Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

13. Blaise Ulliel & Veronica Arks

W tym szczególnym świątecznym czasie chciałybyśmy Was prosić, byście rozejrzeli się wokół siebie. Tworząc odpisy do zabawy, zapewne siedzicie w ciepłym mieszkaniu bądź domu, jesteście najedzeni i akurat macie chwilę dla siebie. A może nie trafiłam? Może wracacie ze szkoły, uczelni, pracy? Znajdujecie się w komunikacji miejskiej, zmarznięci i głodni, marzycie o momencie, w którym przekroczycie próg mieszkania i zamkniecie drzwi. Ale macie dokąd wrócić, macie co zjeść i znajdujecie chwilę na przebywanie na blogu. Prosimy, cieszcie się z tych małych rzeczy, ponieważ macie o wiele więcej, niż niektóre osoby. Jeśli się rozejrzycie, na pewno dostrzeżecie je wokół siebie. Czasem nie trzeba wiele. Wystarczy jedno kliknięcie, jeden SMS, które mogą zmienić wszystko. Stąd przy okazji naszej świątecznej zabawy prosimy Was o zajrzenie na podane niżej strony. Kliknięcie w brzuszek Pajacyka. Wysłanie SMS-a na wybraną zbiórkę. Zróbmy razem coś dobrego!




Za osobą Świętego Mikołaja ukrywa się niezliczona ilość pracowitych elfów, a także Wasza dwójka. Obdarowywanie najbardziej potrzebujących to nie lada wysiłek, a przede wszystkim praca zbiorowa. Waszym zadaniem jest przetransportować zakupione już prezenty na dzień przed Wigilią do nowojorskich domów samotnej matki.

1 komentarz

  1. Okołoświąteczny okres zawsze był dla niego największą zmorą. W firmie zazwyczaj pod koniec roku było najwięcej pracy, a jego podwładni oczekiwali w tym czasie jak najwięcej dni wolnego, przy okazji nie wysilając się także już od czasu Święta Dziękczynienia. Kompletnie nie rozumiał ludzi, dla których ubieranie choinki czy spędzanie czasu z rodziną było przyjemnością i frajdą. Czas, który wszyscy poświęcali na celebrowanie urodzin kogoś, kto nigdy nie istniał i był wymysłem jakiś średniowiecznych bajkopisarzy, on traktował jedynie jako moment, w którym tracił szansę na zarobienie kolejnych milionów dolarów. Wiadomość o tym, że ma pomóc w rozwożeniu prezentów dla jakiś ubogich dzieciaków, których matki nie potrafiły znaleźć sobie odpowiednich partnerów, przyjął jak zwykle z falą krytyki i narzekań. Jeśli chodzi o jakiekolwiek akcje charytatywne, zdecydowanie wolał zorganizować jakiś wystawny bal i zebrać od swoich znajomych takie kwoty, które pozwalały na budowę od podstaw całego, nowoczesnego szpitala. Szybko, łatwo i przyjemnie, w ciepłych i bezpiecznych warunkach, tak właśnie chciał i mógł pomagać, ale w tym przypadku niestety nie miał wyjścia i jak zwykle musiał posłuchać swojego ojca. Nie zamierzał sam nosić i pakować tych wszystkich paczek do swojego samochodu, więc zabrał ze sobą szofera, który cierpliwie czekał na jego polecenia. Poprawił swój nienagannie skrojony płaszcz i skinieniem ręki dając pracownikowi znać, aby zabrał się za załadunek prezentów do bagażnika, podszedł do czekającej przy paczkach dziewczyny.
    - To ty jesteś dziś moim towarzyszem niedoli ? – uśmiechnął się, wyciągając dłoń w jej kierunku – Blaise Ulliel, podobno mam wam pomóc w rozwożeniu tych pakunków do domów samotnej matki – wyjaśnił, wyraźnie krzywiąc się na samą myśl o wizycie w takim miejscu. Nigdy w życiu nie jeździł nawet metrem, bo jak ognia unikał wszelkich skupisk ludzi, a tam na pewno nie brakowało wrzeszczących gówniaków i zimowych zarazków.
    - Emil to wszystko zapakuje do bagażnika, a my nie stójmy tu i nie marznijmy, nie mam zamiaru się jeszcze przez tą całą świąteczną akcję rozchorować – westchnął i czekając aż szofer otworzy im drzwi samochodu, zaprosił dziewczynę do środka.


    Blaise

    OdpowiedzUsuń