25 lata | japonistka | biseksualna | szuka swojego miejsca w życiu
Jako dziecko była nieśmiała, niezdecydowana i zagubiona. Jako nastolatka stała się buntownicza, zamknięta w sobie i szalona. Jako dorosła szuka swojej drogi bezskutecznie i zastanawia się, czy to wszystko ma sens.
Urodziła się w bogatej i poważanej rodzinie. Rodzice mieli wobec swoich dzieci duże wymagania, ale jednocześnie niczego im nie brakowało. Elaine ma starszego brata Patricka i młodszą siostrę Liliannę. Relacje między rodzeństwem nie ułożyły się idealnie, a każde z nich wybrało inną ścieżką na rozdrożu. A jednocześnie każde związało się z samotnością jak z najlepszym przyjacielem.
Obecnie Elaine jest zupełnie samodzielna. Miesza w jednej ze starszych kamieniec, pracuje jako barmanka i dorabia w antykwariacie. Kilka razy udało jej się załapać na sesje zdjęciowe jako modelka, ale były to tylko krótkie epizody, które wspomina jak przygody z dzieciństwa. Ukończyła japonistykę i interesuje się kulturą japońską, ale nie pracuje w zawodzie. Jest ciekawa życia, pełna energii, ale zagubiona we własnych pragnieniach.
1954. Nie wszystkie pytania potrzebują odpowiedzi
1964. Znowu...
1978. Zmieniajmy w naszym życiu to, na co mamy wpływ
2018. Neque ulla est, aut magno aut parvo, leti fuga
Zapisane na kamiennych tabliczkach
Laudamus veteres sed nostris utimur annis
[Mój mail: tsubasakapitan@gmail.com
Numer GG: 47756923
Wizerunek: Terese Pagh]
[ Jak to, "Brak komentarzy"?! Trzeba to nadrobić :) Powinnam tworzyć nową kartę, ale brakuje mi do tego weny. Do odpisywania też. ]
OdpowiedzUsuńMatt
[Staram się, ale co chwilę coś staje mi na przeszkodzie :D]
OdpowiedzUsuń— Też tłumaczę to sobie w ten sposób… — westchnęła, przygryzając dolną wargę. — Jestem jednak tylko kobietą i po prostu zaczynam się nieco niecierpliwić — dodała z lekko wymuszonym, żałosnym uśmiechem. — I masz rację, powinnam z nim po prostu na ten temat porozmawiać. Opierniczyć go z góry na dół — dodała, tym razem już nieco bardziej bojowo i z werwą. Zaraz też odepchnęła się dłońmi od blatu i przeszła kilka kroków, by ostatecznie wbić wzrok w garnek z mlekiem, które jakimś dziwnym trafem nie chciało się zagotować. Inez jednak widziała, że już niewiele mu brakuje.
— To ja może pójdę już do sypialni, a Ty zaraz tam przyjdziesz? — zasugerowała, zerkając na Elaine, po czym posłała jej promienny uśmiech, jakże odmienny od tego, co jeszcze przed chwila sobą prezentowała i nie czekając na odpowiedź, opuściła kuchnię.
Już w sypialni przyjaciółki nie rozsiadła się wygodnie na podłodze, jak to początkowo miała ochotę, lecz zaczęła wyjmować ubrania z jej szafy i układać je na łóżku w równe kupki. Była przekonana, że wspólnymi siłami spakują torbę Elaine szybciej, niż zdążą wypić kakao.
INEZ
[ Dzień dobry! Piękne nowe zdjęcie Elaine, takie optymistyczne! Widzę, że Eli nie znika z bloga i chyba nawet masz dwie postaci! Zazdroszczę natchnienia, mam nadzieję, że uda mi się z Charlie trochę tutaj pobyć, chyba znowu się z nią polubiłam xD]
OdpowiedzUsuń[ Jakie odejście z bloga? Nie przyjmuję tego do wiadomości! :) ]
OdpowiedzUsuńGdyby Elaine inaczej sformułowała pytanie, otrzymałaby inną odpowiedź. Dziewczyna nie zapytała jednak "Czy Pat żyje?", więc Matthew nie mógł tego potwierdzić. Tak, Clarke był okropny.
Usłyszawszy o "umiejętnościach niezbędnych do przeżycia" Matt roześmiał się i pokręcił głową.
- Nigdy nie musiałem uciekać konno z miejsca z... - chciał powiedzieć z "miejsca zbrodni", ale to na pewno wprowadziłoby nerwową atmosferę. Nie chciał jeszcze bardziej psuć humoru przyjaciółce. - Z miejsca pracy. Myślałem, że Ty potrafisz jeździć i chcesz namówić mnie na wycieczkę do stadniny. Albo chciałabyś pojechać, ale nie masz prawda jazdy i samochodu, więc potrzebujesz kierowcy.
Ostatnie zdanie miało żartobliwy charakter. Gdyby El potrzebowała podwózki, mogła na niego liczyć. Wiedział, że jego przyjaciółka nie ma prawa jazdy, ale chyba nie podjąłby się uczenia jej. Wystarczy, że mierzyli się ze sobą na macie i Clarke udzielił Elaine kilka lekcji na strzelnicy. Uznał, że przyjaciółka miała go już dość jako nauczyciela.
- Nie myślałaś o zrobieniu prawa jazdy? - zagadnął, kiedy wstał, żeby zamieszać sos. Makaron był już gotowy, ale Matt musiał pilnować sosu, żeby się nie przypalił.
[ Nieskromnie przyznam, że i mnie bardzo podoba się to zdjęcie :) Poza tym, zdjęcie Elaine też jest bardzo ładne. Powtórzę to, co napisali prawie wszyscy, że jest ciepłe i optymistyczne. ]
OdpowiedzUsuńClarke nie chciał na siłę zgrywać tajemniczego ani udawać Sfinksa, który odpowiada tylko i wyłącznie zagadkami. Po prostu czasami lepiej dla Elaine byłoby, gdyby wiedziała mniej. Brat dziewczyny wyraźnie podkreślił, że siostra nie może dowiedzieć się o jego problemach - nie tylko nie chciał jej martwić, ale też wolał nie sprowadzać na nią dodatkowych kłopotów. Matthew musiał uszanować prośbę Pata, nawet jeśli to oznaczało okłamywanie przyjaciółki.
Był winny Patrickowi przysługę, a teraz miał okazję spłacić dług.
Matt spojrzał na El jak na wariatkę.
- Przecież nie jesteś starą panną - na chwilę odwrócił się od patelni z sosem, ale tylko po to, by zmierzyć Elaine uważnym spojrzeniem. Wiedział, że żartowała, ale miał wrażenie, że Eagle coraz częściej zaczyna myśleć poważnie o przyszłości.
- To prawda, że po Nowym Jorku łatwiej poruszać się komunikacją miejską, ale mimo tego warto mieć prawdo jazdy. Nigdy nie wiesz, kiedy może Ci się przydać - przełożył makaron na talerze i polał go gotowym już sosem. - Może kiedyś zostaniesz milionerką i będziesz mogła pozwolić sobie na kupienie trzech samochodów, jakich tylko będziesz chciała?
[No witam witam :) To co, jakiś wątek? Mogą się już znać, Shane przyjdzie na jakiegoś drinka do baru gdzie dorabia Elaine i jakoś nawiąże się rozmowa?]
OdpowiedzUsuńShane
[No tak, zapracowana, rozumiem ;) Jakieś inne pomysły masz?]
OdpowiedzUsuńShane H.
[Sprawa z festynem nie taka zła. Shane mógłby opiekować się swoją małą siostrzenicą, zabrać ją na festyn gdzie mała by się zgubiła, a twoja postać pomogłaby jej odnaleźć wujaszka? Co ty na to?]
OdpowiedzUsuńShane H.
[ym, El? cześć, to ja, Twoja kuzynka. :D
OdpowiedzUsuńkleimy wątka, czy mam czekać na Twoją notkę?]
Maeve Winston.
Rzeczywiście dobrze byłoby wpierw zapytać o powody tak długiej zwłoki, a dopiero później przejść do ewentualnego ochrzanu, jednak kobiety miały to do siebie, że często najpierw robiły, a następnie myślały. Szczególnie w sytuacjach bardzo emocjonalnych, a ta bez wątpienia do takich należała. Zatem czas pokaże, co zrobi Inez. Tymczasem odsunęła od siebie myśli o Aidenie i skupiła się na układaniu ubrań, ostatecznie nawet do tego stopnia, że podskoczyła lekko, zaskoczona wejściem Elaine.
OdpowiedzUsuń— Dobrze — odparła na klęczkach z podłogi i odwróciwszy się w stronę przyjaciółki, posłała jej ciepły uśmiech. — Co prawda wywlekłam wszystko z Twojej szafy, ale to, czego nie spakujemy, obiecuję schować — wyjaśniła i mrugnęła porozumiewawczo do blondynki, po czym przesunęła dłońmi po udach i wstała, okrążając łóżko. Przez moment, na szczęście tylko moment wyglądała jak sęp nad padliną.
— Na początek coś cieplejszego i od deszczu, choć jak będzie brzydka pogoda, to się obrażę. Wybierz z tego kurtkę i jakąś bluzę — poleciła, krzyżując ręce na piersi i stając przed łóżkiem. Kątem oka cały czas obserwowała Elaine. Wydawało jej się, że coś jest nie tak. Nigdy przyjaciółka uśmiechała się, żartowała, ale Grant miała wrażenie, że ta radość nie sięgała jej oczu, przez co leciutko zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy podpytać, co się dzieje.
INEZ
[ Muszę mentalnie zbierać się do odpisów, bo dopiero zaczęły się zajęcia, a ja już jestem nimi zmęczona.]
OdpowiedzUsuńCzasami Matthew zapominał jakim był hipokrytą... Wiedział, jak to jest ryzykować dla swoich najbliższych, nawet jeśli jego rodzina nie mogła się o tym przekonać. Sam jednak stracił najbliższe mu osoby więc nie chciał, żeby to samo przytrafiło się Elaine czy Patrickowi. Nie mógł pilnować Pata, nie był niczyją niańką, ale mógł chociaż dopilnować, żeby El była bezpieczna. Pomimo różnych zawirowań w ich znajomości, dziewczyna była dla niego jak rodzina.
Rzucenie wszystkiego i podróż do Tajlandii nie była wcale takim głupim pomysłem... Matt jeszcze nigdy tam nie był, a może powinien? Wiedział jednak, że jeśli kiedyś będzie miał do załatwienia jakieś sprawy w Japonii, zabierze ze sobą El jako tłumacza.
Usłyszawszy odpowiedź przyjaciółki na temat usidlenia milionera, Clarke roześmiał się.
- Bardzo sprytnie! Ale nawet jeśli będziesz miała kierowcę, na pewno nie chciałabyś, żeby wszędzie Cię woził. Jeśli zaczniesz zdradzać męża, starego milionera, pewnie wolałabyś nie mieć na to świadków - Matt uśmiechnął się złośliwie. Nie podejrzewał Elaine o niewierność wobec potencjalnego męża, ale kto wie? Niektórych rzeczy nie można przewidzieć.
Matt
Inez przejęła z rąk Elaine bluzę oraz kurtkę i złożywszy je starannie, ułożyła ubrania w torbie, po czym przykucnęła przy liście i odhaczyła jedną z pozycji, by z rozbawieniem zerknąć na przyjaciółkę.
OdpowiedzUsuń— Naprawdę. Przy okazji może zrobisz małe porządki w szafie? — zasugerowała z chytrym uśmieszkiem i zabawnie poruszyła brwiami. Skoro El nie zdawała sobie sprawy z tego, ile tak naprawdę ma ciuchów, to albo zaraz znajdą jakieś ciekawe perełki, albo wręcz przeciwnie, nagle połowa okaże się być zdatna jedynie do oddania komuś innemu. Zresztą Grant musiałaby zrobić podobne porządki także w swojej szafie.
— W takim razie teraz wszelkiej maści koszulki i bluzki. Na ramiączkach, z krótkim rękawkiem i inne takie. W takiej ilości, jaką uważasz za potrzebną — poleciła i długopis, którym odhaczała pozycje z listy, wetknęła sobie za ucho. Lekkim krokiem wyminęła blondynkę, podeszła do biurka i oparła się o jego krawędź, biorąc w dłonie przyjemnie ciepły kubek z kakao. Cały czas zastanawiała się, czy zapytać, czy aby na pewno wszystko w porządku, zdążyła już jednak trochę poznać pannę Eagle i wiedziała, że nie jest ona zbyt wylewna; rzadko kiedy mówiła Inez o swoich problemach, o ile w ogóle kiedykolwiek o nich mówiła. Stąd niezdecydowana Grant na razie wciąż milczała, zastanawiając się, co może być przyczyną smętnego nastroju Elaine.
INEZ
[Zacznę nam, nie ma problemu, niestety nie dzisiaj, ale jak tylko ogarnę wszystko na zajęcia. Postaram się jutro :)]
OdpowiedzUsuńShane H.
Nie lubił dzieci. Ich zbyt dużej energii, ciągłych krzyków, pytań typu "a dlaczego" i nieustannego biegania i wtykania się gdzie tylko popadnie. Nie wyobrażał sobie, żeby kiedykolwiek miałby mieć takie małe potwory pod swoim dachem. Nie wytrzymałby tego.
OdpowiedzUsuńAle z Leslie było inaczej. Była jego siostrzenicą i jedynym dzieckiem, które wzbudzało w nim pozytywne emocje. Miała pięć lat ("i pół!") i wieczny uśmiech wymalowany na twarzy. Jej brązowy kucyk, związany niemal na czubku głowy podskakiwał wesoło z każdym jej ruchem. Była urocza, nie zadawała głupich pytań, a w jej niebieskich oczach Shane mógł dostrzec sympatię, którą go darzyła. I o dziwo, z wzajemnością.
Dlatego tego dnia postanowił zabrać małą na festyn organizowany w mieście. Miał wolny dzień, pogoda dopisywała, więc chciał to jakoś wykorzystać. A przy okazji sprawił ogromną radość małej Leslie. Biegała między stoiskami, podziwiała kolorowe balony i tańcowała do puszczanej muzyki. Była uśmiechnięta, szczęśliwa, a i on dzięki temu miał dobry humor.
Odwrócił się tylko na chwilę. Dosłownie na sekundę, ponieważ miał wrażenie, że ktoś go woła. Kiedy wrócił do poprzedniej pozycji, nie dostrzegł dziewczynki w zasięgu swojego wzroku.
Poczuł, jak wielka gula rośnie mu w przełyku, a serce przyśpiesza swój rytm. Przeciskał się przez tłum ludzi, wołając imię małej i rozglądając się w panice. Nie nie nie, tylko nie to, myślał, oddychając szybko.
Stanął bezradnie na środku wielkiego placu i rozglądał się dookoła.
- Leslie!
Shane H.
[ Co powiesz na zmianę wątku? Bo siedzą, jedzą i tak już kilka tygodni :P ]
OdpowiedzUsuńMatt
(Nie doszukałam się na blogu spisu miejsc, a nie wymyśliłam nic własnego z premedytacją ;) Właśnie po to, żeby podłożyć się pod jakiegoś autora. W tym przypadku z przyjemnością podłożę się pod Elaine (co za piekne imię!) i wysunę się z propozycją. Co Ty na to, żeby Josh obstawiał lokal, w którym pracuje Twoja postać?)
OdpowiedzUsuńJosh Henderson
(To mi absolutnie nie ograniczy gry z innymi, w końcu bar to potencjalne miejsce spotkań. Poza tym to daje nam spore pole manewru jeśli chodzi o wątek. Josh pracuje tam prawie od 3 lat, więc z Elaine raczej muszą się znać - lepiej, lub gorzej. Mogą się nie lubić albo nawet przyjaźnić, to do ustalenia. Co do wątku, mam nawet zalążek pomysłu. Powiedzmy, że Twoją postać zaczepi jakiś wyjątkowo natrętny klient, najlepiej jakoś wcześnie, żeby w barze nie było jeszcze dużego ruchu. Wtedy Josh z łatwością to zauważy i zainterweniuje. Chyba, że Twoja postać nie boi się prosić o pomoc, wtedy pora nie ma znaczenia. To moja koncepcja, ale może masz swoją? ;) Jestem otwarta na propozycje.)
OdpowiedzUsuńJosh Henderso
— Zdecydowanie weź też coś eleganckiego — poleciła, kiwając głową. — Niestety nie jestem mistrzem minimalistycznego pakowania — uprzedziła, choć na to było już zdecydowanie za późno. — Ale za to na pewno niczego Ci nie zabraknie — dodała, posyłając Elaine cwany uśmieszek znad kubka.
OdpowiedzUsuń— Bardzo smakuje! Kakao chodziło za mną już od długiego czasu, więc aktualnie rozpływam się zarówno nad nim, jak i z wdzięczności do Ciebie — wyjaśniła, rozbawiona, po czym ostrożnie odłożyła kubek na blat i ponownie podeszła do łóżka, po drodze przeciągając się leniwie.
— El…? — zaczęła, zerkając na blondynkę. — Wydajesz mi się jakaś taka nieswoja… — powiedziała cicho, decydując się wreszcie na głośne wyrażenie swoich wątpliwości, jednak ze wszystkich sił starała się, by jej spojrzenie nie było troskliwe – wiedziała, że Elaine za tym nie przepadała.
INEZ
Matthew znowu wyjechał z miasta, jednak tym razem był nieobecny tylko przez dwa tygodnie i nawet nie wyjechał poza granice Stanów Zjednoczonych. Niemniej, jego podróż jak zwykle była owiana tajemnicą, a kiedy ostatni raz widział się z Elaine wspomniał tylko, że "Musi coś załatwić". Przyjaciółka znała go na tyle dobrze, by nie zadawać zbędnych pytań. Zaraz po powrocie widział się z Patrickiem, chciał więc przekazać El, że jej głupi brat ma się dobrze. Nie powinien go tak nazywać, ale Pat na własne życzenie wplątał się w nieprzyjemną sytuację i z jej powodu musiał się ukrywać. Prowadzenie nielegalnych interesów niezbyt często wychodzi na dobre.
OdpowiedzUsuńTak jak zwykle, Clarke chciał odwiedzić przyjaciółkę w jej mieszaniu, żeby winem i słodyczami wkupić się w jej łaski i przeprosić za milczenie. Nie pomyślał jednak, że Elaine jest jeszcze w pracy, a on pocałuje klamkę. Na szczęście czujna sąsiadka, która znała go już z widzenia i pewnie podejrzewała Eagle o najgorsze z powodu wizyt Matta, od razu usłyszała przybysza na korytarzu. Clarke po raz pierwszy ucieszył się, że sąsiadki wszystko wiedzą, ale nie spodobało mu się, że Elaine milczała w tej sprawie.
Podziękowawszy starszej pani za informację, Matthew pospiesznie pojechał do lokalu w którym pracowała jego przyjaciółka. O tej porze nie było jeszcze wielu klientów, więc nie miał problemu z wypatrzeniem jej za barem. Może nawet dziewczyna będzie miała chwilę, żeby z nim porozmawiać?
Matt
[O Ty podglądaczu! Ochota na wątek jest zawsze, ale nie bardzo mam pomysł jakże by ich połączyć. William jest w NY dopiero trzy lata, więc nie mógł być jakimś znajomym rodziców Elaine. Dzieli ich także znaczna różnica wieku.. więc no nie wiem, nie wiem. Tobie coś świta?]
OdpowiedzUsuńWilliam
Elaine nie była osobą, która w chwilach zwątpienia siadała w kącie pokoju, żeby sobie popłakać w chusteczkę. Matthew tylko kilka razy widział swoją przyjaciółkę w naprawdę złym stanie, ale nigdy nie było aż tak źle, by Eagle użalała się nad sobą. Wiedział, że choć zmarła bliska jej osoba, kobieta nie pozwoli sobie na rozpaczanie i łkanie po kryjomu, nawet jeśli było jej przykro i miałaby ochotę tak zrobić. To przypominało Mattowi, że są do siebie bardziej podobni niż mu się na początku wydawało, a El jest dużo silniejsza niż jeszcze jakiś czas temu. Sam nie był zbyt uczuciowy, jednak znał wuja dziewczyny, wiedział też jak to jest stracić kogoś bliskiego - nie musiał jednak przypominać, że przyjaciółka może na niego liczyć.
OdpowiedzUsuń- Nie widzieliśmy się dwa tygodnie, a Ty pytasz "Co ja tutaj robię?" - nie był zaskoczony, że Elaine nie miała ochoty radosne pogawędki, ale spodziewał się czegoś innego. - Właśnie wróciłem do miasta i chciałem się spotkać. Nie zastałem Cię w mieszkaniu, ale rozmawiałem z sąsiadką.
Wyjaśniwszy, zajął miejsce przy barze. Gdyby przyszedł godzinę lub dwie później, pewnie nawet nie miałby szansy na to, żeby przez chwilę porozmawiać z przyjaciółką. Do tej pory nawet nie zdawał sobie sprawy, że tak rzadko widują się w miejscach publicznych. Cóż, trzeba przyznać, że ich wspólne wyjścia raczej nie kończą się dobrze... Kiedy ostatnio spacerowali ulicami miasta, ktoś został postrzelony, a jeszcze wcześniej prawie byli świadkami strzelaniny. El nie mogła narzekać na nudę w towarzystwie Matta.
- Patrick przesyła pozdrowienia. Nic mu nie jest, niedługo będziecie mogli się zobaczyć.
Clarke sam tego nie lubił, jednak teraz bardzo chciał wyrazić jakoś współczucie, dodać Elaine otuchy. Wiedział jednak, jak dziewczyna zareagowałaby na to.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytawszy, zrobił taki gest, jakby chciał poklepać dłoń przyjaciółki, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. Wyszło dziwnie, jakby miał tik nerwowy albo skurcz.
Matt
[Pomysł jak najbardziej mi się podoba :) A teraz mogłyby się spotkać, bo... Mi jedynie przychodzi do głowy pomysł,że znów Joo Sun na szybko potrzebowałaby modelki na targi ślubne, bądź zwykłe spotkanie w parku, gdzie Koreanka jeździ często na rowerze?]
OdpowiedzUsuńJoo Sun White
[Moja droga Elaine! A może przeskoczymy już do momentu, w którym nasze panie już są na wakacjach w tym ciepłym i słonecznym miejscu? Ponieważ nie mam już kompletnie pomysłu na to, co pisać na temat pakowania. Niestety wena mi w ostatnim czasie nie dopisuje, a tak bardzo, bardzo, bardzo chciałabym to zmienić!]
OdpowiedzUsuńINEZ
[Jeśli mam rozpocząć, to mam nadzieje,że nie masz nic przeciwko poczekaniu do jutra, hm? :) dzisiaj nie chce już po prostu pisać byle czego :D]
OdpowiedzUsuń[Nic się nie martw, ja o Inez także. Mam planach nieco namieszać w jej życiu, namieszać oczywiście pozytywnie ;) Ale żeby to zrobić, muszę usiąść i napisać kilka postów, a na to znajdę czas zapewne dopiero po napisaniu projektu inżynierskiego i zdaniu egzaminu, czyli pod koniec stycznia :D
OdpowiedzUsuńWięc co by tu dla naszych pań wymyślić... Wątek z jakimś zwykłym spotkaniem pewnie też szybko się urwie. Hm, hm... Rany no, mam pustkę w głowie...]
INEZ
[Dwa lata to dużo, ale mi też na początku października wydawało się, że mam jeszcze dużo czasu :D Do listopada chciałam mieć to mniej więcej gotowe, żeby mieć spokój, ale życie mocno zweryfikowało moje plany i mam dopiero 15 stron... No ale to już mniej więcej połowa :D
OdpowiedzUsuńOoo, wybieranie kota jak najbardziej mi się podoba, ponieważ zarówno ja, jak i Inez jesteśmy kociarami! :)]
INEZ
[A jaki masz temat? Pewnie będzie brzmiał dla mnie niezrozumiale, ale i tak chcę wiedzieć :D
OdpowiedzUsuńA co do wątku, powiedz mi, El będzie chciała kota ze schroniska przygarnąć czy w jakiś inny sposób? Jeśli będę znała ten szczegół, to mogę nam coś zacząć :)]
INEZ
[Aaa to chyba wspominałaś mi coś na ten temat na GG, ale to dla mnie tak egzotyczne, że szybko uleciało mi z pamięci. Cóż, takie poszukiwania muszą być bardzo mozolne, nawet sobie tego nie wyobrażam...
OdpowiedzUsuńI zacznę, oczywiście że zacznę! Muszę się nieco tutaj rozkręcić, pisać cokolwiek, bo bardzo nie lubię, kiedy na NYCu panuje taka cisza. Już lecę coś dla nas skrobać, ale pewnie będzie zdecydowanie krócej, niż zazwyczaj. Wena zdecydowanie mi teraz nie dopisuje, a z czasem na rozpisywanie się też średnio... Cholera, kiedyś na NYCu siedziało się cały dzień i napierdzielało wątki :P A teraz dorosłość daje w kość :P]
INEZ
[Ja utknęłam po napisaniu pierwszych 4 stron i nie wiedziałam wtedy czy się śmiać, czy płakać :D A z pisaniem mam podobnie… Chociaż nawet jeśli ochota jest, to już jednak z czasem gorzej. O, a na jakim trzecim blogu jesteś, jeśli można wiedzieć? Bo wiem, że siedzisz na VA, gdzie czasem zaglądam sprawdzić, czy nie pojawił się jakiś cudny nowy szablon :D]
OdpowiedzUsuńKiedy Inez usłyszała, że Elaine chce przygarnąć kota, niesamowicie się ucieszyła. W końcu jak mogła tego nie zrobić, będąc kociarą i samą posiadając przy tym dwa sierściuchy? Panna Grant już od najmłodszych lat lubiła zwierzęta, jednak odkąd miała kota, oddała całe serce właśnie tym zwierzakom, ceniąc je zdecydowanie bardziej niż psy, choć może to akurat dlatego, że nigdy żadnego nie miała? W każdym bądź razie niesamowicie lubiła w kotach ich niezależność oraz to, że wcale nie są w człowieka tak bardzo zapatrzone. Że na ich miłość trzeba było sobie poniekąd zasłużyć. A kiedy już się to zrobiło, nie można było wyobrazić sobie lepszego towarzysza. Koty Inez z nią gotowały, sprzątały, oglądały telewizje czy siedziały w łazience, podczas gdy ona brała prysznic. Pewnie dużo tutaj zależy od charakteru samego zwierzaka – blondynce widać trafiły się dwa nad wyraz towarzyskie stworzenia i tego samego życzyła Elaine, z którą umówiła się już pod schroniskiem, by każda z nich mogła dotrzeć na miejsce w sposób jak najbardziej dla siebie dogodny.
Pogoda dopisywała. Co prawda nie było ciepło, a chłodno, nawet bardzo, ale za to na niebie nie było ani jednej chmurki i stojąc w promieniach wczesno popołudniowego słońca można było poczuć na twarzy przyjemne ciepło. Spacerując pod bramą schroniska, Inez łapczywie łapała złociste promienie, wiedząc, że słońca będzie coraz mniej, a krótkie dni nie będą zachęcały do aktywności. Kiedy zobaczyła nadchodzącą z naprzeciwka Elaine, uśmiechnęła się równie promiennie, co promienne było słońce wiszące na niebie i pomachała jej energicznie. Już z daleka widać było, że Inez jest podekscytowana wizytą w schronisku, chociaż jednocześnie obawiała się, że sama wróci z nowym zwierzakiem do domu.
INEZ
[Ogólnie wydaje mi się, jakby wszystkie grupowce bez wyjątku ostatnio nieco przycichły. Nie wiem czy odnoszę złe wrażenie, czy faktycznie jest to czymś spowodowane… A my dziś wyjątkowo szalejemy z wymianą komentarzy :D]
OdpowiedzUsuńElaine nie miała się czego obawiać, gdyż koty były naprawdę mało wymagające, jeśli chodzi o opiekę. Tak naprawdę wystarczyło pamiętać o regularnym sprzątaniu kuwety – o jedzenie sierściuchy skutecznie upominały się same. Ponadto nie trzeba było ich wyprowadzać, a do weterynarza należało chodzić mniej więcej raz na pół roku, co łącznie daje szalone dwie wizyty w roku. Tylko obcinanie pazurów było wymagane częściej, a to z prostej przyczyny. Należało o to dbać, jeśli właściciel nie chciał chodzić cały w nieestetycznych zadrapaniach, niekiedy też bardzo bolesnych, mimo że zazwyczaj wyglądają one niepozornie. Cóż, w tym przypadku wystarczy chwila nieuwagi przy zabawie…
— Dla mnie to będzie sama przyjemność, a nie wykorzystywanie! — stwierdziła wesoło i na powitanie cmoknęła El w policzek. Następnie, nie chcąc zwlekać ani chwili dłużej, pchnęła jedno ze skrzydeł bramy i weszła na teren schroniska. Co prawda już wcześniej do ich uszu dolatywało głośne szczekanie, ale teraz stało się ono jeszcze bardziej donośne, jakby psy zareagowały już na samo skrzypienie zawiasów. Kobiety nie były też zdane same na siebie. Inez zdążyła pokonać zaledwie parę metrów, kiedy spostrzegła, że w ich stronę zmierza młody, wysoki chłopak. Z powodu swojego wzrostu miał tak długie nogi, że wystarczyła chwila, by pokonał dzieląca ich odległość i znalazł się tuż przy nich.
INEZ
[Wybacz,za dzień zwłoki, ale padłam kompletnie po zajęciach XD]
OdpowiedzUsuńTargi ślubne były dobrym sposobem na zyskanie rozgłosu, by pokazać swoje projekty i zyskać nowych klientów. Rozgłos nie był potrzebny Joo Sun, jednak lubiła zyskiwać nowych klientów,którzy aż tak bardzo nie interesowali się moda ślubną. Potrafiła takich ludzi zaskoczyć. W jednym projekcie sukni mogła być ekstrawagancja, lecz też swego rodzaju prostota. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie telefon z samego rana oznajmujący Koreance, że modelka otwierająca pokaz się rozchorowała. Nie lubiła takich niespodzianek, ponieważ jej dewizą było dopinanie każdej sprawy na ostatni guzik. Przejrzała listę kontaktów do dziewczyn z którymi kiedyś było dane jej współpracować. Zadzwoniła do kilka pierwszych po czym nadal była bez modelki. Chciała juz zmienić cały pokaz, gdy jej oczom ukazała się mała karteczka przylepiona do strony z numerem kolejnej kobiety.
- Dzień dobry, czy to numer Pani Elaine? Z tej strony Joo Sun White z salonu sukien ślubnych.- powiedziała, gdy tylko przerwany został sygnał oczekiwania na połączenie.
[I jak tam poszło z tymi 4 stronami? Ja chciałam dobić do 20 stron, stanęłam na 16,5 ^^ Ale może jak skończę poprawiać sprawozdania to do tego siądę… Ta, na bank…^^]
OdpowiedzUsuńNa pewno ożywi! Nie było po prostu innej opcji! Inez doskonale znała to z autopsji i mogła o tym zapewnić Elaine po stokroć. Nawet pomimo tego, że koty podobno uchodziły za zwierzęta mało towarzyskie, a w mniemaniu których wręcz wcale. Wszystko jednak tak naprawdę zależało od charakteru zwierzaka. Równie dobrze ktoś mógł przygarnąć wrednego, a nie przyjacielskiego psa, prawda?
— Cześć! — odparła, kiedy już chłopak do nich podszedł i pewnie uścisnęła jego dłoń. Następnie spojrzała na Elaine i wywróciła oczami.
— Głupio pytasz! — prychnęła z rozbawieniem. — Nie dość, że Tobie znajdziemy jakiegoś fajnego kociaka, to obawiam się, że ja wyjdę z kolejnym pupilem… — dodała, nieco ściszając głos, ponieważ to, co teraz powiedziała, było wielce prawdopodobne. A obawiała się, że z trzema kotami już sobie nie poradzi i rozniosą jej one mieszkanie.
INEZ
[Zatem trzymam kciuki za pisanie : )]
OdpowiedzUsuńTutaj Inez zgodziłaby się z Elaine w stu procentach. Ponadto panna Grant uważała, że z ludźmi, którzy nie lubią zwierząt, jest coś nie tak. A może inaczej, nie ufała ludziom, których zwierzęta nie lubią, bo czasem ktoś mógł się zarzekać, że za zwierzakami nie przepada, a mimo to te lgnęły do niego jak szalone.
— Rzeczywiście, mogłyby być nieco zazdrosne — przyznała po chwili zastanowienia, uśmiechając się lekko. — I ostatecznie ta banda zapanowałaby nade mną, a nie ja nad nimi. Pit, Elaine — zwróciła się do swoich towarzyszy, kiedy mijali boksy z psami. Już tutaj czuła, jak mięknie jej serce. — Nie dopuście, bym napchała kieszenie kotami i chciała wrócić z nimi do domu — oznajmiła, starając się zachować powagę, co było trudne, kiedy wyobraziła sobie samą siebie wręcz obwieszoną sierści uchami i próbującą wymknąć się ze schroniska.
— Pit, to może pokażesz nam te, które są wystarczająco duże, by od razu je adoptować? — zaproponowała Inez. — Bo na pewno macie tu też maluchy, które jeszcze muszą być z mamą — stwierdziła i na potwierdzenie swoich słów rozpłynęła się z zachwytu przed jedną z klatek. Tak, właśnie tam natknęła się na kotkę z młodymi, choć też wokoło pełno było młodych, porzuconych kociąt, znalezionych przez pracowników schroniska czy innych ludzi, którzy zdecydowali się je tutaj przynieść.
INEZ
[Sprawy spadkowe są taaakie nudne. Rzućmy coś bardziej dramatycznego, haha. Tylko jeszcze nie wiem co, trzeba się zastanowić.]
OdpowiedzUsuńWilliam
[O hahah, ja tam mogę w to wejść, i zakręcić życiem Willa :P]
OdpowiedzUsuńWilliam
[Oj tam miłość od razu. Słowo klucz to pożądanie :P]
OdpowiedzUsuńWilliam
- Była Pani modelką w jednym z moich pokazów- zaczęła, bo czuła się teraz kompletnie nie profesjonalnie załatwiać kogoś na ostatni moment. To nie leżało w jej naturze po prostu,ale sytuacja ją do tego zmusiła.
OdpowiedzUsuń- Czy byłaby pani chętna i dyspozycyjna na dzisiaj, na godzinę czternastą? Otwierałaby pani pokaz na targach ślubnych. Jeśli chodzi o transport to zostanie zapewniony, a o wynagrodzeniu porozmawiałybyśmy na miejscu. - modliła się, sama nie wiedząc do kogo, by kobieta zgodziła się na pójście w pokazie. Nie miała już zbyt wielu opcji na ten dzień. Większość modelek była po prostu zajęta, a część też brała udział w targach jednak dla innych salonów.
- To w zupełności wystarczy-było niemal słychać ulge w jej głosie. Pokaz został uratowany, teraz tylko wszystko przećwiczyć i nie powinno byc żadnych problemów.
OdpowiedzUsuń- Wszystko będzie na miejscu także proszę się nie martwić. - wysłuchała kobiety po czym sama sie uśmiechnęła, jakby ona mogła to dostrzec.
- Proszę tylko powiedzieć pod jaki adres ma przyjechać po panią samochód?- jej salon posiadał jeden samochód dostawczy i jeden z szoferem,który był przydatny czy to dla wymagających klientek, czy właśnie w awaryjnych sytuacjach.
Clarke nie chciał być dupkiem, przynajmniej nie większym niż zazwyczaj, ale czasami po prostu nie zastanawiał się nad tym co mówi i robi. Przez długi czas nie musiał zwracać na to uwagi, przyzwyczajony do przebywania w samotności rozmawiał sam ze sobą, więc nie musiał dbać o towarzyskie niuanse. Niemniej, powinien znać podstawowe zasady życia w społeczeństwie. Wiedział, że Elaine niedawno straciła bliską osobę, a kolejny członek rodziny tymczasowo się ukrywał. Nie chciał więc dostarczać dziewczynie zmartwień przez swoje gburowate zachowanie.
OdpowiedzUsuń- Poproszę piwo - odpowiedział grzecznie. Nie przyjechał samochodem, więc mógł sobie pozwolić na alkohol. W jego przypadku było to ironiczne i paradoksalne, ale wolał przestrzegać przepisów. Gdyby nie udało mu się uniknąć spotkania z nowojorską policją i zostałby zatrzymany do kontroli, trudno byłoby wytłumaczyć karabinek snajperski w bagażniku. Ostrożność była więc całkowicie zrozumiała.
- Nie szukasz współlokatorki albo współlokatora? - zagadnął, bo to chyba nie był zły pomysł o czym El na pewno wiedziała. Pewnie na razie nie wyobrażała sobie, żeby ktoś obcy mógł kręcić się po mieszkaniu jej wuja. - To znaczy, nie tak od razu, ale za jakiś czas... Jeśli często robiłabyś mi sushi, sam mógłbym zostać Twoim współlokatorem.
Matt
- O godzinie trzynastej trzydzieści, do zobaczenia- powiedziała i się rozłączyła. Sama musiała dojechać na miejsce targów, by wszystko ustalić z organizatorami. Wiedziała,że zawsze bywało tam zamieszanie,a ona wolała nie być w jego centrum. Wchodząc do budynku w którym dobywały się targi było tak głośno,tak na wpół elegancko, a jednak nie było do końca gotowe. Kilkoro ludzi z ekipy montażowej nadal cos majstrowało przy scenie i światłach. Spotkała się na backstagu ze swoimi modelkami, by ustalić kolejnośc a także kreacje, fryzury oraz makijaże.
OdpowiedzUsuńMattowi nie przeszkadzało, kiedy ktoś reagował bardzo emocjonalnie - jeśli Elaine poczułaby się lepiej po nakrzyczeniu na niego, to czemu nie? Każdy przeżywał żałobę na swój sposób - kiedy Clarke stracił rodzinę zamknął się w sobie i nie chciał niczyjej pomocy. W tamtym czasie nie miał jednak nikogo, kto mógłby okazać mu wsparcie, a El przecież nie była sama. Wsparcie od Clarke`a byłoby trochę nieporadne, nie zawsze wiedział co powinien powiedzieć w zwyczajnych, ludzkich sytuacjach i jak reagować na problemy, no ale starał się!
OdpowiedzUsuńKiedy kobieta wspomniała o niestandardowych trybach życia, Matt tylko się roześmiał.
- Masz rację, to niezbyt dobry pomysł. Gdybym wyjechał na dłuższy czas albo coś stałoby mi się podczas podróży, tylko miałabyś problem z moimi rzeczami w mieszkaniu - dodał, bo dopiero teraz o tym pomyślał.
- Właściwie i tak będziesz miała z nimi problem, bo i tak wszystkie będą Twoje... - może nie powinien żartować z tego tematu, ale uśmiechnął się krzywo. Poza Elaine znał tylko dwie inne osoby, które mogłyby zaopiekować się jego rzeczami, mieszkaniem, samochodem i nieruchomościami. Było czym dzielić, ale potencjalnych spadkobierców było niewielu.
- El, myślisz, że powinienem znaleźć sobie jakąś kobietę i założyć rodzinę? - zagadnął po chwili. Matthew chyba jeszcze nigdy nie pieprzył takich głupot. Gdyby był pijany, przynajmniej czułby się usprawiedliwiony.
Matt
Ostatecznie Inez oderwała się od klatki z kotką oraz kociętami i podążyła za Elaine i Pitem. Komentarz chłopaka o formularzu adopcyjnym zbyła wymownym spojrzeniem, jakoby tym samym sugerowała, że jest idealną kandydatką na przyszłego opiekuna jakiegokolwiek zwierzaka ze schroniska. Oczywiście nie wyglądała przy tym na obrażoną, wręcz przeciwnie, tryskała dobrym humorem, a jej zachowanie było takie, a nie inne, ponieważ chciała nieco się z Pitem podroczyć.
OdpowiedzUsuńW końcu jednak wszyscy zatrzymali się przed boksem z kociakami i blondynka uśmiechnęła się na widok siedmiu nieporadnych kuleczek. Zaraz jednak spostrzegła, że Elaine kompletnie nie ma pojęcia, co zrobić, podeszła więc bliżej boksu i oplotła palcami stalową klatkę, z jakiej wykonane były drzwiczki. Nie potrzeba było wiele czasu, by dwa z kociaków zainteresowały się palcami panny Grant i teraz polowały na nie nieudolnie, z typową dla tak małych kotów uroczą nieporadnością.
— I co? Który najbardziej wpadł Ci w oko? — zagadnęła, zerkając na przyjaciółkę i jednocześnie nie przerywając zabawy. Kociaki miały obcięte pazury, więc Inez nie groziło niespodziewane zadrapanie.
[Odpis znowu po okropnie długiej przerwie… Ale wszystko wskazuje na to, że już pomalutku powinnam mieć coraz więcej czasu, więc postaram się na nowo wdrożyć w rytm w miarę regularnego odpisywania : )]
INEZ GRANT
[Piszę sobie właśnie ostatni rozdział, później jeszcze tylko króciutki wstęp i podsumowanie : ) Tak do wtorku planuję mieć całość, bo mam już 25 stron (nie licząc strony tytułowej, spisu treści, literatury, itp.), a takie przyzwoite minimum to 30, więc musze się już raczej streszczać niż rozpisywać *gaduła*
OdpowiedzUsuńNowi to nam chyba niestety umilkli? Ponieważ zagadałam, czy są i czy w ogóle im odpisywać, ale nie dostałam żadnego odzewu : (]
Inez prawdopodobnie nie mogłaby pracować w schronisku. Przez pewien czas była wolontariuszką i od czasu do czasu zapewniała zwierzakom, które tego wymagały tymczasowy dom. Jednakże na dłuższą metę prawdopodobnie skończyłoby się to tak, że w jej mieszkaniu pojawiałoby się coraz więcej i więcej zwierząt. A na to przecież nie mogła sobie pozwolić, bo jak zapewniłaby im odpowiednie warunki i wszystkie wykarmiła?
Kiedy Elaine wskazała na skulonego z tyłu boksu kociaka, Inez uśmiechnęła się pod nosem. Ta rudo-biała kulka rzeczywiście wyglądała uroczo.
— Ta mała ostatnio trochę chorowała, dlatego jest taka osowiała — przyznał Pit. — Jeszcze przez parę dni musimy podawać jej leki, a po nich praktycznie cały czas śpi — dodał i rzeczywiście. Ich przyjście obudziło wszystkie kocięta, ale teraz tylko to jedno już sennie mrugało oczkami i było bardzo blisko tego, by ponownie zapaść w drzemkę.
— Jest kochana — przyznała Inez, wysuwając palce z pomiędzy prętów klatki. — Podobna nieco do mojego Leona — dodała i mrugnęła do El porozumiewawczo, ponieważ jej kocur również był rudy. — El, muszę Cie przed czymś ostrzec… — zaczęła nagle, niemalże złowrogo. — Wiesz, że jak już będziesz miała takiego małego kota, to będę do Ciebie codziennie przychodzić? — spytała szeptem, pochylając się nad dziewczyną, później zaś uśmiechnęła się promiennie. Oczywiście kochała swoje dwa kocury, ale któż nie rozpływał się w zachwycie nad małymi kotami?!
INEZ GRANT
[Hmmm... Lia mogłaby zrobić Elaine parę zdjęć z zaskoczenia, bez jej zgody, i od tego potoczyłaby się ich znajomość.]
OdpowiedzUsuńOphelia
To niby Matt zaskakiwał? Może był w trochę dziwnym nastroju, ale wydarzenia minionych kilku tygodni sprawiły, że zaczął zastanawiać się nad tym "co dalej?" Od kilku lat czekał na okazję, by chociaż zbliżyć się do zabójców rodziny, teraz w końcu mu się udało, jednak nie czuł pełnej satysfakcji. Jeden ze sprawców był już martwy, a Clarke zadbał o to, by śmierć faceta była długa i naprawdę bolesna. Miał wrażenie, że do zbliża go do zamknięcia pewnego rozdziału, ale nie do końca. Co zrobi, kiedy to wszystko się skończy? Jak będzie żył?
OdpowiedzUsuńSpodziewał się raczej odpowiedzi w stylu "Kto by cię chciał/która by z tobą wytrzymała", a nie poważnej, sercowej porady.
Może powinien wziąć to do siebie? Albo w ogóle nie szukać, przecież Elaine była na wyciągnięcie ręki - jeśli chciałby kogoś, komu mógłby zaufać, powierzyć swoje sekrety i nie zostać potępionym, znał tylko jedną osobę zdolną do aż takiej wyrozumiałości.
- El, nie chciałem Cię złościć - powiedział cicho, żeby klient siedzący w pobliżu nie mógł usłyszeć. Wystarczy, że facet podsłuchiwał przez większość czasu i jeszcze bezczelnie przyglądał się Eagle.
- Wiesz, że tylko tak mówię... Nie pozwolę się zabić tak łatwo - uśmiechnął się do przyjaciółki, chociaż w jego głowie to zdanie zabrzmiało trochę lepiej.
- Chodźmy gdzieś, jak skończysz zmianę. Jakaś fajna restauracja? Możemy nawet zjeść hot-dogi w parku...
Matt
[No to przychodzę! Choć szczerze powiem, że nie mam zbyt wielu pomysłów. Ale dodam od razu, że możemy bazować na pracy Grega, jak i na wątkach z jego córką i psem. Zależy od czego wolisz zacząć ich znajomość. ;) Chyba że chcesz ustalić jakieś powiązanie.]
OdpowiedzUsuńWalker
[Bo Shaun jest kochany, chociaż czasem... Niekoniecznie xD To straszne, ale moja kumpela się spotyka z identycznym typkiem :c Btw Twoją kartę czytałam dziś rano - nie wiem czemu, ale ujął mnie antykwariat]
OdpowiedzUsuńShaun
[Hej! :D Więc ja nieśmiało zgłoszę się na ten wątek ;p
OdpowiedzUsuńWymyślić się na pewno coś da. Z synkiem by się dało, ale młody niestety nie jest z ojcem tylko pozostał w Finlandii z matką. Można jednak to nagiąć i może faktycznie przez krótki czas Artt będzie miał syna u siebie, a co tam xD Jak potrzeba w wątku to się da. Tylko co z tym fantem zrobimy?
Bo można równie dobrze, czepić się tego, że twoja postać jest barmanką, więc zrobić taki typowy wątek z topieniem smutków w alkoholu i rozmowie z barmanem, a Artt miałby na pewno o czym gadać xD]
[Jaki tam niebezpieczny znowuż... Ale prawda. Człowiek z niego dobry. Składnia na Yodę ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam antykwariaty! A skoro tak sobie już gadamy to może wątol?]
Shaun
[No i super xD Nigdy tak serio nie prowadziłam takowego wątku, więc teraz będzie szansa XD]
OdpowiedzUsuń[Taki romans byłby zły, każdy romans w wykonaniu Artka byłby zły :D
OdpowiedzUsuńDziękuję więc za powitanie, a z Nicolasem różnie może być ;)]
Nicolas
[Wiem, że różni ich kilka lat, ale co powiesz na powiązanie z czasów szkolnych? Oboje pochodzą z tych bogatszych rodzin, więc mogli chodzić do tego samego prestiżowego np liceum. Co myślisz?]
OdpowiedzUsuńShaun
[No, domyślam się, bo pisałaś w karcie, że się zmieniła. Ale masz tu że w wieku nastoletnim się zbuntowała, więc nie wiem o jakim okresie znajomości myślisz ;) Bo ja coś o liceum.]
Usuń[No, ok. To jak teraz?]
Usuń[Z zaczęciem z mojej strony może być ciężko bo ciągle jestem w biegu ;c Jednak jeśli rodzinka dziś pójdzie szybciej to tak późno wieczorem mogę zacząć ;)]
OdpowiedzUsuńArtt
[W jakim sensie spotkanie przy dzieciakach? Bo w sumie Shaun mógłby odebrać jedno z dzieci rodzeństwa, albo nawet parę ze szkoły/przedszkola. Albo na wywiadówkę przyjść czy coś ;)]
OdpowiedzUsuńShaun
[Możemy na jakimś targu świątecznym to ogarnąć. Wiesz, zgubienie dziecka. A potem można również przenieść akcję do antykwariatu - jakiś dzień wujostwa czy coś w ten deseń xD Już to widzę! Pięknie!]
Usuń[Wybacz trochę mnie nie było ze względu na studia,ale już wracam z odpisem :) Co do Park Shin Hye się zgodze sama nie pogardziłabym takim wyglądem *.* zazdrośc~~]
OdpowiedzUsuńKiedy tylko dostrzegła kobietę,która miała ją wyratowac przed kompletnym położeniem pokazu na dzisiejszych targach od razu do niej podeszła.
-Witam, bardzo dziękuje,że byłaś w stanie przyjechać. Umowe jeśli chcesz podpiszemy po pokazie, jednak od razu zastrzegam iz bedzię to standardowe wynagrodzenie plus 50% premii. Mam nadzieje, że się zgadzasz?- uśmiech który malował się na jej ustach był pełen dobroci, bo mimo tego szaleństwa wokół targów ona była szczęśliwa. Kochała to co robiła, a gdy nie wiedziała w co rece włozyć, to tylko świadczyło o tym,że jest dobrze.
-Zaraz przyjdzie makijażystka,a także pójdziemy po suknie i dodatki. Na koniec próba wyjścia i powinna być wszystko dobrze.- spojrzał na pozostałe modelki,które juz były szykowane na bóstwa.
Joo Sun White
Clarke nie pomyślał o tym, że powinien spotykać się z nowymi ludźmi, którzy pozwoliliby mu trochę oderwać się się od starych problemów. Nawiązywanie nowych znajomości nie było mocną stroną Matta - najgorsza była dla niego świadomość, że już od początku okłamuje swoich rozmówców. W taki sposób nie można zdobyć czy zasłużyć na czyjeś zaufanie.
OdpowiedzUsuńNie był zestresowany, kiedy ktoś na niego patrzył, tylko nie lubił wścibskich ludzi. Zazwyczaj starał się jak najmniej rzucać w oczy, głupie przyzwyczajenie, jednak zapomniał, że w pubie jest to prawie niemożliwe. Zwłaszcza wtedy, kiedy przychodzisz do barmanki w prywatnej sprawie - dla innych to musiała być atrakcja i jakieś urozmaicenie wieczoru.
Kiedy Elaine zwróciła się do innych klientów, Matt dopił piwo i zostawił na barze odpowiednią sumę pieniędzy.
- Przyjdę, kiedy skończysz zmianę.
Zgodnie z obietnicą, kilka godzin później znowu usiadł brzy barze. Tym razem obsługiwała zmienniczka El, ale Matt niczego nie zamówił, tylko czekał na przyjaciółkę.
Matt
W ostatnim czasie Matt został wystawiony na próbę, gdyż jego tajemnica wyszła na jaw w najgorszy możliwy sposób - został przyłapany na gorącym uczynku, z bronią w ręku. Wina Clarke`a była tak oczywista, że każdy sąd skazałby go na dożywotnie więzienie bez przeciągania procesu, wystarczyły dokładne zeznania jedynego świadka. Na szczęście dla mężczyzny, jedyny świadek nie zamierzał dzielić się z policją informacjami na temat zabójcy, przynajmniej na razie. Sekret Matthew,a on razem z sekretem, był na razie bezpieczny.
OdpowiedzUsuńKiedy czekał na Elaine w pubie, przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Właściwie myślał o tym już od dłuższego czasu, ale wahał się - znudziła go już przykrywka doradcy finansowego, szukał czegoś lepszego. Choć miał jakieś pojęcie na ten temat, a praca pod przykrywką szła mu całkiem nieźle, była cholernie nudna. Clarke zdawał sobie sprawę, że w jego życiu nie brakuje wrażeń, zapewniała mu je prawdziwa praca i częste podróże, ale w wolnym czasie chciał robić coś, co naprawdę sprawia mu przyjemność. Mało kto wiedział, że poza służbą wojskową i zdobytym tam stopniem, Matt z wykształcenia był geografem i mógłby nauczać w szkole. To na pewno dostarczyłoby mu emocji, ale nie do końca o takiej pracy myślał.
- Kupmy coś do jedzenia i chodźmy do domu - zarządził, kiedy już wyszli z pubu. Czekając na Elaine Matt wrócił do mieszkania, posprzątał i rozpakował walizkę po ostatniej podróży.
Matt
Clarke był przyzwyczajony do tego, że wraca do pustego mieszkania. Od lat bowiem mieszkał sam, nie miał nawet domowego zwierzątka, jednak nie było to dla niego problemem. Inaczej wyglądało to w przypadku Elaine - domyślał się, że dziewczyna może czuje się nieswojo przez to, że mieszka sama.
OdpowiedzUsuńMatt często spędzał wieczory na mieście, nie miał nic przeciwko piciu piwa w zatłoczonym pubie, jednak domyślał się, że El jest po prostu zmęczona i po pracy nie ma nawet ochoty na to, by spędzać czas w podobnym miejscu. Z drugiej strony, ich wspólne wyjścia zazwyczaj kończyły się katastrofą - wypadkiem, postrzeleniem czy czymś podobnym. Lepiej więc nie ryzykować.
Czy był inny? Trudno powiedzieć.
- Znalazłem go. Znalazłem jednego z nich - odpowiedział po chwili wahania. Wiedział, że nie musi tłumaczyć przyjaciółce o jakiego "jednego z nich" chodzi - miał na myśli oczywiście zabójców rodziny.
- Dlatego znowu wyjechałem z miasta. Zabiłem go, ale... Ale to wcale nie sprawiło, że czuję się lepiej. Zaczynam się zastanawiać czy szukanie ich ma sens, czy wszystko inne ma sens - dodał, upijając trochę swojego drinka. Po chwili namysłu, dolał do szklanki więcej alkoholu. - Lubię Nowy Jork, nie chcę się wyprowadzać, ale nudzi mnie moja praca na niby, muszę coś zmienić, bo inaczej zwariuję. Rozumiesz, o co mi chodzi, prawda?
Wiedział, że Elaine zawsze wie.
Matt
To Clarke był tym, który wyjeżdżał i znikał na kilka tygodni, choć oczywiście nie na plenery, wystawy i popijawy z przyjaciółmi. To trochę smutne, ale Matt nawet nie miał przyjaciół z którymi mógłby zorganizować sobie kilkudniową popijawę. W jego najbliższym otoczeniu zawsze więcej było kobiet, co nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Wręcz przeciwnie, bardzo mu to odpowiadało.
OdpowiedzUsuńPraca w antykwariacie na pewno była ciekawa, Matt lubił czytać i chętnie spędzałby tam czas, jednak gdyby miał wybrać między antykwariatem a pubem, wybrałby pub. Mężczyzna nie sprawiał wrażenia towarzyskiego, ale lubił słuchać, uważał się za dobrego słuchacza i obserwatora, stąd chęć spędzania więcej czasu w towarzystwie ludzi. Żywych, dla odmiany.
- Wiem, El, to nie są problemy normalnych ludzi - powiedziawszy, westchnął i pokręcił głową. Wziął swoją szklankę i wygodnie rozsiadł się na kanapie.
- Nie wiem, co chciałbym robić kiedy to się skończy. Nie wiem nawet w jaki sposób to się skończy... Nie oszukujmy się, mam tyle pieniędzy, że mógłbym nie pracować przez kilkanaście lat. Mimo tego, chcę coś robić, nie mogę siedzieć bezczynnie.
Nawet gdyby Elaine zapytała o to tamtych ludzi, Matt pewnie nie podzieliłby się z nią szczegółami. Nie tylko nie chciał otwierać starych ran, ale nie chciał tracić szacunku przyjaciółki. Nie był dumny z tego, że nie potrafił zachowywać się spokojnie i kiedy tylko miał okazję zemścić się na jednym z morderców, nie okazał mu łaski.
- Tak, dlatego. Chyba trochę wypadłem z obiegu, większość ludzi w moim wieku ma rodziny i stabilną pracę, ale mnie nadal interesują niezobowiązujące znajomości. Tak jest łatwiej.
Clarke był trochę zażenowany swoimi życiowymi problemami.
Matt
Kiedy mężczyzna usłyszał o tym, że jest pracoholikiem, roześmiał się.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, mój sposób zarabiania pieniędzy połączony z pracoholizmem nie wróżą nic dobrego - Matthew uśmiechnął się krzywo, jednak nie mógł powstrzymać się przed tym czarnym humorem.
- Nie jestem pewien czy chcę kontynuować moją zemstę. Od kilku lat skupiałem się tylko na tym, właściwie wszystko temu podporządkowałem. Myślałem, że będę czuł się lepiej... Z jednej strony mam wrażenie, jakbym zamykał jakiś rozdział w życiu, ale z drugiej nie jestem pewien czy kilka następnych lat też chcę spędzić na poszukiwaniach. Udało mi się dowiedzieć czegoś o dwóch pozostałych, ale ukrywają się cholernie dobrze - Matt napił się drinka.
To nie brzmiało optymistycznie, ale mogło się okazać, że Elaine będzie miała rację. Minie jeszcze kilka lat, zanim Matthew skończy swoją zemstę i odzyska spokój, ale pewnie wtedy będzie już za późno na myślenie o stabilizacji. Matt utknie w czterech ścianach z używkami, pieniędzmi i młodymi dziewczynami zainteresowanymi tylko kasą, którą udało mu się zarobić. O ile wcześniej nikt nie odstrzeli mu głowy albo nie wsadzi go do więzienia, ryzyko takiego obrotu spraw były wysokie.
- Może powinnaś przedstawić mnie koleżankom, polującym na mężów? - trudno było nie zauważyć kpiącego uśmieszku na twarzy Matthew. Koleżankom Elaine na pewno niczego nie brakowało, ale wystarczyło by spojrzał na przyjaciółkę i już wiedział, że raczej nie ma o nich pozytywnego zdania.
Był trochę zdziwiony, kiedy usłyszał ostatnie pytanie.
- Stałą to za dużo powiedziane, ona z jeszcze większą paniką reaguje na słowo "zaangażowanie". Raz na jakiś czas wyjeżdżamy gdzieś razem, ale nie jesteśmy stworzeni do czegoś więcej.
Matt
[ E tam, piiiiisk :D Moje postaci nie wywołują nigdy zbiorowego aplauzu, przyzwyczaiłam się :D Widzę, że Eli ma się dobrze i nie znika, to bardzo dobrze :) Idziemy wątkować? Oczywiście, chciałabym przyjąć, że nasze postacie już się znają i bardzo lubią, chyba że wolisz zmienić opcję? ;)]
OdpowiedzUsuń[ Zawsze najlepiej zacząć najprościej, a potem rozwijać, proponuję sushi w mieszkaniu Charlotte. Pasuje?]
OdpowiedzUsuń[Jeśli El byłaby tak dobra i chciała pomagać mu w domowych obowiązkach, to chętnie przygarniemy ją na sąsiadkę. ;) Co powiesz na to, aby El kiedyś namówiła go na wieczorne wyjście z kumplami do baru i zaoferowała opiekę nad Mią? Wtedy też w nocy pewnie użerałaby się nieco z pijanym Walkerem? ;)]
OdpowiedzUsuńGreg
[ No dobra, coś wykombinujemy :)]
OdpowiedzUsuńHistoria znajomości Charlotte i Elaine była dosyć krótka i mało skomplikowana - jakieś półtora roku temu bawiły się na wspólnej imprezie u Inez. Pomimo, że z pozoru różni je wszystko, znalazły wspólny język, z czasem tworząc dosyć zgrany kumpelski duet.
Jedną z łączących je rzeczy było umiłowanie do sushi - często umawiały się w trójkę z Inez na wspólne wieczory z surową rybą i plotkami. Niestety, ten weekend Nezia już miała zaplanowany, więc ostatecznie w mieszkaniu Charlotte pojawić się miała tylko Elaine. Na szczęście współlokatorka Charlotte również wybyła na noc - Charlie nie mogła sobie pozwolić na samodzielne wynajęcie mieszkania, nad czym bardzo ubolewała. W oczekiwaniu na Eli ruda zamówiła ich ulubiony zestaw sushi i schłodziła wino, przeglądając w sieci ciekawe filmy, by wspólnie mogły coś wybrać.
[Dobra, to postaram się jeszcze w tym tygodniu coś zacząć. ;)]
OdpowiedzUsuńGreg
Gdyby Matt miał coś przeciwko pouczaniu, już dawno powiedziałby o tym El. Było jednak odwrotnie.
OdpowiedzUsuń- Możesz mnie pouczać kiedy chcesz, chyba tego potrzebuję - powiedziawszy, napił się. Sam przecież nie mógł przywołać się do porządku, co najwyżej pogroziłby sobie palcem do lustra. Kiedy jednak to przyjaciółka zwracała mu uwagę, bardziej się przejmował. Z rozbawieniem zauważył, że Elaine czasami mu matkowała, jednak nie chciał żartować przy niej w ten sposób, bo domyślał się, że jest to trudny temat.
- Teraz nie myślę o tym jak o zemście, nie zastanawiam się czego chciałaby moja rodzina. Chcę ukarać tych ludzi. Zdaję sobie sprawę, że zabili więcej ludzi niż moi rodzice i siostra. Niektórzy nigdy nie będą mogli ukarać zabójców, a ma mogę... - westchnął, a potem wygodnie oparł się na kanapie i założył ręce za głowę. Dlaczego to wszystko musiało być takie skomplikowane?
- Własny biznes chyba nie jest dla mnie... Dawałby mi dużo swobody, ale trzeba poświęcić dużo czasu, żeby dobrze funkcjonował. Pomyślałem o zatrudnieniu się gdzieś dorywczo, nie potrzebujecie barmana bez doświadczenia?
Pewnie El szybko miałaby go dość, gdyby jeszcze w pracy musiała się z nim widywać. Z drugiej strony, wtedy przynajmniej widywaliby się częściej.
Matt
Sushi było jedyną rzeczą, dla której Charlie łamała swoje pseudowegetariańskie przekonania, bo umiłowanie do niego było jedną z jej największych słabości. Cóż, rybki musiały cierpieć, ale przecież były takie pyyyszzzzneeee. Ech, samolubna panna Rueslåtten, kierująca się własnymi przyjemnościami.
OdpowiedzUsuńOprócz sushi i wina w planach były jeszcze banany w cieście, które Ruda wyciągała z piekarnika w momencie, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Odstawiła blaszkę na blat i wyszła do przedpokoju, by zobaczyć któż to przyszedł. Na widok blond czupryny uśmiechnęła się i uchyliła drzwi.
- Włazi - wyszczerzyła się na widok panny Eagle i wpuściła ją do środka. - Ciężki dzień? - Spytała, cmokając ją w policzek na przywitanie i przejmując od niej torby, by ta mogła się rozebrać z butów i płaszczyka.
Czym byłoby życie bez pomocnych sąsiadek? Greg nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, ani też nie wiedział, jak ma dziękować Elaine, która była jego prywatnym aniołem z naprzeciwka. Od ponownej przeprowadzki do Nowego Jorku minęły dopiero trzy miesiące, ale Walker już odczuł brak zatrudnienia niańki dla Mii i ciężar obowiązków kapitana całej drużyny ratunkowej. Oprócz zwykłych strażackich akcji, miał do wypełniania sterty papierów, które dla niego były nic nie warte, ale zależało mu na pracy, zależało mu na stanowisku, o które ciężko walczył, żeby móc zapewnić córce godne życie. Gdyby nie Elaine, Greg byłby w przysłowiowej dupie.
OdpowiedzUsuńTego wieczoru jednak nie potrzebował jej pomocy, mógł spokojnie zostać w mieszkaniu i zająć się Mią. Jednak córka, choć młoda, upierała się przy tym, aby wyszedł z „ziomkami”. Walker nie lubił spierać się z ośmioletnią pannicą, dlatego zadzwonił do Elaine i teraz po prostu czekał na jej przybycie. Kiedy blondynka zjawiła się u ich drzwi, Mia była przeszczęśliwa – dziewczynka szybko przywiązywała się do ludzi i szybko sobie ich zjednywała. Mnóstwo było osób, które skłonne były wskoczyć za nią w ogień. Walker dość sceptycznie podchodził do wieczoru w towarzystwie kumpli z remizy. Wiedział, że na jednym piwie lub drinku się nie skończy, a on od długiego czasu ograniczał alkohol, jedynie w wolne wieczory pozwalając sobie na szklankę whisky przed telewizorem. Obawiał się skutków alkoholu. I słusznie. Już trzy godziny później siedział niemal zalany w trupa w jednym z narożników w klubie nocnym.
Było źle, ale pili dalej, obserwowali kobiety, część z chłopaków pozwalała sobie na zapłacenie za prywatny taniec, Greg jednak skupiał się na alkoholu i przekąskach. Około drugiej w nocy, kupili hot dogi w budce na ulicy i zaczęli rozchodzić się, każdy w swoją drogę. Greg, jak na dżentelmena przystało, nie chciał budzić pań urzędujących w jego progach, postanowił trafić kluczami do zamka, ledwo stojąc na nogach, przez co z pewnością narobił niemałego rabanu…
Greg
Charlotte nie traktowała wegetarianizmu poważnie - to był tylko eksperyment i zabawa z żywieniem i jak widać po sushi, niezbyt restrykcyjnie przestrzeganym. Chciała wypróbować nowe dania i sposoby przygotowywania posiłków to tak robiła i ku jej zaskoczeniu dało jej to sporo radochy.
OdpowiedzUsuń- U mnie chyba normalnie - odparła z lekkim uśmiechem, bo wiadome było, że "szczerze" wyklepie wszystko po kieliszku wina. Teraz jeszcze nie chciała uderzać z całą artylerią swojego samopoczucia. - Jestem trochę zmęczona, ale jak widać u Ciebie nie lepiej - spojrzała na Eli i nalała jej różowego wina do kieliszka. - Na zdrowie - podała jej szkło i stuknęła swoim.
- Ty się nudzisz? - Charlotte uniosła brew i upiła łyk wina. - Przecież masz dwie prace, podziwiam, że w ogóle masz siły na życie towarzyskie - uśmiechnęła się do Elaine. - Nie pijemy na smutno, nie ma opcji - dodała, wykładając pieczone banany na talerz i podając blondynce tackę z wyłożonymi zawijasami sushi od maki do futomaki, nie zapominając o nigiri. - Zapraszam do mnie, rozsiądziemy się wygodniej - zaproponowała wskazując wolną ręką drzwi do swojego pokoju, po czym chwyciła w drugą dłoń wino, by nie robić niepotrzebnie kursów do kuchni.
OdpowiedzUsuń[Cześć, cześć! I dziękuję :) Chętnie też skorzystam z zaproszenia, szczególnie, że pomyślałam sobie, aby Elaine i Ava były sąsiadkami. Ava dopiero niedawno się przeprowadziła do kamienicy, ale już pierwszego dnia mogły się poznać i polubić, a teraz od czasu do czasu sobie pomagają, spotykają się na kawę czy herbatę i tak dalej. Ot, taka zwykła znajomość, która nawet może przerodzić się w przyjaźń pomimo różnicy wieku :)]
OdpowiedzUsuńAva
[A skądże, możemy wymyślić coś bardziej ciekawego :) Na przykład, Ava trafi do szpitala przez głupotę, bo weźmie jakieś leki na uspokojenie, które popije winem i w takim stanie znajdzie ją Elaine, która zadzwoni po karetkę i jakoś się to dalej pociągnie. I to na razie mój jedyny pomysł, ale jak się nie podoba to pomyślę jeszcze nad czymś innym :)]
OdpowiedzUsuńAva
[Cóż, zobaczymy :D Zaczniesz?]
OdpowiedzUsuńAva
Charlotte wysłuchała Elaine, sadowiąc się po turecku na łóżku, Przegryzła kawałkiem sushi, przepiła łykiem wina, zbierając myśli, które dzisiaj miała wyjątkowo rozbiegane.
OdpowiedzUsuń- Niestety, z pracą jest tak, że nie musisz jej lubić, ale musisz ją mieć - stwierdziła, marszcząc czoło. Do dzisiaj pamiętała jak bardzo męczyła się pracując w instytucie i jak szybko poczuła wypalenie, do tego stopnia, że musiała zrezygnować z posady. - Bar, jestem pewna, że to się może znudzić, ileż można oglądać te zachlane mordy - skrzywiła się. - A antykwariat, cóż to nie jest film akcji. Myślałaś o poszukiwaniu pracy w zawodzie, albo do powrotu do pozowania? To zawsze jakaś odskocznia. - Spojrzała badawczo na blondynkę, a słysząc jej pytanie o swoje samopoczucie odpowiedziała:
- U mnie chyba wszystko ok. Przynajmniej na razie. Sean ma zmianę w jednostce, zauważyłam, że zaczynam się niepokoić w tym czasie. Nie chciałam się tak szybko zacząć w to wkręcać - przyznała, bo chociaż jej związek przynajmniej na razie nie był zbyt poważny, to już zauważała, że zaczęło jej zależeć na Seanie. Nie jak na koledze z pracy, ale jak na kimś bliższym. Charlotte, przeżywszy spore zawody miłosne, bała się zaufać, bała się zakochać, bała się cierpieć. Może dlatego podchodziła do związków jak pies do jeża.
[W karcie ukryłam już linki do postu, w którym znajduje się nieco więcej szczegółów na temat lokalu Maille na kółkach, więc zapraszam do przejrzenia menu oraz myślenia nad wątkiem! :) Może Elaine była jedną z pierwszych klientek Maille i od czasu do czasu je u niej aż do dzisiaj? :)]
OdpowiedzUsuńMAILLE CRESWELL
[W takim razie ja chyba i tak niecnie Cię wykorzystam, jeśli chodzi o rozpoczęcie, ponieważ najprawdopodobniej zaraz wychodzę... A gdyby Ci się nie chciało, to nie ma problemu, później coś dla nas naskrobię, ponieważ kto jak kto, ale ja nigdzie stąd nie ucieknę :)]
OdpowiedzUsuńMAILLE CRESWELL
Usłyszawszy pytanie, Matt roześmiał się. Czy to był przytyk do tego, że jest już stary? Czasami czuł się jak zmęczony starzec, ale nie wpadał w panikę. Był jeszcze młody, dużo było przed nim, więc chyba powinien skupić się na przyszłości.
OdpowiedzUsuń- Powystrzelałbym, ale jaki miałabyś spokój w pubie! - podejrzewał, że Elaine i jej koleżanki z pracy byłyby wdzięczne, gdyby każdego niemiłego albo nachalnego klienta spotykała kara. W końcu w pubie, gdzie nikt nie przychodził tylko na jedno piwo, działy się różne rzeczy i niektórzy zapominali się. Matt wiele razy był świadkiem chamskich zaczepek albo po prostu chamskiego tratowania personelu.
- Dlaczego zawsze musisz mieć rację? - zapytał, westchnąwszy cicho, jednak w jego głosie nie było pretensji.
El rzeczywiście miała rację, w pubie mógł spotkać każdego - zwłaszcza ludzi z którymi wcale nie miał ochoty się spotykać. W takim razie mógł zapomnieć o karierze barmana.
- Coś wymyślę, tylko na razie brakuje mi kreatywności.
Matt
Matt nie znał nikogo poza Elaine, kto mógłby mu coś doradzić. Tylko jej ufał na tyle, by opowiedzieć o swoich problemach i poprosić o poradę. Pozował na twardziela, który zwierzanie się komuś uważał za oznakę słabości, ale sam już od dłuższego czasu szukał jakiegoś rozwiązania swoich problemów.
OdpowiedzUsuńWestchnąwszy, napił się drinka. Kiedy jednak El podeszła do okna i otworzyła je na oścież, od razu podszedł do przyjaciółki.
- Czasami myślę tak samo, ale to nie jest żadne rozwiązanie - powiedział, kładąc dziewczynie dłoń na ramieniu.
- Wiem, że jest jeszcze dużo rzeczy, które mogę zrobić i wiele miejsc, które mogę odwiedzić... A Ty powinnaś znaleźć sobie kogoś, kto przywróciłby Ci chęci do życia. Jakiś kolega albo koleżanka?
Clarke wiedział, że Elaine czuje się źle, bo nigdy nie będzie mogła założyć pełnej rodziny, ale to nie przekreślało jej szans na szczęście. Matt był jeszcze gorszym doradcą, czuł się głupio udzielając komuś rad i nawet nie wiedział, co mógłby powiedzieć przyjaciółce.
Matt
Maille wiedziała, że wiele ryzykuje, opuszczając rodzinny Dublin. Z drugiej strony ten, który nie ryzykuje rzadko kiedy coś zyskuje, prawda? Maille zaś chciała prowadzić ciekawe życie, takie, jakie sobie wymarzyła. A w życiu tym było wielu ludzi, gotowanie oraz Nowy Jork. Skoro tak niewiele trzeba było, by spełnić to marzenie, dlaczego miała tego nie zrobić? Nie chciała codziennie rano wstawać do nudnej pracy, do której chodziłaby tylko i wyłącznie dlatego, że po prostu by musiała. Odkąd tylko pamiętała, pragnęła robić coś, co byłoby jej pasją, co sprawiałoby jej radość. Dziś śmiało mogła powiedzieć, że decyzja o wyjeździe do Nowego Jorku była najlepszą, jaką dotychczas w swoim krótkim życiu podjęła. Co prawda potrzebowała czasu, by jej mały biznes zaczął przynosić jakieś zyski, wiele jednak wskazywało na to, że w końcu odbije się od finansowego dna. Póki co zarobione pieniądze szły na spłaty kredytów, czynsz, paliwo czy produkty do Tostmanii. Właściwie miesiąc, w którym Maille mogła cos odłożyć bądź przeznaczyć na własne przyjemności należał do rzadkości. Dla młodej kobiety nie był to jednak powód do narzekań. Pracowała po 12 godzin dziennie, czasem nawet dłużej, ponieważ doskonale wiedziała, że nic samo się nie zrobi. Na sukces i na marzenia trzeba było ciężko zapracować.
OdpowiedzUsuńDziś miała wyjątkowy ruch. Zwykle w ciągu dnia mogła znaleźć wiele chwil, które spędzała na czytaniu książki bądź rozwiązywaniu krzyżówek, jednak tego dnia co chwilę ktoś podchodził do jej food truck’a. Był to oczywiście powód do ogromnej radości, która objawiała się w niesamowicie szerokim uśmiechu zdobiącym twarz Maille. Widniał on na niej również w momencie, w którym w Tostmanii zjawiła się pewna blondynka.
— Elaine! — zawołała wesoło na widok znajomej i uśmiechnęła się ciepło, mimo że temperatura nie należała do najwyższych. Ubrana w gruby bezrękawnik oraz równie gruby sweter Maille odczuwała chłód, nawet pomimo tego, że wnętrze jej małej furgonetki było odpowiednio ogrzewane.
— Już się robi! — odparła, posławszy Elaine ostatnie spojrzenie. Blondynka była jedną z jej pierwszych klientek, nic więc dziwnego, że Maille tak dobrze ją pamiętała. W końcu kilka miesięcy temu trzęsącymi się dłońmi podała jej jednego z pierwszych tostów, które zrobiła w Nowym Jorku. — Dzisiaj mam wyjątkowy ruch, jak nigdy — odparła, krzątając się po wnętrzu food truck’a. W końcu należało opiec pieczywo i przygotować składniki. — Ale to oczywiście dobrze! Czas szybko leci no i oczywiście pieniążków będzie więcej — stwierdziła rezolutnie, pochylając się nad krojonym właśnie pomidorem. — A jak tobie minął dzień? Herbaty? Rozgrzejesz się troszkę — oznajmiła i nie czekając na odpowiedź, pstryknęła czajnik. Póki co jeszcze nie sprzedawała napoi, jednak zamierzała to zmienić, chcąc postawić na świeżo wyciskane soki. Czekała z tym jednak do wiosny.
MAILLE CRESWELL
— Coś takiego mi się marzy, ale pewnie minie trochę czasu, nim ten sen się spełni — przyznała z uśmiechem, unosząc wzrok znad krojonego pomidora. Kromki ciemnego pieczywa już opiekały się w tosterze. — Na razie bardzo odpowiada mi to, że sama sobie jestem szefem — dodała i błysnęła zębami w pełnym zadowolenia uśmiechu.
OdpowiedzUsuńCiche pstryknięcie oznajmiło, że pieczywo jest gotowe. Maille rozłożyła na blacie kolorowy papier, w który zawsze owijała tosty i ułożyła na niej kromkę. Na niej w odpowiedniej kolejności wylądowały składniki tosta o wdzięcznej nazwie Salmon.
— Zastanawiałam się nad tym, ale mam tylko czajnik elektryczny… A do kawy, herbaty czy gorącej czekolady przydałoby się chyba coś więcej — stwierdziła, wesoło spoglądając na Elaine. — W każdym razie myślałam o tym, by na wiosnę zacząć sprzedawać świeże soki — oznajmiła, dzieląc się ze znajomą swoim pomysłem. W międzyczasie złożyła tost i owinęła go papierem tak, by wygodnie się go trzymało. To znaczy jedna jego połowa była szczelnie zawinięta, a druga kusiła lekko przyrumienionym pieczywem i pachnącym farszem.
— Proszę! — Podała Elaine tost i obróciwszy się zwinnie, zalała kubek z herbatą. — Słodzisz? — zagadnęła z niewinną miną, ponieważ zawsze zapominała o tym szczególe.
MAILLE CRESWELL
Wielce prawdopodobne, że z związanymi oczami Maille radziłaby sobie równie dobrze, co teraz. W końcu od pół roku, przez dwanaście godzin dziennie nie robiła niemalże nic innego. Na szczęście nie uważała robienia tostów za coś monotonnego, a gdyby jednak jej się znudziło, to pewnie poszukałaby nowych przepisów i pomysłów na inne niż dotychczas kombinacje smaków.
OdpowiedzUsuń— Głupio mi cię kasować, jesteś u mnie tak często… — westchnęła, zerkając na pieniądze tak, jakby te wyrządziły jej jakąś krzywdę. — Jednak czynsz sam się nie zapłaci — dodała zaraz, oczywiście z kolejnym westchnieniem i posłała blondynce rozbrajający uśmiech. Schowawszy banknoty do kasy, potarła o siebie zmarznięte dłonie i sięgnęła po leżące gdzieś z boku rękawiczki. Dopiero wtedy podała Elaine również herbatę, obowiązkowo w kubku większym, niż te standardowe.
— Pomyślę nad herbatą — stwierdziła i cała się rozpromieniła, słysząc komplementy na temat przyrządzonego przez siebie jedzenia. Maille nigdy nie ukrywała, że lubiła karmić innych i niesamowita przyjemność sprawiało jej patrzenie, jak ludzie zajadają ze smakiem jej potrawy.
— Nie rozumiem, jak tak można… — jęknęła, wywracając oczami. Miała na myśli oczywiście niejedzące księżniczki. Sama Maille uwielbiała jedzenie, a że ostatnio nie miała czasu na aktywność fizyczną, to jej uwielbienie odbiło się na wadze w postaci kilku dodatkowych kilogramów.
Widząc, że nie ma klientów, po chwili namysłu Maille opuściła wnętrze furgonetki, by wraz z Elaine zasiąść na ławeczce wystawionej przed samochód, gdzie wygodnie i w spokoju można było zjeść przy niedużym stole.
— A co tam u ciebie? Dalej godzisz ze sobą dwie prace? — zagadnęła, podpierając policzek na zwiniętej w pięść dłoni i przyglądając się jedzącej Elaine. Zdążyła już co nieco dowiedzieć się o dziewczynie w czasie ich luźnych pogawędek.
MAILLE CRESWELL
Elaine nie była taką skończoną egoistką, jak jej się wydawało - znalazła przecież czas na to, żeby wysłuchać marudzącego Matta. Podziwiał dziewczynę za to, że nie zasnęła w połowie drugiego zdania, bo kiedy Matthew układał sobie w głowie to,co chciał powiedzieć, brzmiało to raczej żałośnie.
OdpowiedzUsuńUsłyszawszy o książce, roześmiał się.
- Może to nie jest taki zły pomysł? Miałbym zajęcie na kilka najbliższych miesięcy, może potem pisałbym więcej... Pewnie poza tobą i kilkoma innymi osobami nikt nie czytałby moich książek, ale to na pewno byłoby coś nowego.
Napił się wina, ale już wyobrażał sobie siebie jako znanego autora - premiery książek, znani znajomi, okładki znanych gazet... To zdecydowanie nie dla niego. Chyba wolałby mieć kilku stałych czytelników niż być rozchwytywanym. Prawdopodobnie Clarke był jedyną osobą, która nie cieszyłaby się z bycia sławnym.
- A ty? Chcesz się szkolić w sztuce barmańskiej czy to tylko chwilowa praca?
Znał barmanów, którzy ze swojej pracy robili sztukę, brali udział w międzynarodowych zawodach i robili kariery. Podziwiał ludzi, którzy potrafili wykorzystać swój talent, nawet jeśli chodziło tylko o alkohol.
Matt
- Dobrze, że chociaż w Twoim studiowaniu była ciekawość. - Charlotte uśmiechnęła się. - Ja ukończyłam MIT tylko dlatego, żeby rodzice byli zadowoleni. Chciałam je rzucić najpierw po pierwszym semestrze, potem po trzech latach, ale za każdym razem nie pozwolili mi tego zrobić, a ja nie byłam wystarczająco silna, by stanąć okoniem i zrobić po swojemu - przyznała, delektując się jedzeniem. - Dlatego zmarnowałam kilka lat swojego życia nad ksiażkami, ucząc się rzeczy, które zbytnio mnie nie interesowały - dodała, dolewając im obu wina. - A co do Twojej figury to chyba nie masz zastrzeżeń, prawda? - Spytała, zerkając na zgrabne ciało Elaine. Sama była zdecydowanie większa, wyższa, a dużym biustem i silnymi nogami i nie raz, nie dwa zazdrościła koleżance urody. No ale to nie ona obracała się w towarzystwie szparagowatych modeleczek.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, przyznam szczerze, że bycie samemu jednak ssie. I to mocno - powiedziała, bawiąc się kieliszkiem. - Z Seanem od samego początku łączyła mnie jakaś dziwna chemia, wzbraniałam się tak długo jak mogłam, ale w pewnym momencie coś pękło. I tyle. Jest mi dobrze, przyznaję, oboje zdecydowaliśmy się z niczym nie spieszyć i nie deklarować niczego. Na razie jest ok - przyznała.
— Naprawdę?! — spytała, robiąc wielkie oczy na wzmiankę o tym, że Elaine swego czasu pracowała jako modelka. — Nic nie wspominałaś. A co by ci zrobili, gdybyś przytyła i nagle wymiary by się nie zgadzały? Zerwaliby kontrakt? — spytała, lekko marszcząc brwi. Podejrzewała, że prawdopodobnie właśnie tak by się to skończyło, jednak jakoś nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Dla Maille było to zbyt abstrakcyjne, choć nie od dziś było wiadomo, jakimi prawami rządził się świat modelek. Dziewczyna pokręciła głową, a następnie zaśmiała się cicho. Cóż, ona na pewno długo nie wytrwałaby na tego typu kontrakcie. Jej waga wahała się wokół stałej wartości, raz jednak były to dwa, trzy kilogramy więcej a raz mniej.
OdpowiedzUsuń— A szukasz w ogóle? — spytała z podejrzliwym uśmieszkiem, ponieważ Elaine zabrzmiała tak, jakby marzyła o lepszej pracy, ale się za nią nie rozglądała. — Skończyłaś japonistykę, prawda? — zagadnęła, starając sobie przypomnieć czy dobrze zapamiętała to, co kiedyś mówiła jej blondynka. — Chyba na rynku nie powinno być problemu z ofertami pracy z tej dziedziny. Nowy Jork jest teraz tak wielokulturowy, że gdzieś na pewno poszukują chociażby tłumacza lub kogoś w tym rodzaju. Mogłabyś uczestniczyć w biznesowych spotkaniach i mówić coś zupełnie innego, niż przed chwilą powiedział ważny kontrahent! — zaśmiała się, posyłając jedzącej koleżance rozbawione spojrzenie. Cieszyła się, że akurat teraz nikt nie ustawiał się w kolejce do food truck’a. Maille bowiem wszystkich swoich znajomych oraz przyjaciół zostawiła w Irlandii i tutaj tak na dobrą sprawę nie miała jeszcze nikogo bliskiego, nie licząc państwa Orwell, u których mieszkała. Stąd cieszyła ją każda nowa znajomość oraz jej podtrzymywanie.
MAILLE CRESWELL
"Może i można było zazdrościć Eagle figury, ale... za to ona zazdrościła innym dziewczynom, że mogły sobie tak po prostu poszukać partnera. I znaleźć kogoś, kto je pokocha."
OdpowiedzUsuńDobre sobie, nie było niczego "po prostu". Charlotte kilka lat miotała się pomiędzy pierwszymi randkami, które nigdy nie doczekały się kontynuacji a okresami, gdzie nie działo się kompletnie nic i traciła jakąkolwiek nadzieję w swoją, choćby minimalną, wartość rynkową. Sean po prostu się pojawił. I na razie był. Życie było przewrotne, Sean kilka lat młodszy niż Charlie, a ta nie chciała znowu cierpieć. Ile w końcu można?
- Tak, cieszymy się sobą, nie mogę zaprzeczyć - odparła śmiejąc się. - Ale wiesz, jestem mocno nieufna i mam dużo blizn po przejściach z przeszłości, wiec nie łatwo jest uśpić moją czujność - puściła do niej oczko. - A wyglądasz teraz rewelacyjnie, osobiście uważam, że lepiej Ci z troszkę większą ilością ciałka, ale to tylko moja nieobiektywna opinia - powiedziała żartobliwie i wsunęła sobie poduszkę pod plecy, drugą podając Elaine.
Może przelewanie emocji na papier miałoby dobry wpływ na Matta? Mężczyzna nie był szczególnie wylewny, nawet w rozmowach z bliskimi osobami, więc z pewnością napisanie o jakimś zagadnieniu byłoby dla niego łatwiejsze. Zwłaszcza, jeśli Elaine dopingowałaby go. Na razie tylko się roześmiał, kiedy dziewczyna wspomniała o reklamie w antykwariacie.
OdpowiedzUsuń- Pomyślę o tym - obiecawszy, napił się wina. - I mówię poważnie, bo pisanie wydaje mi się naprawdę fajną sprawą.
Poza tym, w dzisiejszych czasach każdy mógł zostać pisarzem - w mniej lub bardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa. Wystarczyło spojrzeć, jakie książki stoją na półkach w księgarniach czy antykwariatach, Matt czasami był tym przerażony. Kto w ogóle zgadzał się opublikować coś takiego?
To podsunęło mu jeszcze inny pomysł, może powinien zainwestować pieniądze w czyiś talent jako producent czy wydawca? Widać, że naprawdę nie miał na siebie pomysłu...
- Kto wie? Może za trzydzieści lat sama będziesz właścicielką baru i będziesz tylko doglądała, jak inni dają sobie radę? - podsunął, choć to wyglądało tak, jakby sam dostał olśnienia. Clarke nie znał się na tego typu interesach, ale Elaine owszem. Gdyby połączyli siły...
- Nie myślałaś nigdy o tym? By być współwłaścicielką jakiegoś pubu? - zapytał, niby od niechcenia.
Matt
[Cześć! Z chęcią coś z Tobą tutaj naskrobię! Elaine w moim odczuciu jest taką uroczą i ciepłą osóbką *.* Przytul mojego Andyego! :D]
OdpowiedzUsuńAndrew
[Może poznali się jakiś czas temu w barze? A teraz Elaine próbuje dotrzeć do Andyego, by uświadomić go, że ten potrzebuje pomocy :D Hmm...myślałam nawet o jakimś głębszym uczuciu, ale to zależy od Ciebie czy to, by Tobie odpowiadało ;3]
OdpowiedzUsuń[Oczywiście, że chce, dla mnie to żaden problem :D Andrew pewnie bałby się jej wyznać to uczucie bo myślałby, że ta go wyśmieje i da mu kosza ;3]
OdpowiedzUsuń[Zacznę, zacznę :D]
OdpowiedzUsuńDzisiejszego dnia Andy wyjątkowo czuł się źle po nieprzespanej nocy pełnej koszmarów. Wyjątkowo wszystko go dziś drażniło, nie miał apetytu, siedział przed telewizorem z piwem w ręce oglądając powtórki ostatnich meczy. W mieszkaniu było ciemno z powodu rolet rozsuniętych we wszystkich oknach. Nie wiedział dlaczego tak robił. Dawało mu to poczucie bezpieczeństwa? Czuł, że powoli staje się jakimś czubkiem. Westchnął cicho i upił kilka łyków piwa. Spędził przed telewizorem dosłownie cały dzień, w końcu zwlókł się z kanapy, ubrał na siebie swój czarny płaszcz z głębokim kapturem, który narzucił na głowę zamiast czapki, a szyję okręcił czerwonym szalikiem. Po wyjściu z domu z dziesięć razy sprawdził czy zamknął drzwi. Normalne czynności powoli stawały się wręcz paranoiczne. Unikał komunikacji miejskiej oraz jeżdżenia samochodami swoich bliskich, wolał chodzić pieszo. Nie po tym, co spotkało go będąc w Iraku. Widział tyle krwi… tyle martwych ludzi, tak dużo przemocy… Zacisnął powieki czując jak rytm serca jeszcze bardziej przyśpiesza. Z trudem odgonił od siebie uporczywe myśli.
OdpowiedzUsuńDojście do ulubionego baru zajęło mu niecałą godzinę, od razu zamówił sobie kilka kolejek czystej, która była jego wybawieniem od uporczywych wspomnień i myśli. Z przyjemnością opróżnił cztery kieliszki, a następnie zamówił sobie whiskey z lodem, gdy kątem oka dostrzegł swoją muzę. Elaine była jego grecką boginią, wytworem kobiecego ideału, po jego ciele automatycznie rozlało się przyjemne ciepło. Gdyby nie był takim frajerem już dawno wyznałby jej uczucia.
Uniósł wzrok znad szklaneczki, gdy usłyszał tak dobrze znany sobie głos. Uśmiechnął się lekko obracając szkło w dłoniach. Wzruszył lekko ramionami. – Czy ja wiem czy dużo? – uniósł jedną brew ku górze w zamyśleniu. – Wystarczająco, by zagłuszyć wkurwiające myśli, ale nie za dużo, by nie nabawić się kaca – dodał, a kąciki jego ust drgnęły lekko ku górze. Upił kilka łyków trunku i ponownie spojrzał na Elaine. – Co robisz po pracy? – zapytał. – Albo kiedy jesteś wolna? Pójdziemy gdzieś na przykład do restauracji czy do parku, gdziekolwiek indziej byleby nie siedzieć tutaj, gdyż ciągłe rozmowy i dzielący nas bar zaczyna się robić to cholernie nudne – dodał, po czym opróżnił szklaneczkę do końca. Rozejrzał się po lokalu. Pachniało tutaj alkoholem, papierosami i potem. Ale czego się spodziewać po takim miejscu? Zapłacił za to co zamówił i oparł podbródek na dłoni wspartej na łokciu o blat. Spoglądał na blondynkę lustrując wzrokiem dokładnie każdy milimetr jej uroczej twarzyczki. Gdyby tylko wiedziała jak bardzo wpadła mu w oko, ale nie wie bo Andrew Goldhope to fujara, która boi się wyjawić najwspanialszej kobiecie na ziemi swoje uczucia bo ta najnormalniej w świecie pewnie kopnęła, by go w tyłek. Bo co on ma jej do zaoferowania? Prawda taka jest, że nic. Poza kilkoma fiolkami z antydepresantami i wyschniętą kiełbasą w lodówce. Westchnął cichutko i przeczesał palcami swoje kosmyki włosów. – To jak? – zapytał, a na jego twarz znowu wkradł się lekki uśmieszek.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem – odparł z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie chciał robić jej kłopotów bo nikomu kłopoty nigdy nie są potrzebne, więc bez sprzeciwu przystał na jej propozycję. Posłał jej miły uśmiech nim wyszedł. Znowu narzucił na głowę kaptur, gdy znalazł się na zewnątrz oraz poprawił szalik owinięty wokół szyi. Udał się w wyznaczone miejsce wcześniej nawet kupując sobie ciepłą kawę, którą wypił dość szybko, a papierowy kubek wyrzucił do kosza. Usiadł na ławeczce wolnej od śniegu i westchnął cicho. Dlaczego właśnie Elaine? Nie mógł tego pojąć. Była naprawdę piękna, intrygująca, taka mądra…zawsze robiło się mu gorąco, gdy znajdował się w jej towarzystwie, cudem było to, że był w stanie wtedy mówić. Pewnie otaczał ją wianuszek wielu znacznie lepszych adoratorów niż on sam. No bo jak może być jednym mężczyzną, który ogląda się za takim ideałem? Nie to z pewnością nieprawda. Musi być ktoś jeszcze. Elaine zasługuje na kogoś z lepszymi predyspozycjami, kogoś kto zapewni jej godne warunki pieniężne, dach na głową, a Andy mógł tylko jej podarować miłość, nic więcej, choć dla wielu osób właśnie ta miłość była cenniejsza niż głupie pieniądze czy dom.
OdpowiedzUsuńUniósł głowę do góry, gdy usłyszał jej głos, od razu wstał z ławki i poczekał aż ta odbierze swoje zamówienie, a gdy tak się stało zagryzł dolną wargę. – Tak, czemu nie, z chęcią się przejdę – odparł z uśmiechem na twarzy. Uwielbiał, gdy ulice były wolne od przechodniów za dnia, którzy śpieszyli się na zakupy lub do pracy. Było wtedy tak przyjemnie i cichutko, jednie co jakiś czas mijały ich pojedyncze auta, na których widok Andrew miał ciarki na całym ciele. Unikał pojazdów jak ognia od momentu, gdy podczas pobytu w Iraku w trakcie jednego z obchodów sprawdził stan techniczny wozu oraz jego ogólną technikę, a godzinę później pojazd wybuchł z jego przyjacielem w środku, który miał przewieźć broń do sąsiedniego obozu w celu wsparcia współpracujących z nimi żołnierzy armii innego kraju. Choć wszyscy zapewniali go, że należycie wykonał wszystkie procedury, a ładunek był zbyt dobrze ukryty, by ktokolwiek mógł coś na to poradzić to i tak czuł się za to cholernie winny. A ciężar winy z dnia na dzień przygniata go coraz bardziej. Trauma niszczy go od środka, sprawia, że Andy nie ma sił nawet na wstanie z łóżka. Jego przyjaciel miał kochająca ciężarną żonę oraz czwórkę dzieci, które zawsze z wytęsknieniem czekały na powrót ojca, a Andy tak po prostu ich tego pozbawił.
OdpowiedzUsuńZ jego rozmyślań wyrwało go pytanie blondynki, a ciche westchnienie wyrwało się z jego ust. Wciągnął na zmarznięte dłonie skórzane rękawiczki nim udzielił jej odpowiedzi. - Jestem...byłem żołnierzem piechoty morskiej. Niedawno zginął mój przyjaciel, gdy stacjonowaliśmy w Iraku. Najpierw wpadliśmy w zasadzkę, zaciągnięto nad do niewoli w okropnych warunkach, a potem sprawdzany przeze mnie pojazd wybuchł z Davidem w środku, gdy nasza jednostka uwolniła nas z rąk porywaczy. Sprawdzałem wóz wedle wszystkich przepisów, tak jak zawsze, a mimo to nie dostrzegłem ładunku. David ma ciężarną żonę i czwórkę dzieci, a ja pozbawiłem ich ojca - odparł i w końcu się zamknął, gdyż uznał, że powiedział zbyt wiele, jak na pierwszy raz. Niepotrzebnie się otwierał i narzucał na nią swoje problemy.
OdpowiedzUsuń— A więc tak to wyglądało… — cmoknęła, kiedy Elaine dokładnie wytłumaczyła jej, o co chodziło z kontraktem. Maille musiała przyznać, że była to bardzo nieciekawa sprawa. Tym bardziej, że w jej przypadku waga potrafiła zmienić się o dwa kilogramy w ciągu dnia. Pewnie wynikało to z gromadzenia wody oraz innych tego typu spraw, ale jednak… Z drugiej strony same wymiary na tym nie cierpiały. Bądź co bądź Maille na pewno nie potrafiłaby odmówić sobie jedzenia, nigdy też wytrwale nie stosowała żadnej diety. Wolała raczej solidnie sobie pojeść i więcej się poruszać niż liczyć każdą kalorię.
OdpowiedzUsuń— U mnie na jednym tygodniu na pewno by się nie skończyło — mruknęła, posyłając blondynce wymowne spojrzenie i śmiejąc się przy tym cichutko. Zaraz jednak zamilkła, chcąc uważnie wysłuchać słów znajomej na temat pracy.
— Wiadomo, jak komu wygodnie — przyznała Maille i wygodniej rozsiadła się na ławeczce, wzrokiem błądząc po najbliższej okolicy. — Ja sama pewnego dnia stwierdziłam, że trzeba rzucić to wszystko i zacząć podążać za marzeniami. Studiowałam marketing. A potem pomyślałam, że przecież zginę z nudów, jeśli będę to robić do końca życia… I poniekąd tak powstała Tostmania — oznajmiła z uśmiechem. — A za parę lat może udałoby mi się otworzyć restaurację. Najpierw jednak musze spłacić kredyty i się dorobić — westchnęła, kręcąc głową. Posiadania food trucka’a było wspaniała przygodą, jednak uwielbiająca gotować Maille faktycznie po cichu marzyła o własnej restauracji. Wiedziała jednak, że mimo wszystko to marzenie musi odsunąć w czasie, ponieważ przede wszystkim nie miała pieniędzy.
MAILLE CRESWELL
[ Cześć! :) Powiązanie doskonałe, od siebie dodam jeszcze, że… Dziewczyny mogły się spotykać właśnie na takich bankietach, defakto Rose jest starsza o jakieś 6 lat, ale ma siostrę (niedługo pojawi się w wolnych postaciach), która jest w bardzo zbliżonym wieku co Elaine. Możemy założyć, iż ich rodziny były ze sobą bardzo bliskie, a po śmierci rodziców Rosalie i tuż po jej studiach, ojciec Elaine mógł zaproponować aplikację w jego kancelarii. I to po części dzięki niemu, byłaby tak daleko w swoim zawodzie. Pokuszę się nawet, bo jak pisałam w notce chcę by Rosalie pracowała w kancelarii partnerskiej (jeszcze), a nie zakładała własną firmę. Jeżeli Brentwood pracowałaby u rodziców Elaine, o spotkanie i dalsze przygody nie ciężko. Może się też przyjaźnić z młodszą siostrą Rosalie (24l), która ma teraz troszkę więcej problemów w życiu (alkohol, faceci, praca) i popada ze skrajności w skrajność, wspólne działanie na rzecz ratowania siostry mogłoby być wątkiem. Co ty na to?]
OdpowiedzUsuńRosalie
W tej chwili Matthew miał aż za dużo pomysłów i nie mógł się zdecydować, co mógłby robić - pisanie, prowadzenie lokalu, podróże... Był pewny tylko tego, że nie chce więcej udawać doradcy finansowego. Jedynym plusem takiej pracy byli dla niego znajomi, z których ci bogatsi co jakiś czas urządzali różne przyjęcia i bankiety. Na szczęście Clarke mógł się bez tego obejść.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, że ja dysponuję odpowiednim budżetem i mam w tej chwili ochotę wydać na coś pieniądze - powiedziawszy, napił się wina. Zabrzmiało to bardzo beztrosko, jakby Matt mówił o kilku dolarach, a nie znacznie większej sumie.
- Ale nie znam się na tym. Potrzebuję pomocy kogoś, kto ma doświadczenie w branży, zna się na prowadzeniu lokalu i mógłby mi służyć radą. Poza tym,potrzebna mi zaufana osoba, a takich znam bardzo niewiele.
Domyślał się, że Elaine nie chciała wiecznie stać za barem, a choć własny lokal był dużą odpowiedzialnością, również wymagał czasu, pracy i energii, satysfakcja była na pewno większa.
Matt
OdpowiedzUsuńWestchnął cichutko będąc zupełnie bezradnym i zmęczonym tym co z dnia na dzień dobija go coraz bardziej. – Zgodzę się z tym, że nie chciałem dla niego śmierci, nigdy bym nie chciał oraz to, że wojsko i takie wyjazdy liczą się z możliwą śmiercią czy innymi wypadkami, naprawdę to rozumiem, ale gdybym sprawdził dokładniej ten pieprzony pojazd, to by do niczego nie doszło i gdybym nie zboczył ze ścieżki, to by nas nie porwali na te koszmarne cztery dni. David nie byłby torturowany, ja nie byłbym torturowany! Oboje wrócilibyśmy cali i zdrowi do Nowego Yorku, ale wróciłem tylko ja, gdzie powinno być na odwrót – odpowiedział nawet nie zdając sobie sprawy z tego jak bardzo absurdalnie to brzmi, ale po takich przeżyciach wszelakie racjonalne myślenie zanika, włącza się tylko myśli o tamtych wydarzeniach, a wyrzuty sumienia zżerają człowieka od środka. Andrew już dawno popadł w paranoję, nie panuje nawet nad najprostszymi rzeczami.
- Nawet brak mi odwagi, by palnąć sobie z colta w łeb.
Wziął kilka głębokich wdechów i przetarł wyraźnie zmęczoną twarz dłońmi.
- Wiesz, El, są pewne sprawy, które są nie do przejścia - powiedziała Charlie, pomiędzy jednym kęsem a drugim. - Sean ma dopiero 23 lata, ewidentnie chce szaleć i nie w głowie mu jakakolwiek stabilizacja. Ja mam prawie 28 lat i trochę inne priorytety, poza tym chwilami czuję się z nim jak w przedszkolu - zaśmiała się. - Wiem, to nie jest wada, z Seanem nie da się nudzić, ale chyba zaczynam go traktować jak młodszego brata, nie jak chłopaka. A to jest poważne nieporozumienie, przecież on jest taki seksowny, że szkoda sprowadzać go do "strefy przyjacielskiej" - wyjaśniła, chowając pasemko włosów za ucho. - No ale skończmy o mnie, przejdźmy do Ciebie, czy ktoś się kręci? - Spytała, poruszając zabawnie brwiami.
OdpowiedzUsuń- Aaaaa, chyba się poplątałam w zeznaniach - zaśmiała się Charlotte, na myśl o bałaganie w swojej głowie. - Także masz obraz tego, co się dzieje w moim mózgu. W małym procencie, ale jednak. To w ogóle jest chore - stwierdziła, nalewając im jeszcze wina, chociaż Ruda już czuła, że trochę ma w bani. Takie są skutki przemęczenia i pracy - odrobina alkoholu ścina Cię z nóg. Nie, Charlotte nie była pijana i mówiła doskonale wyraźnie, ale dopadło ją trochę zmęczenie. - To jest chore, bo nie mając faceta ciągle obwiniałam siebie, mając też obwiniałam siebie, że to nie wypala tak jak powinno. Niestety, jestem po prostu totalnie popsutym egzemplarzem. Nie nadaję się do życia uczuciowego, miłosna pustynia - wyznała, dziwnie rozbawiona. W sumie dobrze,że zdawała sobie sprawę z własnej beznadziejności. - No i przytyłam ze 3 kilo - dodała, jakby potwierdzając beznadzieję sytuacji, chociaż Elaine dobrze mogła wiedzieć, że akurat w tej kwestii Charlie się zgrywa, bo niespecjalnie przejmowała się swoją wagą. - Też tak kiedyś miałaś? - Spytała blondynkę. - Wszystko było ok, ale szukałaś dziury w całym?
OdpowiedzUsuń[Dziękuję za powitanie. Masz jakiś pomysł, jak ich powiązać? :)]
OdpowiedzUsuńAllan
— Sama chętnie spędziłabym rok w jakimś egzotycznym dla mnie kraju — przyznała z uśmiechem. — Tak naprawdę niewiele miejsc w swoim życiu zwiedziłam. No ale na razie muszę zająć się pracą. I nie martw się, staram się dbać o odpoczynek — zapewniła i zaśmiała się cicho. — teraz na przykład planujĘ zrobić sobie calutki weekend wolny. Porządnie się wyspać, a potem zakopać się pod kocem z książką. A jak czytanie mi się znudzi, pójdę na długi spacer — postanowiła, przeczesując palcami niesforne włosy.
OdpowiedzUsuńNiestety Maille na moment musiała opuścić znajomą. Do Tostmanii podeszła cała rodzina i dziewczyna musiała zająć się przygotowaniem tostów dla nich, poszło jej to jednak nad wyraz szybko i sprawnie. W międzyczasie zaś z nieba zaczęły spytać się ciężkie i duże płatki śniegi.
— Czyżby to zwiastun tej śnieżycy, o której jest tak wszędzie głośno? — rzuciła do Elaine, kiedy rodzina już oddaliła się ze swoimi tostami. Maille bardzo brakowało śniegu, więc teraz z prawdziwą przyjemnością obserwowała sypiące się z nieba płatki.
MAILLE CRESWELL
Pokręcił głową na boki naprawdę chcąc wierzyć w to co mówi Elaine.
OdpowiedzUsuń- To jest zbyt ciężkie, nawet nie masz pojęcia jak bardzo się zmienia psychika, jak bardzo manipuluje człowiekiem, chce wierzyć w to co mówisz, naprawdę i doceniam to, że starasz się do mnie dotrzeć, ale nie potrafię spojrzeć na to z innej perspektywy. - odpowiedział, a ciche westchnienie wyrwało się z jego ust. - Nie rozmawiajmy już o tym, proszę - dodał cicho. Chciał ochłonąć, jakoś się ogarnąć, by ponownie móc jakoś spróbować zwalczyć problem, który tylko z dnia na dzień narastał.
[ Witam ;) Dopiero kiedy zwróciłaś na to uwagę zdałam sobie sprawę, ze faktycznie! - zdjęcie rozświetla kartę. To był efekt w zasadzie niezamierzona, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. xD
OdpowiedzUsuńHm... Chwilę się nad tym zastanawiałam, ale jakoś nie mogę znaleźć dla nich żadnego konkretnego powiązania. Chris'a zawsze wszędzie mniej było niż był, ale może ty masz jakiś pomysł? Elaine wydaje się taka... delikatna. ]
Chris
[ Dokładnie ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nawet skoro Elaine nie jest taka delikatna na jaką wygląda, to Chris z całą pewnością i tak uważałby, że nie mógłby jej wykorzystywać w taki sposób (nawet za jej zgodą!).
Motyw z bohaterem jest dobrym pomysłem... Christopher na pewno obok potrzebującej niewiasty nie przeszedłby obojętnie. Powiedz, co Ci takiego po głowie chodzi. ;> ]
Chris
[ Hm... Najbardziej sensowne byłoby, gdyby Elaine zasypało w antykwariacie. Chris akurat przejeżdżałby swoją furgonetką i zobaczyłby dziewczynę przyklejoną do szyby wystawowej, która wyraźnie prosi o pomoc. Najpierw pomógłby jej się wydostać, a następnie zaproponowałby, że podwiezie ją gdziekolwiek zechce, bo głupio byłoby ją tak podczas śnieżycy zostawić na chodniku, gdzie nie ma żywej duszy, bo wszyscy zdążyli schować nosy w domach. ;) Na Twojej głowie byłoby wymyślenie gdzie Eagle chciałaby jechać... xD Co Ty na to? ]
OdpowiedzUsuńChris
[ Chyba mamy wystarczająco dużo, żeby zacząć, więc nie krępuj się... xD Nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać.]
OdpowiedzUsuńChris
Właściwie to wolał zostać sam, zaszyć się w swoim domu przed telewizorem z czteropakiem ulubionego piwa i oglądać do rana durnowate filmy, ale w końcu podążył za blondynką mając obawy czy dobrze robi. Jeśli zostanie na noc, to z pewnością jej nie prześpi przez koszmary, a nie chciał, by ta widziała go w aż takich chwilach słabości. Może jednak ten colt się przyda? Westchnął ciężko, bez słowa idąc za Elaine. Kilka razy miał ochotę zawrócić i iść w cholerę byleby nie zawracać jej głowy swoją obecnością. Zachowywał się jak dziecko, ale potrzebował czyjejś porządnej pomocy, którą zawzięcie odpychał twierdząc, że jej nie potrzebuje. Skutecznie się okłamywał, jednak to prowadziło do jego coraz bardziej pogarszającego stanu, który doprowadzi prędzej czy później do poważnej tragedii.
OdpowiedzUsuńRosalie była naprawdę dobrą siostrą. Po śmierci rodziców, mimo wielkiej pomocy kochanej babci, to ona zastępowała matkę Jane - młodszej siostrze. Pomagała jej na ile mogła, mimo własnej żałoby, była twarda i pełna nadziei, może właśnie dlatego na stare lata przyszło jej być taką zamkniętą i zgorzkniałą kobietą. Dlatego porażka Jane tak bardzo ją bolała, to jak nisko upadła, i jak ciężko było ją wyciągnąć z tego głębokiego dołka. Za nic nie umiała przemówić jej do rozsądku, patrzenie na nią sprawiało wielki zawód. Może błąd leżał po stronie Rose, była szansa, iż ją zaniedbała w jakikolwiek sposób. Bądź po prostu była dla siebie zbyt sroga.
OdpowiedzUsuńSobotnie wieczory były najgorsze, telefon Jane był poza zasięgiem, dziewczyna za pewne bawiła się do upadłego, lądując na koniec z nieznajomym facetem (jak nie tylko) w łóżku. Była godzina siedemnasta zimowego czasu, ciemność jaka panowała w apartamencie była wręcz przygnębiająco. Rose siedziała w fotelu, nie zapalając żadnego światła, co jaki czas palcem odblokowywała smartfon by zerknąć, czy coś się zmieniło. Jednak żadne spojrzenie nie wymusiło, żadnego znaku życia ze strony siostry. Oparła ciężko głowę o oparcie siedzenia, stres jaki przeżywała był po prostu nie do opisania, miała tego wszystkiego po prostu dość. Ruszyła się niespokojnie i podniosła szybko głowę. Wzięła telefon do ręki przygryzając delikatnie wargę. Potrzebowała pomocy.
Rose,
Może dziś wieczorem jakiś drink na mieście?
Jeśli masz inne plany zrozumiem, buźka
Chyba wybrała odpowiednią osobę, bynajmniej miała taką nadzieję. Wysłała wiadomość sms’em, odłożyła telefon i powróciła do swojej wcześniejszej pozycji.
[O opóźnienie nie ma problemu, cały weekend na uczelni, więc sama ledwo co funkcjonowałam. Pozwoliłam sobie zacząć.]
Rosalie
— Myślę, że doskonale wiem, o czym mówisz — przyznała, kiedy Elaine opowiadała o Japonii i Tostmani. To były teoretycznie dwie kompletnie różne rzeczy, jednak dla obydwu dziewczyn miały one niemalże ten nam wydźwięk i znaczenie.
OdpowiedzUsuń— Jeśli to faktycznie początek tej śnieżycy… To rzeczywiście lepiej byłoby to schować i zebrać się do domu. Hej, to może jak schowamy ławki, podrzucę cię do pracy? Założę się, że nigdy nie zajechałaś przed nią taką limuzyną! — zaśmiała się, szeroko rozkładając ręce i wskazując na Tostmanię, przez co zaprezentowała ją w całej okazałości. Wciąż chichocząc, pobiegła otworzyć szeroko drzwiczki prowadzące do wnętrza, a następnie chwyciła pierwszą z ławek, czekając, aż Elaine zrobi to samo. Z jej pomocą chowanie siedzisk do środka szło nad wyraz sprawnie.
MAILLE CRESWELL
W mieszkaniu było tak przyjemnie, a musiał przyznać, że trochę zmarzł. Zdjął z siebie szalik, czapkę oraz kurtkę, po czym powoli usiadł na kanapie. Czuł się niezręcznie zawracając jej głowę swoją obecnością, ale z drugiej strony dłuższy czas spędzony z nią był najpiękniejszym czasem w życiu Andy’ego.
OdpowiedzUsuń- Win…Herbaty – odparł, gdy ta zapytała się czego chce się napić. Starczy mu alkoholu na dziś. Wolał nie budzić się jutro z kacem bo z pewnością na jednej lampce wina, by się nie skończyło, a takie trunki wcale mu nie pomogą, wręcz przeciwnie, dodadzą tylko kolejnych kłopotów. Omiótł wzrokiem przyjemne lokum, a dłońmi przetarł zmęczoną twarz. Zrobił się senny, powieki same mu opadały. Pozwolił sobie oprzeć obolałe plecy o miękką poduszkę, a głowę ułożył na oparciu kanapy.
Uchylił powieki, gdy poczuł coś na swoim brzuchu. Uniósł jedną brew ku górze i podrapał rudego zwierzaka za uszkiem, a potem pieszczotliwie zaczął głaskać pupila po łebku.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na swoją towarzyszkę, gdy ta weszła do pomieszczenia z tacą. Był senny, ale nie aż tak bardzo, więc jeszcze da radę, poza tym nie chciał tak szybko zasypiać, gdy obok niego siedziała właśnie ona.
- Nie, nie. Nie jest tak źle – odpowiedział, a jego kąciki ust drgnęły ku górze. Gdy dostał swój kubek z herbatą upił kilka porządnych łyków, które przyjemnie rozgrzały go od środka. O tak, tego własnie było mu potrzeba.
- Przytulnie tu masz – rzucił jeszcze raz rozglądając się po mieszkanku.
[Baardzo fajny pomysł! Chcesz może zacząć? ;>]
OdpowiedzUsuńAllan
Andy z przyjemnością przystąpił do głaskania uroczego kociaka po brzuszku. Uwielbiał zwierzęta, dlatego też często brał udział w różnych akcjach charytatywnych, które miały na ceplu wsparcie schronisk i ich podopiecznych. Odłożył swój prawie pusty kubek i przytulił ostrożnie do siebie małego rudzielca, który nawet cicho zaczął mruczeć.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się cicho. - Czy ja wiem czy takich dobrych - westchnął wpatrując się w kotka, po czym spojrzał na Elaine. - Od kiedy ją masz? - zapytał. Kotka była mała i z łatwością mieściła mu się w obu dłoniach. Była tak bardzo urocza.
[Ok, poczekam :)]
OdpowiedzUsuńAllan
Zaśmiał się nadal głaszcząc kotkę po brzuszku, która zaczęła się z zadowoleniem przeciągać pokazując przy tym swoje pazurki. – Mały pieszczoch – rzucił. Sam zastanawiał się nad tym czy nie sprawić sobie jakoś zwierzaka, przynajmniej nie miałby tak pusto i nudno w mieszkaniu. Teraz do niego dotarło, że powinien na poważnie rozważyć tą opcję. Wparł głowę na czubku głowy Elaine. Nie wiedział czy odważy jej się powiedzieć co do niej czuje. A co jeśli ją wystraszy? Potrzebował jeszcze trochę czasu. Był jej wdzięczny za to, że skutecznie odciąga jego myśli od tamtych bolesnych wydarzeń. Mało komu się to udawało, a ona radziła sobie świetnie. Dopił herbatę nadal trzymając kociaka w swoich ramionach, który sobie spał w najlepsze. Po odstawieniu pustego kubka na stolik Andrew wrócił do poprzedniej pozycji i przymknął powieki lekko zsuwając się przy tym na Elaine. Przymknął powieki powoli przysypiając. Było mu tak dobrze i ciepło. Nawet istniała szansa, że uda mu się spokojnie przespać całą noc.
OdpowiedzUsuń[Witam, witam :) Jejku, jak to miło usłyszeć, że ktoś czekał na moją małą Jennę! Co do wątku to jestem zdecydowanie chętna. Wymyśliłyście z Rose juz coś konkretnego? Czy kombinujemy my? :)]
OdpowiedzUsuńJenna
Wyjęła z paczki jednego cienkiego papierosa, by za chwilę wsunąć go w rozchylone wargi. Podniosła z stolika przed fotelem zapalniczkę, odpalając nią końcówkę trucizny. Paliła od czasów studiów, jednak gdy z Jenna zaczęły dziać się nie wyjaśnione rzeczy, a karta bankowa była ciężka i solidna, tak i nałóg wzrósł siedmiokrotnie. Zaciągnęła się mocno pierwszą dawka nikotyny, przetrzymała dym chwilę by zaraz wypuścić ją pomału. Telefon leżący na oparciu fotela zawibrował nerwowo, równie nerwowo zareagowała Rosie. Szybko, jakby wszystko było zależne od czasu, uniosła go do oczu i odczytała włączoną wiadomość. Odetchnęła z ulgą, chyba sam fakt wygadania się wprawiał ją w spokojniejszy nastrój.
OdpowiedzUsuńLe Catine na piątej alei, koło godziny ósmej?
Odłożyła telefon na stolik zaraz obok zapalniczki, po czym zgasiła dopiero co zapalony papieros w popielniczce. Wstała i ruszyła w stronę kuchni, gdzie nalała sobie szklankę zimnej wody, po to by zaraz wypić ją duszkiem. Skierowała wzrok na kocią miskę w rogu kuchni, jak zwykle była pusta. Wystarczyło wsypać jedzenie, a biały żarłok wchłaniał je w ciągu dziesięciu minut, nie zostawiając sobie nic na później. Uśmiechnęła się lekko, domyślając się że śpi teraz jak zabity w garderobie, ułożony na miękkich swetrach. W łazience poprawiła związane włosy, a makijaż podkreśliła dużo bardziej, niż robi do codziennie idąc do pracy. Znów szara garsonka, została zamieniona na czarną ołówkową spódnicę i bordową koszulkę z głębokim dekoltem. Spojrzała w lustro przed wyjściem z mieszkania, znów zbyt poważnie, zbyt służbowo i nawet trochę staro. Wzruszyła tylko ramionami, co miała poradzić na to, że w tego typu spódnicach czuła się najlepiej. Narzuciła na siebie czarny płaszcz i wyszła na zewnątrz.
Dziesięć minut później, siedziała już przy jednym z dwuosobowych stolików w Le Catine. Restauracja w typowym Włoskim stylu, a przede wszystkim z dobrze wyposażonym barkiem.
Rosalie
[To jest dobry punkt zaczepienia, jakby nie patrzeć, skoro obie lubowały się w imprezach. A co do samego pomysłu na wątek, to na coś wpadłam. Jenna mogłaby na którejś z imprez mocno przesadzić z alkoholem i stracić przytomność. Jakaś jej dawna koleżanka by to widziała i, nie wiedząc gdzie mieszka, wynajęłaby dla niej pokój na kilka dni w jakimś najtańszym motelu, żeby nic się jej złego nie przytrafiło i po prostu by ją tam zostawiła. Jenna przespałaby tam dzień czy dwa, a w tym czasie Rosalie mogła zacząć odchodzić od zmysłów i poprosiłaby Elaine, żeby pomogła jej ją znaleźć. A że sama kiedyś równie bardzo imprezowała, jakoś się jej to udało, no i później samo pójdzie. Jeśli masz jakiś inny pomysł, to śmiało :)]
OdpowiedzUsuńJenna
[Haha, nie ma problemu, mogę zacząć :) Jednak przyznam się bez bicia, że dzisiaj już tego nie zrobię, bo na nogach jestem od piątej rano i mój umysł jest już kompletnie wyzuty z wszelkiej kreatywności.]
OdpowiedzUsuńJenna
Grunt, to nie bać się zaryzykować i dopuścić do siebie jakiekolwiek zmiany. Kilka lat temu Maille nawet nie pomyślałaby o tym, że tak bardzo zmieni swoje życie – wtedy jeszcze odpowiadało jej to, co miała i nie myślała o zmianach, w końcu jednak zdecydowała się postawić na siebie i na swoje marzenia, zamiast jedynie spełniać oczekiwania innych.
OdpowiedzUsuń— Taka z niej hetera, co to nie zna litości? — zagadnęła Maille, kiedy już wszystko było schowane do środka i ona oraz Elaine siedziały we wnętrzu ciepłego wozu. Roześmiała się dźwięcznie, kiedy El rzuciła uwagę o mopie.
— Wiesz, wcześniej też raczej nie pomyliłabym cię z mopem… — mruknęła, nie kryjąc rozbawienia, po czym przekręciła kluczyk i odpaliła silnik. Ruszyła w dół uliczki, by włączyć się do ruchu i zjechać na zdecydowanie bardziej uczęszczaną drogę. Już na światłach, na których zmuszona była się zatrzymać zauważyła, że drogi pomału stają się zakorkowane, a wszystko to było sprawką coraz gęściej padającego śniegu.
— Na którą masz do pracy? — spytała, zerkając na siedzącą obok blondynkę. — Bo coś mi się wydaje, że zawrotnych prędkości to my dziś nie osiągniemy… — westchnęła, wymownie zerkając na to, co działo się na drodze, na którą chciała wjechać.
[Wowo, jaki słodki i przeuroczy gif! ♥]
MAILLE CRESWELL
Obudził się gwałtownie w nocy biorąc głębokie wdechy. Pieprzone koszmary! Przetarł twarz dłońmi powoli panując nad swoimi emocjami. Spojrzał na Elaine mając nadzieję, że jej nie obudził, powinna się wyspać. Uśmiechnął się lekko, po czym przeniósł wzrok na kociaka, który nadal spał tym razem wciśnięty między nich. Podrapał pupila po łebku, a następnie ułożył Eli na kanapie, by było jej wygodniej bo spała w dość nieciekawej pozycji, pewnie obudzi się obalała, okrył ją kocem, a sam z kotem na rękach przeniósł się na parapet, czując, że już nie zaśnie. Drapiąc kotkę za uchem obserwował widoki za oknem.
OdpowiedzUsuńMiasto powoli zaczęło się budzić, a on nadal siedział w jednym miejscu. Wymienił się kilkoma smsami ze swoim kumplem, który najwidoczniej też nie ma ochoty spać. Umówił się na piwo wieczorem, męskie ploteczki z pewnością mu się przydadzą. Na śniadanie zamówił pizzę, a do tego grecką sałatkę na wypadek, gdyby jednak Elaine nie przepadała za takim żarciem. Chciał jej się jakoś odwdzięczyć, więc chociaż śniadanie będzie miała z głowy.
[Gif *_*]
Hej (:
OdpowiedzUsuńNa chodnikach w NYC są szerokie metalowe włazy do podpiwniczeń budynków. Generalnie w 99% przypadków przejście po czymś takim niczym nie grozi, ale zdarzają się wypadki, kiedy zamknięcie nie trzyma i wtedy łatwo można wpaść przez taki właz do środka i się połamać. Jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony, więc nowojorczycy (jeśli wiedzą, co robią) po tym nie chodzą, bo wiedzą czym to grozi.
Druga sprawa to system wywozu śmieci - wystawia się je wszędzie wieczorem na chodnik, śmieciarki zbierają worki co rano, więc odpadki nie tylko śmierdzą, ale zwabiają wielkie karaluchy (których nie zdepczesz nawet obcasem) i szczury, które mimo walki władz miasta nadal bardzo lubią tunele metra, które są mokre i ciepłe. Connor mieszka w NYC od urodzenia, więc stąd takie drobne informacje o nim.
Dzięki za przywitanie! Elaine ma przepiękny wizerunek.]
Connor Harris
[ Jaka słodka El ♥ ]
OdpowiedzUsuńMoże Matthew mógł samorealizować się tylko poprzez spółkę i wydawanie pieniędzy na wątpliwy interes? Jasne, że nie był tego pewny, jednak jak na razie pomysł spółki z Elaine wydawał mu się najlepszy i najrozsądniejszy ze wszystkich innych. Innych, których nie było zbyt wiele.
- Rozumiem to wszystko! - powiedziawszy, nalał resztę wina do ich kieliszków, a pustą butelkę odniósł do kuchni.
- Ty znasz się na tym lepiej... Ale nie myślałem o dużym przedsięwzięciu, o ogromnym klubie. Bardziej o czymś kameralnym, dobry alkohol i jedzenie, fajny klimat. Czasami mam wrażenie, że brakuje tutaj takich miejsc albo po prostu są dobrze ukryte.
Matt zaczynał się nakręcać, a w głowie już miał kilka pomysłów, już nawet widział siebie nalewającego piwo. Dopiero pytanie przyjaciółki wyrwało go z zamyślenia.
- Wiesz, że tak - odpowiedział, wzruszywszy ramionami. Zupełnie tak, jakby rozmawiali o pogodzie. Zaraz jednak roześmiał się, żeby nie wyjść na dupka, który śpi na pieniądzach.
- Powiedzmy, że nie muszę się martwić o fundusze - zapewnił.
Matt
[ Jak dla mnie jest w porządku. Słodko, ale nawet nie pomyślałam o Quin jak zobaczyłam gif.]
OdpowiedzUsuńClarke nie nazwałby siebie majętnym i nie do końca był dumny ze sposobu w jaki zarobił pieniądze. Może właśnie dlatego tak zależało mu na tym, by wydać pieniądze? Niemniej, na co dzień nie szalał i wcale nie wydawał zbyt dużo, więc i tak udałoby mu się odłożyć co nieco.
Mattowi daleko było do optymistycznego myślenia, ale naprawdę ucieszył się, że El entuzjastycznie przyjęła jego pomysł. Nawet jeśli im nie wyjdzie, nie będą mogli mieć do siebie pretensji, że nie spróbowali.
- Wydaje mi się, że znalezienie dla Ciebie współlokatora albo współlokatorki może być trudniejsze niż założenie pubu - westchnąwszy, uśmiechnął się złośliwie do przyjaciółki. Tak naprawdę dziwił się, że jeszcze nikt nie zgłosił się do Elaine - to Nowy Jork, ciągle ktoś tutaj przyjeżdża i przeprowadza się!
- Niezbyt duże pomieszczenie, kilka stolików. Drewniane stoły i bar, do siedzenia wygodne, obite materiałem kanapy. W menu poza alkoholem dobre burgery - Matthew opisał wystrój najlepiej, jak potrafił. - Nic krzykliwego, raczej kameralnie i może trochę starodawnie, zupełnie jak w domu.
Tak, Clarke zatęsknił za londyńskim klimatem i pewnie nie był pierwszym, który chciał przenieść do go Nowego Jorku.
Matt
Uśmiechnął się i pochwycił kota na swoje kolana, po czym zaczął drapać go za uchem, co bardzo przypadło zwierzakowi do gustu. Andy spojrzał na Elaine.
OdpowiedzUsuń- Nawet się wyspałem, nie przeszkadzałaś mi w tym nawet przez moment – odpowiedział zgodnie z prawdą, a ciche westchnienie wyrwało się z jego ust. – Na stoliku jest pizza – oznajmił schodząc z parapetu. – I grecka sałatka na wypadek gdybyś nie przepadała za śmieciowym żarciem – dodał otwierając karton z pizzą, a przyjemny zapach rozniósł się po salonie przewracając ich wygłodniałe żołądki na drugą stronę. – śniadanie mamy z głowy.
Spojrzał na zegarek zdobiący jego nadgarstek, była jeszcze młoda godzina, ale i tak pewnie niedługo będzie zbierał się do domu, by dłużej nie zawracać Elaine sobą głowy. Miała swoje życie i zdecydowanie ważniejsze sprawy niż zajmowanie się sfiksowanym facetem.
[A to mi chyba nigdy nie przydarzyło się, żebym weszła w kartę i nie działało. I jak już Maille odwiezie Elaine, to mam pomysł na śmieszny wątek ^^]
OdpowiedzUsuń— To niedobrze — stwierdziła Maille, kiedy Elaine wyjaśniła jej, jak to jest z jej szefową. — Chociaż z drugiej strony, jeśli władze miasta zarządzą na przykład jakiś stan wyjątkowy, to twoja szefowa jako taka służbistka nie powinna tego zignorować — zauważyła pogodnie, posyłając blondynce lekki uśmiech.
— Dobre podejście! — skwitowała ze śmiechem. Maille sama sobie była szefem, więc nie musiała przejmować się tego typu sprawami, istniała też jednak druga strona medalu – czasem, jak każdemu, bardzo, ale to bardzo nie chciało jej się wstawać do pracy. I nie miała wtedy jak zmobilizować się do ruszenia tyłka, myśląc o gniewie szefa.
— Nic się nie martw, spokojnie dojadę sobie do domu. Mam czas i nigdzie mi się nie spieszy — wyjaśniła, po czym wraz ze zmianą świateł wrzuciła bieg i wreszcie włączyła się do ruchu, jadąc może trzydzieści kilometrów na godzinę, co nie było dużą prędkością, ale też ważne, że wóz przynajmniej się poruszał, a nie stał w miejscu.
— Teraz będziesz musiała mnie pokierować — zwróciła się do znajomej, nie spuszczając wzroku z drogi. Mimo lekkiego korka, niektórzy kierowcy na siłę próbowali przepychać się między pojazdami i wyprzedzać, co dla Maille było kompletnie niezrozumiałe.
MAILLE CRESWELL
[ Już po sesji? Jak tam zaliczenie o którym ostatnio pisałaś? ]
OdpowiedzUsuńMatt tylko żartował. Podejrzewał, że to nie z El był problem, tylko z innymi. Kiedy ktoś przyjeżdżał do Nowego Jorku, starał się pewnie znaleźć jak najtańsze mieszkanie w jak najlepszym miejscu. Może po prostu ogłoszenie dziewczyny o poszukiwaniu współlokatora/współlokatorki jeszcze nie dotarło do wielu osób. W każdym razie, dziewczyna nie powinna martwić się niepotrzebnie.
- Zupełnie mi to nie przeszkadza - odpowiedziawszy, uśmiechnął się. - I tak nie mam teraz nic lepszego do zrobienia. Przez ten atak zimy nie bardzo mogłem podróżować, może dopiero teraz zacznę, ale przynajmniej udało mi się uporządkować wiele spraw w Nowym Jorku.
Wiedział, że Elaine pracowała przy organizacji imprez i domyślał się, że naprawdę dobrze czuła się w tej pracy. Może za jakiś czas odnajdzie się też w roli menadżera pubu?
- Wiesz, naprawdę cieszyłbym się, gdyby udało nam się wspólnie coś otworzyć. Mam wrażenie, że to jest właśnie to.
Matt
Momentami Maille sama sobie się dziwiła. Tym bardziej, że wcześniej prowadziła raczej monotonne i niezbyt ciekawe życie, rzadko dokonując odważnych wyborów, które wiele by zmieniały. Naprawdę długo brakowało jej odwagi, by wziąć sprawy w swoje ręce, ale lepiej chyba późno niż wcale, prawda?
OdpowiedzUsuń— Nie ma sprawy, poza tym lubię prowadzić. A parkuję na takim parkingu, kilkaset metrów od kamienicy, w której mieszkam. Parking jest strzeżony i co najbardziej przy tym zaskakujące, darmowy! — zauważyła, na moment odrywając dłoń od kierownicy i unosząc palec wskazujący, by podkreślić tą ważną kwestię. — To czyni go łakomym kąskiem dla innych kierowców, więc od czasu do czasu zdarza się, że kiedy przyjeżdżam późnym wieczorem, to nie ma miejsca. Ale znacznie cześciej to miejsce jest, więc nie narzekam — wyjaśniła, co jakiś czas zerkając na Elaine, a kiedy dowlekły się do kolejnego skrzyżowania, Maille skręciła we wskazanym kierunku.
MAILLE CRESWELL
- Najlepsza w mieście! - zaśmiał się biorąc kawałek. Pizza była ogromna, więc z pewnością jeszcze zostanie. Spojrzał na Elaine i uśmiechnął się. - Oh, daj spokój. Chociaż żarciem mogłem ci się odwdzięczyć za nockę. - dodał, po czym zamyślił się na moment. - Nie mam plany na dzień, dopiero wieczorem ide z kumplem na piwo, więc czemu nie, możemy iść - odpowiedział. Co miał lepszego do roboty w domu? Poza tym ciągłe kieszenie się w mieszkaniu wcale mu w niczym nie pomoże. Musiał się otworzyć na otaczający go świat i ludzi.
OdpowiedzUsuń[ Już po sesji i od poniedziałku oficjalnie zaczynam ferie. Jeśli oczywiście zdałam ostatni egzamin, bo nadal czekam na wyniki :) ]
OdpowiedzUsuńClarke nie musiał pędzić do pracy - ani do tej prawdziwej, ani udawanej. Był zmartwiony prognozami pogody, widział przecież co działo się w mieście, jednak na szczęście nie miał żadnych pilnych spraw do załatwienia. Zrobił tylko większe zakupy, na wypadek jeszcze poważniejszych opadów i awarii, by potem z czystym sumieniem zamknąć się w mieszkaniu i planować, uporządkowywać swoje sprawy.
-Tak się składa, że nie jestem najlepszy w motywowaniu innych. Czasami nawet siebie samego nie mogę zmotywować - odpowiedziawszy, uśmiechnął się krzywo. Raz udało mu się zmotywować Elaine, ale to nie oznaczało, że taka sytuacja jeszcze się powtórzy. Poza tym, Matt zrobił to nieświadomie. Chciał poprawić przyjaciółce humor, ale bardziej myślał o sobie... Jak zwykle. Nie spodziewał się, że El przyjmie jego pomysł tak entuzjastycznie.
- Jestem gotowy do nauki rozlewania drinków, mógłbym zacząć nawet teraz - zapewnił, by po chwil uśmiechnąć się szeroko. Miał naprawdę dobry humor i od dawna nie był w tak pozytywnym nastroju.
Matt
Uśmiechnęła się do kelnera, który podszedł od razu, gdy tylko Rosalie usiadła. Podziękowała mu grzecznie tłumacząc, iż jeszcze na kogoś czeka. Poprawiła nerwowo włosy, które uparcie chciały wejść jej do oczu. Faktycznie była lekko podenerwowana, nieświadomie wybijała rytm paznokciami o blat stołu. Była zdezorientowana i zdecydowanie nieskupiona, bo na obecność dziewczyny zareagowała dopiero, gdy usłyszała jej głos na swoją głową. Zaskoczona uniosła szybko głowę i spojrzała na blondynkę.
OdpowiedzUsuń- Witaj El – uśmiechnęła się serdecznie do dziewczyny, choć komentarz o urodzie Ros skwitowała cichym parsknięciem – Tylko dwa lata starsza, dwa na oko *– powiedziała rozbawiona, gestem dłoni zachęcając dziewczynę do zajęcia miejsca – Ty też nic się nie zmieniasz, piękna blondwłosa kobietka – mrugnęła do niej porozumiewawczo.
Kelner jak na zawołanie, widząc drugą osobę przy stoliku, szybko pojawił się przy nim i profesjonalnie przygotowaną karteczką. Rosalie skierowała spojrzenie na towarzyszkę – Czego się napijesz? – spytała uprzejmie, wyraźnie dając znak, że ona stawia. To ona ściągnęła tu Elaine i liczyła na jej pomoc, a przynajmniej chęć jej udzielenia.
Rose
*chodzi mi na przykład o przerwę, przez jaką się nie widziały tak konkretnie by porozmawiać.
— Też się cieszę, że udało mi się je znaleźć. Na wynajem jakiegoś garażu, czy jak to się tam odbywa pewnie nie byłoby mnie stać — westchnęła, po cichu żałując, że wszystko musi się kręcić wokół pieniędzy. Tak niestety jednak było w dzisiejszym świecie. — Okej, jak sobie życzysz — odparła z uśmiechem, kiedy dotarły do świateł, na których niestety musiały się zatrzymać.
OdpowiedzUsuń— Jak chcesz, możemy wywiesić jakieś ogłoszenie w Tostmanii — zaproponowała żywo i przeciągnęła się, korzystając z chwili postoju. — W ciągu dnia przewija mi się tyle ludzi, że na pewno ktoś by się zainteresował — dodała i nacisnęła pedał gazu, kiedy światło zmieniło się na zielone. Skręciwszy w lewo, rzeczywiście wjechała w mniejszą uliczkę, którą przejechała kawałek, by znaleźć dogodne miejsce do zaparkowania. A kiedy wreszcie udało jej się takie wypatrzyć, zatrzymała wóz.
MAILLE CRESWELL
[ Będę trzymała kciuki! :) ]
OdpowiedzUsuńMatt tak bardzo przyzwyczaił się do tej swobody, że teraz pewnie nie byłby w stanie podjąć normalnej pracy, która trzymałaby go na miejscu i zmuszała do siedzenia w biurze przez kilka godzin. Pasowało mu to, że sam wybierał sobie czas i miejsce pracy, choć bez wątpienia własny biznes będzie wiązał się z większą odpowiedzialnością i dyspozycyjność Matthew trochę zmaleje. Jeśli oczywiście ich plany się powiodą.
- To coś w stylu "Ze mną się nie napijesz"? - zapytawszy, zaśmiał się cicho. Zaraz jednak poszedł do kuchni po drugą butelkę wina. Otworzył ją i nalał trochę do kieliszków.
- Jeśli chodzi o moją znajomość alkoholi, nie jest ona zbyt duża. Jak widziałaś, nie jestem wybredny - miał na myśli szafkę w której trzymał różne trunki. Był pewien, że Elaine miała okazję do niej zajrzeć i spojrzeć na butelki fachowym okiem barmanki - dominowała tam wódka, whisky i piwo. Specjalnie dla El, lub kiedy odwiedzały go inne kobiety, kupował wino.
- Jeszcze będziesz miała okazję, żeby zrobić dla mnie szkolenie i nauczyć mnie wszystkiego - dodał, popijając wino.
Matt
[Nowy gif! Cudowny jest. <3]
OdpowiedzUsuńGreg zauważył, że Mia coraz częściej protestuje na zakupach, kiedy Walker wybierał jej bluzkę, spódniczkę lub szampon do włosów. Jej „kobiece” wymagania wzrastały, co uważał za normalną kolej rzeczy i choć jej portfel cierpiał coraz bardziej, nie mógł protestować. Jakby nie było, Mia była w tej chwili jedyną kobietą w jego życiu, dlatego rozpieszczał ją tak bardzo, jak tylko mógł. Byleby nie przekroczyć pewnej granicy. Mia lubiła zakupy i to właśnie na zakupach Greg ulegał jej najbardziej, w innych sytuacjach kierował jej życiem dość rozsądnie, ucząc ją tego, czego sam nie mógł nauczyć się od swoich rodziców. Fakt faktem, naukę sztuki makijażu pozostawiał właśnie Elaine, sam wolał nie testować nowych szminek lub róży.
— Aleszotygadasz… — mruknął, niby to pijacko, choć był przecież w stanie sklecić normalne zdanie, ale nie byłby sobą, gdyby się nieco nie podroczył z blondynką. Co prawda, jego zachowaniem w głównej mierze kierował alkohol, ale uśmiech nie był wymuszony przez procenty. Nie zapomniał też, że w domu śpi jego córka, a również przewidywał to, w jakim stanie może obudzić się jutro. — Byłbym wdzięczny, gdybyś została. — Dodał, kiedy starając się ominąć Elaine, wpakował się do przedpokoju. Cóż, bez rozwinięcia, które brzmiało pięknie i cudownie w myślach – i tam też zostało – jego prośba mogła brzmieć zdecydowanie dwuznacznie.
Greg
Co z tego, że Matthew miał pieniądze na podróże, dostatnie życie i różne zachcianki, jeżeli to wcale nie sprawiało, że był szczęśliwy? Paradoks naszych czasów. Nie miał rodziny, nie myślał tu o żonie i dzieciach, ale o ludziach którzy po prostu są z nim spokrewnieni. Nie czuł nawet potrzeby powrotu do rodzinnego kraju, bo nikt tam na niego nie czekał. A może czekał? Sam już nie wiedział.
OdpowiedzUsuń- Widzę, że wszystko lubisz mieć zaplanowane - powiedział żartobliwie, kiedy El wyraziła swoje obawy. Matt też wolałby, żeby nikt go nie rozpoznał, chociaż byłoby to mało prawdopodobne. Lepiej jednak być ostrożnym.
- Nie wydaje mi się, żeby kamery były niezbędne. Może przed wejściem, ale w środku? Naprawdę chciałbym czegoś kameralnego, spokojnego miejsca, a rzucające się w oczy kamery na pewno zniechęcałyby ludzi - nalał im wina. Wiedział, że na tej butelce powinni skończyć, chociaż Clarke był w stanie wypić więcej. Żadne z nich nie chciało jednak cierpieć następnego dnia.
Matt
— Doskonale cię rozumiem. Mnie samą nie byłoby stać na wynajem mieszkania, a co dopiero zakup czegoś własnego, nawet małego… Dlatego wynajmuję tylko pokój u takiego starszego państwa. Luksusów nie ma, ale za to mam gdzie spać i się zaszyć — powiedziała i mrugnęła porozumiewawczo do blondynki. Przez chwile przyszło jej na myśl, że może to ona mogłaby zostać współlokatorką Elaine, lecz zaraz doszła do wniosku, że finansowo mogłaby temu nie podołać. Pokoik u państwa Orwell był tani, a dodatkowo Maille starała się odkładać tyle pieniędzy, ile się dało, by w przyszłości móc wynieść się na własne śmiecie. Z drugiej strony nie wiedziała, ile kosztuje czynsz u El.
OdpowiedzUsuń— No tak, szybka i wściekła to ja raczej nie będę! — zaśmiała się i kiedy Elaine cmoknęła ją w policzek, ona zdążyła lekko pogładzić blondynkę po plecach. — Jeśli faktycznie napada tyle śniegu, możemy się później umówić na lepienie bałwana! — zawołała za wysiadającą dziewczyną. — I podrzuć mi jakoś na dniach to ogłoszenie, to je przykleję tam, gdzie trzeba — dodała, po czym pomachała Elaine, kiedy ta zatrzasnęła za sobą drzwi. Od razu też ruszyła, nie chcąc na kilka godzin utknąć gdzieś w środku miasta, a wiele wskazywało na to, że w raz z opadami śniegu sytuacja mogła tak się potoczyć.
[To co, chyba nadeszła pora, żeby zacząć coś nowego? : )]
MAILLE CRESWELL
Matt nie wierzył w żadne recepty, raczej sceptycznie odnosił się też do różnego rodzaju porad. Zawsze chciało mu się śmiać, gdy widział w kiosku gazety, a na okładce wielki nagłówek w stylu "5 kroków do szczęścia". Ludzie naprawdę w to wierzyli? Jego zdaniem każdy sam powinien decydować o sobie, ale to dotyczyło również mniej pozytywnych aspektów - podejmujesz decyzję, popełniasz błędy, przyjmij na siebie odpowiedzialność. Niestety dla niektórych to nie było takie oczywiste.
OdpowiedzUsuń- Nie jestem kuloodporny - dobrze wiedział, że Elaine mówi o nim. Rozbawiony, lekko szturchnął przyjaciółkę w ramie. El wydawało się, że Matt był super-żołnierzem, wytrzymały i odporny na wszystko, ale niestety tak nie było. Nie z każdej sytuacji udawało mu się wyjść obronną ręką, dowodem na to były mniej lub bardziej widoczne blizny.
- Mówisz tak, jakbym ja nie był prostym człowiekiem... - kolejny przytyk dla niego, tym razem dotyczący pieniędzy.
- Kamera nad barem jest obowiązkowa. Myślałem, że chodzi Ci o większą ilość, ale przed wejściem i nad barem w zupełności wystarczą.
Matt
[Truchtam, truchtam, bo dopiero teraz zaczynam ogarniać moją Lenny. Wcześniej praca nie dawała mi możliwości bycia tutaj często :< Korzystam z zaproszenia, i jestem chętna na wątek z Elaine, bo fajna się wydaje. A może masz ochotę na jakieś powiązanie między naszymi paniami? :)]
OdpowiedzUsuńLenny
[Myślę, myślę, i chyba zarzucę pomysłem pt: zróbmy burzę mózgów!, bo ja nie jestem dobra w wymyślaniu czegokolwiek XD]
OdpowiedzUsuńLenny
Zaśmiała się wraz z zdaniem dziewczyny. Faktycznie jakby ktoś stał z boku i miał możliwość podsłuchania ich w pierwszych minutach rozmowy, na pewno pomyślał by podobnie, albo co gorsza uznałby to za typowe nieszczere zachowanie plotkujących dziewczyn. Jednak po długiej nieobecności mogły sobie pozwolić na chwilę relaksu i do komplementowania rozmówczyni. Rozbawiona pokręciła głową, kierując wzrok na kelnera.
OdpowiedzUsuń- To w takim razie jedno latte i raz cappuccino – uśmiechnęła się grzecznie, sama uwielbiała kawę, zresztą w jej zawodzie to był napój Bogów, to on pozwalał na przeżycie całego dnia na nogach z nosem w papierach. Znów skierowała wzrok na rozmówczynie.
- Wiem, że na pewno jesteś zaskoczona. Ostatnio jestem mało towarzyska, nie mam nawet czasu na prywatne życie – uśmiechnęła się lekko w kierunku El – Gdyby nie Jenna i problemy jej natury, zapomniałabym o życiu poza sądem – niby uśmiech na ustach miała, ale każda rozmowa o jej siostrze powodowała widoczną zmianę na jej twarzy. Smutek i złość, to wszystko co wręcz wylewało się z jej oczu. W tym momencie kelner przyniósł kawę oraz cukierniczkę. Rose wzięła od mężczyzny swoją filiżankę, a gdy odszedł od razu zaczęła od jej posłodzenia.
- Ale może najpierw opowiedz coś o sobie, co tam słychać w dużym świecie? – upiła łyk gorącego napoju, skupiając zaciekawione spojrzenie na dziewczynie – Słyszałam od Twojego ojca, że skończyłaś japonistykę?
Rosalie
Zaśmiał się widząc jej radość, gdy się zgodził pójść z nią na ściankę, to było urocze. Pogłaskał kociaka za uchem, gdy ten znowu wpakował się mu na kolana i wziął głęboki wdech, po czym spojrzał na Elaine. – Będę cię tylko ubezpieczał, dobrze? Nie wiem czy to dobry pomysł bym wchodził na ściankę. Jestem osłabiony sama wiesz czemu, dokucza mi niegdyś kontuzjowany bark. Nie gniewasz się, prawda? – uniósł jedną brew ku górze. Z chęcią z nią pójdzie na ściankę, miło spędzą czas, lepiej niż mieliby siedzieć w domu przed telewizorem, ale po prostu nie chciał kusić losu. Chwila dekoncentracji i wypadek może być murowany, a kłopotów miał już po dziurki w nosie. Wziął głęboki wdech wycierając usta w serwetkę, gdy dokończył jeść swój kawałek pizzy.
OdpowiedzUsuńMimo że Maille całe dnie spędzała w pracy, zawsze starała się wyrwać z napiętego grafiku dnia choć odrobinę czasu dla siebie. Poza tym coraz częściej próbowała robić sobie wolne w weekendy i właśnie podczas delektowania się leniwą niedzielą znalazła w sieci ciekawe ogłoszenie o lekcjach rysunku, stosunkowo tanich, więc żal byłoby nie spróbować. Nim jednak Maille podjęła ostateczną decyzję, uznała, że dobrze byłoby mieć towarzysza i razem wybrać się na pierwsze zajęcia, by później wspólnie zdecydować, czy cała ta zabawa jest warta zachodu. Elaine była jednak twardym orzechem do zgryzienia. Maille musiała długo ją namawiać, aż w końcu użyła jakże niepodważalnego argumentu – skoro ona wywiesiła w Tostmanii ogłoszenie o poszukiwaniach współlokatora, to blondynka mogła się poświęcić i w ramach niby-podziękowania wybrać się z nią ten jeden raz na zajęcia. Problem w tym, że El nie wiedziała o jednym, drobnym szczególe, który miał stać się dla niej jasny dopiero na miejscu.
OdpowiedzUsuńW czwartek panienka Creswell wcześniej zamknęła swój mały biznes i podjechała furgonetką pod antykwariat, w którym pracowała Elaine. Kiedy tylko blondynka wsiadła do wozu, Maille posłała jej szeroki, rozbrajający uśmiech i nucąc cicho pod nosem piosenkę lecącą w radiu, ruszyła w stronę miejsca, gdzie odbywały się zajęcia.
— Zobaczysz, narysujemy piękne bohomazy i zarobimy miliony dolarów na aukcji! — zaśmiała się, sunąć niespiesznie w doł ulicy, ponieważ miały jeszcze stosunkowo dużo czasu do godziny, o której powinny zasiąść przed sztalugami. A przynajmniej właśnie tak Maille wyobrażała sobie tego typu lekcje. Wracając jednak do milionów dolarów, czy obecna sztuka nowoczesna momentami nie sugerowała, że dosłownie każdy może zostać artystą? W końcu jak płótna pomalowane na jeden kolor sprzedawały się za takie sumy?!
MAILLE CRESWELL
Od razu "nadużywał alkoholu"... Może czasami pił trochę za dużo, ale starał się przy tym wychodzić z mieszkania - siedzenie w czterech ścianach z butelką piwa/wódki/czegoś innego w dłoni raczej nie kojarzyło mu się pozytywnie. Zdawał sobie sprawę, że to dopiero byłoby początkiem choroby i poważnych problemów.
OdpowiedzUsuńMimo tego, chyba nawet nie chciałby być nieśmiertelny. Przede wszystkim, byłoby mu nudno, gdyby jego przyjaciele umarli, a on zostałby sam. Poza tym, czym miałby się zajmować przez tyle czasu? Miał trzydziestkę na karku i już brakowało mu pomysłów na siebie...
Matthew na pewno nie obraziłby się na Elaine! Musiałby być prawdziwym dupkiem, żeby zrobić coś takiego. Wiedział, że teraz przyjaciółka żartuje, ale nawet gdyby na poważnie otrzymałby od niej reprymendę, nie obraziłby się i nie odwróciłby się plecami.
- Wiem - usłyszawszy pytanie retoryczne, roześmiał się. Chyba właśnie dawała o sobie znać wypita wspólnie butelka wina, bo nigdy wcześniej nie usłyszał od El takiego wyznania.
- Pewnie, że tak! Klimatycznie i elegancko, naprawdę już sobie wyobrażam wnętrze tego lokalu... A Ty? To moja wizja, a jak Ty byś to zrobiła?
Elaine miała inny gust, ale też powinna podzielić się z Mattem swoim pomysłem. Może dziewczyna zagospodarowałaby lokal zupełnie inaczej? Jaśniej, inny wystrój, muzyka?
Matt
— Tego jeszcze nie wiem, ale zawsze bardzo chciałam zobaczyć, jak wyglądają takie zajęcia — przyznała wesoło, na chwilę odrywając wzrok od drogi i zerkając na Elaine. Tak naprawdę spod antykwariatu, w którym pracowała El nie miały daleko do miejsca, gdzie odbywały się zajęcia. Wystarczyło zaledwie dwadzieścia minut jazdy food truck’iem i kilka minut stania w tak charakterystycznych dla Nowego Jorku korkach, by znalazły się na miejscu. Maille udało się nawet znaleźć miejsce parkingowe całkiem blisko wejścia do budynku, przez co kiedy już wysiadły z wozu, nie musiały długo marznąć i w przeciągu mniej niż minuty znalazły się w obszernym hallu dość kameralnej galerii sztuki, bowiem jak się okazało, to właśnie ona znajdowała się pod podanym w ogłoszeniu adresem. I co ciekawsze, znajdowała się tutaj także szatnia, przez co Maille ochoczo zdjęła kurtkę i podeszła do kontuaru, kładąc swoje wierzchnie odzienie na ladzie.
OdpowiedzUsuń— A czy mogłaby mi pani powiedzieć, gdzie znajduje się sala dwadzieścia cztery? — spytała kobiety w średnim wieku, która odebrała od niej kurtkę i podała jej blaszkę z numerkiem.
— Po schodach na pierwsze piętro, tam jest tylko jeden długi korytarz. Będzie gdzieś po prawej stronie — wyjaśniła, dłonią wskazując na wspomniane wcześniej schody. Na dobrą sprawę jednak Maille wcale nie musiała pytać o drogę, bowiem niedługo do nich do galerii zaczęli schodzić się inni ludzi, a ze strzępek ich rozmów można było wywnioskować, że także przyszli na zajęcia.
MAILLE CRESWELL
Dlaczego Elaine wcześniej nie przyszła z tym do Matta? Żadne z nich nie lubiło opowiadać o swoich problemach, ale Clarke nawet tego nie wymagał. Poznał El tak dobrze, że wystarczyłoby jedno spojrzenie na przyjaciółkę a wiedziałby, że coś jest nie tak.
OdpowiedzUsuńSam unikał imprez, to zdecydowanie nie było dla niego, ale nie widział nic złego w pójściu do pubu, by tam napić się piwa i obejrzeć mecz. Zdawał sobie sprawę, że balansuje na krawędzi normalności, ale na razie jeszcze kontrolował swoje nałogi. Dopóki będzie w stanie to robić, wszystko będzie dobrze.
- Co jest złego w elegancikach ze słabymi testami? - rozbawiony, lekko szturchnął przyjaciółkę w ramię.
On przecież był takim elegancikiem w garniturze, ale starał się, by jego teksty nie były takie słabe. A może były? Sam nie potrafił tego ocenić.
Elaine bardziej martwiła się o swojego brata niż on sam. Matthew nie widział się z nim ostatnio, ale wydawało mu się, że Patrick już rozwiązał większość swoich problemów i niedługo będzie mógł skontaktować się z siostrą osobiście, a nie przez pośrednika.
Matt
Zaśmiał się wesoło i skrzyżował ręce na piersi. Blondynka zaczęła się mu wydawać coraz bardziej urocza, naprawdę ją polubił. Uśmiechnął się szeroko w jej stronę nie mogąc się nadziwić, że tak drobna osóbka może mieć tyle radości w sobie.
OdpowiedzUsuń- Nie dziękuj, to sama przyjemność. Chyba ja powinienem ci podziękować za to, że mnie zaprosiłaś, tak to bym pewnie siedział w domu przed telewizorem z piwem w dłoni – odparł, a jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
- Chyba i ja sobie sprawię takiego pupila – wydukał po paru minutach przytulając do swojej piersi zadowolonego z pieszczot kociaka. – Aż się robi miło człowiekowi – dodał głaszcząc kotka po łebku. – A i raźniej. Dom nie wydaje się być taki pusty.
[A ja wcale ich tak wiele nie zauważyłam : ) Tylko to, co podkreślił mi Word i było tego mało ^^]
OdpowiedzUsuńSala zastawiona była stołeczkami o przyjemnym dla oka, błękitnym kolorze, przed nimi zaś stały drewniane sztalugi, jak na razie puste. Wszystko wyglądało mniej więcej tak, jak Maille zawsze sobie wyobrażała. Problem w tym, że nigdy nie rysowała na kartce ustawionej niemalże w pionie, ponieważ wydawało jej się to strasznie niewygodnie – w końcu jak i gdzie oprzeć sobie rękę? Uznała jednak, że nie ma co się zniechęcać i pociągnęła Elaine za sobą, kierując się tym samym ku stołeczkom ustawionym w równym okręgu wokół pustego, metalowego krzesła o fantazyjnych kształtach. Wybrała miejsca znajdujące się centralnie naprzeciwko siedziska i usiadła, niecierpliwie czekając, aż to samo zrobią inni. W końcu wszystkie miejsca się wypełniły, a po kilku kolejnych minutach do sali weszła młoda kobieta, która podziękowała wszystkim za przybycie i oznajmiła, że te pierwsze zajęcia wcale nie będą takie proste. Że mają na celu przełamać bariery i tym podobne. A później zaprosiła do środka kogoś jeszcze. Mężczyznę. W szlafroku. Mężczyzna ten podszedł do wspomnianego wcześniej, metalowego krzesła, ze spokojem zdjął okrycie, które odebrała od niego kobieta i rozsiadł się wygodnie, przejmując dość naturalną pozycję. Nagi. Jak go Pan Bóg stworzył.
To był właśnie ten , o którym Maille nie wspomniała Elaine. Teraz, szczerząc się głupio, spojrzała na znajomą i uniosła dłoń z kciukiem skierowanym w górę. Bo nawet jeśli sobie nie porysują, to chociaż popatrzą, prawda? A trzeba przyznać, że było na co patrzeć. Model był naprawdę dobrze zbudowany i przystojny, przez co Maille aż westchnęła cichutko, nawijając na palec kosmyk włosów. To był dopiero relaks po ciężkim tygodniu pracy!
MAILLE CRESWELL
[Nie zamierzam! ^^]
OdpowiedzUsuńMaille nie mogła powstrzymać się od niemalże nieustannego chichotania pod nosem. Widząc minę Elaine, domyślała się, że w ostatecznym rozrachunku jej znajoma nie będzie aż tak bardzo niezadowolona z tego, że dała jej się wyciągnąć na te zajęcia.
Kiedy wszystko już zostało wytłumaczone oraz pokazane, można było przystąpić do rysowania. Model przyjął pozycję, w której miał trwać przez najbliższe dwie godziny, a Maille chwyciła węgielek i uniosła dłoń, pozwalając mu zawisnąć nad kartką. Ponieważ nie wiedziała, od czego zacząć. Po chwili wahania odłożyła węgielek i unosząc nieco swój stołeczek, przysunęła się nieco do Elaine. Sztalugę oczywiście pozostawiła na miejscu. Całe szczęście, kobieta koordynująca zajęciami była daleko od nich i niczego nie zauważyła, instruując spokojnie wyraźnie zniesmaczonego mężczyznę.
— I jak? To nie będzie takie zmarnowane popołudnie, prawda? — zagadnęła, znacząco poruszając brwiami, po czym wychyliła się zza sztalugi Elaine, by popatrzeć na modela. Jednocześnie sama zaczęła zastanawiać się nad tym, czy byłaby w stanie rozebrać się przed grupką obcych osób. Zawsze lubiła i akceptowała swoje ciało, ale… No właśnie. Zawsze istniało to małe ale. Mimo wszystko Maille chyba nie miałaby aż tyle odwagi, chociaż, w imię sztuki…?
MAILLE CRESWELL
Matthew wcale nie uważał, że Elaine zawracałaby mu głowę opowiadając o swoich problemach. On opowiadał jej o swoich i to nie było zawracanie? Przecież byli przyjaciółmi, od tego mieli siebie nawzajem, żeby sobie pomagać. Clarke wiedział, że obydwoje są tak samo uparci i nie lubili opowiadać o sobie ani o swoich problemach. Jeśli jednak Matt się otworzył i powiedział, co go dręczy, El tym bardziej powinna.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście, że rzucam słabymi tekstami. Kobiety nie umawiają się ze mną, bo jestem przystojny i kulturalny. Umawiają się z litości - mówiąc to miał smutną minę, jednak zaraz się roześmiał. Był przystojny i kulturalny, na dodatek bardzo skromny, ale to nie oznaczało, że nie rzucał słabymi tekstami na podryw. Pewnie niektóre takie były, kilka razy Clarke został spławiony, gdy podryw mu się nie udał. Zazwyczaj po prostu udawał niedostępnego, to o wiele bardziej działało na kobiety.
Elaine chociaż miała rodzeństwo, nawet jeśli z różnych powodów ich kontakt był ograniczony. Matthew, choć nie zawsze dobrze dogadywał się z młodszą siostrą, tęsknił za nią. Wiedział, że częściowo był odpowiedzialny za to co stało się rodzinie, i nigdy nie będzie w stanie sobie wybaczyć. Minęły już prawie trzy lata, ale dla niego to wciąż było za krótko.
- Pewnie, że możesz zostać. Nawet musisz. Nie ma szans, że pozwolę Ci wracać do domu o tej porze i w taką pogodę.
Chociaż opady śniegu ustały i stan wyjątkowy został odwołany, lepiej było nie ryzykować. Poza tym, El zawsze była miłym gościem w jego mieszkaniu. I wcale nie liczył na to, że rano to ona zrobi śniadanie. Wcale nie...
Matt
— Kto wie, może ten pan pozuje także w domu? — rzuciła, od razu podchwyciwszy temat. — Zawsze możemy zapytać po zajęciach! — dodała, zerkając znacząco na znajomą. Starała się przy tym zachować powagę, sugerując, że całkiem poważnie myśli o tym, co właśnie powiedziała. Niestety na jej ustach wciąż błąkał się chytry uśmieszek, pełen samozadowolenia. W końcu to było niemalże oczywiste, że Maille wiedziała!
OdpowiedzUsuń— Myślisz, że ciągnęłabym cię tutaj żeby rysować jakieś dzbanki, kwiatki i owoce? Kochana, nie doceniasz mnie! — zaśmiała się i lekko poklepała Elaine po udzie. Niestety swoim głośnym zachowaniem przyciągnęła uwagę kobiety prowadzącej zajęcia. Kiedy tylko ta spostrzegła, że Maille nie siedzi przy swojej sztaludze, pokręciła głową i ruszyła w ich stronę. Maille tym czasem posłała Elaine minę mówiącą „ups!” i czym prędzej chwyciła swój stołeczek, wracając na właściwe miejsce.
— Może w czymś pomóc? — zagaiła uprzejmie prowadząca, która już zdążyła stanąć u boku Maille. Panienka Creswell siedziała wyprostowana, z dłońmi różno ułożonymi na kolanach i uniosła wzrok na kobietę, by posłać jej uprzejmy oraz jakże niewinny uśmiech.
— Właściwie nie wiem, od czego powinnam zacząć… Nie wiem, jak profesjonalnie zabrać się za rysowanie, wszystkie moje szkice chowałam do szuflady — odparła spokojnie. Zdradzały ją jedynie drące kąciki ust. Jakie szkice? Ostatni swój rysunek Maille namalowała na zajęciach z plastyki w szkole średniej!
MAILLE CRESWELL
- Mam kilka naprawdę uroczych Zwierzynek na oku po ostatniej wizycie, sądzę, że się skuszę – mruknął z uśmiechem. Uwielbiał zwierzęta, gdyby mógł wziąłby je wszystkie do siebie tylko po to, by czuły się szczęśliwe oraz kochane. Zwierzaki nie są niczemu winne, każdy pupil zasługuje na ciepły dom, pełną miskę, a co najważniejsze zainteresowanie i miłość właściciela! Szkoda, że nie wszyscy traktują te ważności na poważnie, co jest powodem oddawania zwierząt do schroniska jakby były zbędną rzeczą, która po czasie się nudzi.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się do niej i pokiwał głową na znak, że rozumie, gdy ta oznajmiła, że zostawia go na moment. Oparł się wygodniej o oparcie, a ciche westchnienie wyrwało się z jego ust. Kociak spał nadal bez problemu wtulony w niego pomrukując przy tym cicho. Taki mały sierści uch, a potrafi wywołać na twarzy człowieka szeroki uśmiech.
Anthony zmierzał właśnie w stronę Westside Theatre i przyglądał się wszystkiemu, co tylko zdołało przyciągnąć jego uwagę. 43rd Street obfitowała w wiele teatrów i ciekawych sklepów, ale chłopak ograniczał się jedynie do biernego spoglądania. Miał jeszcze dużo czasu do tego, aby się przebrać i wejść na scenę, więc przystanął na chwilę przy jakiejś restauracji i bezmyślnie czytał co takiego znajduje się w ich menu. Wyjął także paczkę papierosów, która była już na wykończeniu i zapalił przedostatniego dymka, po czym odwrócił się w stronę jakiegoś kina na skrzyżowaniu czterdziestej trzeciej i 9th Avenue.
OdpowiedzUsuńUwielbiał w ten sposób poznawać miasto. W Galveston nie miał tylu możliwości, bo nie dość, że miasteczko było bardzo małe w porównaniu do Nowego Jorku, to jeszcze znał je jak własną kieszeń. Ze słuchawkami na uszach przemierzał kolejne metry, aż do momentu, w którym usłyszał dźwięk telefonu. Spojrzał przestraszony na ekran i z pewną dozą agresji wcisnął czerwony przycisk. Miał dość tego nękania, ale nie miał pojęcia co w tej sytuacji począć.
Nagle ujrzał pewną blondynkę o niespotykanej urodzie, która w rękach niosła pokrowce pełne ubrań. Wyraźnie nie mogła sobie z nimi poradzić. Skorzystał z okazji, że telefon trzymał jeszcze w dłoni i spojrzał na wskazywaną przez niego godzinę. Postanowił jej pomóc, gdyż miał jeszcze trochę czasu.
— Przepraszam, ale widząc tak przeładowaną kobietę, trzeba jej pomóc! — uśmiechnął się do niej, lekko rumieniąc się, gdyż nie chciał, aby źle zrozumiała jego intencje i dorzucił — Oczywiście, jeśli ma pani ochotę oddać te wszystkie rzeczy nieznajomemu… — lekko przymknął oczy i poczuł, że jego pomarańczowa Lumia ponownie zawibrowała. Po chwili można było również usłyszeć jej dźwięk.
[W takim razie zacząłem wątek. W trakcie będziemy mogli zastanawiać się w jaki sposób będziemy chcieli go urozmaicić! :)]
Anthony
[Cześć, cześć. :) No, fakt. Maurice trochę smutny Pan, ale miejmy nadzieję, że wyjdzie na prostą. Co do wątku, planuję posty fabularne w najbliższej przyszłości, więc ewentualnie wtedy możnaby coś sklecić. Byłoby miło, bo El wydaję się naprawdę fajna. + Maurice lubi antykwariaty, bardzo.]
OdpowiedzUsuńMaurice
— Przeszkadza mi pani? Skądże — odparł prawdziwie teatralnym tonem i błogo się do niej uśmiechnął, po czym rzekł — mam jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia spektaklu, więc z wielką chęcią pani pomogę. — ułożył stroje tak, aby wygodnie było mu je nieść, a drugą ręką poprawił szybko swoją fryzurę. — Ale ja również mam do pani prośbę… — w tym miejscu urwał, aby przyjrzeć się jakim wyrazem twarzy uraczy go kobieta. — Proszę sięgnąć ręką do mojej kieszeni i wyłączyć mój telefon. — spojrzał na nią bezradnie. — Mam nadzieję, że nie brzmi to zbyt perwersyjnie, ale będzie mi łatwiej towarzyszyć pani w tej wędrówce, jeśli co dwie minuty jego dźwięk nie będzie nam przerywał.
OdpowiedzUsuńPróbował brzmieć serio, ale jednocześnie żartobliwie, aby nie wystraszyć nowo poznanej kobiety, która za każdym razem porażała go bardzo interesującym spojrzeniem. Zastanowił się przez chwilę dlaczego mogła być tak magnetyczna. W swojej głowie zdążył rozważyć już kilka opcji i czasem podobało mu się tworzenie tych niecodziennych scenariuszy. Może powinienem spróbować coś napisać, pomyślał cały czas przyglądając się na kobietę.
Ruszyli w stronę 10th Avenue, a Anthony zupełnie wytrącony z równowagi przez nękającego go mężczyznę, uświadomił sobie, że nie zapytał nawet zjawiskowej blondynki w którą stronę zmierzała i gdzie zamierzała udać się z tymi strojami.
— Przepraszam, ale jestem strasznym gapą. — uderzył się w czoło wolną dłonią. — Gdzie właściwie niesiemy te towary? Wyglądają trochę jak stroje teatralne, nieprawdaż? — zażartował. — Jest pani osobą zajmującą się logistyką strojów teatralnych w Nowym Jorku i to od pani zależy, czy dotrą na dane miejsce na czas? To przez panią czasem te wszystkie spektakle się opóźniają! — wyszczerzył zęby i zastanowił się, czy faktycznie nie wystraszy kobiety na dobre. Powinien chyba ograniczyć swoją manierę żartowania z nieznajomymi. Nie zawsze dobrze się to kończyło.
Anthony
— W takim razie zmierzamy w tym samym kierunku! — zrobił dość zdziwioną minę, ale w sekundzie przypomniał sobie, że przecież inna grupa aktorów zaczyna próby na pierwszym piętrze teatru już jutro. — Powiem więcej, idziemy w dokładnie to samo miejsce, El… — wzruszył ramionami i rzucił jej krótkie spojrzenie, a ich wzrok spotkał się. Lekko pochylił głowę i kontynuował. — To zdrobnienie od jakiego imienia? I to prawda, bardziej do ciebie pasuje. Mówienie do siebie na pan/pani bardzo postarza, nieprawdaż? — skwitował i sam przedstawił się. — Jestem Anthony. Chciałbym podać ci rękę, ale myślę, że w tym momencie nie byłoby to stosowne.
OdpowiedzUsuńPo chwili szybkiego kroku, jego sapanie zdawało się być bardziej słyszalne. Muszę znowu zacząć chodzić na siłownię, pomyślał, jak tylko ustabilizuję swoje życie. Mimo ciężaru, wcale nie miał zamiaru zwolnić, aby wykorzystać sytuację i zaprosić nową znajomą na kawę. Choć raz mógł spóźnić się na próbę-rozgrzewkę. Robią to przed każdym spektaklem, a scena przecież wygląda tak samo. Nie zmieni się nagle w wyboistą autostradę.
— Myślę, że dziś także się nie spóźnią. — urwał swoje rozważania. — Oficjalnie będą zapewne potrzebne dopiero jutro. A szkoda, miałbym na kogo złożyć choć jedną złą rzecz, ze wszystkich, które dzieją się na świecie. — zrobił zupełnie głupią minę. Miał jednak wrażenie, że El w ogóle to nie odstrasza. Na dodatek miał nadzieję, że kobieta nie śmieje się z niego, a razem z nim. — No i oczywiście bardzo dobrze to o tobie świadczy, że pomagasz koleżance. Bardzo lubię pomocnych ludzi.
Skinął głową w prawą stronę, aby zakomunikować swojej partnerce, że są już na miejscu, a majestatyczny budynek z brązowej cegły to wejście do teatru. Popchnął wielkie, drewniane drzwi i przepuścił kobietę.
— Zwróć uwagę na wnętrza, szczególnie w garderobach, jeśli będą nas prosili, aby tam pozostawić stroje. To budynek z 1890 roku, co prawda odrestaurowany, ale klimat ma świetny. I polecam nie oddychać jeśli masz uczulenie na kurz. — dodał z wielce przesadnym tonem. — Również zamieszkuje tu od końca XIX wieku! — wskazał jej schody na górę i spojrzał w bok.
Downstairs Theatre był częścią, w której występował. Co ze mną będzie za kilka tygodni, kiedy przestanę grać tutaj, zapytał samego siebie i spochmurniał. Miał żywą nadzieję, że nie będzie musiał uciekać się do żadnych drastycznych środków, jak na przykład odebranie telefonu…
Anthony
Posmutniał jeszcze bardziej, gdy zapytała, czy nie woli, kiedy używa się zdrobnienia jego imienia. Stwierdził jednak, że musi wziąć się w garść i jak na zawołanie, na swojej twarzy, narysował uśmiech. Był on aż przesadnie wielki.
OdpowiedzUsuń— Zdecydowanie bardziej wolę Anthony. Trochę więcej liter nikomu jeszcze nie zaszkodziło! Choć marzeniem każdego aktora jest zdobyć statuetkę Tony. — bardzo szybko zamrugał oczyma i przeszedł przed nią, aby uspokoić mimikę twarzy. — Za chwilę znajdziemy odpowiednie miejsce. — zwinnie przemieszczał się po korytarzu, aż w końcu wszedł w odpowiednie drzwi i z uśmiechem przywitał się z kobietą siedzącą za biurkiem.
Zażartował, że przekwalifikował się z aktora na krawca i wraz z Elaine pozostawili stroje w wyznaczonym miejscu. Podpisał jeszcze jakieś potwierdzenie dostarczenia i wyszli.
— Zapewne już słyszałaś. — tym razem jego rozpromienienie było szczere. — Gram na scenie w tym teatrze. Tylko, że robię to w dolnej części… jeszcze przez półtora miesiąca. — westchnął głęboko i lekko oparł się o ścianę lewą ręką. Spojrzał na towarzyszącą mu kobietę i zapytał. — Szedłem tu, ponieważ gramy dziś spektakl o dwudziestej. — odruchowo wyjął z kieszeni swój telefon i chciał spojrzeć na zegarek, ale zupełnie zapomniał, że El wyłączyła go po drodze do teatru.
Czuł się bardzo dziwnie w jej obecności. Nie tylko jej magnetyzm, ale także sposób wypowiadania się i zapach, skłaniał go do tego, aby zbyt szybko zaufać jej, choć w bardzo małym stopniu. Na razie.
— Nie mam pojęcia jaką godzinę pokazują zegary, ale nie miałabyś może ochoty wyjść ze mną na kawę? Skoro Nowy Jork jest jeszcze oświetlony przez naturalne światło, oznacza to, że mam jeszcze sporo czasu, aby tu wrócić. A szczerze powiedziawszy… — ściszył swój głos, gdyż echo na korytarzach budynku teatralnego, który kiedyś był kościołem, bardzo szybko i ze zdwojoną siłą roznosiło wypowiadane słowa na drugi koniec korytarza. Szkoda, że ze wszystkich pomieszczeń jakie się tu znajdowały, scena miała najgorszą akustykę — nie mam zbyt dobrych kontaktów ze swoimi znajomymi ze sceny. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego.
Nie oczekując na konkretną odpowiedź zjawiskowej blondynki, ruszył przed siebie w stronę schodów.
— Opowiesz mi o swojej pracy. Antykwariat powiadasz? — odwrócił głowę i zawadiacko rozchylił swe usta.
Anthony
Wyszczerzył zęby na jej komentarz odnośnie swojego wyglądu.
OdpowiedzUsuń— Hmm, właściwie to nigdy nie zastanawiałem się czy ktoś może wyglądać na aktora. — zrobił minę, jakby myślał nad sensem egzystencji i wybuchnął śmiechem, spoglądając na Elaine. — I na dodatek jestem takim trochę aktorem-amatorem. Nigdy nie chodziłem do szkoły teatralnej, a do Nowego Jorku trafiłem… — zawiesił się patrząc na schody — no właśnie… Trafiłem tu przez różne dziwne sytuacje życiowe. Postanowiłem, że nie zaszkodzi spróbować. — wzruszył ramionami. — To mój pierwszy spektakl tutaj. Dobre, otrzeźwiające doświadczenie. — zrobił dziubek, po czym wytłumaczył się. — Recenzje.
No właśnie, słowo to dało mu do myślenia. Czym tak naprawdę kierowali się recenzenci, którzy krytykowali lub chwalili sztukę? Jeśli znowu chodzi o pieniądze lub seks, pomyślał, to chyba muszę zmienić branżę, w której pracuję.
— Pewnie wyglądam teraz jak desperat. — spojrzał na nią z ukosa. — Desperately Seeking Susan z Madonną w roli głównej. Tylko ja nie jestem Madonną i tym bardziej nie szukam Susan. — zażartował. — Po prostu bardzo miło było cię poznać. A w związku z tym, że nie mam tu zbyt wielu osób, uściślając, nie mam tu nikogo, przyjemnie jest czasem wyskoczyć z kimś na kawę. Nawet jeśli miałoby to być jednorazowe przeżycie. — sam zdziwiony był trafnością, a jednocześnie otwartością, z jaką mówił do El. Faktycznie był tu sam, nie miał nikogo, a jedyna bliska osoba, z którą był związany, nawet go nie poznawała i przebywała tysiąc pięćset mil stąd.
— Barmanką powiadasz? Ekscytujące, musisz robić świetne drinki. — rzucił na nią okiem. — Ty wieki nie byłaś w teatrze, a ja wieki nie byłem na żadnej imprezie. Znam tylko jednego pana od oświetlenia, który ma ponad sześćdziesiąt lat, trochę zachrypnięty głos i zawsze, kiedy mnie spotyka mówi, że pewnie mężczyźni wyrywają mnie w najlepszych klubach gejowskich NYC. Uparcie powtarza: kiedy byłem w twoim wieku…, bla bla, wiadomo jak kończą się takie historie. — zauważył, że zaczyna mówić kompletnie od rzeczy i zasypywać Elaine szczegółami ze swojego życia prywatnego. — Przepraszam za tę gadatliwość…
Nie lubił się zadręczać, a po tym co przeszedł, wystarczająco długo czuł się winowajcą zaistniałych niedawno wydarzeń. Nie wiedział co takiego z nim się dzieje w obecności partnerki.
— Zawsze możesz skłamać, że masz jednak jakieś zobowiązania, jeśli już masz mnie dość. — uśmiechnął się, wzruszając ramieniem, przekręcając lekko głowę w lewą stronę. Po wyjściu z budynku zapytał. — Czy znasz tu jakieś miejsce z bardzo dobrą kawą? A co do mojego spektaklu… porozmawiamy o tym przy niej!
Anthony
Był pozytywnie zaskoczony reakcją kobiety. Nie podejrzewał, że będzie chciała zapłacić za wspólną kawę. Kiwnął do niej przecząco głową i powiedział:
OdpowiedzUsuń— Elaine, chyba nie wiesz, na co się piszesz. — uniósł brwi do góry, a jego oczy stały się większe. — W takim razie będę miał u ciebie dług, który z czasem będę musiał spłacić. — zastanawiał się, czy ta znajomość faktycznie ma szansę przetrwać. Cały czas powtarzał, że nie chce zachowywać się desperacko, ale jednak brakowało mu takich chwil.
W ślad za El, jednym okiem spoglądał na to, co dzieje się poza ich wspólną rzeczywistością.
— Szczęście to chyba niezbyt dobre słowo, które określa po co tu przyjechałem. — wykrzywił usta. — Uciekałem przed bólem. I trafiłem tutaj. — lekko się uśmiechnął. — Ale nikt mnie nie ostrzegł, że tu również może być niebezpiecznie.
W trakcie rozmowy z blondynką, wyjął z kieszeni spodni telefon i uruchomił go. Przy okazji spojrzał na godzinę, którą wskazywał elektroniczny zegarek.
— Przepraszam, tylko na chwilę spojrzę na to, co dzieje się w moim małym, wirtualnym świecie. — bał się tego momentu i wcale nie miał ochoty robić tego przy Elaine, ale nieuchronnie, choć powoli zbliżała się godzina spektaklu i ktoś z teatru mógł mieć chęć skontaktowania się z Anthonym. — Gdzie stąd uciekłaś? Może wykorzystam twoje doświadczenie… — zaśmiał się bardzo głośno, po czym szybko urwał, po otworzeniu folderu Wiadomości.
Miał przerażoną minę, której nie potrafił już ukryć. Jedynym ratunkiem była kelnerka, która przyniosła zamówienie. Jego latte macchiato pachniało obłędnie. Od razu siorbnął choć trochę, a nad jego wargami, pozostał mały osad ze śmietanki.
— A propos mojego spektaklu… Off-Off-Broadway, a więc bardzo, ale to bardzo mały teatr. I te recenzje… — zatrzymał się na chwilę, aby zablokować I odłożyć swój pomarańczowy telefon na bok. — Mieszane. To takie ironiczne, że sztuka opowiada o producentce na Broadwayu. — zaśmiał się gorzko. — Wydaje mi się śmieszną sztuką. Zapomniałem, że bywam na imprezie co noc, bo przecież jej akcja, to impresa. — wzruszył ramionami. — Bywałem na lepszych.
— Nie mogę opowiedzieć ci całości, skoro masz zamiar przyjść. W zamian za kawę, załatwię ci wejściówki ze świetnym miejscem. Co ty na to? — ponownie upił łyk kawy. Próbował ponownie zrelaksować się w jej obecności.
Anthony
Uśmiechnęła się ochoczo na słowa dziewczyny. Zgadzała się z jej decyzją, w końcu studia nie zawsze były podejmowane pod względem przyszłego zawodu. Czasem człowiek po prostu miał jakąś pasję, którą chciał zrealizować niekoniecznie kierując się nią w życiu.
OdpowiedzUsuń- Powiem Ci, że nawet ja nie widzę Cię jaką tą siedzącą w biurze w garsonce i tłumacząca zawzięcie pisma na angielski – oparła dłonie na blacie stołu - Nudne siedzenie w biurze i w garsonce zostaw mi – zaśmiała się cicho. Rosalie należała do tej części ludzi, którzy od szkoły średniej kierowali swoim życiem tak by osiągnąć swój cel zawodowy. Śmierć rodziców tylko to spotęgowała. Chciała iść na prawo, przebrnąć studia by móc pracować w zawodzie, móc zarabiać na tyle by utrzymać siebie i siostrę. Znów upiła łyk kawy, cappuccino miało delikatny, śmietankowy smak – przynajmniej nie było mocne, następna czarna kawa mogłaby ją zabić.
Spojrzała na El z niemym zaciekawieniem. Mimo, iż pracowała z ojcem dziewczyny nie za wiele wiedziała o ich relacjach w rodzinie. W końcu jakim prawem miałaby coś więcej wiedzieć, nie lubiła wściubiać nosa w nie swoje sprawy. Choć reakcja dziewczyny była bardzo interesująca. Sama przez stratę rodziców nie umiała sobie wyobrazić braku kontaktu z nimi. W wieku El wiele by zrobiła, tylko po to by móc spędzić z nimi jak najwięcej czasu. Uśmiechnęła się krzepiąco.
- Firma, no całkiem dobrze prosperuje – wzruszyła ramionami jakby to było takie oczywiste – Mamy co raz więcej mniejszych firm pod opieką, ostatnio znów Twój ojciec przyjął praktykanta na staż. Całkiem przystojny – wzruszyła zachęcająco brwiami, uśmiechając się w stronę dziewczyny – Dla mnie za młody, jakbyś wpadała częściej, albo w ogóle ostatnim czasy to miałabyś na czym oko zawiesić – tym samym chciała pociągnąć dziewczynę za język. W końcu sama Rosalie nie wiedziała, dlaczego Elaine ostatnio nie bywa w ich firmie.
Rosalie
[ Cześć ;) Rzeczywiście, trudno będzie je powiązać, ale nie będzie to niemożliwe ;) Może Elaine mogłaby znać agenta Valentine i ten poprosiłby El, żeby podrzuciła zakupy Johanssonowej? ;)]
OdpowiedzUsuńValentine
Anthony spoglądał raz przed siebie, raz za szybę, przy której siedzieli z Elaine, ale także na telefon, który spoczywał na stoliku obok kawy. Westchnął, kiedy usłyszał jej pytanie dotyczące telefonów i powiedział:
OdpowiedzUsuń— Chciałbym o tym komuś opowiedzieć i w końcu to z siebie wyrzucić, ale nie mam pojęcia do czego ten człowiek jest zdolny. — wzruszył ramionami i sugestywnie upił łyk kawy. — Nie chcę cię też obarczać dziwnymi problemami, przecież znamy się zaledwie od… dwóch godzin? — uśmiechnął się do niej w tym samym czasie poprawiając swoją fryzurę.
Postanowił upić trochę więcej kawy, ponieważ bardzo szybko robiła się zimna, a ze względu na pogodę, wcale nie miał ochoty pić mrożonego napoju.
— Bardzo chętnie gdzieś się z tobą wybiorę… po przedstawieniu. — prawą ręką zrobił gest teatralnego ukłonu i z tego powodu prawie przewrócił swój kubek z kawą, który chwiał się jeszcze niespokojnie na stoliku. — Na dodatek jestem jeszcze niezdarny, tak dla twojej informacji. — próbował poprawić sobie humor, ale ani żarty, ani podejścia nie sprawdzały się.
— Wow, więc znasz japoński? To dość interesujące. Jako nastolatek uwielbiałem oglądać japońskie horrory. Są przerażające. — odwrócił wzrok w stronę szyby, za którą spacerowali ludzie. — Musiało to być świetnym przeżyciem. — wyobraził sobie Elaine biegającą po ulicach Tokio. — Pozwól, że również o coś zapytam, ale zaznaczam, że także nie musisz odpowiadać. Co oznacza wyzwolić się z przeszłości i co rozumiesz mówiąc, że się zestarzałaś? — uniósł brwi. — Jak dla mnie, to wyglądasz całkiem zjawiskowo!
Upił jeszcze trochę kawy, po czym łyżeczką, która leżała obok kubka, wyjadł resztki bitej śmietany, która pozostała na ściankach szklanki.
— Zostawię ci swój telefon, abyśmy mogli się skontaktować odnośnie wejściówek. Zdążyłaś już zauważyć, że jestem strasznym gapą, a nie chciałbym, żebyśmy nie zrealizowali tego, co zaplanowaliśmy. Wydaje się być całkiem dobrą odmianą i tą lepszą stroną tego, co dzieje się od mojego przyjazdu do Nowego Jorku. — wzruszył ramionami i spojrzał prosto w oczy Elaine. Po chwili wyjął z portfela karteczkę i zapytał — Nie masz przypadkiem jakiegoś długopisu?
Anthony
[Dziękuję bardzo za powitanie :) Przede wszystkim powiem, że blondyneczka na gifie jest przeurocza! Sama panienka Eagle także wydaje się być bardzo ciekawą postacią, dlatego jeśli tylko masz ochotę, to możemy pomyśleć dla niej i Colette nad jakimś powiązaniem albo wątkiem :)]
OdpowiedzUsuńColette
Uśmiechnął się szeroko na widok reakcji dziewczyny, po czym wziął do ręki kubek z kawą i dopił resztki, które pozostały. Zauważył także jej smutek, który ukryła za dobrą miną. Zrozumiał wtedy, że El również nie miała łatwo.
OdpowiedzUsuń— Myślę, że to nic złego mieć taki okres w życiu, w którym bezustannie szalejemy. — wzruszył ramionami. — Na szczęście każdy z nas indywidualnie reaguje na różne rzeczy i dzięki temu nie jest nudno. — westchnął głęboko. — I a propos wyglądu, to w przeciwieństwie do mnie, ty wyglądasz na modelkę. Na pewno świetnie wychodzisz na zdjęciach, bo jesteś piękna na żywo! — powtórzył to jeszcze raz i naprawdę tak myślał. Jej włosy, twarz i figura komponowały się w coś fantastycznego, co trudno było opisać słowami. Ale na jej słowa o bezpłodności jakoś i on posmutniał, spuścił głowę przyglądając się na pusty, zielony kubek po kawie i pomarańczowy telefon, który leżał obok niego. — Myślę, że jeśli ktoś ma okazję spełniać swoje marzenia, powinien to robić. Nawet jeśli wydaje mu się, że to szaleństwo. — spojrzał na nią pełen afektu. — Nie musisz się bać, twoje tajemnice są bezpieczne tutaj. — wskazał jednocześnie na swoją głowę i serce.
Kiedy podała mu swój telefon, wziął go do rąk i dodał swój numer do jej książki.
— A ja chyba jestem staroświecki. W końcu chciałem zapisać moje dane kontaktowe na karteczce. — patrząc na nią, zgniótł mały, biały kawałek papierka w kształcie wizytówki i położył go obok szklanki po kawie.
Nie wiedział od czego zacząć opowiadając jej swoją historię. Westchnął głęboko i ze zdenerwowania wziął do rąk swój telefon i zaczął się nim bawić, rzucając go z jednej ręki do drugiej.
— Ja natomiast przyjechałem tutaj, aby uciec od wszystkiego co zdarzyło się w Galveston. Pochodzę z Teksasu, ale już nie potrafię się tam odnaleźć, mimo tego, że bardzo bym chciał… — łzy napłynęły mu do oczu, ale powstrzymał się. Pomyślał o tym, co w tym momencie mogłaby robić Geena, kiedy będzie w stanie ją odwiedzić i czy jeszcze kiedyś przypomni sobie, że jest jej synem. — Po kilku miesiącach gry w spektaklu poznałem tego faceta, który zaproponował mi współpracę. Chciał być moim agentem. — zaśmiał się, przekręcając głowę w lewą stronę. — Nie chciałem się na to zgodzić, ale przystałem na propozycję spotkania. I wtedy się wszystko zaczęło. — jego dłonie nadmiernie się pociły i w konsekwencji upuścił telefon na stół. — Powiedział, że kiedy podpiszę z nim kontrakt, automatycznie otrzymam jedną z najważniejszych nagród w nowojorskim teatrze, a po niej już tylko występy na Broadwayu… — jeszcze raz westchnął głęboko i zamknął oczy. — W zamian za to, oprócz pieniędzy, chciał też… mnie. Byliśmy w jakiejś bardzo drogiej restauracji. Wybiegłem. — mówiąc o tym wszystkim, przeżywał to jeszcze raz, tak samo intensywnie, jak wtedy, kiedy jechał taksówką i został zatrzymany na plaży. — Chyba wiedział, że się nie zgodzę. Uciekłem, ale on był sprytniejszy i podrzucił mi zegarek warty ponad dwieście tysięcy dolarów. Zatrzymano mnie, ale nie wniósł zarzutów. Potem wysłał mi taką wiadomość… — podał jej telefon, bo nie miał siły, aby ponownie na to patrzeć. Kiedy dziewczyna spojrzała na telefon, ukradkiem wytarł łzę, która spływała po jego policzku. — Najgorsze jest to, że wie o mnie prawie wszystko… z teksańskiej prasy. I uderza w takie miejsca, które niesamowicie bolą.
Anthony
Początkowo Maille słuchała uważnie. W końcu jednak słowa kobiety zaczęły ją nudzić – oczywistym było, że nie zdąży dokończyć rysunku w przeciągu tych zajęć, a stawało się to tym bardziej niemożliwe, im dłużej prowadząca mówiła. Wreszcie kobieta dała za wygraną, a Maille odetchnęła, ocierając czoło z wyimaginowanego potu.
OdpowiedzUsuń— Narysowałaś już coś? — zagadnęła do Elaine z uśmiechem. — Bo ja jeszcze nie zdążyłam… — wycedziła przez zaciśnięte zęby, posyłając znaczące spojrzenie w kierunku prowadzącej, która teraz pochylała się nad innych uczestnikiem kursu. Maille pokręciła głową i z cichym westchnieniem chwyciła za węgielek. Zgodnie z poleceniami, których zdążyła wysłuchać, nim się wyłączyła, nieudolnie podzieliła płaszczyznę na arkuszu i pozaznaczała, gdzie miałyby się znajdować poszczególne części ciała.
— No dobrze… — mruknęła do siebie i skubiąc wewnętrzną stronę dolnej wargi, wykonała kilka pierwszych kresek. Bardziej jednak przy tym podziwiała ciało modela niż skupiała się na tym, by dokładnie je odwzorować.
MAILLE CRESWELL
[ Już od dawna chciałam rozbudować kartę, nie mogłam patrzeć na poprzednią :) ]
OdpowiedzUsuńOpowiadanie o swoich problemach czy w ogóle przyznawanie się do problemów, zawsze było kojarzone ze słabością. Chyba niepotrzebnie. Matthew nie był dumny z tego, że sam nie może sobie poradzić, uznawał to za niewielką porażkę, ale wiedział, że Elaine wysłucha go i coś podpowie. To lepsza perspektywa niż gdyby miał sam dalej siedzieć w mieszkaniu i pogrążać się w smutku.
Clarke miał nadzieję, że Elaine powiedziałaby mu, gdyby tylko Susan znów pojawiła się w pobliżu. Sam nie wiedział, jak mógłby rozwiązać problem prześladowczyni, ale na pewno wymyśliłby coś skutecznego.
Usłyszawszy odpowiedź El, nie mógł się nie roześmiać.
- Dobrze to wiedzieć, chociaż właściwie udało Ci się - powiedział, nadal z rozbawieniem kręcąc głową. Nie był pewien kto kogo wtedy zaciągnął do łóżka, jednak napięcie między nimi było takie, że w końcu musiało to nastąpić. Elaine już od dawna była dorosła i odpowiadała za siebie, jednak gdyby Patrick wiedział, co Matt robił z jego siostrą... Clarke miał przecież za zadanie pilnować jej i trzymać z daleka od niebezpieczeństwa. To było trudne, gdy potencjalny opiekun sam często jest niebezpieczny albo pakuje się w kłopoty.
- Nie musisz dziękować - odpowiedział szeptem, bo El już prawie zasypiała. Nie chciał budzić dziewczyny, ale ostrożnie przeniósł ją na łóżko w sypialni i przykrył ją kocem. Później sam położył się spać.
Matt
[Przyznam się szczerze, że na chwilę obecną ja również nie mam żadnego pomysłu, który byłby na tyle ciekawy, żeby łatwo i przyjemnie udało się nam poprowadzić go dalej, jakoś nawiązać znajomość. Ale obiecuję, że zaangażuję w myślenie wszystkie moje szare komórki i postaram się coś ciekawego wykombinować za jakiś czas :)]
OdpowiedzUsuńColette
Zesztywniała mimowolnie. Jej życie prywatne było tak naj zwyklej w świecie nudne, że wstyd było komukolwiek o tym opowiadać. Może właśnie dlatego, tak rzadko opowiadała o tym jak żyje, gdzie i z kim? Bo z roku na rok odpowiadała ciągle to samo. Czy czuła się samotna? Na pewno, jednak sama przed sobą nie była w stanie tego przyznać. Rosalie to twarda babka, ma ważniejsze sprawy na głowie niż narzekanie na własne życie. Tsssa na pewno.
OdpowiedzUsuńMachnęła dłonią w powietrzu, jakby chciała oddalić tą serie pytań. Czasem żałowała, że życie to nie sąd, nie mogła w każdej chwili zgłosić sprzeciw i liczyć, że zostanie przyjęty przez rozmówce.
- Chyba zbyt do serca zabrałam sobie słowa świętej pamięci babci. Zawsze mówiła mi „skarbie najdroższy, uśmiechaj się czasem bo każdego kawalera zamiatasz w kąt, sama i smutna zostaniesz” - uśmiechnęła się jakby rozbawiona, wspominając najwspanialszą osobę w jej życiu – Ostatnio kupiłam kota, więc pierwszy punkt do starej panny mam zaliczony – w dalszym ciągu rozbawiona dopiła do końca kawę z filiżanki. Poprawiła delikatnie włosy i z ciekawości rozejrzała się po lokalu, w którym coraz bardziej przybywało ludzi – Mam nadzieję, iż masz ciekawsze rzeczy do poopowiadania na ten temat? – uniosła zaciekawiona wzrok na rozmówczynię.
Kiedy kobieta złapała jego dłoń, poczuł, że nie jest już sam w tej sytuacji. Z jednej strony mu ulżyło, gdy wreszcie opowiedział komuś o całym zajściu, ale z drugiej strony miał wielkie wyrzuty sumienia, że zrzuca ten bagaż emocjonalny na osobę, którą poznał kilka godzin temu. Czy był na tyle samotny, że musiał uciekać się do tego, aby zdradzać swoje sekrety dziewczynie, która sama miała pewnie dość swoich ciężkich spraw?
OdpowiedzUsuń— Elaine, to wszystko nie jest chyba takie proste. On nie wysłał tych wiadomości ze swojego numeru telefonu i zapewne te cyferki przestały już istnieć. — przyglądał się jej prosto w oczy. — Poza tym w jaki sposób udowodnię to, że podrzucił mi zegarek? I w ogóle jakim sposobem odnalazł mnie na tej pieprzonej plaży?! On jest nieobliczalny! — w trakcie opowiadania, stopniowo podnosił mu się głos. Spojrzał dookoła siebie, ale nikt oprócz tej dwójki, nie był zainteresowany tym, że Anthony prawie krzyczał. — Przepraszam, to nie z twojego powodu. Po prostu… — zatrzymał się na chwilę, spuścił głowę i wydukał. — Jesteś pierwszą osobą, której to powiedziałem i nawet nie wiem jak mam się zachować. — westchnął. — Moje kanaliki łzowe chyba wyschły już całkowicie, bo mam ochotę się rozpłakać, ale nie mogę. — pokręcił głową i dodał, aby rozluźnić atmosferę. — Mój artystyczny make up przecież nie może spłynąć mi tuż przed spektaklem. — zażartował, ale zupełnie nie wiedział jak zareaguje jego partnerka, dlatego tylko lekko się uśmiechnął.
— Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny za to, że oferujesz mi pomoc. Ale naprawdę myślę, że ten człowiek w świetle prawa jest zupełnie czysty… — jego twarz poczerwieniała, ale sam nie wiedział, czy ze złości, czy z zażenowania całą sytuacją, czy może ze wstydu, że tak nieprawdopodobna historia przytrafiła się akurat jemu. — To wszystko brzmi tak… nierealnie, że jeśli to ja byłbym na twoim miejscu, pewnie zadzwoniłbym do szpitala psychiatrycznego. Może chociaż tam byłbym bezpieczny od całego świata. — zaśmiał się nieśmiało, choć sytuacja nie była dla niego żartem. — Przynajmniej został nam śmiech.
Pogładził dłoń, która spoczywała na jego ręce. Chyba miał niesamowite szczęście, że spotkał ją akurat dziś.
— Nie chciałbym godzić się na nic, co związane jest z tym człowiekiem, ale pomyślmy logicznie. Powiem krótko jak ja to widzę. Za niecałe półtora miesiąca kończę grać w Westside. Co jeśli nie znajdę nowego angażu? Co jeśli nie będę miał się za co utrzymać? — emocje w nim buzowały, aż w końcu łzy spłynęły mu z oczu. Westchnął z ulgą.
Anthony
— Ciebie?! Dlaczego? — zapytał, próbując zetrzeć ślady płaczu ze swoich policzków.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie wiedział co powiedzieć, kiedy zdobyła się na taką propozycję. Nie był właściwie zaskoczony emocjonalnym podejściem kobiety. Mimo tak krótkiego czasu spędzonego razem, magnetyzm, który czuł na początku, kiedy pomagał jej nieść stroje do Westside, rzeczywiście się spotęgował.
— Elaine… przecież znamy się… — nie dopowiedział końcówki, kiedy kobieta przytuliła się do jego ramienia. Dotknął ją za nie, dając wskazówkę, aby wstała i przytulił się do niej. Wtedy jeszcze raz zapłakał. Już dawno nie czuł bliskości z drugim człowiekiem i bezinteresowności, która była tak niepowszechna w dzisiejszym świecie. — Dziękuję. — wyszeptał tylko.
Po dłuższej chwili, którą stał bez ruchu w jej objęciach, osunął się na krzesło i westchnął głośno.
— Zgoda, zapiszę te SMSy, choć naprawdę, nie mam zbyt dobrego przeczucia co do tego wszystkiego. — spojrzał za okno, które było trochę brudne, prawdopodobnie od unoszących się spalin zanieczyszczających nie tylko okna restauracji, ale także powietrze miasta. Nagle zupełnie zamarł. — To on… — wykrztusił z siebie i spojrzał na Elaine. Złapał ją za dłoń i szybciej oddychał. — Przyjechał tutaj.
Wiedział, że ten człowiek nie da za wygraną, ale nie spodziewał się, że ponownie pojawi się na widowni teatru, w którym pracował. Bardzo możliwe, że przyjechał również, aby porozmawiać z nim, dlatego zjawił się tak wcześnie. — Jak ja mam teraz wyjść na tę scenę i udawać, że wszystko jest w porządku?
Cały czas przyglądał się mężczyźnie, który palił papierosa przed wejściem do teatru. On też czuł już naglącą potrzebę sięgnięcia po papierosa. Jego uwagę szczególnie przykuwał złoty zegarek, który mężczyzna miał na dłoni, a tak niedawno temu leżał na plaży obok Lumii, która wyłączona spoczywała teraz na stoliku obok Anthony’ego i Elaine.
Anthony
[ Wiem :( ]
OdpowiedzUsuńClarke miał nadzieję, że Elaine nie będzie musiała przekonać się, jak zareagowałaby na ponowne pojawienie się Susan w jej życiu. Jeśli jednak taka sytuacja miałaby miejsce, wolałby gdyby przyjaciółka poprosiła go o pomoc, a nie próbowała rozwiązać problem na własną rękę. Z doświadczenia wiedział, że tak jest jeszcze gorzej... Postarałby się, by Susan już więcej nie weszła El w drogę. Oczywiście, nie zabiłby jej, ale na pewno odegrałby się za wszystko, co zrobiła jego przyjaciółce.
Gdy tylko się obudził, poczuł zapach omletów - nie mógłby wymarzyć sobie lepszego śniadania. Wziął prysznic i ubrał się, a potem poszedł do kuchni.
- Dzień dobry, pięknie pachną - powiedział, wyjmując kubki z szafki. Zaraz też włączył czajnik.
- Jak Ci się udało znaleźć jakieś produkty do omletów? Ostatnio jadałem głównie mrożonki...
Mróz i śnieg nie sprzyjały zakupom, więc Clarke nie wychodził z domu, jeśli nie musiał. Teraz jednak, gdy pogoda była zdecydowanie lepsza, powinien wybrać się na większe zakupy zastąpić mrożone warzywa świeżymi. To nie tak, że nie dbał o kuchnię. Lubił gotować i umiał, ale czasami nie chciało mu się wysilać, żeby przygotować coś wykwintnego dla jednej osoby. Gotował więc coś na szybko, ratował się mrożonkami albo wychodził na miasto.
Matt
[Ojej, cześć! Widzę, że tu też masz wspaniałą postać, ale muszę oprzeć się pokusie i skupić się na Colinie! Dzięki, mam nadzieję, że lecenie na dwa fronty mnie nie zgubi. :P]
OdpowiedzUsuńJeremi
- W zasadzie cudowne to za mało powiedziane.
OdpowiedzUsuńOdprowadził zwierzaka wzrokiem, a ciche westchnienie wyrwało się z jego ust.
- Sam nie wiem nie mogę się zdecydować, najchętniej wziąłbym wszystkie, ale niestety to niemożliwe. Wezmę chyba psa, najlepiej szczeniaka z tych większych ras, a do tego kociaka, by się do siebie przyzwyczaiły już za młodu, by potem nie było większych kłopotów zachowawczych – odpowiedział przeczesując palcami swoje kosmyki włosów. Andrew zdawał sobie sprawę, że opieka nad takimi zwierzakami nie należy do najłatwiejszych, ale on był tak pewny swojej decyzji oraz przygotowany na odpowiedzialność jaka się z tym zwiąże, że był dobrej myśli. Poradzi sobie, nie było innego wyjścia.
- Przynajmniej nie będę się czuł samotny w swoim mieszkaniu – dodał z uśmiechem stając z fotela, by się trochę rozprostować. Przeciągnął się lekko.
Zaśmiała się znacznie rozluźniona.
OdpowiedzUsuń- Nikt ze mną, to przede wszystkim – rozbawiona spojrzała na El. Nic trudnego do zrozumienia, zdawała sobie sprawę, iż jest ciężkim i nazbyt wymagającym człowiekiem. Sama czasem miała siebie dość, Jenna powtarzała jej to co krok, gdy Rose zbyt wiele od niej wymagała. No cóż nikt nie mógł być idealny pod każdym względem. Energicznie pokiwała głową, zgadzając się z pomysłem zmiany tematu. Z drugiej strony też nie spotkały się po to, by rozmawiać o swoim statusie matrymonialnym.
- Tematu Jenny nie udźwignę bez drinka – stwierdziła szczerze, jednocześnie kiwając głową na przechodzącego obok kelnera. Mężczyzna posprzątał od nich naczynia po pysznej kawie, na małej kartce spisując kolejne zamówienie. Odszedł.
- Pamiętasz, jak jeszcze trzymałaś się z Jenna i razem wariowałyście, czasem nieumyślnie robiąc dziwne i głupie rzeczy? – spytała szczerze, unosząc na kobietę jakby znudzony wzrok. Tak naprawdę był zmęczony, po prostu miała dość – Robi to teraz dwadzieścia trzy razy częściej, ostatnio odbierałam ją ze szpitala, w którym wylądowała przez zatrucie alkoholowe. Nie ma umiaru, aż dziw że widziałaś ją trzeźwą – westchnęła cicho. Mówiąc te okropne jednakże prawdziwe informacje, ściszyła zdecydowanie głos. Robiła to automatycznie, nie lubiła o tym rozmawiać z nikim, a co dopiero w miejscach publicznych.
Rose
[Dziękuję za powitanie :)
OdpowiedzUsuńJednocześnie cieszę się, że karta wzbudza ciekawość, bo lubię pozostawiać niedosyt, umożliwiać autorom własną interpretację mojej postaci. Myślę, że więcej o Michelle dowiemy się (wszyscy, bo i dla mnie jest ona na razie zagadką) z postów, a także wątków w niedalekiej przyszłości :)
Ps. Uroczy ten gif w Twojej karcie, owa blondynka wygląda na nim po prostu promiennie :)]
Oczywiście Michelle Boyle
Usuń[Powtórzę się więc, bo naprawdę się cieszę, że udało mi się zaintrygować chociaż jedną osobę :)
OdpowiedzUsuńWiesz, przyznam Ci się, że z ciekawości, by przekonać się czy Elaine bywa momentami tak urocza jak słodka blondynka z Twojej karty, na prędce przeczytałam Twoje notki i powiem tak - wygląd potrafi jednak zmylić - Elaine to chyba naprawdę niezłe ziółko ;)]
Michelle Boyle
[Cała przyjemność po mojej stronie, serio, aż jestem Ci wdzięczna za przypomnienie mi o Woodkid <3]
OdpowiedzUsuńAnthony pomyślał, że kobieta ma rację. W końcu był aktorem, albo chociaż udawał, że w jakikolwiek sposób potrafi wcielać się w życie innych. Szkoda tylko, że życie jego postaci, wyglądało na bardziej poukładane niż jego własne. Spokoju nie dawało mu również to dlaczego Elaine tak bardzo chciała mu pomóc? Czy miało to jakiś związek z jej życiem prywatnym lub wyjazdem do Japonii?
OdpowiedzUsuńChłopak miał też chyba dość samego siebie i tego, że jest tak bardzo słaby psychicznie. Nigdy nie pomyślałby, że sytuacje z przeszłości aż tak doszczętnie go zniszczą i uwrażliwią na wszystko, co działo się wokół niego. Może powinien spakować walizki i wrócić do Galveston? Może powinien wyjechać jeszcze dalej?
W gruncie rzeczy miał jednak wrażenie, że ucieczka przed własnymi problemami nic nie da. Przecież przyjechał do Nowego Jorku po to, aby być daleko od tragedii, która go spotkała. Być może faktycznie uciekł, ale tylko z miasta, był tysiąc pięćset mil od tego, co go nękało. Psychicznie jednak nic się nie zmieniło. Nadal czuł się winny, a co najważniejsze dalej nie potrafił pogodzić się z chorobą Geeny.
Anthony rozumiał, kiedy El mówiła mu te wszystkie rzeczy związane z Tomem. Nie wiedział jednak czy ma rację, ale nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Zebrał swoje rzeczy ze stołu i włożył je w odpowiednie kieszenie. Złapał też leżące na sąsiednim stoliku chusteczki i wytarł swoją twarz, aby wyglądała trochę bardziej naturalnie, niż teraz, po żałosnym pokazie jak płakać w miejscu publicznym?
— Jeśli właśnie o to mu chodzi, to udało mu się. Weaver 1, Nowels 0. Boję się. — wyszeptał do niej, kiedy wychodzili z kawiarni. — Elaine, dziękuję za to co robisz. Nie wiem, co bym bez ciebie począł… — objął ją i wraz z nią kroczył w stronę głównego wejścia Westside, przy którym stał mężczyzna ze złotym zegarkiem. Odetchnął głęboko, tak jak mu przykazała. Elaine była teraz dla Anthony’ego instrukcją jego życia. Wypełniał jej polecenia, jakby to co mówi i przykazuje mu robić, w konsekwencji miałoby zlikwidować jego problemy.
Kiedy przechodzili obok Weavera, z wielkim uśmiechem machnął mu ręką, w pozie przypominającej królową angielską i skinął lekko głową, po czym odwrócił się do Elaine i pocałował ją w policzek.
— Właśnie teraz mówię do ciebie jakieś głupoty, aby uważał, że jesteśmy zakochani. — cały czas miał na ustach wielki uśmiech i nawet zaśmiał się głośno, jakby usłyszał najlepszy żart na świecie.
Po wejściu do budynku, bardzo szybko zaprowadził dziewczynę do garderoby, otworzył okno i zapalił papierosa, zaraz po tym jak oboje usiedli na małej, brązowej kanapie, która stała za kotarą, za którą się przebierał.
Anthony
Maille jęknęła, widząc to, co działo się na jej arkuszu. W niczym nie przypominało to siedzącego na krześle modela. Na dodatek z powodu nieuwagi rozmazała dłonią kilka kresek, przez co jej dzieło wyglądało bardzo abstrakcyjnie.
OdpowiedzUsuńZaśmiała się, słysząc słowa Elaine, tym razem jednak na tyle cicho, by nie zwrócić na siebie uwagi prowadzącej.
— Myślę, że to wyszłoby nam o wiele lepiej, niż rysowanie — mruknęła z żałosnym uśmiechem, kątem oka zerkając na swoje nieudolne próby sportretowania modela. — Poza tym przyda nam się nieco pokrzepiania po takim wysiłku. Może pizza i piwo? — zaproponowała bez namysłu i wstała ze stołeczka, na którym do tej pory cały czas siedziała. Przeciągnęła się szybko, rozprostowując członki lekko obolałe po niemalże całym dniu pracy i zerknęła na zegarek. Do końca zajęć pozostała jeszcze godzina, a Maille nie wydawało się, by do tego czasu nagle odnalazła w sobie głęboko ukryty talent. Schyliwszy się, sięgnęła do torebki po butelkę wody i upiła kilka łyków, po czym wyciągnęła ją w stronę Elaine z pytającym wyrazem twarzy.
MAILLE CRESWELL
Anthony natomiast miał wyrzuty sumienia, że pozwolił Elaine sobie pomóc. Nie wiedział, że było to dla niej tak bardzo personalne. Gdyby miał świadomość tego, jak bardzo sama jest przerażona i niegotowa do tego, aby o tym rozmawiać, nigdy w życiu nie zgodziłby się na to, aby przyszła z nim do garderoby.
OdpowiedzUsuńKończąc palić papierosa, słuchał w wielkim skupieniu tego, co mu mówiła. Było to trochę jak niedokończony strumień świadomości, wywołany pewnym bodźcem, za który czuł się odpowiedzialny.
— Elaine… — dotknął dłoni dziewczyny, a po chwili przytulił ją, kiedy zobaczył jej czerwone oczy. — Przepraszam. — powiedział z wielką pretensją w głosie. To była pretensja do samego siebie. — Nigdy, przenigdy nie powinienem pozwolić ci wplątywać się w tę sprawę… — złapał ją za ramiona i spojrzał jej w oczy. — To moja wina, że musisz się z tym mierzyć drugi raz. — jak zwykle nie mógł powstrzymać emocji i jego oczy również się zaczerwieniły. Jego drżące ręce powędrowały ponownie do paczki z papierosami, która leżała teraz na jednej z szafek obok kanapy. Nie wiedział co powiedzieć, chciał tylko, aby dziewczyna nie musiała drugi raz przeżywać tych emocji.
Spojrzał za okno, za którym widoczny był mały ogród i fontanna należąca do teatru. Spuścił głowę i dodał:
— Ja też nie powiedziałem ci wszystkiego. — przełknął ślinę i spojrzał na wielki zegar wiszący nad drzwiami wejściowymi. Miał jeszcze pięćdziesiąt minut do wejścia na scenę. — Przyjechałem do Nowego Jorku, aby uciec przed dwiema rzeczami. — drżącą ręką nieprzerwanie palił papierosa. — U mojej mamy zdiagnozowano Alzheimera. Był to dla mnie niesamowity cios, kiedy choroba postępowała, a ona przestała mnie poznawać. — mówił właściwie jak komputer, który nie czuje nic, poza potrzebą wypowiedzenia danej komendy, zbioru słów, na które oczekuje odbiorca. — Tego dnia zadzwoniłem do Daniela, mojego partnera. Pracował w Houston, ale mieszkał w Galveston. Poprosiłem, aby przyjechał. Nie powiedziałem o co mu chodzi, płakałem przez telefon. — odwrócił głowę, aby przyglądać się fontannie, która nie działała. — Jechał do mnie i wtedy… miał wypadek. Zginął na miejscu. Wpadł w poślizg i zderzył się z cysterną. — zgasił papierosa i wyrzucił go przez okno. —Dlatego uważam, że to moja wina. A Weaver o tym wiedział. — pokręcił głową.
Sięgnął po torbę sportową, którą rzucił po wejściu do garderoby na podłogę i wyjął jego zdjęcie. Podał je Elaine.
— Dlatego nie chcę, abyś angażowała się w to, co dzieje się obecnie ze mną, Elaine. — zamknął oczy. — Nie chcę czuć się winnym, bo nie potrafię uciec od tego uczucia. — patrzył na zdjęcie Daniela, które dziewczyna trzymała w ręku.
Anthony
Chyba miał świadomość tego, że być może nie powinien czuć się niczemu winien. Ale nic nie mógł poradzić na to, że to poczucie przyjechało z nim aż z Galveston i przyczepiło się do niego na stałe. Nie potrafił przejść przez tę barierę, która umożliwiłaby mu całkowite wybaczenie samemu sobie i na nowo cieszenie się światem.
OdpowiedzUsuń— To teraz chyba nieważne czego on by chciał. Jego już tutaj nie ma. — przypomniał sobie zdarzenie z plaży, kiedy miał przywidzenia. I rozmowę z jego matką.
Położył dłonie na jej dłoniach, które spoczywały na jego twarzy. Niespodziewanie zaczął się śmiać. Nie mógł się opanować. Nie wiedział z jakiego powodu się śmieje. Nagle wszystko wydało mu się warte śmiechu. Cała ta sytuacja, jego słaby charakter… wszystko.
Nieskutecznie próbował się uspokoić.
— Przepraszam. — powiedział nadal się śmiejąc. — Nie wiem… co się ze mną dzieje. — wybuchł jeszcze głośniejszym rechotem, który brzmiał, jak ten przed gmachem teatru jeszcze kilkanaście minut temu. Tym razem jednak nie było to udawane, po prostu nie mógł się powstrzymać.
Po kilku minutach zupełnie zamarł i spojrzał na dziewczynę. Widział jej zdenerwowany wyraz twarzy.
— Elaine, powoli muszę się szykować na spektakl, a nie mam na to siły. Nie mam na nic siły. — wyznał szczerze i odpalił jeszcze jednego papierosa. — To przed chwilą… — pokręcił głową i uderzył się w czoło swoją dłonią. — Przecież to co się ze mną dzieje, to jest porażka. Na dodatek wplątuję w to ciebie. — dodał. — Wiem, że nie odpowiadam za uczucia innych, ale mam na nie jakiś wpływ. — spojrzał jeszcze raz na zdjęcie, które blondyna położyła na szafkę. — Muszę po prostu wyjść na scenę, a potem nie wiem co zrobię. Może skoczę z mostu. — zażartował, choć wiedział, że nie jest to ani odpowiedni czas, ani odpowiednie miejsce na tego typu rzeczy.
Powoli zdjął z siebie kilka rzeczy, usiadł na krześle, przed którym stało lustro i spojrzał na swoją twarz. Wyglądał okropnie. Czuł się dokładnie tak samo.
Anthony
Obserwował się jeszcze chwilę w lustrze, po czym zaskoczony tym, jak dziewczyna obróciła go na krześle, posłusznie wykonał jej polecenie. Kiedy skończyła go malować, odwrócił się ponownie, aby przyjrzeć się sobie w lustrze. Na jego twarzy nie pozostał ani jeden ślad po łzach i emocjach, które widoczne były jeszcze kilka minut temu. Podziękował jej grzecznie, gdyż sam pewnie nie potrafiłby zrobić tego tak dobrze, po czym schylił się pod stół, na którym stało lustro i wyjął spod niego butelkę Jacka Danielsa.
OdpowiedzUsuń— Szacunek… — odezwał się w końcu, po czym wyciągnął plastikowe kubki z szuflady i postawił je na stole. — Masz ochotę na trochę? Prawie zawsze przed spektaklem piję choć odrobinę, aby się zrelaksować. — wzruszył ramionami i nie czekając na jej odpowiedź, napełnił do połowy dwa kubki, które przybrały teraz barwę herbaty.
Skrzywił się po wypiciu alkoholu i spojrzał na nią. Ograniczał swoje wypowiedzi, aby nie powiedzieć niczego więcej, co miałoby go wprowadzić w zły stan psychiczny. Czuł się odrobinę lepiej, szczególnie kiedy Elaine była przy nim, ale wiedział, że za chwilę będzie musiał wyjść na scenę i dać z siebie wszystko.
— Nie wiem czy skorzystam z twojej propozycji. Muszę zastanowić się, co zrobię po dzisiejszym występie. — usiadł na kanapie i oparł głowę na jej górnej części. — Idź już, po spóźnisz się do pracy. — przytulił ją na pożegnanie. — Dziękuję za dziś… — szepnął jej do ucha, po czym ulokował się w tym samym miejscu i zapalił kolejnego papierosa.
Kiedy przyglądał się dziewczynie, która stała przed nim i uśmiechał się do niej, ktoś wszedł do garderoby i oznajmił: Anthony, 10 minut do wyjścia na scenę, po czym nie czekając na odpowiedź, wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
— Zrelaksuję się jeszcze przez kilka minut i za chwilę stąd wyjdę. Odezwę się do ciebie niedługo. — uśmiechnął się patrząc na wychodzącą blondynkę. — Miłej pracy! — rzucił, kiedy zamykała drzwi.
Anthony podniósł się i nalał sobie jeszcze trochę alkoholu, po czym odstawił go pod stół i usiadł na krześle, patrząc na siebie i na telefon, który uprzednio wyjął z kieszeni. Uruchomił go.
Anthony
[Prawda? Zobaczyłam to zdjęcie i stwierdziłam, że muszę je mieć i koniec. Dziękuje za zauważenie!]
OdpowiedzUsuńWestchnęła głośno, płuca aż prosiły się o papierosa. Zawsze gdy niekomfortowy temat wzbudzał w niej zdenerwowanie, miała ochotę wypalić całą paczkę. Jednak specjalnie zarezerwowała stolik w sferze niepalących, by uniknąć wypalania stresu i niewygodnego tematu.
- Ciężko jest patrzeć na to jak ktoś Ci bliski sam sobie kopie dół, by zaraz wpaść w niego bez asekuracji – mruknęła zrezygnowana – Już i tak nie naciskam tak jak robiłam to kiedyś, odsunęłam się w bok bo sama mam tego wszystkiego dość.
Zaniknęła na chwilę, gdy przy ich stoliku pojawił się kelner z zamówieniem – Nie odzywam się do niej od tak sama, czekam aż ona to zrobi. Tyle, że jej z reguły chodzi o pieniądze – wzruszyła ramionami, upijając mały łyk trunku w wysokiej szklance – Oczywiście przestałam jej je dawać, jednak tłumaczenie „iż sama musi zarabiać na swoje zachcianki” rzadko do niej docierają, obraża się wtedy i znika na dwa tygodnie. W końcu znajdę ją w rynsztoku.
Zrezygnowana oparła podbródek na ręce, którą ułożyła wygodnie na stole. Jedyne co musiała przyznać to fakt, iż pewna ulga rozlała się jej po sercu, gdy w końcu mogła z kimś szczerze porozmawiać. Licząc też na wyrozumiałość i jakąś podpowiedź.
Rose
[ Nie chcę dawać im takiego prostego powiązania, ale rzeczywiście mogą znać się z kilku wspólnych sesji. Co powiesz na to, żeby spróbować jakiegoś śmiesznego wątku? Mam pomysł, że Marcel wkręci Elaine w jakieś spotkanie z jakimś Japończykiem. Spotkanie na początku miałoby charakter czysto zawodowy, mój pan zabrałby dziewczynę, bo wie że skończyła ona japonistykę, więc czułby się pewniej. Niestety blondynka wpadła w oko Japończykowi, a że nie byłby on wielkiej urody, to mogłoby być ciekawie. Co myślisz? ]
OdpowiedzUsuńMarcel
— Czyli już mamy plany po rysowaniu — stwierdziła wesoło. — Będziemy tylko musiały odstawić mój wóz, jeżeli ma nam wyjść to piwo — dodała i mrugnęła porozumiewawczo do Elaine. Zaraz też poczuła, a poniekąd również usłyszała, jak zaburczało jej w brzuchu. Cóż, myśl o pizzy sprawiała, że Maille robiła się głodna nawet wtedy, kiedy wydawało jej się, że nie ma najmniejszej ochoty na jedzenie.
OdpowiedzUsuń— No co ty! Z owocami byłoby nudno. A tak przynajmniej możemy sobie popatrzeć na żywo na nagiego faceta! — zachichotała. — Bo ja w sumie dawno takich obrazków nie oglądałam, więc będę korzystać, o — stwierdziła jeszcze i wychyliła się zza swojej sztalugi, oczywiście po to, by uważnie przyjrzeć się modelowi. Zaś kolejne pytanie Elaine nieco ją zaskoczyło.
— Koło mnie? Chyba nie — odparła i pokręciła przecząco głową. To „chyba” wynikało z tego, że obecnie Maille była na tyle zapracowana, iż mogłaby po prostu nie zauważyć, że ktoś jest nią zainteresowany. Ona sama zaś nie czuła się nikim zauroczona, choć jakiś czas temu zdała sobie sprawę z tego, że jeden z jej przyjaciół dość często pojawiał się w jej myślach. Był to jednak jej przyjaciel. Na dodatek dużo starszy od niej. Nawet gdyby ona coś poczuła, on zapewne myślał o niej jak o młodszej siostrze.
MAILLE CRESWELL
Matt też miał nadzieję, że Susan już nigdy nie wejdzie w życie Elaine, ale gdyby tak się stało, był gotowy pomóc przyjaciółce. W każdy możliwy sposób, nawet ten najbardziej niebezpieczny i inwazyjny.
OdpowiedzUsuń- Tak, wyspałem się - przytaknął, zalewając herbatę wrzątkiem, aby się zaparzyła. Matthew nie spodziewał się kaca i nie czuł się źle, choć chętnie wróciłby jeszcze pod ciepłą kołdrę. Był pewny, że omlety przygotowane przez El na dobre postawią go na nogi.
- Wiesz, że nie miałbym nic przeciwko domowym obiadom... Ale obiecuję, że zrobię zakupy. Muszę też zrobić porządek w lodówce, wolałbym, żeby nic mnie nie zaatakowało, kiedy otworzę szufladę w poszukiwaniu sera - dodał rozbawiony, choć tak naprawdę nie było to śmieszne. Może powinien pomyśleć o tym, żeby ktoś doglądał jego mieszkania podczas nieobecności gospodarza? Czasami Clarke wyjeżdżał z dnia na dzień, nie miał nawet czasy na opróżnienie lodówki, więc cała jej zawartość czekała do powrotu mężczyzny... Podczas nieobecności Matthew niektóre z produktów miały dość czasu, aby ewoluować i może nawet stworzyć własny rząd.
- Wiem, że nie miałaś czasu, żeby to przemyśleć, ale co sądzisz o pubie? Tak na trzeźwo? - zapytawszy, wyjął cukiernicę i postawił ją na stole. Sam nie słodził, ale nigdy nie pamiętał czy Elaine to robi czy też nie. Miał nadzieję, że entuzjazm przyjaciółki będzie tak samo duży jak jeszcze wczoraj.
Matt
Uwaga Elaine sprawiła, że Maille roześmiała się głośno. Tym samym przyciągnęła nie tylko uwagę prowadzącej, ale też pozostałych uczestników kursu. Kobieta jeszcze chwilę pokręciła się pomiędzy sztalugami znajdującymi się naprzeciwko, po czym powolnym krokiem ruszyła w stronę Maille.
OdpowiedzUsuń— O nie, znowu… — jęknęła dziewczyna, wznosząc oczy do nieba, jakby szukała tam pomocy. Całe szczęście, tym razem jej arkusz nie był kompletnie pusty – znajdowało się na nim coś, co na upartego mogło przypominać siedzącego na krześle modela.
Prowadząca jedynie stanęła za Maille, ponad jej ramieniem przyglądając się jej postępom, w związku z czym przez te kilka minut praca blondynki znacząco posunęła się do przodu. Prowadząca widać nie miała już siły się odzywać i odeszła po chwili, na co Maille odetchnęła z wyraźna ulgą i zerknęła na zegarek.
— Niedługo koniec — oznajmiła, wsuwając telefon z powrotem do kieszeni. Była już tak głodna, że zamiast modela miała ochotę zacząć rysować pizzę.
MAILLE CRESWELL
Rosalie w zamyśleniu zastygła na kilka sekund, skupiła wzrok na dłoniach złożonych na stoliku, znów myśli skupiła na słowach kobiety. Wszystko miało sens, każde jej słowo, każda rada… Nie mogła przecież wiecznie bawić się w matkę, była jej siostrą – i właśnie chyba o tym zapomniała. Potarła w zamyśleniu brodę. Zresztą to było życie Jenny, Rose nie mogła wiecznie jej atakować, musiała jej pozwolić na to wszystko.
OdpowiedzUsuń- Masz rację, muszę to po prostu przeczekać – burknęła w końcu podnosząc wzrok na kobietę – I nie traktować jej jak dziecko, a jak dorosłego człowieka – uśmiechnęła się kwaśno – A przynajmniej spróbuje.
Poprawiła się na krześle. Doskonale wiedziała, że jakaś część winy leży po jej stronie, może na zbyt wiele naciskała gdy jeszcze mieszkały razem? Czasem była zbyt wścibska, zbyt nachalna i wymagająca. Jednak nie można było mówić o braku wsparcia. Rose miała tylko siostrę, nie odczuwała potrzeby znęcania się nad nią kłócąc się bez przerwy. Właśnie wręcz odwrotnie, gdy tylko potrzebowała jakiegoś kontaktu w życiu potrafiła porozmawiać z nią na każdy temat, nie oceniając jej przy tym krytycznie. Westchnęła ciężko.
- Czasem mam wrażenie, że coś po prostu się stało – przyznała – Może w jej życiu pojawił się jakiś impuls, który wzbudził w niej takie zachowanie? Fakt… Nie zawsze tak jest, w końcu człowiek to zmienna istota – upiła łyk napoju, wzrokiem przebiegając po knajpie w której siedziały.
- Z dnia na dzień pokazuje jej, że jest ważna. Udowadniam jej swoim zachowaniem i wsparciem, to, jak wiele ludzi w nią wierzy i wspiera. Ona wie, że ją kocham ponieważ powtarzam to za każdym razem gdy ją widzę. Może właśnie warto byłoby przestać zwracać na nią tyle uwagi? – spojrzała zaciekawiona na kobiete, czekając na jej reakcję.
Rose
[oj, tak minimalistyczna to ona chyba nie jest ― polecam najechać na zdjęcie, chyba muszę dodać dopisek pod kartą na ten temat. :D chyba, że chodzi o całokształt informacji ― w takim razie rozumiem, faktycznie nie są zbyt rozbudowane, wolę rozwinąć postacie w wątkach.
OdpowiedzUsuńco do pomysłu... hm. punkt zaczepienia jaki dostrzegam, to bar. Margo, jako rasowa niegrzeczna dziewczynka, całkiem często bywa w tego typu miejscach ― może więc wraz z grupą znajomych wpadłaby któregoś wieczoru do Elaine? jej koledzy mogliby zrobić jakieś zamieszanie, wdać się w bójkę czy coś w tym rodzaju, ale nie wiem, jakiego typu wątki lubisz. c:]
Margo Riddley.
[oj, w takim razie przepraszam, po prostu zdaję sobie sprawę, że niejednokrotnie sama myślałam, iż karta zawiera parę podstawowych informacji i dopiero jacyś starsi rangą użytkownicy mnie oświecili, że trzeba najechać na zdjęcie/kliknąć konkretne słowo, by pojawiło się ich więcej. :)
OdpowiedzUsuńależ oczywiście, wcale nie zależało mi na tym, by sprzedawała jej alkohol. Margo sama w sobie dobrze wie, gdzie uda jej się nagiąć lub złamać kilka zasad, nie zawsze to jednak przechodzi i na ogół siedzi wtedy cicho. wiadomo jednak, że dziewczyny w jej wieku ― a sama Margarita wyjątkowo ― lubią trzymać się z chłopcami parę lat starszymi od siebie, w związku z tym albo któryś z kolegów dyskretnie dawałby jej coś upić ze swojego drinka, albo dziewczątko zwyczajnie obaliłoby jakiś alkohol przed wypadem. albo, po prostu, wyjątkowo siedziałaby trzeźwa i obserwowała swoich towarzyszy. :)]
Margo.
[to tylko taki lekki szkic ― planowałam, by Margo wtrąciła się między chłopaków i niechcący dostała od jednego z pięści albo coś. :)]
OdpowiedzUsuńMargo.
[nic nie szkodzi, jeśli Ci to nie przeszkadza, to ja mogę zaczekać do jutra ― i tak w tym momencie bawię się w pisanie opowiadania, więc wolę się nie wybijać z rytmu. może w końcu uda się napisać coś dłuższego. :D]
OdpowiedzUsuńMargo.
[ależ żaden problem! :)]
OdpowiedzUsuńM.
Uśmiechnął się lekko.
OdpowiedzUsuń- Najbardziej mi zależy jak na najmniejszych szkodach w domu, choć i tak będzie ciężko, ale jestem tego świadomy - odparł i zaśmiał się cicho, po czym przeciągnął się leniwie. - Będzie wesoło, oj będzie. Przynajmniej będę miał tą miłą świadomość, że nie wracam do pustego mieszkania bo ktoś tam na mnie czeka, a raczej na pełną miskę - dodał, a na jego twarz ponownie wkradł się lekki uśmiech.
- Powinienem się chyba już zbierać - wymamrotał przecierając dłońmi nadal zaspaną twarz. - Muszę zrobić po drodze zakupy i pozałatwiać kilka spraw na mieście.
[Ojejku, chwalę za wizerunek! <3 Miałam Teresę na swoim pierwszym grupowcu, sentyment. :D na wątek jak najbardziej mam chęć! Pomyślałam sobie nad tym, że mogliby się znać jakiś długi czas. Poznaliby się jakiś spory czas temu i mieli całkiem dobry kontakt, mogliby pisać ze sobą na Facebook'u i Drake by jej napisał (po jakże długim czasie, w końcu półtora roku to nic xD), że się tuta przeprowadził i oboje zażądają spotkania. :D Co myślisz? ^^ ]
OdpowiedzUsuńDrake