Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

Wątek grupowy

Scott Lawrence & Liam Lawrence & Newt Lawrence

Miejsce:
Mieszkanie Scotta
Kolejność:
1. Scott Lawrence
2. Newt Lawrence
3. Liam Lawrence

26 komentarzy

  1. Momentmai miał dosyć mieszkania z bratem i robienia za jego opiekunkę, niańkę i pielęgniarkę w jednym. Liam był jednak jego bratem, a Scott zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli nie on, to nikt inny z rodziny mu nie pomoże. Scott chciał naprawić relację z bratem zwłaszcza po tylu straconych latach. Wiedział, że ciężko będzie to wszystko nadrobić i nawet nie łudził się, że może im sie to udać. Dlatego starał się, aby teraźniejszość była w porządku. Opiekując się bratem często rezygnował z wyjść, tak naprawdę mieszkanie opuszczał wtedy, kiedy musiał. Głównie na spotkania z Chloe lub te biznesowe. Co ułatwiało mu nie kontaktowanie się z Newtem, który chciał rozwodu, którego ten w tym momencie nie chciał. Zrozumiał w końcu, że naprawdę kocha swojego męża, a uciekanie przed tym uczuciem nie ma najmniejszego sensu.
    Wszedł do mieszkania z bułkami po które szedł oraz kilkoma dodatkowymi rzeczami, ktore zupełnie nie były mu potrzbne. Głównie kupił je z myślą o Liamie.
    - Kurwa, zapomniałem zwykłego chleba. - Oznajmił, mając nadzieję, że nie będzie musiał ponownie iść do sklepu. - Wziąłem za to dżem i nutellę. Wybaczysz mi? - Mruknął, ściągając buty i wchodząc do kuchni z uniesioną ręką, w której trzymał siatkę. Ujrzawszy Newta, mina wyraźnie mu zrzedła. - Co ty... co wy robicie? - Mruknął, uważnie przyglądając się mężowi. On sam nie wyglądał tak jak miał to w zwyczaju. Dresowe spodnie i luźna koszulka zdecydowanie odejmowały mu uroku i wdzięku.

    Maskotek

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę chciał poznać reakcję Liama na jego słowa, chciał przekonać się czy wiedział o tym wszystkim, jednak w momencie kiedy skończył mówić drzwi się otworzyły i usłyszał głos swojego męża. Po to tu przyszedł, chciał się w końcu z nim zobaczyć i zmusić go do podpisania papierów rozwodowych. Scott nie mógł wiecznie go unikać, cała ta sprawa przestała być zabawna w momencie, kiedy między nimi pojawiła się ciężarna Chloe. I w dupie miał swoje własne szczęście, ten kretyn, który zapłodnił jego siostrę się z tego nie wywinie, a sam osobiście nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Będzie lepiej, jeśli ich drogi po prostu się rozejdą.
    -Och, Twoja wielka miłość z pewnością ci to wybaczy, w końcu nie mógłby się gniewać na swojego Scottusia, prawda? –mruknął ironicznie, zerkając ze sztucznym uśmiechem na Liama. Czuł, jak się w nim gotuje przez ten dziwny trójkąt, ale nie mógł sobie pozwolić na kolejny atak gniewu. Brakowało tu jeszcze jego siostry, cyrk na kółkach. Żałował, że przed wyjściem z domu nie wziął leków.
    -Nie wiedziałem, że masz gościa i nie będę wam dłużej przeszkadzał. Tu masz papiery rozwodowe, jeśli nie podpiszesz ich do końca tygodnia i nie dostarczysz ich mojemu prawnikowi spotkamy się w sądzie. –wyrzucił z siebie, starając się nie okazywać żadnych emocji. W tym momencie nawet nie było mu szkoda, skoro Scott tak szybko znalazł sobie pocieszenie. Właściwie wcale nie tak szybko, najwidoczniej pocieszał się w ten sposób już dawno temu, tylko Newt był ślepy i tego nie zauważył. Jak śmiał w ogóle myśleć, że Lawrence faktycznie może cokolwiek do niego czuć.

    Niutek

    OdpowiedzUsuń
  3. Odetchnął z ulgą, słysząc odgłos dźwięk przekręcanych kluczy. Atmosfera w mieszkaniu robiła się coraz bardziej napięta i po cichu liczył, że powrót brata załagodzi nieco całą tą sytuację. Osobiście nie miał sobie nic do zarzucenia, ale Newt wydawał się być coraz bardziej nerwowy, a on nie miał zielonego pojęcia co mogło być tego przyczyną.
    - Nie, nie gniewam się, daj mi nuttele i będę szczęśliwy – uśmiechnął się, ale nie trwało to zbyt długo, bo zaraz po tym jak Scott przekroczył próg kuchni, obydwoje z bratem zostali zaatakowani falą niezrozumiałych wyrzutów przez jego gościa – O co ty się tak do mnie od początku przypierdalasz, co ? To chyba logiczne, że Scott mnie kocha i nie rozumiem, dlaczego widzisz w tym jakiś problem i robisz jakieś sceny zazdrości. Jesteś jego mężem, ok, ale po chuj się wyżywasz na mnie ? – rzucił oschle, tracąc już do tego wszystkiego cierpliwość. Na ogół starał się być spokojnym i wyluzowanym człowiekiem, ale nie znosił, kiedy ktoś zarzucał mu czyny, których winien nie był i za które nigdy nie odpowiadał. Naprawdę zależało mu na tym, aby miło i gościnnie przyjąć znajomego brata, ale miarka się przebrała z chwilą, w której mężczyzna zaczął pluć na nich jadem.
    - Nie jestem jego gościem, ja tu mieszkam. Z tym też masz jakiś problem, co ? Właściwie to dlaczego ty też tutaj nie mieszkasz, skoro jesteście małżeństwem ? Małżeństwem, właśnie…Scott, dlaczego nic nie powiedziałeś mi o tym, że masz męża? – wbił w brata zaciekawionego spojrzenie, oczekując z jego strony jakichkolwiek wyjaśnień. Nie miał pojęcia o co chodziło z tą dwójką, ich związkiem i groźbami o rozwód i naprawdę liczył na to, że w końcu uda mu się czegokolwiek dowiedzieć i sytuacja stanie się bardziej jasna, a atmosfera mniej napięta i nerwowa.


    Liam

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez chwilę stał w miejscu, uważnie przyglądając się to jednemu, to drugiemu. Za wszelką cenę próbował to wszystko ogarnąć, jednak chyba to było zbyt skomplikowane. Słysząc jednak słowa Newta, uniósł wysoko brew i spojrzał w kierunku dokumentów o których mówił. Nawet się długo nie zastanawiał nad tym co ma zrobić.
    - Po co czekać do końca tygodnia, Newt? - Gwałtownie chwycił plik papierów i bez skrępowania po prostu je przedarł na pół. - Dzwoń do niego już teraz. Nie marnujmy czasu. Nie dam ci tego pierdolonego rozwodu z własnej woli. - Warknął, odkładając byle gdzie siatkę z zakupami. - O chuj tu chodzi. Czego łazisz w tym ręczniku? Mówiłem, że nie masz latać z kutasem na wierzchu. - Ruszył na brata, mierząc go spojrzeniem. - I tak, Liam. Ręcznik nie zalicza się jako ubranie. - Syknął kiwając mu głową na siatkę, w której była nutella. Rozrzucił przedarte dokumenty na ziemię i spojrzał na już nie-Bloomberga. Nie zamierzał ciągać się z nim po sądach, ale również nie zamierzał dopuścić do rozwodu. Jeszcze nie wiedział tylko, co tak właściwie zamierza.
    - Bo to w chuj skomplikowane i jak widzisz, trn idiota nie potrafi zrozumieć, że żadnego rozwodu nie będzie. - Fuknął czując wzrastające w nim poirytowanie całą tą sytuacją.

    Skotek

    OdpowiedzUsuń
  5. To już zaczynało być żałosne, nie tylko śmieszne. Liam z tym całym swoim oburzeniem świętej krowy i niezwykle teatralny Scott, który ewidentnie nie widział nic złego w rozmawianiu o rozwodzie, czy raczej o jego braku, przy swoim kochanku. Doszedł do wniosku, że wbrew pozorom, to on z tej trójki jest jedyną myślącą istotą. Inaczej nie dało się tego wytłumaczyć.
    -Najwidoczniej tylko ja mam z tym wszystkim problem, bo wy uważacie, że wszystko tu jest w porządku! –warknął, nie potrafiąc dłużej powstrzymywać swoich nerwów. Wściekał się niesamowicie, a nie ułatwiał mu tego fakt, że oni nie widzieli w tym nic złego. Nigdy nie przypuszczał, że znajdzie się w równie popieprzonej sytuacji.
    Zaśmiał się widząc jak Scott drze papiery rozwodowe.
    -To niczego nie zmienia, Lawrence. Nie chcesz tego załatwić po dobroci? Niech będzie. Jak powiem w sądzie o Twoim kochanku, który na dodatek z tobą mieszka, to jak myślisz, kto wygra? –zapytał całkiem retorycznie, uśmiechając się sarkastycznie. Nie musiał się nawet długo zastanawiać. Każdy sąd bez mrugnięcia okiem wyda korzystny dla niego wyrok, a wtedy skończy się ten cały cyrk i będzie mógł wrócić do swojego beznadziejnego życia.
    -Skomplikowane?! Zapłodniłeś moją siostrę! Przeżyłem fakt, że nie miałeś żadnych oporów żeby pieprzyć się z nią w moim mieszkaniu, ale kurwa mać! Weź na siebie odpowiedzialność! Nie rób z siebie ofiary! To nie moja wina, Scott. Ja Cię do tego nie zmusiłem, więc teraz ty nie zmuszaj mnie do trwania w tej chorej sytuacji. Nie zmarnuję reszty swojego jakże krótkiego życia na przyglądanie się jak mój mąż z radością wyczekuje potomka. Dobrze wiesz, że od samego początku to było skazane na porażkę. –wyrzucił z siebie zaciskając mocno dłonie. Nie, nie pozwoli ogarnąć się furii. Właściwie to nawet nie chce czekać na odpowiedź, nie potrzebuje jej. Próbował dojść z nim do porozumienia, ale skoro tak stawia sprawę… Zacisnął zęby i ruszył w stronę drzwi.

    Newt

    OdpowiedzUsuń
  6. Miał ochotę zostawić ich tutaj w cholerę i zamknąć się w swoim tymczasowym pokoju. Nie lubił krzyków i nerwowych sytuacji, tym bardziej, że po wypadku ciągle bolała go głowa. Dziwnie się czuł będąc posądzanym o romanse, w dodatku z własnym bratem. Zastanawiał się ile problemów trawiło związek tej dwójki, bo widać było, że o zaufanie w tym małżeństwie było chyba cholernie trudno.
    - Tak, wszystko jest w porządku, a ty robisz problemy z niczego. Od początku byłem dla ciebie miły, a ty na dzień dobry atakujesz mnie, a później mojego brata. Macie między sobą jakieś problemy, jasne, zdarza się, ale mnie w to więcej kurwa nie mieszajcie – warknął, zabierając od brata siatkę z zakupami i nerwowo rozkładając je na jednej z szafek. Jeszcze kilka chwil temu był cholernie głodny, ale po tej całej akcji stracił apetyt i nie potrzebował już ani świeżych bułek, ani nutelli.
    - Co ty masz do mojego ręcznika nagle, hm ? Jakoś do tej pory nigdy ci to nie przeszkadzało, ale jasne, co ci mężulek powie, to zrobisz – warknął, uderzając lekko pięścią o stół. Nie przypuszczał, że brat stanie nagle przeciwko niemu i nijak mu się to wszystko nie podobało. O ile na początku zamierzał jakoś to wszystko załagodzić i uspokoić całe towarzystwo, tak teraz miał ochotę rzucić się na nich z pięściami i obrzucać wyzwiskami do wieczora.
    - Będziesz miał dziecko ? Z siostrą twojego męża ? Z którym w dodatku nie chcesz się rozwieść, chociaż on cię o to prosi ? Ja pierdolę Scott, co jeszcze przede mną ukrywasz, hm ? Jak długo zamierzałeś to wszystko przede mną zataić ? – zmierzył go wściekłym wzrokiem, obserwując przy okazji jak drze papiery rozwodowe w kawałki i podstawiając mu pod nos kosz, aby mógł je do niego wrzucić.


    Liam

    OdpowiedzUsuń
  7. - Kurwa, Newt. Naprawdę nie pamiętasz Liama, że myślałeś, że my... Boże, idioto. - Warknął, kiedy do niego dotarło co takiego się tutaj właśnie odjebało. Przewrócił oczyma dookoła, zastanawiając się jak to wszystko odkręcić. Nie chciał rozwodu. Naprawdę go nie chciał.
    - Newt... to była wpadka, kurwa. I biorę za nią odpowiedzialność. - Oznajmił, czując jak nie może skoncentrować spojrzenia na jednym punkcie. Odkąd miał na głowie tyle problemów, zdarzało mu się brać już nie tylko amfę i robił to zmacznie częściej, jednak w niniejszych dawkach. Ta zarzyta podczas zakupów zaczynała na mężczyznę działać.
    - Bo nie musze ci się ze wszystkiego spowiadać? Bo może i tu mieszkasz, ale tylko dlatego, że mi kurwa cię żal?! - Odjebało mu. Nie panował nad własnymi słowami i czynami, a dłonie zaczęły mu się delikatnke trząś. - weźcie się wszyscy ode mnie odpierdolcie! - Wrzasnął chwytając słoik dżemu i rzucając nim o podłogę ze zdenerwowania. - Zawsze kurwa mnie pakujecie w jakieś kłopoty. Zawsze mam przejebane bo komuś coś nagle przestaje sie podobać. Zle Ci tu liam? To wypierdalaj, droga wolna! - krzyknął, a drżenie przeszło z dloni na cale cialo Scotta. - Dzwoń i opowiedz o kochanku bracie. Zresztą. Mam to kurwa wszystko, gdzieś. Oboje robcie co chcecie. - Warknął idąc w kierunku barku, skad zamierzał wyciągnąć whisky i wypić ją, prosto z butelki.

    Skotek

    OdpowiedzUsuń
  8. Znowu, kurwa, wszystko było jego winą. Znowu on był najgorszy i robił problemy z niczego. Jasne, przecież nic się nie dzieje, wszystko jest w porządku. Jeśli chcą sobie żyć w tej spierdolonej sielance, to droga wolna, on nie zamierzał. Mimo wszystko zatrzymał się, bo chciał usłyszeć jebane wyjaśnienie. Cokolwiek, byle tylko zrozumieć tą popierdoloną sytuację.
    Słuchał wyrzutów Liama, jego pytań i dziwił się, że koleś o niczym nie wie. Jakim cudem udało się Scottowi to wszystko przed nim ukryć i nie wzbudzać przy okazji żadnych podejrzeń?
    Dopiero słysząc jego warknięcie cała ta sytuacja zaczęła układać mu się w głowie. Pamiętał, że Scott ma młodszego brata, był w jego wieku, może trochę młodszy, ale Newt nigdy nie bawił się z gówniarzami, zawsze obracał się wśród starszych od siebie, więc pewnie nie spotkali się za dużo razy. Zresztą, nawet ze Scottem jakoś szczególnie się przed odsiadką nie trzymał, więc niewiele wiedział o nim, czy o jego rodzinie. Teraz jednak zaczynało to mieć sens. Możliwe, że właśnie tak nazywał się jego brat.
    -Brat? Ty jesteś Liam? Ten Liam? –wydukał w końcu, starając się jakoś ułożyć to sobie w głowie. –Kurwa, kretynie, dlaczego od razu nie powiedziałeś? Ja pierdole. Latasz po mieszkaniu Scotta z gołym kutasem, mówisz o wielkiej miłości, co ja miałem sobie pomyśleć? –warknął, dopasowując do siebie wszystkie elementy. Tak, teraz wydawało się to całkiem logiczne.
    -Ej, dobra, już. Opanuj się. –mruknął, przyglądając się drżącym dłoniom Scotta, jednak gdy tamten rozwalił słoik na podłodze uniósł w zdziwieniu brwi. Jego wściekłość przy wkurwieniu Lawrence’a, starszego Lawrence’a, to był pikuś. Dlatego rzucił się za nim i nim dotarł do barku obrócił go w swoją stronę i złapał za twarz, uważnie się jej przyglądając. –Znowu brałeś. –stwierdził, popychając go na kanapę i przygwoździł go swoim ciałem by nie mógł się wyrwać. –Co wziąłeś? I ile? Pokurwiło cię kompletnie? Miałeś z tym skończyć, mieliśmy się tylko dobrze bawić, a ty nawet do sklepu nie możesz bez tego wyjść?! –warknął, zaciskając dłoń na jego koszuli.
    -Przynieś mu wodę. I schowaj alkohol. –rzucił do młodszego z braci, resztę problemów zostawiając na później. Nie miał zamiaru rozmawiać z naćpanym mężem.

    Newt

    OdpowiedzUsuń
  9. Kompletnie nie ogarniał tego, co się tutaj działo. Nigdy w życiu nie widział brata w takim stanie i nijak nie przypuszczał, że ta chora sytuacja aż tak wyprowadzi go z równowagi. Nie miał pojęcia, że Newt odbiera go jako kochanka męża i dopiero teraz wszystko zaczynało mu się układać w całość. Wpadł na nagiego faceta w apartamencie swojego partnera, który w dodatku mówił o wieloletniej miłości i znajomości od dziecięcych lat. Każdy miał prawo cholernie wkurwić się w takiej sytuacji i naprawdę szczerze żałował, że od początku nie przedstawił mu się z imienia i nazwiska, unikając tym samym wszystkich tych scen wściekłości i zazdrości.
    - Nie wiedziałem, że robisz mi taką łaskę do chuja. Nie ma problemu, mogę się stąd wynieś, siedź tu sobie sam i zaćpaj się kurwa na śmierć – warknął, obserwując jak szkło ze zbitego słoika roztrzaskuje się po całej kuchni – I tak, jestem Liam, ten Liam. Nie wiedziałem, że brałeś mnie za jego kochanka, myślałem że ci powiedział, że razem mieszkamy – westchnął, wyciągając z szafki zmiotkę i zajmując się zbieraniem szkła. Widział, że Scott coraz bardziej traci nad sobą panowanie i wolał na wszelki wypadek pozbyć się kawałeczków, które mógłby w złości wykorzystać, aby zranić siebie lub całą trójkę.
    - Nic się nie martw, jeszcze dzisiaj się spakuje i mnie nie ma. I gratuluję, właśnie znów zjebałeś sobie życie przez dragi pojebie – pokręcił zrezygnowany głową, wystawiając worek do śmieci za drzwi i z zażenowaniem obserwując, jak Newt przepycha się na kanapie z jego bratem. Nie miał nic przeciwko narkotykom, sam nie raz się upalił czy naćpał jakimś LSD, ale Scott obiecał wszystkim, że z tym skończy i naprawdę zabolało go, że przegapił to, że braciszek znów pakuje się w jakieś gówno.
    - Nie, nie jestem jego niańką do chuja, ty zresztą też nie. To jego życie, skoro musi chodzić cały czas na haju to już nie jest mój pierdolony problem. Przed chwilą jasno dał mi do zrozumienia, że mnie tutaj nie chce a ja się nie pcham tam, gdzie mnie nie potrzebują – uniósł ręce w geście poddania, ignorując przy tym prośbę o pomoc Newta.

    Liam

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak naprawdę nie chciał, by brat opuścił jego mieszkanie. Martwił się o niego i bał, że zostając samemu, może przytrafić się coś, czego żaden z nich nie chciał. Starszy z braci miał nadzieję, że szybko ten młodszy odzyska sprawność, ale niekoniecznie dlatego, aby opuścił już jego mieszkanie. Po prostu martwił się i troszczył. Ale nie w tym momencie. Nie teraz, gdy jego ciałem i mózgiem kierowała chemia, świństwo które sprawiało, że nie myślał nad konsekwencjami.
    - I ciekawe gdzie pójdziesz? Do tej rosyjskiej dziwki? - Warknął, próbując wyszarpać się z chwytu Newta, jednak skubany przemyślał to dobrze i zblokował go w taki sposób, że wyrywanie i szarpanie na nic się nie zdało. - Tak, tak. Widziałem ją w szpitalu. - Wyjaśnił, opadając na kanapę i przechylając głowę do tylu, aby uniknąć spojrzenia prosto w oczy męża. Gdzieś z tyłu miał świadomość, że robi źle. Nie wziął, aż tyle aby mieć problem z kontaktowaniem. Po prostu emocje wyrażał jeszcze dosadniej niż normalnie. - I kurwa co z tego, Newt? Przecież oboje macie wyjebane. - Warknął, podejmując jeszcze jedną próbę wyrwania się spod Newta.

    Scottie

    OdpowiedzUsuń
  11. -Najwidoczniej Scott lubi ukrywać przed innymi pewne fakty. –warknął nie odpuszczając i nadal przyciskając Lawrence’a do kanapy, mimo jego szarpania. Pierdolony kretyn i ojciec roku w jednym. Teraz już nie był pewny czy chce, żeby ten idiota zbliżał się do dziecka jego siostry. Może lepiej będzie, jeśli da spokój Chloe. Sam się nią zaopiekuje, pomoże jej z tym cholernie komplikującym wszystko z dzieckiem, jego siostra zasługiwała na coś lepszego niż ćpun, który nie radzi sobie ze swoim życiem.
    -Przestań pieprzyć, Liam i nie zachowuj się jak obrażona baba. –warknął, widząc zdenerwowanie młodszego z braci. Jasne, Scott przegiął, ale chyba należało wziąć poprawkę przez wzgląd na to, że przemawiały przez niego prochy. Skoro pozwolił mu tu mieszkać, to raczej tego chciał.
    -A Ty ogarnij się, debilu. Nigdy nie powiedziałem, że mam na ciebie wyjebane. –mruknął, biorąc jego twarz w dłonie i zmuszając go, by na niego spojrzał. Chciał tam znaleźć swojego męża, faceta, za którego wyszedł bez wahania, nie wrak człowieka, ratujący się prochami. Nie przestał go kochać, ale nie mógł trwać w tak bezsensownej sytuacji. Mógł się na niego wściekać, ale fajnie by było, gdyby chociaż spróbował go zrozumieć. A przynajmniej porozmawiać. –Nie ruszysz się stąd, dopóki się nie uspokoisz, Scottie. Dosyć tego. Nie jesteś, kurwa, sam. Pomyśl o innych, idioto. Chcesz znowu odjebać to samo? Po tym co już udało ci się osiągnąć? Myślisz, że dostaniesz jeszcze jedną szansę? –warczał przez zaciśnięte zęby. Nie miał ochoty tu być, a już tym bardziej nie miał ochoty ustawiać go do pionu, ale widząc nastawienie Liama uznał, że nie ma wyjścia. Nie pozwoli temu kretynowi znowu wjebać się w jakieś bagno.

    Newt

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie zamierzał mieszać się w spory tej dwójki, ale odkąd Scott zaczął atakować także i jego, nie mógł pozostać mu zbyt długo dłużny. Wiedział, że brat jest co prawda pod wpływem środków odurzających, ale to w żaden sposób nie zwalniało go z odpowiedzialności za swoje słowa. Podobno człowiek, który jest pijany lub naćpany, mówi w końcu prawdę i nie zdziwiłby się, gdyby starszy Lawrence dopiero teraz zdobył się na odwagę wyznać mu, że nijak nie potrzebuje go w swoim apartamencie i czas najwyższy, aby dał mu święty spokój i się stąd wynosił.
    - Jesteś żałosny, wiesz ? Na status dziwki to zasługujesz akurat ty, skoro pieprzyłeś się ze swoim mężem i jego siostrą jednocześnie, nie mówiąc o tym, że wcześniejszej też miałeś żonę i nie zdziwiłbym się, gdybyś nie wytrzymał bez zdrad i przygodnego seksu w żadnym związku – w przeciwieństwie do niego był już nieco spokojniejszy, więc nie rzucił się na niego z pięściami i nie przyłożył mu w tą słodką buźkę za tekst o Rosie. Nikt nie miał prawa jej obrażać, a już na pewno nie człowiek, który jeszcze kilka godzin wcześniej chwalił dziewczynę za to, co przez ostatni rok robiła dla jego młodszego brata.
    - Naprawdę wierzysz, że twoje morały cokolwiek dadzą ? Jest nakurwiony jak dzika świnia i nic do niego nie dociera. Gadkę o tym, jak bardzo go wszyscy kochają i wspierają zostaw na później, teraz najlepiej pierdolnij go w twarz, żeby poszedł na chwilę spać i jakoś wytrzeźwiał – rzucił, nie zamierzając przy tym zachowywać się jak Newt. Kochał swojego braciszka, fakt, ale ostatnie na co teraz miał ochotę to wspieranie go i zapewnienie, że nie jest na świecie sam i ma dla kogo walczyć z nałogiem. Nie po tym, co przed chwilą od niego usłyszał.

    Liam

    OdpowiedzUsuń
  13. Błądził spojrzeniem po twarzy, Newta, za wszelką cenę unikając spotkania z jego spojrzeniem. Nie chciał spoglądać w tym momencie w jego oczy, nie chciał widzieć tych wszystkich uczuć gromadzących się teraz w jego mężu. Bał się dostrzec w nim pogardę, żal czy litość. Słuchał słów jego słów, jednak w ogóle w nie, nie wierzył. Gdyby było inaczej, Scott w tym momencie nie siedziałby naćpany, byliby szczęśliwym małżeństwem, bo Newt zareagowałby inaczej, bo byłoby inaczej, bo ciąża Chloe nie byłaby, aż tak istotna. Wiedział, że to rodzeństwo, wiedział, że relacja ich łącząca była inna, że Newt się chciał nią opiekować, ale skoro go kochał, to powinno to wszystko wyglądać inaczej. Gdyby go kochał, nie tknąłby Chloe. Nie tknąłby Chloe, gdy ta miała naście lat, gdy był mężem Marisol, nie wziąłby ślubu z tą meksykańską dziwką.
    - Zaraz to ja tobie pierdolnę. - Warknął, korzystając z chwili nieuwagi Newta i pospiesznie, wręcz rzucił się na brata chwytając go za materiał swojej koszulki. Prawda zawsze bolała najbardziej. Dyszał ciężko, cały czas kurczowo trzymając t-shirt i spoglądając na Liama, jak gdyby obierał cel swojego ciosu. Rozluźnił już nawet jedną dłoń, będąc gotowym do uderzenia. Puścił go jednak i odsunął się do tyłu.
    - Nie tknąłem jej. Nic jej nie zrobiłem. - Odezwał się nagle, spokojnie. Jakby nagle cały przestraszony. - Ciebie też nie tknąłem. Nic ci kurwa nie zrobiłem! - Wrzasnął, cofając się do tyłu i nie patrząc za siebie. Wszedł na krzesło, które się przewróciło, a Scott razem z nim robiąc przy tym nie mały hałas. - Nie wsadzisz mnie tam, znowu. Nic ci nie zrobiłem! - Darł się głośno, w ogóle nie próbując podnieść się z podłogi.

    Najstarszy Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  14. Może Liam miał rację, może umoralniające gadki nie były na miejscu, szczególnie w momencie, kiedy Scott wyrwał się spod jego ciała i rzucił się na młodszego brata. Nie chciał wtrącać się w ich sprawy, najwidoczniej i między nimi nie było tak idealnie jak wcześniej twierdził młodszy Lawrence, ale nie mógł pozwolić, żeby Scott stracił nad sobą panowanie.
    Skoczył za nim, jednak nie zdążył go złapać zanim przewrócił się, potykając się o krzesło. Słysząc jednak jego wrzaski stanął jak w ryty. Ile i czego musiał wziąć, żeby zafundować sobie takie schizy?
    -Przestań odpierdalać, Scott! –warknął, dopadając do niego i podnosząc go za koszulkę z podłogi. –Nikt Cię nigdzie nie chce wsadzić. –dodał, widząc jego rozbiegany wzrok. Wpadł na pomysł, żeby zamknąć go w łazience, dać mu czas na ogarnięcie się, ale na szczęście pomyślał o tym, że mógłby sobie zrobić krzywdę, więc ostatecznie zrezygnował. A tamten się darł dalej i szarpał się niemiłosiernie, więc strzelił go w ryj z pięści, tym razem omijając nos, by nie skończyło się złamaniem jak wtedy, gdy dowiedział się o Chloe. –A ty też już się zamknij. Obydwoje jesteście siebie warci. –mruknął, popychając starszego z braci z powrotem w stronę kanapy. –Opanuj się albo cię zwiążę. I wcale nie będzie tak przyjemnie jak myślisz. –odezwał się, wracając z nim na miejsce. Nie miał pojęcia co z nim zrobić, nigdy nie musiał zajmować się ćpunem, któremu odjebało, sam był pod wpływem grzeczny jak aniołek i nie sprawiał nikomu problemów. Powinien go zmusić do rzygania? To nie tabletki, nie zwróci tego. Pewnie znowu coś wciągnął, zadowolony że na chwilę odleci. –Albo wiesz co.. –zaczął, uśmiechając się złośliwie. Chwycił go za koszulkę i zawlókł do łazienki. Może nie był najsilniejszy, ale ze Scottem radził sobie bez problemu. Wrzucił go pod prysznic i puścił lodowatą wodę, ot żeby go trochę odświeżyć.

    mąż

    OdpowiedzUsuń
  15. Oniemiał, widząc to co dzieje się z jego bratem. Widząc, że kieruje się w jego stronę, odruchowo zasłonił twarz, nie mając przy tym zamiaru okładać się z nim pięściami. Wystarczyło, że skakali sobie do gardeł i nawzajem obrzucali błotem i pretensjami, rozlew krwi nie był tu nijak potrzebny.
    - Może w ogóle zamknę się i sobie stąd pójdę, co? Zostaniesz z moim braciszkiem ćpunem i się nim zaopiekujesz, na pewno będziecie się tu we dwójkę świetnie bawić – zironizował, obserwując jak razem się siłują. Nie wiedział, że jego brat wrócił do ćpania i taki totalny zjazd był dla niego cholernym zaskoczeniem. Scott albo wciągnął jakiś trefny towar, albo przesadził z dawką i zaczynał mieć jakieś chore urojenia i dziwne halucynacje. Jeśli sytuacja się powtórzy, a on dalej będzie łamał obietnice o pozostawaniu czystym, będzie musiał poskarżyć się rodzicom i załatwić starszemu Lawrence jakiś przymusowych odwyk, zanim całkiem spierdoli sobie życie.
    - A to za to, że nazwałeś Rosę dziwką…. – kucnął nad nim, kiedy leżał pod prysznicem i dał mu mocnego plaskacza w twarz – I przy okazji po to, żebyś trochę się otrząsnął i znów zaczął kontaktować chory pojebie – dodał, podnosząc się z kolan i podkręcając strumień wody. Obdarował przy okazji Newta przepraszającym spojrzeniem i wycofał się pod drzwi, zostawiając mu męża do dyspozycji.

    Liam

    OdpowiedzUsuń
  16. Dopiero w momencie, gdy po jego ciele spłynęła zimna woda zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo piecze go twarz, nieuzasadniony ból głowy i pleców. Zachłysnął się, odkaszlując głośno. Nie miał pojęcia jakim cudem znalazł się w łazience, w kabinie prysznicowej i to cały mokry. Dopiero po kilku minutach dotarło do niego, że nad nim nachyla się Bloomberg, a raczej już Lawrence, a przy drzwiach stoi jego młodszy braciszek. Zamknął oczy, cały schłodzony nie odczuwał już, aż tak bardzo zimna. Wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że jego krew płonie, a boląca i piekąca twarz tylko podwajała te odczucia.
    - Co wy robicie? - Wymruczał cicho, układając dłoń na wciąż pulsującym policzku. Powieki miał ciężkie i z trudem utrzymywał je otwarte. W pewnym momencie przestał się już nawet silić na to, aby uważnie przyglądać się swoim towarzyszom. Oparł głowę o zimną ścianę i zamknął oczy, powoli próbując ściągnąć z siebie mokre ubranie. Czuł się dziwnie. Cholernie dziwnie. Nie tak miało być, przecież wziął tylko odrobinę, ponoć w dodatku najlepszego towaru w mieście. Miał po prostu mieć chwilę spokoju, relaksu. A nie przyprawić się o bolące ciało. - Zaraz się porzygam. - Mruknął, próbując się podnieść, jednak miał wrażenie, że mięśnie odmawiają mu współpracy. W uszach dziwnie mu dzwoniło w uszach, a obrazek przed oczami wydawał się dziwnie kolorowy. Czyżby był jeszcze na haju? Ale co robił w łazience z tą dwójką? Przełknął ślinę czując jak treści żołądka podnoszą mu się w górę, zdecydowanie pobladł albo wręcz zzieleniał na twarzy. Starał się jednak trzymać dzielnie i w ich obecności nie upokorzyć się jeszcze bardziej.

    Scottie

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie miał czasu i ochoty na jego jęczenie i urażoną dumę. Jeśli miał ochotę, to droga wolna, nikt go nie będzie zatrzymywał, Newt miał wystarczająco roboty z ogarnianiem starszego z braci. Jeśli Liam nie zamierzał mu w tym pomóc, to może faktycznie powinien sobie iść i nie plątać się pod nogami, może przy okazji po drodze zmądrzeje i zrozumie, że dorośli nieco inaczej rozwiązują swoje problemy.
    Westchnął cicho i pokręcił głową widząc soczysty policzek zadany jego mężowi. No cóż, z tym akurat nie mógł się nie zgodzić. Nie miał pojęcia kim jest ów Rose, ale chcąc nie chcąc, Scott powinien zachować pewne rzeczy dla siebie, czego oczywiście nie pojmował w tym konkretnym stanie.
    Kucnął przed kabiną i odsunął mu z twarzy mokre włosy.
    -Nadal uważasz, że ktoś chce cię zamknąć czy już ci przeszło? –zapytał, chwytając za miskę i postawił ją obok niego. Miał gdzieś, że tamten może być zażenowany sytuacją, mógł nie ćpać, mógł zachować się jak facet, a nie tchórzliwa cipa. Nawet Newt nie doprowadzał się do takiego stanu w najgorszym okresie swojego życia. Chwycił za brzeg jego koszulki i pociągnął w górę zmuszając go by podniósł ręce. –Pomóż mi. Nie wleziesz mokry do łóżka. –mruknął, sięgając do jego spodni. Miał ochotę na niego wrzeszczeć, strzelić mu znowu w ryj, może nawet kilka razy, aż zrozumie co odpierdolił, ale nie potrafił. Domyślał się, że po części sam jest odpowiedzialny za taki stan.

    przypaliłam ziemniaki przez ten odpis o/

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie wiedział jaką strategie przyjąć i co powinien teraz zrobić. Z jednej strony chciał zostać przy tej dwójce i pomóc jakoś bratu, ale z drugiej bał się, co jeszcze może od niego usłyszeć. Chciał przyjmować wszystko co padało z ust Scotta jako stek bzdur wypowiadanych przez naćpanego faceta, ale nie do końca potrafił puścić to wszystko mimo uszu. Ostatnio coraz więcej osób się na niego wypinało i słowa brata o tym, że nie jest mu tutaj do niczego potrzebny, mocno zabolały go od środka.
    - Zwymiotuj, to będzie ci jakkolwiek lepiej – westchnął, pomagając szwagrowi z pozbyciem się koszulki i spodni starszego Lawrence – Przez gówno, które wziąłeś, masz teraz zajebiste zjazdy – wyjaśnił, widząc że Scott nie do końca ogarnia to wszystko, co miało miejsce zaledwie kilka minut temu. Jako jedyny przyjął go do siebie i się nim zaopiekował, więc chcąc nie chcąc Liam był jego dłużnikiem i winien był mu jakąkolwiek pomoc.
    - Dlaczego znowu brałeś ? To przeze mnie ? Wiedziałem, że nie powinienem trzymać w twoim mieszkaniu dragów, jestem debilem… - pokręcił głową, wyraźnie z siebie niezadowolony – Może powinieneś zajarać ? Zioło uspokaja, a tobie przyda się chwila relaksu. Właściwie to całej trójce z nas się przyda – uśmiechnął się lekko, sięgając po gotowego skręta do portfela i podając go bratu zaraz po tym, jak sam zaciągnął się intensywnym zapachem i dymem.

    Ziemniaki się nie palą,pali się zioło

    OdpowiedzUsuń
  19. Czuł się niesamowicie źle, a gdy dwoje mężczyzn zdecydowało się mu pomóc z pozbyciem się ubrań, jak i podniesieniem się, poczuł się jeszcze gorzej. Chwycił podaną przez Newta miskę i schował w niej twarz, próbując złapać miarowy oddech. Nie zwymiotował jednak. Odsunął miskę od siebie i ułożył ją obok siebie, starając zapanować nad własnym ciałem.
    Podparł palcami czoło i spojrzał na Newta, próbując zrozumieć o co mu chodzi, a po chwili na brata. Jego wyjaśnienia dały mu znacznie więcej niż słowa męża.
    - Nie brałem nic twojego. - Mruknął, próbując zanalizlwać co takiego wziął, aby mieć aż taki problem od samego rana. To miała być tylkp odrobina amfy na rozruch. Zagryzł wargę, wyciągając dłoń po skręt proponowanego przez brata. Nim sie jednak zaciągnął spojrzał na Newta. Jego mina mówiła więcej niż tysiąc słów, zawachał się. Analizując sytuację i swoje, jakże chujowe położenie a niej.
    - Co tu robisz Newt, przecież chcesz rozwodu. Czerpiesz radość z tego żałosnego obrazka? - Mruknął, wkładając jednak blanta pomiedzy wargi. Nie zaciągnął się jednak nim jeszcze. Nie powinno go tutaj być. Powinien zostawić dokumenty i po prostu wyjść. Wstydził się, że Newt ogląda go w takim wydaniu. Gdy ćpali razem, zawsze bylo dobrze. Gdy robił to sam, zawsze pakował się w kłopoty. Tym razem było identycznie, jak zawsze.

    Skotek

    OdpowiedzUsuń
  20. Zmarszczył lekko brwi słysząc co ten mały kretyn wygaduje. Jakie, kurwa, zioło. Jaki, kurwa, relaks. Kompletnie go popierdoliło. Kto normalny daje zaćpanemu zioło? Jebany inteligent. Nie wytrzymał w momencie, kiedy Scott przyjął od niego skręta i wsadził go sobie między wargi.
    -Czy was, do chuja pana, kompletnie popierdoliło?! –wrzasnął, wyrywając mu blanta i wrzucając go do stojącego obok kibla. –Kurwa, czy wy macie coś w tych pierdolonych głowach? Cokolwiek? Czy tylko lata wam tam orzeszek zeschnięty przez ćpanie?! –darł się, łapiąc Lawrence’a za ramię, chwytając miskę i wyprowadzając go z łazienki, przy okazji uderzając w Liama ramieniem. Nie miał już na to siły, to było nie na jego nerwy. Nie wziął leków, czuł, że za chwilę sam tu padnie, kręciło mu się w głowie, ale nawet nie było mowy, żeby zostawił tą dwójkę samych.
    -Wypierdalaj z tym ziołem i ze swoimi dragami, kretynie. Chcesz mu zafundować jeszcze większe schizy? Dragi chcesz leczyć kolejnymi dragami? Gratuluję! –warczał, przechodząc przez salon i skierował się do sypialni Scotta. Popchnął go na łóżko i zmierzył spojrzeniem mówiącym, że jak się ruszy, to zostanie wykastrowany i podstawił mu miskę. –Wyrzygaj to, albo cię do tego zmuszę i poczujesz palce zdecydowanie nie tam, gdzie ci się ostatnio podobało. –rzucił wracając do kuchni po szklankę wody. –Ogarnij się albo nie zbliżaj się do niego. –warknął, nie zaszczycając młodszego z braci nawet spojrzeniem. Gotowało się w nim, więc wystarczy jeden głupi tekst z jego strony i straci nad sobą panowanie, pozwalając wściekłości potęgowanej przez nieobliczalną chorobę przejąć nad nim kontrolę.

    Newt

    OdpowiedzUsuń
  21. O ile wcześniej Newt wyglądał na najbardziej opanowanego z nich wszystkich, tak teraz Liam naprawdę zaczynał się go bać. Wiedział, że mężczyzna nie straci tak szybko panowania nad sobą jak jego brat, ale nie zdziwiłby się, gdyby lada moment cała trójka skoczyła sobie do gardeł. Emocje i adrenalina były tak silne, że nawet otaczające ich powietrze zrobiło się zbyt ciężkie, aby w ogóle normalnie i spokojnie nim oddychać.
    - Co ty się tak dojebałeś do tego ćpania, co ? Skoro jesteś mężem Skotta to sam też chyba nie jesteś święty, hm? No chyba, że liczyłeś na cudowne ozdrowienie mojego braciszka z nałogu i modlisz się za to codziennie do niebios – prychnął, wyraźnie zażenowany. Nie podobało mu się, że szwagier podważa jego decyzje, tym bardziej, że jeden blant nikomu jeszcze nie zaszkodził. Konopie miały w końcu właściwości uspokajające i rozluźniające, a właśnie spokoju było im teraz najbardziej potrzeba.
    - Może chce i co z tego ? Schizy czasem są lepsze niż palące się ciało i jakaś pierdolona agonia – wrzasnął, kierując się za nimi do sypialni starszego Lawrence. Nie miał zamiaru odpuścić i po prostu sobie pójść, tym bardziej, że to on tu mieszkał, a nie Newt. Nie podobało mu się, że facet coraz bardziej zaczyna się rządzić, w dodatku krzycząc na niego bez żadnego powodu.
    - To mój brat i mogę się do niego zbliżać kiedy tylko mi się podoba kretynie. Skoro tak bardzo chciałeś się z nim rozwieść to na chuj tu jeszcze jesteś ? Zostaw papierek i spierdalaj, poradzimy sobie we dwójkę – rzucił, jak gdyby nic siadając przy łóżku brata i czekając na dalszy rozwój sytuacji.

    Zły Liam

    OdpowiedzUsuń
  22. Leżał w bieliźnie na swoim łóżku z miską tuż obok. Na ten moment nie czuł potrzeby korzystania z niej. Od czasu wyjścia z łazienki (a raczej opuszczenia jej dzięki Newtowi) czuł się pp prostu odrobinę lepiej. Nie był pewien sam czy narkotyki wciąż na niego działają czy też nie. Nie wiedział czy wszystko co działo się dookoła było prawdziwe czy tylko wyobraźnia podsuwała mu obrazy i dźwięki.
    - Wolałbym nie. - Mruknął, odsuwając od siebie miskę. Miał wrażenie, że świat wirował mu przed oczami a ułożenie się płasko na poduszce i zamknięcia kednego oka wcale mu nie pomogło. - Czy musicie się tak wydzierać? - Mruknął, machając dłonią. Podrapał się po głowie, a następnie zerwał się gwałtownie do pozycji siedzącej. - Muszę stąd wyjść. - Mruknął cicho, opuszczając nogi na ziemię. - Denerwujecie mnie obaj, matoły. - Dodał jeszcze, klepiąc się po udach w poszukiwaniu portfela. Dopiero pp chwili dotarło do niego, że przecież jest bez ubrania. - Muszę iść do banku. Mam spotkanie, musze kupić samochód. Newt... pójdziesz tam za mnie? Proszę... ten samochód będzie nam potrzebny. Musimy sie wszyscy w nim zmieścić. Ty, ja, dzieci, Chloe, ta dziwka... Liam i ta cała Rosjanka. - Mruczał, biorac głęboki oddech. - Liam, nie żeń się tylko z nią, ona na pewno chce karte. Nie nabierz się kretynie.

    Maskotek żyjący w swoim świecie

    OdpowiedzUsuń
  23. -Popierdoliło cię kompletnie. Twój brat naćpał się jakiegoś gówna, a ty mu dasz więcej ćpania żeby mu pomóc? Jesteś jakimś niedorozwojem, czy coś? –warczał, jednak nie potrafiąc powstrzymać języka. Sam nie był idealny, ćpał i łapał zgon za zgonem, ale naprawdę potrzebował, żeby Scott był czysty. Inaczej nie dostanie tego pierdolonego rozwodu, a nie chciał robić mu problemów i wysyłać go na odwyk, chociaż mógłby. Tyle, że to mocno opóźniłoby całą sprawę i im wszystkim skomplikowało życie.
    I może Liam miał rację, może powinien ich zostawić i dać sobie z tym wszystkim spokój, w końcu przyszedł tu w konkretnej sprawie. Sprawie, która została podarta i wyrzucona do kosza, nic więcej tu nie zdziała. Ale nie potrafił. To, że chciał rozwodu nie znaczyło, że go nie kocha, że się o niego nie martwi i nagle przestał o niego dbać. Sytuacja go do tego zmusiła, gdyby nie Chloe, pewnie wili by sobie urocze gniazdko i planowali wspólne wakacje.
    Zignorował więc obecność młodszego brata, nie zamierzał wdawać się w dyskusję z niedorozwojem. Skupił się za to na Scottcie, który najwidoczniej dalej żył w świecie wyobrażeń. Westchnął cicho i pokręcił głową. Jak miał mu pomóc? Przecież do niego kompletnie nic nie dociera.
    -Scott, skarbie, posłuchaj mnie. –poprosił, siadając tuż obok niego. Nie miał siły dłużej krzyczeć i się wściekać, jeśli w ten sposób do niego nie dotrze, raczej nic mu w tym nie pomoże. –Musisz odpocząć. Nie masz żadnego spotkania, nie potrzebny ci samochód. Po prostu.. Połóż się i odpocznij, okej? –wymruczał, zaciskając lekko rękę na jego dłoni. Nie chciał tego, przez cały ten czas próbował się jakoś odizolować, przekonać samego siebie, że tak będzie lepiej, ale wiedział, że to nieprawda. Kochał go i wcale nie chciał rozwodu. Robił tylko to, co należało.

    Newt

    OdpowiedzUsuń
  24. Miał nadzieję, że z minuty na minutę będzie lepiej, ale sytuacja zaczynała się coraz bardziej komplikować. Scott zamiast dochodzić do siebie, coraz bardziej tracił kontakt z rzeczywistością, a to nie wróżyło dla nich niczego dobrego.
    - Spierdalaj ode mnie, co? Przychodzisz tu i się panoszysz, jakbyś był nie wiadomo kim. Jasne, rządź się i rób sobie co chcesz ze Scottem, ale ode mnie wypierdalaj, jasne ? – warknął, gotów poderwać się z miejsca, aby rzucić się w pojedynek na pięści z Newtem. Nie podobało mu się, że facet rzuca oskarżenia w jego kierunku, w dodatku takie, które kładły go na jednej szali z niedorozwiniętymi ludźmi. Wcześniej pewnie coś takiego by go rozbawiło i puściłby to mimo uszu, ale odkąd miał problemy z pełną sprawnością fizyczną i umysłową po wypadku, był wyjątkowo wyczulony na tego typu teksty.
    - Jakie to wszystko romantyczne, no zaraz się kurwa popłaczę. Hiv mu przy okazji nie sprzedałeś, co ? To by tłumaczyło, dlaczego mózg przestał mu nagle działać – rzucił, obserwując uściski tamtej dwójki. Nie miał nic przeciwko homoseksualnym związkom, ale ten w który wpakował się jego braciszek, coraz mniej zaczynał mu się podobać.
    - Odpieprz się w końcu od Rosy, dobrze? Nawet jej nie znasz a ciągle się do niej przypierdalasz debilu –warknął, mierząc go wściekłym wzrokiem. Miał dość zarówno jego, jak i Newta, ale nie zamierzał ich tutaj ot tak zostawić. Mimo wszystko kochał swojego braciszka i chcąc nie chcąc czuł, że powinien mu w tej sytuacji jakkolwiek pomóc i że zioło faktycznie mogło nie być tutaj najlepszą i najskuteczniejszą strategią.

    Liam

    OdpowiedzUsuń
  25. Spojrzał na Newta zamglonym spojrzeniem, aby po chwili uwiesić się mu na szyi, zaplatając ramiona na jego karku.
    - Będę już grzeczny, Newt. - Wymruczał cicho, nieco zachrypniętym głosem, wciąż pozostając na jego szyi. Nie miał ochoty się ruszać, nie chciał leżeć i czekać, aż będzie lepiej. Wolałby, aby już teraz, po prostu było lepiej, dobrze. Najlepiej z pomocą pstryknięcia palców. Widział siebie i Newta jako szczęśliwe małżeństwo, sprawujące opiekę nad ich dzieckiem. - Jesteśmy rodziną. - Dodał, nieco głośniej, odsuwając się i spogladajac na Liama. To też byla rodzina. - To xhyba czas, żebyś ją przedstawił. Chodź tu kretynie! - Odezwał się głośniej, wyciągając rece w jego stronę. Zamierzał złączyć ich wszyatkim w tulaśnym uścisku. - Na co czekasz? - Fuknął, gdy brat stał ciągle w miejscu i tylko spoglądał na nich.

    Maskotek

    OdpowiedzUsuń
  26. Wzmiankę o hiv puścił mimo uszu. Nie miał zamiaru wdawać się w bezsensowne dyskusje z kretynem, który uznał, że podawanie zioła naćpanemu bratu to dobry pomysł. I w dupie miał, że to rodzina, Newt nie tolerował bezmyślności.
    Pozwolił mu uwiesić się na swojej szyi, choć sam nie odwzajemnił uścisku. Nie po to tu przyszedł, nie miał zamiaru nikomu dawać złudnego wrażenia, że cokolwiek jeszcze da się zrobić. Podjął już decyzję i przemyślał to dokładnie. Jakkolwiek nie kochałby Scotta, tak zwyczajnie będzie lepiej dla wszystkich. Zabawa w dom tylko by wszystko pogorszyła, a im dłużej to odkładali, tym będzie gorzej.
    Słysząc jednak o rodzinnym uścisku musiał się wycofać. Nie zamierzał być jego częścią. Wyswobodził się z jego objęć i odszedł od łóżka. Nie chciał wychodzić, nie chciał zostawiać tej dwójki, która w połączeniu dawała debilizm do kwadratu, ale nie zamierzał udawać, że wszystko jest w porządku.
    -Prześpij się. –mruknął wychodząc z sypialni i usiadł na kanapie w salonie. Dlaczego to musiało być takie trudne? Dlaczego nie mógł po prostu wyjść i zostawić to w cholerę? W ogóle nie powinien tu przychodzić, powinien posłuchać prawnika, który proponował, że zrobi to sam. Ale Newt był mądrzejszy. Myślał, że sobie poradzi.

    Newt

    OdpowiedzUsuń