Siedząc na kuchennej wyspie obserwowała, jak wizja jej
brata powoli pojawia się na papierze. Stał bokiem do niej, ale zdawał się jej w
ogóle nie zauważać, zajęty swoją pracą. Pochylał się nad wysokim stołem, na
którym to leżał arkusz papieru, z ołówkiem i linijką w ręku. Co jakiś czas
drapał się delikatnie po głowie lub przeczesywał dłonią włosy, jednak przez
większość czasu kreślił coś na kartce.
Od małego lubiła obserwować, jak Andrzej rysuje. Kiedyś stworzył dla niej całą
teczkę rysunków potworów i smoków. Gdy poprosiła, aby narysował dla niej też kilka
księżniczek odpowiedział, że tego to jej rysować nie będzie, potwory przecież
są fajniejsze. I tak już zostało, że za sprawą brata księżniczki poszły do
kąta, a potwory pojawiły się na pierwszym planie. Zawsze miał na nią duży wpływ,
z czasem trochę on osłabł, jednak od kiedy przyjechała do niego zaczęła się
zastanawiać, jakim sposobem żyli przez tyle czasu tak daleko od siebie, z tak
słabym kontaktem. Andrzej był całą jej rodziną, najbliższą jej osobą. Musiała
tu przyjechać, całkowicie załamana i osamotniona, żeby znowu to zrozumieć.
A teraz miała wrócić tam, skąd przyjechała. Do byłego
narzeczonego, do brudnych, starych szpitali, do pustego mieszkania pełnego
wspomnień, których nic nie przywróci. Do ideałów i planów które już dawno
upadły i nie pozostał po nich najmniejszy ślad.
Bezszelestnie zsunęła się z blatu i zaczęła wyjmować z
szafek kolejne rzeczy. Miska, mąka, jajka, trochę mleka i wody, drożdże. Wiedziała,
że brat z pewnością zdał sobie już sprawę z jej obecności, przerwał swoją pracę
i patrzy, co ona robi. Jednak nawet na niego nie zerknęła, zajęta łączeniem
składników.
Od dawna już nie powracał do tego. Cała jej praca w kuchni sprowadzała się do
szybkiego przygotowywania posiłków, bowiem każda minuta spędzona w niej
przywoływała zbyt wiele bolesnych wspomnień. Mama zawsze kojarzyła się jej z
kuchnią. Przed urodzinami któregokolwiek z nich spędzała dzień bądź dwa na przygotowaniu
tortu, i były to jedyne dni, gdy wchodzenie do jej królestwa było zabronione.
Choć każde z nich miało w swoim pokoju biurko, to lekcje zawsze odrabiali w
kuchni. Siadali przy dużym stole i rozwiązywali zadania matematyczne, bądź też
pisali wypracowania, przy zapachu pieczonego ciasta lub chleba. Pamiętała, jak
mama otrzepywała dłonie z mąki, aby ją przytulić, gdy płakała z bólu, jaki
wywoływało złamane serce. Jak robiła dla niej miodowe ciasteczka, gdy zbliżały
się ciężkie egzaminy, lub też jak wspólnie pili gorące kakao, gdy panowały
najcięższe mrozy. Kuchnia kojarzyła się jej z mamą i jej miłością, z każdą
chwilą, którą im w niej poświęciła. I choć od jej śmierci minęły dwa lata, to wspomnienia wciąż bolały.
Nadszedł jednak czas, by się z nimi zmierzyć.
Zagniatała ciasto z taką energią i siłą, jakby od tego miało zależeć jej życie.
A może i zależało, może to miał być jego sens, cały sens. Wkładała w nie całe
swoje emocje, wszystko to, co leżało jej a sercu. Swoje małżeństwo, do którego
nigdy nie doszło, siostrę, która mogła tu z nimi teraz siedzieć, Polskę, do
której miała za kilka dni wracać. W końcu utworzyła z połowy ciasta osiem
placków, do reszty dodała cynamon i zaplotła długi warkocz. Podzielony na osiem
części stał się rantem placków. Dopiero gdy włożyła wszystko do piekarnika
spojrzała na brata. Siedział przy stole paląc papierosa, choć zazwyczaj nie
robił tego w salonie. Jego pokój, owszem, był przesiąknięty ich zapachem, salon
jednak był miejscem, w którym przebywała też Antosia, obiecał więc tu nie
palić.
Po mieszkaniu rozchodził się zapach cynamonu. Kto
spodziewałby się go poczuć w tym miejscu? Pewnie żadna z panienek,
pojawiających się co jakiś czas w jego sypialni, nie pomyślałaby, ze czując ten
mocny aromat przypomina sobie rodzinny dom. Ojca i siostry, matkę, która miała
długie, czarne włosy. Egzaminy na studia i swoją pierwszą miłość, Martę. Mecze
piłki nożnej, które rozgrywał z przyjaciółmi na szkolnym boisku i rysunki,
które tworzył dla Tosi.
-Mama robiła nam te bułki zawsze wtedy, gdy czekała nas jakaś ważna decyzja-
Zauważył, gdy siostra podała mu gorący jeszcze wypiek.
-Jedna czeka na podjęcie. A w zasadzie dwie, jedna dla mnie a druga dla Ciebie.
-Więc?- Spytał świadom tego, że dzieje się coś dziwnego, z jego siostry zawsze
bowiem można było czytać niczym z otwartej księgi.
-Nie chcę wracać do Polski.-Powiedziała cicho patrząc na swoje palce, którymi
rwała małe kawałki bułki, by później wkładać je do ust. Po chwili podniosła
głowę i spojrzała mu w oczy.- Chcę tutaj zostać. Złożę podanie o przedłużenie
wizy, spróbuję dostać pracę. Wrócę do domu, uporządkuję wszystkie sprawy,
spróbuję wynająć dom, żeby nie stał pusty. A kiedy zapadnie decyzja wrócę
tutaj.
-A ja? Jaką decyzję ja mam podjąć?
-Musisz chcieć, żebym tu wróciła, żebym tu została- Powiedziała niepewnie. Nie
wiedziała, czy jej brat będzie chciał mieć ją dłużej na głowie, trzymać pod
dachem, przejmować się nią. Czy potrzebuje jej tak samo, jak ona potrzebuje
jego.
-Tośka, miałbym nie chcieć, żeby moja siostra tu mieszkała?- Spytał rozbawiony,
po czym poczochrał jej dłonią włosy.
Zdawało mu się, jakby każdego kolejnego dnia po jej
wyjeździe zapach powoli ulatniał się z mieszkania, pozostawiając za sobą
pustkę. Było to co najmniej idiotyczne, bowiem cynamonu nie było czuć już
następnego dnia po jej wypiekach. On go jednak wciąż czuł. Najmocniej, gdy
żegnali się na lotnisku, jakby miała we włosy wtartą przyprawę. A później
wrócił do mieszkania, w którym nagle zrobiło się pusto i jakoś nie tak. W
którym nie było nic do jedzenia a zapach powoli uchodził. Pamiętał, jak w
dzieciństwie, gdy tylko przekraczał próg domu, czuł cynamon i jabłka, czasami
miód bądź też czekoladę. Lubił to, jego przyjaciele również. A mama zawsze
mówiła, ze tak pachnie szczęście, rodzina i szczęśliwy dom. On dopiero teraz to
poczuł. Teraz, gdy w domu pozostał jedynie zapach papierosów i papieru, na
którym rysował swoje projekty. Gdy zjadał chleb kupiony w sklepie na rogu i pił
kawę z kawiarni na dole. Nigdy nie sądził, że może kiedyś stać się tak
sentymentalny.
________________________________________________
Trochę Tosi i Andrew nie było, ale wracają pełni życia i zapału :) Będą jednak wdzięczni za nowe wątki z osobami, z którymi dawniej pisali (nowymi też), ponieważ ciężko im odnaleźć się w tych starych.
________________________________________________
Trochę Tosi i Andrew nie było, ale wracają pełni życia i zapału :) Będą jednak wdzięczni za nowe wątki z osobami, z którymi dawniej pisali (nowymi też), ponieważ ciężko im odnaleźć się w tych starych.
Notka krótka, ot. I muszę przyznać, ze - jak dla mnie - bardzo, bardzo chaotyczna. "Jego", "jej" - posługujesz się tylko tymi określeniami, aby wskazać o kim piszesz. A to źle. Zabrakło mi imion, chociaż i one się pojawiły. Zabrakło mi też jakichś opisów, bo mam wrażenie, że są tutaj same przemyślenia. Ale post jest dobry, nawet bardzo. Ukazuje pewną sytuację, która wbrew pozorom zdarza się dość często. Mam nadzieję, że przeczytamy więcej Twoich notek! :)
OdpowiedzUsuńAaa... Na samym początku masz takie coś: "Siedząc na kuchennej wyspie obserwowała, jak wizja jego brata". Antosia w jednym zdaniu zmienia płeć? :)
Charlie
[dziękuję za uwagi, postaram się poprawić w opisach i tworzyć mniej chaotycznie :) ]
OdpowiedzUsuń[ A mi się podobało. Zostałam absolutnie kupiona tym cynamonem. Uwielbiam. Widzę słowo 'cynamon' i od razu mi się podoba. A z wątkiem nawet jakoś wystartowałam. Pewnie trochę kulawo, no ale miałam dobre chęci. :)]
OdpowiedzUsuń[Ja z kolei cynamonu nie lubie i doprawdy nie rozumiem jak ktoś może to lubić xd ale! miło było cos przeczytać, bo przyznam że już dawno nie miałam okazji zobaczyć na blogu notki <3]
OdpowiedzUsuńJa także nienawidzę cynamonu i od samego zapachu robi mi się niedobrze. Ale mniejsza o to. Notka mi się podoba. Nie mam się do czego doczepić, bo to co chciałam napisać to napisała grafomania.
OdpowiedzUsuńUważam, że gdyby pojawiłby się typowe akapity, to cały post wizualnie wyglądałby lepiej. :)
Ja także nienawidzę cynamonu i od samego zapachu robi mi się niedobrze. Ale mniejsza o to. Notka mi się podoba. Nie mam się do czego doczepić, bo to co chciałam napisać to napisała grafomania.
OdpowiedzUsuńUważam, że gdyby pojawiłby się typowe akapity, to cały post wizualnie wyglądałby lepiej. :)
[A ja tam lubię cynamon, choć trzeba przyznać, że zbyt często go nie jadam ;) Swoją drogą, ależ nam tutaj dyskusja o cynamonie rozgorzała...^^
OdpowiedzUsuńNotka krótko, lecz mi się podobała. I co dziwniejsze, wcale nie odniosłam wrażenia, że jest chaotyczna. Po prostu powoli i spokojnie ją sobie przeczytałam, i się nie pogubiłam. Teraz tylko mam nadzieję, że Tosia szybko do nas wróci ;)]
[ Ładna notka, Wereszczaki, bardzo ładna :) Tak mi się ciepło na sercu zrobiło, a cynamon kocham. o!]
OdpowiedzUsuń[ Cynamonowy post :) Nie przepadam za cynamonem, ale notka mi się podobała, czyta się szybko i przyjemnie. Fajnie, że Wereszczaki wracają ;) ]
OdpowiedzUsuń[aaaa, Wereszczaki dziękują bardzo za wszystkie pochwały! :) aż się ciepło na sercu robi, jak od bułki z cynamonem :D (nie sądziłam, ze wywoła on tyle emocji i będzie tak oceniany). Uwagi zaś bierzemy sobie do serca i będziemy się starać, by naprawiać błędy :) ]
OdpowiedzUsuń