalazł żony?

    Nathaniel

    OdpowiedzUsuń
  6. Słysząc kolejne radosne zapewnienie Terry'ego i widząc pełne niezachwianego optymizmu spojrzenie Bouddi'ego oraz niepewną minę Pana Hudsona, nie mogłam zrobić nic innego niż wzruszyć lekko ramionami i, przywoławszy na twarz wymuszony uśmiech, oświadczyć:
    - Chyba nie mamy innego wyjścia. Wolałabym jednak jeszcze raz podkreślić, że jestem raczej przyzwyczajona do odpowiadania na pytania przed kamerą niż ich zadawania.
    - Właśnie dlatego ja tu jestem. - zapewnił Australijczyk, obejmując mnie czule za ramiona. - Na początku to ja podejmę się tej zaszczytnej funkcji, a Ty wejdziesz dopiero, gdy poczujesz się pewniej. Nie możemy przecież pozwolić na to, by nasza błyskotliwa przewodniczka poczuła się zbyt wyczerpana przed końcem misji.
    - W takim razie chyba zapomniałeś już jaka jestem silna. - zaśmiałam się, chwytając z powrotem wózek chłopca i prowadząc go żwawo przed siebie. Do mężczyzn odwróciłam się tylko po to, aby ustalić w którym kierunku chcieliby najpierw się udać.
    - Może do centrum? - zaproponował Hogan. - O tej porze dnia i roku powinno się tam kręcić najwięcej ludzi.
    - Z tym, że to trochę daleko. - zauważyłam. - Sądzę, że na pierwszy raz powinniśmy raczej wybrać miejsce, które znajduje się o wiele bliżej. Co powiecie na jakiś park?

    Karri

    OdpowiedzUsuń