Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

You keep making it harder to stay but I still can’t run away

Nowy Jork
Blaise Maille Lucas Elaine
Emme

56 komentarzy

  1. Nigdy nie przypuszczał, że znajdzie się w takim miejscu i jego życie z dnia na dzień diametralnie się zmieni. Wielki i potężny Blaise Ulliel, maniak kontroli i swojego przerośniętego ego, trafił do kliniki psychiatrycznej, stając się przy tym poniekąd zależny od osób trzecich. Podpisując regulamin i deklarację przyjęcia pozbawił się wolności i choć teoretycznie mógł wyjść stąd, kiedy uzna że czuję się lepiej, w praktyce to lekarze mieli ostateczne zdanie w kwestii jego wypisu. Coraz więcej osób z jego bliskiego otoczenia przedstawiało mu zdjęcia i zdawało relacje z miejsc, których w ogóle nie pamiętał i w których nigdy w życiu by się normalnie nie pojawił. Czuł się tak, jakby miał drugą osobowość i nie pamiętał o niczym, co robiła jedna z nich. Bieganie w Central Parku, sprzątanie po sobie w barze czy wizyta w kawiarni to rzeczy, które zawsze były dla niego kompletną abstrakcją, a „drugi Blaise" robił dokładnie wszytko to, co jego odrzucało, brzydziło i przerażało. Nie potrafił nawet wstawić wodę na herbatę, a tamten drugi z relacji jego znajomych wydawał się być świetnym kucharzem, który w dodatku sam chodził do sklepu spożywczego na zakupy i wracał stamtąd publicznym metrem. Wszystko to sprawiło, że nie mógł dłużej ryzykować i musiał podjąć ostateczny krok, decydując się na umieszczenie w jednej z prywatnych klinik psychiatrycznych. Sam budynek i jego wnętrze wyglądało jak ekskluzywny, pięciogwiazdkowy hotel z SPA i jedynie dobiegające z poszczególnych pokoi co jakiś czas dziwne krzyki i odgłosy zdradzały, w jakim miejscu znajduje się człowiek. Sprawy związane z prowadzeniem firmy przekazał w ręce jednego z zaufanych dyrektorów, przy okazji poprosił także o pomoc Lucasa, który miał co jakiś czas doglądać, czy nikt nie chce wykorzystać jego nagłej nieobecności, aby zniszczyć jego dziedzictwo. Dziennikarzy poinformował, że udaje się na swoją prywatną wyspę, aby nieco poimprezować i odpocząć po intensywnym okresie w sektorze gospodarki w związku z pandemią. O jego pobycie tutaj wiedziały jedynie jego gosposia, która od lat była dla niego niczym druga matka i Ell, którą traktował jak siostrę i która podobnie jak gosposia obiecała, że nikomu nie zdradzi jego rzeczywistego miejsca pobytu. Dni mijały mu głównie na spotkaniach z lekarzami i terapeutami, po których to zaszywał się w swoim pokoju i pracował na odległość za pośrednictwem laptopa. Leki, które przyjmował nieco go otumaniały, chodził więc spać znacznie wcześniej niż zwykle, a rano i tak budził się zmęczony. Tego dnia dostał podwójną dawkę, zrezygnował więc z pracy na której nijak nie potrafił się skupić i po zaliczeniu kolejnej rozmowy z psychiatrą, wybrał się przewietrzyć i nieco rozruszać w otaczającym cały ośrodek ogrodzie. Przespacerował się wzdłuż jednej z alejek i usiadł zmęczony na ławce, czując przy tym narastające zawroty głowy. Przymknął delikatnie powieki i zamarł, czując na swoim ramieniu czyjąś dłoń. W normalnym wypadku za pewne pomyślałby, że to jedna z pielęgniarek, doskonale znał jednak ten zapach perfum i głos Maille, którego nie pomyliłby z żadnym innym. Miał nadzieję, że to, co słyszał było wynikiem jakiś dziwnym halucynacji i kolejnych objawów jego choroby i Ell nie ściągnęła tutaj swojego narzeczonego i Maille. Ostatnie czego potrzebował to to, aby bliskie mu osoby oglądały go w takim stanie i były świadkiem jego wielkiego upadku.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej kontakt z Ullielem urwał się na krótko przed świętami. Widzieli się wtedy po raz ostatni, później natomiast pannę Creswell pochłonęli bliscy, którzy ją odwiedzili i stąd nawet zbytnio nie miała czasu na to, aby myśleć o tym, co też słychać u pana prezesa. Niemniej jednak jej brat i ojciec niedługo po nowym roku wylecieli do Dublina, a ona wróciła do szarej rzeczywistości i siłą rzeczy zaczęła roztrząsać swoje dwa ostatnie spotkania z brunetem, ponieważ coś nie dawało jej spokoju. Nie potrafiła jednak stwierdzić, co dokładnie jest na rzeczy, a doniesienia prasowe o młodym dziedzicu rodzinnej fortuny w ogóle jej w tym nie pomagały.
    Aż pewnego dnia Elaine poinformowała ją, że Blaise od pewnego czasu przebywa w zakładzie psychiatrycznym i wtedy wspomniane coś od razu stało się dla niej bardziej zrozumiałe. Owszem, czuła się zaskoczona, ale nie wiedzieć czemu, w głębi ducha wcale tak bardzo nie dziwiła się rozwojowi sytuacji i kiedy El zaproponowała, by odwiedzili ich ulubionego dupka, od razu przystała na tę propozycję.
    Już na miejscu czuła się nieswojo – nie tak bowiem wyobrażała sobie zakład psychiatryczny i z pewnym wstydem przyznała sama przed sobą, że spokojnie mogłaby tu spędzić wakacje, czując się jak w najlepszym hotelu. A że przy okazji dostawałaby kolorowe tabletki? Tym lepiej.
    Na recepcji dowiedzieli się, że Blaise nie przebywał w tej chwili w swoim pokoju i że powinni szukać go w ogrodzie. Jeden z opiekunów zaoferował, że ich tam zaprowadzi, tak aby nie błądzili po rozległym terenie ośrodka i po kilkuminutowym spacerze pracownik wskazał im siedzącego na ławce mężczyznę, który już z daleka wyglądał jak cień samego siebie.
    Irlandka nie zastanawiała się długo. Od razu ruszyła w jego stronę przyspieszonym krokiem, zostawiając za sobą dwójkę przyjaciół i przysiadła obok na ławce, po chwili zawahania układając dłoń na ramieniu bruneta.
    — Cześć, Blaise — przywitała się z nieśmiałym uśmiechem. — Ależ jestem upierdliwa, prawda? Tyle razy mówiłeś mi, żebym zostawiła cię w spokoju, a znalazłam cię nawet tutaj — oznajmiła, a jej uśmiech stał się szerszy i weselszy. Nie czuła potrzeby, by wpadać w ponury nastrój i martwić się na zapas stanem mężczyzny, ponieważ wydawało jej się, że w tym momencie do niczego nie było im to potrzebne. Blaise znajdował się pod dobrą opieką, w ładnym miejscu… Mimo tego zerknęła przez ramię na Elaine i Lucasa, a w jej spojrzeniu kryło się ciche wołanie o pomoc.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  3. Podczas wieloletniej przyjaźni z znanym na cały Nowy Jork - i nie tylko - Blaisem Ullielem szatyn nauczył się, że czasem nie warto zadawać zbyt wielu pytań, ponieważ mężczyzna bywał bardziej uparty niż osioł. Unosił się dumną, nienawidził tracić twarzy i bywał całkiem szczery dopiero, gdy stawał pod ścianą. Prawnik z jednej strony go rozumiał, ponieważ on równiez przez wiele lat funkcjonował podobnie, lecz życie i osoby, które sie w nim pojawiły na stałe zdecydowanie zmieniły jego podejście do wielu spraw. Nie była to zmiana jak za pstryknięciem palca, ba nadal popełniał błędy, które najczęściej skutkowały kłótnią w zaciszu domowy. Teraz jednak nie zamierzał drążyć tematu, gdy przyjaciel poprosił go od doglądanie interesu. Zamierzał wywiązać się ze złożonej obietnicy i czekać, aż wielka tajemnica przestanie nią być. 
    Kompletnie nie uwierzył w to co pisały brukowce na temat tego, że Blaise postanowił zrobić sobie urlop i odpocząć po ciężkim sezonie w pracy. To wyjaśnienie było grubymi nićmi szyte i pewnie dla większości było zrozumiałe, ale nie dla kogoś, kto znał Ulliela przez dobrych kilka, a może już kilkanaście lat? Jego przeczucia okazały sie mieć potwierdzenie w rzeczywistości, gdy Elaine w końcu postanowiła powiedzieć zarówno jemu, jak i Maille gdzie tak naprawde przebywał ich przyjaciel. Początkowo wydawał się tym zaskoczony, poniewaz wiele go ominęło z życia mężczyzny przez natłok własnych zobowiązań. Można by się pokwapić nawet o stwierdzenie, iz czuł wyrzuty sumienia. Nie oponował, ba nawet sam zaproponował, że zawiezie dziewczyny i siebie do ośrodka, w którym przebywał szatyn.
    Lucas trzymał sie nieco z tyłu, gdy jeden z pracowników prowadził ich do miejsca, w którym aktualnie powinien byc ich przyjaciel. Rozumiał, że pierwszeństwo spotkania należało do Maille i nie zamierzał wychodzić przed szereg. Trzymał za to delikatnie rękę swojej narzeczonej. Uważnie rozglądał się po okolicy, jednak póki co nie rzucił żadnym wybrednym komentarzem, że to wcale nie wygląda jak szpital. Gdy pochwycił spojrzenie jednej z blondynek odetchnął głębiej i ruszył do przodu z lekkim uśmieszkiem, a dłonią delikatnie poklepał Blaise'a po plecach.
    —  Ty faktycznie sobie wakacje urządzasz, nie powiem kwatera niczego sobie —zasmiał się i obejrzał jeszcze raz dookoła.

    — Nie jest to co prawda plaża i imprezy do rana, ale chyba nie jest źle, co? —zagadnał siadając obok mężczyzny na ławce. Starał się nie zadawać na start trudnych pytań ani też nie wpędzać go w poczucie winy, iż ten nie wyznał im prawdy. Chociaz miał na końcu języka kilka niewybrednych wiązanek. Ugrzęzły mu one jednak w gardle na widok tego jak marnie on wyglądał. Gdy sie ostatnio widzieli Blaise zapewniał, że wszystko ma pod kontrolą - cóż, nie miał. 

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  4. Elaine obiecała Blaise'owi, że zachowa dla siebie informacje o jego stanie i nie zdradzi się nawet przed Lucasem. Jednak czas płynął, a El nie widziała poprawy u przyjaciela. Ostatecznie poprosiła o spotkanie Maille i Lucasa, aby wyjawić im prawdę i zaproponować wspólne odwiedziny. Nie wiedziała, jak to przyjmą. Właściwie... liczyła się z tym, że Maille może zwyczajnie odmówić i powiedzieć, że ma dość tego idioty. El starała się za bardzo nie wchodzić w relacje tej dwójki, ponieważ uważała, że są to dorośli ludzie, którzy mogą sami za siebie decydować, a jeśli będą potrzebowali jej wtrącania się, to na pewno o to poproszą. Elaine spokojniejsza była o reakcję Lucasa. Mężczyźni przyjaźnili się tak długo, że jeśli wytrzymali ze sobą do tej pory, to choroba Ulliela na pewno tego nie przerwie. Istniała zatem tylko możliwość, że Black nie będzie chciał dołować kumpla swoją wizytą, ale okazało się inaczej.
    W ten sposób, mimo wszelkich wątpliwości, El opowiedziała o wszystkim, co wiedziała, i razem z dwójką najbliższych sercu osób poszła do szpitala.
    Szła za Maille, trzymając Lucasa za rękę. Chociaż El wydawała się całkowicie spokojna i opanowana, to cieszyła się, że ma Blacka obok siebie. Chociaż chciała pomóc przyjacielowi, to ostatnio często się kłócili i Eagle niejednokrotnie wybuchała, wrzeszczała na niego. Liczyła, że z narzeczonym u boku będzie łatwiej. Że nie da się ponieść. Z resztą rzadko bywali we trójkę i zawsze w takich sytuacjach El się wycofywała, aby obserwować mężczyzn. Tym razem, po raz pierwszy, znaleźli się we czworo w jednym miejscu, musieli uporządkować relacje w nowej sytuacji i to wyjątkowo dziwnej, ponieważ Blaise nie spodziewał się ich wizyty i nie był w najlepszej kondycji. Nic zatem dziwnego, że Elaine w pewnym sensie zamykała ich małą wycieczkę i gdy tamci przywitali się z Blaisem, El pozostała za plecami Ulliela. Nie spodziewała się niczego innego niż pretensje w jej kierunku. Może dlatego złożyła ręce na piersi i po prostu czekała, aż Blaise oswoi się z sytuacją. Jej mina wyraźnie wskazywała, że jeśli przyjaciel zacznie się awanturować, to zwyczajnie mu przywali i zamiast psychiatry będzie potrzebował chirurga.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie sądził, że sytuacja w której się znalazł może stać się jeszcze gorsza, ale najwyraźniej los znów zaplanował nieźle sobie z niego zadrwić. Nie potrafił okazywać żadnej słabości, a tymczasem trzy najważniejsze osoby w jego życiu były właśnie naocznym świadkiem jego głośnego upadku. Czuł narastającą w nim złość i choć wciąż kręciło mu się w głowie, poderwał się gwałtowanie z miejsca, obdarzając Ell piorunującym spojrzeniem.
    - Jesteś człowiekiem pozbawionym honoru, skoro nie potrafisz dotrzymać obietnicy – warknął, nie przejmując się tym, że obraża przyjaciółkę w towarzystwie jej narzeczonego. Nie po to poprosił Ell o dochowanie tajemnicy, aby ta ściągnęła tu osoby, przed którymi zawsze starał się wypaść perfekcyjnie. Pobyt w zakładzie psychiatrycznym świadczył o jego kompletnej bezradności i było mu cholernie wstyd, że Maille i Lucas widzą go w takim stanie – Po co tu przyjechaliście? Chcecie się pośmiać i pooglądać przedstawienie? Idźcie poszukać rozrywki gdzie indziej – dodał oburzony, gestem wskazując przy tym w stronę bramy wyjazdowej. Jego duma i męskie ego nie pozwalały mu myśleć racjonalnie i choć każdy normalny człowiek odebrałby wizytę przyjaciół jako wyraz troski, dla niego była ona przejawem czerpania przyjemności z tego, jak nisko potrafił upaść wielki Blaise Ulliel. Miał nadzieję, że Ell z narzeczonym i Irlandką byli chociaż na tyle ostrożni, aby nie ściągnąć mu na głowę żadnych dziennikarzy. Jeśli kolejne osoby dowiedziałyby się o jego prawdziwym miejscu pobytu, Ulliel Senior z pewnością zrobiłby wszystko, aby go zniszczyć i ubezwłasnowolnić. Nie mówiąc już o katastrofie jego nienagannego wizerunek w mediach,  na którą tylko czekali jego liczni konkurenci.
    - I tak, jesteś cholernie upierdliwa i mam tego serdecznie dość. Tyle razy prosiłem, żebyś w końcu zniknęła z mojego życia, a ty pchasz się z butami wszędzie tam, gdzie cię nie chcą – mruknął w stronę Maille, nie utrzymując z nią kontaktu wzrokowego i nie odrywając spojrzenia od kamiennej ścieżki pod ich stopami. Wiele kłamstw padło ostatnio z jego ust i choć czuł się kompletnie rozdarty od środka, nie mógł pozwolić sobie na litość i współczucie ze strony blondynki i dwójki pozostałych przyjaciół.

    wściekły Blasie

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy Blaise poderwał się gwałtownie z miejsca, Maille pozostała na ławce. Obróciła się jedynie w taki sposób, by zwrócić się w stronę przyjaciół i spojrzała na niewzruszoną Elaine, która jako pierwsza została zaatakowana przez mężczyznę. Była w stanie zrozumieć, że brunet mógł czuć się niekomfortowo przez ich odwiedziny, ba!, miał wręcz prawo do złości. W końcu miał nadzieję utrzymać swój pobyt w ośrodku w tajemnicy, a tymczasem stała przed nim trójka najbliższych i o ile Irlandka na tyle ich znała, żadne z nich nie miało przejąć się wrzaskami pana prezesa.
    — Gdybyśmy chcieli przedstawienia, ściągnęlibyśmy ze sobą tabun dziennikarzy — zauważyła. — Chociaż kto wie, może już czają się za rogiem? — rzuciła niby to od niechcenia i rozejrzała się jakby w poszukiwaniu reporterów, lekko poirytowana uwagą byłego partnera. W porę jednak przypomniała sobie, że wszelkie próby zmuszenia Ulliela do samodzielnego myślenia często kończyły się fiaskiem i przez to przewróciła oczami, mimo wszystko zdecydowawszy o przyjęciu innej strategii. — Czy widzisz tu osoby, które kiedykolwiek cię zawiodły? Albo chciały dla ciebie źle? — Dłonią wskazała na Elaine i Lucasa. Niekoniecznie mówiła również o sobie; ich relacja była zbyt skomplikowana, by określić ją czystą i wiele można było jej zarzucić, lecz w sercu Maille wiedziała, że nigdy nie chciała skrzywdzić Blaise'a i jeśli kiedykolwiek to zrobiła, to nie taki był jej cel.
    — Może i mnie nie chcą, ale za to ja dobrze wiem, gdzie jestem potrzebna — odparła tylko i choć kusiło ją, by dorzucić do tej wypowiedzi kilka uszczypliwości, ugryzła się w język. Kątem oka spostrzegła, że nie byli do końca sami; obecność pracowników ośrodka była dyskretna, ale widoczna. Znajdowali się poza zasięgiem słuchu, tak by dać swoim pacjentom odrobinę prywatności, ale jednocześnie byli wystarczająco blisko, by móc interweniować, gdyby okazało się to konieczne.
    To spostrzeżenie pomogło blondynce przypomnieć sobie, w jakim miejscu się znajdowali. I że być może powinna łagodniej traktować wściekającego się mężczyznę. Nigdy jednak nie była osobą, która do przesady rozczulała się nad innymi. Kolokwialnie mówiąc, wolała rozdawać kopniaki, które miały motywować do wygrzebania się z dołka, niż głaskać kogoś po główce.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  7. Mężczyzna naprawdę spodziewał się wiele po swym przyjacielu, w końcu znali się nie od dziś i wiedział w jakie bagno potrafił się zanurzyć. Nie zamierzał, jednak tolerować ataków w stronę najważniejszej osoby w jego życiu, która nie zrobiła nic, by zaszkodzić temu zadufanemu w sobie jegomościowi. Nim Maille zdążyła cokolwiek powiedzieć, a nawet spojrzeć w ślad za wstającym pacjentem prawnik szarpnął go za ubranie, a następnie wymierzył mu wcale nie tak delikatny cios w brzuch. Nie zamierzał się z nim cackać, chory, czy nie chory - szpital, czy nie szpital, Blaise'a trzeba było postawić do pionu.Skoro lekarze nie dawali sobie rady, nawet z pomocą kolorowych tabletek, może należało mu przypomnieć, że on do cholery nie jest pępkiem świata! Szatyn pełen skumulowanej złości posadził Ulliela na ławce.
    — Licz się ze słowami Ulliel. Elaine zrobiła dla Ciebie więcej niż na to zasługujesz—warknął nadal zaciskając ręce w pięści, ale nie zbliżył sie ani kroku do siedzącego mężczyzny. Gdyby ten teraz cokolwiek mu odburknął to miałby jak w banku przearanżowanie twarzy. Black nieco się uspokoił słuchając tego co miała do powiedzenia panna Creswell, ponieważ mówiła z sensem, jednak wątpił, by to jakkolwiek miało trafić do tego ignoranta.
    — Nie jestem sierotką marysią ani pępkiem świata do cholery Blasie  Dobrze wiesz, że jakby którekolwiek  z nas chciało napawać się Twoja niedola albo wykorzystać Twoje słabości, to nawet bys o tym nie wiedział. Zapominasz o tym, że wcale nie jesteś taki zajebiście nietykalny —niemal splunął i odsunął sie odchodząc kilka kroków, bo naprawde miał ochotę koledze zaaplikować kolejna dawkę leku. Z błękitnych oczy wyzierała wściekłości, ale i chyba odrobine rozczarowania tym, iz przyjaciel w ogóle mógł o nich pomyśleć w tych kategoriach.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż... Elaine nie spodziewała się po Blaisie niczego innego, jak tylko ataku w jej stronę. Co prawda nie sądziła, że pójdzie w tak patetyczne tony, spodziewała się czegoś bardziej prostackiego, biorąc pod uwagę jego stan. Niemniej... i tak była zła. Zacisnęła mocniej palce na przedramionach i już chciała zrobić krok w jego stronę, gdy zauważyła ruch narzeczonego. Lucas bywał impulsywny - doskonale zdawała sobie z tego sprawę i już nie raz widziała pokazowe wybuchy w jego wykonaniu. Wiedziała też, że Black nie żartuje. Miał swój żelazny system wartości i jeśli ktoś go naruszał, Lucas potrafił być bezwzględny.  A jednak patrzenie, jak pięść Blacka wbija się w brzuch Ulliela, nie było przyjemne.Podczas gdy Lucas wciąż się miotał, a Maille po raz kolejny ukazywała, jak wspaniałą jest osobą, El nie do końca wiedziała, co miałaby zrobić. Powoli ominęła ławkę, żeby niepozornie stanąć między mężczyznami i odgrodzić ich od siebie. I chociaż sama miała ochotę dać po pysku temu idiocie, który nie rozumiał troski przyjaciół, to stanowczo nie potrzebowali interwencji medyków.
    - Spróbujmy się wszyscy uspokoić - zaproponowała bez przekonania. Nadal przyjmowała postawę obronną, ale teraz uchwyciła spojrzenie Uliella. - Blaise, jesteś sfrustrowanym debilem. Nie radzisz sobie z tą sytuacją. Twoi lekarze też nie. Więc jeśli naprawdę nie chcesz stracić swojego cennego majątku, to zepnij dupę i przyznaj, że potrzebujesz pomocy. Chyba, że wolisz siedzieć tu do końca życia. W takim razie droga wolna i miłego gnicia w luksusowym więzieniu. - Mówiła spokojnym, ale zimnym tonem. Coś jej się w tej całej sytuacji Blaise'a nie zgadzało. Nie wiedziała co... i żadne logiczne wyjaśnienie nie przychodziło jej do głowy, ale schizofrenia też jej jakoś nie przekonywała. Tak... Ulliel był rozchwiany. Ale do cholery... kiedy nie był?Następnie El obróciła się do Lucasa.- Ty też weź na wstrzymanie. Lepiej, żeby nas stąd nie wywalili, bo znęcasz się nad pacjentem - mruknęła, ale już bez tego groźnego tonu. Nie potrafiła się gniewać na Lucasa za to, że staje w jej obronie. Było to na swój sposób miłe, nawet jeśli nieodpowiednie... i jeśli sama miała ochotę to zrobić.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  9. Czuł się kompletnie bezradny i miał wrażenie, że zaraz rozpłacze się niczym małe dziecko. Starał się zgrywać niewzruszonego i robić wszystko, aby ich do siebie zrazić, ale serce aż krzyczało, aby schować się w bezpiecznych ramionach Maille, czy wypłakać na ramieniu Ell. Wiedział, że tylko im mógł zaufać, a mimo to wściekł się, że oglądali go w takim stanie – pokonanego i słabego, jak ludzie, którymi do tej pory gardził i których traktował z góry.
    - Nie jesteś mi do niczego potrzebna, nie wiem po co w ogóle tu przyjechałaś – rzucił w kierunku Irlandki i zanim zdążył cokolwiek dodać, poczuł gwałtowne uderzenie w brzuch. Domyślał się, że właśnie tak zareaguje Lucas i choć w przeszłości może jeden czy dwa razy doszło pomiędzy nimi do większych rękoczynów, dzisiaj nie miał zamiaru się przed nim bronić i był gotów, aby ten zwyczajnie obił mu tą słodką twarz. Przebywanie w zamknięciu odbierało mu chęć do życia, a leki otumaniały go na tyle, że z każdym dniem zamiast czuć się lepiej, było mu po prostu wszystko jedno.
    - Zawsze byłem nietykalny i zawsze byłem cholernym pępkiem świata, a teraz jestem tutaj i wszystko się pierdoli – warknął, obserwując jego wściekłe spojrzenie wbite nieprzerwanie w jego oblicze – Jeśli byłbyś na moim miejscu na pewno nie chciałbyś, abym oglądał cię w takim stanie. Chcesz tego czy nie, jesteś do mnie cholernie podobny i tak samo zależy ci na nienagannej opinii – dodał już nieco spokojniej, mając przy tym nadzieję, że Lucas także ochłonie i nie będą robić tutaj niepotrzebnych scen. Personel był co prawda odpowiednio przekupiony, aby dochować wszelkiej tajemnicy, wiedział jednak, że nie może nikomu bezgranicznie ufać i wolał unikać rozgłosu.
    - Potrzebuję pomocy specjalistów, nie waszej. Nie możecie skupić się na własnych sprawach? Macie na głowie swój związek i dziecko, Creswell też ma swoje życie, po cholerę pchać się na siłę z butami do mojego? Nie widzicie, że świetnie sobie tutaj radzę i chcę po prostu od wszystkich, w tym was, po prostu w końcu odpocząć? – mruknął, znów kierując się w stronę ławki i zajmując na niej miejsce. Miał wrażenie, że z dnia na dzień zamiast lepiej, czuje się tylko gorzej, nie zamierzał jednak dzielić się tym z przyjaciółmi i po cichu liczył, że jak najszybciej uda mu się ich pozbyć.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie dowierzała temu, co właśnie się stało. Kiedy Ulliel, usadzony z powrotem na ławce przez Lucasa, opadł tuż koło niej, drgnęła niespokojnie. Szeroko rozwartymi oczami spoglądała raz na jednego, raz na drugiego mężczyznę, aż poczuła za mostkiem silne łaskotanie — miała ochotę roześmiać się w głos. Hamowało ją tylko rosnące zdziwienie, wywołane dla odmiany słowami Elaine, ale kiedy jej wysłuchała, nieznośne łaskotanie wróciło. To nagłe rozbawienie spowodowane było prawdą, która dotarła do niej niespodziewanie wraz z ciosem Blacka, który sięgnął brzucha bruneta i jednocześnie szarpnął jej czułą strunę, której wibracje panna Eagle podtrzymała tym, co powiedziała.
    Maille się z nim cackała. Przez cały czas trwania ich znajomości była dla niego łagodna jak baranek. Cierpliwa i wyrozumiała. Uprzejma. Unosiła się i denerwowała, to fakt, chyba zdarzało jej się również krzyczeć, ale nigdy nie potraktowała go tak ostentacyjnie i cóż, musiała zakryć usta dłonią, by nie parsknąć nerwowym śmiechem.
    Taka już jednak była — zawsze bardzo wierzyła w ludzi i nie potrafiła nikogo skreślić, nawet jeśli nie zaznała niczego dobrego od danej osoby. A Blaise był jej bliski, miała do niego słabość i stąd, kiedy łaskotanie za mostkiem ustało, a Maille udało się nie roześmiać, spojrzała na niego z pobłażaniem i pewnym politowaniem. Nim się odezwała, spojrzała jeszcze na Lucasa, któremu Ulliel wytknął, że w takiej sytuacji zachowałby się podobnie. Być może, ale w tym wszystkim prezesowi uciekała jedna istotna kwestia.
    — Ja też nie lubię prosić o pomoc, Blaise. Nie lubię mówić o tym, co jest nie tak, nawet najbliższym — powiedziała, patrząc przy tym na bruneta. Kiedy zrobiła pauzę, by nabrać powietrza, jedynie przelotnie zerknęła na narzeczonych. — Ale zdążyłam się już nauczyć, że pewnych ciężarów nie warto dźwigać samemu. I nawet jeśli ktoś nie może realnie pomóc, to sama świadomość, że nie jest się samemu z danym problemem sprawia, że człowiekowi jest po prostu lżej. Wiesz, Blaise, że my też w pewnym momencie możemy po prostu stracić cierpliwość? Że odwrócimy się na pięcie i odejdziemy? Naprawdę chcesz zostać z tym wszystkim sam? Bo teraz robisz wszystko, by właśnie tak się stało.
    Znowu próbowała wytłumaczyć mu rzecz oczywistą. Chciała, by otworzył oczy i zrozumiał. A także, by przestał być uparty jak osioł i pozwolił sobie pomóc. Skąd brała na to siłę i cierpliwość? Nie wiedziała. Miała jednak swoje granice, choć wciąż było jej daleko do wstania z ławki i skierowania się do wyjścia.
    — Co mówią lekarze? — spytała jeszcze, bo coś musieli mówić na pewno, prawda?

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie dało sie ukryć, że Lucas bywał impulsywny pomimo tego wyćwiczonego latami opanowania, a wręcz wyrachowania. Najczęściej właśnie w gronie najbliższych osób na których mu zależało tracił szyk. Poddawał się emocjom, które były równie silne co kolejny huragan. To nie był pierwszy raz, gdy z Blaisem się w czymś skrajnie nie zgadzali ani nie pierwszy, gdy jeden drugiego uderzył. Cóż tak działali już lata i dzięki temu lub mimo tego mogli nazwać to przyjaźnią.Teraz jednak chory mężczyzna przekroczył granicę, której nie powinien. Elainie tak jak i Clarissa, czy Jocelyn były osobami na które nie należało mówić złęgo słowa w towarzystwie Blacka.
    — I tu się właśnie mylisz Blaise. Ja będąc na Twoim miejscu chciałby mieć obok siebie osoby przy których mogę pozwolić sobie na słabość, choć to nie jest łatwe. Juz od dawna nie jesteśmy tacy sami, ale jak miałeś to zauważyć jak patrzysz nie dalej niz na koniec własnego nosa — rzucił zaciskając na now ręce w pięsci i juz miał zrobić krok do przodu, ale jakby znikąd wyrosła przed nim Elaine. Tym samym postanowił odpuścić i nie bawić się w wymijanie narzeczonej. Miała racje mówiąc,że powinni sie uspokoić, chociaż nie spodobało mu sie, że na koniec piła również do niego.
    — Wiesz, że by mnie stad nie wyrzucili —przewrócił oczami znając swoje kontakty i wpływ pieniądza oddelegowali by zaalarmowany pielęgniarzy, czy tez ochroniarzy jeszcze na dobrych kilkanaście minut. Odszedł jednak nieco dalej, by w spokoju zaczerpnąć kilka głebszych oddechów. Doprawdy, gdyby nie było tutaj z nim Elainie i Maille, to Blaise miałby juz dawno przemalowana fację, a może by i w środku się mu dobrze poustawiało. Nie był zwolennikiem rozwiązań siłowych, ale Blaise celował w bardzo wrażliwe strony. Szatyn nie miał już też tyle cierpliwości do przyjaciela co kiedyś, bo teraz musiał przejmować się kimś więcej niż nim i siostrą.
    — Posłuchaj kogos więcej niz samego siebie do cholery. Maille dobrze mówi. —spojrzała z jakimś takim zrozumieniem na blondynkę.
    —Nam w końcu sie odechce. Zostaniesz z tym sam i stracisz wszystko, tego chcesz? Ale tak naprawdę, bo jak znów zaczniesz kozaczyć to ani El ani Maille mnie nie zatrzymają —wbił w przyjaciela zimne spojrzenie błękitnych oczu, tak przenikliwe, że szatyn nie musiał nic mówić, a prawnik by odczytał to z jego twarzy. To jaka jest prawda. 
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  12. Elaine zdecydowanie nie chciała pozwolić na to, by mężczyźni się bili. Nawet nie chodziło o to, że mogliby sobie jakąś krzywdę zrobić - zwyczajnie nie chciała tego oglądać, a już szczególnie pokazywać jak dziecinnie prostaccy potrafią być przed Maille. Na dość głupią pyskówkę Lucasa odpowiedziała spojrzeniem pełnym politowania. Oczywiście, że mógł zapłacić komu trzeba. Lub zagrozić. Tylko to w żaden sposób nie zmieniało sytuacji Blaise'a, a przecież przyszli ze względu na niego. Kiedy zaś Lucas zaczął się odgrażać, Elaine po prostu westchnęła ciężko. Naprawdę nie miała ochoty walczyć z narzeczonym. I w gruncie rzeczy się z nim zgadzała co do sensu... ale niekoniecznie co do metod.
    - Nie będziemy rozmawiać o tym, czy potrafię cię zatrzymać - mruknęła rozdrażniona Elaine w kierunku Blacka, po czym podeszła do Ulliela. Może warto skorzystać z metody Maille? Kucnęła przed nim, żeby przyjąć mniej bojowa postawę.
    - Blaise... ile razy czepiałeś się, że nie przychodzimy do ciebie po pomoc, co? - zapytała. - Ile razy marudziłeś, że przyjaciele powinni się wspierać i mamy cię nie wykluczać? Co wtedy czułeś? - nie odrywała od niego wzroku. - To teraz wyobraź sobie, że to działa w obie strony. Chcemy ci pomóc. Nawet jeśli miałaby to być pomoc w ratowaniu twojego świętego wizerunku - pokręciła głową. - Aktualnie nas przede wszystkim wkurzasz, ale naprawdę myślisz, że przyszlibyśmy, gdyby nam nie zależało? Ulliel... proszę cię... wyobrażasz sobie, żeby którekolwiek z nas chciało na tobie zarobić? Tak szczerze odpowiedz. A jeśli chodzi o bycie słabym... to zachowując się jak podły gbur wcale nie robisz wrażenia silniejszego.
    Elaine miała wrażenie, że wykorzystuje swoje ostatnie pokłady cierpliwości i współczucia. Blaise powinien być wdzięczny niebiosom za Clarissę, która w ogóle wykształciła w Eagle takie odruchy. W innym przypadku pewnie El nie powstrzymywałaby Lucasa, a tylko obserwowała krwawą jatkę z satysfakcją.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiedział, że Maille potrafi być opanowana, nie sądził jednak, że tak trudno będzie mu wyprowadzić ją z równowagi i ta dalej będzie obstawiać przy swoim. Naprawdę doceniał jej troskę, nie mógł jednak pozwolić na to, aby znów się do siebie zbliżyli i Will wykorzystał jej dobre i bezbronne w starciu z nim serduszko.
    - Dlaczego to robisz? Dlaczego nie uciekniesz i nie dasz mi spokoju, skoro właśnie o to proszę? Im bardziej cię od siebie odsuwam, tym bardziej jesteś uparta i za wszelką cenę starasz się udowodnić mi, że twoje wyobrażenia o mnie są prawdziwe. Nie jestem taki jak myślisz, jestem kompletnie popierdolony i powinnaś trzymać się ode mnie z daleka, tak samo zresztą jak wasza dwójka – dodał, patrząc tym razem w kierunku Lucasa i Ell. Emocje nieco opadły i był już trochę spokojniejszy, nie zamierzał jednak przyznać im racji i pokazać, jak bardzo są mu teraz potrzebni. Nieraz otworzył się przed Ell, zdarzało mu się także płakać w jej ramionach, w grę wchodzili tutaj jednak i Lucas i Maille, przed którymi było mu cholernie wstyd i którym za wszelką cenę chciał się zawsze pokazywać w jak najlepszym, nieskazitelnym świetle.
    - Tak, chcę zostać z tym sam, właśnie to wam od początku powtarzam i nijak to do was nie dociera. Nie potrzebuję rodziny ani przyjaciół, zawsze byłem samowystarczalny i jest mi z tym dobrze. Wystarczy, że mam tutaj z kim sypiać, a przy okazji mam silne prochy bez proszenia o nie, żyć nie umierać, o wiele lepiej niż na odwyku, prawie jak na wakacjach. A lekarze…lekarze mówią, że mam być cierpliwy, ale to nigdy nie była moja mocna strona – wzruszył od niechcenia ramionami, przymykając po tym delikatnie powieki. Coraz bardziej kręciło mu się w głowie i robił się coraz bardziej senny, starał się jednak tego po sobie nie pokazywać i przez cały czas robił dobrą miną do złej gry.
    - Pomoc innym, a przyjęcie jej od kogoś, to dwie zupełnie różne sprawy. Zrobiłbym dla was wszystko, no, może poza pokiereszowaniem mojej przystojnej twarzy, bo za bardzo ją kocham, ale…nie wymagam od was tego samego, nie chcę być bezsilny i bezradny wobec sytuacji w której się znalazłem. Muszę sobie poradzić z tym sam, bo nie zniosę myśli, że oglądacie mnie tutaj i…nie wiem, po prostu się już w tym wszystkim gubię – jęknął, przeczesując dłonią włosy, dokładnie tak, jak robił to zawsze w sytuacji, kiedy czuł się nieswojo i niekomfortowo. Skoro i tak nie dawali za wygraną i nie zamierzali się poddać, przestał z nimi walczyć i pokazał im niewielką cząstkę stanu, w jakim naprawdę się aktualnie znajdował.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  14. Wywróciła oczami w odpowiedzi na zarzuty Ulliela. Był jak małe dziecko, wobec którego trzeba było wykazać się żelazną konsekwencją, by coś mu wytłumaczyć lub nauczyć, że dane zachowanie było nieodpowiednie.
    — Kogo próbujesz oszukać, Blaise? Nas, czy siebie? Bo jeśli chodzi o nas… — westchnęła i popatrzyła po przyjaciołach, nie mogąc przy tym nie uśmiechnąć się lekko. — To tak łatwo ci się to nie uda. Jesteś egoistycznym dupkiem, ale na przestrzeni lat każdemu z nas pokazałeś, że jesteś też przede wszystkim człowiekiem. Człowiekiem, na którym najwidoczniej nam wszystkim zależy i uwierz mi, cholernie przykro jest słyszeć, że masz to gdzieś i nie wierzysz w nasze intencje — mruknęła. Dobrze wiedziała, że głową muru nie przebije, choć relacja z Blaise’em chyba właśnie na tym polegała. Była jak walenie głową w mur z nadzieję, że część cegieł się skruszy i cóż, czasem to się udawało. Teraz jednak zdawało się, że Blaise połatał wszystkie dziury i nie sposób było się z nim porozumieć.
    — Wiecie, zastanawiam się, co my tu właściwie robimy — rzuciła i wstała z ławki, zwracając się do El i Lusaca. Nie do końca jeszcze wiedziała, jaką strategię powinna przyjąć, ale kolejne słowa, które padły z ust Ulliela, najzwyczajniej w świecie ją ubodły. — A ty plączesz się w zeznaniach — wytknęła słabo czującemu się brunetowi, bezceremonialnie celując w niego palcem. — Nie potrzebujesz przyjaciół, ale zrobiłbyś dla nas wszystko? — prychnęła. — No tak, zapomniałam. Nie wiem jak wy, ale ja podobno bez pomocy pana prezesa sobie przecież nie poradzę — westchnęła, po raz kolejny wywracając oczami, lecz zaraz zamarła i zmarszczyła jasne brwi, ponieważ Blaise w pewnym momencie zaczął mówić jak nie on. A raczej chyba wreszcie skapitulował i postanowił powiedzieć im, co tak naprawdę czuje lub… po prostu mu się to wymsknęło. Niemniej jednak było to coś, czego Maille postanowiła mocno się złapać i za nic nie puszczać.
    — Blaise, przyjaciele są właśnie od tego, żeby nie radzić sobie ze wszystkim samemu. I jeśli w końcu tego nie zrozumiesz, to chyba ukręcę ci ten durny łeb! Pozwól nam sobie pomóc. Razem wskóramy więcej, a odcięcie się od wszystkiego i wszystkich… Nie sądzę, żeby miało coś dać — powiedziała już ciszej, przysiadła z powrotem na ławce i sięgnęła po dłoń mężczyzny, by zamknąć ją w swoich dłoniach. — Rozwiń to, co mówią lekarze. Nie postawili jeszcze żadnej diagnozy? Dlaczego masz być cierpliwy? — dociekała, ponieważ niepokoiło ją to, że Blaise nie posiadał na temat stanu swojego zdrowia żadnych konkretnych informacji, co powinno być podstawą w tego typu ośrodku.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  15. Szatyn juz naprawde nie mógł słuchać tego czczego gadania, że przyjaciel nikogo nie potrzebuje a że już w szczególności ie życzy sobie ich obecności. Miał tego po prostu serdecznie dość. Nie raz musiał się użerać z Blaise, ale nigdy nie przejawiał on aż tak irracjonalnej postawy. Przecież znali się lata i lata wiedzieli, że mogą na siebie liczyć, a teraz co? Mężczyzna chciał schować się za kitlem jakiejś cycatej pielęgniarki i udawać, że jest dobrze? To co mówił i sobą aktualnie reprezentował poniżej jakiejkolwiek Ullielowej skali.
    — Masz rację Maille, ja tez nie wiem co tu robimy, bo najwyraźniej marnujemy energię na kogoś kto nawet tego nie docenia.  —zwrócił sie do kobiety, gdy ta wstała z ławki, a on sam się nieco przyłączył do tego swoistego zebrania
    — Blaise może tego nie widzisz, ale cała nasza trójka aktualnie radzi sobie zajebiście czego niestety nie możemy powiedzieć o tobie i to już od dłuższego czasu. Całkiem Ci juz od dobrobytu odbiło, czy może podajac Ci nie te proszki co trzeb, hm? —ta druga czesc to był oczywiście żart, co Lucas zaznaczył lekkim prychnięciem,ale gdzieś ta myśl zakiełkowała w głowie, gdy pacjent przyznał, że lekarze nie przedstawiają mu żadnych konkretnych informacji. Może i był w takiej, a nie innej placówce, jednak ktoś powinien prowadzić kartę postępów leczenia.  Dociekliwe pytania Maille tylko bardziej dały szatynowi do myślenia. Na czole pojawiła się charakterystyczna zmarszczka i nieco więcej zaciętości na twarzy.
    — Wiecie co, zaraz wracam —rzucił nagle już nie słuchając co całe grono miało do powiedzenia. Dość szybkim, ale nadal spokojnym krokiem udał się do głównego budynku i poprosił o rozmowę z dyrektorem placówki. Wystarczyło jego nazwisko i mała wizytówka, by kobiecina w recepcji nie próbowała go zbyć. Skoro nie chcieli nic powiedzieć Blaisowi, to będa musieli powiedzieć jego prawnikowi. O ile dobrze pamiętał przyjaciel go nigdy z tej posady nie zwolnił, chociaż równiez to z nimi bywało, ponieważ Lucas bardzo nie lubił mieszania życia prywatnego z zawodowy, jednak Ulliel nalezał do nielicznych wyjątków. 
    Dyrektor po usłyszeniu z jaką sprawą przybył do niego mężczyzna  wydawał się tak zaskoczony, jakby co najmniej wyrósł przed nim Duch Święty,a Lucas już wiedział, że coś było na rzeczy.
    — To ponowie swoje pytanie, czy wyda mi pan kartę postępów leczenia mojego klienta, czy mam udać się ze sprawą do sądu, jednak jak pan się domyśla nie przyniesie to zbyt dobrej reklamy tej placówce —Black był znów jak ryba w wodzie z tym diabolicznym błyskiem w oku zaganiał swoja ofiarę w kozi róg. 
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  16. Elaine obejrzała się z za Lucasem, który ruszył przed siebie, jakby coś go zaczęło wzywać jakimś magicznym sygnałem. Tak, widziała Lucasa już kilka razy w takim stanie i zwykle to oznaczało, że jego umysł był zbyt zajęty analizowaniem sprawy, by przykładać wagę do zwykłych ludzkich problemów jak grzeczność czy życzliwość. To zaś oznaczało, że narzeczony ma jakiś pomysł, który zamierza od razu wprowadzić w życie. Elaine najchętniej poszłaby za nim, ponieważ z jednej strony naprawdę powstrzymywała się przed przywaleniem Blaise'owi, z drugiej lubiła oglądać Lucasa w akcji. Poza tym była ciekawa, co takiego wymyślił. Wiedziała jednak, że Black to duży chłopiec i potrafi sobie poradzić sam, a Maille mogła potrzebować wsparcia - jeśli nie faktycznego, to przynajmniej psychicznego. I to był wystarczający argument, żeby zostać na miejscu. Nie zmieniało to jednak faktu, że El zwyczajnie miała po dziurki w nosie głupich wymówek Ulliela, jego oskarżeń i... całokształtu jego kretynizmu. Fakt, że choć trochę... opuścił tarczę, niewiele dla Eagle zmieniał. Była zirytowana i zdegustowana jego zachowaniem. Oraz pełna podziwu dla cierpliwości Maille. El słuchała uważnie każdego słowa, które padało, i cóż... zgadzała się z tym, że coś jest nie tak. Ale to nie było specjalnym odkryciem, skoro sama ściągnęła do Ulliela Lucasa i Maille. Bo zawiozła Blaise'a w to miejsce i zamiast poprawy widziała pogorszenie, a sama była wobec tego bezradna. I tak bezradna czuła się też teraz. Niemal za przykładem Lucasa zrobiła kółko o promieniu dziesięciu metrów, żeby zebrać myśli w jakiś składny zlepek.
    - Blaise... wiesz w ogóle, jaki leki dostajesz? - zapytała poważnie, gdy stanęła przed nim. - Bo wyglądasz, jakbyś dostawał mocne otumaniacze. W sensie... nie jesteś groźny. I nie byłeś. Powinieneś mieć psychoterapię... a nie wąchanie kwiatków na haju - mruknęła bardziej do siebie niż do niego, a potem zmartwiona popatrzyła na przyjaciółkę. Potem jednak potrząsnęła głową. Zdecydowanie ruszyła się w jego kierunku, żeby usiąść na ławce z drugiej strony niż Maille. - Poza tym... co to za opcja, mieć towar i się nie podzielić? - mruknęła żartobliwie i uśmiechnęła się do niego z przekąsem. Wiedziała, że to czarny humor i drażliwy temat dla przyjaciół, ale sama El czuła się w tej chwili tak, że chętnie by coś strzeliła, żeby zrozumieć tę całą sytuację z Blaisem.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaśmiał się cicho pod nosem, widząc aż tak różne reakcje ze strony przyjaciół. Maille zdecydowanie wyróżniała się spośród całej czwórki i za pewne gdyby nie ona, ogniste i wybuchowe temperamenty pozostałych przyczyniłyby się do jakiejś poważnej kłótni i dalszych rękoczynów. Nie wiedział już, jaką strategię powinien przyjąć, ale im dłużej przyjaciele brnęli w to, jak bardzo potrzebuje ich wsparcia i troski, tym bardziej sam się co do tego przekonywał. Nigdy się na nich nie zawiódł, wiedział, że mógł liczyć na nich o każdej porze dnia i nocy, a co najważniejsze, mógł im po prostu zaufać i nie martwić się o to, że sprzedadzą informacje o nim do jakiś plotkarskich gazet.
    - Doceniam waszą troskę, naprawdę – westchnął po chwili milczenia – Co jeśli mi nie da się już pomóc? Nie wiem ile jeszcze będą mnie tutaj trzymać, ale jest coraz gorzej i muszę się po prostu pogodzić z tym, że jestem psychiczny – mruknął, utrzymując przez chwilę z Maille kontakt wzrokowy. Nie potrafił pogodzić się z utratą kontroli nad swoim zachowaniem, a utrata wolności z jaką musiał liczyć się w ośrodku była dla niego chyba jeszcze gorsza niż śmierć. Odebrano mu to, co od zawsze tak bardzo kochał: swoją bezwzględną dominację oraz poczucie, że jest pieprzonym bogiem i panem tego świata.
    - Starają się dobrać mi odpowiednie leki, sami nie są jeszcze pewni czy to jakaś schizofrenia czy zaburzenia osobowości, cokolwiek by to nie było, jestem kompletnie popierdolony i nie powinno was tutaj być – odetchnął z ulgą, kiedy zamknęła jego dłoń w swoich, czując bijące od niej przyjemne ciepło. Była jedyną kobietą, którą przez całe swoje życie naprawdę pokochał i zaczynał powoli żałować, że tak bardzo spieprzył sprawę ich związku. Potraktował ją jak śmiecia, gorzej niż kogokolwiek innego, a ta mimo to wracała do niego niczym bumerang i pozostawała niezrażona jego doskonałą grą aktorską. Obydwie z Ell posiadały wyjątkowy talent do czytania jego kłamstw i nijak nie miał pojęcia, jak im się to bez trudu udawało.
    - Nie wiem jakie, ważne że podają – zaśmiał się cicho, ciesząc się przy okazji, że Lucas spuścił nieco z tonu i przestał być na niego wściekły. Ich relacja zawsze była bardzo burzliwa, ale traktował go niczym brata i wiedział, że z drugiej strony jest podobnie. Obserwował zaskoczony, jak przyjaciel oddala się w głąb ośrodka, myślał jednak, że ten poszedł po prostu do toalety i nie zwrócił uwagi na jego bojowy wyraz twarzy.
    - Przyjaciółka prosi, żebym się z nią podzielił, może jej pani dać podwójną dawkę, zapłacę – zaśmiał się, kiedy pielęgniarka podeszła do nich z kubeczkiem z wodą i przygotowanymi lekami, które od razu potulnie przyjął – Mówiłem, lepiej niż na odwyku – uśmiechnął się, odstawiając na tacę pusty kubeczek i skinieniem głowy dziękując pielęgniarce.
    - Myślę, że przyjaciółka ich nie potrzebuje, pan za to tak, przy okazji też ciszy i spokoju, więc może przyjadą państwo jutro, albo za kilka dni? Pan Ulliel musi jak najwięcej odpoczywać, to pora na jego popołudniową drzemkę – uśmiechnęła się sztucznie, bardzo szeroko i przerysowanie, przy okazji klepiąc Blaise łopatce i ofiarując mu swoje ramię, na którym powinien się wesprzeć i wstać z ławki, aby udać się w końcu do swojego pokoju.
    Dyrektor szpitala potrzebował chwili, aby otrząsnąć się z zaskoczenia niespodziewaną wizytą prawnika, pozostając jednak niewzruszony i przyjmując profesjonalną postawę, gestem zaprosił mężczyznę, aby zajął miejsce przy jego biurku.
    - Przykro mi, ale pan Ulliel nie upoważnił osób trzecich do wglądu do jego wyników badań i przebiegu leczenia. Nie jest ubezwłasnowolniony, więc tylko i wyłącznie on może mieć dostęp do danych, jakie przechowujemy tu na jego temat. To zresztą część naszej umowy, dyskrecja to postawa w placówce, w której przebywają tak medialne osoby jak choćby pan Blaise – uśmiechnął się ciepło, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.

    Blaise&Dyrektor szpitala

    OdpowiedzUsuń
  18. Maille jedynie odprowadziła Lucasa wzrokiem, zakładając, że mężczyzna wie, co robi. Zamyślona, wpatrywała się w jego plecy, póki ten nie zniknął z jej pola widzenia i dopiero wtedy westchnęła cicho, by następnie odwrócić głowę z powrotem w stronę Ulliela. Ulżyło jej, że ten najwyraźniej postanowił skapitulować, ponieważ jego ośli upór najzwyczajniej w świecie ją męczył; może i Creswell nie nawykła do mówienia innym, co mają robić, ale jeśli ktoś popełniał błąd na błędem, brnąc w ślepy zaułek, nie mogła nie interweniować i irytowała się, kiedy dana osoba – a w tym przypadku Blaise – nie chciała jej słuchać.
    — Nawet jeśli jesteś psychiczny, to na pewno nie tak bardzo, że nie da się tego leczyć — zauważyła i lekko wzruszyła ramionami, ponieważ odnosiła wrażenie, że choroby psychiczne powszedniały, a raczej coraz więcej się o nich mówiło i świadomość społeczeństwa odrobinę rosła. Co za tym idzie, wiedziała, że z wieloma da się normalnie żyć, jeśli tylko zadba się o odpowiednie leczenie.
    Usłyszawszy uwagę Elaine, wychyliła się zza Ulliela i spojrzała na przyjaciółkę szeroko rozwartymi oczami, co prawdopodobnie miało wyrażać jej oburzenie oraz zniesmaczenie, ale w rzeczywistości kąciki ust Irlandki drżały zdradziecko, również wtedy, kiedy plecami ponownie dotknęła oparcia ławki.
    — Zgadzam się z El. To nie tak powinno wyglądać — przyznała i jednocześnie kątem oka pochwyciła jakiś ruch. Przekręciwszy głowę, dostrzegła zmierzającą do nich pielęgniarkę i skrzywiła się mimowolnie. Czy to naprawdę nie mogło poczekać do końca ich wizyty? Zdawała sobie sprawę z tego, że regularność przyjmowania lekarstw miała znaczenie, ale nie zamierzali przecież spędzić tutaj całego dnia i niedługo Blaise miał być wolny.
    — Proszę dać nam jeszcze kilka minut — zaprotestowała łagodnie i wstała, przesuwając przy tym dłońmi po udach. Łagodnie wsunęła ramię pomiędzy pielęgniarkę, a Ulliela i uśmiechnęła się miło, acz równie sztucznie, co kobieta. Nie podobało jej się, że pielęgniarka próbowała sprzątnąć im go sprzed nosa, jakby nie chciała, by Elaine i Maille z nim rozmawiały. — Obiecuję, że zaraz odprowadzimy pana Ulliela do pokoju i nie będzie pani miała kłopotów — dodała, zaglądając wprost w oczy kobiety, którą nie do końca potrafiła wyczuć. Podejrzewała jednak, że panna Eagle będzie miała podobne do niej przeczucie i w razie czego zechce pomóc.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  19. Szatyn nie od dziś radził sobie z osobami, które myślały, że znał się na prawie lepiej niż on. Naprawde bawiło go, gdy zasłaniali się dokumentami, które bardzo, ale to bardzo łatwo można było podważyć jednym wnioskiem. Nie zamierzał, jednak się teraz z dyrektorem szarpać, nawet słownie. Mężczyzna nie mówiąc mu nic i tak potwierdził to czego się domyślał - coś tu cholernie nie pasowało. Blaise może i był zadufanym w sobie idiota, ale nawet on nie zatracał się tak do końca. 
    —Doprawdy? W takim razie będe musiał jeszcze z moim klientem ustalić priorytety. —pokręcił głowa, jakby naprawde uwierzył mężczyźnie w szpitalnym kitlu. Tylko oczy nie wyrażały rozbawienia, a zwykły mróz będący determinacją. Prawnik wstał poprawił marynarkę zapinając ją automatycznie na jeden z guzików.
    — Wierze, że sie jeszcze zobaczymy, a na pana miejscu zastanowiłbym się, czy kilka zer na koncie więcej jest warte, by stracic wszystko co tu zbudowano. To naprawde luksusowa placówka, a jej pacjentami, jak sam pan wspomniał są osoby medialne, które miewają wrogów bliżej niż dalej. —zniżył nieco ton głosu, a gdy juz niemal był w progu gotów do wyjscia rzucił jeszcze w stronę dyrektora.
    —Proszę byc przygotowanym na odbiór wniosku z sądu. —i zamknął za sobą drzwi nawet nie siląc się na kurtuazyjne do widzenia. Ruszył nico pobudzony do miejsca, gdzie zostawił dwie kobiety wraz z przyjacielem. Jakieś było jego zdziwienie, gdy zauważył w ich towarzystwie pielęgniarkę, która nie wydawała sie przyjaźnie do nich nastawiona. 
    — Dzień dobry, czy cos sie stało?—zapytał rzucając pracownicy czarujący uśmiech, ale wpierw uważnie lustrując twarze zebranych na dłużej zatrzymując się również na tym jak Maille próbowała odseparować Ulliela od piguły. Wiedział, ze jak tylko stąd wyjadą będzie musiał wziąć się do roboty, by zasypać przyjemnego dyrektorami wnioskami, których nie będzie w stanie odrzuć oklepanym argumentem tajemnicy zawodowej. Nie było to jakieś szczególnie trudne zadanie. 
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  20. Elaine raczej nie spodziewała się krytyki swojego zachowania ze strony Maille. Nawet jeśli żartowała z narkotyków. Nie dlatego, że naiwnie wierzyła, iż przyjaciółka się z nią zgodzi. Po prostu przeczuwała, że dziewczyna nie będzie chciała się głupio kłócić - w końcu miały wspólny cel w postaci Blaise'a, któremu należało pomóc, możliwie jak najszybciej. Co jednak Maille chciała dodać w sprawie Ulliela? Tego już się El nie dowiedziała, ponieważ u ich boku stanęła upierdliwa pielęgniarka. Eagle za to mogła pogratulować Maille taktycznego zagrania z ramieniem. Nie czekając na dodatkowe zaproszenie, El również wstała i chwyciła mężczyznę za drugie ramię.
    - Mogę zapewnić, że bezpieczniej niż z nami nigdzie nie będzie miał - rzuciła niemal entuzjastycznie, jakby w ogóle nie usłyszała groźby w głosie pielęgniarki. Wtedy też dobiegł ich głos Lucasa. El drgnęła i obróciła się nieco, by spojrzeć na narzeczonego. Miała nadzieję odczytać z jego twarzy informację na temat sytuacji Blaise'a, ale się zawiodła. Black już szykował się do kolejnego ataku, tym razem na pielęgniarkę.
    - Widzisz... pani nie jest pewna, czy nasza obecność nie zaszkodzi Blaise'owi - odpowiedziała na pytanie Lucasa Elaine, chcąc mu zasugerować, że są wypraszani i ktoś bardzo chce się ich pozbyć z tego ośrodka. - A my tylko chcemy odprowadzić go do pokoju, żeby się nie męczył i w jednym kawałku dotarł do łóżeczka. - Mówiła przesłodzonym tonem, który był najlepszym dowodem na to, że była poważnie podirytowana i liczyła na interwencję Devila. Z resztą powinien być z niej dumny, że nie stara się załatwić sprawy na własnych zasadach. Co z tego, że wszelkie mordercze zapędy Elaine hamowała świadomość, że Maille by to zobaczyła? El naprawdę dziwnie się czuła w tym układzie całej ich czwórki. Każde z obecnych znało ją od zupełnie innej strony, ale połączenie tego niekoniecznie miało oznaczać całość...

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie lubił, kiedy ktoś za niego decyduje i zanim jeszcze Maille chwyciła go za ramię, sam odsunął się od pielęgniarki, obdarzając ją przy okazji wściekłym spojrzeniem. Wiedział, że pobyt w takim miejscu wiąże się z utratą wolności i kontroli, nie zamierzał jednak pozwolić jeszcze bardziej upokorzyć się w oczach przyjaciół.
    - Przestańcie traktować mnie jak małe dziecko – warknął, gestem wskazując wejście do ośrodka – Wracaj tam i zajmij się tym, co do ciebie należy, ja sam decyduję o tym, czy jestem zmęczony czy nie – pouczył pielęgniarkę i zanim ta zdążyła cokolwiek dodać, wziął Ell i Maille pod ramię i skierował się z nimi w głąb ogrodu. Fakt, był dziś dość mocno zmęczony, ale obecność bliskich przyjaciół dawała mu namiastkę normalności i od razu poczuł się dzięki temu lepiej. Złość na ich niespodziewaną wizytę w ośrodku powoli minęła, a jej miejsce zajęła wdzięczność za pamięć i troskę. Ostatnimi czasy nie traktował zbyt dobrze nikogo z ich trójki, a mimo to jako jedyni byli przy nim, ofiarując swoje wsparcie.
    - Na jakim etapie jest wasza sprawa z naszą dawną znajomą i jej rozwodem? Jesteście bezpieczni czy ściga was mafia? – uśmiechnął się, zwracając się do Lucasa i Ell. Był przekonany, że jego przyjaciel już dawno uporał się z rozwodem i ma za sobą kolejną, głośną i spektakularną wygraną w sądzie. Jeśli jednak było inaczej, gotów był ściągnąć do nich nawet komandosów z Navy Seals, byle by tylko mieć pewność, że są bezpieczni i nic im nie grozi.
    - Dziękuję, że po tym wszystkim, co ode mnie ostatnio usłyszałaś, mimo wszystko zdecydowałaś się tutaj przyjechać – poklepał Maille delikatnie po ramieniu i niepewnie zamknął ją w przyjacielskim uścisku. Nie zdziwiłby się, gdyby blondynka gwałtownie go od siebie odsunęła, mimo to zaryzykował i oparł głowę na jej ramieniu, przymykając delikatnie oczy. Czuł, że obraz wokół coraz bardziej zaczyna wirować, nie przypuszczał jednak, że otaczająca go rzeczywistości w niemalże kilkanaście sekund całkowicie zmieni swoje oblicze.
    - Nie chciałem cię zabić, przepraszam…- wpatrywał się w Maille z przerażeniem, odsuwając się w tył o kilka kroków – Nie chciałem cię zabić, rozumiesz? Nie możesz nikomu powiedzieć, nie możesz nikomu powiedzieć, że to ja cię zabiłem…Nie chciałem tego przeklętego wypadku, naprawdę nie chciałem…- rozglądał się nerwowo wokół, wpatrując się w swoje ręce i koszulę tak, jakby znajdowała się na nich krew – Nie mów tak, nie zabiłem cię! – był coraz bardziej przerażony i widać było, że całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością. Na skutek przyjętych leków doznał halucynacji, przez co zamiast Maille, widział przed sobą siostrę, która zginęła kilka lat temu w wypadku, który on sam spowodował.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  22. Coraz bardziej jej się to wszystko nie podobało, ale postanowiła zachować spokój. Powrót Lucasa przyjęła z ulgą, lecz zaraz wzdrygnęła się, kiedy Blaise niemalże tuż przy jej uchu wydarł się na pielęgniarkę, dosadnie dając kobiecie do zrozumienia, co myślał o jej zachowaniu. Nie wyglądała ona na zadowoloną, nawet zazgrzytała zębami i obrzuciła całą ich czwórkę złowrogim spojrzeniem, lecz skapitulowała, najwyraźniej uznając, że mieli zbyt dużą przewagę liczebną i w pojedynkę im nie podoła. Odwróciła się więc na pięcie i bez słowa oddaliła, dzięki czemu ich wizyta w zakładzie nie została niespodziewanie przerwana.
    Nie mając innego wyjścia, blondynka ruszyła za Ullielem, lecz przeszli ledwo kilkanaście metrów, kiedy Irlandka stanęła jak wryta, a jej rozbiegane spojrzenie skakało pomiędzy Elaine, Lucasem i prezesem.
    — Co?! — pisnęła nienaturalnie wysokim tonem. — Jaka mafia?
    Słowo, które padło, wprawiło ją w takie odrętwienie, że początkowo nawet nie zareagowała, kiedy Blaise ją objął. Ponad jego ramieniem wciąż świdrowała wzrokiem narzeczonych, czując, że wspomniany wcześniej spokój ulatywał z niej niczym powietrze z przekłutego balonika. Serce kołatało jej się w piersi i podskoczyło tym gwałtowniej, kiedy Blaise odsunął się od niej niespodziewanie, wpadając w swego rodzaju amok.
    — Blaise? — rzuciła cicho, początkowo nie rozumiejąc, co się dzieje, lecz z każdym kolejnym słowem lepiej odnajdywała się w sytuacji i szybko zrozumiała, że mężczyzna bierze ją za swoją zmarłą siostrę. — Blaise, to ja. Maille — powiedziała głośniej, odruchowo przykładając dłonie do mostka, nie postąpiła jednakże chociażby kroku w jego stronę. Bała się, jak Ulliel mógłby na to zareagować. Zagubiona, spojrzała szybko na Elaine i Lucasa, chwilowo zapominając o rzekomej, ścigającej ich mafii. Działo się zdecydowanie zbyt wiele jak na jedną wizytę w szpitalu psychiatrycznym i Irlandka zaczęła poważnie zastanawiać się nad tym, czy nie prościej by było, gdyby sama uśmiechnęła się do jednego z lekarzy po kolorową tabletkę. Zdążyła już bowiem zapomnieć, że znajomość z Blaisem nie była łatwa i choć ten przypominał jej o tym na każdym kroku, odkąd wróciła z Dublina, zrozumiała to z całą mocą właśnie w tym momencie, kiedy pozostała kompletnie bezradna wobec tego, co się działo.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  23. Od początku wiedział, że coś jest nie tak, a gdy tylko usłyszał ton głosu swojej narzeczonej nie miał więcej złudzeń. Pielęgniarka za wszelką cenę chciała ich odseparować d Blaise, ale on również nie zamierzał na to pozwolić. W tym szpitalu ewidentnie cos śmierdziało i nie chodziło tu typowy szpitalny zapach. Nim jednak zdążył odpowiedzieć ukochanej sam pacjent zgłosił wyraził sprzeciw. No i to był Ulliel, którego znał, niemal zaśmiał sie pod nosem na to, jak kobieta w służbowym wdzianku oddaliła się czym prędzej.
    — Blaise do cholery... —warknął na niego szatyn, ponieważ z tego co ostatnio pamiętał zakazał mężczyźnie wspominać cokolwiek o sprawie w obecności panny Eagle. To fakt, że w międzyczasie sam postanowił uchylić jej rąbka tajemnicy, jednak przyjaciel nie mógł o tym wiedzieć - bo kiedy i jak?
    —Tobie cos powiedzieć —mruknął, ale jakoś nie specjalnie rwał się do odpowiedzi na zadane pytanie. Nie było żadnego postępu, ale też nikt nie przystawiał im lufy do skroni. Black niespecjalnie obawiał się o swoje bezpieczeństwo, co innego jeśli chodziło o Clarisse i Elaine. Wiedział, że to w nie mafia pewnie będzie celować, by wycofał sie prowadzenia sprawy ich danej znajomej.
    —Cóż znasz Blankę co chwilę mnie czymś zaskakuje—powiedział z jakimś takim jadem w głosie. To przez to, że kobieta nie była z nim od początku szczera byli w tej patowej sytuacji, a mężczyzna musiał stawać na rzęsach, by wyjść z tego cało. Nie zareagował na zdziwienie panny Creswell, jedynie wykrzywił usta w dziwnym grymasie. Nie chciał kolejnej osoby wciągać w swoje bagno. Miał nadzieję, że ta porzuci temat i skupi się na chorym mężczyźnie.
    Szli chwile oddajac sie od ośrodka, gdy nagle Blaise wydał mu się bardzo zmęczony, a chwilę później aż nazbyt pobudzony. Przykro było patrzeć na ten obłęd w oczach osoby, która tak jak on kochała kontrolę. Odetchnął głębiej i w przeciwieństwie do Maille podszedł do mężczyzny bliżej przysłaniając całkiem sylwetkę kobiety.
    — Blaise, spójrz na mnie —chwycił jego twarz w obie dłonie, by jego rozbiegany wzrok skupił się na błękitnych tęczówkach prawnika.
    —To ja Lucas, oddychaj i zamknij oczy na chwilę —w swoim życiu, a przede wszystkim w pracy miał do czynienia z rożnymi osobami, wiec wiedział poniekąd jak radzić sobie w dziwnychsytuacjach.
    —A teraz otwórz i powiedz co widzisz? —powiedział ostrożnie sie od niego odsuwając tak, by znów mogł dostrzec obie kobiety, które wraz z nim chciały jak najszybciej pomóc przyjacielowi. Nie podobało mu się to, że tak nagle nastąpiła ta zmiana i zamierzała się tymi spostrzeżeniami podzielić zarówno za Maille, jak i z Elaine w samochodzie. Musieli wziąć sprawy w swoje ręce, jeśli nie chcieli stracić Ulliela. Może i byl wrzodem na dupie, ale był mu bliższy niz rodzina i nie zamierzał go zostawić w potrzebie.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  24. Elaine drgnęła, gdy Blaise zapytał o sprawę Lucasa. Chociaż wiedziała o problemach i Blance, to jednak nie poczuła się dobrze z faktem, że przed nią Black starał się sprawę ukrywać, podczas gdy Ulliel musiał o niej wiedzieć już od pewnego czasu. Pewnie by się z tego powodu wkurzyła na Lucasa, gdyby miała kiedy, a jej głowę nie zaprzątnęły inne sprawy. Bardziej naglącą kwestią była reakcja Maille. Do tej pory Elaine starała się za wszelką cenę trzymać przyjaciółkę z daleka od kłopotów i niewygodnych faktów. Nie powiedziała jej, ani w jaki sposób poznali się z Lucasem, ani co się działo pomiędzy ich poznaniem a zaręczynami. Nigdy słowem nie zdradziła się na temat wypadów, porwań i innych przygód. Nic zatem dziwnego, że o potencjalnym zagrożeniu ze strony mafii też jej nie powiedziała. Po co miałaby ją straszyć? Teraz jednak sprawa wyciekła w wyniku plotkarskich zapędów Blaise'a i El zwyczajnie nie wiedziała, jak przyjaciółka może na takie wiadomości zareagować. Z tego względu w pełni zgodziła się z cichym przekleństwem Lucasa i uwagą pod kątem Ulliela.
    Wkrótce się okazało, że nawet powinna być wdzięczna złośliwemu losowi, że Blaise oszalał. Dosłownie oszalał. W jednej chwili problem z nieobecną w danym momencie mafią stał się nierealny, a wszystko skupiło się wokół Ulliela, który bredził. Zwyczajnie bredził w amoku... a raczej pod wpływem środków, które dostał. Przecież kiedy z nim rozmawiali był normalny. Wkurzający jak zawsze, nikogo niesłuchający, ale przytomny i kontaktujący ze światem. Dostał proszki i zaczął odpływać. Nie trzeba było geniusza, żeby zauważyć ten związek.
    El dostrzegła zdesperowane spojrzenie przyjaciółki, ale nie bardzo wiedziała, co miałaby zrobić. Potrafiła się bez końca kłócić z Blaisem, a także pocieszać go i motywować, ale w takim stanie nigdy go nie widziała. Na szczęście Lucas przejął dowodzenie i zaczął mówić do Ulliela i go uspokajać. Kiedy w końcu wskazał na kobiety, El zdołała opanować własne nerwy. Uśmiechnęła się zawadiacko i splotła ręce na piersi.
    - Ziemia do Blaise'a. Chyba pamiętasz, z kim chlałeś na dachu po urwaniu się z imprezy moich rodziców, co? - przypomniała mu to, jak się poznali. Pewne rzeczy się od tamtej pory nie zmieniły - nadal uważała go za wkurzającego drania. Po prostu dostrzegała też jego nieliczne, ale jednak zalety. I dlatego się o niego martwiła.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie wiedział, że Maille nie zna szczegółów odnośnie trudnego procesu rozwodowego Blanki i miał nadzieję, że przyjaciele nie będą mieć do niego żalu o to, że poruszył przy niej ten temat. Nie był w stanie ich stąd ochronić, zamierzał więc zatrudnić sztab ludzi, którzy zadbają o to za niego, nawet jeśli Lucas i Ell nie wyrażą na to zgody. Zatargi z mafią nie były nigdy niczym rozsądnym i bezpiecznym, a on nie chciał oglądać swoich jedynych prawdziwych przyjaciół w trumnie. Przez kilka tygodni pobytu tutaj zdążył już opracować pewien plan, który w znaczący sposób pomógłby Lucasowi ochronić swoją rodzinę, nie zdążył mu jednak go przedstawić, bo w jednej chwili, zupełnie niespodziewanie stracił jasność umysłu.
    - Zabiłem cię, to wszystko moja wina, to przeze mnie cię tutaj nie ma – wpatrywał się w Maille jak w omoku, a jej słowa w ogóle do niego nie docierały. Nie zauważył nawet, kiedy Lucas zajął jej miejsce, odsuwając ją przy okazji na bezpieczną odległość. Wokół nie dostrzegał nic, oprócz czarnego tła i jego zakrwawionej siostry, która nieprzerwanie wyliczała wszystkie rzeczy, które odebrał jej przez ten pieprzony wypadek samochodowy.
    - Jestem mordercą...krew, wszędzie jest krew – ściągnął z siebie koszulkę i zaczął nią rozpaczliwie trzeć o ręce, starając się przy tym pozbyć z niej czerwonej cieczy – Przestań się ze mnie śmiać, to też twoja wina!!! – wykrzyczał prosto w twarz Lucasa, będąc przekonanym, że stoi przed nim jego ojciec – Zniszczyłeś nas wszystkim życie, zabiję cię, po prostu cię zabiję...- wyszeptał z bezsilności i w niemalże kilka sekund rzucił się na Lucasa i zaczął go dusić. Nie docierały do niego żadne bodźce zewnętrzne z otoczenia, coraz mocniej zaciskał więc swoją koszulkę wokół szyi przyjaciela, a dziwne głosy dobiegające z otoczenia podpowiadały mu, że musi go jak najszybciej zabić, aby zaznać w końcu nieco spokoju.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  26. Co innego mogło odciągnąć uwagę Maille od wzmiance o mafii jak nie to, że Blaise zaczął dusić swojego najlepszego przyjaciela ściągniętą uprzednio koszulką? Ta scena zmroziła krew w żyłach Irlandki, ale była równocześnie bodźcem, który popchnął ją do działania. Wyrwała się z otępienia, które ogarnęło ją początkowo, kiedy Ulliel wciął ją za swoją tragicznie zmarłą siostrę i doskoczyła do mężczyzn, po cichu licząc na to, że otumaniony podanymi lekami brunet nie będzie wiele silniejszy od niej i jakoś uda jej się z nim poradzić.
    — Blaise, do reszty cię popaprało?! — wrzasnęła, dopadając do nich z boku. Jedną ręką chwyciła dłoń mężczyzny, starając się odciąć jego palce tak, by puścił koszulkę, zaś drugą okładała go w ramię, w ten dość brutalny sposób starając się przywołać go do porządku. Jednego była pewna – musiała doprowadzić do tego, by dotarł do niego jakikolwiek zewnętrzy bodziec, dzięki czemu być może Blaise miał odzyskać kontakt ze światem, tym realnym, nawet jeśli oznaczało to, że będzie cały posiniaczony.
    — Blaise, to ja, Maille. — Mimo że się z nim szarpała, jednocześnie starała się cały czas do niego mówić i usilnie starała się złapać z nim kontakt wzrokowy. — Maille, pamiętasz? Pamiętasz, jak opowiadałeś mi o wypadku, o siostrze? Blaise, to ja, nie ona — mamrotała gorączkowo, po czym zerknęła w bok, starając się kontrolować, jak trzyma się Lucas. Miała nadzieję, że uścisk Ulliela nie był na tyle mocny, by musieli poważnie martwić się o to, co zaraz się wydarzy. W całym tym zamieszaniu jakby zapomniała o Elaine, a przynajmniej nie kontrolowała, co w tym momencie robi druga blondynka. Pompowana w jej żyły adrenalina sprawiała, że Irlandka nie czuła przerażenia, miała za to paląca potrzebę działania, a świat nagle zamknął się tylko do niej, Blaise’a i Lucasa.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  27. Szatyn kompletnie się nie spodziewała, że stan przyjaciela pogorszy się z sekundy na sekundę. Był niemal pewny, że jego sposób mediacji załagodzi całą sytuację, a tymczasem było tylko gorzej. Skąd było w szatynie tyle siły nie miał pojęcia, ale odcięty dopływ tlenu wcale mu się nie podobał. Przed oczami nawet zamajaczyły mu ciemne i jasne plamy, poniewaz zamiast od razu zareagować przez myśl przemknęło mu, że może tak to się miało skończyć? Problem Blanki z głowy i wszystkich tych, którzy tylko czyhali, by wbić mu nóż w plecy. Och jakie to byłoby proste, prawda? Do porządku przywołał go głos Maille, która walczyła z uporem jakiego nie dane mu było jeszcze u blondynki poznać. Może miały z Elaine więcej wspólnego niz z ich krótkiej znajomości wywnioskował?
    Po omacku zamachnął się i z całej siły sprzedał przyjacielowi liścia, później kolejnego i kolejne, aż do momentu, w którym ten choć odrobinę poluźnił swój chwyt. Black łapczywie zaczerpnął powietrza i teraz ani myślał go tak szybko wypuszczać. Pierwsze co zrobił to pięścią z całej siły uderzył Ulliela w nos, tak, że krew polała sie natychmiast. Skoro nie docierały do niego słowa ani nawet szarpnięcia dawnej - a może nie do końca dawnej - ukochanej, to musiał zadziałać ból. Jeden, drugi, trzeci cios, aż w końcu był wolny i mógł rozetrzeć obolałe i nieco czerwone miejsce na szyi.
    — Nawet mi cie nie żal —warknął i splunął na ziemię na której usadził mężczyznę.
    — Sam się do tego doprowadziłeś. —odetchnął głębiej uspokajając rozszalałe myśli i serce, któremu ani trochę nie podobała sie nagła przerwa w dostawie tlenu.
    — Ale obiecuję, że Cie z tego wyciągniemy, a teraz trzymaj —powiedział wyszarpując mu koszulkę z rąk i  przyłożył mu do wciąż krwawiącego nosa. Cóż teraz nawet jego pieniądze nie oddaliły zaalarmowanych lekarzy, którzy jak myśliwskie psy wyczuły bójkę w powietrzu.
    — A na nas juz czas —zwrócił sie do dwóch blondynek, a następnie skinął głowę w kierunku biegnących ku nim pielęgniarzy.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  28. Elaine patrzyła na to, co działo się z Blaisem i miała poczucie zupełnego oderwania się od rzeczywistości. I to wcale nie chodziło o Ulliela. Pewne rzeczy się działy, Lucas próbował uspokoić przyjaciela, Maille ogarnąć ich obu, a El czuła się tak, jakby stała za przezroczystą szybą, wszystko widziała, w pewien sposób nawet w tym uczestniczyła, ale jednak nie do końca. Jakby to wszystko nie miało prawa się wydarzyć, nie mogło być realne. Może właśnie z powodu tego zakrzywionego spojrzenia zareagowała tak późno, gdy Blaise zaczął dusić Lucasa. Kiedy Blach po raz pierwszy uderzył Uliella, El ruszył w ich stronę.  Chciała coś zrobić, rozdzielić ich... cokolwiek. Wiedziała, że poleje się krew. Mogła przecież wejść między walczących... pomóc unieszkodliwić Blaise'a. Pomóc Lucasowi. Cokolwiek. Zamiast tego chwyciła Maille i odciągnęła ją zdecydowanie od mężczyzn. Gdzieś przebłyski rozsądku podpowiedziały jej, że w tej chwili równie niebezpiecznie byłoby dostać się pod ręce Lucasa, jak i Blaise'a. A może po prostu wiedziała, że Black sobie poradzi?
    - Chodź - syknęła do ucha Maille, nim Lucas ogłosił, że powinni się zbierać. Różne... nieszczególnie przyjemne przeżycia nauczyły El nie pytać o zbyt wiele i nie czekać na kłopoty. Cokolwiek miało z tej bezsensownej potyczki wyniknąć, nie powinno dziać się teraz - kiedy emocje brały górę nad rozsądkiem. - Nic mu nie będzie - dodała zdecydowanie, choć niejasne było, kogo próbuje w tej kwesti przekonać - siebie czy przyjaciółkę. grunt, że poprowadziła ją przez ogród w stronę wyjścia. Może też nie do końca słuchała. Nadal działała jak na automacie i nie do końca rozumiała dlaczego.
    Właściwie odetchnęła dopiero wtedy, gdy wsiedli do samochodu.
    - Nic ci nie jest? - zapytała Lucasa i dopiero wtedy odważyła się na niego spojrzeć. Zastanawiała się, czy jest coś, co może powiedzieć przyjaciółce, żeby ją uspokoić, ale żadne słowa jakoś nie miały sensu.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie docierały do niego żadne bodźce zewnętrzne i całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością. Zaciskał coraz mocniej pętle z koszuli na szyi Lucasa, będąc przekonanym, że wyrównuje właśnie rachunki z ojcem. Głosy w głowie zmieniały jego odbiór rzeczywistości, cały czas wmawiając mu, że jest słaby i że stojący przed nim ojciec wpatruje się w niego z prześmiewczym wyrazem twarzy. Słyszał przerażający śmiech, wyzwiska i pogardę, które pchały go do ataku i dodawały niemalże nadprzyrodzonej siły. Nawet nie wiedział kiedy Lucas go uderzył, przyjął z wściekłością jeden i drugi cios, dopiero przy kolejnym odzyskując resztki świadomości. Nie pamiętał tego, co wydarzyło się jeszcze kilka minut temu i z przerażeniem w oczach obserwował zakrwawioną koszulę, która przez cały czas tamował silny krwotok z nosa. Chciał porozmawiać z przyjaciółmi i wyjaśnić co takiego właściwie się stało, ale przebłysk świadomości okazał się jedynie chwilowy i zaraz po tym jego umysł znów znalazł się w zupełnie innej rzeczywistości. Słowa przyjaciół słyszał jak przez mgłę i na wpół przytomnie obserwował jak oddalają się w stronę wyjścia, kiedy znalazła się przy nim grupka sanitariuszy. Próbował się im wyrwać i pobiec w stronę Lucasa, ale zastrzyk który mu podano zadziałał niemalże błyskawicznie, pomagając mu tym samym szybko zapaść w głęboki sen. Obudził się w swojej sali dopiero po kilku godzinach, a ostatnie co pamiętał to rozmowa z Ell i Maille przed tym, jak otrzymał od pielęgniarki leki.
    - Nieźle nas pan wystraszył, niewiele brakowało i doszłoby do tragedii – westchnęła ciężko pielęgniarka, która przyszła zmienić mu kroplówkę – To środki na uspokojenie, stracił pan panowanie nad sobą i musieliśmy pana wyciszyć – dodała, widząc jego pytające spojrzenie – Zaatakował pan przyjaciół, pewnie nieprędko tutaj wrócą – pokręciła zrezygnowana głową i poprawiła mu pościel. Zgodnie z poleceniem przełożonego podała mu zalecone środki, nie mając świadomości że te celowo mają go osłabiać i otumaniać.
    - Zaatakowałem ich? Jak? Nic nie pamiętam, o co w ogóle chodzi? – rozglądał się przerażony wokół, czując, że z minuty na minutę coraz bardziej traci kontrolę nad swoim życiem. Codziennie czuł się tylko gorzej, wszystko wskazywało więc na to, że choroba zaczęła postępować i całe szczęście, że się tutaj zgłosił zanim zrobił komuś lub sobie krzywdę.
    - Miał pan halucynacje, ale spokojnie, na szczęście nikomu nic się nie stało, a pana nos nie jest złamany. Pewnie będzie jeszcze bolał przez jakiś czas, uderzył pana ten znajomy, po tym, jak zaczął go pan dusić i... – przerwała w połowie, sięgając do kieszeni po specjalny głośniczek – Przepraszam, ale mam pilne wezwanie do pacjenta, proszę odpoczywać panie Ulliel – uśmiechnęła się ciepło i wyszła z sali zanim ten zdążył dopytać ją o szczegóły zdarzenia.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  30. Gdy Lucasowi udało się uwolnić, Maille odetchnęła z ulgą. Widziała bowiem, że jej działania nie przynoszą żadnego skutku i że do Ulliela absolutnie nic nie docierało. Nie zaprotestowała nawet, kiedy Black zamachnął się i jego pięść rozkwasiła nos prezesa, przez co jego usta i broda natychmiast zalały się krwią. Jakby głęboko w kościach po prostu przeczuwała, że tak musiało się stać.
    Początkowo, kiedy Elaine złapała ją za ramię, nawet nie drgnęła, ale już w następnej sekundzie posłusznie powlekła się za przyjaciółką. Raz po raz oglądała się za siebie, na siedzącego na trawie bruneta, przez co widziała, jak podbiegają do niego sanitariusze, jak dźwigają go na nogi, pielęgniarka z kolei, ta sama, która podeszła do nich wcześniej, chyba podała mu zastrzyk. Później widok przesłoniła jej zamykająca się za nimi brama i nie wiedzieć kiedy, Irlandka znalazła się na tylnej kanapie samochodu Lucasa i zdawała się nie słyszeć niczego poza uspokajającym szumem silnika.
    Nie podejrzewała, że z Blaisem było aż tak źle. Z drugiej strony, dlaczego miała wrażenie, że wcale jej to nie dziwiło? Wiedziała przecież od El, że ten miał problemy, a kiedy Eagle poinformowała ją i swojego narzeczonego o faktycznym miejscu pobytu przyszłego spadkobiercy rodzinnej fortuny, już wiedziała, co mogło być powodem dziwnego zachowania mężczyzny. Wierzyła jednakże, że w renomowanym szpitalu psychiatrycznym mu pomogą. Że Blaise zostanie szybko zdiagnozowany, że może okaże się, że to nic poważnego i wystarczy, jeśli po prostu odpocznie. Tego natomiast, czego była świadkiem, na pewno się nie spodziewała i czuła żal, a także złość, ponieważ realnie nie mogła zrobić niczego, aby pomóc byłemu partnerowi.
    Jednocześnie wciąż i wciąż coś jej w tym wszystkim nie pasowało; poszczególne elementy układanki jak na złość nie chciały stworzyć klarownego obrazu sytuacji i wiedziała, że Elaine oraz Lucas mają podobne odczucia. Jeszcze nim wysiadła z samochodu, odstawiona pod kamienicę, w której dawniej mieszkała druga blondynka, zarządziła zebranie. Mieli spotkać się u niej już kolejnego dnia, tymczasem dziś każde z nich musiało najzwyczajniej w świecie odpocząć i pozbierać myśli.
    Późnym popołudniem dnia następnego Maille starannie zamknęła drzwi za parą przyjaciół, nim jednakże to zrobiła, wyjrzała na korytarz i rozejrzała się, jakby spodziewała się zastać na klatce schodowej… właśnie, kogo? Ktoś miałby ich śledzić? To było niedorzeczne, a jednak Creswell odetchnęła, kiedy do jej uszu nie doleciał żaden szmer.
    — To… co powinniśmy zrobić? — zagadnęła niemrawo, kiedy w trójkę rozsiedli się w salonie. Levi krążył między nimi, najdłużej oczywiście zabawiając przy gościach (ponieważ Irlandkę miał na co dzień) i domagał się pieszczot.
    — Nie wiem, co jest grane, ale nie podoba mi się to wszystko. Jakkolwiek źle z nim nie było przed pobytem w szpitalu, teraz… — urwała i westchnęła, po czym potarła twarz dłońmi, wyglądając na bardzo zmęczoną. — To jest nie do opisania.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  31. —Nic mi nie jest —odpowiedział, gdy dźwięk silnika już powoli mógł ukoić ich zszargane nerwy. Nic mu się w tej sytuacji nie trzymało kupy, jednak najbardziej do myślenia dało mu zachowanie nie samego Blaisa, ale dyrektora ośrodka.Nie była wątpliwości, że coś ukrywał i Black nie zamierzał spocząć dopóty, dopóki się nie dowie prawdy. W pierwszej kolejności do domu odwiózł pannę Creswell, a następnie odstawił narzeczoną do mieszkania.
    —Niedługo wrócę — rzucił już niemal ruszając z podziemnego parkingu. Musiał jak najszybciej zdobyć potrzebne dokumenty i nakazy, by druga strona nie miała dość czasu na zatuszowanie przekrętów. Spędził w kancelarii niemal całą noc, jednak dostał to czego chciał i od razu listem poleconym wysłał odpowiednie pismo do szpitala, w którym przebywał jego przyjaciel.
    — Wiem i przepraszam, ale staram się coś zaradzić na sprawę Ulliela — odezwał się na wejściu do domu, ponieważ domyślał się, że panna Eagle już czekała na niego z niemała reprymenda. Mężczyzna był zbyt zmęczony na jakąkolwiek kłótnie i od razu skierował się do sypialni, by choć odrobinę zdrzemnąć się przed wizyta u Maille. 
    Gdy dotarli na miejsce nadal wydawał sie ledwo żywy, jednak wystarczyło, że w polu widzenia pojawił się ktoś przy kimś nie mógł pozwolić sobie na słabość i już nie było po nim widać nieprzespanej nocy. 
    —Wysłałem dzisiaj nakaz do przedłożenia całej dokumentacji Blaise na moje biurko natychmiastowo, wiec może czegoś więcej dowiemy się chociażby z tego co mu podają w ośrodku. —powiedział odpinając guzik marynarki i wygodniej przesiadając się na kanapie. Nie zwracał już uwagi na coś takiego jak kot.  Pupilka Elainie na stałe zagościła  w ich codzienności i chyba nawet sie do niej przyzwyczaił. Teraz kolejny kot upodobał sobie zostawić znacząca ilość sierści na jego spodniach, a on nawet nie miał sił, by się jej od razu pozbyć.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  32. W drodze ze szpitala każde z nich wydawało się pogrążone we własnych myślach. Dużo widzieli, wiele słyszeli, a jeszcze więcej pytań sobie zadawali i na żadne nie chciała pojawić się odpowiedź. Elaine zastanawiała się, jak mogło do tego wszystkiego dojść. Kiedy rozmawiali z Blaisem o terapii i poszukaniu pomocy u specjalistów, wydawało się to dobrym pomysłem, a we właściwym miejscu postawią go na nogi i wyjaśnią te dziwne zaburzenia, które pojawiały się u Ulliela w ostatnim czasie. A jednak żadnej poprawy nie było - przeciwnie Blaise wyglądał jak wrak człowieka i zachowywał się jak szaleniec, o czym najlepiej świadczyły jego urojenia. Czy mogła mu pomóc jakoś inaczej? Wcześniej powiedzieć o wszystkim Lucasowi i Maille?
    Eagle pożegnała się z przyjaciółką uśmiechem i lekkim uściskiem, a kiedy Lucas wysadził El na parkingu, nawet nie miała czasu zapytać, co mężczyzna planuje. Może by się na niego wkurzyła, gdyby nie była tak zmartwiona. Po prostu poczuła, jak uginają się pod nią nogi. Mimo to ruszyła do windy, szukając kluczy do domu po kieszeniach. Jeszcze brakowałoby, żeby ich zapomniała i czekała na Lucasa pod drzwiami. W przypływie wisielczego humoru pomyślała, że bycie samotną wariatką miało pewne zalety - człowiek nie martwił się tyle o tych kochanych debili.
    Z pewną weszła do mieszkania i sięgnęła po wino i kieliszek. Zaledwie jednak usiadła na kanapie, do mieszkania wpadła pani Silver z Clarissą. 
    A Lucas wrócił dopiero rano, kiedy El siedziała z kawą. - zdenerwowana i zmartwiona. Wchodzącemu narzeczonemu rzuciła spojrzenie w stylu "uważaj, co mówisz, bo mogą być to twoje ostatnie słowa". Kiedy jednak zobaczyła, jak Black wygląda, skinęła jedynie głową. Nie było sensu się z nim kłócić, kiedy ledwie stał na nogach.
    Podczas drzemki Lucasa, El odstawiła Clarissę do przedszkola (z pomocą niezawodnego Sebastiana). Potem wraz z Lucasem pojechała do Maille. Po drodze niemal nie odzywali się do siebie.Wizyty u Maille łączyły się dla Elaine z uczuciem zadowolenia i nostalgii. I nawet nie dlatego, że sama mieszkała w tym miejscu przez kilka lat. Pamiętała to uczucie z dzieciństwa, kiedy miała dość własnych rodziców i mogła uciec do wuja, który zawsze ją przyjmował i dawał poczucie bezpieczeństwa. Fakt, że teraz to miejsce zajmowała przyjaciółka, sprawiał, że Eagle czuła się... dobrze. Kiedy Lucas przemykał się do salonu, El przywitała się z psiakiem. Potem usiadła obok Lucasa na kanapie, a kiedy Levi zaczął się łasić obok ich nóg, podrapała go za uchem.
    Black zaczął od wyjaśnienia.... swojego zniknięcia. El zaś pokiwała głową.- A co wiemy? W sensie... spróbujmy zebrać fakty do kupy? Dziwne zachowanie Blaise'a. Co widzieliście? Jego ojciec...? Czy mógł mieć wpływ na pogorszenie się sytuacji Blaise'a? Jakiś wstrząs czy coś? Sprawa z siostrą? - Czuła się w tym zagubiona i pewnie, jak wszyscy miała poczucie, że coś im umyka. - Przed pójściem do szpitala... Blaise zachowywał się dziwnie. Jakby nie pamiętał, co robił. Ulliel chodzący w dresie po ulicy?

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie spodziewał się, że udawanie Ulliela przyjdzie mu z taką łatwością i przyniesie mu tak wiele frajdy. Z dnia na dzień jego życie odmieniło się o 180 stopni i choć wcześniej nie przywiązywał większej wagi do pieniędzy, teraz całkowicie stracił dla bogactwa głowę. Jadał w najlepszych restauracjach, miał sztab ludzi, którzy robili za niego wszystko, łącznie z kupnem głupiej bułki w sklepie, w dodatku kobiety same pchały mu się do łóżka i każdego dnia mógł przebierać w kolejnych pięknościach . Układ z Willem okazał się całkiem prosty w realizacji, zwłaszcza że prawdziwy Blaise wyjechał na wakacje i nikt nie miał pojęcia, kiedy wróci. Nie znał się kompletnie na rzeczach, którymi musiał zająć się teraz w firmie swojego bliźniaka, robił więc posłusznie wszystko to, o co prosił Will i jego ludzie, nieświadomie wyprowadzając przy tym kolejne fundusze z korporacji. Żył chwilą, wykorzystując wygrany od losu zbieg okoliczności, nie przejmując się tym co robi i nie zastanawiając się nad tym, czy prawdziwy Blaise zniknął z własnych, czy być może nieco przymuszonych chęci. Spotykał się z modelkami, aktorkami, innymi milionerkami, ale to Maille wyjątkowo zapadła mu w pamięć i choć nie miał pojęcia na jakim etapie znajomości z Blaise jest urocza blondynka, zamierzał się z nią spotkać i na własnej skórze przekonać o tym, dlaczego jego brat tak szybko stracił dla niej głowę. Założył jeden z garniturów z szafy Blaise i z ogromnym bukietem ulubionych kwiatków Irlandki, stawił się wieczorem pod drzwiami jej mieszkania. Nie zapowiedział swojej wizyty, miał jednak nadzieję, że kobieta spędza ten czas w domu i nie będzie musiał jej szukać po mieście.
    - Hej, miło cię widzieć – uśmiechnął się, kiedy otworzyła drzwi – Nabrałem ochoty na twoje sławne tosty i pomyślałem, że może zjemy dzisiaj razem kolację? – dodał z szerokim uśmiechem, wręczając jej przy tym bukiet i cierpliwie czekając, aż zaprosi go do środka.

    Pan Bliźniak

    OdpowiedzUsuń
  34. — Nawet jeśli to choroba dwubiegunowa, schizofrenia czy innego cholerstwo… Czego może dowiemy się z dokumentacji medycznej — wtrąciła, posyłając Lucasowi krótkie spojrzenie. — To Blaise powinien zostać zdiagnozowany i odpowiednio leczony. Tymczasem to chodzenie w dresie po mieście w porównaniu z tym, co dzieje się teraz, to nic… — westchnęła, krzyżując ręce na piersi, po czym pokręciła głową i na krótki czas opuściła narzeczonych. Mogli dosłyszeć, jak krząta się po kuchni i jak szumi woda w czajniku elektrycznym, aż wreszcie Maille wróciła do salonu i przed każdym ustawiła kubek z parującą, gorącą herbatą. Chętnie polałaby im wszystkim czegoś mocniejszego, ale uznała, że przynajmniej na początku tego spotkania muszą zachować trzeźwość umysłu, by ustalić, co dalej robić.
    — Myślę, że musimy poczekać na to, czego dowie się Lucas — odezwała się i posłała mężczyźnie blady uśmiech. — Bez tego możemy tylko gdybać, a widzę, że możliwości jest wiele — przyznała, tym razem to Elaine posyłając wymowne spojrzenie, w końcu przed chwilą przyjaciółka wzięła całe mnóstwo opcji pod uwagę.
    Nie zdążyli jednak pociągnąć tej rozmowy dalej, kiedy przeszkodził im dzwonek do drzwi. Irlandka posłała blondynce i brunetowi przepraszające spojrzenie, mamrocząc coś o tym, że przecież nikogo się dzisiaj nie spodziewała i cóż, poszła otworzyć. Może był to kurier z przesyłką, o której kompletnie zapomniała? Na pewno jednak nie spodziewała się tego, co ujrzała po otworzeniu drzwi. A raczej kogo.
    — B-b-b-blaise? — pisnęła nienaturalnie wysokim tonem, kiedy już udało jej się przestać jąkać i przebrnąć przez wypowiedzenie pierwszej litery jego imienia. — Co ty tutaj robisz? — tchnęła, chyba po raz pierwszy w życiu będąc bliską omdlenia, lecz mimo tego jej pytanie wydawało się być jak najbardziej na miejscu. W końcu mężczyzna stojący na korytarzu, kimkolwiek był i nawet jeśli był to sam Blaise, który na drugi dzień po ich wizycie wyszedł ze szpitala, w ogóle się nie zapowiedział.
    Chciała zacząć dopytywać o szczegóły, zacząć na niego krzyczeć, nawet go uderzyć, ale resztki zdrowego rozsądku (a może był to szok?) skutecznie zasznurowały jej usta i zmroziły członki. Mimo tego Maille odruchowo odsunęła się, przepuszczając bruneta w progu, a następnie zamknęła za nim drzwi.
    — Dobrze, że wpadłeś. Akurat są u mnie Lucas i Elaine, a dawno nie spędzaliśmy czasu razem — palnęła, kompletnie nie wiedząc, co począć. Jakby wcześniej regularnie razem się widywali, prawda? Blaise zachowywał się jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło i jakby wczoraj nie zostawili go w szpitalu psychiatrycznym po ataku ślepej furii, więc chyba zupełnie odruchowo weszła w podobną rolę, widząc w tym jedyną nadzieję na uniknięcie ataku paniki. Sztywno, niczym robot ze źle nasmarowanymi łączeniami, poprowadziła mężczyznę do salonu. Zrobiła to niemalże z kamiennym wyrazem twarzy, była też niezdrowo blada i tylko jej szeroko rozwarte oczy zdradzały, że w środku cała się trzęsła i panikowała, niemalże jakby zobaczyła ducha.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  35. Szatyn również miał nadzieję na to, że z otrzymanej dokumentacji dowiedzą się czegoś więcej. Na ten moment cala trójka miała jedynie swe własne przeczucia, które jednogłośnie mówiły, że coś tu cholernie nie pasowało. Każde z nich poznało Wielkiego Blaisa w nieco innych okolicznościach i zdecydowanie każde z nich miało z nim innego typu relacje, wiec jeśli wszyscy twierdzili, że coś w tym nie pasuje to tak najpewniej było.
    - Myślę,że dokumenty dzisiaj, najpóźniej jutro po południu powinny znaleźć się u mnie na biurku - dodał, ponieważ tylko tyle miał na ten moment. W tym wypadku działanie ponadprawem nie za bardzo wchodziło w grę, ponieważ Black miał nieodparte wrażenie, że Ulliel senior przyglądał się każdemu ruchowi. Czuł się tak, jakby właśnie przyszło mu rozegrać trudna partyjkę szachów nie do końca widząc gdzie stoją figury przeciwnika.
    Słysząc dzwonek do drzwi nawet nie drgnął, ponieważ z góry zakozyl, ze będzie to pewnie jakiś kurier, czy coś równie nieistotnego. Dopiero słysząc piskliwy głos gospodyni spojrzal zaskoczony na Elaine.
    - Czy ona powiedziała Blaise?- nie wiedzieć czemu szepnął, a trybiki w jego głowie jakby nabrały rozpędu. Na pewno po wczorajszej wizycie w szpitalu nie przypuszczałby,ze ich przyjaciel tak po prostu opuści ośrodek. Drugie co mu nie pasowało to fakt, że pojawił się właśnie u Millennium, której to tak uporczywie starał się do tej pory pozbyć - dla jej własnego dobra.
    Gdy w pomieszczeniu pojawił się mężczyzna wyszykowany w elegancki garnitur Lucas resztkami silnej woli powstrzymał okazanie wielkiego zdziwienia. Teraz mial pewnosc, że ta sytuacja nie była zero-jedynkowa.
    - Myślałem,że nienawidzisz tego garnituru-rzucil pierwsze co mu się nasunęło na język poza oczywistymi pytaniami jakim cudem wyszedl że szpitala. Szatyn mial dobra pamiec, choć czasem bywala zawodach to w tym wypadku dalby sobie reke uciąć że to co mial na sobie przyjaciel byli tym jednym zestawem, którego nie trawił. Kupil go bo jedna z ekspedientek mocno przypadła mu do gustu i z tego co pamietal Ulliel dostal to czego chciał, a kobieta również miała o czym rozpowiadać koleżankom.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  36. Elaine słuchała, co Maille i Lucas mają do powiedzenia, gdy nagle ktoś zawitał do drzwi. El zmarszczyła brwi. Z trudem powstrzymała odruch rzucenia się do drzwi. Chociaż nie mieszkała w tym miejscu już jakiś czas, to cały czas musiała się pilnować, żeby nie traktować mieszkania jak swojego. W końcu oddała je pod opiekę przyjaciółki i obiecała jej dać wolną rękę, nie powinna więc się wtrącać w jej rządy. Dlatego też zacisnęła palce na kolanach i uspokoiła głupi umysł.Niestety tylko na chwilę - okrzyk Maille wybił El z równowagi. Eagle popatrzyła zdumiona na narzeczonego.- Niemożliwe... - szepnęła, ale podążyła za mężczyzną wzorkiem i zobaczyła.... Uliella.
    Elaine drgnęła nerwowo, gdy Lucas wyłożył swój komentarz o garniturze. Ze wszystkich możliwych odpowiedzi... narzeczony musiał być poważnie zdziwiony, skoro nic lepszego nie przyszło mu do głowy. Nie dziwiła mu się ani trochę, bo sama nie wiedziała, co powiedzieć. Jeszcze wczoraj rano rzuciłaby mu się na szyję i uściskała. Jednak po wydarzeniach z poprzedniego dnia nie była taka pewna, czy chce się do niego zbliżyć. Właśnie! Czemu on wygląda tak....świeżo? Przecież dostał od Lucasa i to niemało. Black zmasakrował mu nos! Powinien być co najmniej opuchnięty. Przecież nie ma jeszcze magicznych tabletek na takie rzeczy.
    Kobieta zmusiła się do tego, żeby wstać i podejść do przybyłego. Dresy.... garnitur... nos... wyliczała w głowie.- Dawno się nie widzieliśmy. Jak się czujesz? - zapytała zupełnie naturalnie, choć przecież widzieli się ledwie kilkanaście godzin wcześniej. Przez chwilę zastanawiała się, jakie pytanie zadać, żeby coś więcej z tego wszystkiego zrozumieć.
    - Właściwie cieszę się, że cię widzę... Mówiłeś któregoś razu, że mógłbyś zostać z Clarissą, abyśmy z Lucasem mogli gdzieś wyskoczyć wieczorem. Wiem, że ją uwielbiasz, ale to na pewno nie byłby dla ciebie problem? - wyrzuciła z siebie, jakby to było coś najzwyklejszego na świecie, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że Blaise nie znosi dzieci, a ich córkę traktuje jako zło konieczne. Wiedziała o tym El, Lucas i zapewne Maille też. Pytanie zatem brzmi - jak na tego typu propozycję zareaguje "świrnięty Ulliel".

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie rozumiał skąd takie zdziwienie wymalowane na twarzy Maille, ale najwyraźniej jego brat znów musiał się z nią pokłócić i ponownie na jego barkach spoczywać będzie naprawa relacji z tą uroczą blondynką. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy zaprosiła go do środka i pewnym krokiem ruszył w stronę salonu, nie spodziewając się przy tym, że Irlandka gości właśnie swoich bliskich znajomych. Ich obecność nie do końca była mu na rękę, zwłaszcza, że jak na złość w mediach nie pojawiło się ostatnio na ich temat nic nowego, nie mógł się jednak wycofać i uciec na ich widok, ściągającym tym samym na siebie jakiejś podejrzenia.
    - Tak, dawno nie spotkaliśmy się w takim gronie i nie rozumiem, dlaczego mnie dziś nie zaprosiliście. Ta impreza w końcu się dzięki mnie jakoś rozkręci – zaśmiał się, starając tym samym rozładować nerwowe napięcie i dodać sobie nieco pewności siebie. Nie miał nigdy okazji spotykać aż tylu przyjaciół Blaise’a na raz i pozostało mu jedynie modlić się w duchu o to, aby żadne z nich nie poruszyło tematów związanych bezpośrednio z osobą Ulliela.
    - Garnituru? A, tak, wcześniej za nim nie przepadałem, ale uznałem, że najwyższy czas się z nim pogodzić, przyniósł mi ostatnio szczęście przy partyjce pokera, więc założyłem go, aby i tu nie zaliczyć żadnej gafy. Zależy mi na tym, żeby odbudować dobre relacje z Maille – uśmiechnął się w jej kierunku i zajął miejsce na kanapie. Cała trójka przez cały czas intensywnie się mu przyglądała, z ulgą przyjął więc szklankę wody zaoferowaną przez gospodynię i chyłkiem wypił niemalże jej całą zawartość. Nie czuł się zbyt komfortowo w tej sytuacji i zaczął już sobie układać w głowie wiarygodny scenariusz ucieczki, zwłaszcza, że jako Blaise mógł mieć przecież dużo niecierpiącej zwłoki pracy.
    - Wspaniale, nie mam na co narzekać. Jak zwykle dużo pracuję i imprezuje, więc żyć nie umierać, też powinniście tego spróbować. Właśnie, może urządzę imprezę na swojej wyspie w ten weekend, co wy na to? Wszystkim nam przyda się nieco rozrywki, dawno się nie widzieliśmy, więc będziemy mieli okazję spędzić więcej czasu razem – robił się coraz bardziej nerwowy, a w stresowych sytuacjach zaczynał wpadać w niekontrolowany słowotok, co zresztą jako jedyne oprócz jego wyglądu łączyło go z bratem. Czuł się coraz bardziej osaczony przez tą trójkę i choć wszyscy zachowywali się zupełnie normalnie, miał wrażenie, że atmosfera w powietrzu robi się coraz bardziej gęsta, a jemu robiło się coraz bardziej duszno i gorąco.
    - Jeśli tylko nie obawiacie się oddać dziecka w ręce kogoś takiego jak ja, czemu nie. Dawno nie była u wujka Ulliela i nawet się za nią stęskniłem, jest naprawdę urocza – uśmiechnął się, przeczesując przy tym dłonią włosy. Wiedział, że Blaise nie przepadał za dziećmi, ale w tym wypadku chodziło o córkę ich najlepszych przyjaciół i skoro Ell wspomniała o tym, że Ulliel ją uwielbiał, na pewno tak było.

    zakłopotany bliźniaczek

    OdpowiedzUsuń
  38. Irlandka była tak wyprowadzona z równowagi pojawieniem się Ulliela w swoim mieszkaniu (które coraz częściej właśnie w ten sposób nazywała), że początkowo kompletnie zapomniała o tym, iż mężczyzna powinien mieć rozkwaszony nos. Dopiero wraz z upływającym czasem i jednoczesnym powrotem do względnej równowagi, zaczynało docierać do niej coraz więcej szczegółów oraz niezgodności z faktycznym stanem rzeczy. Współczesna medycyna przecież nie znała przypadków tak cudownego ozdrowienia, prawda? I nawet jeśli najdroższy, najlepiej kryjący podkład może byłby w stanie zamaskować sińce pod oczami, które bez wątpienia powstały po tak mocnym uderzeniu, jakie wczoraj Lucas sprzedał prezesowi, to opuchliznę już nie tak łatwo było zatuszować. Tymczasem buźka Blaise’a pozostawała promienna i nieskazitelna, pozbawiona choćby najdrobniejszych śladów wczorajszego zajścia.
    W tym samym czasie z ust bruneta padały herezje, na które Maille starała się ze wszystkich sił nie reagować. W normalnej sytuacji zapewne powiedziała mu, żeby przestał pierdolić, ale to nie była normalna sytuacja i czuli to wszyscy, prawdopodobnie nawet Blaise, który zaszczycił ich niespodziewaną wizytą. Coś podpowiadało pannie Creswell, by przybrać zupełnie inną strategię i starać zachowywać się zupełnie normalnie, nawet jeśli mieli przed sobą uciekiniera ze szpitala psychiatrycznego z cudownie wyleczonym nosem.
    Oczywiście to nie tak, że nie było widać po niej nerwowości. Mimo względnego opanowania, była wyraźnie spięta, a ręce lekko jej się trzęsły, kiedy wręczała mężczyźnie szklankę wody. Kiedy przysiadła obok niego na kanapie, coś ją tknęło. Sięgnęła po telefon, niby po to, żeby coś sprawdzić, ale w rzeczywistości odnalazła aplikację do nagrywania dźwięku. Włączyła ją, wygasiła ekran i jak gdyby nigdy nic odłożyła komórkę na stolik. Kto wie, może takie nagranie miało pomóc lekarzom w postawieniu diagnozy i byłoby asem w rękawie Lucasa, który użerał się z dyrektorem ośrodka?
    — Impreza na wyspie? Brzmi super — rzuciła niby to od niechcenia, choć wszyscy wiedzieli, że nie była fanką takich rozrywek. — Lucas, prawie bym zapomniała. Prosiłeś, żeby ci przypomnieć, że masz jeszcze dziś zadzwonić do lekarza i umówić się na wizytę — wypaliła, mając nadzieję, że mężczyzna zrozumie aluzję, bo może w obecnej sytuacji telefon do szpitala, w którym przebywał Blaise, wcale nie był takim złym pomysłem? Może ktoś mógł po niego przyjechać? A może oni mieli zawieźć go na miejsce?

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  39. Lucas uważnie obserwował przybysza, który z całą pewnością nie mógł uchodzić za jego przyjaciela. Zbyt wiele rzeczy nie pasowało i było naturalnie niemożliwych, jak chociażby tak szybko zagojone rany. Nie wtrącał mu sie w słowa, które tylko potwierdzały przypuszczenia całej trójki -to nie był Blaise. Szatyn musiał sięgnąć po kubek z kawą, by zakryć prychnięcie na kolejne bzdury wypływające z ust mężczyzny. Naprawdę miał ochotę po prostu wstać i potrząsnąć tą kukłą, by przyznał się co tu robi, lecz to wcale nie dałoby im odpowiedzi na nurtujące ich pytania, a jedynie zamknęło furtkę na ich uzyskanie. Siedział więc spokojnie i starał sie połączyć wszelkie podstawione mu pod nos informacje. Po pierwsze Ullielowi nie poprawiało się w środku - co do tego nie było wątpliwości, po drugie nikt z firmy nie dzwonił do niego, by była potrzeba pojawiania sie głównego prawnika podczas nieobecności przyjaciela, a po trzecie właśnie cała trójka patrzyła na sobowtóra osoba, która niezaprzeczalnie była dla nich ważna. I nagle cos do niego dotarło - co jeśli Ulliel senior wiedział o Blaise numer dwa i nic, ale to nic nie było kwestia przypadku? Była to luźna myśl, ale gdyby miała przybrać materialna formę to byłaby ogromnym czerwonym znakiem z napisem UWAGA.
    — Nie mogę, nie zgodzić sie z Maille. Impreza to chyba cos czego wszyscy potrzebujemy —powiedział z tak naturalnie wykreowanym uśmiechem, że naprawdę chyba tylko z Elaine mogłaby powiedzieć, że był on tylko maska. Ta kobieta znała go na wylot i on nawet nie zamierzał sie juz zastanawiać kiedy i jak do tego doszło. Cieszył się tylko, ze oboje postanowili kroczyć ramię w ramię, w swej codzienności.
    Po chwili jednak spojrzał na gospodynie, gdy ta przypomniała mu o telefonie do wykonania. doprawdy chyba otaczały go genialne blondynki. Postanowił szalę jeszcze bardziej przeciążyć na ich stronę.
    — Faktycznie, Blaise, a Ty obiecałeś ze mną tam pojechać, no bo wiesz... Nie jest to miły temat — powiedział takim grobowym tonem, jakby chodziło co najmniej o chemioterapie, czy inną hospitalizację.
    — Wybaczycie mi na sekundę. Zaraz tylko potwierdzę co trzeba, a może nie trzeba będzie nieuniknionego odkładać w czasie — z bólem spojrzał na narzeczona ściskając jej dłoń i wyszedł z pomieszczenia. Nie no kurwa, za to, to mi sie Oskar należy przemknęło mu przez myśl, gdy udał sie do jednego z pokoi, by zatelefonować do środka, który pewnie właśnie otrzymał sądowy nakaz wydania dokumentów przyjaciela. Tak jak cala trójka bezbłędnie podejrzewała Blaise nadal był w ośrodku, dyrektor szpitala był nadal nieprzyjemna persona, a oni mieli zielone światło, by się tam pojawić za nie dłużej niz trzy godziny, poniewaz wtedy kończyły sie odwiedziny pacjentów. Prawnik wrócił do salonu znów wcielajac sie w rolę. Zaciśnięte szczeki miały tylko podkreślić powagę sytuacji.
    — Powiedziano mi, że mogę stawic sie nawet zaraz i wstępne badania powinny wykazać, czy jest mozliwości wykluczenia... —urwał jakby nazwa choroby nie mogła mu przejśc przez gardło ze zmartwienia.
    — Blaise dałbys radę ze mna pojechać? Przynajmniej miałby kto auto z powrotem odstawić...No wiecie, gdyby musiał tam zostac na dłużej —powiedział spoglądając po twarzą wszystkich zebranych. Jeśli teraz sobowtór miał chociaz trochę oleju w głowie to nie mógł mu odmówić, bo Black i Ulliel to była sławna para kawalerów, która podbiła wiele bankietów i organizowała spektakularne imprezy, aj jednocześnie zawsze mogli na siebie liczyc.
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  40. Elaine naprawdę podziwiała zarówno Maille, jak i Lucasa za opanowanie i grę aktorską. Za to, że żadne z nich nie wypaliło z pełnymi prawdy pytaniami, jakim cudem Ulliel siedzi sobie przed nimi w takim, a nie innym stanie. Że zachowuje się jak nie on i opowiada wierutne bzdury. I właściwie tylko dzięki ich opanowaniu, El zdołała powstrzymać niezdrowy odruch przywalenia Ullielowi w twarz, żeby sprawdzić, czy nie boli go nos po spotkaniu z Blackiem.
    Tak, Lucas kłamał. Na ten swój perfidny i poważny sposób, który widziała wielokrotnie. I tylko te lekkie półtony, które naprawdę trudno było wychwycić, sugerowały, że mężczyzna ratuje się zwykłym blefem.
    A jednak Elaine drgnęła, gdy Maille powiedziała o lekarzu. Od razu zamaskowała to zatroskanym spojrzeniem skierowanym na Lucasa, przez co mogła wyglądać naprawdę na przejętą, choć w rzeczywistości powoli zaczynała rozumieć, jaki plan niemo zawiązał się między Blackiem a Creswell.  I podziwiała to.Szybko musiała wejść w rolę, poniewaz Lucas sięgnął do niej ręką i lekko ścisnął jej dłoń. Jej oczy się zaszkliły, jakby miała się rozpłakać, a na ustach pojawił się roztrzęsiony grymas. Bardzo starała się, żeby wyglądał na smutek, a nie śmiech, który zadrżał w jej piersi. Na wszelki wypadek nerwowo potarła skronie, żeby nieco ukryć twarz i doprowadzić się do porządku. Lucas w tym czasie wyszedł. Stanowczo i Maille, i Lucasowi należały się statuetki za ten pomysł.Kiedy czekali na Lucasa, El opanowała nerwy i choć próbowała zdławić śmiech, to miała wrażenie, że naprawdę wybuchnie za chwilę płaczem. Właśnie dlatego wstała i wymamrotała:- Pójdę po wodę. - Wyglądała przy tym tak, jakby naprawdę się załamała stanem narzeczonego. Ledwie minęła próg kuchni, przygryzła przedramię, żeby uciszyć wybuch śmiechu. Wiedziała, że sytuacja była poważna. Że ten gość w salonie jest dziwny i podejrzany. Że powinna się martwić o Blaise'a w szpitalu. Ale takiej szopki jeszcze nie widziała.
    W końcu odetchnęła głęboko, wzięła szklankę i napiła się wody. Kiedy wróciła do pozostałych, była już całkiem spokojna i tylko załzawione oczy wskazywały na jej wcześniejszy stan. Mogła jednak udawać, że przecież tak bardzo martwi się stanem ukochanego, prawda?Niemal równocześnie z nią wrócił Lucas i przedstawił "wyniki swojej rozmowy z lekarzem".- Mógłbyś Blaise? - poparła Lucasa El. - Ja odbiorę Clarissę. Wiesz... ktoś musi zostać z dzieckiem... - Uśmiechnęła się przy tym niemal błagalnie.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  41. Zaczynał powoli żałować, że odwiedził dziś Maille, zwłaszcza, że z minuty na minutę czuł się coraz bardziej osaczony przez jej przyjaciół. Miał wrażenie, że cała trójka przez cały czas badawczo mu się przygląda i lustruje wzrokiem tak, jakby co najmniej zobaczyli właśnie ducha. Miał nadzieję, że jego aktorskie umiejętności go nie zawiodły i że cała trójka nie zaczęła podejrzewać go o oszustwo. Z drugiej strony, zachowywali się jak gdyby nigdy nic, więc najwidoczniej zaczynał po prostu panikować i niepotrzebnie wmawiał sobie, że w ich gestach wyczuwalne jest jakieś dziwne napięcie i niepewność.
    - Świetnie, w takim razie impreza na wyspie, w ten weekend. Już nie mogę się doczekać, aż spędzimy trochę więcej czasu razem – zarządził, ochoczo klaszcząc przy tym w dłonie. Kilka tygodni miał okazję spędzić trochę czasu na prywatnej wyspie Blaise i grzechem byłoby nie skorzystać ze słonecznej pogody, popijając przy tym drogi alkohol w towarzystwie licznych znajomych modelek Ulliela. Życie tego faceta nie miało żadnych wad i miał nadzieję, że prawdziwy Blaise nie wróci zbyt prędko z nieplanowanych wakacji.
    - Lekarz? Coś jest nie w porządku z twoimi wynikami badań? Co podejrzewają lekarze?- uniósł pytająco brew, zaskoczony tak nagłą zmianą nastroju w towarzystwie. Jeszcze kilka minut temu śmiali się i swobodnie żartowali na temat zbliżającej się imprezy, a teraz zachowywali się tak, jakby Lucas mógł lada dzień umrzeć i osierocić swoją córkę.
    - Nie lepiej, żeby to Ell przy tobie była w tak trudnym momencie? Ja mogę zająć się waszą córką, na pewno będziemy się razem świetnie bawić i przynajmniej nie domyśli się, że jej tatuś jest właśnie u lekarza. No wiesz, Ell mogłaby by być za bardzo zdołowana i w ogóle…po co martwić dziecko – westchnął, starając się jakoś wymigać z całej tej sytuacji. Nie wiedział, co w tym wypadku zrobiłby Blaise, ale on nie znał Lucasa i nawet jeśli by mu współczuł, z pewnością nie okazałby aż takiego bólu, jak jego prawdziwy przyjaciel. Z tego co słyszał, Lucas był dla Ulliela prawie jak brat, a wiadomość o tym, że ten może być śmiertelnie chory z pewnością kompletnie by go zdołowała.
    - Zresztą, jak chcecie. Jeśli chcesz, żeby był w tym momencie przy tobie, niech będzie. Przynajmniej od razu załatwię dla ciebie najlepszych lekarzy i specjalistów, nie możemy dopuścić do tego, żeby cokolwiek ci się stało – uśmiechnął się blado, podrywając się żywo z miejsca i przystając koniec końców na propozycję Lucasa. Przyszedł tutaj, aby podrywać Maille, a skończyło się na tym, że musi odwieźć udawanego kumpla do szpitala i razem z nim wysłuchać być może okrutną dla niego diagnozę. Cóż, zdecydowanie nie tak wyobrażał sobie dzisiejszy wieczór.

    bliźniak w pułapce

    OdpowiedzUsuń
  42. Już teraz czuła, że przypłaci tę stresującą sytuację niemiłosiernym bólem głowy. Aura zwiastująca migrenę zaczęła wisieć nad nią w momencie, w którym Lucas bezbłędnie zrozumiał, o co jej chodzi i podchwycił pomysł skontaktowania się z ośrodkiem. Maille odczuła ulgę, ciesząc się, że ich myśli pobiegły podobnym torem, lecz nie mogła jej okazać, ponieważ Black mówił w sposób, jakoby oczekiwał na diagnozę dotycząca bardzo poważnego, jeśli nie nawet śmiertelnego schorzenia i przez to, pomimo towarzyszącego jej zdenerwowania, Irlandka miała ochotę parsknąć nerwowym śmiechem.
    Zresztą, nie tylko ona. Dostrzegła, co dzieje się z Elaine i gdyby była na jej miejscu, zapewne zdecydowałaby się na podobny wybieg – śmiech bardzo łatwo było przekształcić w płacz i odwrotnie; trzęsące się ramiona, zaszklone oczy, a nawet zaczerwieniona twarz. Zaciskając usta w wąską kreskę, blondynka odprowadziła przyjaciółkę wzrokiem, poniekąd zazdroszcząc jej sprytu i wprawy, z jaką zareagowała. Sama raczej ani nie mogła parsknąć śmiechem, ani wybuchnąć płaczem, więc tylko nieporadnie spojrzała na Ulliela i uśmiechnęła się blado.
    — Blaise, Lucas naprawdę cię teraz potrzebuje — powiedziała cicho, kiedy na te kilka chwil zostali sami. Nie widziała, jaki będzie rezultat rozmowy z zakładem psychiatrycznym, ale wybranie się tam raczej nie miało im bardziej zaszkodzić. I co, jeśli Blaise wciąż przebywał w ośrodku? Kim w takim razie był ten łudząco podobny do niego człowiek, który siedział na wyciągnięcie ręki? Creswell poczuła spływający w dół kręgosłupa, zimny i przeszywający dreszcz. Uświadomiła sobie właśnie, że miała się czego bać i strach ten uderzył w nią ze zdwojoną mocą. Elaine wspominała jej, że pan prezes miał poważne kłopoty z ojcem. Co, jeśli to on maczał w tym wszystkim palce? I co chciał osiągnąć? A przede wszystkim, skąd wytrzasnął sobowtóra ich przyjaciela?
    Drgnęła, kiedy Lucas i Elaine niemalże w tym samym momencie wrócili do salonu. Wyraz twarzy bruneta był zatroskany, lecz jednocześnie nieodgadniony i Irlandce ciężko było wywnioskować, czego ten się dowiedział. Skoro jednak wizyta u lekarza była aktualna, czy oznaczało to, że Lucas planował konfrontację?
    — Pomogę Elaine — zaproponowała, kiedy wbrew jej początkowym obawom, Ulliel w końcu zgodził się pojechać z przyjacielem. — Odbierzemy Clarissę, a później do was przyjedziemy? — zapytała i spojrzała po wszystkich, zbytnio nie wiedząc, jak powinni to teraz rozegrać. Jeśli bowiem Blaise był w ośrodku, a oni właśnie przebywali z jego idealną kopią, to cóż… Najzwyczajniej w świecie nie mogła tego przegapić.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  43. Mężczyzna naprawdę był wdzięczny, ze zarówno Elaine jak i Maille nie zdradziły tego, że posunął sie zwykłego podstępu i kłamał nieznajomemu w żywe oczy. Po wykonanym telefonie miał pewność, że ich przyjaciel i osoba o którą się martwili nadal przebywała w ośrodku, a więc kim był ten Blaise? Szatyn nie przypominał sobie, by mężczyzna kiedykolwiek wspominał cos o zaginionym bracie bliźniaku, czy wychodowanym w laboratorium bliźniaku w razie wypadku.
    — Podejrzewają niestety, że mam dokładnie tą sama przypadłość co mój ojciec —powiedział z grobową miną, jakby to miało mu wszystko wyjaśniać, w końcu jako przyjaciel powinien wiedzieć takie rzeczy prawda? A jako prawdziwy przyjaciel wiedziałby tez, ze senior Black był zdrów jak ryba i najwyraźniej szybko nie miał stracić się z tego świata, czego nawet Lucas mu nie życzył chociaż nie przepadali za sobą. Teraz tylko należało jakoś nakłonić tego sobowtóra na współpracę i wspólna podróż do środka, bo inaczej jego plan nie miał szans wypalić. Tylko podczas konfrontacji mieli możliwość zyskać brakujące elementy układanki, która od początku każdemu z nich wydawała sie niekompletna.
    —Myślę, ze lepiej by Elaine była przy Clarissie, która jak na swój wiek jest bardzo rezolutna i tak już się domyśla zbyt wiele. Nie chciałem jej w takim wieku obarczać problemami dorosłego świata, ale wyszło inaczej.. —zawiesił głos i ukradkiem spojrzał na Elaine jakby to miało oznaczać jego skruchę, a w rzeczywistości szukał niemego potwierdzenie, że nie przeciąga struny.
    —Maille skoro do nas później dołączycie to nie krępujcie się wziąć samochodu Elaine, który i tak stoi niemal nieużywany w garazu —teraz nie musiał grać, bo z lekkim wyrzutem spojrzał na ukochana która nadal bała sie samodzielnie wsiąść za kółko i wolała przemieszczać się metrem lub pieszo.
    —to co, w takim razie lepiej się zbierajmy —dodał po chwili zerkając na zegarek, który miał na reku, jakby podkreślić fakt, że każda minuta była na wagę złota. Podszedł do panny Eagle i zamykając się w czułym ucisku zdołał szepnąć jej do ucha.
    — Zawiadom Sebastiana — i na odchodne pocałował ja przelotnie co ostatnio miał w zwyczaju nim wychodził z domu. Chciał, by do ośrodka również pofatygował sie jego ochroniarz, kierowca i przyjaciel w jednym, ponieważ, jeśli to miało okazać się grubsza sprawą miało im sie przydać każde wsparcie - a szczególnie to dobrze uzbrojone.
    W końcu opuścił mieszanie i bez słowa wsiadł za kierownice swojego samochodu, by po chwili z piskiem opon wyjechać z miejsca parkingowego. Płynnie manewrował miedzy innymi uczestnikami ruchu i ani myślał zwalniać tempa poza granicami centrum.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  44. - Zgadzam się, że lepiej będzie, jeśli ja pojadę po Clary - poparła narzeczonego. - Zajmę ją jakąś wycieczką... może pójdziemy we trzy na plac zabaw?  - zaproponowała Maille, skoro ta zdecydowała się jej towarzyszyć. Jasne było, że żadna z nich nie zamierza siedzieć bezczynnie i z pewnością podążą za Lucasem i jego podejrzanym towarzyszem. Na krytykę Blacka nie odpowiedziała. Bez sensu było się o to kłócić... szczególnie teraz. Z resztą... Lucas o tym jeszcze nie wiedział, ale El zamierzała w przyszłości zmienić coś w tej kwestii.
    Elaine nie pozwoliła Lucasowi odejść po jedynie przelotnym pocałunku. Chwyciła go za rękę i pociągnęła do siebie, żeby pocałować go czule i zachłannie. Wyglądało to tak, jakby się z nim żegnała, zmartwiona i przygnębiona sytuacją. I było to o tyle bliskie prawdy, że rzeczywiście się martwiła. Bo narzeczony miał wsiąść do samochodu z tym dziwnym Blaisem i nie było do końca pewne, jak to się wszystko rozwinie. A że nie mogła nic sensownego powiedzieć, to skorzystała z jednego rozwiązania, które dla nich obojga zawsze było czytelne - bliskości fizycznej.
    Kiedy za mężczyznami zamknęły się drzwi, El od razu sięgnęła po telefon.
    - Hallo? Panie Sebastianie. Pilna sprawa. Wyślę panu adres, niech pan tam od razu jedzie, ale nie od razu się odsłania. Lucas już zmierza w tamtą stronę - powiedziała szybko i brzmiała na zupełnie opanowaną, jakby to nie była jej pierwsza szalona akcja. Bo nie była. Tylko kiedy połączenie się zakończyło, oparła czoło o ścianę.
    - Jestem na to wszystko stanowczo za stara - stwierdziła. Po chwili jednak sięgnęła po swoją torebkę i spojrzała wyczekująco na Maille.  - Jedziemy za nimi. Możemy wziąć ubera, żeby było szybciej - wyraźnie sugerowała, że zamierzał ignorować marudzenie Lucasa na temat samochodu. - Przy okazji napiszę do Patricka, żeby odebrał Clary, zabrał do domu i zaopiekował się nią do naszego powrotu - zdecydowała. Wiedziała, że narzeczony i brat nie żyją w najlepszych stosunkach, ale Patrick nigdy by nie pozwolił, żeby coś złego stało się Clarissie.
    Faktycznie napisała do brata dopiero, gdy siedziały w samochodzie i zmierzały ku ośrodkowi. El trochę się denerwowała tym, co mogą zastać na miejscu, choć liczyła na obecność pana Sebastiana i rozsądek Lucasa. Niestety kiedy chodziło o ważne dla Blacka osoby, potrafił zapominać o rozsądku i zachowywać się ryzykowanie i szarżować.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  45. Jechał z przyjacielem w milczeniu, z udawanym zaciekawieniem wpatrując się za wszystko to, co mijali po drodze za oknem. Nie miał pojęcia o jaką chorobę chodzi, domyślał się jednak, że sytuacja jest poważna, wolał więc udawać, że z przejęcia kompletnie zamknął się w sobie niż drążyć temat i popełnić przy tym jakąś sporą gafę. Lucas miał córkę, która nie powinna nigdy wychowywać się bez ojca, miał więc nadzieję, że nie grozi mu żadna śmierć czy ciężkie i trudne leczenie.
    - To tutaj? – rzucił, kiedy zatrzymali się przed bramą dużego kompleksu, który zdecydowanie bardziej przypominał luksusowy kurort niż szpital. Po tym, jak Lucas unieruchomił silnik, odpiął pasy bezpieczeństwa i zgodnie ze skinieniem głowy przyjaciela, opuścił samochód, aby zaraz po tym szybkim krokiem udać się za brunetem. Sytuacja wydawała mu się coraz bardziej dziwna i skomplikowana, nijak nie podejrzewał jednak, że właśnie przekracza mury kliniki leczenia chorób psychicznych.
    - Na pewno wszystko będzie w porządku, nie możesz ot tak zamykać się w sobie, mów do mnie cokolwiek – rzucił, kiedy Lucas nie zwalniał kroku i wciąż w milczeniu szedł pewnie przed siebie. Nigdy nie był dobry w pocieszaniu innych, nie wiedział więc co jeszcze może zrobić, aby dodać prawnikowi otuchy i okazać wsparcie, którego najwyraźniej bardzo teraz potrzebował. Odetchnął z ulgą, kiedy przy wejściu podszedł do nich jakiś lekarz, nie zamierzał jednak być wścibski i odsunął się nieco na bok, mając przy tym nadzieję, że Black zaraz wszystko sam mu wyjaśni i przekaże mu jakieś dobre wieści.
    - Zaczekam tutaj na ciebie, trzymam kciuki, na pewno będzie dobrze! – krzyknął, kiedy Lucas oddalił się z medykiem w przeciwnym kierunku i zaczął nerwowo krążyć po korytarzu. Najpierw chciał, aby przy nim był, a teraz ot tak go unikał? Nie miał pojęcia o co tutaj chodzi, ale wszystko co się tutaj wydarzyło było co najmniej podejrzane, włącznie z pacjentami, którzy nie wyglądali na obłożnie chorych, a już na pewno nie takich, którzy są w trakcie leczenia onkologicznego. Miał ochotę uciec stąd jak najdalej, nie zamierzał jednak zostawić przyjaciela w potrzebie, nie domyślając się przy tym w jakim miejscu się właśnie znajduje i co knuje Black. Czuł, że coraz bardziej się stresuje, a nieprzyjemne gorąco zaczyna uderzać go od środka. Rozglądnął się wokół i nie dostrzegając na horyzoncie Lucasa, skierował się w stronę wyjścia, aby zaczerpnąć nieco świeżego powietrza.
    - Maille? Elaine? Co wy tutaj robicie? Nie miałyście pilnować tej małej? Co z Lucasem? – wbił w nie zaskoczone spojrzenie, kiedy wpadli na siebie przy drzwiach wejściowych – Ktokolwiek może mi wyjaśnić o co tutaj chodzi? – zmarszczył pytająco brew i skrzyżował ręce na wysokości ramiom, niczym obrażony kilkulatek, któremu mama nie odpowiedziała na setne pytanie odnośnie jakiejś błahostki i funkcjonowania świata.
    - Panie Ulliel, co pan tutaj robi? Powinien być pan teraz na terapii, nie wolno panu ot tak wychodzić i urządzać sobie spacerów do ogrodu bez uprzedzenia – podeszła do niego zatroskana pielęgniarka, która jeszcze bardziej zbiła go z tropu i była kolejnym argumentem przemawiającym za tym, że powinien stąd jak najszybciej uciec.

    zdezorientowany pan1 nieUlliel

    OdpowiedzUsuń
  46. Pulsujący ból głowy, który osadził się w prawej skroni i oczodole był najlepszym dowodem na to, że cała sytuacja zaczęła Creswell przerastać. Miała wrażenie, że stała się biernym obserwatorem, podczas gdy wydarzenia pędziły na łeb, na szyję, gdzieś poza nią i jej zdolnością pojmowania. Wtrąciła tylko tyle, ile zdołała, pozwalając, by to Lucas i Elaine działali, przez co ani się obejrzała, a już siedziała z drugą blondynką w Uberze, którego kierowca miał je zawieźć wprost do ośrodka.
    Przez większość drogi się nie odzywała, nie próbowała nawet na własną rękę poukładać sobie w głowie tego, co się działo, za to gotowała się na przyjęcie tego wszystkiego, co miało się wydarzyć. W pewnym momencie tylko wyciągnęła lewą rękę ku siedzącej obok Elaine i zimnymi palcami ścisnęła jej dłoń, chcąc dodać otuchy nie tyle jej, co sobie samej.
    W końcu dotarły na miejsce i szybkim krokiem podążyły ku wejściu, a w środku niemalże od razu natknęły się na Ulliela, lecz po Lucasie nigdzie nie było choćby śladu i przez to Maille nerwowo przełknęła ślinę.
    — Blaise — tchnęła jakoby z ulgą, zbliżając się do mężczyzny. — Lucas jest już u lekarza? — spytała i odruchowo wsunęła rękę pod ramię mężczyzny, jakby szukała u niego pocieszenia w tym trudnym momencie. Była tak bardzo przestraszona i zdezorientowana, że w istocie mogło tak być; odruchowo chwyciła się znajomej, ważnej dla siebie osoby, lecz ta bardziej racjonalna część jej umysłu wyłapała subtelne sygnały. Nerwowe spojrzenie Ulliela, które podążało w stronę drzwi; całe jego ciało jakby zwracało się właśnie w tę stronę. Jeśli miała szansę go przytrzymać, to zamierzała chociaż spróbować.
    — El, będzie dobrze — szepnęła, układając dłoń na ramieniu przyjaciółki, kiedy ta się do nich zbliżyła. A może musiała przytrzymać się tej dwójki, bo serce tak bardzo kołatało się w jej piersi, jakby zaraz miało z niej wyskoczyć?
    Nagle w polu jej widzenia zamajaczył Lucas. Podążał korytarzem w ich stronę, obok niego natomiast szedł ktoś jeszcze i Irlandka doskonale wiedziała, kto to był. Mimowolnie rozchyliła wargi, ignorując nawet pielęgniarkę, która się nimi zainteresowała i mocniej przycisnęła do swojego boku przedramię rzekomego Ulliela, coraz boleśniej uświadamiając sobie, że ściskała kurczowo obcego mężczyznę.
    — O ja pierdolę… — wymsknęło jej się mało elegancko, kiedy Lucas i drugi, prawdopodobnie ten prawdziwy Blaise byli coraz bliżej. — O ja pierdolę, kurwa mać, to nie dzieje się naprawdę — odezwała się, a klęła tak brzydko wyłącznie wtedy, kiedy była totalnie zagubiona, wściekła i wyprowadzona z równowagi. Prawdopodobnie to również przez to zachichotała nerwowo, spoglądając to na Elaine, to sama już nie wiedziała, na kogo i kiedy jej spojrzenie padło na mężczyznę, którego przytrzymywała, coś momentalnie się w niej zmieniło. Szare oczy pociemniały, tak jak ciemniało niebo przed nadchodząca burzą, a jasne brwi zmarszczyły się w gniewnym wyrazie. Policzki poczerwieniały, po różowych wargach pozostawała tylko wąska, blada kreska.
    — Kim ty, kurwa, jesteś!? — krzyknęła niespodziewanie, potrząsając ręką nieznajomego, która przytrzymywała. — Kim, do jasnej cholery?!

    wściekła i wulgarna, ale przy tym wciąż urocza MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  47. Lucas oczywiście odwzajemnił pocałunek narzeczonej, bo wiedzial, ze i on, i ona tego potrzebują. Bliskosc to byl ich niewerbalny sposób komunikacji. Podczas jazdy nie chciał wdawac sie w dyskusje z prostej przyczyny- mógłby zwyczajnie nerwowo nie wytrzymac i powiedzieć o kilka słów za dużo, które zniszczyłyby mu caly plan. Dopiero po dotarciu do celu wiedzial, ze jest dość opanowany, by odpowiedzieć na pytanie zadane przez fałszywego Blaisa.
    - Tak. Wiesz pieniędzy mi nie brakuje to chce mieć najlepszych specjalistów - wyjaśnił,by mężczyzna nie nabral podejrzen co do ekskluzywności placówki.
    - Blaise pogadamy jak dostane wyniki, okej?-poklepał go jeszcze po ramieniu nim na dobre oddalił się z lekarzem, by odwiedzić swojego prawdziwego przyjaciela, który nawet na moment nie opuścił placówki. Gdy zobaczył ze ten jest na jakiś grupowych zajęciach coś się w nim zagotowało, ponieważ przypuszczenia całej trójki okazały się nie bezpodstawne. Szatyn miał sobowtóra albo brata bliźniaka, który przyjechal tu z prawnikiem podszywając się pod jedną z najbliższych mu osób. Zacisnął piesci, ale Ulliela przywital z lekkim uśmiechem.
    - wiesz co mam nieodparte wrażenie,że dzisiaj opuścisz ten szpital - ta mysl napawała go realnym optymizmem. Bez większych wyjasnien poprosił mężczyznę by wyszedl z nim do ogrodu na krotki spacer. Lekarz wyraził na to zgodę. Przemierzając kolejne korytarze mial jeden cel dowiedzieć się, nawet z użyciem siły, o co tu do cholera chodziło.
    Gdy dotarli niemal do samego wyjścia zauważył Maillie i Elaine, które już również mogly dostrzec namacalny dowod tego, że ich przyjaciel nie miał żadnego rozdwojenia jaźni.
    - Magle nie słyszysz co się do Ciebie mowi?-zapytal szyderczo nieznajomego, ponieważ jeszcze kilka minut wcześniej ten namawiał go do rozmowy.
    - A teraz grzecznie z nami usiądziesz i powiesz jak na spowiedzi o co w tym wszystkim chodzi-podszedl do sobowtóra i chwycil go boleśnie za ramie prowadzac do jednego z pustych pokoi na parterze.
    -Nawet kurwa nie radze ucieczki -powiedzial odsuwając lekko marynarkę i ukazujac tym samym niewielki pistolet, który zdarzyl wyciągnąć z samochodu, gdy tamten juz ruszal do wejścia. Prawnik zdawał sobie sprawę że lada moment Sebastian będzie tutaj jako wsparcie, ale również przywiezie mu wszystkie dokumenty dotyczące Blaisa.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  48. Elaine zdecydowanie nie zamierzała zmuszać przyjaciółki do rozmowy. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że sytuacja jest trudna i zupełnie niecodzienna. Zwykle El trzymała Maille z dala od tego, co mogłoby być dla niej niebezpieczne. Nawet zadbała o to, by sąsiedzi mieli na dziewczynę oko tak długo, jak mieszka na Bronksie. W końcu nie była to najbezpieczniejsza dzielnica Nowego Jorku, a El chciała mieć pewność, że nic złego Creswell nie spotka. Pod tym względem Eagle i Black myśleli podobnie – lubili roztaczać cichą opiekę na tymi, którzy byli dla nich ważni. Nawet jeśli czasami okazywali się nadopiekuńczy.
    Teraz El mogła jedynie ścisnąć lekko dłoń Maille i wraz z nią wyczekiwać momentu, w którym dotrą na miejsce. A jednak Elaine nie spodziewała się spotkać tego dziwnego Blaise’a w okolicy drzwi. Dobrze, że Maille zareagowała niemal automatycznie i pochwyciła go niby to niewinnie.
    El uśmiechnęła się smutno, gdy przyjaciółka wyraziła coś na kształt pocieszenia, a potem spojrzała ponad ramieniem Blaise’a. Tego prawdziwego. Idącego sobie spokojnie z Lucasem i nieco zagubionego. Usłyszała przekleństwo Maille i… nie potrafiła znaleźć bardziej trafnych słów w tym momencie. I mimo tej pięknej wiązanki podziwiała przyjaciółkę za względne opanowanie. El z trudem powstrzymała się przed przywaleniem mężczyźnie w twarz.
    Najwidoczniej Lucas też miał problem z kontrolą, bo nie zawahał się pokazać, kto tu rządzi.
    - Radziłabym poinformować ordynatora – mruknęła El do obcej kobiety, która stała obok nich i chwyciła swojego przyjaciela za ramię, żeby ruszyć za Lucasem i sobowtórem. Zostawili za sobą oszołomioną pielęgniarkę.
    - Dobrze cię widzieć, Blaise – szepnęła do Ulliela i uśmiechnęła się nieco nerwowo. Co można powiedzieć w tak absurdalnej sytuacji? Wiedziała tylko, że za kilka chwil dotrze pan Sebastian, ponieważ powinien być już blisko.
    Faktycznie dotarł kilka minut później, ale wszyscy w tym czasie zdążyli znaleźć się w pustej sali i przyprzeć fałszywego Ulliela do muru.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  49. Przeklął w duchu, kiedy wpadł przy wyjściu na Maille i jej przyjaciółkę. Jego plan ucieczki najwyraźniej okazał się bezskuteczny i choć starał się tego uniknąć, będzie musiał zmierzyć się z cierpieniem przyjaciela oraz przykrą diagnozą, którą być może dzisiaj usłyszy.
    - Tak…prosił, abym poczekał tutaj na jego wyniki. Nie wygląda to wszystko zbyt optymistycznie…- westchnął ciężko, wpatrując się przy tym w Ell zatroskanym wzrokiem. Lucas był młody, bogaty, przystojny, miał właściwie wszystko, o czym może zamarzyć facet w jego wieku, nie wyobrażał sobie, że ten uroczy prawnik mógłby to wszystko stracić z dnia na dzień, w dodatku przez chorobę, którą mimo miliardów na koncie na zawsze udaje się pokonać.
    - Słucham? Coś już wiadomo? Dostałaś jakaś wiadomość? – uniósł pytająco brew, nie do końca rozumiejąc zachowanie kobiety. Nie trzymała w dłoni telefonu, nie miała też żadnych słuchawek, musiała więc zobaczyć w oddali Lucasa, którego mina za pewne mówiła wszystko i nie pozostawiała żadnych złudzeń. Wziął głęboki oddech i spojrzał za siebie, zamierając w bezruchu, kiedy jego oczom ukazał się jego brat w towarzystwie Blacka.
    - Ja…- wydukał, ale zanim zdążył poderwać się do ucieczki, poczuł na swoim ramieniu silny ucisk dłoni Irlandki, a zaraz po tym także i Lucasa – Ja…ja to wszystko jakoś wytłumaczę… - dodał zmieszany, z przerażeniem rozglądając się wokół. Najwyraźniej ta trójka od początku coś podejrzewała i wymyśliła całkiem niezłą intrygę, aby przyłapać go na gorącym uczynku. Nie miał pojęcia, że Blaise przebywał w szpitalu, jego ojciec twierdził, że ten jest na wakacjach i że potrzebuje kogoś, kto zastąpi go w czasie nieco dłuższej nieobecności.
    - Ja…- wydukał, obserwując z przerażeniem broń, która ukazała mu się przed oczami – Nie planowałem tego, naprawdę – zapewnił, zajmując miejsce na kanapie. Wiedział, że nie było już żadnych szans na ucieczkę, postanowił więc wyznać im całą prawdę, mając przy tym nadzieję, że nie straci dzisiaj życia ani zdrowia – Jestem twoim bratem bliźniakiem, przyleciałem do Nowego Jorku jakiś czas temu, pierwotnie po to, aby cię po prostu poznać. Zostałem adoptowany bardzo dawno temu przez rodzinę w Australii, nie miałem pojęcia o twoim istnieniu, a kiedy zobaczyłem cię ostatnio w telewizji, spakowałem kilka rzeczy i ruszyłem w podróż do Stanów Zjednoczonych. Po przylocie od razu ktoś wziął mnie za ciebie, a że całkiem nieźle poszło mi udawanie twojej osoby, zacząłem żyć trochę twoim życiem, czerpiąc z tego dość spore korzyści. Spodobało mi się i…no po prostu bycie kimś tak potężnym i wpływowym ma właściwie same plusy, chyba każdy postąpiłby tak na moim miejscu, prawda? – jęknął, doskonale zdając sobie sprawę, że cokolwiek teraz nie powie, to i tak wszystko zostanie użyte przeciwko niemu – Nie chciałem nikogo skrzywdzić, nie miałem pojęcia, że skończysz w szpitalu, Will twierdził, że jesteś na wakacjach i sam potrzebujesz kogoś, kto cię w tym czasie zastąpi…to miała być niewinna zabawa…- westchnął ciężko, biorąc kilka głębszych oddechów i nie odrywając wzroku od podłogi. Nie miał odwagi spojrzeć w oczy ani Ullielowi, ani trójce jego przyjaciół, która z pewnością cholernie go nienawidziła i miała go ochotę właśnie zamordować.
    - Naprawdę wzięliście kogoś takiego za mnie? Wystarczy na niego spojrzeć, nigdy w życiu nie wyszedłbym z domu w nieułożonych włosach, butach, które nosiłem już w zeszłym sezonie, nie mówiąc już o tym, że nawet ze złamanym nosem wyglądam od niego jakieś sto razy lepiej…- przewrócił oczami Blaise, kręcąc przy tym zrezygnowanie głową – Gra skończona – zarządził i zanim jego bliźniak zdążył cokolwiek dodać, wziął pod ramię Maille, skinieniem głowy dając znać Lucasowi i Ell, aby ruszyli za nimi – Co powinienem z nim zrobić? – rzucił w kierunku prawnika, mając nadzieję, że ten już przygotował w głowie jakiś skuteczny plan zemsty, zwłaszcza, że on sam nie miał teraz do tego głowy.

    Blaise i bliźniak

    OdpowiedzUsuń
  50. Dobrze, że mieli Lucasa, który przejął kontrolę nad sytuacją i nie dopuścił do rozpętania awantury pośród postronnych osób, ponieważ Maille gotowa była rozwiązać wszystko tu i teraz, robiąc to z opanowaniem zdecydowanie mniejszym niż to, które wykazał Black. Wszystko jednakże działo się tak szybko, że zdołała jedynie podążyć za pozostałymi do oddzielnego pomieszczenia, cały czas zerkając to na jednego, to na drugiego mężczyznę i nic z tego wszystkiego nie rozumiejąc. Dopiero przyparty do muru i najwyraźniej zastraszony (choć Irlandka nie dostrzegła, w jaki dokładnie sposób – chyba miała szczęście do życia w ochronnej bańce) nieznajomy w końcu zaczął mówić, jasno obrazując im to, co zaszło.
    Na te rewelacje Maille zareagowała nerwowym śmiechem. Chichotała, przyciskając jedną dłoń do brzucha, a drugą do piersi i spoglądała po wszystkich z niedowierzaniem, jakby chcąc sprawdzić, czy oni też nie wierzyli, że brali udział w tym przedstawieniu. Wreszcie, gdy brat bliźniak Ulliela przestał mówić, uspokoiła się i pchana nagłym impulsem, doskoczyła do niego w jednym susie tylko po to, by sprzedać mu siarczysty policzek. Ulżywszy sobie w ten sposób, podeszła do prawdziwego Blaise’a i uścisnęła go krótko, ale mocno. Po chwili zaś wszyscy znaleźli się na zewnątrz.
    — Jak to, co? — prychnęła, mając gotową odpowiedź na jego pytanie. — Wolny pokój już znaleźliśmy, teraz go tutaj zostawimy — zawyrokowała. — Kto normalny podszywa się pod drugiego człowieka?! — wydusiła, gestykulując żywo, aż jej dłonie bezwładnie i bezradnie plasnęły o uda. — Jak możesz być taki spokojny?! — Po chwili jednakże uniosła się znowu i podeszła do Blaise’a. Kilkukrotnie dźgnęła go palcem w pierś, jakby i w ten sposób chciała dać upust frustracji i wymusić na nim jakąkolwiek reakcję.
    — Gość podszywa się pod ciebie jak gdyby nigdy nic, podczas gdy ty… — urwała, ponieważ głos lekko jej się załamał i musiała odetchnąć głęboko, by kontynuować. — Podczas gdy ty tkwisz tutaj, faszerowany lekami, bez diagnozy! — krzyknęła, czym przyciągnęła spojrzenia personelu. — Na pewno nie jest taki niewinny. Lucas — zwróciła się wyjątkowo ostro do prawnika. — Udało ci się coś ustalić? Masz już te papiery?

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  51. Mężczyzna wiedział, ze cokolwiek do powiedzenia miałby sobowtór jego przyjaciela nie sprawiłoby, że miałby nagle zmienić o nim zdanie, ba nawet nie do końca mu w to wszystko wierzył. Może do momentu, w którym padło imie Willa. Brew mimowolnie poszybowała do góry, a prawnik skrzyżował ręce na piersi teraz zaczynało się to wszystko układać w jakąś logiczniejsza całość. Niewinne podszywanie nie miałoby tak dramatycznych skutków, gdyby do całej sprawy nie wmieszał się Ulliel Senior. Black mógł się tego spodziewać, ponieważ to nie był pierwszy raz, gdy ojciec Blaisa wydawał mu się po prostu śliski. Raz nawet bez wiedzy przyjaciela sprawdził interesy tego drugiego i zapewne, gdyby zagłębił sie w nie nieco bardziej to znalazłby to co teraz starał sie najwyraźniej zatuszować bliźniakiem albo na niego zwalić.
    — Myślisz, ze cokolwiek co teraz tu powiedziałeś Cię tłumaczy i wybroni przed sądem? —prychnął kręcą głowa, jakby miał do czynienia z małolatem, który dopiero uczył się raczkowac w dorosłym świecie. Gdy Maille nagle poderwał się i spoliczkowała delikwenta ten uniósł pięść do ust kryjąc za nią swój pełen satysfakcji uśmiech.
    Oddalając sie za obecnym pacjentem uśmiechał się w ten diaboliczny sposób, a jego oczy lśniły. Ta sprawa zaczynała byc dla niego wyzwaniem, ale takim, które będzie mógł rozłożyć na łopatki. Każdy z bliskiego otoczenia Blacka wiedział, ze ten kochał wyzwania dostarczały mu one potrzebnej w życiu adrenaliny, były niczym narkotyk.
    — Sebastian zaraz powinien przywieść wszystkie moje dokumenty i albo chcemy grać z Twoim ojcem w otwarte karty, albo sie trochę z nim pobawimy. Twoja decyzja Blaise —rzucił, a swoje narzeczonej przerzucił delikatnie reke przez ramię. Wydawał sie zdecydowanie zbyt wyluzowany jak na to co zaszło w tym pomieszczeniu, jednak nie tracił czujności i w każdym momencie był gotów wyciągnąć broń i bez zawahania strzelić do sobowtóra. Co do tego nikt nie powinien mieć wątpliwości - no może poza Maille, która nie znała go az tak bardzo.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  52. Elaine słuchała opowieści sobowtóra i gdyby nie to, że jego historia miała więcej sensu niż cokolwiek innego, w życiu by w nią nie uwierzyła. Ale prawda była taka, że wolała wersję z bratem bliźniakiem niż szalonym Blaisem. I nawet parsknęła śmiechem, kiedy ten prawdziwy Ulliel z niedowierzaniem zapytał, jak mogli wziąć podróbkę za niego. Chociaż nie znosiła tego, że Blaise ma takiego bzika na punkcie ciuchów i czystości, trafił w punkt.
    - Uwierz, przyszło nam to z trudem, dlatego zaczęliśmy badać twoją sprawę – odpowiedziała uczciwie. – Ale przyznaj, że i ty nam nie pomagałeś. – Spojrzała znacząco na przyjaciela, który szybko uwierzył w swoje szaleństwo i dał się zamknąć w tym szpitalu.
    Tymczasem Maille szalala. Słodka i czuła Maille. Elaine z pewną fascynacją to obserwowała. Przyjaciółka zwykle była ostoją spokoju i dobrego ducha, ale tym razem sprawa była jej zbyt bliska, żeby nie zareagować. El nawet myślała, czy by jej nie przytulić, ale ta za bardzo się rzucała, by Eagle chciała do niej podejść. Niemniej kibicowała Maille ze szczerego serducha.
    Ale potem Elaine popatrzyła na Lucasa i miała ochotę ponownie się zaśmiać. Z Blacka wychodził wyrachowany prawnik. Widać było, że mężczyzna już szykuje się do ataku i nawet się trochę niecierpliwi, by wejść do akcji i rozpętać piekło nie tylko obecnemu to sobowtórowi, ale przede wszystkim staremu Ullielowi.
    Dała się objąć Lucasowi, a nawet musnęła wargami jego policzek. Była znacznie spokojniejsza od pozostałych, bo dla niej najważniejsza część już się wyjaśniła – ich Blaise nie był chory i mógł wrócić do bycia wkurzającym dupkiem. Reszta nie miała dla niej specjalnego znaczenia.
    Nagle poczuła, że jej telefon wibruje w kieszeni. Sięgnęła po niego i szybko wyplątała się z objęć Lucasa.
    - Tak, jesteśmy. Drugie piętro, sala po lewej – powiedziała spokojnie, a zaledwie kilka sekund później do pomieszczenia wszedł pan Sebastian, który bez słowa podał Blackowi dokumenty i wycofał się, żeby stanąć przy drzwiach. Widać było, że jest gotowy do ataku, gdyby była taka konieczność. Zlustrował też wzrokiem bliźniaków, jakby rozpoznając kto jest kim.
    - Wzywamy policję? - zapytała w końcu Elaine.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  53. Wiedział, że jego ojciec potrafi być wyjątkowo bezwzględny i nieobliczalny, nie przypuszczał jednak, że posunie się aż do czegoś takiego. W normalnej sytuacji za pewne ucieszyłby się z faktu, że posiada brata bliźniaka, jednak po tym jak ten go wykorzystał, nie zamierzał utrzymywać z nim kontaktu. Wystarczyłoby, aby się do niego zgłosił i z chęcią dałby mu tyle pieniędzy, że nie musiałby kraść jego tożsamości, aby żyć na wysokim poziomie i czerpać z tego garściami.
    - Właśnie dowiedziałem się, że nie jestem wariatem i nie mam żadnych zaburzeń osobowości. Nawet jeśli mój ojciec jest zdolny do czegoś takiego, a mój brat bliźniak to kretyn, cieszę się, że to wszystko sprawka ich, a nie mojego umysłu – odetchnął z ulgą, tłumacząc się Maille ze swojej nieoczekiwanej, wyjątkowo spokojnej reakcji na całą tą sytuację. Nie zamierzał odpuścić ani Willowi, ani swojej tandetnej kopii, dzisiaj jednak nie miał do tego głowy i chciał jedynie cieszyć się odzyskanym spokojem i wolnością.
    - Policja nic tutaj nie da, jedynie sprzeda prasie tanią sensację. Załatwimy to wszystko po cichu, mój ojciec nie może wiedzieć, że mamy na niego jakieś brudy, wykorzystamy je, kiedy zbierzemy wystarczająco dużo dowodów, aby zamknąć go w areszcie – poklepał Lucasa przyjacielsko po ramieniu, dając mu tym samym do zrozumienia, że jest mu naprawdę wdzięczny za wsparcie i zaangażowanie w tą sprawę – Dziękuję, gdyby nie wy, za pewne dalej tkwiłbym w tym bagnie, przekonany o tym, że jestem psychicznie chory – westchnął, obejmując Elaine i podchodząc po tym do Maille – Nie chcę być dzisiaj sam, oni powinni wrócić do domu i zająć się tą małą, irytującą istotą zwaną dzieckiem, prześpisz się dzisiaj w moim apartamencie? – uniósł pytająco brew, oczekując na pozytywną odpowiedź od Irlandki. Wiedział, że był dla niej okropny i powinna go znienawidzić za to, jak potraktował ją po jej powrocie do Wielkiego Jabłka, robił to jednak dla jej dobra, nawet jeśli z boku wyglądało to zupełnie inaczej.
    - Ja naprawdę nie chciałem, zostałem w to wszystko wplątany, tak samo jak ty. Żyłeś sobie tutaj jak król, a ja ledwo wiązałem koniec z końcem, nie dziw się, że chociaż przez moment chciałem być taki jak ty…dostałeś od życia wszystko, a ja nic, chociaż przyszliśmy na świat w tym samym, pieprzonym momencie – warknął, próbując się z tego jakoś wybronić. Nie zamierzał tutaj zostać i miał nadzieję, że przyjaciele Ulleila dadzą mu spokój, zwłaszcza, że Lucas nie wyglądał jak ktoś, kto zamierzał puścić to w niepamięć i łagodnie się z nim obejść.
    - Chcesz żyć jak milioner? Proszę bardzo, dostaniesz ode mnie pieniądze i bilet do Australii, zaszyjesz się tam, skąd przyleciałeś i nigdy więcej nie pojawisz się w moim życiu. Nie mam siły na gierki z kimś, kto nie jest wart zachodu – wzruszył bezradnie ramionami i skierował swoje kroki w kierunku wyjścia – Niech Sebastian się nim zajmie, wy wracajcie do domu, Clarissa na pewno już za wami tęskni. Dzisiaj każdy z nas miał wystarczająco dużo wrażeń, a czeka nas walka z moim ojcem, nie znam nikogo, kto będzie w stanie mi pomóc go zniszczyć lepiej, niż bezwzględny i świetny w swoim fachu Lucas Black – mrugnął do przyjaciela, odruchowo obejmując przy tym ramieniem Maille.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  54. Gdyby Maille mogła obserwować samą siebie z boku, na pewno zareagowałaby podobnie do Elaine. Zwykle trzymała nerwy na wodzy, ale kiedy te już puszczały, potrafiła dać niezły popis. Widząc jednakże, że tylko ona się ciska, wymamrotała coś pod nosem, pokręciła głową i skrzyżowała ramiona na piersi, jakby w ten sposób chciała zapanować nad rękoma i nie doprowadzić do kolejnych rękoczynów.
    Dalszy rozwój sytuacji obserwowała w tejże właśnie pozycji, raczej nie mogąc zaoferować nic więcej ponad ponowne spoliczkowanie bliźniaka. Nie miała środków ani możliwości, by wspomóc ich w tej sprawie i gdyby już przyszło co do czego, nadawałaby się jedynie na świadka.
    — C-co? — wydukała, kiedy Blaise tak bezceremonialnie zaproponował jej nocleg u siebie. Był jej bliski i troszczyła się o niego, ale po tym, jak ją potraktował, miała co do tego mieszane uczucia. Z drugiej strony obawiała się, by ten nie zrobił żadnej głupoty. W końcu kto wie, co przyjdzie mu do głowy, kiedy już nieco ochłonie i radość z bycia poczytalnym przysłonią inne uczucia?
    — Zastanowię się — bąknęła, nerwowo zerkając w stronę Elaine. Istniał bowiem jeszcze jeden, istotny powód jej wahania, o którym wiedziała wyłącznie jej przyjaciółka.
    Wywróciła oczami, kiedy bliźniak ponownie się odezwał. Z jednej strony starała się go zrozumieć, ale z drugiej… Jego tłumaczenia wydawały jej się żałosne. Choć człowiek wie o sobie tylko tyle, na ile go sprawdzono, Irlandka zakładała, że w życiu nie wpadłaby na coś podobnego i nie zdecydowałaby się na podszywanie pod drugą osobę dla pieniędzy. Tym bardziej, że ryzyko było aż nadto wyraźne i zapewne doskonale mu znane już na samym początku tej maskarady.
    — No dobrze — zaczęła, puszczając słowa obcego mężczyzny mimo uszu. — To co teraz robimy? — zagadnęła, spoglądając po każdym z osobna. — Ja postaram się już nikogo nie bić… — rzuciła z lekkim rozbawieniem, po czasie mimo wszystko odrobinę wstydząc się swojego zachowania. Zdawało się, że teraz pole do popisu mieli wyłącznie Lucas i Black. To oni mogli wytoczyć najcięższe działa przeciwko starszemu Ullielowi, podczas gdy sama blondynka czuła się po prostu bezradna. Nie posiadała takiej mocy, by zagrozić Williamowi, przynajmniej nie na etapie, kiedy ta sprawa nie ujrzy światła dziennego i choćby nie będzie mogła zeznawać przeciwko niemu w sądzie.

    MAILLE CRESWELL

    OdpowiedzUsuń
  55. Nie dało sie ukryć, że w prawniku kiełkowało niezdrowe wręcz podekscytowanie zbliżająca się batalią z potężnym Ullielem Seniorem. Och jak on tego człowieka nie trawił i miał do tego nosa nie od dziś, ale nie ruszał go palcem, bo wiedział, że przyjaciel by sobie tego zwyczajnie nie życzył. Teraz przeczuwał, że dostanie zielone światło, które miało mu zapewnić odpowiednio dużo rozrywki i satysfakcji co poniektórym wyjazd na cały weekend do Disneylandu. Jego praca do niedawna była całym jego życiem, więc nie można było się dziwić jak łatwo i jak bardzo potrafił się w niej zatracić oraz czerpać z niej satysfakcję. 
    Gdy stali w jakimś nie do końca zamkniętym kółeczku z ekipą ratunkową na ustach majaczył mu uśmiech. Oczy nawet błysnęły kilkukrotnie, a już na pewno w momencie, gdy Elainie ucałowała go w policzek. Na co dzień raczej rzadko okazywali sobie czułości publicznie, jednak on nie miał nic przeciwko temu. Musieli przekraczać niektóre granice, prawda?
    —Mam dowody nie do podważenia, ale spokojnie jestem pewien, że do końca tygodnia będe mógł zdobyć dla ciebie pokaźniejszą teczkę niż to —powiedział lekko unosząc folder otrzymany od Sebastiana, który lustrował uważnie wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu. Był na tyle wprowadzony w szczegóły, że bliźniacy jakoś szczególnie go nie dziwili, ale nie zmieniało to faktu, że był gotów do akcji w każdej sekundzie.
    —Blasie. Jeszcze słowo na nasza córkę, a naprawde Ci przemebluje nos na stałe. —mruknał ostrzegawczo Black i przygarnął narzeczona bliżej siebie. Te dwie blondynki stały się całym jego nowym światem, którego za nic by nie oddał, ale niebawem miał stracić na zawsze.
    Spojrzał uważnie na Maille, bo nie do końca wiedział jakieś stosunki miała aktualnie z jego przyjacielem - El nie za bardzo wprowadziła go w szczegóły, a mówiąc nie za bardzo wyszło na to, że w sumie to wcale. Chciał już zaproponować, że on może pojechać z Blaisem, a Maille na tę jedną noc towarzyszyłaby jego narzeczonej, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Decyzja powinna byc podjęta nie prze niego, a tamta dwójkę dorosłych już ludzi.
    —Żeby była jasność, jeśli dowiem się, a dowiem sie na pewno —odwróciła sie do sobowtóra przodem.
    —Że próbujesz w jakiś sposób donieść o czymkolwiek Willowi, że będziesz chciał wymigać się z lotu do...do Australii to Twoje życie będzie warte mniej niz zwykłego karalucha z Bronxu. Czy mam jasność? —oczy mu pociemniały i były pełne skondensowanej, ale dobrze opanowanej furii. W końcu niz nie zadzieraj z bliskim Black i nie uchodzi z tym na sucho, prawda?
    —Zniszczenie wielkiego Williama Ulliela to będzie czysta przyjemność i dobrze o tym wiesz —zaśmiał się w momencie, w którym przyjaciel go tak pewnie poklepał. 
    —Ale będzie to twarda potyczka i niestety, ale jestem pewien, że zostaniemy w to wciągnięci wszyscy, choć postaram się tego uniknąć. —spojrzał znacząco to na przyjaciela, to na Maille, która niestety chyba jako jedyna z całego grona nie miała na swych niewinnych rękach takich szemranych doświadczeń jak pozostali.
    Na wspomnienie przez pannę Creswell, iż powstrzyma się od przemocy zasmiał się w głos.—Jak mnie to możesz sobie używać do woli. Nie ma to jak dobry worek treningowy —powiedział kątem oka zerkając na bliźniaka.
    —Panie Black myślę, że najlepiej będzie opuścić szpital i dopilnować, by nikt nie doniósł panu Ullielowi o wypisaniu syna. —wtrącił sie nagle Sebastian wypowiadając de facto mysli młodego prawnika na głos.
    —Potrzebujemy gotówki i kilka groźnych umów —powiedział te drugie juz wyciągając z białej teczki.
    —Sebastian dopilnuj proszę by ta podróbka opuściła granice Stanów zjednoczonych w trybie natychmiastowym. —dodał nim ruszył w kierunku wyjścia.
    —Blaise, Ty i ja ruszamy do lekarzy. Elaine i Maille możecie iść po samochód i zaraz spotkamy się na zewnątrz —rzucił kluczyki narzeczonej i juz jedna noga była na korytarzu.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  56. Elaine zauważyła zmianę w nastawieniu Lucasa i domyślała się, co to może oznaczać. Nie raz widziała, jak ekscytował się nową sprawą w kancelarii. I chociaż Black był niejako na urlopie… to zwyczajnie nie do końca nadawał się na takie eksperymenty. Lubił ten zawiły świat przepisów, knucia i wybiegów. El zwyczajnie wolała się w to nie mieszkać, ale trochę bawiła ją ekscytacja narzeczonego, kiedy napotykał jakieś interesujące wyzwanie. Najwyraźniej sprawa Ullielów mogła być dla niego taką rozrywką. Oczywiście może nie najlepsze było myślenie w ten sposób o problemach przyjaciela, ale trudno było inaczej. Blaise nie był specjalnie zżyty z rodzicami, a rozgrywki o wysoką stawkę trwały od dawna.
    Kiedy Blaise znowu zaczął narzekać na ich Clarissę, El się spięła, ale nim zareagowała, Lucas ponownie przyciągnął do siebie Eagle i pogroził Ullielowi. W konsekwencji El tylko uśmiechnęła się łagodnie. Nie powiedziałaby tego na głos, ale lubiła, kiedy Black brał je obie w obronę w taki zapamiętały sposób. Było w tym coś niezmiernie seksownego.
    - Przepraszam, ale chciałabym wrócić z Maille – odezwała się El. Chociaż Lucas nie zamierzał się wtrącać, Eagle wiedziała, że to nie jest najodpowiedniejszy moment, by Maille i Blaise zostali sami. Może Ulliel liczył na jakiś pocieszenie, ale Eagle uważała, że nie powinien go szukać u Maille. Czy El się za bardzo trącała? Może. Chciała jednak chronić przyjaciółkę.
    Właśnie dlatego, gdy tylko Lucas przedstawił sensowny plan działania, El wyplątała się z ramiona narzeczonego i ujęła dłoń przyjaciółki.
    - My już pójdziemy… Załatwcie, co do was należy – poprosiła i pociągnęła Maille do wyjścia. Wiedziała, że może powierzyć im tę sprawę. Za to nachyliła się do kobiety. – Idziemy na drinka, bo ja dłużej na trzeźwo tego nie pociągnę – ostrzegła.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń