aktualności

06.11.2025
Koniec listy obecności
Karty postaci autorów, którzy się na nią nie wpisali, zostały usunięte z linków. Po 10 listopada karty postaci zostaną usunięte z listy postów i przeniesione do kosza.
01.11.2025
Lista obecności
Na blogu pojawiła się lista obecności. Prosimy o wpisywanie się. Lista potrwa do 5.11.2025.
31.10.2025
Aktualizacja regulaminu bloga
W Regulaminie dodano punkt dotyczący rozwiązywania sporów między autorami. Prosimy o zapoznanie się z nim.
26.10.2025
Wgranie poprawki
W kodzie wgrano poprawkę dotyczącą wyświetlania szablonu na urządzeniach mobilnych. Wszystkim pomocnym duszyczkom - dziękujemy ♥
24.10.2025
Aktualizacja szablonu
Po trzech latach nasz kochany NYC doczekał się nowej szaty graficznej ♥ Jeśli dostrzeżecie jakieś nieprawidłowości, prosimy o ich zgłaszanie w zakładce Administracja.

07/11/2018

[KP] Zaire - V

They said I’d be nothin’.
So I became everything


ZAIRE
Carter Zaire Crawford
Jeszcze kilka lat temu Carter Crawford, znany dziś jako ZAIRE, pracował jako barman, a nocami nagrywał kawałki w prowizorycznym studio zbudowanym z kartonów i materacy. Dziś ma 28 lat, na jego koncerty przychodzą dziesiątki tysięcy fanów, a jego wizerunek widnieje na billboardach w Los Angeles i Tokio. Popularność wywróciła jego życie do góry nogami. Wraz z sukcesem przyszły pieniądze, sława i nowi znajomi. ZAIRE zaczął pojawiać się na imprezach z celebrytami, otoczony ludźmi z branży, których intencje często budziły wątpliwości. Wizerunek charyzmatycznego buntownika budował świadomie – ekstrawaganckie stroje, drogie samochody, nocne życie i burzliwe związki, które kończyły się równie spektakularnie, jak się zaczynały, tylko podsycały zainteresowanie mediów. Choć jego kariera muzyczna rozwija się dynamicznie, życie osobiste ZAIRE’a pozostaje niespokojne. Liczne skandale, zmieniające się twarze w jego otoczeniu i rosnące ego sprawiają, że coraz częściej mówi się o nim nie jako o artyście, lecz o postaci ze świata plotek. Za fasadą blichtru wciąż jednak kryje się chłopak z Bronxu – utalentowany, ale niedojrzały emocjonalnie, zagubiony w świecie, w którym wszystko przychodzi zbyt szybko. Bo choć jego utwory biją rekordy, a fanbase rośnie z dnia na dzień, to jedno pozostaje niepewne: czy ZAIRE będzie potrafił przetrwać nie tylko na scenie, ale i poza nią. Jego historia to klasyczny przykład amerykańskiego snu, ale też przestroga przed tym, co może się wydarzyć, gdy ten sen staje się rzeczywistością. Zachłysnął się sławą jak dziecko dymem – nie wiedząc, że zaczyna się dusić.

10 komentarzy:

  1. Okłamywanie jej lub udawanie, że to nie będzie trwało długo nie byłoby dobre ani dla niej ani dla Cartera. Z jakiegoś powodu Sophia chciała usłyszeć prawdę, choć w głębi wiedziała, że nie będzie to dla niej odpowiednie. Nie wiedziała na co się przygotować. Miała jakąś wiedzę, ale jednak to Carter wiedział na ten temat więcej. Przymknęła oczy, bo nagle ta świadomość okazała się zbyt ciężka. W jego przypadku to przecież nie była wiedza medyczna. Nie uczył się o tym na studiach. Nie badał pacjentów. To było doświadczenie z własnego życia. Ile on miał takich dni, kiedy budził się po imprezie, a całe ciało buntowało się przeciwko niemu? Łącznie z umysłem. Jak wiele razy czuł się, jak powłoka człowieka? Mówił jej, jak sobie z tym radził. Wtedy w klubie, kiedy wieczór przesiąknięty był wzajemnymi kłótniami, pochopnymi decyzjami i jeszcze większym żalem, kiedy było po wszystkim.
    Palce brunetki raz po raz dotykały jego szyi. Upewniała się, że Carter naprawdę jest obok niej i nie zniknął, że nie jest tylko wyobrażeniem, które ma w głowie. Jego błądzące po jej ciele, włosach czy bluzie dłonie trzymały ją w rzeczywistości. Były jak takie ciche potwierdzenie, że on się nigdzie wcale nie wybiera i siedzi razem z nią w tym wszystkim.
    — Bez sensu. — Westchnęła mrucząc pod nosem. Ale byłoby za łatwo, dyby używki miały tylko tę dobrą stronę, prawda? Gdyby ten nieustanny haj był ciągły i nigdy się nie kończył. Sophia nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ludzie chcą się później tak czuć. Parę godzin zabawy, a potem godziny albo dni udręki. — To nie jest tego. — Dodała ciszej, do siebie. To nie był żaden wyrzut w jego stronę. Jeśli tak zabrzmiała, to nieświadomie. Nie ukrywała, że nie była fanką stylu życia Cartera, ale nie była też głupia, aby sądzić, że potrafiłaby go sama ogarnąć i zmusić, aby przestał. To musiało wyjść od niego, nie od niej.
    Zawahała się, kiedy wspomniał o lekarzu. To mogło pomóc. Była odwodniona, nie piła teraz tyle, ile potrzebowała i mogło ją to postawić na nogi nieco szybciej. Jeśli miała możliwość, to nie odmawiała pomocy lekarskiej. Chodziło o coś zupełnie innego.
    — Nikt nie będzie wiedział? — Zapytała i znów uniosła głowę. To nie mogło się wydostać. Nikt nie mógł o tym wiedzieć. Dopiero teraz zaczęła o tym myśleć. Co mogło się wydarzyć w klubie, na kogo tam trafiła. — Nikt się nie dowiedział, prawda? — Poprawiła swoje pytanie. Ostatnim razem był filmik, bo ktoś uznał to za przezabawne, a potem… Potem było piekło. Może nikt nie zauważył, że Sophia na czymś była. Nie, na pewno nikt nie zauważył i na pewno nie wyszło to spoza osoby z ich kręgu.
    — Ktoś może przyjść. Zaufany. — Dodała. Nie wątpiła, że Carter miał tylko takich ludzi i nie ściągnąłby do domu kogoś kto zaraz poleci do TMZ, aby zdać raport co widział w penthousie rapera Zaire’a i z kim tam był. Kroplówka nie była podejrzana, ale znała ten świat na tyle, aby wiedzieć, że takie smaczki sprzedawały się najlepiej i jeżeli mogła to wolałaby uniknąć bycia znów celem plotek.
    Siedziała wtulona w Cartera. Oplatając go ramionami i nogami. Uczepiona, jakby był jedynym, który mógł teraz utrzymać ją przy życiu i codzienności, w której nie potrafiła się jeszcze odnaleźć. Westchnęła bezgłośnie.
    — Brzmi wystarczająco. — Zapewniła. Nie potrzebowała, aby naprawiał cały świat. Nie musiał naprawiać nawet jej, to nie on ją popsuł. Wystarczyło jej, że po prostu był obok.
    Sophia delikatnie się uśmiechnęła na to określenie.
    — Z tobą dam. — Szepnęła. Gdyby musiała przez to przejść sama… Wolała o tym nie myśleć. O tej panice, która na pewno by się znów pojawiła. Czasami nawet z nim obok czuła się osamotniona, a co by było, gdyby naprawdę była sama. — Przepraszam… Nie chcę być kłopotem.
    Powtarzała sobie, że to nie jest jej wina, ale jednak mimo wszystko, ale to z jej powodu nie mogli cieszyć się weekendem. Spędziła tyle czasu na spaniu, płakaniu i ucieczce od rzeczywistości, a on na martwieniu się i chodzeniu wokół niej. Sprawdzaniu, czy jeszcze oddycha. Inaczej wyobrażała sobie ten weekend.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajome imię rozbrzmiało w jej uszach.
      Selena? Prawie zapomniała, że była tam wczoraj z przyjaciółkami. Cholera… Czyli ona wiedziała. Sophia przez moment nic nie mówiła. Tylko zaciskała mocno usta.
      — Rozmawiałeś z nią?
      Wiedziała, jaka dziewczyna potrafiła być. Czasem, ale pozwalała sobie na zbyt wiele. To wszystko było w dobrej wierze, ale nie każdy to rozumiał. To ona miała najwięcej obaw, gdy Sophia zaczęła o Carterze mówić. I nie omieszkała mu wspomnieć, że jeśli coś przez niego stanie się Soph to z Seleną będzie musiał się liczyć. Była wtedy bardzo stanowcza.
      — Potrafi taka być. — Przyznała z cichym westchnięciem. — Czasami lepiej jej nie wchodzić w drogę. Ale to zawsze z troski. Pewnie powinnam do niej napisać. I do Vic. — Mruknęła, ale nie ruszyła się. Tylko odrobinę mocniej objęła Cartera, a twarz schowała w jego szyi. Potrzebowała jeszcze kilku minut z nim, zanim powoli zacznie ogarniać się do powrotu do rzeczywistości.

      soph🦋

      Usuń
  2. W środku wiedziała, że Carter nie ściągnąłby do siebie byle kogo, ale to zapewnienie… Wiele jej dało, że to będzie ktoś zaufany. Przyjdzie, zrobi co trzeba i będzie po krzyku. W domu wszyscy nieraz korzystali z takiej opcji – ktoś był chory, ale nie na tyle, aby pchać się do przychodni. Nie ważne, jak bardzo prywatnej i luksusowej. Czasem wygodniej było mieć wizytę domową. Tak samo bez pytań, dyskretnie i szybko. Przecież to niczym się nie różniło.
    Pokiwała powoli głową na zgodę. Skoro to miało pomoc, to nie zamierzała tyle cierpieć w imię niczego. Wolała mieć to szybko za sobą. Musiała mieć to szybko za sobą, ale wiedziała, że nawet to nie będzie cudem, ale zawsze to lepsze niż udawanie, że może sobie poradzić sama.
    — Okej. Niech przyjedzie w takim razie.
    To sprawdzony sposób. Nie musiał dodawać nic więcej, aby doskonale wiedziała co miał na myśli. Dla niego takie poranki nie były w końcu nowością. Ani niczym zaskakującym. Wolała już dłużej się nie zastanawiać nad tym, ile takich dni ma na swoim koncie ani z kim je dzielił. Niektórych rzeczy lepiej było nie wiedzieć, prawda? Sophia była zdania, że nie o wszystkim trzeba było sobie mówić, a zwłaszcza w jej obecnym stanie pewne tematy lepiej było sobie darować.
    Znajdowała jakieś pocieszenie w tym, że nie zwracała na siebie uwagi. Po prostu jako jedna z wielu z dziewczyn. Tak, to zdecydowanie było na swój sposób pocieszające. Uśmiechnęła się kącikiem ust, kiedy Carter mówił. Bardziej do wspomnień niż do niego, bo pamiętała więcej niż chciałaby i nie wszystko z tej nocy było w końcu złe.
    — Dziękuję. — Szepnęła. Za to, że się nią zajął i pozwolił w jej tempie do siebie wracać, za dyskrecję w klubie i tak naprawdę za wszystko, bo Sophia nie chciała sprawiać sobie ani jemu problemów, a mogła. I chyba to zrobiła, ale tego tematu jeszcze nie poruszała. — Normalnie? Niewiele z tego było normalne. — Mruknęła. — Ale skoro tak… Pamiętam, jak się czułam i było… chyba nigdy mi nie było tak dobrze, jak wtedy.
    Nie patrzyła na niego. Czuła, jakby przyznawała się do czegoś zakazanego. Poniekąd tak właściwie było. To uczucie nie powinno było się jej podobać, a jednak było w nim coś, co przyciągało.
    — Drugi raz tego powtarzać nie chcę. — Dodała po chwili. Nie chciała, aby Carter pomyślał, że teraz zacznie prosić o jakieś kolorowe tabletki na poprawę nastroju i dobrą fazę podczas imprezy. Potrafiła się dobrze bawić bez dodatków. Może bez pakietu euforii i bycia wznoszoną do chmur, ale wciąż w poprawny sposób. Miała nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz.
    Słuchała go uważnie. Niezbyt wiedząc, czy bardziej ma się skupić na jego dotyku czy na słowach. Rozpraszał ją tym bardziej niż zwykle, mimo, że w tym dotyku nie było żadnej dwuznaczności. Był tylko on, przypominający o swojej obecności.
    — Chyba ci kiedyś groziła, że to zrobi. — Przypomniała z lekkim uśmiechem na twarzy. — Później do niej zadzwonię, aby się uspokoiła. Nie mam teraz na to sił. — Obiecała z krótkim westchnięciem. Już sama ta rozmowa wyciągała z niej resztki emocji, a do rozmowy z Seleną potrzebowała jej znacznie więcej. Wyśle jej krótką wiadomość, a zadzwoni może wieczorem albo jutro.
    Kiedy uniósł jej podbródek, spojrzała mu w oczy bez uciekania na bok. Jej własne były zwężona, cienie pod nimi fioletowe, ale na tyle, na ile mogła uważnie patrzyła chłonąc informacje.
    — I dotrzymałeś słowa. Upewnię się, aby jej to przekazać. — Zapewniła. Niezbyt pamiętała ten moment z dziewczynami, ale potrafiła wyobrazić sobie, jak Selena o nią walczy, aby nie opuściła klubu z Carterem.
    Sophia trochę niepewnie sięgnęła dłonią do jego policzka. Musnęła opuszkami go najpierw delikatnie. Kilkudniowy zarost Cartera delikatnie drapał ją w palce, a ona tylko na to lekko się uśmiechnęła. Powoli przesunęła wzrokiem po jego twarzy, zanim znów wróciła do jego oczu. Minęło może kilka sekund, a może cała minuta lub więcej. Nachyliła się ostrożnie, jakby się bała, że może ją odtrąci i musnęła najpierw delikatnie jego usta. Sprawdzając, czy może, czy czegoś jej nie powie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szukała łapiących za gardło pocałunków. Raczej tego cichego, spokojnego i potwierdzającego bliskość pocałunku. Odsunęła się po chwili znów zaglądając mu w oczy, w których szukała potwierdzenia, że nie robi nic złego.
      — Pójdę się trochę ogarnąć i możemy iść na ten spacer. I jedzenie. — Powiedziała cicho. W innej sytuacji chciałaby, aby poszedł z nią, ale teraz potrzebowała momentu dla siebie. Wyciszyć się pod ciepłą wodą. — O której ma być mój zestaw ratunkowy? — Zapytała wysilając się na lekki żart, bo choć w środku wszystko w niej uschło, to nie chciała się temu uczuciu poddać w pełni i na tyle na ile mogła to sama chciała doprowadzić się do porządku.

      soph

      Usuń
  3. Nie miała już możliwości, aby tego uniknąć. Stało się i ponosiła teraz konsekwencje, które nie były najprzyjemniejsze. W jej świecie wszystko zawsze było pod kontrolą. Każdy drink wypity na imprezie, każde oddalenie się od grupy znajomych. Wiedziała, kiedy może pozwolić sobie na rozluźnienie, kiedy może zacząć łamać zasady i nie potrafiła przypomnieć sobie momentu z tamtej nocy, kiedy ten moment nadszedł. Pojawiały się za to pytania, kiedy wzięła coś, czego nie powinna była. Dlaczego w ogóle cokolwiek wzięła, skoro pilnowały swoich napojów i nie brały nic od nieznajomych. Ich loża miała być bezpiecznym miejscem. Podobnie, jak bar. Dziewczyny nigdy by jej tego nie zrobiły. Żadna nie odurzyłaby jej dla żartu. Nie chciała oskarżać Cartera ani jego znajomych, choć sam często jej powtarzał, że nie wszystkim ufa, ale nie mogła rzucać oskarżeniami, kiedy nie miała żadnej pewności co tak naprawdę się tamtej nocy wydarzyło. Ta niepewność pożerała ją od środka. Była męcząca i bolesna. Jedyne pocieszenie, jakie w tym znajdowała to to, że jej nic się nie stało. Nie obudziła się w obcym miejscu, nie było na ciele żadnych śladów czegoś, czego ani ona ani Carter nie chcieliby widzieć.
    — Słodki, niewinny cukierek z piekła, huh? — Mruknęła cytując Cartera sprzed paru tygodni. Wtedy, jak siedzieli w jednym z pokoi w klubie w tej absurdalnej atmosferze, kiedy nie wiedzieli co ze sobą zrobić, gdy nie potrafili sobie spojrzeć w oczy i porozmawiać. Zbyt zawstydzeni tym, co między nimi się wydarzyło.
    Wszystko by się zgadzało. Ta przepełniająca jej ciało euforia, którą czuła do całego świata. Jak wszyscy nagle wydawali się jej być tacy cudowni i wspaniali, a świat był najlepszym miejscem. Kącik jej ust lekko drgnął, jednak nie było to nic radosnego. Bo tak, jak mogła się czuć wtedy świetnie i chcieć tego uczucia przez resztę życia, to dochodzenie do siebie po tym absolutnie nie było warte tego wszystkiego. Ten nieustanny płacz, ciągle poczucie winy i zimna podchodzącego od środka. To, jak brunetka czuła się po tym wszystkim było obce. Brakowało jej prawdziwej siebie. Tego, jaka naprawdę była. Nie na Molly, nie po alkoholu.
    — Nie czułam się pijana. Raczej… nawet nie wiem, inaczej. — Wzruszyła lekko ramionami. Znał przecież dobrze to uczucie, a ona wcale nie musiała mu tego opisywać. I nienawidziła tej myśli, że Carter to wszystko wiedział, że to był jego świat, a ona w niego została wciągnięta. W dodatku na własne życzenie, bo mogła powiedzieć „nie” i odwrócić się na pięcie i odejść. Od niego i tego wszystkiego, ale została. Pozwoliła sobie na uczucie, które pochłonęło ją do reszty. I teraz wcale nie zamierzała od niego odchodzić. Nawet nie myślała nad tym, aby od niego odejść. Miała w sobie tę myśl, że to może się powtórzyć. Niespecjalnie, Sophia nie chciała w to wchodzić. Nie po raz drugi, kiedy wiedziała, jak paskudnie człowiek czuje się następnego dnia.
    Nie była przyzwyczajona do używek i całe szczęście. Pewnie właśnie z tego powodu przeżywała to wszystko dziesięć razy bardziej. Ten cały burdel, który rozgrywał się w jej wnętrzu był czymś, o czym chciała jak najprędzej zapomnieć. Wydobrzeć, a potem nigdy więcej już do tego nie wracać.
    Wyszła po chwili, pozwalając sobie jeszcze na parę minut w jego objęciach.
    Prysznic jej pomógł. Nie jakoś wybitnie, ale było lepiej. Wyszła spod prysznica pachnąc słodkim karmelem i lilią. Mimo braku sił zmusiła się do wysuszenia włosów. Do nabalsamowania ciała, aby je chociaż trochę nawilżyć produktami. Miała pół godziny i nie spieszyła się, ale nie ociągała również. Czuła się już trochę lepiej, kiedy siedziała w salonie pod kocem. W świeżych ubraniach, pachnąc słodyczą i świeża, wykąpana. Nie mówiła też nic i nie protestowała, kiedy Carter podał jej miseczkę z owsianką. Bardziej mieszała łyżeczką w miseczce niż faktycznie jadła, ale widziała jego zmartwione spojrzenie i chciała mu tego oszczędzić. Chciała wrócić do bycia sobą, a nie mogła tego zrobić, gdy będzie odmawiała jedzenia i marudziła, jak jest jej źle, ale nic z tym nie robiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuła się dziwnie, kiedy zjawił się lekarz. Cała ta czynność była dziwna, choć tłumaczyła sobie cały czas, że wszystko jest w porządku i ludzie robią tak cały czas. Leczą w ten sposób kaca, a nawet niewielkie przeziębienie. Ot, nic specjalnego. Odpowiadała na pytania mężczyzny zgodnie z prawdą. Jadła niewiele, piła też nieco mniej, ale obiecała, że o siebie zadba. Prawie nie czuła wkuwanej w ciało igły. Przez niemal godzinę siedziała bez ruchu. Głowę miała opartą o zagłówek, oczy zamknięte. Co jakiś czas czuła, jak dłoń Cartera do niej sięga i nieświadomie się wtedy uśmiechała. Ten niewielki gest był jak potwierdzenie, że wszystko będzie w porządku, że już jest w porządku. Nie tylko ona skorzystała z pomocy lekarza. Słyszała i widziała, jak mężczyzna to samo robi Carterowi. Wcześniej nie zwracała uwagi na to, w jakim on sam jest stanie, ale teraz, gdy myślała już trochę trzeźwiej to widziała tę twarz, która straciła swój naturalny kolor, jego zmęczone spojrzenie.
      Jak już było po wszystkim ściągnęła rękaw bluzy i zakopała się w kocu po raz kolejny. Piła wodę, którą zostawił dla niej Carter i cierpliwie czekała, aż do niej wróci. Nie przysłuchiwała się rozmowie, której nie byłaby nawet w stanie usłyszeć z tej odległości. Jakieś podziękowania, a potem głosy były już tylko tłem.
      Spojrzała na Cartera, kiedy do niej wrócił i nieśmiało się uśmiechnęła.
      — Tak, jest już lepiej. — Zapewniła. Faktycznie czuła, że jest lepiej. Prysznic, kroplówka i powoli wracała do życia. — A jak ty się czujesz? — Zapytała. W tym wszystkim z jej strony to pytanie nie padło ani razu.
      Odetchnęła nieco głębiej, zanim się odezwała. Jakby potrzebowała znaleźć w sobie trochę odwagi do wypowiedzenia pewnych słów.
      — Nie brałam niczego od nikogo. — Powiedziała cicho. Pewnie już mu to mówiła, ale potrzebowała to powiedzieć jeszcze raz. Teraz to zapamięta. Teraz była trzeźwa. — Nie wiem, jak to się stało, ale przysięgam, że nie zrobiłam tego specjalnie… Nigdy bym tego nie wzięła.
      Wiedziała, że on wiedział. Musiała to jednak powiedzieć na głos, aby była między nimi jasność, że to, co się stało nie było jej wymysłem ani widzimisię. Nie chciała, aby chociaż przez moment pomyślał, że Sophia chciała tego uczucia. Tak, było przyjemne i te dwie godziny wzniosły ją do gwiazd, ale ostatecznie to nie było warte.

      soph

      Usuń
  4. Dla niej to było bez większego znaczenia, czy to była Molly czy coś cięższego. Twardo chciała trzymać się z daleka od tych wszystkich używek i nie mieć w swoim systemie nic związanego z nimi. Z perspektywy Cartera mogła przesadzać z reakcją i paniką, choć nie dał jej tego odczuć. Być może nawet z perspektywy zwykłej osoby przesadzała, bo na koniec dnia to była tylko ekstaza. Nic co wycięłoby jej dziurę w pamięci. To nie było tak, jak tamtym razem, kiedy nie miała kontroli nad ciałem ani umysłem. Teraz rozpoznawała ludzi. Wiedziała, gdzie się znajduje i co robi. Wszystko było tylko… Piękniejsze. Zaczynając od Cartera i niej samej, a na kolorowych klubowych światełkach kończąc. Gdyby tylko tak świat mógł wyglądać bez konsekwencji, to wszyscy byliby szczęśliwi. Ale to było tylko chwilowe uczucie. Mijało szybko, a konsekwencje ciągnęły się jeszcze długo za człowiekiem.
    Pokiwała lekko głową, kiedy potwierdził, że wie. Sophia w środku również wiedziała, że tak by o niej nie pomyślał, ale poczuła się lepiej, kiedy mogła mu to powiedzieć. Nie musiała tego robić, ale potrzebowała. Dla spokoju własnego ducha.
    Sophia uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi na ten gest. Miała nadzieję, że niedługo już wszystko wróci do normy. Do tej znanej im codzienności, w której się odnajdowali. Czuła, że jest już na dobrej drodze do tego. Może jeszcze nie dziś, ale jutro pewnie będzie czuła się już na siłach, aby powoli zacząć bardziej ogarniać swoje własne życie i samą siebie.
    — Chciałam, żebyś wiedział. — Przyznała zgodnie z prawdą.
    W jej świecie nie było – już – miejsca na niedomówienia. Wolała wyrzucić z siebie wszystko niż zostawiać siebie i Cartera zastanawiających się, czy na pewno powiedziane zostało wszystko. Nieraz przekonała się, że lepiej jest powiedzieć nawet niewygodną prawdę. Teraz sytuacja była trochę inna, ale mimo wszystko chciała, aby między nimi była jasność.
    Spoglądała na mężczyznę uważniej. Dostrzegła ten ruch ramieniem, jakby próbował zbyć to pytanie. Dla niej to zawsze było istotne, jak Carter się czuł. Po prostu dopiero teraz zaczęła dostrzegać coś więcej niż samą siebie.
    — Nie tylko ja będę musiała odpocząć. — Zauważyła. Widziała i po nim zmęczenie. Obojgu przyda się trochę oderwania od tego weekendu i może w końcu uda im się to zrobić. — Dziękuję, że jesteś. — Dodała nieco ciszej.
    Zamiast przytulić się do jego ramienia, Sophia nieco swoje zmiany zmodyfikowała. Odstawiła szklankę po wodzie na stolik i weszła na kolana Cartera. Siadła do niego przodem, naciągając koc na siebie i na niego. Jakby chciała schować ich przed całym światem, choć przecież w penthousie poza nimi nie było żywej duszy.
    Kolejne słowa Cartera nie brzmiały, jak obietnica, a jak groźba. Stanowcza i taka, która nie zamierza odpuścić. Nie musiał kończyć, aby brunetka mogła się domyślić, co planował. Chociaż wolałaby nie wiedzieć. Ani się nie domyślać.
    — Pamiętam, że wzięłyśmy drinki z baru i wróciłyśmy do loży. Po tym, jak poszedłeś. — Mówiła. Starała się przypomnieć sobie więcej szczegółów, ale noc była lekko rozmazana. Nie tylko przez narkotyk, ale i alkohol, zmęczenie. — Potem poszłyśmy… Gdzieś. I wróciłyśmy i wzięłam swojego drinka i potem… Potem byłam z tobą.
    Nie miała pojęcia kto to mógł zrobić i czy ktoś faktycznie to zrobił, czy to ona była na tyle nieuważna, że sięgnęła po cudzego. Naprawdę nie wiedziała. Teraz to chyba było też bez znaczenia, ale Sophia nie zamierzała Cartera prosić, aby odpuścił, bo wiedziała, że mężczyzna tego nie zrobi. Nie będzie potrafił zostawić tego w spokoju i będzie musiał dowiedzieć się, co tak naprawdę się tam wydarzyło. Sophia pewna nie była, czy na pewno chce o wszystkim wiedzieć, ale to wszystko najlepiej będzie zostawić w jego rękach. Carter wiedział co robić. Sophia nie musiała się o nic martwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ułożyła mu dłoń na policzku. Delikatnie i z czułością gładziła ciepłą skórę. Czuła pod palcami napięcie, które pochodziło ze środka Cartera. Potrafiła rozpoznać, kiedy mimo spokoju coś w nim buzowało, a ta sytuacja również i jemu nie dawała spokoju. Po chwili dołączyła drugą rękę. Trzymała jego twarz w dłoniach, kciukami delikatnie gładząc delikatną skórę pod jego oczami.
      — Wiem, że się tym zajmiesz. — Powiedziała cicho, ale z pewnością. Miała zaufanie co do tego, że Carter na pewno będzie potrafił się tym odpowiednio zająć i na własny sposób wymierzyć sprawiedliwość. — Ale ty też musisz odpocząć. Jesteś zmęczony. — To nie było pytanie, a fakt. Przed innymi pewnie by ukrył swój stan, ale nie przed nią. Widziała go w zbyt wielu sytuacjach, aby ominąć oznaki zmęczenia na jego twarzy czy w sposobie, jak mówił i się zachowywał.
      — Może… nie wiem. Nie lubię idei, że ktoś ciągle jest. Nie jestem nikim ważnym, żeby mnie pilnować. — Westchnęła. Rozumiała co miał na myśli i to pewnie mogła być odpowiednia opcja. Ale przecież klub roił się od ludzi z ochrony, a jednak taka sytuacja się zdarzyła, a Sophia nie chciała, aby ktoś podążał za nią krok w krok. Nie była do tego przyzwyczajona. — Pomyślimy o tym innym razem, okej? — Poprosiła. To nie był raczej dobry momenty, aby się nad tym zastanawiać.
      Sophia westchnęła nieco ciężej, zanim ułożyła głowę na jego ramieniu. Wsunęła ręce pod jego, aby objąć go wokół pleców, za którymi splotła ze sobą dłonie. Nie miała ochoty, aby teraz cokolwiek czy ktokolwiek ją od niego odciągał.

      soph

      Usuń
  5. Ufnie wtulona siedziała na Carterze z głową ułożoną na jego ramieniu. Kiedy tak na nim leżała czuła się bezpiecznie. Wystarczyło jej, aby Carter był tuż obok i zaczynała się uspokajać. Jego głos był kojący, na równi z ciepłymi dłońmi, które niemal ciągle czuła na swoim ciele. Przymknęła oczy. Otulona była kocem i ciepłem Cartera, miała wszystko czego mogłaby teraz potrzebować. Jest ktoś miał odciągnąć od niej wszystko to, co złe i nieprzyjemne to kogo to być tylko Carter. Sophia wiedziała, że zdarza się jej trochę za bardzo panikować i być może, gdy zaczęło do niej docierać, co się wydarzyło i jak się zachowywała to panika, wstyd i złość wzięły górę i musiały znaleźć jakieś ujście.
    — Musisz. — Powtórzyła nieco dobitniej tym razem. Uśmiechnęła się lekko i podniosła głowę, aby musnąć żuchwę mężczyzny. To był lekki pocałunek, któremu daleko było do jakiejkolwiek dwuznaczności. — Do niczego mi się nie przydasz taki umęczony. — Dodała. Nie mogła się powstrzymać od tego delikatnie kąśliwego komentarza, który sam cisnął się jej na usta. Mógł to odebrać jako znak, że powoli wszystko wracało na odpowiednie tory. Musiało, skoro Sophia znajdowała w sobie siły do żartowania.
    Sophia pokiwała głową, gdy wyjaśniał o co chodzi konkretnie z ochroniarzem. Ciężko było się jej kłócić z tym pomysłem. Carter przecież miał rację. Z kimś kto miałby na nią oko zawsze będzie bezpieczniej. Carter przecież nie mógł z nią być cały czas, a tamten wieczór był tego dowodem.
    — Na taką opcję mogę się zgodzić. — Powiedziała po chwili. Nie miała tak naprawdę żadnego wyjścia. Musiała się zgodzić i nie miała tutaj żadnego pola do dyskusji. Sophia też wiedziała, że to jest najlepsza opcja. — Chyba byś nie chciał, aby ktoś ze mną chodził do łazienki. — Mruknęła przewracając oczami. Już widziała tę radość na jego twarzy.
    Brunetka przymrużyła oczy, kiedy mówił dalej. Czuła w każdym jednym słowie prowokację. Miała odpoczywać i się regenerować, a Carter ją zmuszał do wymyślania szybkich ripost. Aż musiała się odsunąć, aby spojrzeć na Cartera. Uniosła brew. Nie była urażona. Raczej ją tym rozbawił, ale nie zamierzała dać tego po sobie poznać. Jeszcze nie.
    — Nikt ze mną tyle nie wytrzyma? — Upewniła się. Brunetka przymrużyła oczy. — Jakoś wtedy te wszystkie moje emocje ci nie przeszkadzały. Wiesz… pamiętam bardzo dużo z tamtej nocy. — Mruknęła cicho. Sunęła wzrokiem po jego twarzy. Na dłuższą chwilę wzrok zatrzymała na ustach mężczyzny, zanim podniosła je wyżej. — Byłeś wtedy całkiem zadowolony z tych moich emocji… I na spojrzenia też nie narzekałeś.
    Wzruszyła lekko ramionami i spojrzała na zawieszony na ścianie obraz. Wróciła zaraz po chwili do Cartera, bo choćby chciała to zbyt długo nie umiała od niego uciekać.
    — Mam to ograniczyć? Żebyś jeszcze się nie poczuł przeciążony moimi emocjami i spojrzeniami. — Wzniosła oczu, a kącik ust brunetki lekko drgnął w górę. Czasami może faktycznie za bardzo brała wszystko do siebie i wiedziała, że to jest męczące. Dla niej na pewno było, a co dopiero powiedzieć mieli ci wszyscy, którzy byli wokół niej?
    Miała nadzieję, że to wszystko już zaraz minie. Te jej uczucia, a raczej ich brak. Wolałaby, chyba, czuć milion rzeczy na raz niż takie jedno wielkie nic. Sama już nie wiedziała, ale powoli widziała światełko w tunelu, a to było już dla brunetki na ten moment wystarczające.
    Sophia lekko pokiwała głową. Nie zamierzała się wtrącać w to, co Carter planował. Chyba wolałaby również nie widzieć tego, kiedy i w jaki sposób do tego doszło. Pewnych rzeczy brunetka widzieć i wiedzieć nie musiała.
    Delikatnie zadrżała, kiedy dłonie Cartera znalazły się pod materiałem bluzy. Nie z chłodu, było to odruch. Zamruczała również cicho, wtulając twarz w szyję Cartera. Biło od niego przyjemne ciepło, które dla brunetki kojarzyło się z tymi wszystkimi chwilami we dwójkę. Tego uczucia właśnie chciała się teraz trzymać. Ciepłego i znajomego, które należało tylko do nich i nikogo więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchała go z delikatnym uśmiechem na ustach.
      Każde jedno słowo wbijało się pod skórę. Utrwalało w jej umyśle i potęgowało to, co już do Cartera czuła. Sophia była przekonana, że nigdy przedtem nie miała w sobie taki silnych uczuć, jak do niego. Zaryzykowała dla niego wszystkim, a znali się przecież zaledwie od paru tygodni.
      — Mmm, chyba mi raz czy dwa to powiedziałeś. — Mruknęła wysilając się na odrobinę zadziorności w głosie. — Wiem, Carter, wiem. — Dodała. Uniosła głowę, aby na mężczyznę spojrzeć. Przybliżyła swoją twarz do niego, aby musnąć policzek.
      — Ale jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram, wiesz o tym? Nie musisz spędzać beze mnie nocy. — Szepnęła tuż przy jego uchu. Czuła podobnie. Kiedy zamiast tutaj spała w domu brakowało jej tej drugiej osoby na łóżku. Żadnego znajomego ciała, do którego mogłaby się przytulić. Teraz miała go na co dzień. Każdą noc zaczynała i kończyła z nim. I nie chciała, aby kiedykolwiek to zaczęło inaczej wyglądać.

      soph

      Usuń