rok 2010
Emily
Otwieram oczy i widzę ją na parapecie. Siedzi i pali. Przez otwarte okno falami napływa zimne powietrze. W dzień widać z niego niemal całe miasto. Teraz jest ciemno. Dym unosi się w powietrze, zbiera u sufitu. A mi znów niedobrze.
- Hej, co ty robisz ? - szepczę, podnosząc głowę. Wzrusza tylko ramionami i dalej się bawi, wypuszcza z ust szare kółka. Siadam na łóżku, owijając się kołdrą. Zimno mi, jak patrzę na jej drobne ciałko, zakryte tylko cienką, czarną koszulką.
- Spalmy to, Emily - odzywa się cicho, a ja zamieram. Ona nigdy nie zwraca się do mnie tak oficjalnie. Zawsze mówiła "Em". Więc to chyba na poważnie...
- A jak stąd wyjdziemy ? - pytam, bo tylko to przychodzi mi do głowy. - Oknem nie skoczysz. A nie wiesz, czy Dickowi znów nie odwali, i nie zamknie drzwi na klucz.
- Nie musimy. Możemy tu spłonąć - mówi, nadal zamyślona, i patrzy gdzieś w dal. Wygląda jak w transie, ale przywykłam. Czasem tak ma. Tyle, że ja nie chcę umierać.
- A mama ? Jej też chcesz zrobić krzywdę ?
- I tak nas przed nim nie obroni. Dobrze wiesz.
- To nie znaczy, że musi zginąć... Przecież nie chcesz jej tego zrobić, no... - rozpaczliwie próbuję przywołać ją do porządku. Nigdy nie wiedziałam, że ma w sobie jakieś mordercze instynkty wobec kogokolwiek. Boję się.
- Jeśli umrze z nami, to i tak będziemy razem - patrzy na mnie uważnie. Znów zmieniła ton głosu, teraz mówi normalnie. Czuję, że dużo zrobi, by mnie przekonać. Przecież ona nie wierzy w życie po śmierci.
- To ucieknijmy - proponuję nieśmiało po chwili. Chcę wyciągnąć z tej sytuacji coś dobrego.
- Jak ?
- Jeszcze noc. Damy radę.
- Nie chcę. Złapie nas. Będziemy mieć przewalone. Wolę umierać.
- Przestań - nie lubię, kiedy tak mówi, więc krzywię się lekko. Wzrusza ramionami i gasi papierosa w popielniczce. Skąd ona ją wzięła ?
- Nie to nie - zeskakuje z parapetu, po czym wrzuca kilka ubrań do torby. Patrzę na nią zdumiona. - Ruszaj się ! - pogania mnie, wciągając spodnie. Wiszą na niej, jak wszystko, ale nic nie poradzi na to, że jest taka mała. Idę jej śladem i ubieram się.
- Dokąd chcesz pójść ? - pytam, bo - prawdę mówiąc - nie mam pojęcia.
- Nie wiem, to był twój pomysł, ta ucieczka.
- Nie musimy...
- Więc podpalę tą ruderę - przystaje i zagląda mi głęboko w oczy. Jej spojrzenie przeszywa mnie na wylot; robi mi się zimno. - Em, nie zostanę tu. Rozumiesz ? Nie mogę.
Powiedziała "Em", więc oddycham z ulgą.
- No dobra, chodź - wzdycham cicho i pakuję pierwsze lepsze ciepłe ubrania. Bezszelestnie otwieram drzwi i wysuwam się z pokoju. Siostra idzie za mną, czuję to. Nagła myśl zatrzymuje mnie wpół kroku. Jeśli Richard zatrzasnął drzwi wejściowe... Nie. Nie.
Na szczęście udaje nam się wyjść; na zewnątrz Ness ze stoickim spokojem zapala papierosa. Kaszlę, bardziej po to, żeby wyrazić dezaprobatę, niż dlatego, że aż tak mi to przeszkadza.
- Mam was - słyszę za plecami i czuję lodowaty dreszcz na plecach. Głos Richarda. Odwracam się powoli.
~~
Robię unik, kiedy on bierze zamach. Dobrze przynajmniej, że wypił dużo piwa i ledwo trzyma się na nogach, nie mówiąc już o trafianiu w cokolwiek. Z łatwością wsuwam się pod stół, a stamtąd biegnę do łazienki. Zamykam się po ciemku, żeby nie pamiętać o tym, jak wyglądała wanna, kiedy ostatnio Richard siedział tu z Amnesią. Kucam na ziemi i chowam głowę między kolana. W ustach czuję smak krwi. Wypluwam do umywalki i płuczę wodą.
- Ness ? - szepczę, mając nadzieję, że też wpadła na pomysł, żeby się tu ukryć. Nie słyszałam, jak wychodziła z tej dużej szafki pod sufitem, ale czuję, że siedzi na brzegu wanny i przeczesuje mi włosy palcami. Ona zawsze porusza się tak cicho, jak kot. I niewiele mówi.
- Kiedy tu wlazłaś ? - irytuję się mimowolnie, ale to niesprawiedliwe, że się pojawia i ulatnia kiedy chce. Ja tak nie potrafię, dlatego rzadko kiedy udaje mi się uciec przed laniem. Chociaż ona ma chyba gorzej ode mnie, kiedy już ją dopadnie... Głowa mnie boli od rozmyślania o tym, więc opieram się o jej kolana.
- Nie pamiętam - odpowiada, siadając obok mnie, żeby było mi wygodniej. Czuję na twarzy coś mokrego, pewnie namoczyła chusteczkę, ale jest zimna i przyjemna, więc przymykam oczy. Nie chcę jej powstrzymywać, choć wolę, kiedy to ja muszę się zajmować nią.
- Coś ci zrobił ? - pytam. Kręci przecząco głową - zawsze tak robi. - Powiedz - proszę ją.
- Nic - stwierdza twardo, wyrzucając chusteczkę do śmieci.
~~
Zerkam na nią ukradkiem. Siedzi jak zahipnotyzowana nad miską płatków, które powoli robią się miękkie i kleiste. Przecież ona takich nie lubi. Chociaż tak właściwie, to w ogóle nie lubi płatków z mlekiem, więc może to dlatego nie je. Ja już dawno skończyłam i siedzę cicho, żeby Richard nie przyszedł do kuchni. I tak spodziewam się wypominania, jaki to on nie jest dobry, bo robi nam, bachorom, śniadanie przed szkołą. Uparcie wpatruję się w moją siostrę, próbując zwrócić na siebie jej uwagę, ale ona jak zwykle ma to gdzieś.
- Nessie - szepczę najciszej jak umiem.
Na dźwięk kroków zamieram na krześle, wbijając wzrok w stół. Richard przesuwa swoje wredne oczka z niej na mnie. Obie siedzimy cicho, ale denerwuję się. Do niej chyba w ogóle nie dociera co się dzieje. Albo co się stanie za moment.
- Która z was jest na tyle bezczelna, żeby przeszkadzać ojcu w odsypianiu nocnej zmiany ? - warczy nad moją głową, kulę się.
- M-może telewizor... - podsuwam mu; głos mi się trzęsie, chociaż za wszelką cenę staram się go opanować. Czuję, jak jego dłonie zaciskają się na oparciu i zamykam oczy, przygotowana na uderzenie, ale przeszkadza mu w tym Amnesia, która nieporadnie złazi z krzesła, niemal przewracając je przy okazji.
- To ja - mówi spokojnie, patrząc na niego pustym wzrokiem psychopatki. Drżę od środka, chciałabym zaprotestować, ale mam coś dziwnego w gardle i głos nie chce się przez to przebić. Richard nachyla się nad nią - jest bardzo wysoki - i szczerzy zęby w ohydnym uśmiechu.
- To chyba teraz musisz coś dla mnie zrobić, żeby zrekompensować straty, prawda ?
Ciekawa jestem, czy on zna nas na tyle dobrze, czy te różnice w naszej inteligencji rzeczywiście tak widać. Do niej zawsze zwraca się tak, jakby rozmawiał z profesorem uniwersytetu, używa wyszukanych słów i takich tam, a na mnie tylko wrzeszczy i buduje jak najprostsze zdania, jakbym była ograniczona umysłowo. Przynajmniej nie rozmawia ze mną tym lepkim, cukierkowym głosem, co z nią. Wydaje mi się, że to oznacza coś gorszego, niż zwykłe lanie, ale nigdy jej nie zapytam. Czasem, kiedy on do niej mówi mam wrażenie, że widzę, jak jego głos oblepia jej całe ciało. Może to dlatego ona nigdy mu nie odmawia, nie potrafi. Może też się boi - podpowiada mi jakiś głos w mojej głowie, ale przepędzam go. Gdzie tam. Bez sensu. Ona niczego się nie boi i to kolejny powód, dla którego uważam, że jest ode mnie mądrzejsza. Twierdzi, że strach nic nie pomaga. Chociaż... może czegoś się boi, a ja o tym po prostu nie wiem ?
Amnesia kiwa głową, przytakując mu. Łapie ją za chude ramię i ciągnie za sobą do pokoju. Modlę się, żeby na mnie spojrzała, ale nie robi tego, a za chwilę słyszę tylko trzaśnięcie zamykanych drzwi. Ostrożnie przysuwam się do nich i przykładam ucho, żeby w razie czego pomóc. W końcu wzięła na siebie moją winę, to trochę dziwne, żadna z nas wcześniej tego nie robiła. Czasami tylko próbowałyśmy go odstraszyć, albo zminimalizować karę, ale to nigdy nie działało, więc dałyśmy spokój.
Odgłos uderzenia rozlega się nagle, ale tylko raz, jakby dostała w twarz i przewróciła się. Czekam, aż nastąpi kolejne, kolejne i kolejne, ale nic takiego się nie dzieje. Nie wiem, ile czasu już minęło, ale chyba dużo, może zaraz ją wypuści ? Wpełzam pod schody ; zobaczę stąd, jak będą wychodzili, ale oni mnie nie zobaczą. Ciekawe, czy zdążymy do szkoły. Pewnie nie.
Wydaje mi się, że całe wieki już minęły, kiedy drzwi otwierają się. Richard zasuwa zamek w spodniach, Amnesia przygładza rozczochrane włosy. Patrzę oniemiała. Wiedziałam. Teraz mam prawie całkowitą pewność.
- Ness ! - wołam ją po cichu. Odwraca się w moją stronę, jej oczy błyszczą i są ogromne ze zdumienia.
- Co ty tu robisz ?
- Chciałam cię uratować... - mówię niepewnie, prawie płaczę. - Czego on chciał ?
- Niczego - syczy, kierując się do naszego pokoju.
rok 2015
Amnesia
Zobacz, jest nas dwie. Ja jestem małą dziewczynką, pragnącą uwagi i miłości, ona - dorosłą kobietą, oziębłą, o lodowatym spojrzeniu. Boję się, że kiedyś nie będzie już nic, i obie staniemy się zaledwie piaskiem pod jego stopami.
[Kiedy skończyłam czytać, pomyślałam sobie, że szkoda, że tak krótko. Zaraz jednak przyszło mi na myśl, że chyba dłużej nie chciałabym czytać o tym wszystkim. Jakoś tak zasmucił mnie ten post. A poza tym bardzo spodobało mi się to, że postanowiłaś opisać zdarzenia z punktu widzenia siostry Amnesii, to chyba dodało tekstowi swoistego uroku, jakkolwiek to określenie może być tutaj nie na miejscu.
OdpowiedzUsuńI pewnie domyślasz się, że najchętniej rozszarpałabym Richarda gołymi rękoma, Inez zresztą też. Ona już na pewno postara się coś zdziałać w tej sytuacji :)]
INEZ