Witaj w Nowym Jorku
mieście, które nigdy nie zasypia...

1912.Przeszłość, teraźniejsość i przyszłość.

Czego potrzebowałam?
Może ukojenia i chwili spokoju.
Czego pragnęłam?
Miłości i samorozwoju.
Czego się bałam?
Że wróci do tego pokoju.


To dla mnie na prawdę trudne chwile. Wiem, że jesteś w pobliżu, że mnie wspierasz.
Czuję Twoją obecność, Twój oddech pieszczący moją szyje. Słyszę Twój głos, który cicho szepcze, że będzie dobrze.
Mam Ci uwierzyć?
Tyle razy mnie skrzywdził, tyle razy sprawił, że nienawiść przysłoniła mi wszystko inne.
Jesteś w stanie mnie przed nim obronić?
Jak niczego innego, boję się, że znowu zapuka do moich drzwi, że przez niego znowu będę musiała uciekać.
To nie jest dobry ojciec, teraz już to wiesz.
Mówiłam Ci o nim wiele razy i sam też mogłeś się o tym przekonać. To przez niego się wyprowadziłam, to przez niego trafiłam tam gdzie trafiłam, jeszcze w Detroit. Byłam kim byłam, stałam się kim stałam.
Teraz jestem tutaj w Nowym Jorku. Słońce właśnie zachodzi. Metaforyczna ciemność zapada nad miastem. Ginie strach dnia, rodzi sie strach nocy. Siedzę na podłodze w salonie, obok mnie leży książka, którą jeszcze chwilę temu czytałam. Na zewnątrz, charakterystyczny dla tego miasta zgiełk.
Owijam się szczelniej kremowym swetrem. Podkurczam nogi i patrzę, ale nie widzę. Zawieszenie między niebem a ziemią. między światem przyziemnym a fantazją.
Jak często możesz mnie taką oglądać!
Cicha muzyka rozbrzmiewa w ciemnym pokoju. Smutne dźwięki, każą mi myśleć. Nie dają spokoju. Wbijają się w podświadomość.
Myśl Crystal! Co było? Co jest?

Co jest dla Ciebie najważniejsze?
Bliskich szczęście i pisanie.
Co jest dla Ciebie najłatwiejsze?
Przyszłości roztrząsanie.
Co jest dla Ciebie najprzyjemniejsze?
W łodzi fantazji kołysanie.


Ogarnia mnie melancholia. Uwielbiam w sobie ten stan. Kreuje wtedy nowy, lepszy świat. Tworzę, wymarzone miejsce. Ostatnio często się tam pojawiasz. Wkradasz się do moich rozmyślań. Nieproszony. Jednak potrzebny. Bez Ciebie nie ma całości.
Słyszę dźwięk telefonu, patrzę na wyświetlacz. Uśmiecham się. Rozglądam się po pokoju, szukając Cię wzrokiem. Gdzieś tutaj jesteś. Schowany, przyczajony. Czekasz na odpowiedni moment żeby podejść. Odbieram telefon, ciekawa Twojej gry.
-Tak, kochanie?
Cisza. Nikt nic nie mówi, tylko Twój oddech. Regularny wdech, a potem wydech. Raz po raz. Rozłączasz się.
Co mam o tym myśleć?
Spoglądam z uniesioną brwią na komórkę. Nic się nie dzieje.
Przenoszę wzrok na białe meble, jasne kolory dodatków. Na ściany obwieszone obrazami. To wszystko jest nasze. Nasze miejsce w tym świecie. Przepełnione magią Meksyku. Mojego małego światka, w którym znalazłam ukojenie.
-Gdzie jesteś?- pytam w przestrzeń.
Słychać tylko kojące dźwięki Birdy. Sfrustrowana, podnoszę się z podłogi.
A było tak przyjemnie!
Staje na sztywnych nogach i znowu przyglądam się mieszkaniu. Odnoszę wrażenie jakby od ostatniego razu minęły godziny a nie sekundy. Słońce tak szybko znika za budynkami.
Wysuwam jedną stopę i idę po brązowych panelach. Mijam kanapę, jej delikatna faktura mnie rozczula. Mogłabym zatopić się w tym doznaniu na wieczność. Idę jednak dalej. Mijam stół, w naszej udawanej jadalni. Cztery wysokie krzesła każde z takim samym rzeźbieniem. Mijam obrazy na ścianie. Monterrey, Detroit, Nowy Jork. Miejsca z mojego życiorysu.
Co będzie kiedyś?

Z kim iść przez życie bym chciała?
Odpowiedź wydaje się oczywista.
Z kim na wyżyny szczęścia wzleciała?
Ta osoba wydaje się nierzeczywista.
Z kim na kawałki rozleciała?
Postać ta jest przejrzysta.


Staje w kuchni. Ręką posuwam po zimnym metalu zlewu. Łapię go na chwilę. Przymykam oczy. Chłód. Tego mi było trzeba. Biorę głębszy wdech. Odwracam się i zmierzam prosto do sypialni. Otwieram drzwi. Widzę kolejne drzwi. Prowadzą do garderoby. Jednak nie skupiam na nich dłużej uwagi. Przyglądam się Twojej postaci. Siedzisz na środku łóżka. Patrzysz na mnie. Uśmiechasz się.
-Czekałem na Ciebie. - mówisz, a wyraz twarzy masz taki, jakbyś cierpiał katuszę, bo tak długo szłam. -Chodź tutaj.
Klepiesz, wskazując mi miejsce obok siebie.
Nagle znikają wszystkie moje myśli. Zostaje tylko teraz. Ty i ja. Zamknięci w czterech ścianach.
Jaki masz plan?
Idę w Twoją stronę. Wolnym krokiem zbliżam się do Ciebie. Bezgłośnie pytam co teraz.
-Siadaj. -mówisz krótko. Robię to. Opuszczam ciało na łóżko. Przesuwam nogi na pościel. Podpieram się rękoma i przybliżam do Ciebie.
Nie mogę się nie uśmiechnąć. Widzę, że i Ty to robisz.
Siedzimy więc razem, na tym łóżku, szczerząc się jak wariaci.
A potem, niespodziewanie Twoje wargi opadają na moje. A ja nadal się uśmiecham. Wplątuje dłonie w Twoje ciemne włosy. Przyciągam bliżej do siebie.
Nie liczy się przeszłość, przyszłość czy teraźniejszość gdzie nie ma Ciebie.
Twoje ręce krążą gdzieś po moich plecach.
Wiem, że mnie nie zostawisz. Że nie pozwolisz skrzywdzić.

~~*~~
Droga mamo,
Nie pisałam do Ciebie od kąt mój samolot opuścił się na nowojorską płytę lotniska. Przyszła pora to zmienić.
Moje nowe mieszkanie jest już urządzone. Wszystko stoi na swoim miejscu za sprawą pewnej wspaniałej kobiety, którą poznałam już wcześniej, a która sprawiła, że białe ściany i pustka, pachną teraz rodzinnym domem.
Może jakiś pomysł aby jej podziękować?
Jeśli chodzi o sprawy sercowe to musisz wiedzieć, że wszytko jest w jak najlepszym porządku. Drake, nie trzymał długo urazy a i ja nie dałam mu ku temu powodu. Niesamowicie cieszę się, że mogę z nim kontynuować to co zaczęliśmy tak dawno temu, a co...mój ojciec... prawie zniszczył.
Muszę Cię także poinformować, że nie będę spędzała samotnie nocy, bo On postanowił zadbać o moje bezpieczeństwo. O mój pogodny dzień.
Może i noc?
Przepraszam. Chyba w te rejony nie powinnam się zagłębiać. A na pewno nie listownie.
W szkole, jak w szkole. Wszystko toczy się swoim stałym rytmem. nie mam zaległości, może nawet jestem ponad program. Pytania i zadanie nie stanowią dla mnie żadnego problemu.
Na pracę także nie narzekam. Nadal piszę artykuły o życiu. Referaty i felietony. Coraz częściej dostaje zlecenia na wywiady i recenzje.Nie wiedziałam, że to może być takie satysfakcjonujące. Uszczęśliwiam ludzi jednym słowem, a oni dają mi nowe pomysły,  nowy materiał na kolejne historię.
Nadal piszę, tak do szuflady, i tak na poważnie. W tej kwestii się nie zmienię, bo i jak walczyć z naturą?
Jestem szczęśliwą, młoda kobietą, która znalazła swoje miejsce w tym wielkim mieście.
A co u Ciebie? Czy w rodzinie wszyscy zdrowi? Jak w pracy?
Koniecznie napisz. Albo zadzwoń. Albo przyjedź.
Całuję.

~~*~~
Kochana Monic,
Jak dawno Cię nie widziałam! Nawet nie masz pojęcia, co przeżywam.
Sama wśród tłumu... Może nie sama.
Przeprowadzka się udała. Do tego mam nowego lokatora... Wiesz-co-to-znaczy-prawda?
Nie mogę się doczekać kiedy mnie odwiedzisz, albo kiedy ja odwiedzę Ciebie. Tak wiele miesięcy...
Pamiętam, że w ostatnim liście wspominałaś coś o problemach z matką. To coś poważnego? Można Ci jakoś pomóc? Powiedz koniecznie!
Jestem niesamowicie szczęśliwa, bo wreszcie znalazłam spokój. Nadal piszę. Do gazety i dla siebie. Nie mogę się doczekać kiedy prześlę Ci swoje prace. Na Twoją szczerą opinię zawsze można liczyć, a już nie wiele zostało do zakończenia tej książki, którą zaczęłam jeszcze w Detroit.
Czuję się jakby to było tysiące lat temu.
Opowiedz mi co u Ciebie. W naszym malutkim Detroit wszystko dobrze? Jak studia? Czekam na odpowiedź.
Ściskam.

*************
Co na temat notki? Sama nie wiem. Pomieszanie z poplątaniem, czyli cała ja. ;D

2 komentarze