Whtat if you had it all, but nobody to call
Maybe then you'd know me...
Max Rossi
1997 | kierowca wyścigowy | 3-krotny mistrz świata serii GCRC*
|
Max Rossi urodził się w 1997 roku a jego życie od najmłodszych lat przypominało burzliwą symfonię – pełną ekscytacji, szybkości i skomplikowanych relacji rodzinnych. Był owocem namiętnego romansu, który rozkwitł między legendarnym kierowcą wyścigowym, Michaelem Andrettim, a znacznie młodszą, urodziwą stażystką z działu PR, Jennifer Rossi. Michael, mając już żonę i dwóch synów, starał się za wszelką cenę ukryć swój grzeszny sekret. Chciał zachować pozory idealnego ojca i męża, więc hojnie opłacał milczenie Jennifer. Te pieniądze pozwoliły jej założyć własną agencję PR, Champion Management Group, która szybko zdobyła uznanie w świecie sportu. Max dorastał, wierząc, że zainteresowanie zespołu Andretti Autosport jego osobą wynikało tylko z jego wyjątkowych umiejętności, nie zdając sobie sprawy z tego, że to rodzinne powiązania i wyrzuty sumienia jego dziadka, Maria Andrettiego, odegrały kluczową rolę w jego karierze. Mario, kierując się poczuciem winy, wymusił na Jennifer, by oddała syna pod jego opiekę, utrzymując w tajemnicy ich pokrewieństwo. Przez lata Max nie zdawał sobie sprawy z prawdziwej natury swoich relacji z rodziną Andrettich. Gdy w końcu odkrył prawdę, poczuł się zdradzony i odsunął się od wszystkich – od ojca, przyrodnich braci i dziadka. Zrezygnował z miejsca w zespole ojca, lecz nie zdołał porzucić wyścigów. Związał się z Red Bull Racing, gdzie zyskał sławę i trzy tytuły mistrza świata.
Na torze Max był gotów ryzykować wszystko – zdrowie, a nawet życie – by pokonać zespół ojca i udowodnić swoją wartość. W jego oczach nie było miejsca na litość ani współczucie – tylko na twardą walkę i zwycięstwo. Ale w tych momentach triumfu, gdy stawał na najwyższym stopniu podium, wciąż czuł się jak człowiek na zakręcie. Nigdy nie uwolnił się od strachu, że przeszłość zniszczy jego osiągnięcia.
Jego imię już dawno przestało być tylko jednym z wielu w świecie motorsportu. Trzy tytuły mistrza GCRC uczyniły z niego ikonę, ale za jaką cenę?
|
<333 witaj z powrotem!
OdpowiedzUsuńLilka
Nie... szperałam w zakładkach i to ja dostałam zawału, jak zobaczyłam ten cudowny nick! <3 Nie mogłam się powstrzymać :3
UsuńJakbyś chciała, to jakby ten... no... no wiesz... :) złapmy się na hg, albo na mailu, nie wiem, z czego korzystasz.
[ Dzień dobry, czołem! Marc Márquez, fajnie go zobaczyć na blogu, gdzie jednak widuję znanych aktorów czy modeli, przyjemna odmiana ^^ Zrobiło mi się go żal, bo co dziecko może być winne, że żonatemu mężczyźnie zachciało się romansu z młodszą kobietą? Dlaczego musiał cierpieć przez błąd własnego ojca? Dobrze, straciłby wszystko, ale chyba liczył się z konsekwencjami, idąc do łóżka z kimś innym, niż z żoną? Wcale nie jestem zdziwiona, że Maximilian nie utrzymuje kontaktu ani z ojcem, ani z rodzeństwem czy też dziadkiem, bo przynajmniej senior rodu mógł się przyznać do pokrewieństwa... Ach trudne życie, ale widzę, że zawodowo się chłopak spełnia i oby wciąż osiągał kolejne sukcesy ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ]
PAMELA ROBERTS & RAFAEL GRIGORYAN
[Cześć!
OdpowiedzUsuńTotalnie rozumiem jego decyzję, co do braku kontaktu z ludźmi, którzy potraktowali go w ten sposób. Można powiedzieć, że doświadczył oszustwa z każdej możliwej strony i pozostaje mieć nadzieję, że to poczucie odegrania się na torze nie sprowadzi na niego przypadkiem kłopotów. Jestem ciekawa, co dla niego planujesz. :)
Życzę dobrej zabawy i wielu udanych wątków, a w razie chęci, zapraszam oczywiście do siebie. ]
Max Hornby
[Cześć!
OdpowiedzUsuńZawsze miło widzieć powracających autorów na NYC. Mam nadzieję, że teraz żadna siła Cię stąd nie wyrwie. :D Wpakowałaś Maxa w nieszczególnie ciekawą sytuację. Nie wiem, jak sama czułabym się, gdybym przez tak długi czas była oszukiwana. Przyznaję, że ciekawa jestem, jak potoczą się jego relacje z rodziną, czy odnowi z nimi kontakt, a przede wszystkim czy pozna Scotta? Ale co i jak to już będę wyciągała od was w wątku. ^^
Od siebie jeszcze życzę udanej zabawy i samych ciekawych wątków! <3]
Bridget Calloway, Miley Cavendish
Mickey Sadler & Rhys Hogan
Ostatnie miesiące były jednym słowem ciężkie.
OdpowiedzUsuńCałe życie blondynki wywróciło się do góry nogami kilka miesięcy temu i nic od tamtej pory nie było takie same. Nauczenie się codzienności na nowo było trudne, niekoniecznie chciała do swojej codzienności wracać, a prawda była taka, że to nie była codzienność, którą Bridget znała. Nie było w niej poranków z rodzicami, nie było długich rozmów z mamą wieczorami, wspólnych wypadów na zakupy. Nie było ojca, który mógł sprawiać wrażenie takiego, który rządzi twardą ręką w domu, ale prawda była taka, że Bridget była jego oczkiem w głowie i uchyliłby jej nieba, gdyby tylko potrafił. O co nie poprosiła, to dostawała. Życie toczyło się dalej. Nikogo nie obchodziło to, że Catherine i Tobias Calloway zniknęli, że nikt nie wie, co się z nimi stało, czy kiedykolwiek wrócą jeszcze do Nowego Jorku. Była jedna wielka niewiadoma. Bridget doceniała wsparcie, które miała od najbliższych, ale też i od nieznajomych w internecie. Jednak z każdym kolejnym tygodniem ludzie zapominali, ot to była kolejna nierozwiązana zagadka. Było takich wiele, każdego dnia ktoś ginął. Nie można było w końcu skupić się tylko i wyłącznie na jednej zaginionej parze. Poza najbliższą rodziną, bardzo bliskimi przyjaciółmi i policją nikt nie interesował się tą sprawą aż tak bardzo. Miłośnicy true crime snuli swoje domysły, ale niewiele to wnosiło do sprawy. W tym wszystkim babcia dziewczyny trzymałą się chyba najlepiej, a na pewno najlepiej udawała. Wyciągała blondynkę z domu niemal każdego dnia. Zwykle pod nieszczególnie ważnym pretekstem, byle tylko Bridget nie zamykała się w sypialni z Milką. Dziewczynie odpowiadało siedzenie w sypialni z psem, choć jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest to do końca zdrowe. Nie potrafiła znaleźć w sobie dostatecznie wiele sił i chęci, aby szykować się wieczorem do imprezy. Kompletnie nie miała odo tego głowy. I nie była teraz najlepszym towarzystwem.
Theresa i Henry, dziadkowie, mieli prawo się o nią martwić. Doskonale znali imprezową stronę Bridget, a choć miała ważne powody, aby zrezygnować z poprzedniego życia nie chcieli, aby zamknęła się całkiem w sobie. Jednym pomysłem było spróbowanie zeswatania jej z wnukiem znajomych. A raczej mieli się tylko zapoznać. Blondynce ów pomysł ani trochę nie pasował. Nawet nie chodziło o to, że dziadkowie bawili się w swatkę. Nie czuła się na siłach, aby z kimkolwiek teraz się umawiać. Rzadko kłamała, a już zwłaszcza nie chciała tego robić osobom, które były jej najbliższe. Jednak nie mogła zgodzić się na ich wymysły i udawać, że wszystko jest w porządku. Maxa znała w zasadzie od dłuższego czasu, choć nigdy nie mieli ze sobą bliższego kontaktu. Pracowała z nim jakiś czas wstecz i ot, spędzili trochę czasu w swoim towarzystwie, ale jednak nigdy na tyle, aby było z tego coś więcej. Pokazała im ostatecznie zdjęcie Maxa i dopisała historyjkę, jak to trafili na siebie przypadkiem jakiś czas temu i uznali, że dobrze będzie odnowić znajomość. Faktycznie, wpadli na siebie, ale nie padło nawet jedno słowo o tym, aby przenieśli swoją znajomość na wyższy poziom. Bridget pamiętała tylko tyle, że wymienili ze sobą kilka zdań zanim każde z nich rozeszło się w swoją stronę. To małe kłamstwo sprawiło, że odpuścili i nie szukali już towarzystwa na siłę. Słyszała jedynie co jakiś czas, że mogłaby w końcu Maxa przyprowadzić i go przedstawić. Byli tymi bardziej nowoczesnymi dziadkami, Twitter czy Instagram nie były im straszne, a Bridget nie spodziewała się, że będą go szukać po social mediach. Nie było to wybitnie trudne, ale na całe szczęście niczego do niego nie pisali ani nie zostawiali żadnych komentarzy, które mogłyby cokolwiek sugerować. Już i tak miała ogromną ochotę zapaść się pod ziemię. Nie sądziła jednak, że to kłamstwo kiedykolwiek wyjdzie na jaw. Szykowała już w myślach nawet rozmowę, podczas której powie im, że drogi jej i Maxa się rozeszły, ale są w koleżeńskich stosunkach. Czekała tylko na odpowiedni moment.
Ten moment jednak nie nadchodził.
UsuńCiągle miała potrzebę, aby jej chłopak był obecny i istniał. Z czasem było jednak też coraz ciężej udawać. Wiedziała, że w końcu musi nadejść ten dzień, kiedy przy rozmowie wyzna prawdę. A raczej wyzna kolejne kłamstwo. Żadna siła nie zmusiłaby blondynki do tego, aby przyznała się, że wymyśliła sobie chłopaka. Piątkowe, sierpniowe popołudnie, jak zwykle spędzali w Il Mulino. Po wspólnym obiedzie Bridget w towarzystwie Theresy miała przejść się jeszcze do Saks’y. Zakupy w ostatnim czasie też nie sprawiały jej żadnej radości, ale zapragnęła spędzić popołudnie w towarzystwie babci. Henry wracał od razu do biura, aby zająć się sprawami, których Bridget kompletnie pojąć nie mogła.
Bridget kompletnie nie zwracała uwagi na otoczenie, gdy wychodziła z budynku. Pragnęła dostać się jedynie do auta, aby wrócić do domu.
— Och, Bridget, skarbie. Czy to nie jest Max? — zapytała Theresa, wskazując dyskretnie na młodego mężczyznę, który stał kilka metrów od nich. Blondynka niemal od razu pobladła.
Cholera, cholera, cholera.
— Może, nie wiem. Nie chciałaś już wracać?
— Przynajmniej się przywitamy. Od dawna już chciałam go poznać, nie rozumiem, dlaczego go ukrywasz.
Nie zdążyła powstrzymać kobiety przed ruszeniem w stronę Maxa. Musiała zapanować jednak jakoś nad sytuacją. Ta pokręcona prawda nie mogła wyjść na jaw. Nie teraz. Miała ogromną nadzieję, że Max nikogo teraz nie miał, że na nikogo nie czekał. Gdyby pojawiła się tu dziewczyna wszystko by się wydało.
— Max, prawda? Dzień dobry, jestem Theresa. Babcia Bridget, tak miło cię w końcu poznać. Bridget tyle nam o tobie opowiadała.
Ta sama Bridget miała ochotę się zapaść teraz pod ziemię i udawać, że nie istnieje.
— Max, powinnam cię uprzedzić — wtrąciła blondynka. Wślizgnęła się między babcię, a Maxa. Usta blondynki znalazły się przy uchu mężczyzny. Z boku wyglądało to tak, jakby chciała pocałować go w policzek. — Wyjaśnię później, proszę udawaj, że jesteśmy razem — szepnęła, nim odsunęła się.
Podejrzewała, że i tak wyszła już na totalną idiotkę. Nie zaszkodzi jej, aby jeszcze przez kilka minut ją z siebie porobić.
Bridget🤍
[Dzień dobry, dzień dobry :) Miło widzieć Cię u nas ponownie po przerwie :) Mam nadzieję, że teraz żadne przeciwności losu nie przeszkodzą Ci w pisaniu! Choć dobrze wiem, jak to nieraz bywa, ponieważ sama wracam do pisania po dwumiesięcznej przerwie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się bardzo konstrukcja postaci Maximiliana i to, jak życie rodzinne wpłynęło na jego karierę. Bardzo zgrabnie to ze sobą połączyłaś i jestem ciekawa, co z tego wyniknie. Tym bardziej to ostatnie zdanie w karcie brzmi obiecująco, choć jednocześnie groźnie ;) I cóż, podziwiam Maximiliana za to, jaki zawód wykonuje, ponieważ z moim lękiem przed jazda samochodem, który powoli pokonuję, na pewno nigdy nie stawię się na żadnym torze wyścigowym xD
Życzę udanej zabawy na blogu z masą wątków, które nie dają spać po nocach 💛]
JEROME MARSHALL & NICHOLAS WOODROW
Bridget chroniła swoją prywatność i dzieliła się ze światem tym, co uważała za słuszne. Zostawiała wiele informacji tylko dla siebie. Nie chciała, aby każda jedna informacja o niej wychodziła na światło dzienne. Sama wybrała takie życie, kiedy zdecydowała się zamieścić pierwszy filmik na YouTube niemal dziesięć lat temu. Wtedy zupełnie nie wiedziała co robi, chciała jedynie się pobawić i nagrywać filmiki. Lubiła się przebierać, więc to właśnie nagrywała. Siebie ubraną w różne stylizacje. Podbierała koszule od mamy, spódnice czy sukienki, mieszała z dodatkami i z czasem w końcu Bridget stała się bardziej rozpoznawalna. Wtedy jeszcze nie do końca rozumiała, że posiadanie mamy, której twarz miliardy Amerykanów widywali rankiem w swoich telewizorach może przynieść dodatkowe korzyści. To samo było z dziadkami, którzy byli również rozpoznawalni. Bridget widziała ich nazwisko w różnych miejscach. Najczęściej w telewizji, gdy leciało coś związanego z polityką, gdy mama prowadziła kolejny poranny program czy też w bibliotekach oraz księgarniach, gdy wychodziła kolejna powieść babci. Z wiekiem zaczęła rozumieć też, że niektóre rodzinne sekrety powinny zostać tylko i wyłącznie między rodziną. Z tego też powodu, gdy zupełnym przypadkiem dowiedziała się prawdy o Maxie gotowa była nawet podpisać umowę poufności, chciała zapewnić jego oraz dziadka chłopaka, że nie piśnie nikomu nawet słowa. Być może, gdyby zależało jej na większym rozgłosie lub nie miałaby kompletnie serca i sumienia poleciałaby do TMZ, aby wszystko wygadać, ale zdawała sobie doskonale sprawę z tego, jak może wyglądać codzienność, kiedy dziennikarze nie dają spokoju. Od razu przy nich usunęła to, co się nagrało. Chciała tylko krótko pokazać, jak to wszystko wygląda za kulisami, a okazało się, że mogła przypadkiem zdradzić tajemnicę, która nie była jej do powiedzenia. Dziękowała sobie wtedy, że nie zdecydowała się zrobić krótkiego live, co za nią chodziło. Nie byłaby zaskoczona, gdyby nie ufali jej do końca. W końcu ta informacja mogła negatywnie wpłynąć na karierę Maxa, a także na jego rodzinę, o której istnieniu nie miał zielonego pojęcia. Rozpętałaby się burza, media by kompletnie oszalały. Zarówno tutaj, jak i za granicą. Wszyscy by o tym mówili, a takie skandale nie odchodziły same. Potrzeba było kolejnego, równie mocnego i nieprzyjemnego wydarzenia, aby ludzie skupili się na czymś innym. Po wydarzeniach w swoim własnym życiu, Bridget nie miała zbytnio głowy do tego, aby zamartwiać się cudzymi problemami. O wiele łatwiej jednak byłoby przejmować się życiem kogoś innego niż swoim. Była przekonana, że problemy ludzi dookoła są o wiele łatwiejsze. Może faktycznie coś w tym było. W końcu nie każdemu giną rodzice. Nie każdy musi mierzyć się z niewiadomą, zastanawiać nad tym, gdzie teraz są najbliższe osoby, czy jeszcze żyją i co się z nimi stało. Nie chciała stawiać się w roli ofiary, chciała być silna i pokazać światu, że jest silniejsza niż się może wydawać. Tylko to zadanie było znacznie trudniejsze niż sądziła. Schowanie się w swoim pokoju z Milką okazało się być prostszym wyborem. Tam nie musiała odpowiadać na żadne pytania, nie musiała mierzyć się z codziennością. Pokój blondynki stanowił bezpieczną przystań. Tam nic złego wydarzyć się nie mogło, w tym pomieszczeniu wszystko było takie, jakie zawsze miało być. Nawet jeśli to nie była prawda, a ona okłamywała samą siebie.
OdpowiedzUsuńTo również w swoim pokoju wpadła na genialny pomysł, aby Maxa przedstawić jako swojego chłopaka. Miała dzięki temu spokój i naprawdę nie sądziła, że trafią na siebie w Nowym Jorku. To było tak ogromne miasto, a szanse niezwykle małe. Była pewna, że mieszają w zupełnie różnych częściach miasta. Świat jednak był o wiele mniejszy niż się blondynce wydawało. Niezwykle łatwo było tu na kogoś wpaść. Sama czasami trafiała na osoby, które ją obserwowały. Lubiła zatrzymywać się, aby chwilę z nimi porozmawiać. W przeszłości robiła to o wiele chętniej niż teraz. Niektórzy nie mieli filtra na ustach i pytali wprost o rodziców, czy dawali niechciane rady.
Nie mogła przejmować się tym, że wyszła przy nim na idiotkę.
UsuńNiemal odetchnęła z ulgą, gdy wszedł w swoją rolę perfekcyjnie. Bridget była świadoma, że próba wytłumaczenia mu tego będzie wyglądała żałośnie, ona sama też zresztą wcale nie była lepsza. Kto normalny coś takiego odwalał? Mogła wprost powiedzieć dziadkom, że nie chce żadnych niespodziewanych randek, że sobie świetnie radzi i w zasadzie to nie potrzebuje chłopaka, a jednocześnie dobrze wiedziała, że żadne tłumaczenia nie sprawią, że odpuszczą. Chcieli dla niej dobrze i Bridget to wiedziała. Chcieli, żeby blondynka w końcu nieco częściej się uśmiechała, wychodziła do ludzi. Calloway nie widziała większych szans na to, aby wrócić do poprzedniego życia. Mogła udawać, że jest dobrze, ale w głębi wszyscy wiedzieli, że to tylko gra. Pozory, które znikają tak prędko, jak tylko ktoś odwróci wzrok.
Theresa wydawała się być zachwycona tym, że w końcu udało się jej poznać tego tajemniczego chłopaka swojej wnuczki, o którym tak wiele i niewiele jednocześnie mówiła. Opowiedziała im tyle, co w zasadzie sama wiedziała. O jego osiągnięciach, a jaki był prywatnie to sama nie do końca wiedziała. Nie znali się tak dobrze, aby mogła powiedzieć jaki jest jego ulubiony kolor, napój czy danie. Mogła zgadywać, więc trochę nazmyślała. Pamiętała jego wybory w restauracji, gdy podczas wspólnej pracy zdarzyło się, że zjedli wspólnie posiłek i tym się kierowała, gdy Henry czy Theresa się o coś pytali.
— Tak długo prosiłam Bridget, aby cię w końcu zaprosiła na kolację, ale mówiła, że dużo pracujesz i musisz odpoczywać. Widziałam filmy, twoja praca wygląda niesamowicie — pochwaliła go uśmiechając się ciepło. Nie przeszkadzało jej to, że stali na chodniku i mijały ich różne osoby. Bridget nie byłaby zdziwiona, gdyby ktoś ich słuchał i wrzucił później informację do neta. A może słuchał Maxa, bo on był zdecydowanie bardziej rozpoznawalny. — Może masz czas dzisiaj? Henry, mój mąż, również chciał cię poznać. Pewnie mi nie uwierzy, że na ciebie wpadłyśmy!
— Nie wiem, czy Max ma dziś czas, babciu — wtrąciła się w rozmowę. Równie dobrze według babci mogłoby jej tu nie być. Theresa jej absolutnie nie ignorowała, ale była wręcz zafascynowana tym, że udało się jej poznać Rossi’ego. — Poza tym dziadek dziś pewnie wróci późno. Może innym razem.
Zerknęła na Maxa, cholernie wdzięczna za to, że zgodził się z miejsca zagrać w jej grę. Miała zamiar mu to wynagrodzić. Jeszcze nie była pewna w jaki sposób miałaby to zrobić, ale coś by z pewnością wymyśliła.
— Przepraszam, że nie wspomniałam, że będziemy w centrum. Ja… nie spodziewałam się, że też tutaj będziesz — powiedziała i łagodnie się uśmiechnęła.
— Znajdziesz trochę czasu, prawda? Może w niedzielę? Nikt nie pracuje w niedzielę, poza Bridget. Ciągle zamyka się w pokoju i nagrywa te makijaże. Nie przyjmę odmowy, chcę was zobaczyć w niedzielę na obiedzie. O czternastej, dobrze? Ale bądź wcześniej, porozmawiamy sobie.
— Taka praca. Babciu, potwierdzę wieczorem czy Max będzie miał czas, dobrze? Obiecuję.
Blondynka spojrzała na Maxa. Niemal czuła, jak się rumieni. Była pewna, że nawet podkład tego nie ukryje. Wpakowała się w nietypową sytuację, która faktycznie brzmiała jak scenariusz do filmu. W końcu takie rzeczy nie działy się na co dzień ani nikomu. Jakoś to ogarnie. Może faktycznie będzie musiała się przyznać przed wszystkimi, jak bardzo nakłamała, ale nie teraz. I nie w tym miejscu.
A najlepiej, jakby nie musiała tego robić wcale.
[My się też ciut rozpisałyśmy:D]
Bridget
Doskonale wiedziała, że jej babcia świetnie się bawi i najchętniej zabrałaby go już teraz do domu, gdzie mogłaby wycisnąć z niego wszystkie informacje. Dziękowała mu w duchu, że zgodził się pójść w jej grę. Jasne, że to było ryzykowne. Bridget może nie była aż tak rozpoznawalna, ale mogła i sobie czasem coś przeczytać. W ostatnich miesiącach jej nazwisko pojawiło się w wieczornych wydarzeniach informując o zaginionych rodzicach, o braku dowodów w sprawie. Pojęcia nie miała, co sobie właśnie teraz myślał Max i cieszyła się, że nie ma możliwości czytania w cudzych myślach, bo chyba by zwariowała. Musiał uznać, że do reszty zgłupiała. Wybierając właśnie jego, tego znanego chłopaka na swojego udawanego chłopaka. To kłamstwo mogło wyjść na wierzch bardzo szybko, gdyby tylko szedł z koleżanką na kawę, obiad czy cokolwiek innego tak naprawdę. Mogła wybrać kogoś spośród swoich znajomych, ale Max wydawał się w miarę bezpieczną opcją. W końcu szanse na to, że się spotkają były nikłe i z czasem wymyśliłaby historyjkę o tym, jak do siebie jednak nie pasowali, a ich drogi się po prostu rozeszły. Rossi miał się nigdy nie dowiedzieć. Wszechświat obecnie ją naprawdę testował i robił wszystko, aby poległa. Może bardzo dobrze? Z pewnością sobie zasłużyła na to, co nawymyślała. Nikt normalny tak nie robił. Bridget nigdy wcześniej taka myśl nawet nie przeszła przez myśl. Czytała jedynie o tych w książkach, oglądała w serialach czy filmach, ale nigdy nie sądziła, że coś takiego spotka właśnie ją. I to jeszcze z własnej woli. Jasne, miała duszę romantyczki i lubiła czasami wyobrażać sobie różne scenariusze. Główny bohater się zmieniał, a raczej jego charakter oraz profesja, wygląd był bez znaczenia. Może nie był, ale nigdy nie miał wyraźnej twarzy. Teraz miała swój scenariusz, jak żywy. Obejmujący ją, uśmiechający się do jej babci i najwyraźniej świetnie się bawiący. Nie mogła mu się dziwić, gdyby sama znalazła się na jego miejscu zapewne też byłaby rozbawiona i ciężko byłoby zachować kamienną twarz. W innej sytuacji bawiłaby się świetnie, a teraz miała bolesny dowód na to, że kłamstwo ma krótkie nogi i nie miało znaczenia jak wielkie lub niewielkie było to kłamstwo. Obecnie miała nadzieję, że to kłamstwo jeszcze trochę będzie sekretem, a przynajmniej częściowo. Max już wiedział, dziadkowie nie musieli wiedzieć, jak bardzo pokręconą mają wnuczkę, która skłamała na temat swojego życia miłosnego i wciągnęła w grę ducha winnego mężczyznę. Gdyby jeszcze tylko go uprzedziła, zapytała chociaż o zdanie, zrobiła cokolwiek, ale nie – Bridget zawsze musiała robić wszystko po swojemu.
OdpowiedzUsuńMiała kilka różnych twarzy, ale chyba jak wszyscy. W pracy była profesjonalistką, nie pozwalała sobie na błędy, choć te zdarzało się jej popełniać czasami, ale wyciągała z nich wnioski. Prywatnie zawsze głośno się śmiała, lubiła podejmować wyzwania i ryzykować, a raczej taka była. Wycofała się z życia z wiadomych powodów, skupiała głównie na prowadzeniu swojego Instagrama. Łatwiej było pracować jej z domu, gdy nie musiała spotykać się z ludźmi, ale tęskniła też za pracą w terenie. W obu tych przypadkach była jednak rozsądna. Wiedziała, na jak wiele może sobie pozwolić, a obecnie chyba po prostu cały zdrowy rozsądek wyparował. Nie miała sensownego wytłumaczenia na swoje zachowanie. Najchętniej powiedziałaby nie wiem, wzruszyła ramionami, odwróciła się na pięcie i poszła w przeciwną stronę.
Przysłuchiwała się tej wymianie zdań z lekkim niedowierzaniem. Chyba wciąż nie do końca docierało do niej to, że Max tak po prostu wszedł w narzuconą mu z góry rolę. Z ich dwójki grał zdecydowanie lepiej. A to on był wzięty z zaskoczenia.
— Trzymam cię za słowo, jeśli nie zobaczę cię w niedzielę to znajdę cię. Choćbym miała przejść wzdłuż i wszerz cały Nowy Jork — ostrzegła starsza z kobiet. Mimo swojego poważnego głosu, rozbawienie na twarzy sprawiało, że Theresa wyglądała niezwykle przystępnie i uroczo.
Zaproszenia na kolację na pewno się nie spodziewała. A może powinna? Musiała mu wszystko wyjaśnić i wolała mieć to z głowy jak najszybciej, aby oboje mogli wrócić do swojego życia i zapomnieć o tym, co miało tu miejsce.
Usuń— W porządku, będę gotowa na dwudziestą — odpowiedziała. Rozluźniła się już nieco bardziej, choć daleko było jej do typowej Bridget. Teraz to jednak nie było ważne. Musiała przygotować sobie to, co mu powie, a nie miała zbyt wiele czasu. Nie ważne, poradzi sobie. Po prostu wyłoży kawę na ławę, przeprosi i więcej się nie spotkają. Nie mogło dojść do tego niedzielnego obiadu.
Theresa była zachwycona, chyba nawet bardziej niż zachwycona. Łyknęła wszystko to, co Bridget jej podsunęła i nie zauważyła, że coś jest nie tak. W rzeczywistości Bridget denerwowała się bardziej niż przed pierwszą poważną sesją. Nie sądziła, że to przypadkowe spotkanie zakończy się niespodziewanym pocałunkiem.
— Zobaczymy wieczorem — powiedziała. Uśmiechnęła się lekko, policzki piekły jak nigdy przedtem.
Nietrudno byłoby zauroczyć się Maxem. Już przy pierwszym spotkaniu zwróciła uwagę na to, jak jest przystojny, ale nie miała okazji go poznać. Był po prostu przystojnym facetem, z którym przyszło jej pracować. Nie mieli przenieść swojej relacji poza pracę. Powrót do domu upłynął jej w towarzystwie rozgadanej babci, która była naprawdę przeszczęśliwa, że Bridget sobie wreszcie kogoś znalazła. Nadal nie wiedziała, co mu powie. Przesłała Maxowi również adres, bo w końcu skąd miałby wiedzieć, gdzie jechać? Zastanawiała się nad tym pod prysznicem, kiedy wybierała sukienkę i wybór ostatecznie padł na białą sukienkę za kolana z koronkowymi rękawami. W Nowym Jorku było upalnie, ale podejrzewała, że wróci późno, kiedy będzie już chłodniej, a nie chciała marznąć.
Im bliżej było dwudziestej, tym bardziej się denerwowała. Za to Theresa była zachwycona, Henry podchwycił nastrój swojej żony, gdy tylko wrócił.
Od: Bridget
Nalegają, abyś wszedł do środka zanim pojedziemy. Nie musimy tego robić, wymyślę coś i wyjdę przed bramę.
Kliknęła wyślij. Nie chciała dokładać mu kolejnego przedstawienia, ale jej dziadkowie byli niemal jak z innej epoki. Może rozumieli na czym polegają social media, rozumieli niektóre trendy, gdy im je wytłumaczyła jak dziecku, ale jeśli chodziło o związki byli dość staroświeccy. Musiała się czymś zająć, spróbowała wygładzić włosy, poprawić szminkę, ale nie miała nic do poprawy. Wszystko świeżo było robione, przerzuciła się na przeszukanie torebki i upewnienie się, że wszystko w niej jest. Miała nawet więcej, niż powinna.
— Nabawię się nerwicy i to będzie tylko i wyłącznie moja wina — mruknęła zwracając się do Milki — chodź, zejdźmy na dół. Max powinien zaraz być. Przedstawienia ciąg dalszy.
Osobiście wręczymy mu Oscara, B.🤍
Jakkolwiek bezsensownie zachowała się Bridget wciągając Maxa w swoją historyjkę nie mogła teraz się z tego wycofać. Kompletnie nie spodziewała się tego, że Max w to wejdzie, a rola chłopaka bardzo mu pasowała, a raczej grał tak dobrze, że sama była skłonna uwierzyć w to, że są parą. A jeśli Bridget była przekonana to jej babcia tym bardziej uwierzyłaby we wszystko. Może i miała swoje lata, nie znała się na wszystkich nowikach, ale pewnych rzeczy nie można było jej wcisnąć. Theresa Calloway była mądrą, doświadczoną kobietą, jednak w obecnej chwili szczęście wnuczki było dla niej na pierwszym miejscu i pragnęła, aby wyszła ze swojej skorupy, którą tak sumiennie od miesięcy tworzyła. To wszystko było oczywiście dla jej dobra, co blondynka rozumiała. Aczkolwiek wolałaby, aby nikt nie wtrącał się w jej życie uczuciowe, bo żaden chłopak, dziewczyna czy ktokolwiek inny nie sprawi, że rzeczy wrócą do normalności. Zdawała sobie sprawę z tego, że już być może nigdy nie dowie się, co takiego stało się z rodzicami, gdzie są i czy jeszcze żyją. Miała jednak prawo do tego, aby przeżywać ich zniknięcie. Przez ostatnie dwadzieścia dwa lata nie znała innej codzienności. Zawsze byli we trójkę, a raczej czwórkę, bo Milka w końcu była pełnoprawnym członkiem rodziny. Spędzali ze sobą wakacje, weekendy i większość wolnych chwil. Nawet, kiedy Bridget dorosła i z dziecka zmieniła się w nastolatkę, która wolała bawić się z koleżankami zawsze znajdowali dla siebie czas. Okresu buntu jako takiego nie miała, zwykle miała wolną rękę do wszystkiego. Ufali jej, a ona ufała im. Mogła późno wracać, o ile zawsz informowała, gdzie jest i z kim. Większość rodziców popukałaby się w czoło wiedząc, w jaki sposób ją wychowują. Mieli przyjacielską relację, a jednocześnie potrafili ustawić ją do pionu. Na palcach jednej ręki mogła policzyć, ile razy była uziemiona. Starała się nie robić głupot, ale te były nieuniknione. Prawda w ich domu była na wysokim miejscu i bez niej daleko by nie zaszli. Po części właśnie dlatego to niewyjaśnione zniknięcie tak bardzo ją bolało. Mieli wrócić do domu, obiecywali szybki powrót, a ten nigdy nie nadszedł. Czuła się okłamana, zdradzona i wstydziła się tych uczuć, bo przecież coś się stało. Coś niewytłumaczalnego. I oczywiście, że się martwiła i nie mogła doczekać, aż pozna prawdę, ale w głębi blondynki były też emocje, które mogły okazać się niezrozumiałe dla dziadków czy osób z jej otoczenia. Musiała sobie z tym poradzić na własny sposób. Doceniała starania starszego państwa Calloway, nie robili przecież niczego złego i sami również przeżywali zaginięcie Tobiasa i Catherine. Jej zniknęli rodzice, im syn. Cała rodzina była pogrążona w smutku i nadziei, że ta dziwna zagadka się w końcu wyjaśni.
OdpowiedzUsuńSwoje zachowanie mogła tłumaczyć tym, że znajduje się w bardzo złym miejscu. Nawet by nie skłamała, bo taka była prawda. Uśmiechała się do zdjęć, wykonywała swoją pracę i będąc w miejscu publicznym udawała, że wszystko jest dobrze. Nikogo też właściwie nie obchodziło już to, jak się czuje. Ludzie zajęli się kolejnymi problemami. W wiadomościach co chwilę można było usłyszeć o nieprzyjemnych wydarzeniach. Wypadek na rogu ósmej i dziewiątej, kolejna strzelanina w szkole, lekarz, który odmówił leczenia pacjentki, bo nie zgadzało się to z jego sumieniem. Historii było całe mnóstwo, nie mogła oczekiwać tego, że świat skupi się na jej rodzinach. Chciałaby, aby tak było. Aby wszyscy rzucili to, co robią i przeszukali każdy milimetr Stanów Zjednoczonych, aby znaleźć Catherine i Tobiasa, ale nikt tego przecież nie zrobi. Zarówno rodzice jej ojca, jak i matki nie żałowali pieniędzy na prywatnych detektywów i wszelką pomoc, ale czasami nawet pieniądze nie były w stanie pomóc. I w tym wypadku wyglądało na to, że póki co nawet porządnie zasilone konto nie sprawi, że cokolwiek szybko się zmieni. Gdyby żyła w filmie zapewne w około dziewięćdziesiątej minucie dowiedziałaby się, jaki los spotkał rodziców. Niedługo później byłaby urocza scena szczęśliwego powrotu.
Głęboko wierzyła, że taka chwila w końcu nadejdzie. Nadzieja podobno umiera ostatnia, a ta wciąż była bardzo żywa. Bridget uparcie się jej trzymała. Krążyła nad nią myśl, że jeśli pozwoli sobie na to, aby ostatnia iskierka nadziei zgasła już nigdy ich nie opuści. Miała chwile zwątpienia. Szczególnie w okolicach ważnych dat, jak jej urodziny czy rodziców, święta, ale ta prędko wracała. Ostatni gorszy moment miała czwartego lipca, który zawsze spędzali w rodzinnym gronie. Oni, dziadkowie, rodzeństwo rodziców i jej kuzyni. W tym roku było inaczej i nikt nie miał ochoty na wspólne celebrowanie.
UsuńSchodząc po schodach wyjrzała przez okno i dostrzegła samochód Maxa. Był zasłonięty nieco przez rosnące dookoła drzewa, które zapewniały im tu ogromną ilość prywatności, ale dobrze wiedziała, że to musiał być on. Ktokolwiek inny zostałby stąd prędko przepędzony. Zdarzało się, że wśród krzaków ukrywali się dziennikarze, a raczej paparazzi. Na pierwszy rzut oka mogło się zdawać, że jej dziadkowie nikogo nie polubią. Wyglądali dość surowo, ale zyskiwali przy bliższym poznaniu. Max chyba wkradł się w ich łaski dość prędko. Mogła to być zasługa długich opowieści Bridget, które były po części wymysłem jej wyobraźni. Znała go jedynie z pracy, ale zawsze był dla niej miły. Zdarzało się jej pracować z celebrytami, tymi z długim stażem oraz z tymi, którzy stawiali swoje pierwsze kroczki w show biznesie i ci drudzy zwykle zadzierali nosa. W końcu ona była tylko głupiutką influencerką, która dla nich pracuje. Opryskliwe celebrytki, które robiły sobie z niej służącą nie były nowością. Z początku nie umiała im się stawiać i była zwyczajnie przerażona tym, jak była traktowana. Zaczynając pracę u Maxa obawiała się wielu rzeczy. Otoczona głównie mężczyznami mogła spodziewać się tak naprawdę wszystkiego, ale całe doświadczenie wspominała bardzo pozytywnie. Udawała przez większość czasu, że nie zwraca uwagi na to, jak wodzą za nią wzrokiem, a wszelkie propozycje wspólnych spotkań spływały po niej, jak po kaczce i zawsze wykręcała się tym samym zdaniem; jestem w pracy i działało.
Obawiała się wejść do salonu. Milka wyprzedziła ją na schodach czując nowego gościa. Była niezwykle towarzyska, o ile nie spała i lubiła poznawać nowych ludzi. Widok jej opartej o Maxa wcale nie był żadnym zaskoczeniem. Mogli sobie podać rękę, bo chwilami sama czuła się tak, jakby właśnie szykowała się na bal maturalny, a ten wspominała bardzo przyjemnie. To zdecydowanie było jej ulubione wspomnienie i wcale nie dlatego, że została królową balu. No może po części również, dlatego. Zawiesiła spojrzenie na dłużej na Maxie. Oczywiście, że dobrze się prezentował. Gdyby byli prawdziwą parą, a nie tylko taką na niby znalazłaby się spora część dziewczyn, która właśnie by jej pozazdrościła, że to Max na nią czeka w salonie i zabiera na randkę do Jean-Georges. Widziała w końcu, jaki tłum dziewczyn piszczał na jego widok. Wśród nich były o wiele ładniejsze od niej. Z wcięciem w talii, którego jej brakowało, z lepszym uśmiechem, włosami. Wtedy zupełnie o tym nie myślała. Teraz te wszystkie obrazy z dziwnego powodu wracały do niej ze zdwojoną siłą.
— Dziękuję, ty również wyglądasz… niezwykle przystojnie — odpowiedziała. Wyglądali jak z obrazka. Nie zdziwiłaby się wcale, gdyby nagle Theresa wyciągnęła telefon i zrobiła im pamiątkowe zdjęcie przed pierwszą randką. Jakby nie patrzeć, to właśnie była pierwsza randka. Nawet jeśli udawana. Kątem oka dostrzegła nowe kwiaty, które jeszcze nie znalazły swojego miejsca w wazonie. Nic dziwnego, jej babcia z pewnością wolała skupić się na nowoprzybyłym gościu niż na kwiatach, którym nic się nie stanie, jeśli będą chwilę bez wody. — Nie chcę brzmieć niegrzecznie, ale naprawdę nie mogę się doczekać tej kolacji.
Pożegnała się z dziadkami obiecując, że wróci na noc do domu. Na co szczególnie naciskał Henry, sugerując, aby tego wieczoru Scott niczego nie próbował z Bridget. W pewien sposób to było zabawne. Pilnowali jej, jakby miała piętnaście lat, a była w końcu dorosłą kobietą, która na swoim koncie miała rzeczy, o których lepiej było im nie mówić.
UsuńBędąc już przy samochodzie odwróciła się ostatni raz w stronę domu i prawie wywróciła oczami widząc, jak szpiegują ją przez okna. Nie zwracała już jednak na nich większej uwagi. Tę musiała teraz poświecić Maxowi.
— Są pięknie, nie musiałeś — odpowiedziała, gdy odbierała bukiet. Uwielbiała róże. Może i według niektórych to były oklepane kwiaty, ale Bridget uwielbiała klasyczne rzeczy. W dodatku przepięknie pachniały. — Dziękuję. Obiecuję, że ci o wszystkim opowiem.
Wsiadła do samochodu kładąc bukiet na swoich kolanach. Zapięła pasy, a torebkę ułożyła przy swoim boku.
— Nie miałeś się o tym dowiedzieć. To… był impuls, a ty byłeś idealnym kandydatem. Wiem, że pewnie powinnam zapytać, czy mogę cię wciągnąć w ten cyrk, ale zwyczajnie nie sądziłam, że wpadnę na ciebie wychodząc ze sklepu.
Uśmiechnęła się lekko, gdy znów spojrzała na róże. Zupełnie, jakby czytał jej w myślach.
— Brałeś lekcje aktorstwa? Teraz i wcześniej w mieście wypadłeś bardzo dobrze. Mogliby z ciebie mieć pożytek w Hollywood.
Oczarowana B.🤍
Jej dyżur właśnie dobiegł końca, więc tym samym zakończyła swój tydzień pracy. Normalnie spędzałaby piątek ze swoim synem i mężem, jednakże w ostatnim czasie zmieniło się parę rzeczy. Po pierwsze i najważniejsze – jej syn spędzał wakacje u swojego ojca, a po drugie, od dłuższego czasu zastanawiała się nad sensem swojego związku. W zasadzie od początku widywali się przy okazji weekendów, jeżeli już udało im się jakiś razem spędzić. W pracy wymieniali kilka wyważonych rozmów na temat diagnoz, a wieczorami poza szybkim seksem i obojętnym „dobranoc” nie działo się kompletnie nic. Przynajmniej z perspektywy Niny, która podświadomie wiedziała, że to nie Michael jest w tej relacji problemem. Problemem od samego początku był Ojciec Tony’ego, z którym pomimo usilnych prób, musiała być w względnie stałym kontakcie. Znała Scott’a pół swojego życia i za każdym razem, gdy pojawiał się w nim na nowo powodował lawinę kompletnie niezrozumiałych dla niej uczuć. Niejednokrotnie zastanawiała się, że może powinna była odwołać wtedy ten ślub. W końcu jakoś zaczęło im się z Andrettim układać. Całkiem nieźle się dogadywali, zgodnie wychowywali swojego syna i od czasu do czasu zdarzało im się przekroczyć granice swojej intymności, choć o tym nigdy po wszystkim nie rozmawiali – bo w końcu nie było o czym. Zawsze tak robili i schemat nigdy ich nie zawiódł. Dlatego też gdy właśnie odbyła z nim cotygodniową telefoniczną rozmowę i upewniła się, że jej mąż wziął nocny dyżur w szpitalu, udała się do jedynej osoby, która w ostatnim czasie odciągała jej myśli.
OdpowiedzUsuń- Cześć – odparła obojętnie, wchodząc do przestronnego apartamentu. – Od progu przywitał ją zapach jedzenia, wymieszany z olejkami eterycznymi palących się wszędzie świeczek. Nina uniosła brew na ten widok i spojrzała pytająco na stojącego przed nią chłopaka. – Myślałam, że zaczniemy od czegoś innego.
Maxa poznała parę miesięcy temu w szpitalu. Klinika jej ojca od lat zajmowała się kilkoma zespołami kierowców – to był dobry biznes, a Charles Birmingham znał się na biznesie wyjątkowo dobrze, jak na kierowcę. Chłopak był od niej parę lat młodszy, jednakże miał pewne cechy, obok których Nina nie potrafiła przejść obojętnie. Był profesjonalnym kierowcą pochodzącym z Włoch, co brzmiało dziwnie znajomo, choć oczywiście wypierała to jak tylko mogła. Czasami wydawało jej się, że traci zmysły bo była święcie przekonana, że mężczyzna wizualnie jest w pewnym sensie kopią Scott’a.
- Chociaż szczerze mówiąc, umieram z głodu – zaśmiała się, siadając przy jednym z talerzy, na którym był już posiłek. Zdziwiła ją ta wylewność Maxa. Odkąd pierwszy raz pocałował ją w szpitalu, była między nimi jedynie fizyczność. Wiedziała o nim praktycznie nic. Wychodziła zazwyczaj zaraz po fakcie, a nawet gdy jej coś opowiadał, uciekała myślami w zupełnie innym kierunku. Nie miała teraz czasu na przemyślenia 26 latka. Zbyt dużo działo się w jej osobistym życiu i może czyniło to z niej egoistkę, jednakże w obecnym stanie rzeczy nie zamierzała się w tym przejmować. Pierwszy raz w życiu myślała tylko i wyłącznie o sobie, a ten chłopak miał naprawdę wiele zalet. Przypomniał jej o tym gdy poczuła pocałunek na swojej szyi. Wzdrygnęła się lekko, choć zaraz szybko się od niego odsunęła. – Najpierw zjedzmy… To twój pomysł.
Widziała ten cień rozczarowania jej reakcją na jego twarzy, choć puściła to mimowolnie. Praktycznie się nie znali. Wiedział o niej jedynie tyle, że była lekarzem i gdzie pracowała. Nie wspominała mu o mężu, dziecku, a już tym bardziej o jego podobieństwie do ojca Tony’ego. Korzystała z życia i zamierzała to robić, dopóki nie poukłada w głowie wszystkich swoich rozterek.
Nina
[No tak, kłopoty to stanowczo coś, co dodatkowo ubarwia nasze pisarskie tworki. Tylko postaci zawsze szkoda. :D
OdpowiedzUsuńI tak, duet Max-Max to całkiem zabawny, choć niezamierzony, jak widzę, zbieg okoliczności.
Wspólna autodestrukcja przemawia do mnie bardzo, bo nie ukrywam, że Maxie jest pierwszą moją postacią w takim stylu i mocno zależy mi na tym, by poeksperymentować i sprawdzić się w czymś zupełnie odmiennym niż to, z czym miałam do czynienia do tej pory. Nakreślisz mi tylko, proszę, co Ty przez to rozumiesz w kontekście swojego bohatera?
Wtedy spróbuję to jakoś ugryźć i wymyślić dla nas konkretny scenariusz. :) ]
Maxie Hornby
Bridget nie oczekiwała od nikogo współczucia. Ludzie mieli swoje własne problemy, a ona wcale nie była na tym świecie najważniejsza. Tylko dlatego, że jej własny, mały świat się zawalił jeszcze nie oznaczało, że wszyscy powinni rzucić to, co robili i skupić się na niej. Byłoby oczywiście miło, ale musiała być realistką. Niedługo nawet odpowiednie służby przestaną interesować się tym tematem, nie mieli w końcu żadnych nowych poszlak. Nie znaleźli ich samochodu, nie używali paszportów, nie było ich nigdzie. Nikt nie wyciągnie z magicznego kapelusza dowodów, nie sprowadzi ich z dnia na dzień do domu i o tym dobrze wiedziała. Zaciskała zęby, uśmiechała się do zdjęć i przed obcymi udawała, że jest w miarę w porządku. Przy rodzinie też musiała, nie dlatego, że oczekiwali od niej pozbierania się w tak krótkim czasie, a nie chciała ciągle być głaskana po głowie, jakby była małym dzieckiem. I bardzo chciała wrócić do bycia tą Bridget sprzed listopada. Być znów tą wesołą blondynką, która śmiała się najgłośniej ze wszystkich, miewała pokręcone pomysły. Chciałaby po prostu znów być tak szczęśliwa, jak wcześniej. Sądziła, że kiedyś znów znajdzie to źródełko wypełnione szczęściem, ale obecnie zwyczajnie było na to za wcześnie. Być może za kilka miesięcy, a może będzie musiało minąć kilka lat zanim stanie na nogi. To nie było też tak, że z tymi wszystkimi uczuciami radziła sobie sama czy też liczyła na to, że jej problemy się rozwiążą same. Miała terapeutę, doktor Sanderson miał świetną opinię, pracował z osobami, które przeszły różnego rodzaju traumę i Bridget dogadywała się z nim całkiem nieźle. Była świadoma jednak tego, że może minąć sporo czasu zanim jej problemy będą rozwiązane, a może raczej powinna powiedzieć, że minie sporo czasu zanim nauczy się z tymi problemami żyć. Rozwiązane będą tylko wtedy, kiedy Catherine i Tobias pojawią się na nowo w jej życiu. I chyba obecnie nie miało już znaczenia czy będą żywi czy też nie, choć wolałaby pierwszą opcję. Wszyscy by woleli. Jaka nie byłaby prawda, poczułaby ulgę wiedząc co się stało i w końcu mogłaby przestać każdego dnia tak bardzo się martwić.
OdpowiedzUsuń— W takim razie dobrze trafiłam. Punktualny, a nawet pojawiłeś się przed czasem i przywiozłeś dwa śliczne bukiety i z tego co zauważyłam równie dobre wino — powiedziała. Nowe dodatki nie umknęły jej uwadze. Nawet jeśli w pierwszej chwili nie zwróciła na nie większej uwagi. Salon dziadków od lat wyglądał tak samo. Niczym wyjęty prosto z katalogu. Wszystko miało tam swoje miejsce. Każdy wazon z kwiatem, każda ozdoba. Nawet zabawki Milki, jeśli je znosiła na dół, miały swoje miejsce. Od razu zwróciła uwagę na wino i bukiet kwiatów. — Mają. Oboje aktywnie korzystają z Twittera, ale wyszukiwanie ludzi i hasztagów jest nieco poza ich zasięgiem — zdradziła i cicho się zaśmiała. Dziadek miał oczywiście kogoś od odpowiednich wpisów jako polityk nie mógł wrzucać byle czego i tego, na co miał ochotę. A poza tym z pewnością miał swoje sposoby na to, aby prześwietlić chłopaka Bridget.
— Zawodowy kierowca to ciekawszy zawód niż prawnik. Jedyny, porządny prawnik, którego znam niedawno rozstał się z narzeczoną i nie byłby chętny na moje wymysły — odpowiedziała. Max też nie musiał być chętny na jej wymysły, a jednak tutaj był. Siedziała w jego samochodzie, którym jechał zdecydowanie szybciej niż była przyzwyczajona. Ale nie czuła wcale się z tym źle. Nie bała się prędkości, wręcz przeciwnie. Sama jeździła co prawda przepisowo, bo naprawdę nie chciała zapaskudzić sobie konta punktami karnymi. Skłamałaby jednak, gdyby zaprzeczyła, że szybka jazda się jej nie podobała. Odkąd zaczęła współpracę z Rossi była ciekawa, jak to jest siedzieć w rozpędzonym aucie. Teoretycznie nic jej nie powstrzymało, aby kupić sobie takie jazdy z torze, ale co to była za przyjemność robić to samej?
Cały plan zostałby zburzony momentalnie, gdyby Max wrzucił zdjęcie, filmik, relację czy cokolwiek tak naprawdę z dziewczyną czy nawet chłopakiem, Bridget nie oceniała, aczkolwiek był zawsze otoczony wianuszkiem dziewczyn. Obserwowała uważnie jego profil, ale nigdy żadna dziewczyna się tam nie pojawiła. Nie licząc oczywiście tych, które znajdowały się gdzieś tam w tle, ale na pierwszym planie zawsze był on. Sam. Dawało to Bridget nadzieję, że jej kłamstwo przez jakiś czas się utrzyma i faktycznie utrzymało się przez jakiś czas. Aż nie trafiła na niego wychodząc z SAKS’Y i zepsuł jej cały plan. Nie obwiniała go, bo jedyną winną była Bridget, ale naprawdę musiał się wtedy znajdować na piątej alei? Mało to było alejek w Nowym Jorku? Teraz nie miała większego wyjścia i po prostu musiała przełknąć gorzką, dużą pigułkę, którą sama sobie wybrała. Nie było wcale też najgorzej, Max równie dobrze mógł się nie zgodzić i na miejscu wyznać prawdę lub nawet to przeciągnąć i w domu wyjawić brzydki sekret Bridget. Nigdy nie uważała go za okrutną osobę, więc takiej opcji nie brała pod uwagę. Nawet przez ułamek sekundy jej to nie przeszło przez myśl.
Usuń— Gdyby ci faktycznie nie wyszło, a w to akurat wątpię, to chcę zostać twoją menadżerką. Przemówienie po zdobyciu Oscara jest fajne, ale coś z tego powinnam mieć — zażartowała. Rozmowa w aucie była o wiele przyjemniejsza, a raczej luźniejsza. Przy dziadkach oboje musieli uważać na słowa czy gesty. Będąc bez towarzystwa było zdecydowanie lepiej, a przynajmniej nie musieli niczego udawać. Po pierwszym spotkaniu Maxa nie ukrywała tego, że go polubiła i mimo, że nie znali się prywatnie to te uczucia się nie zmieniły. Uważała, że był porządną osobą, dobrze im się rozmawiało, przyjemnie przede wszystkim i nie traktował jej jak chodzącej lalki. Była świadoma tego, jak wygląda i że przyciąga uwagę. Niektórzy wręcz zapominali o tym, że jak wszyscy na tej ziemi jest człowiekiem, ma swoje potrzeby i własne życie, zainteresowania. Nie była tylko ładną dziewczyną z Instagrama, którą fajnie było oglądać.
Od początku miała przemyślane, jak ta relacja przebiegnie. Spotykali się od niedawna, nie mówili nikomu i chcieli po prostu uniknąć niepotrzebnego rozgłosu. To akurat jej dziadkowie rozumieli. Oboje byli świadomi, jak wiele szkody mogą narobić dziennikarze i negatywna prasa. Co prawda Bridget w porównaniu do nich może nie miała zawrotnej kariery, ale obserwowały ją głównie osoby w jej wieku. W internecie wystarczył jeden zły ruch, aby zostać ukamieniowaną. Można byłoby powiedzieć, że całkiem jej odbiło, gdyby wyznała całemu internetowi, że umawia się z Maxem, ale tak bardzo jeszcze jej nie odwaliło. Niedługo miał nadejść czas rozstania, a powód był dość błahy, bo mimo wszystko nie chciała Maxa stawiać w złym świetle. Ot, różne grafiki pracy, rozjazdy i zbyt mało czasu dla siebie. To było rozsądne, ale sprawa nieco wymknęła się jej spod kontroli tego popołudnia. Cóż, innego wyjścia nie miała już z tej sytuacji. Musiała coś ustalić z Maxem, czy wejdzie z nią w tę gierkę, którą chciała odgrywać tylko przed dziadkami czy może tego wieczoru wszystko się skończy? Cokolwiek by nie zdecydował, szanowała jego decyzje. Został w to nieświadomie wciągnięty i jakby nie patrzeć, ale mogła mu tym namieszać w karierze, gdyby ktoś się dowiedział o ich związku.
Nie pamiętała, kiedy ostatni raz odwiedziła tę restaurację. Bywała tu już wcześniej, aczkolwiek niedostatecznie często, aby znać menu na pamięć. Jednak z tego co kojarzyła, te co jakiś czas się zmieniało i zaskakiwało gości nowymi daniami. Lubiła takie miejsca, kiedy nie można było być pewnym menu. Wnętrze było ładne, eleganckie i tacy sami byli goście oraz obsługa. Siedząc już przy stoliku i przeglądając menu wyczuła spojrzenie bruneta na sobie, ale nie odezwała się słowem. Może bała się go speszyć, a może zwyczajnie podobało się jej, że ktoś może się jej przyglądać? Nie mogła tego wyjścia traktować jako randki i tego nie robiła. To w końcu nie była prawdziwa randka, a bardzo dziwne, ale przypadkowe spotkanie.
Wzięła do ręki swój kieliszek.
Usuń— Dopiero raczkujemy w naszym związku. Powiedziałabym… druga, może trzecia — odparła. W jej głowie to był dopiero początek, gdyby powiedziała im, że są bardzo zaangażowani żądaliby więcej informacji, a wkręcenie im kłamstwa o tym, jak bardzo ich grafiki do siebie nie pasują nie weszłoby już w grę. — Wciąż się lepiej poznajmy. Wiesz, w końcu znamy się tylko z pracy i niedawno trafiliśmy na siebie w mieście.
Uniosła kieliszek do toastu. Bardzo dziwnego i pokręconego, ale skłamałaby, gdyby powiedziała, że ta sytuacja ani trochę się jej nie podoba. Jasne, wpakowała się w coś bardzo dziwnego, ale na swój sposób to było urocze. I bardzo filmowe czy książkowe.
— Nie przeszkadza ci to? Bycie moim chłopakiem na niby? — spytała nieco ciszej. Mimo, że stoliki były od siebie oddalone to wolała, aby nikt przypadkiem ich nie usłyszał. Co prawda wątpiła, że każdy tu mógł skojarzyć Maxa czy ją, ale wolała mimo wszystko nie ryzykować.
Bridget🤍
Życie pisało nieprzewidywalny scenariusz, czego świadkiem byli teraz oboje. Budząc się rano, Bridget nie brała pod uwagę tego, że mogłaby skończyć na randce z Maxem. Nie była to w zasadzie do końca randka, ale jej dziadkowie tak myśleli i to się liczyło. W jej scenariuszu Max nigdy nie powinien dowiedzieć się o tym małym planie, który sobie wymyśliła, gdyby życie było proste nie spotkałaby na Piątej Alei, nie siedzieliby tu teraz. Towarzystwo Rossi w żaden sposób jej nie przeszkadzało, gdyby tak było nie byłby kandydatem numer jeden na chłopaka, którego przedstawiła Henry’emu i Theresie. Chyba nie miała się czym przejmować, skoro wejście w tę rolę mu odpowiadało, a nawet bawiło i nie był w żaden sposób zniesmaczony jej zachowaniem. Nie była pewna, jak sama zachowałaby się na jego miejscu. Pozostawało cieszyć się jej, że nie zostawił jej na lodzie i nie wydał jej sekretu, gdy tylko babcia blondynki zaczęła zarzucać go komplementami. Ciężko byłoby się wytłumaczyć z tego desperackiego kroku.
OdpowiedzUsuń— Cóż, masz szczęście, że polubili cię jeszcze przed pierwszym spotkaniem. Jestem pewna, że możesz mnie odwieźć po północy i żadne z nas nie będzie miało z tego powodu problemów. — Zaśmiała się. Na pierwszy rzut oka mogło wydawać się, że Bridget musi trzymać się określonych godzin powrotu, ale miała jednak w końcu dwadzieścia trzy lata, a zamieszkanie z dziadkami było odpowiednią rzeczą do zrobienia. Nie mogła znieść ciszy w apartamencie, patrzeć na wspólne rzeczy z rodzicami. Nigdy nie dawała nikomu powodów do tego, aby się o nią martwić. Mimo wieku informowała, gdzie się znajduje i czy planuje ewentualnie wracać do domu. Nie chodziło o żadną kontrolę, a raczej bezpieczeństwo. Rozumiałaby pilnowanie jej na każdym kroku, gdyby dała im do tego powody, ale można było powiedzieć, że panna Calloway prowadziła się dość porządnie.
— Zapomniałam im powiedzieć, jak niezwykle skromny jesteś — odparła kręcąc głową — kieruję się zasadą, że na noc z chłopakiem zostają po czwartej randce. Jeszcze jedna i mogę być cała twoja — dodała. Ton głosu wciąż miała żartobliwy, aczkolwiek Max miał w zasadzie rację. Gdyby z każdego wspólnego wyjścia wracała grzecznie do domu w końcu mogliby pomyśleć, że coś jest nie tak. To już przecież nie były czasy, kiedy grzecznie odprowadzało się dziewczynę do domu o określonej porze, a spędzanie razem nocy było zakazane. Przyłapała się na tym, że nie wymuszała z siebie żadnego śmiechu, a uśmiech po prostu sam wchodził jej na twarz. Chyba faktycznie potrzebowała tego wyjścia, które wyszło w dość pokręcony sposób, ale teraz mogła sobie podziękować za ten plan. Inaczej pewnie siedziałaby w pokoju, edytowała zdjęcia, a w tle leciałby serial czy film, na który nie zwracałaby większej uwagi. W ostatnich miesiącach ominęło ją naprawdę wiele fajnych rzeczy, o których niektórzy tylko mogli pomarzyć. Naprawdę chciała wrócić do poprzedniego rytmu, ale to nie było tak proste na jakie wyglądało.
Wymyślając historyjkę o ich związku nie wzięła pod uwagę tego, że powinna pojawić się na wyścigach. Dziadkowie nie interesowali się tym sportem, Henry miał ogromną kolekcję kijów do golfa i to był w zasadzie jedyny sport, który go interesował i Bridget zwyczajnie nie pomyślała, że dobrze byłoby, aby pokazała się chociaż raz w miejscu pracy Maxa. Tak samo, jak Max nie towarzyszyłby jej podczas eventów, te sobie co prawda odpuszczała w większości, ale też musiała powoli do tego wrócić. Nie chciała stracić współprac, a jej praca wiązała się z promowaniem marek i trzeba było w końcu zacisnąć zęby, wymusić kolejne uśmiechy.
— Przepraszam, nie ominęłam ich specjalnie. Ale sprawdzałam, jak ci poszło, gdy było już po. To chyba powinno się liczyć, nie sądzisz? — zapytała. Może nie pomyślała o chodzeniu na wyścigi, ale musiała wiedzieć, co się obecnie dzieje w razie, gdyby się zapytali. Póki co jednak nie dopytywali się o pracę Maxa, a jak już to nie żądali najmniejszych szczegółów. — Och, czyli oficjalnie wychodzimy z ukrycia? Okej, przygotuj mi przepustkę i na pewno się pojawię.
Bridget nie sądziła, że kiedykolwiek polubiłaby wyścigi. Może nie do końca na tym wszystkim się znała, ale potrafiła porządnie kibicować. Towarzyszące temu emocje też były niesamowite. Już w końcu miała okazję oglądać Maxa w akcji, kiedy razem pracowali i bawiła się przy tym świetnie, choć akurat wtedy musiała skupić się na tym, aby mieć odpowiedni content, ale to wcale nie musiało oznaczać, że nie mogła czerpać przyjemności z przebywania w takim miejscu. To była dla niej kompletna nowość, więc oczywiste było, że chciała dobrze wykorzystać ten czas. Pojęcia nie miała, czy trafiłoby się jej coś podobnego w przyszłości. Równie dobrze to mogła być jednorazowa akcja. Pojawienie się razem mogło wywołać trochę zamieszania, o ile zdecydowaliby się zrobić coś, co dałoby dziennikarzom do myślenia, że może być między nimi coś więcej. Nie było w końcu nic dziwnego w tym, gdyby Max zaprosił znajomych na wyścigi. Ludzie to robili, aktorzy na premiery swoich filmów zapraszali rodzinę, przyjaciół i nikt nie widział w tym nic złego. Przecież nie było mowy o tym, aby na oczach wszystkich rzucili się w sobie ramiona i zatracili w namiętnym pocałunku, od którego zabraknie im tchu. Nie byłoby w tym też teoretycznie nic złego, a poza kamerami czy jej dziadkami ich relacja byłaby czysto koleżeńska. Kto by się zorientował, że jest inaczej?
Usuń— Uznałam, że łatwiej będzie nam ze sobą zerwać na początku, niż gdybyśmy byli w sobie bezgranicznie zakochani. — Wyjaśniła. Drogi czasami się rozchodziły, a Bridget nie chciała też zgrywać zranionej dziewczyny po zerwaniu. W przeciągu następnych paru tygodni oznajmiłaby dziadkom, że jednak nic z tego, a ona i Max pozostaną przyjaciółmi, bo lepiej dogadują się jako kumple niż para. Nie chciała płakać po kątach, szlochać i oglądać rozrywające serce filmy romantyczne, aby udowodnić, że faktycznie przechodzi trudny okres. Taki czas miała już od prawie roku i chyba wystarczyło jej wypłakiwania się w poduszkę. — Za trzecią randkę.
Uśmiechnęła się, gdy ich kieliszki się ze sobą stuknęły. W życiu nie sądziła, że znajdzie się w takiej sytuacji. Było całkiem zabawnie, a przede wszystkim przyjemnie. Dobrze jednak zrobiła wybierając Maxa na swojego chłopaka na niby. Z kim innym tak dobrze by się bawiła?
— Na pierwszej randce byliśmy w zoo. Nie oceniaj, uwielbiam takie miejsca i pasuje na pierwszą randkę. Urocze miejsce, pełne zwierzątek. Byliśmy w Central Park Zoo, zjedliśmy na spółkę watę cukrową, a potem poszliśmy na lunch do greckiej knajpy, której nazwy wymówić żadne z nas nie potrafiło — opowiedziała. Gdy opowiadała o tym dziadkom nie kłamała, bo faktycznie wybrała się wtedy do zoo. Przyniosła nawet pluszowego leoparda śnieżnego, o czym też wspomniała Maxowi. — Na drugą randkę zaprosiłam cię ja. Byliśmy w kinie na Barbie i bawiliśmy się wyśmienicie. I oczywiście wpadła też kolacja, byliśmy w Gramercy Tavern. Oboje zamówiliśmy marynowaną flądrę i była tak dobra, że planujemy w przyszłości tam wrócić.
Dobrze było mieć ustaloną jedną wersję. Bridget na randki, na które miała wychodzić z Maxem, zabierała się sama. Oczywiście były pytania, czemu po nią nie przyjedzie i że tak przecież nie wypada, ale zgrabnie z tego wyszła. Dopiero się bliżej poznawali, a to nie był dobry czas, aby poznawać jej rodzinę. I nie przedstawiłaby go wcale, gdyby nie to przypadkowe spotkanie. Chyba nawet nie żałowała, że tak wyszło. Bawiła się naprawdę świetnie, byli w dobrej i cenionej restauracji, oboje lubili swoje towarzystwo. Można było powiedzieć, że Bridget trafiła naprawdę idealnie.
— Jesteś pewien? — zapytała. Nie chciała przeciągać struny, a już i tak trochę nabroiła. To, że dobrze się teraz bawili jeszcze nie musiało się równać z tym, aby kontynuować to przedstawienie. Mimo wszystko odetchnęła jednak z ulgą, gdy sam przyznał, że mogą to jeszcze trochę pociągnąć. — Uratowałbyś mi tyłek, znowu, gdybyśmy jeszcze przez chwilę mogli udawać parę.
Domyślała się, że może to mu pokrzyżować plany. Może był kimś zainteresowany, a tak nie mógłby nic zrobić? A na pewno nie publicznie, choć która dziewczyna uwierzyłaby w to, że ich związek jest na niby? Ona sama miałaby wątpliwości, gdyby partner oznajmił jej, że jest w udawanym związku i wcale by się jej prowadzenie takiej relacji nie uśmiechało.
UsuńChyba powinna była spodziewać się tego pytania.
— Nie, nie przepraszaj. Masz prawo wiedzieć. Zwłaszcza, że nie dałam ci wyboru, czy chcesz brać w tym udział — odpowiedziała i uśmiechnęła się łagodnie. Nie miała pretensji. Mimo, że to nie był łatwy temat. Nie była tylko do końca pewna, jak powinna ugryźć ten temat. To nie była typowa sytuacja. — Po prostu się o mnie martwią. Chcieli, abym spędzała więcej czasu poza domem i może kogoś poznała. Nieszczególnie miałam ochotę na to, aby zwłaszcza teraz wracać do rozrywkowego życia. A skoro łatwiej żyłoby im się z myślą, że się z kimś widuję to chciałam to zrobić na swoich warunkach.
Wzruszyła lekko ramionami. Nie stała za tym żadna historia.
— Chyba nie powiesz mi, że myślałeś, że sekretnie się w tobie podkochuję i to mój niecny plan, aby się z tobą związać? — zapytała rozbawiona. Wolała chyba jednak mimo wszystko, aby miał pewność, że nie o to tutaj chodziło. — Powiedziałabym im, że nam nie wyszło. Zdarza się, ludzie nie zawsze do siebie pasują. Z początku jest fajnie, a potem okazuje się, że rzeczywistość jest brutalniejsza. Ja bym dużo pracowała, ty również i brak czasu dla siebie sprawiłby, że przestaliśmy widzieć siebie, jako parę. W ten sposób żadne z nas nie skończyłoby jako czarny charakter. Nie chciałam ci obsmarować pleców i wykreować na dupka.
B.🤍
Prawdopodobnie, gdyby Max się nie pojawił przed wejściem do SAKS, Bridget spędziłaby wieczór w pokoju z Milką na łóżku, oglądając po raz kolejny pierwszy sezon Chirurgów, znała to na pamięć i nie musiała się skupiać na fabule ani słuchać tego, co mówiły postacie. Wystarczyło, że spojrzała na ekran i była świadoma tego, co działo się w serialu. To naprawdę była bardzo miła odmiana. Nie czuła się dzisiaj samotna. Potrzebowała tego znacznie bardziej niż sobie wyobrażała. Cały czas twierdziła, że czuje się w porządku. Nie pozwalała się nikomu do siebie zbytnio zbliżyć. Poniekąd była zaskoczona, że ten wieczór tak sprawnie idzie. Nie chciała, aby cokolwiek się zmieniało, bo naprawdę dobrze się bawiła, rozmowa sama płynęła i już nawet się jej nie zdawało, że Mac dobrze się bawi. Widziała wesołe iskierki w jego oczach, ton głosu również wskazywał na to, że ta cała sytuacja mu odpowiada. Może nie powinna była tak bardzo odcinać się od wszystkich? Z pewnością potrzebowała czasu na to, żeby przetrawić to wszystko, ale czy faktycznie może był już odpowiedni czas na to, żeby w końcu zacząć coś ze sobą robić i nie ukrywać się wiecznie na Bronxie. O wiele łatwiej było zamknąć się w rezydencji należącej do dziadków. Bronx znajdował się wystarczająco daleko od centrum, aby w okolicy ktoś przypadkiem się znajdował, kto miałby chęć wyciągnąć ją z mieszkania. Gdyby została w apartamencie, byłyby o wiele większe szanse na to, że często ktoś wpadałyby przypadkiem.
OdpowiedzUsuń— Do dwunastej? A sądziłam, że cztery randki to dużo. — Właściwie to na to nie patrzyła, jeśli kogoś lubiła wystarczająco mocno, aby się rozebrać to nie widziała przeszkód, aby skrócić swój czas. Nie wszystkie randki kończyły się sukcesem. Byli tacy, którzy to rozumieli i tacy, którzy mieli pretensję czy też twierdzili, że Bridget ich zwodzi. Jakby faktycznie musiała polować na cudzy majątek, bo sama na siebie zarobić nie umiała, nie czekał na nią spadek po rodzicach czy dziadkach.
Z każdą kolejną chwilą coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że ta cała sytuacja coraz bardziej się jej podoba. Nie myślała, że będzie sztywno, ale fakt faktem nie spędzali ze sobą czasu nigdy w taki sposób. Można było pomyśleć, że tematy im się wyczerpią lub nie będą mogli złapać ze sobą nici porozumienia. W pracy atmosfera była zupełnie inna, oboje skupiali się na innych rzeczach, a teraz cała ich uwaga była skupiona na sobie nawzajem. Było to ciekawe, nowe doświadczenie i pozwalało Bridget na to, aby poznać Maxa od zupełnie innej strony, której nie miała okazji widzieć wcześniej.
— Nie interesowałam się tylko dlatego, że jesteś moim chłopakiem — powiedziała po chwili — byłam też zwyczajnie ciekawa. Co prawda wystarczy mrugnąć i znikniesz z pola widzenia, ale chyba w tym właśnie jest cała zabawa. Aby nie przegapić tego momentu, kiedy będziesz przejeżdżał obok. — Była pewna, że plecie głupoty. To była w końcu tylko jazda samochodami, a może aż jazda samochodami? Niezwykle szybkie, wypadek mógł zdarzyć się w każdej chwili i się zdarzały, nie można było zaprzeczyć.
Co prawda wtedy nie miała okazji skupiać się całkiem na wyścigu. Musiała przede wszystkim nagrać odpowiedni content, a tym contentem był Max, który w tamtej chwili znajdował się w samochodzie. Po opracowaniu tego planu miała okazję zobaczyć nieco więcej, ale na ekranie oglądało się to kompletnie inaczej. Emocje były… właściwie to równie dobrze mogło ich nie być. Brakowało podmuchu wiatru we włosach, krzyczących i piszczących fanów, odgłosów zachwytu i szaleńczo bijącego serca z niewiedzy, co wydarzy się dalej. Wpatrując się w samochody na telefonie czy telewizorze było zupełnie inaczej.
Zaśmiała się, kiedy wspomniał o Joe. Ciężko byłoby go nie pamiętać. Nie był może jedynym zainteresowanym, ale z jakiegoś powodu to właśnie on zapadł blondynce w pamięć najbardziej ze wszystkich otaczających ją wtedy mężczyzn. Kawa i kwiaty były urocze, niemal łamało się jej serce wiedząc, że będzie musiała mu odmówić.
Usuń— Poproszę jeszcze o informacje, o której mam się tam zjawić.
Mogła przyjechać w końcu sama. Szczególnie, że Max wtedy będzie i tak zajęty, a Bridget nie chciała dokładać mu tego dnia dodatkowych obowiązków. Jeśli będą to kontynuować to spędzą w swoim towarzystwie wystarczająco dużo czasu.
— Mam nadzieję, że nie złamiemy mu serca naszym małym przedstawieniem. Proszę, powiedz, że kogoś ma. — Wolała nie łamać nikomu serca, a już zwłaszcza Joe, który był faktycznie uroczy. Ciekawiło ją, czy ktokolwiek z otoczenia Maxa byłby zaskoczony faktem, że się ze sobą zeszli. Właściwie nawet nie była pewna, jak będzie ich związek wyglądał, gdy będą razem na miejscu, ale tym będą mogli się zająć nieco później. Dzisiaj wszystkich szczegółów omawiać nie musieli. Istniał w końcu internet, będą mogli wszystko ustalić przez wiadomości.
— Hej — zaprotestowała — zostaw mnie i moje randki w spokoju. Jestem prostą dziewczyną, lubię kiczowate rzeczy. W takim razie, gdzie ty byś mnie zabrał?
Bridget wcale nie potrzebowała chodzić po drogich restauracjach, bo takie rzeczy zwyczajnie jej nie imponowały. Wolała coś prostszego, ale nie każdy to rozumiał. Doceniała oczywiście co prawda każdy gest i nigdy nie narzekała.
— Jasne. Nie będę cię długo zajmowała dla siebie, wrócimy do swojej codzienności szybciej niż sądzimy. — Zapewniła. Była tego tak na jakieś sześćdziesiąt procent pewna. Nie chciała w żaden sposób mieszać mu bardziej w życiu niż to już zrobiła. Z singla nagle w zmienił się w zajętego faceta i nie miał za wiele do powiedzenia w tym temacie. Przemilczała temat przysługi. Nie widziała tego w ten sposób. Kiedy dowiedziała się prawdy to nie uważała, że kiedykolwiek będzie jej coś winien za to, że trzyma buzię na kłódkę. Sama nie chciałaby, aby ktoś obgadywał ją za plecami.
— W porządku, w porządku. Przyznaję się i nie musisz bić, zakochałam się już pierwszego dnia. Ale nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć. — Rozbawiła ją ta myśl. Max, oczywiście był atrakcyjny, ale Bridget potrzebowała czegoś więcej niż tylko ładnego wyglądu. Teraz za to miała lepszy obraz tego, jaki Max jest na co dzień, choć wciąż był to zaledwie ułamek jego charakteru, — Następnym razem powiem ci prosto z mostu.
Musiała chwilę zastanowić się nad odpowiedzią. W międzyczasie z jej talerza zniknęło trochę potrawy, a z kieliszka wino. Musiała przyznać, że idealnie pasowało do zamówionych przez nich dań.
— Wydaje mi się, że tak może być. Czasami uczucia… po prostu znikają. Nie uważam, aby to oznaczało, że nie kochało się ten drugiej osoby czy nie było żadnych uczuć.
Uczucia bywały nieprzewidywalne. Nie można było nad nimi zapanować, a na pewno nie było to tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby można było nimi sterować tak, jak postacią w grze. Uniknęłoby się wtedy wielu nieciekawych sytuacji.
— Dziękuję, za dzisiaj. Chyba moi dziadkowie po części mieli rację, że powinnam wyjść z domu i zacząć spotykać się z ludźmi.
Brie🤍
Do Bridget to było niepodobne, aby się czegoś wstydzić czy niepewnie podchodzić do ludzi bądź też sytuacji. Była ekstrawertyczką, która uwielbiała towarzystwo innych ludzi. Potrzebowała być w otoczeniu rodziny, przyjaciół czy znajomych, aby być w stanie funkcjonować. W ostatnim czasie to się zmieniło, już sama nie wiedziała czego potrzebuje, a sytuacja z Maxem naprawdę zaskoczyła nawet ją. Rossi był jednak na tyle w porządku, aby wejść w swoją rolę, nie zostawił jej na lodzie, a jego intencje jej nie zainteresowały. Nie myślała o tym, że być może chciałby czegoś w zamian, a gdyby tak było to z pewnością blondynka byłaby w stanie mu w jakiś sposób wynagrodzić to, co dla niej teraz zrobił. To nie była zwykła przysługa, którą mógłby wykonać każdy. Trzeba było trochę się jednak mimo wszystko wysilić. Zwłaszcza przy jej dziadkach, którzy byli dość podejrzliwi. Sama była zaskoczona, że Theresa i Henry tak łatwo w to wszystko uwierzyli. Max bez wątpienia był obecnie lepszym aktorem od niej, ale do kolejnego spotkania, tego niedzielnego przygotuje się znacznie lepiej. Mieli mniej więcej ustaloną wspólną wersję wydarzeń, a to było najważniejsze.
OdpowiedzUsuń— Nie musimy mu nic mówić. W końcu tylko moi dziadkowie będą wiedzieć, że idę tam jako twoja dziewczyna. Cała reszta wiedzieć nie musi, ale gdyby im się zdarzyło, ale nie mówię, że faktycznie się wydarzy, że powiedzą komuś z kim się spotykam i od jednej osoby przejdzie dalej to się jakoś się tym zajmiemy — zapewniła. Bridget nie oczekiwała tego, że będą okazywać sobie czułości w miejscu publicznym czy i przy jej dziadkach. To chyba byłoby nawet niestosowne, gdyby obściskiwali się przy nich, a zresztą o żadnym kontakcie fizycznym żadne z nich też nie rozmawiało do tej pory i na razie chyba mogli sobie to darować. Nawet nie chodziło o to, że Bridget mogła ewentualnie chcieć, aby ktoś na nią zwrócił uwagę. Takiej osoby po prostu teraz nie było w jej życiu, nikogo na kim mogłaby chcieć zawiesić na dłużej oko, żadnego przelotnego zauroczenia. Wszelkie takie uczucia odeszły dawno temu, zdusiła je w zarodku robiąc to nieświadomie, gdy cały jej dotychczasowy świat się zawalił i całkowicie zmienił. Miała inne priorytety, inne problemy. Tęskniła do tych chwil, kiedy chichotała na widok przystojnego modela, aktora czy kogokolwiek innego, nawet nieznanego chłopaka, którego poznała w klubie i myślała, że mogliby nawiązać bliższą znajomość. Zupełnie nie miała głowy do romansów. Została obecnie do tego trochę zmuszona, ale skoro robiła to na swoich warunkach to jej to nie przeszkadzało.
Roześmiała się na kolejne słowa Maxa.
— Albo oboje się zakochamy i nikt nie skończy ze złamanym sercem, może tylko Joe. — To byłoby bardzo filmowe zakończenie i nie było co ukrywać, ale chyba nieco niemożliwe. Mogli to porównać do aktorów na planie zdjęciowym. Po usłyszeniu słowa akcja pojawiało się uczucie, czułe gesty i znaczące spojrzenia, ale po zejściu z planu wszystko wracało do normy. Bridget była pewna, że w takim człowieku, jakim był Max łatwo byłoby się zakochać. Był przystojny, co oczywiście było bardzo miłym dodatkiem, ale poza tym był również ciekawy jako osoba. Można było z nim porozmawiać na różne tematy, a teraz przekonywała się na własnej skórze, że można na nim polegać w różnych sytuacjach.
Z jednej strony nie chciała kończyć tego wieczoru, ale randka w zaskakująco szybkim tempie zmierzała do końca. Właściwie zanim się obejrzała siedzieli już w aucie w drodze powrotnej na Bronx. O tej porze miasto wyglądało zupełnie inaczej. Czuła się bardzo dobrze, świetnie w zasadzie. Od dawna tak nie było i teraz wiedziała, jak wiele ją omijało. Nie pozwalała sobie na drobne przyjemności, a gdy już to robiła pojawiały się wyrzuty sumienia. Dzisiaj ich nie było.
— To ja powinnam ci podziękować, Max. Świetnie się bawiłam i kolacja była przepyszna, wszystko było naprawdę świetne. — Poprawiła go. Jakby nie patrzeć, ale to on robił jej ogromną przysługę. Krótko zerknęła na dom, zapalone światło wcale jej nie dziwiło. — Babcia zwykle pisze w nocy. Wtedy ma najlepsze pomysły na zagadkową śmierć swoich postaci — zdradziła.
UsuńOdebrała przepustkę od Maxa, zapamiętując również wszystkie szczegóły. Choć jedną z nich już miała kiedyś w rękach i dobrze wiedziała, jak to działa.
— Będę wcześniej. Lubiłam oglądać przygotowania do wyścigu. Są z jakiegoś powodu bardzo wciągające — odpowiedziała. Poza tym zapewne im bliżej będzie, tym większy tłum. Zawsze było łatwiej się pojawić nieco wcześniej. Nudzić się tam zresztą też przecież nie będzie, choć nie oczekiwała tego, że Max będzie ją zabawiał. — Jeszcze raz dziękuję, Max.
Chwilę zwlekała z wyjściem, ale w końcu pożegnała się z brunetem. Zabrała kwiaty i przepustkę i wysiadła. Mogła przysiąc, że widziała ruch w oknie, ale może już wariowała od tego wszystkiego.
Przez następne dwa tygodnie dalej żyła swoim życiem. Zmieniło się jedynie to, że pisała z Maxem co jakiś czas. Może była nieco weselsza, ale to wyjście naprawdę sporo w niej zmieniło i sprawiło, że poczuła się lepiej. Nie była to drastyczna zmiana, którą mogliby zauważyć wszyscy wokół niej. Sama też z początku tego nie wiedziała, ale poranki nie bywały już tak ciężkie. Czas zleciał jej wyjątkowo szybko, o wiele szybciej niż się spodziewała.
Zanim się obejrzała wybierała w czym pojawi się na wyścigu. Zdecydowała się na skórzane czarne spodnie i różowy top w stylu gorset, na co narzuciła skórzaną kurtkę. Bardziej robiła za dekorację niż chroniła przed zimnem, ale pogoda obecnie była bardzo przyjemna i wcale jej nie potrzebowała. Po powrocie z randki dziadkowie byli niezwykle zadowoleni, zachwyceni wręcz. Co chwilę słyszała o niedzielnym obiedzie, aby upewniła się, że Max się pojawi i nie będzie tylko chłopakiem z opowieści. Gdyby tylko znali prawdę popukaliby się w czoło. Dojeżdżając na miejsce miała wrażenie, że cały Nowy Jork się zjechał i jeszcze sąsiednie stany. Na szczęście nie musiała walczyć o miejsce parkingowe, które miała zapewnione w przepustce, a tę zawiesiła na szyję, gdy tylko wysiadła z samochodu. Pamiętała swój pierwszy raz w takim miejscu. Dziś nie było tego przerażenia. Drogi tym razem może nie zgubi drogi. Zapadło jej w pamięć, jak zgubiła się i musiała zostać na miejsce odprowadzona. Tym razem trafiła bez przeszkód.
Uśmiech niemal od razu pojawił się na jej twarzy, kiedy dostrzegła znajomą ekipę.
— Cześć — przywitała się, a wzrok zawiesiła na Maxie, który tu ją interesował najbardziej. Było jakieś trzydzieści minut po dwunastej. — Pojawiłam się trochę wcześniej niż myślałam, ale prawdopodobnie mogłabym się spóźnić, gdybym wyjechała wcześniej. Całe miasto stoi.
Brie🤍
Zaskakujące było to, że nie przeszło jej przez myśl, aby wycofać się z przyjścia tutaj. Normalnie miałaby już wiele wymówek gotowych pod ręką, których mogłaby użyć. Brie faktycznie chciała się tutaj pojawić. Nie liczyła na powtórkę z ich nie-randki, ale była pewna tego, że dobrze spędzi czas. Nawet jeśli Max przy niej obecny nie będzie. Był to dziś w końcu jego dzień i prawdę mówiąc, bardzo chciała go dzisiaj wspierać. Rossi okazał się być dla niej niezwykłym wsparciem, czego się kompletnie nie spodziewała i niejako chciała mu się za to odwdzięczyć. Co prawda nie mogła zrobić za wiele, wygrać za niego wyścigu czy przekonać sędziów, aby podnieśli mu wynik, ale mogła go wspierać z bezpiecznego miejsca i mając nadzieję, że ten wyścig zakończy się dla niego pozytywnie.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz od kilku tygodni była na tak sporym wydarzeniu. Nie mogła całkiem odpuścić pokazywania się publicznie. Pracowała w końcu swoim wizerunkiem, a internet zmieniał się każdego dnia i bardzo łatwo mogłaby zostać wygryziona z interesu. Konta na Instagramie rosły, jak grzyby po deszczu. Trzeba było trochę się wykazać, aby zainteresować sobą ludzi, ale to wcale nie było aż tak trudne, jak mogło się wydawać. Uznała, że przyjście tutaj może być również szansą dla niej. Oczywiście nie szukała żadnych potencjalnych współprac, szczerze była tutaj tylko i wyłącznie po to, aby wesprzeć Maxa, rozerwać się trochę i zwyczajnie brakowało jej tych wyścigów. Teraz, skoro nie miała obowiązku, aby uchwycić najlepsze kadry, pilnować social mediów i upewniać się, że strony Maxa będą rozwijać się prawidłowo mogła doświadczyć tych wszystkich emocji na równi z kibicami, których z każdą kolejną chwilą przybywało. Nawet będąc z dala od nich, w zupełnie innym pomieszczeniu słyszała hałas, śmiechy i całą resztę. Nic zresztą dziwnego, było tu z pewnością z kilkadziesiąt, jak nie kilkaset tysięcy ludzi.
Rozpoznawała znajome twarze, naprawdę miło było zobaczyć te wszystkie osoby. Przede wszystkim nie wyczuwała żadnych współczujących spojrzeń i wyglądało na to, że nikt albo nie słyszał o jej rodzinach lub zwyczajnie nie zaprzątał sobie tym głowy. I chyba właśnie tego teraz potrzebowała. Całkowitego odcięcia się od własnych problemów, a Max na swój sposób jej to załatwił. Pamiętała Christiana, ciężko byłoby go nie pamiętać, skoro to w zasadzie dla niego pracowała i to on był jej szefem, a nie Max, jak można byłoby sądzić. Rozmowa z nim nie trwała długo, aczkolwiek blondynka nie była zawiedzona. Wolała skupić swoją uwagę na Maxie, dla którego tutaj przyszła. Była pewna, że jeszcze znajdzie się chwila, aby zamienić z kimś poza Rossim parę zdań. Pożegnała się krótko, gdy odchodziła razem z brunetem.
— Do dziś nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo mi tego brakowało — przyznała z cichym śmiechem — jest zupełnie inaczej niż wtedy. Nie mam żadnych obowiązków, poza tym, aby pojawić się w odpowiednim miejscu i ci kibicować.
Odebrała chłodny napój, który przyniósł natychmiastową ulgę, gdy tylko upiła łyka.
Działo się naprawdę sporo, ciągle ktoś się kręcił i nie była w żaden sposób zaskoczona, kiedy ktoś zaczepił Maxa. Dziś był w końcu jedną z gwiazd tego miejsca i nie było nic dziwnego, że ludzie chcieli z nim zamienić parę zdań.
— Nie robiłam niczego, co nie należało do moich obowiązków. Po prostu podsuwałam pomysły, które kadry będą najlepsze. Kamerzysta i tak robił to po swojemu. — Uścisnęła dłoń Adama. Nie uszło jej uwadze to, jak się spojrzał. Dawna Bridget podłapałaby to spojrzenie, uśmiechnęłaby się subtelnie, ale nie teraz. Nie miała w ogóle głowy do romansów, przelotnych znajomości. Chciała pozwolić sobie na to, aby trochę odpocząć, ale to wcale nie oznaczało, że zamierzała wpaść w ramiona pierwszego lepszego faceta. Przynajmniej nie zrobi niczego takiego, dopóki jej mała relacja z Maxem istnieje.
Lepiej było uniknąć nieprzychylnych plotek, które i tak się pojawią, ale skoro zgrywali parę przed jej dziadkami to bezpieczniej będzie trzymać się jednego faceta. Nie była też taka, że skakała z kwiatka na kwiatek, chwilowo jej związek z Maxem był jedynym.
UsuńMomentami nie nadążała za tym z kim powinna rozmawiać. O dziwo, wcale nie czuła się przytłoczona taką ilością osób. Odzwyczaiła się od takich tłumów, ale w końcu to właśnie był jej konik. Siłą napędową Bridget zawsze byli ludzie. Nie mogła o tym zapominać, a gdy grubą kreską odcięła się od wszystkich i została całkiem sama (z własnej i nieprzymuszonej woli) przypominała bardziej cień siebie samej niż żywą, pełną energii, pomysłów i chęci do odkrywania nowych rzeczy Bridget.
— Jasne, nigdzie się nie wybieram. Poczekam tutaj — odpowiedziała, a wzrokiem starała się odprowadzić Maxa, ale zaraz została wciągnięta w kolejną rozmowę. Nie miała tu nawet chwili na to, aby użalać się nad sobą i było to niezwykle orzeźwiające uczucie. Na swój sposób było ono nowe, przyjemne i musiała zrobić wszystko, aby się utrzymało najdłużej, jak tylko się da. Nie chciała wrócić z powrotem do domu, zamknąć się w pokoju i znów w sobie zamknąć. To nie było też tak proste, jak mogłoby się wydawać. Z boku wszystko zawsze wydawało się być mniej złożone. Wystarczyło wyjść do ludzi, znaleźć nowe hobby, wyjechać na wakacje. Zrobić cokolwiek, aby wyrwać się z przygnębiającej codzienności, która potrafiła przytłoczyć. Zmiany przychodziły powoli i panna Calloway miała nadzieję, że w jej przypadku nagle się nie cofną. Musiała zawalczyć o to. Prędzej spodziewałaby się tego, że w górę będą ciągnąć ją przyjaciółki, znajome i rodzina, a choć nie mogła narzekać na wsparcie to w dziwny sposób właśnie Max sprawił, że czuła się lepiej. Może to była kwestia tego, że… nie robił nic takiego? Po prostu był. Rozmowa się toczyła, śmiali się i żartowali, nie patrzył na nią tak, jakby zaraz miała się rozpłakać, nie trzymał chusteczek w pogotowaniu, aczkolwiek miała swoje podejrzenia, że gdyby zdarzyła się jej chwila słabości byłby w stanie ją sprawnie podnieść do góry i zająć głowę czymś innym. Nawet nieświadomie, przecież nie zdradzała mu co na nią działa, aby przestała myśleć o niepokojących ją sprawach.
Przyłapała się na tym, że w czasie rozmowy z Adamem oraz mężczyzną, który nazywał się Keith, zerkała co jakiś czas w stronę, w którą udał się brunet. Trochę niecierpliwiła się na jego powrót, czego wyjaśnić w logiczny sposób nie umiała. Rozmowa toczyła się w najlepsze, padło parę żartów i anegdotek, które faktycznie były ciekawe.
Nieme prośby blondynki zostały wysłuchane, a w trakcie rozmowy pojawił się Rossi, wokół którego w zasadzie i tak toczyła się rozmowa. Nic złego, Bridget miała okazję posłuchać o tym, jak znacznie się poprawił od czasu, kiedy Bridget razem z nimi współpracowała. Co prawda kompletnie się na tym nie znała i gdyby ktoś kazał jej wskazać, jakie to były zmiany to pewnie spaliłaby buraka, ale wierzyła na słowo, że tak właśnie było i nie zamierzała nawet tego kwestionować.
W chwili, kiedy Max ją objął miała nadzieję, że to tylko był wytwór jej wyobraźni, a policzki wcale się nie zarumieniły. Chwilami czuła się przy nim, jak małolata, a nic takiego nawet nie robił. Ciężko było to wytłumaczyć. Wmawiała sobie, że to kwestia tego, że pierwszy raz od długiego czasu robi ze swoim życiem coś innego, coś co nie ogranicza się do podstawowych obowiązków i wymuszanych uśmiechów.
— Będą zachwyceni. — Specjalnie zniżyła głos, aby nikt poza Maxem jej nie usłyszał. Uśmiechnęła się do zdjęcia, flasz błysnął kilka razy, a gdy fotograf miał to ujęcie, które chciał poszedł dalej. Była pewna, że Theresa i Henry bardzo będą zadowoleni.
Brie🤍
Obecnie wyobrażała sobie, jakie uczucia towarzyszyłyby jej, gdyby to ona zakładała kombinezon, a później na oczach tysięcy ludzi próbowała wygrać wyścig. Wątpiła, że jej przeżycia mogły się z tym równać. Jasne, oglądały ją tysiące ludzi na Instagramie, ale to wciąż jednak było coś innego. Zebrała milion obserwatorów, ludzie w pewien sposób interesowali się jej życiem, komentowali i lajkowali to, co wrzucała. Jednak nikt nie miał wobec niej tak wysokich oczekiwań z jakimi musiał mierzyć się Max. Ona najwyżej spóźni się z dodaniem jakiegoś trendu na swoje platformy społecznościowe, a Max mógł (a tak się jej zdawało) wypaść z gry. Nie rozumiała jeszcze tych wszystkich zasad, co prawda co nieco czytała przed przyjazdem tutaj, ale niewiele z tego zrozumiała. Teraz to też nie była najlepsza chwila na to, aby dopytywać o szczegóły. To było mile, że zatrzymywali się, aby z nią porozmawiać, ale nie zapominała, że wszyscy są tutaj w pracy i Bridget oraz nieliczne osoby pojawiły się tutaj w formie wsparcia, aby obejrzeć wyścig i nie robić w zasadzie nic więcej. Była również świadoma znaczących spojrzeń w jej stronę, ale skutecznie je ignorowała. Nie była brzydka, nie nazwałaby się najpiękniejszą dziewczyną na świecie, ale zdawała sobie sprawę z tego, że dobrze wygląda. Co trzeba podkreślała makijażem bądź ubiorem, wiedziała, jak łączyć ze sobą kolory, aby nie odejmować sobie urody, a ją znacznie bardziej podkreślić. Jednak bywały osoby, które widziały w niej głupią blondyneczkę, która niewiele potrafi, a jej talent ogranicza się do wrzucenia zdjęcia na Instagrama. Może nie potrafiła śpiewać, ale umiała za to malować świetnie siebie oraz inne osoby, gdyby nagle zabrakło dostawy prądu poradziłaby sobie w prawdziwej pracy, co według niektórych było niemożliwe.
OdpowiedzUsuń— Chyba będę musiała zacząć zapisywać kogo dziś poznałam. Imiona powoli zlewają mi się w jedno. — Pokręciła z lekka głową. Nie skomentowała jednak w żaden sposób tego, kim okazał się być Nicolas. Rodzinne powiązania zawsze pomagały, a Bridget coś o tym wiedziała. Sama miała znane nazwisko, ale gdyby faktycznie chciała z niego korzystać rozkręcałaby karierę w kancelarii ojca bądź u boku matki w telewizji. Ta krótka myśl przygnębiła ją na kilka sekund, jednak prędko zajęła się czymś innym. Mogła nie znać Maxa zbyt długo, ale ta mina oraz ton głosu mówiły jej naprawdę wiele. Może nie powinna była podpisywać tak krótkiego kontraktu? Byli zadowoleni z jej pracy, więc co by dziewczynie szkodziło, aby zostać z nimi na dłużej? Nie, aby brakowało jej zajęcia, ale w końcu mogłaby dalej robić swoje i przy okazji zajmować się social media należącymi do Maxa. Gdy przeglądała je wcześniej wcale nie było źle, w zasadzie poprawnie. Zrobiłaby pewne rzeczy nieco inaczej, może uderzyła w inną grupę wiekową, ale koniec końców to zespołowi miało się podobać przede wszystkim, a nie jej. Bridget dała z siebie wszystko, kiedy to w jej rękach było zadbanie o social media i miała szczerą nadzieję, że Nicolas również to robi.
Zdenerwowanie również udzieliło się blondynce. Co prawda, gdy pierwszy raz oglądała wyścigi również się denerwowała. Nie potrafiła powiedzieć skąd to uczucie się wzięło i dlaczego akurat przytrafiło się jej. W końcu nikt bliski nie brał w nim udziały, a ona była wtedy w pracy. Miała na to dość proste wytłumaczenie – co, jeśli coś źle nagra, coś nie wyjdzie i koniec końców okaże się, że nie ma co wrzucić, aby zadowolić fanów. Teraz nie miała żadnej wymówki. Jasne, że chciałaby, aby Max zdobył najwięcej punktów i aby wszystko poszło sprawnie, życzyła mu tego jako koleżanka. A jednak ścisk w żołądku, który się pojawił, kiedy założył do końca kombinezon i kask był dziwny.
Przeszła w odpowiednie miejsce, skąd mogła oglądać wyścig razem z pozostałymi osobami, które nosiły podobne wejściówki do Bridget. Wyjęła telefon tylko w zasadzie raz, wrzuciła jedno zdjęcie oznaczając, gdzie jest. Nie oznaczyła jednak Maxa czy nie pokazała jego samochodu, aby nie dolewać oliwy do ognia. Ludzie i tak będą w stanie połączyć kroki w zaskakująco szybkim tempie.
Cały wyścig oglądała z coraz to narastającymi nerwami. Tłumaczyła sobie, że to po prostu wina nowych emocji i zapewne tak właśnie było. To było coś nowego, od miesięcy nie robiła niczego ciekawego i zdążyła zapomnieć już, jak wyglądają takie wydarzenia. Śmiało więc można było uznać, że to wydarzenie dla Bridget jest nowe. Trzymała kciuki za Maxa od samego początku, a gdyby była wierząca to zapewne zmówiłaby też i za niego krótką modlitwę, aby ktokolwiek tam na górze trzymał władze pomógł mu wygrać. Skaczące nazwisko z góry na dół nie było pocieszające. Przez ostatnie minuty nie była w stanie usiedzieć na miejscu. Wstrzymała oddech w momencie, kiedy samochody się ze sobą zderzyły. To nie był pierwszy tego typu wypadek, który widziała uczestnicząc w wyścigach, ale teraz wiedziała, że w jednym z nich siedział Max. Odetchnęła dopiero, kiedy dostrzegła, że sam wychodzi z auta. Nie była co prawda pewna, czy wszystko było w porządku. Mógł być w szoku, adrenalina z pewnością w nim buzowała i sprawiała, że nie myślał o niczym więcej. Chyba wszyscy oczekiwali, że ten dzień będzie wyglądał zupełnie inaczej. Blondynka sama nie wiedziała, co sobie myślała, kiedy uznała, że dobrym pomysłem będzie, aby za nim pójść. Jednak została powstrzymana przez Christiana.
Usuń— Wiem to, pracowałam z wami — przypomniała mu. To, że Max był w pracy jeszcze nie oznaczało, że nie potrzebował z kimś pogadać czy kogoś zobaczyć. Zacisnęła zęby uznając, że nie ma sensu wchodzić w wymianę zdań z Christianem. Teoretycznie nie była też nikim ważnym w życiu Maxa, aby lecieć i go pocieszać, bo nie poszło mu na torze.
Chyba nie powinna być zaskoczona, że przede wszystkim pierwsze pytanie, jakie tu padło było o samochód, a nie o to, jak czuje się Max i czy mu czegoś nie potrzeba. Mógł to być niegroźny wypadek, ale co, gdyby nie był? Nie, nie powinna myśleć w ten sposób. Ważne było to, że nic poważniejszego się nie stało, a Max został w grupie. Skoro przyszła tu jako jego koleżanka tak właśnie zamierzała się zachować. Najchętniej wparowałaby do szatni, ale nie chciała mu przeszkadzać. No i nie wiedziała, czy Max życzyłby sobie jej towarzystwa. Mógł teraz przecież chcieć spędzić czas w samotności, a nie jeszcze użerać się z blondynką.
— Czy ma problemy? — Powtórzyła zaskoczona tym pytaniem. Naprawdę sądzili, że cokolwiek więcej wie? Czy udawali jednak na tyle dobrze, że nawet osoby, z którymi Max spędzał czas dość często były przekonane, że łączy ich coś więcej niż stara znajomość. Przemilczała to, bo i co miałaby powiedzieć? Nie wiem, bo umawiamy się tylko na niby. Przecież wyśmialiby ją momentalnie, pomimo tego, że związki PR-owe wcale nie były czymś dziwnym, ale jaki PR mógłby sobie podnieść Max, aby jej potrzebować u boku, prawda?
Czekała na jego wyjście, przeglądając coś w telefonie. Nie zwracała na to nawet większej uwagi. Po prostu chciała zająć czymś myśli. Lekko się uśmiechnęła, kiedy dostrzegła Maxa zmierzającego w jej stronę. Wsunęła komórkę z powrotem do torebki.
— Daj spokój, było dobre. Następnym razem będzie jeszcze lepsze — odpowiedziała. Cokolwiek siedziało mu w głowie, być może przed następnym wyścigiem się wyjaśni, a Maxowi będzie lżej. — Słuchaj… tak pomyślałam, że gdybyś potrzebował dzisiaj towarzystwa i chciał się ukryć przed ludźmi moglibyśmy wpaść do mnie. Nie martw się, nie do domu dziadków. Mam apartament po rodzicach i stoi pusty. Czasami tam wpadam, kiedy potrzebuję pobyć w samotności.
Nie mogłaby pozbyć się tego mieszkania. Wierzyła, że kiedyś do niego wróci. Przede wszystkim, że wrócą do niego rodzice. Zwykle wracała do tego miejsca, kiedy naprawdę było źle. Dzisiaj czuła się całkiem nieźle, ale to być może Max potrzebował odpoczynku i ucieczki od wszystkich.
— Portier jest bardzo dyskretny, mamy podziemny parking. Nikt nie będzie ci zawracał głowy — zapewniła. Nie zamierzała na niego naciskać, jeśli nie miałby ochoty to w pełni by zrozumiała. Sama, gdy coś szło nie po jej myśli wolała być sama. — Wydaje mi się, że mógłbyś dziś potrzebować kogoś bliskiego.
Brie🤍
Wszyscy chcieli zawsze wygrywać. Nie każdy był przyzwyczajony do porażek, niektórzy je źle znosili, a po innych spływały one, jak po kaczce. Bridget należała do tej grupy ludzi, którzy musieli wszystko rozłożyć na czynniki pierwsze, a potem wyciągnąć z tego wniosek i zapamiętać czego nie robić na kolejny raz, aby nie popełniać tych samych błędów. Blondynka tak naprawdę nie znała Maxa. Nie wiedziała, jaki jest na co dzień i nie zdążyła poznać go na tyle, aby powiedzieć, że wie co dla niego jest najlepsze. Działała instynktownie, bo to zadziałałoby na nią. Posiedzieć w ciszy, unikać tłumów, paparazzi i odpowiadania na komentarze. Nie wszyscy tak robili i najwyraźniej Max również nie miał takich tendencji. Miał swój własny sposób na radzenie sobie z tym, a ona tego nie wiedziała. Przekroczyła niewidzialną linię, którą sobie wyznaczyli. W ich umowie nie było nic o tym, aby wspierali się w kryzysowych sytuacjach. Mieli tylko udawać przed jej dziadkami, a prywatnie byli tylko Bridget i Maxem, ot dawnymi znajomymi, którzy teraz spędzają razem trochę czasu, ale nie poruszają żadnych poważnych tematów. Nie czuła się z tego powodu wcale źle. Chciała postąpić dobrze, ale Max odrzucił jej propozycję i musiała się z tym liczyć. To nie tak, że faktycznie się umawiali, a on odtrącał ją, gdy chciała pomóc.
OdpowiedzUsuń— Masz rację. Nie powinnam się tak narzucać — odpowiedziała i wzruszyła ramionami. Była osobą, która lubiła pomagać innym i dawała od siebie bardzo wiele, ale jeśli ktoś tego nie chciał to nie mogła nic z tym zrobić. Naciskać na pewno nie zamierzała, a to zawsze dawało odwrotny skutek. Nie zależało jej w końcu na tym, aby zrazić do siebie Maxa. Polubiła go przez ten czas, ich rozmowy i spędzanie razem czasu. Nawet jeśli za dużo tego czasu razem nie spędzili. Miała okazję zobaczyć go z zupełnie innej strony, a to co znała już z ich wcześniejszej współpracy nie było wystarczające do tego, aby wyrobić sobie jakąkolwiek opinię. Chyba nawet teraz nie mogła jej wyrobić, ale to już było bez znaczenia.
Miała nieco inne zdanie co do ich umowy, bo choć Max jej faktycznie pomagał to nie chciała, aby było to jednostronne. Gdyby chciał porozmawiać, posiedzieć w ciszy czy oglądać głupie seriale telewizyjne, które ogłupiały i sprawiały, że człowiek dziesięć razy zastanawiał się nad tym, co robi ze swoim życiem to była do tego gotowa. Nie musiał w końcu zdradzać jej swoich sekretów. I tak nosiła w sobie jeden, ogromny sekret, którego wyjawienie mogło zniszczyć mu karierę. Kolejnych na pewno nie potrzebowała. Nie wiedziała, jak będzie, gdy ich relacja się zakończy, ale prawdopodobnie Rossi nie miałby ochoty na to, aby paradowała po mieście wiedząc o nim różne rzeczy. Nie, aby je kiedykolwiek miała zamiar wykorzystać. Dość szybko pogodziła się z tym, że jej oferta została odrzucona. Trudno, co więcej miała zrobić? Naciskać i prosić? Nie, to zdecydowanie do nie pasowało do natury blondynki. Istniała też opcja, że ma do kogo wrócić i z kim spędzić wieczór po nieudanym wyścigu, który wprawił go w ponury nastrój. Nie wzięła początkowo tej opcji pod uwagę. Pojawiła się dopiero później, kiedy zaczęła się nad tym wszystkim zastanawiać z braku zajęcia. Nie, aby się jej tutaj nudziło, bo choć była tylko gościem to i tak można było powiedzieć, że miała ręce pełne roboty. Towarzystwa dotrzymywał jej chociażby Christian, który co jakiś czas podchodził, jeśli nie był potrzebny. Była przyzwyczajona do tego, że przyciąga uwagę. Było tak samo, gdy z nimi pracowała i niewiele się zmieniło. Jakiś czas temu by jej to schlebiało. W zasadzie to i tak było miłe, że z nią rozmawiał. Tak samo, jak Joe czy pozostali. Z pewnością na brak uwagi i towarzyszy do rozmów narzekać nie mogła, gdy Max był zajęty ważniejszymi sprawami, tłumaczeniem się z wyścigu i opowiadaniem o tym, co właściwie miało tam miejsce.
Cały dzisiejszy dzień, o ile nie licząc tego, jak przebiegł wyścig, Bridget uważała za udany. Dobrze spędziła czas, wyrwała się z domu i udało się jej poznać parę nowych osób. Wracając do siebie nie myślała już o tym zbyt wiele. Planowała sobie, jak spędzi resztę dnia, a raczej wieczoru. Kiedy dojechała do domu było dość późno, a rezydencja dziadków była pusta. Dostała od nich wcześniej informację, że wyjechali ze znajomymi i wrócą w poniedziałkowe południe. Nie lubiła przesiadywać sama w tym domu. Zawsze wkręcała sobie, że ktoś jest na posiadłości obecny. Przed udaniem się na górę sprawdziła alarmy czy są włączone i na pewno działają. Przejrzała też kamery, ale poza jakąś wiewiórką, która przebiegła przez trawnik nie było nic niepokojącego czy czegoś, co zwróciłoby jej uwagę. Na dziś starczyło jej atrakcji. Razem z Milką zaszyła się na górze, włączyła serial i tym razem padło na powtórki Kości, aczkolwiek nie zwracała uwagi na to, co działo się na ekranie. Znacznie bardziej interesował ją mały ekran telefonu. Nie była zaskoczona ilością powiadomień. Bardziej ciekawiło ją to, co o sobie czytała. Wiedziała, że pokazanie się z Maxem może zaciekawić ludzi, ale nie sądziła, że ludzie będą po niej jechać za to, że tam po prostu była. Przez ten cały czas nie dali chyba żadnych sygnałów, że coś może między nimi być. Im więcej czytała, tym bardziej przekonywała się, że jednak wcale taka anonimowa nie jest. I nie było się co dziwić, skoro Max wcale do anonimowych ludzi nie należał. W porównaniu jednak do niego ona ze swoim kontem na Instagramie nie miała nawet podjazdu. Lista obserwatorów również wzrosła. Przybyło jej przynajmniej dwieście nowych osób. Zapewne ciekawe czy w przyszłości nie wrzuci czegoś z Maxem. I wcale nie mogła im się dziwić.
Usuń— Co za głupoty — mruknęła pod nosem odkładając telefon. Wystarczająco dużo się naczytała, a tak, jak to co pisali o niej i Maxie nie przeszkadzało jej zbytnio, czy o tym, że jego była dziewczyna jest lepsza, ładniejsza i zasługuje na coś więcej natychmiast odłożyła telefon, kiedy dotarła do komentarzy o jej rodzicach. Nic dziwnego, że przy takiej córce zniknęli. Pewnie nie chcieli oglądać, jak niszczy cudze związki. Na ich miejscu też bym zniknął. I cała reszta równie ciekawych. Nic tak nie działało na nią, jak wzmianki o nich.
Przez następną godzinę próbowała skupić się na serialu, ale poza makabrycznymi obrazami zwłok nie zapamiętała nic więcej. Z pokoju wyciągnęła ją Milka, która potrzebowała wyjść na zewnątrz. Zanim wyszła z pokoju włożyła na siebie cienki szlafrok. Zawsze wypuszczała ją przednimi drzwiami i to samo zrobiła teraz. Telefon został na górze i nie widziała powiadomienia, że ktoś stoi pod drzwiami. Niemal podskoczyła, gdy otworzyła drzwi i zobaczyła bruneta.
— Max, cześć. Co ty… — Nie dokończyła zdania, bo między jej nogami przebiegła Milka, aby się przywitać. — Jasne, wejdź. Nie wiedziałam, że wpadniesz. Jeśli pisałeś to musisz wybaczyć, ale odłożyłam telefon jakiś czas temu — wyjaśniła. Milka nie zajęła Maxowi dużo czasu, po chwili już jej nie było i zniknęła między krzakami.
— Aktualna, jak najbardziej. Musiałabym się tylko przebrać — powiedziała. Była w piżamie, a to nie był najlepszy strój na wyjścia. — Albo możemy zostać tutaj. Dziadków nie ma, imprezują ze znajomymi — wyjaśniła. Ich obecność nie zmieniłaby za wiele, ale mogli się zgodzić, że dziś lepiej, aby ich nie było. — Napijesz się czegoś?
Brie
[OMG, jak dobrze Cię tu widzieć, super, że znów jestes, tęskniłam <3 Na początku zglupialam czy to syn Scotta, ale rocznik mi się nie zgadzał, czyli jednak brat, ah ci Andretti, mam do nich słabość od dawna haha :D Chodź koniecznie na wątek - albo do Blaise albo Naomi. Nie wiem gdzie Cię można teraz złapać, więc jak możesz to odezwij się do mnie na HG lub maila - szwedzkafanka@gmail.com :)]
OdpowiedzUsuńPojawienie się Maxa było sporym zaskoczeniem. Bridget była pewna, że ich kolejne spotkanie będzie dopiero za jakiś czas, a konkretnie w niedzielę, której jej dziadkowie odpuścić im nie chcieli. Nie zamierzała mu się narzucać po dzisiejszym dniu. Wracając do domu starała się sobie przetłumaczyć, że wcale nie przesadziła, a zwyczajnie w świecie się o niego martwiła i chciała jakoś pomóc. Może nakręcała się tylko na to i Maxowi wcale to nie przeszkadzało, że wyraziła zaniepokojenie? Sama już nie wiedziała. Teraz pojawił się w domu dziadków, chcąc wyrwać ją z domu i w zasadzie nie wiedziała co ma o tym sądzić, ale na pewno też nie odeśle go z kwitkiem. Może dzięki temu będzie mogła się upewnić, że nic mu dziś faktycznie nie jest. Martwiła się, taką była już osobą i nie mogłaby tego zmienić, choćby chciała. Dobrze było go mimo wszystko zobaczyć. Nawet jeśli nie wyglądał najlepiej, a z uśmiechem byłoby mu o wiele lepiej. Sama się uśmiechnęła, kiedy Milka wywołała u niego tę samą reakcję. Ten pies potrafił nawet największą marudę wprawić w dobry humor.
OdpowiedzUsuń— Nie szkodzi, nie robiłam nic takiego. W zasadzie dobrze, że przyjechałeś. Ja… nie chcę wychodzić dalej niż poza to, co ustaliliśmy, ale po prostu się martwiłam. Dobrze cię zobaczyć po dzisiejszym wyścigu — powiedziała. Zwykle o tej porze była już w piżamie. Nie lubiła leżeć w łóżku w ubraniach, a skoro nigdzie nie wychodziła to nie widziała sensu w tym, aby się stroić. Może jednak mogła zaczekać trochę z wyskoczeniem z ubrań, gdyby tylko umiała przewidzieć przyszłość lub miała jakikolwiek znak, że Max się pojawi z pewnością by poczekała. — W takim razie potrzebuję chwili. Rozgość się, jeśli czegoś byś potrzebował krzyknij głośno. Albo zadzwoń. Druga opcja będzie chyba lepsza.
Pokój miała niemal na końcu długiego korytarza. Szanse na to, że usłyszałaby, jak ją woła były naprawdę marne. Przyniosła mu schłodzoną wodę i wpuściła Milkę z powrotem do domu. Zostawiła ją na dole z Maxem, a nawet, gdyby chciała ją ze sobą zabrać i tak wybrałaby jego towarzystwo. I Bridget nie mogła się jej dziwić. Po chwili jednak drzwi do jej pokoju się uchyliły i w pierwszym odruchu pomyślała, że to może Max czegoś potrzebował, ale ta myśl zniknęła w momencie, kiedy dostrzegła Milkę. Starała się pospieszyć, bo nie chciała, aby Max musiał na nią długo czekać. Włosy miała na szczęście w jako tako w ładzie, ale i tak związała je w kucyk. W niecałą minutę narysowała kreski, rzęsy pociągnęła tuszem, wklepała gąbeczką sprawnie podkład, który przypudrowała. Przebranie się z piżamy w wygodne jeansy i białą koszulkę nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Może dziesięć, góra piętnaście minut. Nie widziała sensu w tym, aby dziś się stroić. Jeśli mieli jechać do mieszkania rodziców to nie musiała się nawet malować. Rzadko co prawda wychodziła z domu bez makijażu. Nie miała problemu, aby pokazać się bez niego w internecie i często to robiła, ale była tak przyzwyczajona do pomalowanej twarzy, że było jej zwyczajnie dziwnie, kiedy wychodziła nie mając na ustach nawet błyszczyku.
W dziwny sposób cieszyła się, że dzisiejszego wieczoru Max wybrał jej towarzystwo. Istniała szansa na to, że ktoś ich zobaczy i pojawią się kolejne komentarze. Była w stanie to znieść. Zablokowała u siebie pod komentarzami pewne słowa, więc te o rodzicach nie powinny się jej nawet pojawiać. To były tak naprawdę jedyne, które w jakiś sposób bolały. Cała reszta była jedynie pluciem jadu, który nic nie znaczył. Jednak, gdy wciągani w to byli rodzice blondynki było zupełnie inaczej. Nie mogła im odpowiedzieć, bo nakręciłaby niepotrzebną aferę, a według niektórych robiła też źle nie odzywając się wcale. Z tej sytuacji raczej nie było dobrego wyjścia.
Przeprosiła Maxa, gdy zeszła na dół za to, że tyle na nią czekał. Nie stroiła się wcale zbyt długo, po prostu nie chciała wychodzić z domu ubrana byle jak. Założyła na siebie jeszcze tę samą skórzaną kurtkę, którą miała ze sobą wcześniej podczas wyścigu. Wieczór był przyjemny, ale znacznie chłodniejszy i powoli robiło się już nocami nieprzyjemnie. Wolała też nie zmarznąć na motocyklu. I tak podejrzewała, że może zacząć się trząść z zimna. Nie miała idealnej kurtki na takie przejażdżki, ale tym mogła się martwić, jeśli faktycznie zarznie. Rzadko zdarzało się, aby miała okazję przejechać się motocyklem. Były chłopak nim jeździł, ale nie chciał wozić zbytnio Bridget. Wolała znacznie bardziej auto, w którym czuła się komfortowo. Czuła dreszczyk ekscytacji, kiedy wsiadała na pojazd, a palce zaciskała mocno na kurtce Maxa. Przejażdżka w dziwny sposób była oczyszczająca, a przede wszystkim była czymś może nie nowym, ale rzadkim w życiu Bridget.
UsuńByła nieco zawiedzona, kiedy ich podróż dobiegła końca, a przynajmniej tymczasowo.
— Uwielbiam tacos. Kto ich zresztą nie lubi? — odparła z uśmiechem ruszając od razu za nim. Jeśli miała mu poprawić humor to nie zamierzała się w żaden sposób zasmucać czy zaśmiecać sobie myśli tym, co czytała w internecie. Chciała już o tym zapomnieć i chyba najlepiej będzie, jeśli oboje tak zrobią. Skoro będą się pokazywać w swoim towarzystwie to czekało ich jeszcze trochę podobnych akcji.
Dawno nie była w takim miejscu. Raczej wybierała restauracje, ale wcale nie gardziła budkami z jedzeniem. Przekonała się już jakiś czas temu, że w takich miejscach można znaleźć naprawdę godne polecenia dania. W dodatku takie miejsce miało swój klimat, którego nie można było podrobić w żadnej knajpie.
— Mogę zapytać co sprawiło, że zmieniłeś zdanie? — spytała. Kiedy się żegnali była pewna, że następne spotkanie nie odbędzie się tak szybko. Narzekać nie zamierzała. Polubiła jego towarzystwo już dawno temu i nic w tej kwestii się nie zmieniło. Teraz chyba polubiła go jednak bardziej. Znała już nieco lepiej Maxa, choć wciąż wszystko tak naprawdę było przed nią.
Skupiła wzrok na moment na menu, które było dość imponujące.
— Szarpany kurczak z chorizo, czarną fasolą i marynowaną cebulą brzmi dobrze. I salsa verde do tego. Tacos z krewetkami też brzmi dobrze.
Przechyliła lekko głowę na bok, jakby to miało jej pomóc w wybraniu odpowiedniego taco i westchnęła pod nosem. Najchętniej wzięłaby po jednym z każdego rodzaju. Taco było dość małe, ale potrafiło być sycące. Sama już nie wiedziała co i ile powinna wziąć. Niekoniecznie też mieli, jak ze sobą zabrać jedzenie, gdyby jednak wzięli go za dużo. Lepiej byłoby domówić niż potem wyrzucać.
— Chyba wezmę te dwa. A potem zobaczę czy będę głodna. Trafiłeś w dobrym momencie, jakbyś był dziesięć minut później to czekałabym już najprawdopodobniej na chińszczyznę.
Brie
Bridget nie zamierzała kwestionować tego, dlaczego Max nagle zmienił zdanie. Jeśli jej towarzystwo mu w jakikolwiek sposób miało pomóc to cieszyła się, że może to zrobić. Jeszcze po wyścigu gotowa była na to, aby spędzić z nim więcej czasu, aby tylko nie był sam. Jednak dając jej wyraźnie znać, że nie chce jej obecności wieczorem wycofała się i wróciła do siebie. Może mogłaby się obrazić za tę nagłą zmianę zdania, ale czy był w tym sens? Nie miała zresztą też powodu, aby się obrażać i to byłoby już tworzenie sprzeczki z niczego, a nie zależało jej na tym, aby atmosfera między nimi była napięta. W zasadzie to ucieszyła się z jego nagłego pojawienia się. Obecność Rossiego dobrze na nią wpływała, czego się zupełnie nie spodziewała. Do tej pory raczej unikała wyjść, koleżanki niekoniecznie wiedziały w jaki sposób mogą poprawić Calloway humor, a ona sama nie pozwalała sobie na to, aby dobrze się zabawić. Odmawiała sobie szczęśliwszych chwil. Wmawiała sobie, że nie powinna chodzić uśmiechnięta, kiedy wydarzyła się w jej życiu tragedia i dziś po raz drugi pozwoliła sobie na to, aby odrzucić wszystkie troski na bok. Pierwszy raz zrobiła to, kiedy Max zabrał ją na kolację. Było to jednak tak niespodziewane, że nie miała nawet chwili, aby rozmyślać nad swoim życiem. Siedząc już samej w domu nieprzyjemne myśli wróciły, gdy czytała komentarze. Nie przemyślała chyba do końca ich związku i tego, co się stanie, jeśli wyjdzie na jaw. Myślała, że to będzie tylko między nimi, a dziś przecież nie zrobili nawet nic szczególnego. Po prostu pojawiła się na jego wyścigu, kilka zdjęć i to tyle. Ale ludzie często widzieli na zdjęciach to, co chcieli zobaczyć. I widziała to po tym co pisali. Z pewnością sposób, w jaki Max objął Bridget musiał oznaczać, że coś między nimi jest. To, jak się na siebie nawzajem patrzyli też w końcu coś oznaczało. Gdyby komentujący nie byli tak nachalni, nie wchodzili z butami w ich prywatne życie i nie zaczęli wyciągać brudów, to blondynka uznałaby te komentarze za coś uroczego. Na swój sposób to nawet było urocze, że między dwójką znajomych ktoś mógł dostrzec coś więcej, ale dodatkowe i krzywdzące słowa zmieniały to diametralnie. Chyba wystarczająco dużo o tym myślała tego wieczoru. Przed nią była perspektywa zjedzenia dobrych tacos i tego zamierzała się trzymać, a tym co będzie potem może zawsze martwić się później.
OdpowiedzUsuńBridget urodziła się i wychowała w Nowym Jorku. Uwielbiała jednak poznawać kulturę innych krajów, kosztować lokalnych dań i uczyć się o tradycjach, które nie były jej znane. Większość wakacji spędzała w Meksyku. Było blisko i rodzice często, gdy nie mieli wolnego zawsze znajdowali kilka dni, aby wyskoczyć do sąsiedniego kraju, gdzie spędzali czas rodzinnie. Nieco później, gdy jej internetowa kariera nabrała rozpędu i zaczęła dostawać zaproszenia na eventy poza granice Stanów Zjednoczonych jeździła sama i poznawała nowych ludzi. Nie zamykała się na poznawanie nowych rodzajów jedzenia, choć i tak nie spróbowałaby wszystkiego. Ciężko było jednak podrobić autentyczny smak, a wiele nowojorskich knajp to właśnie robiło. Nie mogła jednak narzekać, bo wybór restauracji był tak ogromny, że nie starczyłoby jej życia, aby odwiedzić każdą jedną w mieście. Czy nawet na samym Manhattanie.
Podziękowała mu za napój, gdy go otworzył i niemal od razu upiła kilka łyków. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak spragniona była. Zdecydowanie, jak na jeden wieczór to było sporo atrakcji. Odzwyczaiła się od podobnego życia i spędzany z Maxem czas uświadomił jej, jak za tym tęskni. Brunet nic nawet nadzwyczajnego nie robił i chyba to właśnie podobało się jej najbardziej. Max po prostu był i nieświadomie pomagał blondynce. Nawet ona sama nie zdawała sobie z tego do końca sprawy, jak wiele obecność bruneta jej pomaga.
— Miałeś prawo być niezadowolony z wyniku. Pewnie też bym była, gdybym znajdowała się na twoim miejscu.
OdpowiedzUsuńJego zachowanie było jak najbardziej wytłumaczalne. Zwłaszcza, że to nie było byle co i od każdego wyścigu zależała jego kariera, a tak to przynajmniej rozumiała blondynka. Nie mógł sobie pozwolić na to, aby tak po prostu zawalić wyścig. Może dla ludzi to była rozrywka, ale dla Maxa to w końcu była praca i źródło dochodu. Gdyby wypadł z formy i zajmował ostatnie miejsca prędko zostałby zastąpiony kimś innym. Tak już po prostu działał ten świat. Jeśli coś go dręczyło, a dręczyło na pewno, to musiał spróbować o tym nie myśleć chociaż na czas wyścigu, a swoją uwagę skupić tylko i wyłącznie na sobie, a nie na wszystkich ludziach dookoła.
— Spotkałam gorszych dupków. Dałabym ci może trzy na dziesięć w skali bycia dupkiem — odpowiedziała z lekkim uśmiechem. W pewien sposób poczuła się urażona tym, że ją odtrącił, ale nie byli przyjaciółmi. Znajomi, którzy postanowili sobie nawzajem pomóc. Bridget nieświadomie pomagała, a Max miał pełną świadomość co robił dla blondynki.
Spojrzała na niego nieco zaskoczona, kiedy powiedział, że jest coś jeszcze. Nie sądziła, że chciał mówić akurat o zdjęciach czy relacjach, które zostały zamieszczone w internecie. Powinna była się domyślić.
— Widziałam je. Nawet, gdybyśmy tylko stali obok siebie to ludzie mogliby wyciągnąć pochopne wnioski. Najlepiej chyba będzie nic z tym nie robić, ale teraz też jest szansa, że ktoś już nas widział, zrobił zdjęcie i podrzucił je do TMZ lub zamieścił w necie — odpowiedziała. Wzruszyła lekko ramionami. Nie byli anonimowi, a na pewno Max nie był. Tak, jak Bridget jeszcze jako tako, ale ginęła wśród różnych influencerów to Max był rozpoznawany też i za granicami Stanów Zjednoczonych. — Dopiszą sobie pewnie do tego jeszcze parę historyjek, a jakieś szmatławce to podłapią i puszczą dalej.
Raczej już nie mogli liczyć na anonimowość z ich związkiem. Nie zależało jej na zdobyciu nowych obserwatorów, być na okładkach artykułów. Miała w planach tylko przekonać dziadków, że wciąż potrafi być tą samą Bridget, która nie myśli tylko i wyłącznie o stracie rodziców.
— Ale może plan na to, jak sobie poradzić z wkręceniem całych Stanów zostawmy na później — zaproponowała — jeszcze ktoś usłyszy.
Dopiero zrobiłaby się jazda, gdyby ktoś ich usłyszał. Z tego już ciężko byłoby się wykręcić. W momencie, kiedy usłyszała numerek ich zamówienia podniosła się, aby przynieść jedzenie do stolika. Musiała zrobić dwa kursy, ale sprawnie sobie z tym poradziła.
— Obłędnie pachnie. — Przyjemny zapach unosił się w powietrzu. Zdecydowanie brakowało jej tego typu jedzenia. — A jeśli martwisz się tym, co wypisują to nie musisz. To nie jest miłe, ale znudzą się tym tematem za jakiś czas i skupią na kimś innym.
Brie🤍
Jej ojciec od dziecka był fanem wyścigów i Formuły 1 przez co chcąc nie chcąc, towarzyszyła mu podczas różnych imprez czy istotnych wydarzeń sportowych w tej dziedzinie sportu. Na początku niewiele z tego rozumiała i jako mała dziewczynka cholernie nudziła się oglądając rywalizację
OdpowiedzUsuńz czasem jednak ojciec zaszczepił w niej swoja pasję, czyniąc ją tym samym częstych gościem wyścigów Grand Prix organizowanych w różnych częściach świata. Wysoki status społeczny oraz posiadanie własnego samolotu ułatwiało jej przemieszczanie się z miejsca na miejsce, przez co mogła sobie pozwolić na oglądanie wyścigów na terenie wszystkich kontynentów, o ile oczywiście w danej chwili miał na to czas i nie ciążyły na niej inne zobowiązania zawodowe lub uczelniane. Nicolas wręcz nienawidził Grand Prix, dzięki czemu stanowiło to dla niej idealną odskocznie od brata i coś, co w końcu łączyło tylko ją i jej ojca, bez faworyzowania Niko. Często bywała na różnego rodzaju imprezach organizowanych przez środowisko związane z wyścigami samochodowymi, nie spodziewała się jednak, że na jednej z nich pozna swojego przyszłego chłopaka. Bardzo szybko złapała z Maxem wspólny język, mieli podobne zainteresowania, podobne poczucie humoru, a przede wszystkim dobrze i bezpiecznie czuła się w jego towarzystwie. Istotne dla niej było także to, że świetnie dogadywał się z jej ojcem, zwłaszcza, że senior rodu nie do końca akceptował jej poprzedni związek i był wybredny, jeśli chodziło o kontakty jego ukochanej córeczki z mężczyznami.
- Wiedziałam, że jesteś najlepszy – uśmiechnęła się, składając na jego ustach namiętny pocałunek, kiedy podszedł do niej po wygranym wyścigu – Zamówiłam już stolik w naszej ulubionej restauracji, musimy to uczcić – dodała, mierzwiąc dłonią jego pozostające w nieładzie włosy. Byli popularną parą w środowisku, nie musieli kryć się ze swoim uczuciami, mając świadomość, że fani żyli często nie tylko samym wyścigiem, ale i prywatnym życiem sportowców. Zawsze była perfekcjonistką, idealnie ułożona fryzura, strój dobrany do okazji i okoliczności, a dodatkowo wysoki statut społeczny, można więc powiedzieć, że świetnie wpisywała się w środowisko F1 WAGS, jak często określane były partnerki kierowców.
- Muszę wykupić sobie przez ciebie jakiś dodatkowy pakiet ubezpieczenia na życie, umrę przez ciebie na zawał – westchnęła, szturchając go delikatnie w ramię. Wiedziała, że jest dobry w tym, co robi, zawsze jednak cholernie się stresowała podczas każdych wyścigów, zwłaszcza, że Max często jeździł tak, jakby chciał wszystko, w tym własne życie postawić na jedną kartę.
Naomi
Trochę jednak mimo wszystko przejmowała się tymi komentarzami. Niby wiedziała, że nie ma sensu ich czytać i pozwolić obcym osobom, które często kryły się pod anonimowymi nazwami wejść jej w głowę i robić bałagan. Miała już wystarczająco dużo zmartwień, a kolejnych dokładać sobie nie chciała i nie powinna. Może trzeba było przemyśleć, jak ludzie zareagują na pojawienie się Bridget na padoku, ale w końcu oficjalnie byli tam tylko jako znajomi. To już nie była do końca ich wina, że zaczęli doszukiwać się w filmiku i zdjęciach drugiego dna. W oczach blondynki nie robili jednak niczego złego, a już na pewno nie odbierała ich zachowania w dwuznaczny sposób. Może to jeszcze miałoby rację bytu, gdyby nie byli w stanie trzymać rąk przy sobie, ale nic takiego nie miało w końcu miejsca. Wiedziała natomiast, że ludzie mogą zacząć coś sobie myśleć, ale nie podejrzewała, że mogłoby to mieć miejsce tak szybko. Max był dość znaną osobą, a w dodatku był młodym mężczyzną, który wzbudzał zachwyt u płci przeciwnej i zapewne nie tylko. Internautów ciekawiło kto z kim jest, czy to wyjście do restauracji razem coś znaczy i niedługo pojawi się nowa it couple. Ciekawiło ich dosłownie wszystko. Bridget widziała to też po sobie, bo choć nie była rozpoznawalna na światową skalę w takim stopniu, jak Max to miała swoje grono fanów i czasami były podsyłane jej artykuły z nią w roli głównej, a autor przedstawiał wszystkie wiadome fakty o blondynce. Miejsce urodzenia, w jakim mieście mieszka, jej znak zodiaku, imię psa i lista byłych chłopaków, o ile coś o nich wiedzieli. Nie mogła się więc dziwić, że razem z Maxem wywołali takie poruszenie, a teraz wszyscy dzielili się na dwa obozy. Jedni im kibicowali i cieszyli się, że Rossi znalazł sobie nową dziewczynę, a Bridget wyszła ze swojego dołka nieszczęścia. Natomiast ci drudzy głośno bojkotowali nowy związek kierowcy z influencerką i okazywali swoje niezadowolenie wylewając nienawiść w komentarzach.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się łagodnie, kiedy Max mimo wszystko się rozejrzał. Zdawało się, że obecni tu ludzie zajęci byli sobą. Jakby nie patrzeć, ale świetne tacos było znacznie ciekawsze od nich. Ona sama z pewnością skupiłaby się na jedzeniu, a nie na strzelaniu fotek nieznajomym.
— Myślę, że w kaskach moglibyśmy się jeszcze bardziej rzucać w oczy — zaśmiała się. Dopiero wtedy zwróciliby na siebie uwagę, gdyby z wyraźnymi trudnościami próbowali zajadać się tacos. Pachniało i wyglądało zbyt dobrze, aby miała sobie utrudniać jedzenie. Nie miała wcześniej pojęcia o tej miejscówce, a sam zapach robił już robotę. Miała nadzieję, że nie rozczaruje się smakiem, ale biorąc pod uwagę, że Max miał dość dobry gust do jedzenia (tak wnioskowała po ich pierwszej randce) to ufała mu w stu procentach i na pewno się nie zawiedzie.
Z jakiegoś powodu nie pomyślała, że chciał sprawdzić, jak czuje się z tą całą sytuacją. Czy chciała mu mówić prawdę? Niby nie było to nic, czego nie mógłby się domyślić. Ostatnie miesiące nie były łatwe, a w zasadzie każda rozmowa o rodzicach sprawiała, że blondynka miała ochotę wrzeszczeć z bezsilności. Komentarze w żaden sposób jej nie pomagały, a już zwłaszcza tego typu, kiedy tak prywatne rzeczy były wyciągane na wierzch i traktowane jako powód, dlaczego byłaby beznadziejną partnerką dla Maxa. Nawet się trochę zirytowała, bo choć o związku kompletnie nie myślała, a to co było między nimi było czystą współpracą to nie mogła zrozumieć, dlaczego jej zaginieni rodzice mieliby być przeszkodą do stworzenia związku.
— W zasadzie to… nie wiem — przyznała i lekko wzruszyła ramionami — w porównaniu do tego, co było jakiś czas temu te komentarze nie są aż tak złe — dodała. Mogło być o wiele gorzej. Co prawda większość tych komentarzy nie była najmilsza, a ich treść sprawiała, że miała ochotę wyrzucić telefon przez okno, ale nie mogła nimi żyć. Musiała to przełknąć i ruszyć dalej.
Bridget wiążąc się z kimkolwiek kto w jakikolwiek sposób był rozpoznawalny musiała się liczyć z negatywnymi komentarzami. Na własne życzenie weszła w rój os. Zaproponowała Maxowi układ, który miał być tylko popisem dla jej dziadków, a teraz huczały o tym różne strony plotkarskie i nie tylko. Zauważyła, że chwilami nawet osoby zajmujące się poważniejszym dziennikarstwem opisywały związki gwiazd, jeśli te były znane i lubiane, a Max w sportowym świecie był znany. Kto wie, może nawet informacja o nich pojawiła się w sportowych wydarzeniach. Max Rossi układa sobie życie u boku influencerki Bridget Calloway.
Usuń— Nieskromnie mówiąc, ale tak. Jestem bardziej wprawiona. Jak z wami pracowałam to też było trochę nieciekawych komentarzy. Co prawda wtedy głównie były one od niezadowolonych fanów — wyjaśniła. Sama też mierzyła się z niezadowolonymi osobami i prawda była taka, że nie można było od nich uciec. Blokowanie nic nie dawało, a anonimowe konta rosły niczym grzyby po deszczu. Ciągle ktoś miał coś do powiedzenia.
Na krótki moment skupiła się na tacos, ale wciąż słuchała Maxa. Może był małym dupkiem po wyścigu, jednak Bridget nie roztrząsała tego zbyt długo. Miał pełne prawo być niezadowolony i potrzebować czasu na to, aby otrząsnąć się po tym, co miało miejsce na torze. W jej oczach akcja z drugim kierowcą była niesprawiedliwa i gdyby nie ten wypadek wszystko potoczyłoby się inaczej, ale nie dało się cofnąć czasu ani takich rzeczy przewidzieć. Niestety.
— Przeprosiny przyjęte. Te tacos mi wszystko wynagrodziły — powiedziała z uśmiechem. Nie była osobą, która długo trzyma urazę. Jasne, była zaskoczona takim wybuchem, ale z kolei nie była jego dziewczyną, aby coś z tym robić. Choć w ten sposób właśnie wszyscy sobie pomyśleli.
Przez moment pomyślała, że może nie powinna była akceptować propozycji pojawienia się na kolejnym wyścigu. I to jeszcze w innym stanie. Ludzie jednak już dużo sobie myśleli o nich, a wycofać się z ich układu jeszcze nie chciała. Głównie przez dziadków. Potrzebowała jeszcze trochę czasu zanim będzie mogła pozwolić Maxowi odejść.
— Żartujesz? Miałabym przepuścić okazję posmażenia się na plaży? Oczywiście, że chcę lecieć z tobą. Znajdę sobie zajęcie, nie będziesz musiał się martwić o mnie i to czy się nie zanudzę. Poradzę sobie. — Zapewniła. Polubiła jego towarzystwo i nawet jeśli nie oczekiwała tego, że łaziłby po plaży z nią to w zupełności wystarczy jej wspólna podróż. — Ale chyba będziemy musieli ustalić co mówić pozostałym. Moją obecność w Nowym Jorku łatwiej było wytłumaczyć niż na Florydzie.
Chyba, że mieli zamiar iść na całość i udawać jednak przed całym światem, że są parą. A do tego raczej im daleko nie było.
Brie
[Dziękujemy! U was też jaka zmiana! Ten uśmiech jest cudowny!<3]
Zaskoczyła się, gdy tak ochoczo zgodziła się na wspólny wyjazd. Może naprawdę potrzebowała wyjechać z Nowego Jorku. Od zeszłego roku nie ruszyła się z miejsca, cały czas czekała na powrót rodziców i sądziła, że jeśli wyjedzie to nagle się pojawią. Lub wydarzy się coś ważnego, a ona to ominie. Cały czas żyła złudną nadzieję, że Catherine i Tobias w końcu się pojawią. Że będą znów rodziną, a wszystko znów będzie tak, jak wcześniej. Tylko nic nie było tak, jak dawniej i jeśli coś się zmieni to stara codzienność nie wróci. Mogła cały czas dalej przekonywać samą siebie, że nie może pozwolić sobie na trochę szczęścia i chwilę zapomnienia. Potrzebowała tego i podświadomie o tym wiedziała. Ciężko było jednak się przekonać, a jednak z łatwością zgodziła się na wspólny wyjazd. I cieszyła się z tego powodu chyba bardziej niż powinna.
OdpowiedzUsuńChyba nie powinna się przejmować tym co będą o nich pisać, bo będą na pewno. I nie wszystkie komentarze będą przychylne, a na to wpływu już żadnego nie mieli. Można było blokować pewne słowa, ludzi i usuwać komentarze, ale one wyrastały niczym grzyby po deszczu i ciężko było nadążyć za tym wszystkim. Coś o tym wiedziała. Jednak pierwszy raz była w tak głośnej sytuacji. A raczej po raz drugi byłą w takiej sytuacji. Jednak pierwszy raz była to sytuacja związana z chłopakiem. Chyba nie do końca wiedziała, jak sobie z tym powinna poradzić. Pierwsze co mogła zrobić to przestać czytać durne komentarze i skupić się na lepszych stronach. Jak na przykład na tym, że dobrze czuła się w towarzystwie Maxa i spędzanie z nim czasu było dla niej przyjemnością. Nie czuła się do niczego przymuszona.
— A co, będziesz zazdrosny o moją kolejkę adoratorów? — zapytała ze śmiechem. Zauważyła ich zainteresowanie, ale było ono jednostronne. Nie planowała szukać sobie tam chłopaka. Teoretycznie jednego już miała, a to, że na niby to inna kwestia. Pasował jej taki udawany związek. Dziadkowie dali jej spokój, mogła wmawiać sobie, że ruszyła do przodu i że wszystko jest w porządku. Za parę tygodni pewnie skończą swoją przygodę i rozejdą się w różne strony. A może to wszystko potoczy się w jeszcze innym kierunku, którego żadne z nich nie przewidziało. Raczej nie chciała snuć takich domysłów, bo to było bez sensu i nakręcałaby samą siebie na coś, co może się nie wydarzyć. Teraz po prostu… cóż, chyba po prostu dobrze się bawili w swoim towarzystwie. Tyle jej w zupełności wystarczyło.
— Co będzie, jak ktoś zapyta się o mnie podczas wywiadu? Wiem, że raczej dopytują o przygotowania do wyścigu, wyścigi, ale zrobiło się trochę głośno. Może będą chcieli wyciągnąć jakieś informacje od ciebie. Trzeba będzie ustalić co im powiesz. — Może się myliła, a nikt tak naprawdę nie dopyta o nią ani o to, że pojawiła się znów z Maxem na wyścigu. Może przyprowadzał ze sobą znajomych, ale była dziewczyną i po dzisiejszym dniu jej obecność będzie z pewnością wzbudzać zainteresowanie.
Roześmiała się, kiedy powiedział o nowej zasadzie, którą właśnie wprowadził. To było dość zabawne i naprawdę to doceniała.
— Podoba mi się to, aby nie wrzucał niczego bez twojej zgody. Zdecydowanie to co ląduje w internecie przy twoim zawodzie i popularności powinno rozpatrzone jeszcze przez kogoś — powiedziała — ale nie musisz w taki sposób mnie chronić. Mam wrażenie, że to może wywołać dodatkową kontrowersję. Ludzie prędzej czy później zauważą, że komentarze są usuwane. Mogą jeszcze głośniej gadać.
Działo się tak przy różnych twórcach internetowych, gwiazdach i całej reszcie. Ludzie widzieli, kiedy niewygodne komentarze znikały. Czasami lepiej było pozwolić im się wyżyć. Ale doceniała to o wiele bardziej niż Max mógł sobie wyobrazić. To było zaskakująco miłe, że tak o nią chciał zadbać.
UsuńWytarła chusteczką usta, na których miała resztki sosu. Tacos to był zdecydowanie dobry pomysł po dość ciężkim dniu. Może dla niej samej to nie był jakiś wyjątkowo uciążliwy dzień, ale dla Maxa już owszem. I należał mu się ten relaks bardziej niż komukolwiek innemu w tej chwili.
— Zdecydowanie bardziej wolę przyjemne tematy.
Zanotowała sobie wszystko w głowie. Akurat, jeśli chodziło o wyjazdy nie musiała niczego zapisywać. Zapamiętanie szczegółów o ciekawych wydarzeniach przychodziło jej z zaskakującą łatwością. Wiedziała, że czas będzie dość ograniczony, ale naszła ją myśl, że może gdyby w piątek popołudniu faktycznie miał czas i nie musiałby już nigdzie więcej się pokazywać to mogliby skoczyć do Orlando. Dawno tam nie była, a trochę rozrywki w końcu im się przyda. A szybka wizyta w parku rozrywki byłaby idealna do tego, aby się rozerwać. Aczkolwiek to wolała zaproponować później, gdy już zobaczy, jak się potoczy dzień na miejscu.
— Szykuje się kilka ciekawych dni w takim razie. Nie mogę się doczekać.
Mówiła to szczerze. Kilka dni poza Nowym Jorkiem powinny dobrze jej zrobić, a już zwłaszcza w takim towarzystwie. Nie myślała o tym, że na jakiś czas będzie musiała się zająć samą sobą. To akurat nie był problem. Przecież sobie poradzi.
Przyjrzała się Maxowi. Dostrzegła tę niewielką zmianę w wyrazie jego twarzy. Nie wiedziała, czy powinna dopytywać go o to, co stoi za jego gorszym nastrojem teraz. Mogła się jedynie domyślać.
— Przejedźmy się — powiedziała po chwili — chyba przyda nam się po prostu oczyścić umysł i czymś się zająć. A potem możemy pojechać do apartamentu. Mam tam dobrą tequilę.
Brie🤍
Ostatni związek Bridget zakończył się parę miesięcy zanim jej rodzice zaginęli i nie wspominała byłego chłopaka jakoś często, o ile w ogóle. Nie rozstali się w złości, a każde z nich poszło po prostu w swoją stronę. Z tego co wiedziała to chłopaka nawet nie było w Nowym Jorku i w zasadzie nie interesowała się, co obecnie się z nim dzieje. Ten pokręcony związek, w który wciągnęła Maxa był pierwszym od dość długiego czasu. I po części nie wiedziała, jak powinna się zachować, choć w końcu nie musiała robić nic takiego poza paroma uśmiechami, kiedy byli w towarzystwie dziadków. Opowiedziała im już bardzo naciąganą historyjkę co do tego, jak się poznali i jak ich związek wyglądał. To i tak był cud, że uwierzyli jej w to wszystko. Ktoś inny już dawno wyczułby, że blondynka kłamie. Nie była przyzwyczajona do tego, że musiała kłamać czy kręcić, wcześniej po prostu nie miała do tego powodów. Obecnie wszystko się pozmieniało, a ona sama… cóż, chciała po prostu spokoju i chyba wybrała jeden z gorszych scenariuszy. Wpakowała siebie i Maxa w niezłe bagno, ale skoro Rossi nie miał nic przeciwko temu, aby brać udział w tym przedstawieniu to nie zostawało je nic innego, jak po prostu z tego powodu się cieszyć. Była mu za to bardzo wdzięczna i wciąż myślała, jak mogłaby mu się odpłacić.
OdpowiedzUsuń— Nie planuję sobie nikogo szukać, jesteś jedynym — zapewniła i uśmiechnęła się lekko. Z kilku powodów nie chciała rozglądać się za ewentualną drugą połówką, a przede wszystkim nie czułaby się komfortowo z myślą, że jest z Maxem, a kręci z kimś na boku. Byłą lojalna. Nawet jeśli znajdowała się tylko w udawanym związku, który przecież miał się zakończyć z czasem.
— Akurat nie wątpię w to, że zrobiłbyś porządek. Poza tym i tak miałam wrażenie, że trzymali się na dystans. Jakby sprawdzali na jak wiele mogą sobie pozwolić — zaśmiała się. To było całkiem urocze. Całkiem lubiła uwagę, aczkolwiek w ostatnim czasie niekoniecznie to było jej priorytetem. Nie było też co ukrywać, że to byli atrakcyjni mężczyźni i zauważyła to już, gdy pierwszy raz ich poznała, ale trzeba było jednak czegoś więcej niż tylko ładnej buźki i Bridget wolałaby mieć kogoś z kim mogłaby porozmawiać na różne tematy, osobę, w której znalazłaby oparcie i czułaby się bezpiecznie, kogoś komu mogłaby zaufać we wszystkim. Takie rzeczy oczywiście przychodziły z czasem, ale coś jej podpowiadało, że raczej widzieli w niej ładną blondyneczkę. I nie mogła im się dziwić. Aczkolwiek nie takiego związku szukała i chyba obecnie lepiej było jej samej. Nawet jeśli ta samotność czasami jej doskwierała to odcięła się od ludzi, bo tego chciała. Czasami się zastanawiała, jak wyglądałoby jej życie, gdyby Catherine i Tobias wciąż byli przy niej. I jakkolwiek było to dziwne to poczuła pewnego rodzaju smutek na myśl, że zapewne nie spędzałaby czasu z Maxem. Może i wpadliby na siebie przypadkiem na mieście lub ona sama kupiłaby wejściówkę na wyścig, aby zobaczyć, jak mu idzie, ale jakie były szanse, że faktycznie zaczęliby spędzać ze sobą czas prywatnie?
Ich historia musiała się zgadzać. Istniała szansa, że i Bridget będzie zapytana o ich relację, która teraz została wystawiona na światło dzienne przez kilka niewinnych zdjęć i wideo. Co prawda nie miała teraz żadnych imprez w planach, ale nie wiedziała co będzie za jakiś czas. Tym razem może nie odmówi wyjścia na event, a tam zwykle był ktoś z dziennikarzy. Podpytywali o różne rzeczy, a choć najczęściej to były pytania dotyczące marki, która organizowała imprezę i ich produktów to musiała brać pod uwagę to, że temat mógłby zejść na nią i Maxa. Na chwilę obecną to Max był pod większym ostrzałem. To w końcu on miał zaplanowane konferencje, rozmowy z dziennikarzami i od razu wyłapaliby, gdyby zaczął zmyślać na miejscu. Widziała już co prawda jego zdolności aktorskie i wychodziło mu to naprawdę nieźle, ale udawanie przed starszą panią, a tysiącami, jak nie milionami odbiorców było nieco inne.
Zamyśliła się na chwilę. Jaka byłaby najlepsza strategia w ich przypadku? Co Max powinien powiedzieć, aby nie zawrzało w sieci zbyt mocno, a dziennikarze nie dopytywali? PR-owe związki były zwykle omawiane z kimś od PR, Bridget doświadczenie miała i wiedziała co robić, ale gdy w grę wchodziła ona sama… pewności już aż takiej nie miała. Komuś innemu zawsze było łatwiej doradzić niż sobie samemu.
Usuń— Utrzymywałabym luźny ton rozmowy. Żadnych tekstów, które mogłyby się jednoznacznie kojarzyć. Mógłbyś wspomnieć, że wcześniej razem pracowaliśmy, odnowiliśmy kontakt przy okazji. I faktycznie tu byś przecież nie skłamał. W końcu faktycznie na siebie wpadliśmy na zakupach, teoretycznie byliśmy poza sklepem, ale o tym nikt nie wie. Trochę pogadaliśmy i ze względu na starą współpracę zaprosiłeś mnie na wyścig. — Czuła, że ludzie mogą tego nie kupić i pewnie tak właśnie będzie, ale brzmiało to dla niej rozsądnie. Nie chcieli w końcu robić z ich relacji jeszcze większej sensacji. — Istnieje szansa, że pytaliby się o to, jak mnie objąłeś, ale to było na potrzeby zdjęcia, które ludzie odczytali tak, jak chcieli odczytać.
Pojawi się na kolejnym wyścigu, więc pytań mogłoby być więcej. Miała jednak nadzieję, że nie skupią się na nich ani trochę. Może będą musieli się bardziej pilnować. Nie, aby robili coś złego. Oni wiedzieli, że nic między nimi nie ma, ale na Florydzie nie tylko ekipa Maxa odpowiedzialna będzie za zdjęcia, filmy i całą resztę. Ktoś mógł uchwycić moment, który wydawałby się mieć potencjał na romans roku i cały cyrk ze związkiem zacznie się od nowa. Dopóki nikt nie przyłapałby ich na miłosnych uniesieniach to mieli tylko i wyłącznie domysły, a na te nic poradzić nie będą mogli nawet z najlepszym PR-owcem świata.
— Zły wpływ? Nie wierzę, tequila nie ma złego wpływu. Jest tylko złe podejście do jej picia. Chyba nie zasypiasz po jednym shocie. — Uśmiechnęła się na samą myśl o odlocie po wypicu jednego, niewinnego shota. — Meksykańskie żarcie i brak tequili to powinno być przestępstwo, wiesz?
Kurtka była dobrym pomysłem. Nie było jeszcze co prawda zimno, ale bez niej z pewnością by właśnie stukała zębami i żałowała, że jej nie wzięła.
Brie🤍
Wiedziała, że po wyścigu Max musi poświęcić sporo czasu na inne sprawy, cierpliwie oczekiwała więc przy stoliku w restauracji, co jakiś czas spoglądając na zegarek. Cieszyła się, że chłopak osiągnął sukces, ciężko pracował aby być tu, gdzie się teraz znajdował i każde zwycięstwo na pewno smakowało podwójnie.
OdpowiedzUsuń- Dzisiaj zajęło im to wyjątkowo dużo czasu, ale niech będzie, że to wielkie zwycięstwo, więc im wybaczę i przymknę na to oko – uśmiechnęła się, składając zamówienie, kiedy kelner pojawił się przy ich stoliku. Przywykła do tego, że czas po wyścigu musi poświęcić dla zespołu, mediów i innych zobowiązań wynikających z kontraktu, była więc cierpliwa i nie zamierzała mieć o to pretensji. Co prawda ostatnio ten czas coraz bardziej się wydłużał i miała wrażenie, że spędzają ze sobą coraz mniej wspólnych chwil, nie należała jednak do osób, które robią awantury o takie błahostki, zwłaszcza, że sama także była pochłonięta pracą i studiami.
- To był naprawdę świetny wyścig i sama kolacja to za mało, aby go uczcić. Ostatnio coraz rzadziej gdzieś razem wychodzimy, może polecimy w ten weekend do Aspen? Pochodzimy po górach, ewentualnie cały dzień spędzimy w łóżku przy kominku, najważniejsze, że z dala od świata i innych ludzi – uniosła pytająco brew, obserwując, jak skupia swoją uwagę na wymianie z kimś wiadomości. Najwyraźniej emocje po wyścigu nadal były żywe i musiał odpisywać innym na szereg gratulacji, które dostawał zarówno od znajomych, jak i fanów na portalach społecznościowych. Miała nadzieję, że wspólnie spędzony weekend pozwoli im nadrobić czas, zamierzała nawet wyłączyć telefon i w pełni poświęcić swoją uwagę swojemu partnerowi.
- Fani nie dają ci spokoju? – uśmiechnęła się, wznosząc w jego kierunku toast za wygrany wyścig – Jestem z ciebie cholernie dumna – dodała, pochylając się do przodu, aby go pocałować. Miała wrażenie, że Max trzyma jakiś dziwny dystans i że nie ma pomiędzy nimi tej bliskości, która rozpalała ich na początku związku, zwalała to jednak na stres związany z dzisiejszym wyścigiem i obowiązki, jakie go z tego tytułu czekały.
Naomi
Należała do spokojnych i nieco zamkniętych w sobie osób, co w pewnym sensie stanowiło przeciwieństwo, jeśli chodzi o Maxa. Zawsze musiała mieć wszystko idealnie zaplanowane, działała według znanych sobie schematów, nigdy nie pozwalając sobie na choć odrobinę spontaniczności. Kilka miesięcy spędzonych u boku Rossiego sprawiły, że nauczyła się nieco bardziej korzystać z życia, przy okazji spędzając wolny czas inaczej niż z nosem w książkach lub dokumentach z firmy. Lubiła podróżować w miejsca, gdzie akurat odbywały się wyścigi Maxa, sama także zdecydowała się na kilka rundek w jego towarzystwie na torze, choć wcześniej taka nadmierna prędkość budziła w niej strach i nie była zgodna z jej zasadami. Siedzący na wprost mężczyzna pokazał jej życie od zupełnie innej strony. Wcześniej miała obawy, czy takie przeciwieństwa się ze sobą dogadają, teraz mogła z czystym sumieniem powiedzieć, że jest naprawdę szczęśliwa u boku Maksa. Co prawda zdarzało jej się, że dopadały ją negatywne myśli związane z tym, że nie jest dla niego wystarczająco dobra, co zresztą na każdym kroku powtarzał ciągle jej brat, ale koniec końców potrafiła uporać się z objawami nerwicy lękowej i po prostu korzystała z tego, co przyniósł jej los.
OdpowiedzUsuń- Na pewno? – uniosła pytająco brew, obserwując jego wibrujący telefon. Była wdzięczna, że zdecydował się go wyłączyć i poświęcić czas tylko dla niej, rozumiała, że może być rozchwytywany, ale miałem kilka godzin po wyścigu i miała nadzieję, że udało mu się w tamtym czasie wszystko załatwić. Nie należała do osób, które wymagają ciągłej uwagi ze strony swojej drugiej połówki, Max jednak ostatnio poświęcał jej coraz mniej czasu i zaczynała mieć obawy, czy na pewno jest go spowodowane środkiem sezonu i wszystkim, co było związane z rozwijaniem jego kariery – Kto się tak do ciebie dobija? – dodała, kiedy skończyli się całować. Miała wrażenie, że mężczyzna jest teraz myślami zupełnie gdzie indziej, ale zrzucała to na jego zmęczenie i emocje po wygranym wyścigu. Było jej przykro, że kolejny już weekend będą musieli spędzić osobno, wiedziała jednak z czym wiąże się życie sportowca i chcąc nie chcąc, przyjmowała wieści o jego braku czasu że spokojem, będąc przy tym bardzo wyrozumiała.
- Cztery tygodnie? No dobrze, poczekam cierpliwie, najwyżej bardziej skupię się na nauce, przyda mi się to – uśmiechnęła się blado, zawiedziona trochę perspektywą czasu, jaki najwyraźniej będzie musiała spędzić w samotności – Chcesz odpocząć? Pojedziemy do mnie? Weźmiemy jakąś gorąca kąpiel, mogę też napisać do mojej masażystki, żeby wpadła z jej pracownikami i zapewniła nam nieco relaksu – wyciągnęła z kieszeni telefon, aby wybrać numer do wspomnianej pracownicy i napisać jej wiadomość z prośbą, aby stawiła się w jej rodzinnej rezydencji. Rozważała powoli przeprowadzkę do własnego mieszkania, ale nie była jeszcze gotowa, aby sfinalizować zakup i ciągle się wahała, czy aby na pewno jest gotowa, aby zostawić ojca i brata samych sobie.
Naomi
Lily powinna się na Maxa obrazić. Nie kontaktowali się od dobrych paru miesięcy i choć czasami brat jej przekazywał jakieś zdawkowe pozdrowienia od przyjaciela, to jednak czuła się odsunieta na bok i urażona. Mogła sama zadzwonić, albo go odwiedzić - oczywiście, ale nie chciała się narzucać i przeszkadzać. Miała wrażenie, że u Maxa dużo się dzieje i po prostu jest wiecznie zajety, dlatego go nie gnębiła, zresztą... u niej nie działo się nic wielkiego i też jakoć nie miała ochoty o tym mówić. Nie mogła jednak zapomnieć, że jest to przyjaciel jej brata i sama kocha go jak drugiego, więc do jasnej cholery! Musiała w końcu go dopaść, szczególnie że ostatnio spotkała jego kolegę z branży.
OdpowiedzUsuńZakupiła sześciopak piwa, trzy paczki chipsów i kartonik z mini pączkami, zanim wybrała się do przyjaciela. Może on nie będzie miał ochoty napchać się tymi świństwami, ale ona owszem - potrzebowała tego.
W nowym domu była u niego tylko raz. Wtedy też jej brat specjalnie przyjechał z Bostonu, obczaić nową willę przyjaciela i chłopaki porobili się na wesoło, a ruda jak zwykle ogarniała ich żeby nazajutrz nie umierali z kacem. To na prawdę było niesamowite, że nawet po tych parunastu latach gdy Rob zamiast wyścigów wybrał hokej, on i Max nadal się jakoś trzymali razem i cała ich trójka miała kontakt. Niesamowite, bo zwykle takie znajomości się rozchodzą po kościach z biegiem czasu.
- Cześć... - rzucił niepewnie, trochę zaskoczona wzmianką o pracy przed wieczorem i uściskała Maxa, patrząc na niego zdezorientowana. - Czekaj... czekaj, czekaj, czekaj - zatrzymała go za progiem, wciskając mu w ręce torby i stając w holu. - Czy ty robisz imprezę i mnie nie zaprosiłeś? - spytała wprost i podparła się pod boki, robiąc groźną minę.
Tak, teraz zdecydowanie mogła się obrażać. Nawet nie zadzwonił jej powiedzieć, że ma nową dziewczyne, a z mediów dowiedziała się o nim i influencerce, którą sama obserwowała!
- Max, jesteś okropny - żachnęła sie i splotła ręce na piersi, zastanawiając się, czy po prostu nie umówić się z nim na inny dzień.
Lilka
Czasami może właśnie przez to ich kontakt się rozluźniał, bo Lily nie przywykła nigdy do takiego życia, jakie prowadził Max, albo jej brat. Byli sportowcami, ich życie usłane było sukcesami, sławą i pęd takiego życia był o wiele szybszy i bardziej wymagający niż jej. Nie chadzała na imprezy, nie pozowała na ściankach, nie rozdawała autografów, nawet nie była żadną rozpoznawalną postacią (a mogłaby, ze względu na Roba i jego rzesze fanek). Ten szum wokół chłopaków ją trochę przytłaczał i zwykle odsuwała się na bok, czekając na swój moment, aby się nacieszyć z nimi bardziej w kameralnym gronie, prywatnie. Kibicowała im, ale troche mnie ostentacyjnie i przez to zostawała w tyle za tłumem głośniejszych osób.
OdpowiedzUsuńZmarszczyła nos, widząc że Max ani sie nie przejął jej oburzeniem, ani w sumie nic sobie nie zrobił z tego, że o imprezie nie wiedziała i mogła poczuć się pominięta. Bo nie wiedziała! Wyciszyła ten grupowy czat, bo leciało tam tyle wiadomości, że nie nadążała! Udobruchał ją szybko swoim ciepłym uśmiechem i słodką kawą, którą odebrała już na powrót uśmiechnieta, po czym skierowała się na taras.
Najpierw podeszła do przeszklonych barierek, chwilę patrząc na widok. Ona miała za oknem beton, nic pięknego i przyjemnego, szczególnie, że rzadko kiedy ostatnio opuszczała miasto i robiła sobie jakieś wycieczki dla złapania oddechu.
- Czemu ja u ciebie nie pomieszkuję? Masz tu tak ładnie i pokoi nie brakuje... - spytała retorycznie z westchnieniem rozmarzenia i odsuneła się, by usiąść obok Maxa na wygodnych leżakach. Wyciągneła ręce do psów i drapała za uchem tego, który usadowił się bliżej niej, aż czuła na łydce jego ciepło.
Upiła łyk słodkiej kawy i spojrzała na Maxa z łagodnym uśmiechem. Nie potrafiła się na niego gniewać, to dziwne, bo był bardziej upierdliwy na Rob, a na brata wściekała się dość często i nie przechodziło jej to łatwo.
- Stęskniłam się - oznajmiła, żeby wiedział, że mimo nadąsania i tego co powiedziała wcześniej, nie potrzebuje zaproszenia, aby go odwiedzić. Oczywiście wiedziała, że Max jest tak zajęty, że nie może go zaskakiwać i zrzucać mu się na głowę bez uprzedzenia, ale jakoś tak czuła, że nigdy jej nie wywali za drzwi. - Skończyłam drugi kurs - przyznała, odpowiadając na jego pytanie, co u niej. - Mam certyfikat, zdałam egzamin - pochwaliła sie, troche ściszając głos, żeby nie zacząć krzyczeć z ekscytacji.
Lily od zawsze coś malowała, rysowała, ozdabiała, uwieczniała zdjęciami. Chciała tworzyć i bardzo się jednocześnie bała wystawić na ocenę. Nie robiła więc za wiele i jeśli już coś zmajstrowała, natychmiast lądowało to w szufladzie, albo w jakimś kartonie. Od paru lat nie pozwalała sobie na to, by się realizować, a od dwóch coś się zmieniło i po wypadku, w którym zarobiła szramę na plecach a jej tato wylądował na wózku i przeniósł się do Roba, zaczęła wręcz przeciwnie niż dotychczas, robić kursy i się rozwijać. Miała jedno życie, szkoda go była na uniki i strachliwe wycofywanie się. Chodziła na zajęcia z malarstwa, zrobiła jeden kurs prac w ceramice i szkle, ale ten drugi był dla niej niezwykle ważny - jubilerski. Odkładała na niego i egzamin skrupulatnie pieniądze i teraz miała pomysł, aby zacząć coś robić w tym temacie...
Usuń- Ale nie mówiłam jeszcze bratu - dodała szybko, żeby Max się nie wygadał. Rob nie popierał jej marzycielskiej strony, był emocjonalnym ignorantem. Albo po prostu nie chciał, aby Lily zagłębiała się w tę swoją wrażliwą naturę, bo znów będzie płakać nad okrucieństwem świata. - Poza tym podjełam już konkretne działania. Wynoszę się od Nico. Nie wiem tylko co zrobić z tym mieszkaniem, gdzie to zgłosić, że zostaje puste - podjęła rzeczowo, bo to też było bardzo ważne, aby zakończyła pewne etapy w życiu. Teoretycznie mogłaby powiedzieć o tym ojcu mężczyzny, ale on za nią nigdy nie przepadał, a teraz to chyba nawet jej nie chciał znać. - I spotkałam Scotta Andretti - dodała jeszcze, spoglądając na Maxa z uwagą. - Nie wiedziałam, że wrócił. Mówił nie będzie już jeździł, obejmuje stanowisko szefa w rodzinnej firmie - dodała, wyciagając rękę by poklepać przyjaciela po ramieniu. - Więc podium należy do ciebie - zaśmiała sie, choć oczywiście wiadomym było że ci dwaj na torze by się nie spotkali, skoro każdy był na innym etapie kariery.
Przechyliła głowę na bok i uśmiechneła się szeroko do bruneta.
- A u ciebie co się dzieje? Z instagrama wiem, że masz nową dziewczynę - odbiła piłeczkę, również ciekawa co tam u Maxa w trawie piszczy.
Lilka
— Myślę, że dla twojego PR-u byłoby lepiej, gdybyśmy nie odgrywali żadnych dramatycznych scenek — zaśmiała się — ale to byłoby całkiem… interesujące doświadczenie? Nie byłam wcześniej zaangażowana w tak światowy związek. Pewnie nawet i bez żadnych dramatycznych scen między nami prędzej czy później pojawią się dramatyczne nagłówki — stwierdziła. Ludzie uwielbiali plotki, Bridget sama do tego typu należała i czasami dla rozluźnienia lubiła poczytać o życiu innych ludzi. Co Jennifer Aniston założyła na galę, jaką dietę obecnie stosuje Victoria Beckham i cała reszta innych mało ważnych informacji. Chcąc nie chcąc, ale jeśli zaczną rozpisywać się o niej i o Maxie to z pewnością nie będzie to tak delikatne. Z jakiegoś powodu zwykle to związki interesowały ludzi bardziej niż dokonania, czego akurat zrozumieć do końca nie mogła. Póki co żadne z nich nic przecież oficjalnie nie powiedziało, mieli jedynie domysły, a te mogły prowadzić ich w różne strony. Chwilowo sama nie była pewna czy lepiej byłoby wydać jakieś oświadczenie czy pozwolić im na to, aby sami drążyli temat i wyciągali pochopne wnioski z zamieszczonych w internecie zdjęć czy filmów. Nie przewidziała tego, jak bardzo ludzie się nią zainteresują przez znajomość z Maxem. Tego akurat żadne z nich się nie spodziewało, a jakby nie patrzeć oboje sądzili, że ten związek zostanie między nimi i jej dziadkami, a za parę tygodni Bridget miała plan poinformować ich o tym, że się rozstali. Obecnie wszystko weszło na znacznie wyższy poziom, było zupełnie inaczej i jeśli źle poprowadzą swój związek to całe Stany Zjednoczone dowiedzą się o tym udawanym związku. I być może nikogo by to nie szokowało, a w końcu celebryci często tworzyli PR-owe związki dla podbicia zasięgów czy uratowania wizerunku, ale w pewien sposób to wciąż mogło zepsuć im reputację. Uwagi miała stanowczo w tym roku już zbyt długo, ale czego innego mogłabyś się spodziewać, skoro wpakowała się w związek ze sportowcem, na którego patrzyły miliony par oczu?
OdpowiedzUsuńChyba nie widziała go wcześniej z takim uśmiechem. Wyglądał i zachowywał się teraz zupełnie inaczej, a blondynce to bardzo odpowiadało. Jasne, miał swoje powody i nie musiał tryskać energią po dość średnim wyścigu, ale z uśmiechem było mu zdecydowanie bardziej do twarzy. Wewnątrz cieszyła się, że zły nastrój odszedł w zapomnienie. Nawet jeśli tylko na chwilę to była zadowolona, że na swój sposób mogła przyczynić się do lepszego nastroju Rossiego.
Bridget zarówno wcześniej ani teraz członkami zespołu Maxa zainteresowana nie była. W przeszłości nie szukała żadnego partnera, a choć schlebiało jej to, jak próbowali swoich sił to zawsze grzecznie odmawiała. Teraz sytuacja była podobna, ale nie czułaby się też fair w stosunku do bruneta. Nawet jeśli nie łączyło ich prawdziwe uczucie, a dziwny układ to nie chciała przeciągać struny. Mimo zielonego światełka i zapewnienia, że nie stałby jej na drodze, gdyby kimś się zainteresowała to chyba nie umiałaby bujać się między dwoma mężczyznami.
Wywróciła oczami na jego komentarz.
— W porządku. W takim razie rób tak, jak uważasz, a później… później najwyżej zrobimy damage control i zobaczymy co z tego wyjdzie — odpowiedziała. Ufała mu i w zasadzie czego by nie powiedział to nie mogłoby okazać się jakoś bardzo dla nich krzywdzące — Bo potrafię dobrze kłamać, choć to chyba nie powinna być cecha — odparła. Raczej nie miała powodów do tego, aby nauczyć się okłamywać ludzi, ale praca w takim, a nie innym środowisku wymagała od niej kamiennej twarzy przez większość czasu. Doświadczenie przy obecnej sytuacji bardzo im pomagało, a Bridget mogła wymyślić w jaki sposób trzymać wścibskich dziennikarzy z dala od ich prywatnego życia.
— Myślę, że dopóki nie przyłapią nas na namiętnych uniesieniach to nie damy im większego powodu do wypisywania — stwierdziła. Przyjaciele chodzili w końcu na wspólne kolacje, spędzali razem czas i nie było w tym nic dziwnego ani zaskakującego, prawda? Sprawa może miała się nieco inaczej, gdy w grę wchodziła znana na świecie gwiazda sportowa i beauty influencerką.
UsuńByli z dwóch różnych światów, które się do końca ze sobą nie mieszały. Mało kto patrzył na to, że się znali z wcześniejszej współpracy. Mogliby teraz użyć i tej karty, ale Brie podejrzewała, że prędko ludzie wywęszyliby to, że nie pracuje dla nich oficjalnie i jest to jedynie przykrywka. Może nie było sensu w wymyślaniu żadnego scenariusza dla ludzi? Najlepiej będzie robić to, co robili razem do tej pory, nie zwracać uwagi na resztę, a gdyby przypadkiem Maxowi bądź blondynce coś się wymsknęło to przecież sobie poradzą. Związek to wcale nie była najgorsza rzecz, która mogła ich spotkać.
— Nie chcę. Jest w porządku, nic takiego się nie dzieje z czym bym sobie nie poradziła. Wolę chyba też, aby pisali o związku niż o rodzicach — odpowiedziała i lekko wzruszyła ramionami. Nie chciała przytaczać tego tematu akurat dzisiaj czy nawet w najbliższej przyszłości, ale chciała być z nim zwyczajnie szczera. — Poza tym, nic złego nie robimy. To inni dopisują sobie historyjkę do tego zdjęcia i filmiku, a i tak przede wszystkim chodzi tutaj o dziadków. Są szczęśliwi, ja… to dziwne, ale ja chyba też. No wiesz, myślę o innych rzeczach i skupiam się na naszym małym planie.
Była bardziej niż pewna, że gdyby teraz im oznajmiła, że rozstała się z Maxem to staliby się podejrzliwi. Wyjazd na Florydę zrobi też jej samej dobrze. Trochę egoistycznie podchodziła też do ich układu. Bo chociaż głównie myślała o dziadkach i o tym, że chce ich uszczęśliwić to sama wiele czerpała z tego. Musiała zmienić otoczenie, zacząć wychodzić do ludzi. Nie mogła się na dobre zamknąć w pokoju i udawać, że cały świat nie istnieje. To była łatwiejsza opcja, powrót do życia towarzyskiego nie był taki prosty ani przyjemny, jak mogło się wydawać. Może i by tak było, gdyby na każdym kroku nie czuła współczujących spojrzeń i nie dostawała pytań, jak się czuje. Prawdy powiedzieć nie mogła, bo tej w końcu nikt słuchać nie chciał i ludzie woleli być zapewnieni, że wszystko jest w porządku, a życie panny Calloway wcale się nie rozpadło.
— Będę szczera i nie pamiętam, kiedy ostatni raz piłam tequilę. Chyba w zeszłym roku, więc prawdopodobnie upiłabym się bardzo szybko, ale to może mieć swoje plusy — zdradziła z lekkim uśmiechem. Prawdopodobnie po dwóch kieliszkach byłaby już z lekka wstawiona. Przy obiadach raczej piła wino, a na imprezy teraz nie chodziła. Istniała szansa, że to się zmieni w najbliższym czasie, ale tego nie mogła być pewna. Zwłaszcza, że już za trzy miesiące miała być rocznica zniknięcia rodziców, a pojęcia nie miała, jak przejdzie przez ten czas. Imprezowanie mogło nie być najlepszym pomysłem.
— Wymyślę ci jakąś karę, ta tequila nie będzie ci zapomniana. Ale masz plusa za nieprowadzenie pojazdów po alkoholu — dodała. Nie wszyscy przestrzegali tej zasady, a niektórzy sądzili, że nic się nie stanie, gdy wypiją kilka shotów.
Brie🤍
Widziała, że jest nieco wycofany, nie przypuszczała jednak, że może mieć to związek z ich relacją i jego znudzeniem obecną sytuacją. Byli ze sobą już rok, zdążyli się dość dobrze poznać i była zdania, że mimo różnic, naprawdę do siebie pasują i tworzą idealną parę. Niezbyt często się kłócili, potrafili razem zarówno odpoczywać, jak i imprezować, czegóż więc można było chcieć więcej? Fani ich lubili, byli jedną z najpopularniejszych par w środowisku, nigdy nie byli ofiarą jakiegoś głośnego skandalu z ich udziałem.
OdpowiedzUsuń- Nigdy nie miałeś problemu z tym, aby je odbierać, ale nie mam nic przeciwko, że skupiasz jednak uwagę na mnie – uśmiechnęła się, bo wcześniej nie zdarzało mu się ignorować wiadomości po wyścigu, zwłaszcza, że nie wymagała tego od niego i wiedziała, że to buduje jego pozycje w środowisku i ma też wpływ na jego poczucie własnej wartości. Wygrał w pięknym stylu, mógł więc być z siebie dumny i miał prawo dzielić się tym momentem zarówno z kolegami z zespołu, jak i fanami, którzy byli nieodłącznym elementem tej dyscypliny i kariery każdego sportowca.
- I chcesz tam jechać sam, tak? – dodała, bo mimo, że starała się tego nie zauważać, był dzisiaj kompletnie nieobecny i wyraźnie nie miał ochoty na świętowanie w jej towarzystwie – Jasne, nie ma problemu, nie będę ci się narzucać i wchodzić ci na głowę, wystarczy ci emocji po wyścigu – westchnęła, nieco zawiedziona takim obrotem sprawy. Wcześniej każde jego zwycięstwo świętowali podwójnie, najpierw na kolacji, a później w łóżku, ale najwyraźniej nie miał dzisiaj ochoty na seks, co było dziwne, bo to często był świetny sposób na to, aby rozładować zgromadzone po wyścigu napięcie i związane z tym emocje.
- Wracamy? – rzuciła, prosząc przy okazji kelnera o rachunek – Pewnie chcesz się już położyć i odpocząć, nie będę fatygować cię z odwożeniem mnie, zadzwonię po kierowcę ojca – dodała, sięgając po komórkę. Nie chciała pokazać, że jest zawiedziona i nieco jej przykro, ale kiedy jej zależało i była emocjonalnie z czymś związana, kiepsko szło jej udawanie, że wszystko jest w porządku, nie potrafiła okłamywać kogoś, na kim jej zależy.
Naomi
— To faktycznie jest coś nowego. Kiedy razem pracowaliśmy nikt nawet nie zwracał na mnie uwagi, a teraz stałam się głównym tematem — zaśmiała się. Może i była przyzwyczajona do uwagi, ale raczej ludzie pisali o jej współpracach z markami kosmetycznymi, a nie o związkach czy ewentualnych nowych relacjach. Obecnie miała wrażenie, że jest dosłownie wszędzie, a pokazali się publicznie tylko dwa razy. I to tylko jeden był zaplanowany. Ich kolacja nie została niezauważona, zapewne ten wieczór również nie odbije się bez echa. Chociaż Bridget miała jednak nadzieję, że nikt ich tutaj nie zauważył, a przede wszystkim, że nikt nie rozpoznał Maxa i przynajmniej te parę godzin, które ze sobą spędzą będą tylko dla nich. Zdawała sobie sprawę z tego, że życie w ciągłym blasku fleszy musi być uciążliwe i zwyczajnie pragnęła tego, aby przynajmniej na trochę Rossi miał święty spokój. — Poradzę sobie, zawsze mogło być gorzej. Dopóki nie będą mnie palić na stosie za to, że weszłam ci z butami w życie to uzna, że jest do zniesienia — dodała.
OdpowiedzUsuńByła świadoma tego, że ludzie mogą być niezadowoleni, ale musiała to jakoś przeżyć. Zwłaszcza, że nie było opcji, aby w jakikolwiek sposób to przeskoczyć. Emocje musiały opaść, choć co prawda nie była pewna, czy na pewno opadną, skoro pojawi się u boku Maxa na wyścigu, który miał się odbyć na Florydzie. Na zapas jednak martwić się też nie zamierzała. Byli gotowi na to, że będą gadać i interesować się ponownym pojawieniem się Calloway na wyścigu. Tego akurat ominąć nie mogli, nie ważne, jak bardzo blondynka by chciała pozostać niezauważona. Cóż, kręcąc się przy Maxie nie mogłaby być anonimową dziewczyną i sama też wybrała zawód taki, a nie inny. I chociaż ich kariery były z zupełnie różnych światów to Bridget również narażona była ze swojej strony na bycie rozpoznawalną. Może nie interesowały się nią poważniejsze dzienniki, a raczej coś pokroju Daily Mail to wciąż się przecież liczyło. Co prawda nie zależało jej na tym, aby koniecznie ktoś o niej mówił czy pisał. Lubiła wrzucać makijażowe tutoriale na Instagrama, filmiki z pomysłami na różne outfity i raczej ciekawiła dziewczyny w swoim wieku, zainteresowane makijażem i modą, ale w świecie influencerów była całkiem rozpoznawalna.
Wieczór spędzony w towarzystwie Maxa zdecydowanie należał do tych przyjemnych. Cieszyła się, że jednak zdecydował się przyjąć jej propozycję i po wyścigu do niej wpadł. Nawet jeśli przekonanie się do tego zajęło mu parę godzin to liczył się przede wszystkim fakt, że chciał przyjechać. Może nie miała żadnego obowiązku, aby go pocieszać, gdy coś pójdzie nie tak, bo jakby nie patrzeć nie byli nawet przyjaciółmi. Raczej znajomymi i to w dość przymuszony sposób, bo choć znali się z przeszłości to nie utrzymywali ze sobą kontaktu. Bridget co prawda sprawdzała co u niego, ale robiła tak z większością swoich klientów z przeszłości. Nie była nigdy fanką tego sportu, choć to się zmieniło, gdy faktycznie pojawiła się w tym środowisku, a oglądanie wyścigów niosło ze sobą niesamowite uczucia, które ciężko było tak po prostu opisać jednym słowem. Wciąż może nie rozumiała wszystkich zasad, ale to nie to było w końcu najważniejsza. Liczyła się dobra zabawa i wygrana Maxa, czy dobre miejsce. Co jakiś czas, więc zaglądała na jego Instagrama czy wyszukiwała imię w przeglądarce, aby sprawdzić, jak sobie radzi. Pomysł z wciągnięciem go w jej prywatne sprawy może był nieco szalony, nieodpowiedzialny nawet, a gdyby Max tylko chciał to mógłby ją wkopać od razu na miejscu, gdy się spotkali po raz pierwszy od dłuższego czasu. Była mu wdzięczna i to bardzo za wszelką pomoc, którą jej zaoferował i jeśli tylko mogła to sama chciała zrobić dla niego coś w zamian. Nawet jeśli to miało być jedzenie tacos, rozmowy o wszystkim i o niczym, to nie zamierzała się przed tym bronić.
Szykowanie się na wyjazd do Dayton na Florydzie okazało się być o wiele przyjemniejszym wydarzeniem niż Bridget początkowo sądziła. Theresa i Henry byli zadowoleni, że związek ich wnuczki rozkwita, a ona sama jest żywsza niż wcześniej. Musiała przyznać, że jej to również się podobało. Oczywiście cały czas miała na uwadze to, że tylko udawali. Zarówno przed sobą, jak i przed światem. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby w grę weszły jakiekolwiek niepożądane uczucia, które wszystko by zepsuły i skomplikowały jeszcze bardziej. Lubiła Maxa i tego się trzymała. On pomagał jej, a ona… cóż, nie wiedziała czy jemu w jakikolwiek sposób pomaga. Miała nadzieję, że tak.
UsuńDzień przed wylotem wszystko miała już przygotowane. Beżowa walizka była wypchana po brzegi. Co prawda nie leciała na pół roku, a zaledwie kilka dni, ale gdzieś musiała pomieścić wszystkie kosmetyki, ubrania, buty i całą resztę, prawda? Nie była tą dziewczyną, która umiałaby się spakować w małą podręczną torbę, choć gdyby sytuacja od tego zależała to na pewno udałoby się jej wcisnąć najpotrzebniejsze rzeczy. Zapewne wtedy trochę by jedynie marudziła, że nie wzięła wszystkiego, co było jej potrzebne. Sama pielęgnacja twarzy i ciała zajęła jedną czwartą walizki, a to i tak nie było wszystko, co chciałaby ze sobą zabrać. Nie zamierzała jednak przesadzać, gdyby jej faktycznie czegoś brakowało to w każdej chwili przecież mogła podskoczyć do najbliższego centrum handlowego. Pogoda również zapowiadała się świetnie. Słonecznie, upalnie wręcz. I chociaż lato Nowego Jorku nie opuściło jeszcze na dobre to w powietrzu dało się czuć nadchodząca jesień, chłodne i ponure poranki. Kilka dni na słonecznej Florydzie powinno starczyć, aby złapać jeszcze ostatnie promienie letniego słońca zanim wróci do Nowego Jorku, opadających złotych liści i pumpkin spice latte, którego już się doczekać nie mogła.
Jednocześnie denerwowała się tym wyjazdem. To miał być pierwszy wyjazd od dłuższego czasu na dłużej niż jeden dzień. Niby czuła, że wszystko będzie takie, jakie być powinno, a jednocześnie była pełna obaw. Na kilka dni przed wylotem miała ochotę to wszystko odwołać, jednak po uspokojeniu nerwów i samej siebie zdała sobie sprawę, że zrobiłaby idiotycznie, gdyby nie chciała polecieć. Chciała spędzić czas z dala od Nowego Jorku, problemów, które tutaj miała i chociaż trochę się rozerwać.
Szesnasta powoli się zbliżała, a Bridget nie mogła się już doczekać wyjścia z domu. Jeszcze raz upewniła się, że wszystko jest gotowe, choć już było gotowe od wczorajszego wieczoru. Rano dopakowała ostatnie rzeczy i bardziej chyba gotowa być nie mogła na ten wyjazd. Dostając SMS-a od Maxa, że jest już blisko zaczęła się powoli zbierać. Nie miała się z kim teraz żegnać, dziadków nie było i chyba nawet wolała, aby teraz się nie wtrącali. Miała tylko zabrać swoje rzeczy i stąd wyjść.
Wyszła z domu ciągnąć za sobą walizkę, ale nie udało się jej zamknąć drzwi w porę; Milka wypadła z drzwi biegnąc prosto w stronę Maxa.
— Chyba powinnam być zazdrosna. Cieszy się na twój widok bardziej niż na mój — rzuciła z rozbawieniem — polubiła cię. Jak tak dalej pójdzie będę musiała wam ustalić grafik na spacery — zaśmiała się.
[Pozwoliłam już sobie przejść do dnia wyjazdu^^]
Brie🤍
Zabrałaby ze sobą najchętniej całą garderobę. W głowie miała kilka różnych strojów, ale nie chciała przesadzać. W końcu w poniedziałek mieli wracać, a gdyby naprawdę czegoś jej brakowało przez te kilka dni to Floryda miała setki centr handlowych, w których znalazłaby brakujące ubrania czy dodatki. Chociaż najchętniej spakowałaby ze sobą Milkę, ale akurat ona tam była najmniej wszystkim potrzebna. Może, gdyby to był mały piesek, który mieścił się do torebki to jej obecność nie byłaby tak bardzo zauważona, ale Milka była sporym psem, który swoje ważył.
OdpowiedzUsuń— Nie jest aż tak ciężka, po prostu… buty i kosmetyki dużo ważą. — Westchnęła. Gdyby miała tylko ubrania byłoby zupełnie inaczej, ale każda buteleczka z serum, kremem swoje ważyła. Tak samo, jak buty, których wzięła kilka par. Tak na wszelki wypadek.
Spojrzała na Milkę, która wręcz wariowała przy Maxie. Zapewne, gdyby nie to, że gonił ich czas i naprawdę nie mieli czasu na nic poza dotarciem na lotnisko to Bridget zaproponowałaby mu wspólny spacer razem z psem. Nie była tylko pewna, czy na to wyjście cieszyłaby się bardziej Milka czy może Max. Może po powrocie uda im się zorganizować takie wyjście. Dziadkowie może byli już przekonani, ale Bridget nie chciała tylko Maxa wykorzystać tylko do tego. Polubiła jego towarzystwo, spędzanie z nim czasu przychodziło jej zaskakująco łatwo i było przyjemnie. Miała nadzieję, że Rossi czuje podobnie i w żaden sposób nie odbiera jej towarzystwo jako uciążliwego.
Była podekscytowana tym wyjazdem. Oczywiście, głównie dlatego, że mogła spędzić ten czas z Maxem, wspierać go w ważnej chwili i oderwać się od uciążliwych myśli. Jednak było coś jeszcze, o czym może głośno mówić nie chciała, a rozchodziło się o lot prywatnym samolotem. Latała dużo i często, pierwsza klasa nie była jej obca, ale nie zdarzyło się jeszcze nigdy, aby musiała korzystać z prywatnego odrzutowca. I cóż, nie było jej na to nawet stać. Nie mogła narzekać na zarobki, a te miała grubo powyżej średniej to jednak na takie luksusy sobie pozwolić nie mogła. Zapewne, gdyby miała potrzebę czy była na tyle rozpoznawalna, jak Max to korzystałaby z tego cały czas. W końcu każdy chciał w spokoju odbyć lot. Mogła sobie wyobrazić tylko, jak uciążliwe to musi być, gdyby cały czas ktoś podchodził do i pytał o zdjęcie, autograf czy o chwilę rozmowy. Bridget każdy lot przechodziła, jak wszyscy pozostali ludzie na tym świecie. A dziś miała małą namiastkę tego, co robią celebryci i wszyscy inni ważni ludzie, którzy mogli sobie pozwolić na podróżowanie w podobny sposób. Może nie było to nic specjalnego, ale Calloway w dziecięcy sposób cieszyła się, że może spróbować czegoś nowego.
Droga na lotnisko minęła dość szybko, choć do najkrótszych wcale nie należała. Dziwnie się czuła, kiedy nie musiała dołączyć do długiej kolejki, a nikt nie sprawdzał jej bagażu. Miało to wiele plusów. Bo choć uwielbiała latać i to była jedna z ulubionych form transportu blondynki tak stania w kolejkach nienawidziła. I już wiedziała, że będzie tęskniła za tak prostym przemieszczaniem się na lotnisku.
— Będę musiała pamiętać, aby się w poniedziałek z niczym nie spóźnić — zaśmiała się. Co prawda wątpiła, że Max by ją zostawił, gdyby faktycznie się spóźniła. A nawet, gdyby to znalazłaby drogę do domu bez problemu. Loty do Nowego Jorku były częste, ale akurat tym się nie martwiła. Jo już na pierwszy rzut oka wydawała się jej być bardzo zorganizowana. Choć chwilami blondynka miała wrażenie, że kobieta mówi bardziej do siebie niż do niej czy Maxa, ale potrafiła to zrozumieć. Sama czasami tak robiła, zwłaszcza, gdy się z czymś spieszyła. W jakiś dziwny sposób to pomagało ogarnąć jej wszystko, co miała załatwić.
Wsiadając do samolotu nie była pewna, czego mogłaby oczekiwać. Widziała na Instagramie, jak takie samoloty wyglądają w środku i oczekiwała czegoś podobnego, a w zasadzie to dostała. Sam lot był zdecydowanie przyjemny. Nawet nie była pewna, kiedy te dwie godziny minęły. Skupiła się na rozmowie z Kelly, a nieco później przeszła się do baru. Bardziej z ciekawości niż po jakiegoś drinka, ale ostatecznie zdecydowała się na białe wino, które należało do jednych z jej ulubionych. Mogłaby się przyzwyczaić do takiego podróżowania. Nie chciała chyba nawet wiedzieć, ile faktycznie jeden lot może kosztować. Przeszło jej co prawda przez myśl, że może powinna spróbować podpytać Maxa czy nie powinna mu oddać kosztów za te kilka dni. Czuła jednak, jaka odpowiedź może być. W końcu to on ją zapraszał, a gdyby to nie Bridget leciała to być może jakiś jego kumpel przy inna koleżanka. No i była bardziej niż pewna, że za wszystko płacili jego sponsorzy, a nie on sam wykładał ze swojej kieszeni. I w zasadzie zanim się obejrzała to już lądowali. Czas mijał obecnie zdecydowanie zbyt szybko.
UsuńSądziła, że jej obecność zostanie zauważona nieco później. Pomyliła się, gdy przed hotelem była grupa fanów. Jeszcze przez chwilę myślała, że może nie zwrócą na nią uwagi, ale tak również nie było. Miewała wcześniej umówione zdjęcia z obserwatorami podczas różnych eventów, ale to było coś zupełnie innego, kiedy siedząc w aucie była proszona o zdjęcia czy podpisanie czegoś. To było dziwne, ale na swój sposób nawet przyjemne uczucie. Zwłaszcza po tym wszystkim co czytała na swój temat w ostatnim czasie. Fakt, że niektórzy fani Maxa ją zaakceptowali był miły. Nawet jeśli była tylko jego dziewczyną na niby.
— To było… ciekawe doświadczenie — skomentowała, gdy szyby zostały zamknięte.
Czegoś podobnego wcześniej nie przeżyła i było to niezwykle ciekawe doświadczenie. Spodziewała się zainteresowania, ale chyba miała nadzieję do końca, że uwaga skupiona będzie na Maxie. Cóż, robili teraz w oczach tysięcy za najnowszą parę, więc to było całkiem logiczne, że i blondynka zostanie wciągnięta do jego fanowskiego świata.
Hotel również robił wrażenie. Niczego innego i tak by się nie spodziewała, było naprawdę tu ładnie i elegancko.
— Mam nadzieję, że jesteś tak samo głodny, jak ja — powiedziała, gdy zostali już sami. W zasadzie nie musiała nawet schodzić do restauracji. Mogli równie dobrze zjeść w pokoju i nie widzieć się dziś już z nikim. W hotelu i samej restauracji Max powinien mieć raczej spokój, a nikt kto nie miał tu rezerwacji raczej ot tak wchodzić na teren obiektu nie mógł. A przynajmniej miała na to nadzieję. — Masz ochotę na kolację? Musiałabym się tylko odświeżyć, ale to nie zajmie mi długo. — Spytała. Lot może nie był długi, ale potrzebowała chwili, aby doprowadzić się do porządku po nim i zmienić ubrania, które bardziej by pasowały do kolacji w takim miejscu.
Bridget 🤍
Bridget wychowała się na Piątej Alei, miała bogatych rodziców i nigdy tak naprawdę niczego jej nie brakowało. Jednak nie byli na tyle bogaci, aby latać prywatnymi samolotami. Zawsze pierwsza lub biznesowa klasa, ale to jej nigdy nie przeszkadzało. Należała do grona bogatych córeczek z Upper East Side, miała dostęp do karty kredytowej rodziców i jej konto również było solidnie zasilone. Nigdy się nie martwiła tym, że zabraknie jej na ulubioną kawę ze Starbucksa, że nie zapłaci za sukienkę czy buty. Nie musiała w żaden sposób kombinować, aby mieć pieniądze. Gdy zaczęła zarabiać sama na siebie poczuła nieco więcej samodzielności, a kupienie ciuchów za pieniądze, które sama zrobiło było czymś niezwykłym. Choć na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że przyzwyczajona do gotówki nie odczuła żadnej różnicy, ale wcale tak nie było. Nie do wszystkiego jednak miała dostęp i była tego świadoma. Tak więc lot prywatnym samolotem był ciekawym przeżyciem. Współpracując z Maxem pojawiała się po prostu na miejscu i nie oczekiwała tego, że będzie z nim prywatnie latała, choć zapewne taka opcja na pewno by się pojawiła, ale to jej nie przeszkadzało. Jechała do pracy, a nie po to, aby pływać w luksusach, prawda? Teraz sytuacja się nieznacznie pozmieniała i chciała skorzystać z tego, co Max dla niej robił. Powtarzała to wiele razy, ale wcale nie musiał się dla niej aż tak poświęcać. Zwłaszcza, że wyciągała go z prywatnego życia, zapewne miał o wiele lepsze rzeczy do robienia niż udawanie jej chłopaka. Ale dopóki nie powiedział jej wprost, że ma tego dosyć to chyba jeszcze przez jakiś czas mogli to pociągnąć, prawda?
OdpowiedzUsuńWidziała już wcześniej Maxa podpisującego własne zdjęcia, notesy, koszulki i masę innych gadżetów, jak robił sobie zdjęcia z fanami. Sama mu przy tej okazji robiła zdjęcia, a te robiły furorę i pokazywały go od nieco strony. Pozwalało to zobaczyć osobom, które go obserwowały, jak zachowuje się przy fanach. Nie sądziła, że będzie dzień, kiedy to ona będzie w centrum zainteresowania jego fanek. Bo co tu ukrywać, ale dziewczyny były nim wyjątkowo zainteresowane. I to czy znały się jakkolwiek na sporcie czy też nie, nie miało większego znaczenia. Trafili tu na szczęście na osoby, które nie chciały pluć jadem, czy wymuszać na nich odpowiedzi. A wszelkie pytania dotyczące hejtu, który się w ostatnim czasie wylał Bridget zgrabnie pominęła mówiąc jedynie, że nie poczuła się nimi dotknięta. Nie było sensu wchodzić w szczegóły, a gdyby się na ten temat odezwała to jej słowa i tak zostałyby dziesięć razy przekręcone. Koniec końców mogliby się znaleźć w gorszej sytuacji. Porobiła kilka zdjęć, coś podpisała i wymieniła parę zdań. To było przyjemne doświadczenie. Zupełnie inne od tego, co spotykało ją do tej pory, a choć na różnych imprezach, na których miała okazję być pozowała z obserwatorkami to było to coś totalnie innego. Towarzyszyły jej inne, ale wciąż przyjemne emocje.
— Nie dziwię im się. Też czekałam na swoich idoli, przed koncertami czy na premierach filmów — odpowiedziała. Dla jednych to mogło być śmieszne, ale Bridget rozumiała co kierowało tymi ludźmi. Nawet kilka sekund twarzą w twarz z idolem potrafiło poprawić humor na wiele miesięcy. Była pewna, że ci z którymi Max dziś zrobił sobie zdjęcie będą tę chwilę wspominać przez bardzo długi czas. I zapewne fotka bardzo szybko wleci do sieci. O ile już nie wleciała. — Trochę to szalone, ale to zawsze jedno marzenie spełnione. Bardziej dziwne jest to, że wiedzą, w jakim hotelu się zatrzymujesz — zauważyła. Jeśli zatrzymywał się tu często to nic dziwnego, łatwo było się domyślić, który hotel wybierze, gdy często tu przebywał. A czasami ludzie potrafili się pojawić w hotelu, w którym ktoś zatrzymywał się po raz pierwszy i to było niesamowicie dziwne i nawet trochę przerażające.
Zaśmiała się, kiedy zobaczyła bransoletkę. Była urocza.
Usuń— To słodkie, chyba mnie polubili — powiedziała. Nie było żadnego oficjalnego potwierdzenia, że są razem – bo w końcu nie byli – ale ludzie już chyba zadecydowali za nich. Ani trochę nie miała nic przeciwko temu, aby Max ją nosił. Czuła co prawda, że może to wywołać nieco zamieszania, ale na to akurat byli gotowi. Było już wiadome, że Bridget z nim przyjechała, ludzie zaczną snuć domysły i pojawią się kolejne teorie spiskowe. Swojej obecności podczas wyścigu również nie ukryje. Nie taki przecież też był plan, aby chowała się za czapkami z daszkiem czy czekała gdzieś poza zasięgiem kamer, prawda? Nie sądziła, że ich związek, który mieli udawać tylko przed dwiema osobami stanie się medialny. Pod uwagę tego nie brała, bo nie myślała, że pojawi się na wyścigu, że ludzie ich ze sobą powiążą w ten sposób. Może nie było za późno, aby się wycofać, ale ta gra, bo chyba mogła to tak nazwać, naprawdę zaczęła się jej podobać. Czuła się trochę, jak w filmie. Wiedziała jednak, że w końcu nadejdzie moment, kiedy będą musieli powiedzieć sobie dość, aby nie doszło do sytuacji, w których Bridget czy Max będą pokrzywdzeni. Póki co oboje dość dobrze się bawili. Kończyć tego jeszcze nie chciała.
— Godzina będzie w porządku — zapewniła. Może nawet godzina to za dużo. Zawsze lepiej jednak było mieć godzinę w zapasie niż się spóźnić, a tego akurat nie lubiła.
Będąc już w pokoju najpierw zmyła makijaż, który choć może wciąż wyglądał poprawnie to potrzebował małego odświeżenia. Chciała też wziąć prysznic, a woda i makijaż nie szedł do końca ze sobą w parze. Zmycie makijażu, szybki prysznic i wysuszenie włosów zajęło jej około trzydziestu minut, dobrze więc zrobiła. Zdecydowała się na klasyczną czarną krótką sukienkę na ramiączkach, na którą narzuciła cienką marynarkę w tym samym kolorze i złotą biżuterię. Aby przełamać czerń do wybrała białą torebkę na złotym łańcuszku oraz białe szpilki. Czas na makijaż i włosy miała ograniczony, ale to nie był akurat problem. W chwili, kiedy usłyszała pukanie do drzwi właśnie skończyła makijaż i wkładała kolczyk. Podniosła się z miejsca, aby otworzyć drzwi.
— Jestem gotowa, muszę tylko wziąć torebkę — powiedziała. Zatrzymała się na moment, aby zlustrować wzrokiem Maxa i lekko się uśmiechnęła. — Dobrze wyglądasz — dodała. Ciężko chyba by było, aby Max nie prezentował się przystojnie. Dopiero teraz dostrzegła wciąż wiszącą na jego nadgarstku bransoletkę. — Nie zdjąłeś jej — zauważyła. Mimo, że to nic nie znaczyło to i tak ten detal był miły.
— Idziemy?
Brie🤍
Lily nie miała nic przeciwko temu, jak Max łapie balans , tylko najzwyczajniej w świecie jej brakowało przyjaciela. Można nazwać ją mało wyrozumiałą, ale po prostu... cóż, chciała z kimś spędzać czas i gadać, plotkować, żartować i ostatnio poczuła, że brak jej bliskich i godnych zaufania osób. Drogi w dorosłym życiu się ludziom rozjeżdżały i Lily odkrywała, że sama też sie nieco odsuneła od niektórych... tak było, nie można było na nikim niczego wymusić, ale po prostu trzeba było zagryźć zęby i jakoś to wszystko pogodzić. Max to potrafił, nie czuł braków w towarzyskim życiu i to chyba Lily miała problem i za bardzo marudziła, ale... cóż, taka była. Bardzo ciepła i otwarta. Może za bardzo.
OdpowiedzUsuńPrychneła na nazwanie mieszkania Nico nowobogadzkim, ale Max miał rację. Mieszkała tam z wygody i był to apartament dla snobów i do niej nie pasował. Ale było tam też dużo miejsca i miała blisko do pracy, bliżej niż z Bronxu i jakoś tak... chyba sama bała się podejmować drastyczne kroki. Czemu? Nie umiała powiedzieć. Ale nie podobało jej się to otwarte wytykanie jej i kpiny!
- Wiesz, mam już swoje lata i taka wieś dla starowinki byłaby idealna - oznajmiła dumnie unosząc podbródek. Lily nie szalała po klubach, nie tak jak jeszcze kilka lat temu z młodszymi o te parę lat koleżankami. Na prawde była odpowiedzialna i umiała docenić spokój i ciszę ładnej, zazielenionej okolicy! Oczywiście nie była obrażona, a tylko żartowała, na szczęście oboje z Maxem raczej to wiedzieli.
Przechyliła głowe, obserwując chłopaka i wyciagneła dłoń w stronę drugiego psa, by go podrapać za uchem i potem przesunąć parokrotnie dłonią po sierści na grzbiecie czworonoga. Sama nie miała futrzaka, a chciałaby... Nico się nie zgadzał, a skoro mieszkała w jego mieszkaniu, to jakoś nie mogła, ani nie chciała się rządzić za bardzo. A teraz to chyba by nie miała zbytnio czasu na spacery i zabawy, więc mogła się bawić z psami Maxa i to jej starczyło.
Westchnęła cicho, gdy skomentował jej kursy. Nie uważała, aby miała talent. Po prostu lubiła malować, rzeźbić, majsterkować i ogólnie tworzyć. Lily uważała, że gdy ktoś nie jest tak wybitny w swojej działce jak Max był w wyścigach, to musi pracować kilka razy bardziej, aby być chociaż przeciętnym i tak widziała samą siebie.
-Nie szkoda ci tych ścian? - zaśmiała się, opadając głebiej w oparciu tarasowego mebla. - Nie wiem, czy coś by z tego zostało Max i czy byś mnie nie pozwał - dodała dalej żartobliwie, ale jakoś już... cóż, nieśmiesznie. Na prawdę nie była pewna, czy udałoby jej się stworzyć cos, co warto i można bez wstydu pokazać ludziom. Nie wierzyła w siebie, ale pracowała nad tym.
- Nie przeprowadzam się w nowe miejsce - sprostowała od razu. - Wracam do swojej kawalerki na Bronx... stare śmieci, mam nadal ten piekarnik, który prawie spaliłeś - wyjaśniła znów z szerokim uśmiechem, a potem uniosła brwi widząc kwaśną minę i słysząc taki nieco uszczypliwy, a nawet złośliwy ton Maxa, gdy padło nazwisko Scotta.
Lily znała Maxa długo, ponad połowę swojego życia, ale nigdy nie był wobec nikogo wredny. Tu za to pałał jakąś niejasną dla niej niechęcią. Sądziła że sportowcy potrafią zdrowo rywalizować, ale może kryło się w tym więcej emocji, niż sądziła. Nie podejrzewała, aby wobec niej Max był tak opiekuńczy i braterski, by nie lubić starszego kierowcę po tym, jak im nie wyszło.
- No coś ty... - wywróciła oczami na sugestie, że zmiany w jej życiu spowodował powrót Scotta. - On nie ma z tym nic wspólnego, spotkałam go przypadkiem, a i dobrze że się wynoszę od Nico, bo ci dwaj byliby sąsiadami - teraz to i ona się skrzywiła, bo mając za drzwiami byłego, podczas gry mieszka się u innego byłego, to już przesada. - Po prostu... to za długo trwa, duszę się tym wszystkim - przyznała, nieco kuląc ramiona i spuszczając wzrok. Lily zwlekała z dużymi decyzjami, unikała poważnych zmian. Można rzec, że była stateczna i wcale nie tak przebojowa, jak widzieli ją ludzie. W pracy, na zewnatrz miała przyszytą łatkę dziewczyny-huraganu, a w środku była ledwie jak delikatna bryza, o wiele spokojniejsza i bojaźliwa.
UsuńGdy Max zaczął mówić o blondynce, Lily obróciła się w jego stronę i upiła łyk kawy, nasłuchując. Obserwowała bruneta, chcąc odczytać z niego wszystkie znaki zakochania! Zamiast tego dostała skrawki dramy i musiała przyznać, że trochę Maxowi współczuła tych fanów, rozpoznawalności, sławy i harmideru, jaki się z tym wiązał. Może dlatego nie czuła się nigdy na miejscu stojąc obok Scotta, on też tak żył - w świetle reflektorów.
- A jak się z tym czujesz? - spytała łagodnie. Chodziło jej o wszystko: rozstanie z Naomi, spotykanie z Bridget, nie pytała o fanów ale o niego i jego odczucia.
Lilka
Lily miała duży dystans do samej siebie i nie należała do dumnych ludzi, więc nawet dosadna szczerość Maxa, gdyby jej nie maskował śmiechem, nie ubodłaby jej. Znała go już trochę i wiedziała, że nawet gdyby miał jej do powiedzenia coś trudnego do przełknięcia, nie zrobiłby zresztą nic z czystej złośliwości, albo życząc jej krzywdę, więc rozumiała, że nie ma tu właściwie o co się dąsać - trochę tylko udawała. Zresztą on również bardzo dobrze znał Taylor i wiedział, jaka jest. I zapewne nie musiała mu teraz odpowiadać na żadne z jego pytań - sam doszedłby do odpowiedzi.
OdpowiedzUsuń- Żartowałam z sympatii - oznajmiła, tak żeby wiedział, że nawet te jej śmieszki wcale nie były dokuczliwe. Była wesołą babeczką, a gdy Max poinformował o zakupie mieszkania i planach wyniesienia się gdzieś, gdzie jest spokojniej, jakoś jej to nie pasowało do tego, jakie życie prowadził. Żarty same się cisnęły na usta, bo i ruda nie sądziła, że jej przyjaciel odnajdzie się w takim miejscu! Nie podejrzewała, że na prawdę złapie tu potrzebną równowagę od tego całego zgiełku i sławy.
Chwilę zamyśliła się jeszcze nad swoją sytuacją mieszkaniową. Trzymały ją u Nico sentymenty, nie musiała mówić tego głośno. I chyba to co było jedną z jej zalet, było również największą wadą. Uczucia w jej zyciu grały zbyt dużą rolę i to pakowało ją w kłopoty, prowadziło do niewłaściwych wyborów i niesłusznych decyzji.
- Rob kpi ze mnie od zawsze - wywróciła oczami, nie chcąc dłużej analizować tego, na jakim etapie tworzenia i szlifowania umiejętności jest. Nie wierzyła w siebie i była wobec siebie surowa, to prawda i czysty fakt, ale po prostu widziała, na co stać innych ludzi. Nie była ani szczególnie zdolna, ani niezwykle pracowita, po prostu lubiła tworzyć, ale to było za mało by wyjść z cienia. Maxa uważała za urodzony talent i niezwykle konsekwentnego i pracowitego, tyle że ona nie miała tak silnego charakteru i zaparcia, by osiągnąć sukces jak brunet. Wokół niej zresztą ciągle były zdolne osoby i miała porównanie na jakim poziomie w swojej dziedzinie się znajduje i jak wiele jej jeszcze brakuje.
Zagryzła policzek od środka, gdy wspomniał o powrocie na Bronx. Przestała głaskać psiaka i odchyliła się głębiej w siedzisko, patrząc w dal. Uniosła kubek słodkiej kawy i upiła kolejny łyk, przestygnietego już napoju.
- Chyba czuje ulgę - mruknęła. - Odpocznę tam - spojrzała na Maxa. - Mieszkanie blisko pracy było wygodne, ale wiązało się z tym wiele sentymentu i stresu i chyba teraz dopiero zdałam sobie sprawe, jak sama sobie utrudniałam życie - przyznała, a potem zamoczyła usta znów w kawie, by nic więcej nie analizować. Nie byli tu po to, by robić sobie terapię przecież.
Manhattan był głośny i szybki i Lily to lubiła, ale z czasem chyba potrzebowała też przestrzeni dla siebie. W mieszkaniu Nico jej nie było, czuła sie tak jak gość, który oczekuje powrotu gospodarza, choć dobrze wiedziała że Nico szybko nie wróci - o ile kiedykolwiek. Udawała przed samą sobą, że jej to nie rusza, że siedzi tam w apartamencie z wygody i cieszy się szczypta luksusu, ale chyba bała się, że gdy zamknie ten rozdział, to ją to zrani i będzie musiała tę zmianę przeboleć.
Usuń- Na litość boską, Max! Przecież spotkałam go na ulicy przypadkiem, to nie znaczy, że mu się uwieszę na szyi - prychneła na te jego uwagę. - Czemu aż tak go nie lubisz? - spytała z niedowierzaniem, że jej przyjaciel, tak kochany, serdeczny, sympatyczny, najeża się momentalnie gdy wspominała o Scotcie - zarówno kiedyś jak i dziś. Poczuła sie trochę tak, jakby wytykał jej jej własne błędy, a przecież doskonale zdawała sobie z nich sprawę.
Lily czuła się zraniona, odrzucona i była smutna po tym jak Scott zniknął. Jeszcze bardziej uderzyło w nią, gdy niemal od razu media pokazały jego zdjęcia z nową dziewczyną. Ale nie mogła też mieć do faceta pretensji, bo nic sobie nie obiecywali, dopiero zaczynali się spotykać i poznawać. Może ona za bardzo i za szybko się chciała angażować, bo Scott był po prostu... cóż, świetny, w tamtym momencie wydawał jej się idealny. Ona najwidoczniej nie pasowała jemu i już. Ale nawet Rob tak nie reagował i nie był tak opiekuńczy jak Max i to na prawdę ją zdumiewało.
Przechyliła głowe, obserwując przyjaciela. Miała wrażenie, że gdy wspominał o Bridget, coś się w nim zmienia, trochę jakby mięknie, ale może to znowu jej romantyczna natura kazała jej doszukwiać się czegoś, czego nie ma. Dostrzegła uciekające spojrzenie Maxa, ale nie zobaczyła na czym on skupia wzrok, a potem musiała przetrawić jego słowa. Nie miał lekko, nawet randkowanie w momencie sławy okazuje się wyzwaniem, bo ani prywatność, ani intymnośc nie istnieje. Skrzywiła się na myśl o tym, jak paskudni potrafią być paparazzi i nawet gdzieś w tyle głowy przewineło jej się jedno zdarzenie, gdy sama znalazła się przed szeregiem aparatów i strzelających lamp fleszy. Jej brat był sławnym hokeista, przyjaciel kierowcą, a ona nie mogła do tego przywyknąć.
- Brzmisz tak spokojnie i dojrzale... Czy ty się starzejesz? - spytała z żartem tym razem ona, nie chcąc doprowadzić, aby atmosfera się zagęściła, szczególnie po tym jej wybuchu w obronie Scotta.
Lily
Miała ten przywilej, że zwykle mogła pozwolić sobie na zakupienie biletów z meet and great, miała w swojej kolekcji całkiem sporo zdjęć z różnymi artystami, jeździła na comic-cony związane z serialami czy filmami, które lubiła. Wraz z jej rozwijającą się karierą blondynki była zapraszana też na różne premiery filmowe i bardzo chętnie z tego korzystała. Częściej co prawda można było ją spotkać na eventach z markami, które zajmowały się produkcją kosmetyków oraz pielęgnacji, a tam również – rzadziej niż częściej, ale wciąż – można było poznać popularne osoby. I zdawała sobie sprawę, że zapewne, gdyby nie znane nazwisko nie wybiłaby się tak szybko. Nigdy w zasadzie nie ukrywała tego, że jej rodzina jest jedną z tych bogatszych. Nie narzekała na swoich social mediach na to, że na coś jej nie stać, czy jak bardzo jej jest źle, bo ma znanych rodziców oraz dziadków i czasami nie mogą zjeść obiadu w spokoju, bo ktoś coś od nich zawsze chce. Wiązało się to z pewnymi przykrościami, które musiała zaakceptować. Bridget mogła również całkiem odciąć się od rodzinnych pieniędzy, udawać, że ich nie potrzebuje i żyć po swojemu, co prawda po swojemu i tak żyła. Nie miała narzucone z góry, jakie studia ma wybrać, co ma robić w życiu. To miał być jej wybór. Nawet, gdyby okazał się błędny. Czuła się dobrze w social mediach i w tym kierunku poszła, a obecnie to był dość dochodowy zawód, o ile poprowadziło się swoje konta poprawnie i umiało rozmawiać z ludźmi, wrzucać to, co ich zainteresuje. Udało się jej wbić, mimo że internet był przepełniony osobami z podobnym kontem do niej. Były tysiące, jak nie miliony dziewczyn, które robiły dokładnie to samo, a jednak wszystkie jakoś się od siebie różniły i coś sprawiało, że ludzie byli zainteresowani tym, co mają im do zaoferowania.
OdpowiedzUsuńW oczach wielu celebryci, aktorzy, sportowcy czy artyści muzyczni byli bez wad. Mieli własne wyobrażenia o nich i w zasadzie nie było w tym nic złego. Dopóki nie szkodzili tymi wyobrażeniami sobie czy ludziom dokoła to niewiele można było coś z tym zrobić. Ten fenomen ciągnął się od lat i był niemal przekazywany z pokolenia na pokolenie. Zawsze będzie ktoś, kim ludzie będą się zachwycać i kto będzie dla nich tą najlepszą osobą w swojej dziedzinie.
— Szalałam za Jonas Brothers i Zaciem Efronem, gdy wyszły filmy z nimi na Disney — odpowiedziała i zaśmiała się pod nosem. Chyba nie było wtedy dziewczyny, która nie byłaby porządnie zakochana w przedstawionych na ekranie postaciach. Właściwie to te zauroczenie celebrytami nie do końca jej przeszło, aczkolwiek teraz nie było już tak bardzo widoczne, jak kiedyś. — Byłam też ogromną fanką One Direction. Byłam na pięciu koncertach i trzy z nich były w pierwszym rzędzie tuż przy scenie. W zasadzie dalej ich lubię, ale na koncert już raczej nie pojadę. Moja mama miała kiedyś z nimi przeprowadzić wywiad w śniadaniówce, ale coś się wtedy stało i nie mogła dojechać na czas. Byłam strasznie wściekła, bo miała zabrać mnie ze sobą. Nie odzywałam się do niej przez dwa dni.
Na wspomnienie o mamie uśmiechnęła się nieco smutniej. Z biegiem czasu to wspomnienie było naprawdę miłe, na początku to był dla Bridget koniec świata i najgorsze co mama mogła jej zrobić. Jakby naprawdę nie mogła się tamtego dnia postarać o to, aby jednak do pracy pojechać. Nie wszystkim się dzieliła z ludźmi, a obecnie już nie wyciągała wspomnień związanych z rodzicami. Ciężko było wytłumaczyć, dlaczego nagle jej humor się zmienił o sto osiemdziesiąt stopni. Nie chciała im też psuć wieczoru, a gdyby zaczęła zbyt intensywnie myśleć nad przeszłością to tak właśnie by było. Jedno wspomnienie zaszkodzić nie powinno. Pewności nie miała czy kiedyś nadejdzie taki dzień, kiedy Bridget będzie mogła opowiadać o rodzicach bez ukucia prosto w serce. Raczej nie wydarzy się to w najbliższej przyszłości, ale mogła się łudzić.
Max z kolei był dla niej niemałą zagadką. Zdążyła go trochę poznać, ale wciąż nie wiedziała wszystkiego. I nawet nie była pewna, czy nadejdzie dzień, kiedy dowie się wszystkiego. Chyba nie można było też tak naprawdę w pełni poznać drugiej osoby. Człowiek zmieniał się bez przerwy. Miały na to wpływ sytuacje z życia codziennego, ludzie, którymi się otaczali, to co widzieli w telewizji czy internecie. Wszystko wpływało na to, jacy są. A może poznała? Znała w końcu największy sekret. Czasami było dziwnie jej z myślą, że wie o nim coś, co jest dość sporą tajemnicą dla pozostałych osób. Gdyby miała wybór, nie chciałaby wiedzieć. Nie chodziło o sam fakt, że musi siedzieć cicho, bo akurat tajemnicy dotrzymać potrafiła. A raczej o to, że nie mogłaby go pocieszyć czy w jakiś sposób wesprzeć. Nie była pewna, kiedy mógł chcieć pocieszenia, a kiedy wolał zostać sam. Jedna próba skończyła się dość kiepsko.
UsuńZnów przyłapała się na tym, że trochę za długo mu się przygląda. Trudno było się nie przyglądać, nawet się nie dziwiła, że jego fanki tak bardzo za nim szaleją. Czy pozwoliłaby sobie na coś więcej, gdyby nie układ, w którym byli? Nie, nie. Zaczynała wbiegać myślami na bardzo kruchy lód, pod którym znaleźć się na pewno nie powinna. Jeszcze zaczęłaby wyobrażać sobie zbyt wiele, a to doprowadziłoby tylko do tego, że sama siebie by skrzywdziła.
— Zdecydowanie nie będziesz tylko tłem. Dziękuję — odpowiedziała i uśmiechnęła się. Druga randka była przed nimi, choć żadne z nich tego tak nie nazwało. Musieli w końcu coś zjeść po locie, który może do najdłuższych nie należał, ale po nich Bridget zawsze czuła się głodna.
Miała przy sobie już wszystko. Mogli w końcu udać się do restauracji. Dopiero, gdy zamknęła za sobą drzwi od hotelowego pokoju zdała sobie sprawę z tego, jak faktycznie jest głodna. Restauracja prezentowała się przyjemnie, a w powietrzu czuć było zapach gotowych potraw. Nie był on jednak tak intensywny, jak bywało w restauracjach z fast foodem, a raczej subtelny i zachęcający do tego, aby odkryć co znajduje się w menu.
Podziękowała za odsunięcie krzesełka i zajęła miejsce. Otworzyła też menu, aby przejrzeć jakie mają pozycje. Wszystko wyglądało zachęcająco. Była pewna, że będzie potrzebować chwili, aby wybrać coś odpowiedniego na dzisiejszy wieczór.
— Ktoś do nas dołączy? — spytała i podniosła wzrok na Maxa. Zdała sobie sprawę z tego, że nie pytała o to wcześniej. A w końcu nie przylecieli tutaj sami, więc istniała szansa, że ktoś do nich będzie chciał dołączyć. Towarzystwo absolutnie jej nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.
— A wracając do bransoletki… ktoś ją na pewno zauważy, nie będzie ci przeszkadzało? — Może nie powinna ponawiać tego tematu. To w końcu była tylko bransoletka, ale serduszko na niej było również dość wymowne. A fakt, że Max ją nosi mogło być również znakiem dla ludzi, że między nim, a Bridget coś się naprawdę dzieje. — Dużo ich wcześniej już dostałeś?
Brie🤍
W relacjach biznesowych potrafiła być twarda i stanowcza, ale w sytuacji, kiedy zaczynało jej na kimś zależeć, można było wykorzystywać ją niczym małe dziecko. Normalnie za pewne ktoś zauważyłby zmianę w zachowaniu drugiej połówki, ona jednak zwalała wszystko na stres i emocje związane z wyścigami, nie dopuszczając do siebie myśli, że coś mogłoby się zacząć pomiędzy nimi psuć. Nie domyślała się, że coś może być nie tak, tym bardziej nie podejrzewając zdrady z jego strony.
OdpowiedzUsuń- Jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? Jeśli nie chcesz wpaść na Nico, rozumiem, możemy jechać razem do ciebie, posiedzimy we dwójkę, ewentualnie zorganizuję dla ciebie błyskawiczną imprezę z okazji wygranej, tylko musisz mi mówić, czego chcesz – uśmiechnęła się, ściskając jego dłoń – Wygrałeś, powinieneś skakać z radości, a mam wrażenie, że coś dręczy cię od środka. Powiesz mi, jeśli coś będzie się działo, prawda? – mruknęła, głaszcząc go wierzchem dłoni po policzku. Nie chciała, aby się zadręczał, zresztą, nie miał przecież ku temu powodów i była nieco zaskoczona jego zachowaniem. Zawsze była wobec niego szczera i miała nadzieję, że on także powie jej, jeśli coś złego wydarzyło się w jego życiu. Po tych kilku dziwnych telefonach zrobił się jakiś nieswój, wolałaby już chyba, aby odebrał te wszystkie wiadomości od fanów, zamiast wyłączyć komórkę. Nigdy nie utrudniała mu kontaktu z kolegami z zespołu czy kibicami, rozumiała, że to część jego życia i cierpliwie czekała, aż znajdzie przy tym wszystkim także czas dla niej. Od dziecka była w pewien sposób związana ze środowiskiem F1, wiedziała, na co się pisze wchodząc w związek z kierowcą i w pełni akceptowała wszystko, co dostawała razem z tym w ‘gratisie’.
- Przepraszam, moja rodzina jest totalnie pokręcona i nie będę więcej wymagać, abyś odwiedzał mnie w rezydencji. Zastanawiam się nad zakupem mieszkania na Manhattanie, miałabym blisko do firmy, no i przy okazji odcięłabym się nieco od Nico – westchnęła, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo Max za nim nie przepadał. Chciała, aby jakoś się dogadali, ale od początku nie przypadli sobie do gusty, zresztą, co nie dziwne, skoro Max często musiał stawać w jej obronie, kiedy jej bliźniakowi puszczały wszelkie hamulce.
- W piątek jest impreza urodzinowa mojego ojca, będziesz, prawda? Obiecuję, że Nico będzie trzymał się od nas z daleka, a mój tata padłaby na zawał, gdybyś sobie odpuścił takie ważne wydarzenie, lubi cię – uśmiechnęła się, bo choć brat był jednym z jej powodów do wstydu, zawsze była dumna ze swojego ojca, który zresztą całkiem nieźle dogadywał się z Maxem, zwłaszcza jako znający się na rzeczy odwieczny fan Formuły 1.
Naomi
Blondynce bardzo spodobał się fakt, że będą dziś sami i raczej nikt nie planuje im przeszkadzać. Nie miała oczywiście nic przeciwko temu, aby spędzili z kimś wieczór, ale jednak przyjechała tu dla Maxa i to w jego towarzystwie chwilowo czuła się najbardziej komfortowo. Odnosiła wrażenie, że wcale nie musiałaby przy nim udawać, gdyby jednak jej humor nagle w przeciągu krótkiej chwili się zmienił. Nie musieli niczego ani nikogo przed sobą udawać, co prawda przed członkami jego zespołu również nie musieli, ale jednak staraliby się, a na pewno robiłaby to Bridget, aby nie palnąć czegoś przypadkiem. Nie chciałaby, aby ich plan wyszedł na jaw. Nieco pokraczny i pokręcony, bo z pewnością można było lepiej się zabrać do udawanego związku. Zwłaszcza będąc rozpoznawalnymi osobami w mediach, ale tym się chyba martwić jakoś wyjątkowo nie musiała.
OdpowiedzUsuńSama również wolała spędzić wieczór tylko w towarzystwie Maxa. Właściwie drugi raz wychodziła publicznie od czasów zaginięcia rodziców, był to dla niej duży krok, którego się tak prędko nie spodziewała. Musiała chwilę odpocząć zanim zacznie się całe szaleństwo, a choć to nie na niej będzie się skupiać uwaga mediów brała pod uwagę fakt, że obecność na wyścigu nie będzie niezauważona. Już ludzie wiedzieli, że jest z Maxem w jednym mieście i hotelu, teorie spiskowe na ich temat zapewne już się tworzyły. I nie przeszkadzało to blondynce nawet trochę. Zwykle trochę się irytowała, kiedy ktoś wymyślał bzdury na jej temat, a teraz nie dało się ukryć, że oboje trochę podkręcali zainteresowanie i chyba dość dobrze się przy tym bawili.
— To dobrze, liczyłam na to — odpowiedziała — miło było spędzić czas w większym gronie, ale dobrze też będzie się wyciszyć — dodała po chwili. Nie zabrzmiało to najlepiej. Bridget po prostu chciała dać mu znać, że zarówno w grupie, jak i sam na sam jest dobrze. I cóż, pewnie pozostali również mieli swoje plany na wieczór, które nie uwzględniały niańczenia ich dwójki. Przed samym Maxem też był stresujący czas, więc nie było sensu teraz go zamęczać zdjęciami na Instagram czy innymi rzeczami, które nie pozwolą mu się zrelaksować. Nie wiedziała, co siedziało w jego głowie przed ostatnim wyścigiem ani czy w ogóle o czymś konkretnym myślał, a przed ważnymi wydarzeniami spokój był istotną rzeczą.
— Och, rozmawiałyśmy na różne tematy. Nie mówiła niczego… hm, zawstydzającego — zdradziła i lekko się uśmiechnęła. Dopiero się poznały, więc nie był to też dobry moment na to, aby opowiadać o rzeczach, które powinni wiedzieć bliżsi przyjaciele. Wymieniły się uwagami na wspólne zainteresowania, czuła, że Kelly chciała z niej wyciągnąć więcej niż z Maxem mówili, ale to akurat się jej nie udało. Nie było w zasadzie też zbyt wiele do opowiadania. Wpadli na siebie przypadkiem, zaprosił ją na wyścig, a potem na kolejny. Ot, cała historia dla tych, którzy byli zainteresowani. Więcej przecież wiedzieć nie musieli.
Może nie powinna była przywiązywać aż takiej uwagi do jednej, małej bransoletki. Równie dobrze mogła ona przejść niezauważona. Rozważała po prostu różne opcje. Nie spotkała się wcześniej też z czymś podobnym, ale fakt faktem – nie spotykała się wcześniej z kimś znanym. Max był pierwszym chłopakiem – nie ważne, że na niby – który wzbudzał takie zainteresowanie. Fakt, że na bransoletce było serduszko oraz pierwsze litery ich imion było dla niej zaskoczeniem, a chyba jeszcze bardziej zaskoczyło ją to, że brunet nie zdjął jej zaraz po dostaniu. Słyszała, że to była tradycja, ale w końcu tradycją nie było noszenie ich z inicjałami dziewczyny, z którą rzekomo się spotykał. Może dorabiała sobie do tego niepotrzebną historyjkę. Jakby spojrzeć na to z boku to ich historia nadawałaby się do romansu. Zarówno film, jak i książka pewnie dobrze by się sprzedawały, ale teraz wybiegała już myślami stanowczo zbyt daleko. Max wyręczał jej po prostu przysługę i nic przecież więcej za tym nie stało.
— Zatrzymałeś je wszystkie?
UsuńPotrafiła sobie, mniej więcej, wyobrazić, ile podobnych bransoletek musiał dostać. Wiele fanów dawało różnego rodzaju prezenty swoim idolom. Bridget nie była, więc też pewna czy zostawiają je sobie na pamiątkę czy wyrzucają, gdy nikt nie widzi, aby nie było im przypadkiem przykro. Szczególnie, że z czasem na pewno wszystkie zebrane rzeczy mogłyby spokojnie zająć cały pokój albo nawet dwa.
Na chwilę zamilkła. Nie wiedziała czemu zaskoczyła ją informacja o tym, że wcześniej nie otrzymał bransoletki z takim przekazem. Miał w końcu dziewczynę wcześniej, a sądząc po wielu komentarzach – jego fani ją uwielbiali. Tym bardziej była zaskoczona, że to była pierwsza tego typu błyskotka. A chociaż Bridget bardzo chciała podpytać o ten temat uznała, że nie jest on odpowiedni. Nie byli na takim etapie, aby opowiadać sobie w szczegółach o dawnych związkach. Nie czytała też w zasadzie o tym, jak jego poprzedni związek się rozpadł i czy powód był podany do opinii publicznej. Wystarczyła jej informacja, że nie rozbiła mu relacji, a gdy na niego wpadła tamtego popołudnia Rossi był singlem.
Chwila przerwy w rozmowie pozwoliła jej zdecydować, co chciałaby tego wieczoru zjeść. A chociaż wiele dań prezentowało się zachęcająco, tak nie chciała przesadzać i odsyłać talerzy z połową zawartości, bo już by w siebie nic nie zmieściła.
Pytania o mamę powinna się spodziewać, ale i tak była nieco zaskoczona. Sama o niej w końcu wspomniała niedawno. Lekko się uśmiechnęła. Przede wszystkim dlatego, że Max był też pierwszą osobą, która jej nie pocieszała w wymuszony sposób.
— Jest moją najlepszą przyjaciółką — powiedziała, stawiała wciąż na czas teraźniejszy. Bo nawet jeśli szanse były małe, to Bridget wierzyła, że kiedyś rodzice do niej wrócą. — Niektórych to śmieszyło, ale naprawdę tak było. Wiedziała o wszystkim i zawsze miałam tę pewność, że czego bym jej nie powiedziała, to by mnie zrozumiała i nie oceniała.
Bridget miała koleżanki, ale w tym całym wielkim świecie osobą, która rozumiała ją najlepiej była jej własna matka. Tej teraz z kolei przy niej teraz nie było, nie mogła jej doradzić, pocieszyć. Bridget mogła się jedynie zastanawiać co powiedziałaby Catherine, gdyby przyszła do niej z mniejszym lub większym problemem.
Lubiła rozmawiać o rodzicach, choć w ostatnim czasie nie sprawiała takiego wrażenia. Niektórzy chcieli informacji, wiedzieć więcej o zaginięciu, a inni dość nieumiejętnie podchodzili do tematu i kończyło się na złości i nieporozumieniu. Nie potrzebowała fałszywych zapewnień, że wszystko się ułoży czy słów, aby ruszyła dalej, bo czekanie już nie ma sensu.
— Ale nie polubiłaby cię od razu. Bywa podejrzliwa i trochę ocenia po okładce. Pewnie uznałaby, że takich ja masz na pęczki — zaśmiała się. Chyba taki już był stereotyp przystojnych, młodych facetów ze sporym sukcesem na koncie. Wymienianie dziewczyn jak rękawiczki, aczkolwiek tego u Maxa nie zauważyła ani wcześniej, ani teraz. — Przepraszam, to było… trochę nieodpowiednie. Za to tata pewnie wypytywałby o szczegóły wyścigów. Czasami oglądał wyścigi w telewizji, ale raczej nie był fanem.
Brie🤍
Bridget musiała się na nowo wbić w rytm podobnych imprez. Odpuściła je sobie przez ostatnie miesiące, a chociaż nie jeździła co weekend na wyścigi to eventy, na które była zapraszana potrafiły mieć po kilkaset gości czy nawet więcej. Więc wyścig nie powinien być dla blondynki żadnym wyzwaniem. Zwłaszcza, że niedawno na jednym już była i chociaż nie potoczył się on po jej myśli czy Maxa, to bawiła się naprawdę dobrze i cieszyła się, że Max ją zaprosił i chciał z nią spędzić trochę czasu. Musiała na ten czas odstawić wszystkie swoje zmartwienia na bok, co może nie było najłatwiejszym zadaniem, ale obiecała sobie, że w żaden sposób nie popsuje tego wyjazdu sobie ani Maxowi, dla którego to było ważne wydarzenie. W stu procentach była skupiona na tym, aby mu kibicować i dotrzymać towarzystwa. I trzymała już teraz za niego kciuki, bo wiedziała, jak ważna jest dla niego ta wygrana. Może niewiele mogła zrobić, bo w końcu choćby chciała to nie miała takiej mocy, aby sprawić, żeby Max wygrał. Samo wsparcie musiało wystarczyć. Miał tu wiele osób, które mu kibicowały. Nawet jeśli zobowiązani byli przez kontrakty, aby stać po jego stronie to chyba każde wsparcie się liczyło.
OdpowiedzUsuńI naprawdę cieszyła się, że kolację spędzą sami. Towarzystwo było miłe, Bridget nie miała nic przeciwko, ale tak zwyczajnie wolała spędzić czas tylko z Maxem, z którym nie było co ukrywać, ale miała o wiele lepszą relację i dogadywała się znacznie lepiej. Nawet jeśli zabrzmiało to dwuznacznie, to czy powinna za to przepraszać? Może i nie określili żadnych zasad, ale odrobina flirtu – może nieco niezgrabnego w jej wydaniu – nie powinna im zaszkodzić. To jeszcze w końcu nie oznaczało, że Bridget chciała go wpuścić do łóżka czy wskoczyć do jego, chociaż gdyby się nad tym mocniej zastanowiła to chyba nie przeszkadzałoby jej to jakoś bardzo mocno. Nie, zdecydowanie nie powinna myśleć o takich rzeczach i to jeszcze siedząc naprzeciwko Maxa. Wybiegała myślami zdecydowanie naprzód, a właściwie to wbiegała na tereny, które powinny zostać zamknięte. Jedno niewinne zdanie przerodziło się w coś, czego się nie spodziewała.
Uśmiechnęła się lekko, gdy sięgnęła po swój kieliszek. Kolejna randka zwykle świadczyła o tym, że parze się podoba w swoim towarzystwie. I nie mogła zaprzeczyć, ale towarzystwo Maxa bardzo jej odpowiadało. Nawet jeśli byli tylko parą na niby i tylko dla dwóch osób, oficjalnie tylko się umawiali przed dwiema osobami. Reszta ludzi po prostu dopowiedziała sobie historyjkę do tego, co między nimi było. I dziwić się nie mogła. Wysyłali sygnały, które jednoznacznie wskazywały na to, że coś między nimi jest. Bawili się przy tym dobrze, a wyprowadzenie ludzi z błędu mogło trochę ich kosztować. A na pewno Maxa i jego wizerunek mógł ciut na tym ucierpieć, choć nie wydawał się przejmować takimi błahymi rzeczami.
— Piąta randka brzmi poważnie — zauważyła. Nie kierowała się co prawda żadnymi zasadami i robiła to co uważała za słuszne oraz zgodne z samą sobą. Jeśli ktoś uważał, że coś mu się należy, bo wyszli ze sobą kilka razy to wiedziała, że ta osoba nie jest dla niej. Wolała takie rzeczy ustalić z góry. W związku z Maxem wszystko szło tak szybko, że ciężko było usiąść i ustalić jakiekolwiek zasady, a te chyba nie do końca do nich pasowały. Rzeczy się po prostu działy i całkiem podobało się jej to, że nie muszą sztywno trzymać się żadnych wytycznych. — Uznajmy, że poprzedni wyścig też się liczy. Powinien, skoro od niego aż zawrzało o nas w mediach — dodała.
Gdyby się wtedy tam nie pojawiła to być może nadal mogliby grać tylko przed jej dziadkami, a teraz próbowali oszukać całe Stany Zjednoczone. To było na swój sposób zabawne. Odciągało jej umysł od codziennych rzeczy, a chociaż nie szukała w Maxie pocieszenie to w dziwny sposób je w nim znalazła.
Nie pisał się co prawda na bycie jej terapeutą, ale przebywanie w nim samo w sobie było terapeutyczne. Co było niemałym zaskoczeniem, ale Bridget była z tego powodu zadowolona. Odczuwała może małe wyrzuty sumienia, że go wykorzystuje. I to już nie tylko do tego, aby odgrywał rolę idealnego chłopaka przed Theresą i Henrym. W zasadzie to ciężko byłoby jej nie korzystać z tego, że odciąga jej myśli od rodziców. Spędzając czas z brunetem bardziej martwiła się tym, że ich małe kłamstwo wyjdzie na jaw, a nie tym, że już może nigdy nie zobaczyć swoich bliskich.
Usuń— Sądzisz, że dostaniesz własne muzeum po śmierci? — zapytała. To wcale nie była głupia czy niemożliwa wizja. Ludzie teraz wszystko czcili. Istniało nawet muzeum wody kranowej, a celebryci już mieli swoje miejsca, gdzie ludzie mogli podziwiać ich stroje czy przedmioty, których używali, więc oglądanie fanowskich bransoletek wcale nie byłoby takie głupie. — Ja bym stawiała na to, że dorobisz się go jeszcze za życia. A jak nie własnego muzeum, to na pewno własnej wystawy.
Sama chętnie po takim by się przeszła. Ciekawa była, jakie rzeczy Max mógłby na takiej wystawie pokazać i czy byłyby to tylko otrzymane przedmioty od fanów czy może też byłyby to inne rzeczy, o których w tej chwili nie wiedziała. Cokolwiek by to nie było, była pewna, że osoby, które go podziwiały byłyby zachwycone mogąc mieć wgląd w bardziej codzienne życie kierowcy.
— Nie mogę narzekać, chociaż jak wszyscy miewałam z rodzicami gorsze chwile. Ale tego chyba nie da się pominąć będąc nastolatkiem i mając własną wizję życia — odparła. Miała sporo wolności, mogła robić to, na co tylko miała ochotę, a i tak potrafiła się o coś przyczepić i przekonywać, że rodzice chcą zniszczyć jej życie, bo na coś jej nie pozwolili.
Roześmiała się słysząc to, jak się określił.
— Możliwe, a ja powinnam być podejrzliwa? — spytała. Nie miała ku temu powodów, a to co o nim pisali czy mówili… to jej akurat nie interesowało. Wiedziała, że media potrafią ubrać artykuły w takie słowa, aby przedstawić opisaną w nich osobę w złym świetle.
Nie sądziła, że będzie czuła się komfortowo rozmawiając o rodzicach. Zwykle te rozmowy dotyczyły tego, co się stało i nikt nigdy o nic więcej nie pytał. Miała czasami potrzebę, aby o nich porozmawiać.
— Myślę, że mógłby. Jak przyprowadziłam pierwszego chłopaka to praktycznie nie spuszczał z niego oczu przez cały zapoznawczy obiad. — To była zabawna historia, chociaż trochę krępująca. Ale była wtedy nastolatką, za którą wciąż byli odpowiedzialni i ta troska z biegiem czasu była urocza. Teraz zapewne mogłoby to wyglądać nieco inaczej, skoro była dorosła. Ale tego mogła się tylko domyślać, bo wcale nie była pewna czy podejście jej taty jakkolwiek by się zmieniło.
Spojrzenie blondynki z rozbawionego zmieniło się na nieco zmartwione, gdy wspomniał o swoich rodzicach. Wiedziała o tym zdecydowanie więcej niż powinna. Gdyby wtedy nie przyszła żyłaby w nieświadomości czyim jest dzieckiem i jaka jest historia Maxa.
— Nie masz z nimi żadnego kontaktu? — zapytała. Nie chciała wyciągać od niego informacji, jeśli nie chciałby się nimi z nią podzielić. — Ale gdyby cudem do tego spotkania miało dojść, to rodzice mnie z reguły uwielbiają. Ze wszystkich spotkań na świecie, te mnie akurat nigdy nie stresowały. Może poza jednym, ale to było nieporozumienie i jego matka sądziła, że chcę jej ukraść syna.
Bridget🤍
Od początku czuła, że coś jest nie tak, ale nie przypuszczała, że usłyszy od niej coś takiego. Fakt, ostatnio spędzali ze sobą coraz mniej czasu, a on sam często znikał gdzieś nagle nawet i w środku nocy, nie sądziła jednak, że może mieć to związek z tym, że rozważał przerwę w ich relacji, lub co gorsze, zakończenie tego związku. Był środek sezonu, tłumaczyła sobie wszystko stresem, jaki był z tym związany, brak czasu zwalała na fakt, że musi być na zawołanie sponsorów dostępny dla fanów i dziennikarzy, teraz jednak miała wrażenie, że zachowywała się jak naiwna idiotka, a on już wcześniej wysyłał jej sygnały, że dusi się w tym związku i nie w nich tej iskry, która niczym ogień żywo tliła się w ich sercach jeszcze kilka miesięcy temu.
OdpowiedzUsuń- Przerwę? – wydukała po chwili ciszy, jaka zapadła po tym, co przed chwilą usłyszała. Zastanawiała się, czy Max po prostu jej nie wkręca, ale jego mowa ciała zdecydowanie świadczyła o tym, że nie żartuje i za pewne długo bił się z myślami, zanim w końcu to z siebie wydusił – Co to znaczy przerwę? – dodała, choć doskonale wiedziała, co miał na myśli. Ich wspólne świętowanie zawsze wyglądało inaczej niż dzisiaj, od początku był myślami kompletnie gdzie indziej, ba, miała wręcz wrażenie, że przebywanie w jej towarzystwie zwyczajnie go męczy – Czy ty właśnie ze mną zrywasz? – uniosła pytająco brew, starając się nie zabrzmieć aż tak żałośnie, jak mogło to wyglądać. Nie zamierzała robić mu scen, zwłaszcza, że znajdowali się przed restauracją i wokół kręciło się sporo ludzi. Ostatnie czego potrzebowali to tania sensacja nakręcona przez ludzi czy czających się być może gdzieś w pobliżu dziennikarzy. Miała swoją godność i nie zamierzała wzbudzać w nim litości płaczem czy błaganiem o to, aby jeszcze przemyślał sprawę. Za pewne chciał jej powiedzieć to już jakiś czas temu, była na siebie wściekła, że starała się robić wszystko, aby nie dostrzegać zmian, jakie zachodziły w ich relacji i naiwnie wierzyła w to, że są tak idealną parą, na jaką wyglądali na zdjęciach w mediach i na portalach społecznościowych.
- Jaka ja byłam głupia – westchnęła, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy. Była bardzo zaangażowana w ten związek, a przez to, że w domu nigdy nie zaznała normalności i prawdziwych uczuć, wręcz patologicznie przywiązywała się do swoich partnerów – Dusisz się w tym, prawda? Nie musisz odpowiadać, wiem to. Pokazywałeś mi to już od jakiegoś czasu, dzisiaj zwłaszcza, a ja zachowywałam się niczym żałosna kretynka, starając się tego w żaden sposób nie widzieć. Zwalałam to na pieprzone wyścigi i sponsorów, ale to nie to, oczywiście, że to nie to. Jezu, przepraszam, po prostu…po prostu potrzebuję wziąć kilka głębszych oddechów – dodała, wpadając w niekontrolowany słowotok, jak zawsze, kiedy była zdenerwowana i kiedy była na granicy ataku paniki.
Naomi
Czuła się dobrze w towarzystwie bruneta i szczerze była ciekawa, dokąd ich to wszystko zaprowadzi. Oczywiście nie pozwalała sobie wybiegać myślami zbytnio naprzód ani tym bardziej fantazjować, chociaż w ostatnim czasie tylko to jej zostało. Wyobrażanie sobie, jak jej życie mogłoby wyglądać, gdyby pewne sytuacje nie miały miejsca lub coś potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ucieczka od rzeczywistości nigdy nie była dobrym wyjściem, bo w końcu kiedyś do niej musiałaby wrócić, ale na zderzenie się z brutalną codziennością nie była jeszcze gotowa. Dlatego pozwalała myślom na to, aby płynęły w różne strony i przynosiły jej skrajnie niemożliwe scenariusze, które zdarzyć się mogą jedynie w jej głowie. Nie robiła tym nikomu krzywdy, a też nie planowała, aby komukolwiek zwierzać się z tego, co się dzieje w jej umyśle. Pewne rzeczy miały zostać jedynie z nią.
OdpowiedzUsuń— Och, okej. Teraz rozumiem. Cóż, w takim razie będę trzymała kciuki za to, żebyś dostał swoje muzeum po śmierci.
Może i to był wrażliwy temat, ale nie zamierzała się wzdrygać na samą wzmiankę o śmierci. Nie chciała być traktowana, jakby była zrobiona ze szkła i w każdej chwili mogła pęknąć. Życie toczyło się dalej, wiecznie nie mogła być tą dziewczyną, która straciła rodziców, ale jednak nie do końca, bo nawet nie była pewna, co z nimi się stało.
— A już sądziłam, że bransoletkę dostałabym w spadku. Tak na pamiątkę naszego związku — odparła. Gdyby tak było, to zatrzymałaby ją na pewno na długie lata lub i do samego końca. Chociaż żadne z nich nie mogło przewidzieć, jak przyszłość będzie wyglądała. Wizja samej siebie, starej i trochę już pomarszczonej przechadzającej się w muzeum Maxa była całkiem zabawna i dość urocza. Może faktycznie tak będzie i za te trzydzieści, a może czterdzieści lat pojawi się w takim miejscu, a na widok bransoletki wrócą wspomnienia z obecnego czasu.
— To prawda — przyznała i lekko wzruszyła ramionami — ale to nie byłoby fair, gdybym cię skreśliła po tym, co przeczytałam online, prawda?
Nie lubiła nikogo tak oceniać. A domyślała się, że prasa lubiła dodawać od siebie informacje od źródeł, które niby były zaufanymi osobami z otoczenia, a w rzeczywistości najczęściej to były wyssane z palca fakty, które z prawdą miały bardzo niewiele wspólnego. Mogła to też być była dziewczyna, która szukała zemsty, kolega z podstawówki, z którym nie chciało się odnowić kontaktu czy zupełnie anonimowa osoba, której się nudziło. Internet był w końcu potężnym narzędziem, a ludzie prędzej byli w stanie uwierzyć w to co, zostało napisane przez nowo stworzone konto na Twitterze niż w to, co do powiedzenia miał sam zainteresowany.
Skinęła lekko głową, gdy mówił o swoim dziadku. Pamiętała zakłopotanie, które wtedy poczuła, gdy dowiedziała się o rzeczach, które miały być tajemnicą. Odkryła coś, czego wiedzieć nie powinna i ten sekret nosiła w sobie od bardzo dawna. O dziwo wcale nie czuła potrzeby, aby o tym komukolwiek powiedzieć, a na dobrą sprawę to, gdy ich współpraca się zakończyła, a ona sama skupiła się na swoim życiu, karierze i rodzinie nie myślała zbytnio o rodzinnej sytuacji Maxa. Wszyscy mieli kościotrupy w szafie i to nie było jej zadanie, aby wyciągać na światło dzienne sekrety Rossiego. Gdyby to zrobiła straciłaby jego zaufanie, a nie na tym jej zależało i w końcu też nic by z tego nie miała. Może poza chwilowym zainteresowaniem mediów, ale tego przecież nie potrzebowała. Wiedziała, kiedy należy się zamknąć i to właśnie przez te wszystkie miesiące robiła. Byłoby zapewne trudniej, gdyby ktoś coś podejrzewał i sądził, że Bridget wie więcej niż się wydaje, ale nic podobnego nie miało miejsca. A jeśli miało, to ona o tym nie wiedziała. I liczyła, że tak zostanie. Pewne rzeczy w końcu nie musiały zostać ujawnione i w zupełności wystarczyło, że jedynie zainteresowane osoby będą o tym wiedzieć.
— Nie jestem dumna z tej historii i zwykle wybieram lepiej facetów — ostrzegła, bo dobrze wiedziała, jak to wszystko będzie brzmiało. — Krótko się spotykaliśmy, ale naciskał, żebym poznała jego rodziców. Gdy przyjechałam to od wejścia do samego końca jego matka była obrażona na mnie, że z nim jestem i ciągle rzucała tekstami typu Mój Kyle już nigdy nie będzie mój i posyłała mi bardzo nieprzyjemne spojrzenia — wyjaśniła. Wtedy czuła się bardzo niekomfortowo, ale z biegiem czasu była sobie wdzięczna, że nie brnęła w tę relację. — Wprosiła się raz na nasze wyjście do kina. Film zaczynał się około dziewiątej wieczorem i stwierdziła, że odwiezie mnie później do domu, żebym nie wracała sama. Siedziała między nami, a ja do domu wróciłam taksówką. Wyszłam w połowie filmu i to był ostatni raz, kiedy go widziałam.
UsuńBrie
[aaa, super KP, jakie tu wariacje kodowe działasz! <3]
OdpowiedzUsuńParskneła śmiechem na podsumowanie jej brata. Max jak nikt inny potrafił rozwiać jej pochmurne myśli, rozwiać wszelkie troski i po prostu ją rozweselić. Na nim bardziej niż na własnym bracie mogła w tej kwesti polegać i gdy coś ją zżerało od środka, nie dzwoniła do Roba, a nagrywała się Maxowi na skrzynke i czekała, aż znajdzie dla niej chwilę. Zdecydowanie jednak Max miał racje, że zawsze wątpiła w siebie, nie dostrzegała na jak wiele ją stać i porównywała siebie do innych, wyszukując stos wymówek, by nie rzucić pracy i nie zacząć tworzyć sama czegoś, co sprawiało jej radość. Ona jednak i na to miała wytłumaczenie - nie miała zapasu kasy, żeby przeżyć, jeśli powinie jej się noga, a lubiła być gotowa na wszelkie scenariusze.
Temat mieszkania Nico i tego faceta był trudny, bo Lily sama nie do końca wiedziała, co się stało i dlaczego. Koleś wyparował. A ona nie bardzo lubiła się z jego ojcem, aby dopytywać i poszukiwać prawdy. Gdzieś w duchu wiedziała, że nie było żadnego wypadku, że tak na prawdę nic złego mu nie jest, bo nawet nie zgłoszono zaginięcia, a ją po prostu uciszono, jakby nie miała nic do gadania. Wniosek, że Nico uciekł, bo coś mu się nie powiodło w planach, nasunął jej się sam i nie szukała go. Czekała wygodnie w jego mieszkaniu, tyle że czuła sie tam obco i dobrze że wynosiła się teraz, a nie za kilka lat jakby coś się miało wydarzyć.
- Nie zamierzam go zmieniać... - burkneła oburzona. Nie zamierzała się pakować w kolejne zażyłości z Scottem, ale ta niechęć i wrogość Maxa były zdumiewające. Był zawsze pogodnym facetem i nie rozumiała, czemu tak nienawidzi starszego kierowcy, po prostu aż ziała w nim złość i jeżył się, jak tylko o nim wspominała. - Nie zamierzam też wchodzić w jego życie, nie ma tam dla mnie miejsca, tak jak nie było dwa lata temu - stwierdziła, wzruszając ramionami. Mogło ją to boleć, ale nie miała szans aby cofnąć czas i zmienić bieg wydarzeń. No więc nie powinna juz nad tym dumać, a przynajmniej nie przy przyjacielu, bo jej zmyje głowę. - Masz na niego jakąś wyjątkowo silną alergię - skomentowała tylko, bo tego nie dało się pominąć. Nie przypominała sobie natomiast, by sie kiedyś ścigali albo mieli zatargi na torze... nie wiedziała, co to jest, ale musiało być grubo.
Dźwigneła się za nim i wymijając leżące psiaki poszła za nim. Na potwierdzenie słów o ich starości, poklepała go po pleckach i jeknęła, komentując że cos trzeszczą im stawy i zdjęła buty, jak znaleźli sie w domu. Lubiła chodzić tylko w skarpetkach, albo boso, choć stopy miała niemal zawsze zimne jak sople lodu.
- Przyjdzie dzisiaj Bridget? - zagadnęła, ciekawa ile osób będzie i czy poza nową dziewczynę przyjaciela. Chciała jeszcze dopytać jak poszła rozmowa z Naomi i czy było tak źle jak piszą w mediach, ale ostatecznie nic nie powiedziała, żeby nie psuć klimatu. Może jak sie upiją i zaczną smęcić to temat wyjdzie, choć gdy będzie Bridget lepiej nie, bo mogłoby być niezręcznie.
Podeszła do siatek zakupów, które sama przyniosła i wyjęła pierwszą paczkę chipsów. Otworzyła, od razu próbując paprykowych karbowanych plastrów, nie mając zamiaru się powstrzymywać.
Lily
Ten związek to chyba była najbardziej szalona rzecz, jaką Bridget w ostatnim czasie zrobiła. Właściwie nawet nie chyba, a na pewno. Każdy jej krok był przemyślany, brała pod uwagę to, co mogą pomyśleć sobie inni ludzie i jak na pewne rzeczy zareagować mogą media. Musiała być ostrożna, ale nie tylko ze względu na zaginięcie rodziców. Właściwie, odkąd pamiętała rodzice kazali jej uważać na to, co robi i mówi. Pochodziła z takiej, a nie innej rodziny, dla której reputacja była ważna i nie mogła jej zniszczyć, bo miała taki kaprys. Dobrze więc wiedziała, że wejście w taką relację było bardziej niż nieodpowiedzialne, ale z każdym kolejnym dniem było coraz trudniej się z tego wyplątać, a teraz znajdowała się na Florydzie w towarzystwie swojego chłopaka na niby i bawiła się naprawdę dobrze. A przede wszystkim wciąż ich mały sekret się utrzymywał. Nikt nic nie podejrzewał, a właściwie to zaczęli co poniektórzy nawet trzymać za nich kciuki. Zaszło to zdecydowanie dalej niż sądziła, ale nie przejmowała się też tym jakoś szczególnie mocno. Wszystko było po kontrolą, a to było najważniejsze.
OdpowiedzUsuń— Och, to z pewnością przyciągnęłoby uwagę — odparła z uśmiechem. Dobrze wiedziała, że to między nimi to układ, który nie jest na wieczność. Nie uzgodnili co prawda dokładnej daty, kiedy to wszystko się skończy. Raczej też nie potrzebowali tego mówić na głos, bo było jasne od początku, że to tylko jest teatrzyk, który mieli odegrać przed jej dziadkami. Cóż, trochę wymknęło się to spod kontroli, ale dawali radę. — Bransoletka zasługuje na honorowe miejsce? — zapytała i uniosła lekko brew. Dobrze wiedziała, że to były żarty, ale i tak przeszła jej przez głowę myśl, że z pewnością były dziewczyny z jego przeszłości, których rzeczy związane ze związkiem bardziej zasługiwały na tak wyróżniające się miejsce.
Zobaczenie muzeum, które poświęcone byłoby Maxowi byłoby ciekawym i jednocześnie przykrym doświadczeniem. I może faktycznie, gdyby takie powstało, a ona by go przeżyła to przyszłaby odświeżyć swoją pamięć, ale na szczęście raczej nie było co liczyć na to, że Max prędko się doczeka takiego muzeum. Nawet życzenie go mu brzmiałoby źle.
Szczerze mówiąc Bridget nie wiedziała, czego do końca powinna się spodziewać po ich związku. Raczej nie miała żadnych wymagań, a przede wszystkim była wdzięczna, że Max się zgodził jej pomóc i więcej nie mogła już wymagać. Obecnie i tak czuła, że robi dla niej znacznie więcej niż tylko pogaduszki przed dziadkami i zapewnianie ich, że będzie ją traktował najlepiej na świecie.
— Jak ci to pomoże, to lubię oklepane rzeczy. — Powiedziała. Akurat nie oczekiwała też żadnych prezentów czy spędzania razem czasu, bo się umawiali. Jednak rzecz, która była związana z jakimś wspomnieniem, rozmową czy czymkolwiek co przywoływałoby uśmiech na twarz miało dla niej większe znacznie niż kupienie drogiej błyskotki u jubilera. Bywała sentymentalna, może nawet bardziej niż powinna, ale lubiła to w sobie i nie chciała niczego zmieniać w związku z tym. A nie dało się ukryć, że bawiła się w towarzystwie Maxa naprawdę dobrze i była pewna, że ten wspólnie spędzony czas będzie dobrze wspominać. Nie skreślała go dlatego, że miał taką, a nie inną przeszłość z poprzednimi dziewczynami. W zasadzie to nawet nie zwróciłaby pewnie na to uwagi, gdyby nie to, że ich spotkanie zostało bardzo rozdmuchane, a teraz każdy ich krok był śledzony przez głodnych informacji fanów.
— Znając ich, jeszcze niejedną głupotę na swoje tematy przeczytamy.
Tego akurat była bardziej niż pewna. Siedzieli teraz razem w hotelowej restauracji, ktoś mógł rozpoznać Maxa i skojarzyć, zrobić im zdjęcie i dopisać do tego zdjęcia historyjkę, która nie będzie miała zbyt wiele wspólnego z prawdą. Przede wszystkim liczyło się to, że nie wariowali na każdą wzmiankę o sobie w internecie, a to już było coś. Cóż, mając takie, a nie inne zawody musieli być przyzwyczajeni do tego, że nie zawsze będą czytać o sobie miłe słowa.
Nie raz znajdowała się w złym miejscu o złym czasie, ale nigdy przedtem nie było to tak poważne. Poznała historię Maxa, której nie miała prawa znać. I cały ten czas czuła, jakby naruszyła jego prywatność i zdarła z niego tajemnicę, która była między nim, a jego dziadkiem. Wolałaby tego nie wiedzieć, zaczekać te kilka minut dłużej. Ale przeszłości zmienić nie mogła, więc jedyne co jej zostało to trzymać buzię na kłódkę i to akurat się jej udało bez żadnego problemu. Nawet jeśli czasami czuła chęć, aby komuś o tym opowiedzieć – to nie była jej historia.
Usuń— To nie moja tajemnica, aby ją zdradzić światu. Nie musisz mi za to dziękować, każdy powinien tak zrobić — odparła. Teoretycznie ludzie nie powinni opowiadać o cudzych sprawach, ale wszyscy wiedzieli, że plotki rozchodzą się jak świeże bułeczki, a już zwłaszcza takie. Ktoś inny mógłby faktycznie już dawno o tym rozpowiedzieć. Nawet nie umiała sobie wyobrazić, co tak naprawdę musiał czuć Max. Żył tyle czasu w nieświadomości, aż nagle wszystko się pozmieniało. Ale widziała, że sobie radził. Nie była pewna, ile z tego co widzi jest prawdą, a dobrym kłamstwem i grą aktorską, ale chciała wierzyć, że tę kwestię ma poukładaną.
— Wszyscy trzymamy szkielety w szafach. Mniejsze czy większe, ale i tak są. — Nie było chyba rodziny, która nie ukrywałaby czegoś przed światem. Problemów finansowych, zdrowotnych, gorzej uczącego się dziecka, kochanków. Całej masy rzeczy, które były niewygodne. — Można uznać, że poznaliśmy swoje — zauważyła. Wiedziała o jego rodzinie, a Max o jej kłamstwie, które każdego dnia rosło coraz bardziej.
— Czułam się, jak w kiepskim filmie. Na szczęście więcej takich przygód nie miałam. Nie wiem, czy wytrzymałabym drugiego z nawiedzoną matką — zaśmiała się. Zdecydowanie jeden taki rodzynek jej wystarczył. — Ale chyba nie powiesz, że sam nie miałeś nieudanych randek za sobą? — spytała. Była niemal pewna, że Max skrywał parę historyjek.
Zawiesiła wzrok na Maxie, ale w nachalny sposób. Zdała sobie sprawę z tego, że przyjemnie jest na niego patrzeć. Rozmowa szła im płynnie i chyba śmiało mogła stwierdzić, że czują się w swoim towarzystwie komfortowo.
— Bardzo miły — zgodziła się — dziękuję, że mnie tu zabrałeś. Może to nic takiego, ale wiele dla mnie znaczy, więc, dziękuję.
Nie zwlekała z podniesieniem swojego kieliszka do toastu. Była mu szczerze wdzięczna za to, że tak się zaangażował, chociaż wcale nie musiał. Nie oczekiwała żadnych faktycznych randek, wspólnie spędzanego czasu, a Max dawał jej znacznie więcej i była mu za to wdzięczna.
Brie
Nie zamierzała robić mu scen i starała się robić wszystko, aby przyjąć te wiadomości z godnością. Znajdowali się w publicznym miejscu, nie mogła wybuchnąć płaczem czy wpaść w histerię, ostatnie, czego potrzebowali, to tania medialna sensacja i pierwsze strony gazet. Ludzie prędzej czy później zorientują się, że ich związek dobiegł końca, miała jednak nadzieję, że wszystko skupi się bardziej na lamentach jego fanek na Instagramie, a nie nagłówkach z ich zdjęciami w Internecie i telewizji.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie spodziewałam się….- westchnęła ciężko, usiłując zapanować nad atakiem paniki. Od dawna jej się to nie zdarzyło, była pewna, że pracowała to już podczas licznych sesji z psychoterapeutką, najwyraźniej jednak silne emocje znów brały nad nią górę i sprawiały, że ciężko było jej oddychać i zapanować nad gwałtowną reakcją ze strony jej organizmu. Zaczęła w myślach liczyć do dziesięciu i przy okazji wymieniać kolory otaczających ją rzeczy, przez co stała tak dłuższą chwilę w bezruchu z trudem łapiąc w końcu kilka głębszych oddechów.
- Daruj sobie takie teksty, proszę – mruknęła, nawiązując do tego, że zasługuje na kogoś lepszego. To ostatnie, co chciała usłyszeć, zwłaszcza, że ta żenująca regułka pada niemalże przy każdym rozstaniu, jedynie pogarszając sytuację. Odzyskała w końcu kontakt z rzeczywistością i mogła wrócić do dalszej rozmowy z nim, nie była jednak pewna, czy w ogóle chce ją kontynuować. Nawet jeśli chciał to zakończyć, mógł wybrać lepszy moment i powiedzieć jej to w cztery oczy w jego lub jej mieszkaniu, nie tak publicznym miejscu, jak oblegana i popularna wśród ich znajomych restauracja.
- Moje uczucia się nie zmieniły, ale jeśli twoje się wypaliły, dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? To chyba trwa już od jakiegoś czasu, tylko ja byłam ślepa i robiłam wszystko, żeby nie widzieć, jak się ode mnie powoli oddalasz…– w końcu podniosła wzrok z podłogi, łapiąc z nim kontakt wzrokowy – Masz kogoś? Te nagłe telefony, wyjścia w środku nocy, to w ogóle miało związek z twoją karierę czy jednak droga, której szukasz, to ktoś inny niż ja? Jeśli choć trochę mnie szanujesz, oczekuję od ciebie najszczerszej prawdy Max… – utrzymywała z nim przez cały czas kontakt wzrokowy, gotowa przyjąć najmocniejszy cios. Ich relacje wyglądały od jakiegoś czasu inaczej, rozumiała, że musiał poświęcać czas dla fanów i sponsorów, ale wcześniej nie zdarzało mu się to aż tak nagle i często. Zresztą, sam seks wyglądał u nich ostatnio inaczej i nie zdziwiłaby się, gdyby Max miał kogoś na boku, czuła, że nie podnieca go już tak, jak wcześniej, a to przecież nie mogło stać się tak nagle i bez powodu. Myślała, że to stres związany z środkiem sezonu, ale być może i to było czymś, w co ślepo wierzyła i przez co usilnie starała się nie dostrzegać sygnałów, które jej wysyłał. Miała nadzieję, że jeśli faktycznie tak było, będzie miał odwagę powiedzieć jej to prosto w oczy, a ona po prostu przyjmie to rozstanie z godnością, traktując jako ostateczne i definitywne zakończenie ich znajomości.
biedna Naomi
Zdawała sobie sprawę z tego, że wyścig na tym konkretnym torze będzie dla Maxa emocjonujący i niezwykle ważny. Właściwie nerwy nie opuszczały jej nawet na chwilę, choć całkiem dobrze to maskowała. Wolała nie dać po sobie znać, że nerwy Maxa przechodzą na nią. On sam wystarczająco się denerwował i nie musiała mu jeszcze dokładać swoich nerwów. Trzymała za niego kciuki i wierzyła, że uda mu się dosięgnąć celu. Nie siedziała mu w głowie i tak do końca też nie była pewna, jakie emocje nim targają, ale nauczyła się już, że lepiej jest nie pytać, a po prostu być obok i wspierać. I to też robiła. Nie potrzebował głaskania po głowie czy trzymania za rękę, a jeśli – to nie od niej powinny padać takie gesty. Ich relacja była nieco skomplikowana i gdyby miała komuś ją wyjaśnić bez ukrywania prawdy, to szczerze nie wiedziałaby od czego zacząć, co powiedzieć w środku, a jak tę historię zakończyć.
OdpowiedzUsuńPrzed, w trakcie i po wyjściu bawiła się naprawdę świetnie. Nie licząc ostatniego wyścigu, to był jeden z nielicznych momentów w obecnym życiu blondynki, który przyniósł jej naprawdę wiele radości. Nie myślała o rodzicach, innych problemach. Skupiała się na tym, co jest tu i teraz. Nie poruszała tematu przyszłości i przeszłości, żyła chwilą i zdała sobie sprawę z tego, że takich momentów bardzo jej brakuje. Beztroskich, wypełnionych radością i spokojem, pełnych ludzi, tych znajomych i tych nieco mniej. Była od zawsze towarzyska, nie stroniła od innych, ale zamknęła się na to wszystko pogrążając w nieprzyjemnych myślach. I było dokładnie tak samo, kiedy wróciła do Nowego Jorku, a wyjazdy i dni przepełnione różnymi aktywnościami zniknęły, a na pewno zmniejszyły tempo. Była dalej aktywna w social mediach, wrzucała to, co nagrała wcześniej i przygotowywała dalsze materiały, ale nie wrzucała nic ponad to. Tak naprawdę nie chciała się od nikogo odcinać, znów znikać czy zamykać w czterech ścianach i mieć za towarzysza jedynie łaciatego psa. Ale tak było łatwiej. Niby nie musiała nikomu tłumaczyć, co stoi za jej nieszczególnie dobrym nastrojem, ale nie chciała również widzieć tych współczujących spojrzeń, bycia pocieszaną. Nic teraz tak naprawdę nie byłoby w stanie sprawić, że dziewczynie będzie lepiej. Wyłączała się automatycznie i nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że nie odpisuje na wiadomości. Tak było bezpieczniej z jakiegoś powodu.
W ogóle nie przyszło jej do głowy, aby o ewentualne spotkanie poprosić Maxa. W jakiś pokręcony sposób ją rozumiał, nigdy nie dopytywał, a gdy jeszcze w Daytona zaczął temat jej rodziców to zrobił to tak, że wcale nie czuła się zmuszona do tego, aby mu o nich opowiadać. Jakby doskonale wiedział, na ile może sobie pozwolić i kiedy będzie dobry moment na to, aby się wycofać i zrobić krok wstecz, aby zbytnio jej nie przytłoczyć tym wszystkim. Po prawdzie nie chciała go obciążać swoimi problemami i biec za każdym razem, kiedy coś było nie tak. Już i tak za dużo od niego wymagała, a ich udawany związek trwał nieco dłużej niż przypuszczała. Była pewna, że to będzie zaledwie parę tygodni, ale czas mijał, a jakoś żadne z nich nie powiedziało sobie dość. Poniekąd prawda była też taka, że Bridget nie do końca chciała to kończyć. I nie rozumiała, dlaczego tak jest, ale w towarzystwie bruneta było łatwo. Jasne, to nie mogło trwać w nieskończoność i trzymać go przy sobie na wieczność nie zamierzała. Miał własne życie, a nie mógł być jej chłopakiem przez resztę swojego życia, bo nie chciała konfrontacji z dziadkami i podsuwania kolejnych kandydatów, którzy być może sprawią, że na od miesięcy zasmuconej twarzy blondynki pojawi się uśmiech. Chcieli dobrze i Calloway poniekąd ich rozumiała, ale ile można było? A odkąd przedstawiła im Maxa te wszystkie pomysły o spotkaniu wnuczka koleżanki się skończyły momentalnie.
Dziesiąty listopada nadciągał dużymi krokami. Zbyt dużymi.
UsuńNie była to data, na którą czekała. Raczej chciała ją przespać i zapomnieć, ale nie było to takie proste. Ponownie pojawiły się artykuły, które tylko przypominały, że od miesięcy nic w sprawie zaginionego małżeństwa się nie zmieniło, była setka wiadomości i komentarzy, te mniej i bardziej przychylne. Byli też członkowie rodziny, którzy mieli własne teorie, którymi koniecznie musieli się podzielić z pozostałymi. Dobrze wiedziała, że nie tylko ona to przeżywa, ale również i jej dziadkowie, ci od strony ojca oraz matki, jej ciotki i wujkowie, przyjaciele rodziców. To był ciężki okres dla wielu osób w otoczeniu blondynki. Żadnego pomysłu na to, jak ten dzień chce spędzić, nie miała. I nie chciała niczego planować. Miała przeżyć żałobę? Nie, wciąż była pewna, że żyją i odnajdą się cali i zdrowi. Nie mogła iść do kina, na kolację czy robić prozaiczne rzeczy, które robiłaby na co dzień, bo chyba nie wypadało. Nie wiedziała co w takich chwilach wypada, a co nie.
Była w domu sama, na szczęście. Rano minęła się jedynie z dziadkami, ale mieli również swoje obowiązki, bo świat się przecież nie zatrzymał. Nie miała pretensji i trochę zazdrościła im tego, że lepiej wychodzi im radzenie sobie z tym wszystkim.
Siedziała w salonie i zupełnie nie wiedziała, co ma zrobić. Telefon był wyłączony, a w całym domu panowała głucha cisza, która jednocześnie pomagała i była dobijająca. To dzwonek do drzwi wyrwał ją z zamyślenia. Przez krótką chwilę myślała, że się przesłyszała, ale dźwięk się powtórzył. W pierwszej chwili chciała to zignorować. Ostatecznie jednak podniosła się, aby sprawdzić kto zdecydował się przyjechać. Otwierając drzwi spodziewała się każdego, od dziewczynki, która sprzedaje ciasteczka, po kogoś z jakiejś organizacji, aby przekonać ją do miesięcznych wpłat na jakieś szczytne cele. Widok Maxa ją zaskoczył, pozytywnie, ale zaskoczył.
— Max, hej — powiedziała i sama lekko się uśmiechnęła na widok jego uśmiechu. Słabo i smutno, ale jednak. — Jak mogłabym mieć dość? Jesteś najlepszym chłopakiem, jakiego w ostatnim czasie miałam — dodała i przesunęła się, aby zrobić mu miejsce, żeby wszedł do środka.
Spojrzała na butelkę z winem, a potem na niego. W innej sytuacji parsknęłaby śmiechem, teraz uśmiechnęła jedynie nieco szerzej.
— Wezmę butelkę i ciebie, wejdź.
Milka po raz kolejny traciła rozum, gdy zobaczyła Maxa i była gotowa do wspólnej zabawy. Przynajmniej ona jedna nigdy nie traciła nastroju. Do tej pory grzecznie leżała obok niej na kanapie i nie inicjowała siłowania się materiałową zabawką, nie przynosiła piłeczek, ale Bridget coś czuła, że wszystko się za chwilę zmieni.
— Nie musiałeś przyjeżdżać. Przepraszam, że się nie odzywałam, ja… chciałam, ale nie wiedziałam co miałabym napisać i czy cokolwiek powinnam. Chyba po prostu wolałam nie zrzucać na ciebie moich problemów, po raz kolejny zresztą.
Już i tak wystarczająco pomógł jej w sierpniu, a ta pomoc ciągnęła się do tej pory. Może nie spodziewała się tego, że pojawi się w domu i będzie chciał spędzić czas, ale jako jedna z nielicznych osób był tu dla niej, a nie po nowe informacje.
— Mogę nie być teraz najlepszym towarzystwem — ostrzegła — ale Milka powinna dostarczyć nam obojgu trochę rozrywki dziś.
[🩷]
Brie
W ostatnich tygodniach Max stał się jedną z najbliższych osób, które miała. Niektórych znudziło już to, co działo się w życiu blondynki i jej ciągłe przeżywanie zaginięcia rodziców, nie rozumieli i nie chcieli zrozumieć. A Max, choć nie był w żaden sposób zobowiązany do tego, aby z nią spędzać czas, to z własnej woli przyjechał. Bridget wiedziała, że takim milczeniem w końcu mogłaby stracić większość znajomych, ale nie miała dostatecznie wiele sił, aby się tym przejmować. Była oczywiście zaskoczona jego przyjazdem, choć może nie byłaby, gdyby odpowiedziała na chociaż jedną wiadomość lub je odczytała. Telefon przez większość czasu miała wyciszony, tak samo, jak powiadomienia i zwyczajnie nie chciała do niego zaglądać, a już zwłaszcza w tym czasie nie chciała tego robić. Może nie potrafiła tego okazać od razu, ale była bardzo wdzięczna mu za to, że się pojawił. Zapewne dalej siedziałaby w ciszy i samotności, jedynie co jakiś czas sprawdzając czy pies czegoś nie potrzebuje. Dobrze wiedziała, że zatopienie się w tych mniej przyjemnych myślach nie było dobrym rozwiązaniem, ale chwilowo to było jedyne, które przychodziło jej do głowy.
OdpowiedzUsuń— Żeby wszyscy byli tacy wyrozumiali — mruknęła i lekko się uśmiechnęła. Nie spodziewała się kompletnie jego towarzystwa, ale nie miała na co narzekać. Polubiła spędzanie z nim czasu i to, jaki po prostu Max był. Zdawała sobie sprawę, że jeszcze w pełni go nie poznała i wiele przed nią jest ukryte, ale na ten moment w zupełności wystarczyło jej to, co wiedziała i co sama odkryła dzięki ich odnowionej znajomości. Jakby tak spojrzeć, to naprawdę długo wytrzymywali w tym udawanym związku. — Tak, jestem sama. Gdzieś ich wywiało, a nie dopytywałam się o szczegóły.
Przez większość czasu dom stał pusty, co prawda Bridget pracowała z domu i jej babcia również mogła to najczęściej wybierała inne miejsca, aby zmienić otoczenie. I wcale się jej nie dziwiła. Dziś wyjątkowo blondynka nie miała większych chęci na to, aby gdziekolwiek wychodzić, a pracę przełożyła na przyszły tydzień. W normalnej pracy na taką swobodę nie mogła sobie pozwolić, ale naprawdę potrzebowała tych kilku dni z dala od laptopa, kamery i odpowiadania na e-maile. No i nie miała też ochoty na kolejne zapoznawanie ich z Maxem. Zadawali czasami zbyt wiele pytań, jakie mają plany na przyszłość i czy to na pewno coś poważnego. A w tej chwili żadne z nich nie potrzebowało wymyślania kłamstw na poczekaniu, aby zbyć dwójkę starszych ludzi.
Musiała wyglądać zabawnie, kiedy po jego słowach stała po prostu się w niego wpatrując. Sądziła, że zostaną tutaj, a w myślach już otwierała butelkę z winem.
— Chyba wyjścia nie mam. Pokazałeś jej smycz i od tego nie ma już odwrotu — odparła — Karaiby wcale nie brzmią tak źle, Miami zresztą też nie, ale zacznijmy od spaceru. Muszę się tylko przebrać.
Nie miała dziś w planach wychodzenia nigdzie. I tak, jak niekoniecznie teraz dbała o to, aby prezentować się nienagannie to ze względu na panującą chłodną temperaturę wolała zmienić cienkie legginsy na jeansy i włożyć cieplejszy sweter. Nie było jej może dosłownie pięć minut, jak zeszła na dół z powrotem. Energia Milki może trochę się jej udzieliła. Do torebki wrzuciła woreczki oraz kilka smaczków dla psa.
— W myślach już otwierałam przyniesione przez ciebie wino, ale to chyba może poczekać — powiedziała, gdy już wyszli z domu. Dwa razy upewniła się, że drzwi są zamknięte i dopiero wtedy mogła iść dalej. Na dworze było dość chłodno, ale nie nieprzyjemnie. Nie padało i zapowiadało się na to, że pogoda będzie sprzyjała ich spacerowi. Milka ciągnęła ich w znajomym sobie kierunku w stronę parku, gdzie Bridget zabierała ją na spacery najczęściej. — Coś ciekawego wydarzyło się w ostatnim czasie? — Zagadnęła. Nie rozmawiali przez chwilę, a była ciekawa czy może nie zaszły jakieś zmiany w jego życiu.
Brie🩷
Słysząc o propozycji wypadu na Karaiby czy do Miami nie sądziła, że Max mówił poważnie. Jasne, mogła sobie pozwolić na podobne wyjazdy i wcale nie musiała szczególnie tego planować. Wystarczyło, że zarezerwowałaby co trzeba i mogła lecieć po spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy. Obecnie jednak nie miała głowy do tego, aby planować wakacje. To nie był odpowiedni czas, a jej beztroskie wypady poza miasto mogłyby zostać bardzo źle odebrane. Szczególnie nie zwracała uwagi na to, co działo się w mediach, chociaż w ostatnim czasie było o niej znacznie głośniej niż zazwyczaj. Ale nie każdego dnia mogła o sobie czytać, że umawia się ze znanym sportowcem, prawda? Wciąż żadne z nich nie skomentowało plotek dotyczących ich związku, ludzie po prostu sobie dopowiadali i ta historyjka sama się kręciła. Ot, wszystko wyszło przez przypadek. Była jednak pewna, że gdyby tylko dotarła wiadomość o wyjeździe blondynki do szerszej publiki to nie byłoby to najlepiej przyjęte. Ona sama nie wiedziała, jak powinna ten czas przejść. Miała płakać w zamknięciu i ciszy, unikać innych osób? Czy może jednak wręcz przeciwnie i powinna wyjść z domu i znów być tą przebojową Bridget? Czego by nie zrobiła to i tak podjęta decyzja się komuś nie spodoba. Zawsze znajdzie się w końcu powód do tego, aby narzekać i okazać niezadowolenie, bo ktoś prowadzi swoje życie nie tak, jak oczekują tego internauci.
OdpowiedzUsuńJednak bardziej niż rozmawiać o sobie, szczerze wolała posłuchać co się działo nowego u Maxa. Odcięła się na trochę od niego, niespecjalnie i parę rzeczy zdążyło ją ominąć, czego żałowała. W końcu już się przekonała, że potrafił podnieść ją na duchu i wcale nie musiał nic takiego szczególnego robić. To po prostu jakoś tak samo wychodziło.
Zupełnie wyleciały jej z głowy daty kolejnych wyścigów. Nawet, jeśli nie mogła się na każdym pojawić to chciała za niego w tym czasie trzymać kciuki.
— O mój Boże, to cudownie! — Powiedziała nieco głośniej, a na twarzy blondynki pojawił się uśmiech. Może nie sięgał on oczu, ale był jak najbardziej szczery. Naprawdę cieszyła się z jego zwycięstwa i osiągnięć. Zwłaszcza, że wiedziała, jak ważne to dla Maxa było, a teraz naprawdę mógł się pochwalić niesamowitymi osiągnięciami i to w bardzo młodym wieku. — Nie wierzę, że to ominęłam. Cieszę się, zasługujesz na to. Trzeba będzie to uczcić, coś wymyślę — dodała. Zapewne już świętował ze swoim zespołem, ale chyba nie zaszkodzi, aby mógł jeszcze po raz kolejny świętować z nią, prawda? Powinna przy nim wtedy być i czuła małe wyrzuty sumienia, choć doskonale wiedziała, że Max nie miał jej tego za złe. Mimo to, nie potrafiła sama sobie odpuścić i chciała prędzej czy później, ale coś dla niego zrobić.
Wsunęła ręce do kieszeni kurtki, kiedy zawiał nieco mocniejszy i chłodniejszy wiatr. Była zdecydowanie większą fanką upałów, choć za tymi też nie przepadała. Idealna pogoda to było schowane za chmurami słońce i dwadzieścia pięć stopni. Obecnie nie miała ani słońca ani dwudziestu pięciu stopni.
Przekręciła się w stronę bruneta, kiedy usłyszała swoje imię i przez pierwsze kilka sekund szczerze myślała, że żartuje. Jeszcze w domu była przekonana, że to tylko żarty i takie gadanie, ale żadne poważne plany za tym nie stoją. Wiedziała, że mógł sobie na to pozwolić, a raczej mogli i jedyne co mogło im stać na przeszkodzie takiego wypadu to oni sami. Potrzebowała kilku sekund, aby połapać się w plątaninie myśli. Miała sporo za i nieco mniej przeciw, a właściwie jedyne przeciw jakie miała to była opinia ludzi, która nic nie powinna dla niej znaczyć. Czy zrobi dobrze wyjeżdżając? A jak jej obecność w Nowym Jorku miałaby wpłynąć na ewentualni rozwój sytuacji z jej rodzicami? Nic się nie zmieni przez te kilka dni, więc równie dobrze mogła cierpieć leżąc nad basenem w bikini, a nie marznąć w Nowym Jorku.
— Nawet nie pomyślałam o tym, że mogłyby być jakieś haczyki w tej propozycji.
UsuńChciała powiedzieć, aby dał jej może dzień do namysłu, jednak w głębi wiedziała, że jeśli będzie przedłużać to w końcu nic z tego nie będzie. A chciała… właściwie to nie wiedziała, czego dokładnie chciała. Wyjazd do Miami i spędzenie czasu tylko z Maxem oraz Milką brzmiało przekonująco. W dodatku w cieple, a nie w deszczowym Nowym Jorku.
— Nie jechaliśmy wtedy na wczasy, nie mogę tego mieć ci za złe — zauważyła. Miała co prawda parę myśli, jak mogłaby spędzić wtedy czas na Florydzie, ale nie wyszło i trudno, była przecież świadoma tego, że Max jest w pracy i niekoniecznie będzie miał czas na wspólne wycieczki. — Okej, lecimy do Miami.
Milka zaszczekała, jakby na potwierdzenie słów blondynki. To tylko sprawiło, że Bridget się uśmiechnęła. Wszyscy się zgadzali co do wyjazdu, teraz nie było już odwrotu.
— Ona też się zgadza. Wracamy? Pewnie zaraz rozpada się bardziej, a mnie czeka nieplanowane pakowanie i szukanie rzeczy.
Brie🩷
Dla Lily Max był jak drugi brat - ten bardziej cierpliwy i wyrozumiały. O ile nigdy nie mogła powiedzieć złego słowa na Roba, tak hokeista był z zupełnie innego świata i nigdy nie rozumiał jej jak Max. Obaj chcieli ją chronić i o nią dbali, ale na przestrzeni lat ta trójka wyrobiła sobie mocne zawiasy ram silnej relacji opartej na zaufaniu i wzajemnej trosce. Rob był narwany i nieugięty, a Lily uparta i zwykle darli koty, bo żadne nie chciało ustąpić. Max z kolei był tym bratem, do którego dziewczyna nie bała się iść z problemem, bo poza pomocą w szukaniu rozwiązania, potrafił ją też wesprzeć i pomóc jej uwierzyć w siebie. Zachowywał się wobec niej łagodniej niż jej rodzony brat. Była wycofana i zakompleksiona, porównywała się do innych i traciła grunt pod nogami, a Max wtedy patrzył na nią z łagodnością, jak w tym momencie i robiło jej się od razu lepiej. Nie miała silnej osobowości, dlatego chyba właśnie zawsze szukała oparcia w tym szalonym facecie.
OdpowiedzUsuńLily chciała coś w swoim życiu zmienić i przestać się tak potykać. Chciała być szczęśliwa i mieć kogoś do kochania, miała mnóstwo marzeń, a to popychało ją w tarapaty i nieszczęśliwe związki. Była trochę jakby zagubiona i sama nie wiedziała, w którą stronę powinna iść.
Uśmiechnęła się czule na te ładne słowa Maxa i gdy dotarli do kuchni, zaczęła rozpakowywać to, co przyniosła i co brunet miał naszykowane. Chciała mu pomóc w szykowaniu imprezy, więc też bez skrępowania zaczęła szukać po szafkach dużych misek na chipsy i talerzy na przekąski. Zajrzała do lodówki i widząc kilka skladnikow stwierdziła że zrobią też koreczki. A potem rzuciła Maxowi ponure spojrzenie i bezwiednie zacisnęła dłoń na klamce lodówki, zamykając ją ostrożnie.
- Ciekawe jakie... - wywróciła oczami. - Robisz z tego jakąś dziwną tajemnice. Gdyby nie wyjechał do Londynu być może byłabym jego dziewczyną, tak tylko przypominam, a wtedy może jednak mógłbyś go polubić - burkneła.
To było strasznie dziwne, ta wrogość i niechęć Maxa do Scotta. Coś było zamiatane pod dywan a o ile Lily wiedział, kiedy się wycofać, tak teraz zaczynała być coraz bardziej ciekawa co jest grane.
Zmiana tematu była tu potrzebna. Każde wspomnienie starszego kierowcy ściągało ponure chmury i niszczyło miłą atmosferę. Lily już i tak widziała, że u Maxa dzieje się dużo i nie chciała mu psuć nastroju.
- Ah... Szkoda, wiesz impreza z znajomymi to nie jest nic zobowiązującego... Może napisz do niej, że byłaby mile widziana, na pewno będzie to miłe - zaproponowała, bo bo skoro jej przyjaciel zaczynał randkowac, to mogła mu podpowiedzieć, co pomoże mu zdobyć kilka dodatkowych punktów u dziewczyny! Chociaż nie sądziła, aby potrzebował jej pomocy
Zaczęła do jednego worka pakować folie z opakowań, by nie narobili większego bałaganu. W głowie wciąż jej się idbijaly wszystkie nieprzyjemne komentarze dotyczące Scotta a to... To sprawiało, że znów myślała o drugim kierowcy.
Lily
Bridget była wdzięczna za próby pocieszenia jej, które podejmował Max. Obecność bruneta działała. Tak po prostu i bez większego wytłumaczenia, był obok i może wszystko nie było na swoim miejscu, ale jakoś znacznie łatwiej było znosić ten czas. Parę godzin temu nie pomyślałaby nawet o tym, jak wiele towarzystwo Maxa może jej pomóc. Blondynka nie tyle co sądziła, a po prostu odnosiła wrażenie, że lepiej będzie jej ten czas przeżyć w samotności. Chciała odciąć się od ludzi, aby w spokoju przejść przez to wszystko. Miał niedługo minąć rok. Bardzo dziwny rok, podczas którego Bridget miała wrażenie, że cały świat stanął w miejscu, a jednocześnie nieznośnie pędził do przodu. Wydarzyło się bardzo wiele i niekoniecznie były to dobre sytuacje, jednak, jeśli miała się z czegoś cieszyć to zamierzała cieszyć się z odnowionej relacji z Maxem. Ta bez wątpienia przybrała dość nieoczekiwany obrót, ale po tych kilku bardzo długich tygodniach wspólnej przygody już wiedziała, że to im pasuje i dopóki tak było to przecież mogli to ciągnąć. Zresztą, obecny czas niekoniecznie nadawał się do tego, aby zrywać. Nawet, jeśli byli w fałszywym związku. Media zapewne nie dałyby im spokoju, już teraz nie dawali, choć nieco ucichło. A niestety wiedziała, jak te potrafią dać w kość i nie miała tu na myśli tylko komentarzy z czasu, kiedy fani Maxa podzielili się na dwie drużyny. Ludzie byli okrutni, a schowani za anonimową nazwą pozwalali sobie na naprawdę wiele. Zbyt wiele. Na ogół starała się nie brać takich rzeczy do siebie, ale często nie umiała się też całkowicie wyłączy, a przeczytane komentarze uderzały w nią ze zdwojoną siłą. Prawie udało się jej od nich odciąć.
OdpowiedzUsuńNa swój sposób miała szczęście, że mogła bez uprzedzenia wyjechać z miasta, oderwać się na kilka dni i udawać, że jej nie ma. Rano nie musiała być w biurze, odpisywać na e-maile mogła przecież z Miami, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Mogła sobie na to pozwolić, nawet bez Maxa i jego prywatnego odrzutowca, ale nie było co ukrywać, że to bardzo wiele ułatwiało. Zwłaszcza teraz, kiedy blondynka absolutnie nie chciała mieć kontaktu z żadnymi ludźmi, a na lotnisku chcąc nie chcąc, nawet w lożach VIP, ci po prostu by byli i choć mogli nie znać jej historii to sama obecność wystarczyłaby, aby się zirytowała i zapragnęła wrócić z powrotem do domu. Co prawda nie musiała się tłumaczyć ze swoich wyjazdów, ale nie chciała martwić dziadków, gdy ci wrócą do pustego domu. Zostawiła im wiadomość z informacją, gdzie i z kim będzie, Polubili Maxa, więc podejrzewała, że nie będą robić żadnych problemów. Zdecydowanie musiała w końcu zostawić ich dom za sobą i przenieść się na swoje, choć w rezydencji było wygodnie i miała wszystko, ale to był problem na inny dzień.
Wchodząc na pokład samolotu obiecała sobie, że nie będzie do tego wracała, a będąc w Miami nie sprawdzi powiadomień z Instagrama. Musiała odpocząć, popatrzeć na świat może z nieco innej perspektywy. Pobyć z dala od miasta, w którym wydarzyło się sporo złego. A jednak mimo to przez lot była nieobecna. W głowie krążyło jej wiele myśli, które chciała sobie poukładać, choć początkowo niezbyt wiedziała, jak się za to zabrać. Bardzo nie chciała być niegrzeczna i ignorować Maxa, była mu wdzięczna za to, że nie naciskał i dawał przestrzeń. Potrzebowała tego.
Kiedy zbliżali się do lądowania stała się nieco bardziej rozmowna. Bywała już w końcu wcześniej na Florydzie i nie rozumiała skąd brała się ta nutka ekscytacji, która pojawiła się w chwili, kiedy pilot poinformował ich o zbliżającym się lądowaniu. Widok z okienka był już zupełnie inny. Nie było pogrążonego w szarości miasta, deszczu i nieprzyjemnej pogody, bo choć kochała Nowy Jork całym swoim sercem to podczas jesieni oraz zimy najczęściej miała go po prostu dosyć i marzyła o ucieczkach. Zwykle udawało się jej wyjechać. Tak naprawdę dopiero zdała sobie sprawę z tego, że jej wyjazdy z miasta były spowodowane Maxem. Nikt wcześniej jakoś nie był w stanie wyciągnąć jej z tego miejsca, a niejeden próbował. I do tej myśli lekko się uśmiechnęła.
Chłonęła widoki, jakby nigdy wcześniej nie była na Florydzie czy poza granicami Nowego Jorku. Tak samo chętnie zwiedziła posiadłość Maxa, która z katalogowym wyglądem i tak miała charakter. Musiała przyznać, że widok z sypialni, którą miała zajmować był niesamowity. Spędziła trochę czasu na balkonie po prostu patrząc przed siebie i podziwiając to, co się przed nią rozciągało. Po jakimś czasie odświeżyła się i zmieniła cieplejsze ubrania na dłuższą, białą sukienkę z opadającymi ramiączkami. Było ciepło, niemal gorąco w porównaniu do Nowego Jorku, ale to jej całkowicie odpowiadało. Miło było wymienić botki na sandałki czy nawet chodzić boso.
UsuńZeszła na dół razem z Milką, która przetrwała lot bez żadnych problemów, a teraz z ciekawością biegała tam, gdzie zaniosły ją łapki. Przyglądała się jej i podążała za nią z lekkim uśmiechem. Przynajmniej ona jedna była całkowicie beztroska.
Wiedziała, że powinna spodziewać się kręcącego w pobliżu Maxa, ale kiedy zwróciła uwagę na to, że nie jest sama w ogrodzie i tak była zaskoczona. Zwłaszcza tym, jak blisko się znajdował. Od razu delikatnie się uśmiechnęła.
— To chyba ja powinnam się pytać, czy mogę się dołączyć. — Zauważyła zbliżając się do młodego mężczyzny. Milka zdążyła ją wyprzedzić i pierwsza pojawiła się obok Maxa wesoło merdając przy tym ogonem i szczekając. — Oczywiście, że możemy zacząć wcześniej. Chyba tego potrzebuję.
Prześledziła wzrokiem jego sylwetkę, orientując się w chwili, kiedy podwinął rękawy, że bransoletka wciąż jest na jego nadgarstkach. Nie musiał jej przecież nosić, a jeśli chciał to zrobić po to, aby poprawić jej humor – to się udało.
— Przywiązałeś się do niej — powiedziała. Zapewne sama też by ją nosiła, podobał się jej zamysł tych bransoletek, fakt, że ktoś poświęcił czas, bo myślał o nich. To było urocze.
Odebrała kieliszek z winem na kilka sekund zatrzymując wzrok na szkle, jakby właśnie tam szukała odpowiedzi na pytanie zadane przez Maxa. Jak się czuła? Sama chyba do końca nie wiedziała.
— Dziwnie, ale dobrze. Chyba potrzebowałam ucieczki, wyłączenia się. Dziękuję, Max, że mnie tu zabrałeś. Może tego po mnie nie widać, ale bardzo to doceniam.
[No na widok tego uśmiechu z gifa idzie się rozpłynąć <3]
Brie🩷
Nieświadomie chciała spędzać z nim coraz więcej czasu. Kiedy coś robiła myślała o tym, jak bardzo chciałaby dzielić się tym razem z Maxem, a jednocześnie trzymała się na dystans. Mieli w końcu parę zasad, których się trzymali od sierpnia i chociaż żadne z nich nie przekraczało żadnych granic, to jednocześnie Bridget miała wrażenie, że gdyby je zaczęli przekraczać to żadne z nich nie miałoby sobie tego za złe. Polubiła go, szczerze polubiła i kiedy coś planowali razem, czy to był wyścig, który miała obserwować z nutką ekscytacji oraz zdenerwowania, czy jedzenie tacos z budki, to czekała z niecierpliwością na taką chwilę.
OdpowiedzUsuńMax miał być tylko chwilową przykrywą, aby dziadkowie dali jej spokój, przestali wypytywać czy wszystko w porządku, a powoli stawał się kimś, z kim chciała spędzać coraz więcej czasu. W oczach jej dziadków oraz publiczności byli parą, a choć to głównie ci pierwsi mieli być przekonani, że między dwójką młodych ludzi pojawiło się poważne, wiążące ich uczucie i im to wychodziło, to jednocześnie nie robili nic, aby w mediach trochę o nich przycichło. Co prawda nie było już tak wiele wiadomości, jak na samym początku, ale gdy tylko gdzieś razem wyszli czy się pojawili w tym samym miejscu, wszystko zaczynało się od nowa. Wciąż nie wiedziała, kiedy powinni to zakończyć, a przede wszystkim nie była pewna, czy chciałaby to zakończyć. Nie mogła brać pod uwagę tylko tego, czego sama chciała, ale i brać pod uwagę fakt, że Max może przecież chcieć prowadzić życie po swojemu. Jednak, gdyby ktoś jej zarzucił, że zaczęło jej na nim zależeć i nie patrzy na niego tylko, jak na przyjaciela to tylko by się roześmiała. W końcu tym dla siebie byli, prawda? Parą przyjaciół, którzy sobie pomagali w ostatnim czasie. Nie było nic dziwnego w tym, że spędzali razem czas, prawda? Ani w tym, że w najgorszym czasie w roku Max się pojawił pod jej drzwiami z butelką winą, oferując wsparcie i swoją obecność czy w tym, że tego samego wieczoru zabrał ją na Florydę, aby trochę odetchnęła. Tak, zdecydowanie wszyscy tak robili. Jasne, mieli nieco większe możliwości niż inni i mogli sobie pozwolić na więcej, ale czy tak wciąż robili tylko przyjaciele?
Mogła się nad tym zastanowić później. Była mu za ten wieczór bardzo wdzięczna, za wyjazd i za to, jak ją traktował, a choć nie miała dziś chęci na to, aby szczególnie się uśmiechać to sama jego obecność sprawiła, że na twarzy blondynki pojawił się uśmiech. Zupełnie niewymuszony, chciany i jakże bardzo jej potrzebny.
— Mówiłam już, że podoba mi się ta tradycja? — Chyba wtedy, kiedy dostał tę z ich inicjałami i serduszkiem, ale działo się wtedy tam tak dużo, że sama już nie była pewna. W każdym razie, na pewno nie przeszkadzało jej to, że Max ją nosi. Właściwie, to była nawet nieco zazdrosna, że on swoją dostał i mógł każdego dnia ją zakładać, ale przecież nie mogła powiedzieć tego na głos.
— Dla mnie? — Dopytała. Zaskoczył ją prezentem. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że coś powinna mu kupić. Oczywiście, myślała o tym, ale myślała raczej o świętach, a do nich było jeszcze daleko. — Max, nie musisz mi nic kupować — zapewniła. Uśmiechnęła się jednak, podekscytowana tym, co dla niej przyszykował. Nic nie przychodziło jej do głowy.
Chyba wstrzymała nawet na moment oddech, kiedy wyjmował pudełeczko. Nie, nie pomyślała o tym, że coś mu strzeliło do głowy i wyskoczy jej z pierścionkiem, choć to na wiele sposobów byłoby zabawne, ale nie mogło po prostu mieć miejsca. Pomyślała, że może dostał od fana identyczną bransoletkę do tej, którą nosił i chciał jej ją dać. I była nawet blisko, tylko zdecydowanie nie była to bransoletka z koralików na żyłce.
— Max, jest przepiękna. Dziękuję, ja… nie wiem co powiedzieć.
Do środka? Miała zajrzeć do środka? Musiała na niego spojrzeć zdezorientowana. Jednak nie ociągała się zbyt długo. Odstawiła kieliszek na stolik, aby móc lepiej chwycić bransoletkę i wykonała polecenie. Spodziewała się wszystkiego. Od ich zdjęcia, poprzez zdjęcie Milki czy nawet własnego, ale to zobaczyła przekroczyło wszelkie jej wyobrażenia. Zdecydowanie teraz wstrzymała oddech, kiedy zobaczyła zdjęcie rodziców. Kompletnie nie wiedziała, jak ma zareagować, co powiedzieć czy może jednak powinna zamilczeć. Zawarte w bransoletce zdjęcie było niespodziewane, jednocześnie trochę ją przerażało i poczuła, jakby straciła grunt pod nogami. Minął rok bez żadnej wieści, już powinna się pogodzić z myślą, że ich nigdy więcej nie zobaczy i nie dowie się prawdy, ale poddać się nie chciała.
UsuńNie zwróciła większej uwagi na kilka łez, które spłynęły jej po policzku, kiedy odsunęła od siebie bransoletkę. Jeszcze nie miała odwagi, aby spojrzeć na Maxa. Wzięła głębszy wdech, obracała bransoletkę w dłoniach chcąc obejrzeć ją z każdej strony. Była piękna. Idealna wręcz. I to wcale nie to, co widziała na zewnątrz sprawiało, że była idealna.
— Zaskoczyłeś mnie — odezwała się. Wierzchem dłoni przetarła policzki, zapominając o znajdującym się na twarzy podkładzie, o pomalowanych rzęsach. Rozmazany tusz teraz nie był problemem. Przetarcie policzków niewiele dało. Łzy mimowolnie i tak spływały. — Mógłbyś mi ją zapiąć, proszę? — W końcu odważyła się na niego spojrzeć. Wyciągnęła przed siebie drżącą rękę. Nie chciała przed Maxem płakać, ale nie umiała się już powstrzymać. Musiał być świadom tego, że może wywołać u niej podobną reakcję.
— Nie przepraszaj, proszę. Nie mógłbyś zrobić nic lepszego — odpowiedziała. Wyjazd sam w sobie był niesamowity, ale bransoletka z ukrytym zdjęciem? Takiego gestu nie mogła się spodziewać. Nawet nie brała pod uwagę, że mógłby coś podobnego zrobić. — Dziękuję.
Spojrzała mu krótko w oczy. Nie na długo, bo gdy tylko bransoletka była już zabezpieczona na jej nadgarstku zrobiła krok w stronę Maxa i sama już nie wiedziała czy w podziękowaniu, czy w poszukiwaniu dodatkowego pocieszenia się w niego wtuliła.
totalnie wzruszona Brie🥹🩷
Jego tłumaczenia robiły się coraz bardziej żałosne, stała jednak i cierpliwie czekała, aż skończy karmić ją tanimi wymówkami. Była mu wdzięczna, że w końcu zebrał się na odwagę, aby zakończyć związek, który mu ciążył, nie sądziła jednak, że zrobi to w taki sposób i że aż tak ją to zaboli. Z jego słów wynikało, że dusił się w tym związku już od dłuższego czasu i miała do niego żal, że nie powiedział jej o tym wszystkim wcześniej.
OdpowiedzUsuń- Daruj sobie, naprawdę – uniosła do góry dłoń, gestem dając mu znać, aby lepiej się zamknął i przestał bardziej pogrążać w jej oczach. Tekst o tym, że to nie tak jak myśli, był najbardziej tandetnym, jaki mógł jej teraz przedstawić, rozżalając ją jeszcze bardziej. Czuła się jak w jakiejś taniej komedii romantycznej i modliła się w duchu, aby ta farsa jak najszybciej się skończyła, a każde z nich ruszyło w swoją stronę. Starała się jak mogła, aby nie wybuchnąć przy nim płaczem i nie pokazać mu, jak cholernie ją zranił, ale to, co w sercu, nie do końca chciało współpracować z tym, co w głowie, przez co po jej policzkach zaczęły powoli toczyć się powstrzymywane usilnie łzy.
- No tak, ja też tego kurwa nie rozumiem – mruknęła rozżalona, stojąc cały czas w jednym miejscu, niczym wmurowana do chodnika. Rzadko kiedy przeklinała, ale dzisiaj była już na granicy wytrzymałości, a na usta nie cisnęło jej się nic, poza serią wulgaryzmów. Zawsze była głupia i naiwna, a teraz odbiło się to na niej podwójnie. Od dłuższego czasu pytała go, czy na pewno wszystko w porządku, prosiła, aby dawał znać, jeśli coś się dzieje, ale najwyraźniej nie miał odwagi, aby powiedzieć jej prosto w twarz, że nie jest już nią zainteresowany.
- My się zmieniliśmy? Proszę cię, jakie my. Ja się zmieniłam? Nie, ale czy ty się zmieniłeś, a i owszem – warknęła, podnosząc nieco głos, aby zaraz później znów przybrać kamienny wyraz twarzy, usilnie walcząc z emocjami i starając się zrobić wszystko, aby nie wywołać niepotrzebnego skandalu i sensacji. Zerwanie z nią w miejscu publicznym było najgorszym z możliwych pomysłów, myślała, że jest bardziej rozsądny, ale w wielu kwestiach co do niego jednak się pomyliła. Miała wrażenie, że w ogóle go nie zna, że facet, który się od niej ostatnio oddalał, nie przypominał już w niczym tego Maxa, którego poznała wcześniej i dla którego kompletnie straciła serce i głowę.
- Co potrafisz naprawić? Jeszcze kilka godzin temu nic nie trzeba było naprawiać, bo perfekcyjnie udawałeś, że wszystko jest w porządku. W co ty grasz do cholery? Przestań szukać wymówek i karmić mnie półsłówkami, powiedz w prosto o co chodzi i zakończmy na dobre tą farsę – wyrzuciła z siebie niemalże jednym tchem, czując, że zaraz znów dostanie jakiegoś ataku paniki. To zdecydowanie było dla niej zbyt wiele, zwłaszcza, że od początku była mocno zaangażowana emocjonalnie w tą relację, a teraz, po tym, jak zerwał z nią w ten sposób, zaczynała podejrzewać najgorsze i nie zdziwiłaby się, gdyby wszystkie ostatnie zniknięcia związane było ze wszystkim, poza jego karierą i pracą, którą się wtedy zasłaniał.
Noami
Niektórzy mówią, że powroty są ciężkie. Do miejsca, do momentu w życiu, do ludzi. Że ciężko jest znów wskoczyć w przysłowiowe stare buty i odnaleźć się gdzieś, gdzie się nie było, bo czas nie stał w miejscu. A dla Lily zawsze to było jak wakacje, jak łapanie oddechu, jak odczuwanie ulgi. Świat był straszny i nawet jeśli codziennie się śmiała, czasami potrzebowała się schować i naładować swoje bateryjki wesołości i dobrego słowa, które miała zazwyczaj dla każdego.
OdpowiedzUsuńKiedy znalazła się z powrotem w mieszkaniu, w którym niejako dorastała, bo wchodziła tu w swoją dorosłość, odetchneła. Było to małe i ciasne mieszkanko, dobre dla jednej osoby, trochę za małe już dla dwóch, ale było jej. Bez luksusów, drogich sprzętów, pieknego wykończenia, designerskich mebli jak u Nico, zwykłe, proste, trochę podniszczone. Uważała, że ono pasuje do niej, a ona do niego. Rozpakowała się niespiesznie, w ciągu kilku dnia, ale w przechodnim pokoju i tak stało jeszcze kilka kartonów - kilka poskładanych w jeden. Musiała odświeżyć te metry kwadratowe po miesiącach wynajmu obcym ludziom i o ile stwierdziła, że da radę to zrobić sama, o tyle wolała nie wydawać pieniędzy na dodatkowe folie zabezpieczające i użyć pudeł. Była pewna, że sama da radę, już nawet umówiła się z sąsiadką z pietra niżej, że pożyczy jej drabine, by mogła też pomalować sufit! Nie widziała w tym nic trudnego, a nawet obejrzała już kilka filmików na youtube, żeby wiedzieć orientacyjnie, jak to właściwie należy zorganizować.
- Cześć! - z entuzjazmem powitała Maxa, gdy do niej przyjechał, bo czuła sie niemal tak, jakby miała organizować domówkę na nowym mieszkaniu. Bo to będzie po odświeżeniu trochę stare-nowe miejsce. Miała plan nawet pomalować w kuchni jakieś wzory idące z ściany naprzeciw zabudowanej ściany w sufit, zapisywała codziennie inspiracje w galerii telefonu.
Staneła z boku, patrząc jak śmiało i bezpardonowo chłopak sobie organizuje miejsce. Sądziła, że po telefonie i zapowiedzi, że jedzie, podrzuci jej jakieś ciastka do kawy, a on jak na prawdziwego człowieka z Włoskimi korzeniami, postanowił ja nakarmić! Była wniebowzieta, właściwie dopiero czując jedzenie z toreb, które przyniósł, zdała sobie sprawe, jak burczy jej w brzuchu i jaka jest głodna!
Umyła ręce i pomogła mu wszystko wykładać na stół. Jak tylko zobaczyła makaron z parmezanem, do jej żołądek ześwirował i chyba przekoziołkował z radości trzy razy i może nawet pociekła jej ślinka.
- Jest świetnie, prawie nie czuję, że wróciłam, tylko tak wiesz, jakbym wchodziła w coś nowego - przyznała. Było to dziwne uczucie. Pomieszanie tego co zna, z czymś, co dopiero się poznaje.
Siadając już do jedzenia, spojrzała na kubełki z farbami, jakie ustawiła sobie za drzwiami do kuchni. Tylko tu miała kafelki, a nie panele, a w łazience było za mało miejsca na te rzeczy, więc tu chwilowo znalazły miejsce. Zagryzła policzek od środka, zastanawiając sie, czy Maxowi powiedzieć, że to ona się tym zajmie, a nie żadna ekipa... Bo pewnie chciałby jej pomóc, a wiedziała, że kolejne kilka weekendów ma już zaplanowanych i tak ułożonych, że nawet igły sie tam nie da rady wcisnąć.
- Planuje malowanie w weekend - powiedziała tylko i siegneła przez blat, by z szafki obok zdjąć pudełko i nim zagrzehotać. - Zobacz, wymienie też fronty w szafkach na niebieskie, znalazłam takie ceramiczne, malowane i będzie wyglądać, jakbym kuchnie odświeżyła - pochwaliła się, podając mu pudełko, bo to było bardzo ważne, by to sprawdził i pochwalił jej wybór. Lily po prostu potrzebowała usłyszeć, że wybrała coś dobrze.
Siegneła po widelec i spróbowała makaronu. Może nie mieszkała już w dobrej i uznanej dzielnicy, ale ten makaron był lepszy niż na Upper East Side! Uśmiechneła się szczęśliwa i jadła śmiało dalej.
- Jak u ciebie? Jak Bridget? - zagadnęła jeszcze, bo nie widzieli się chwilę od ostatnie domówki u Maxa a musiała być z wszystkim na bieżąco. No, nie musiała, ale chciała.
Lily
Ciężko było jej zdecydować, co tak właściwie czuje w tym momencie. Zdjęcie rodziców zupełnie ją wybiło z rytmu, starała się o nich nie myśleć zbytnio. Była Maxowi wdzięczna za to, że ją tutaj zabrał i chciał pomóc, a teraz poczuła się zagubiona. To był uroczy gest, nie mogła i nie miała mu tego za złe. Przecież nie mógł przewidzieć, jak zareaguje. W ostatnich miesiącach sama nie wiedziała przez większość czasu, jak zareaguje na daną rzecz. Czasami wystarczyło, że usłyszy imię jednego z rodziców i wpadała w histerię, innym razem nie ruszało jej tak naprawdę nic. Odcinała się czasami od wszelkich uczuć, wspomnień i było jej z tym dobrze, ale jedynie przez chwilę. Potem te wszystkie wspomnienia wracały, były bardziej bolesne. Rzadko nosiła ze sobą coś, co przypominało jej o rodzicach. Miała w swojej kolekcji pierścionek oraz wisiorek mamy, jednak rzadko je zakładała. Nie chciała ich nosić, bo obawiała się, że to będzie pierwszy krok do tego, aby pogodzić się ze starą. A oni przecież żyli. Gdzieś musieli być i w końcu się tego dowie. Sprezentowana bransoletka była czymś zupełnie innym. Nie należała do jej mamy czy taty, nie miała w sobie wspomnień, które z nimi stworzyła. Była czymś nowym i piękny. I tak jak jednocześnie chciała ją zdjąć, to jeszcze mocniej nie chciała jej zdejmować. Dla każdego, poza nią i Maxem, to byłaby tylko ładna ozdoba. O jej zawartości nie wiedziałby nikt, kto nie został w to wtajemniczony.
OdpowiedzUsuńNie chciała wzbudzać w nim poczucia winy, nie chciała, aby poczuł się źle. Nad swoją reakcją nie umiała zapanować. Być może udałoby się to jej, gdyby wiedziała czego się spodziewać. Ale nawet z wiedzą nie mogła zagwarantować, że przyjęłaby prezent z uśmiechem. To nie była w końcu byle jaka bransoletka, która ma tylko ładnie wyglądać na jej nadgarstku. Potrzebowała kilku chwil na to, aby wziąć się w garść, a bycie obejmowaną i schowaną w ramionach Maxa właśnie to jej dawało. Nie pospieszał jej, gotów na to, aby po prostu obok niej być. Jeszcze w Nowym Jorku złożyła sobie obietnicę, że nie będzie się tu rozklejała, a na pewno nie przy młodym mężczyźnie. Była bardziej niż pewna tego, że pierwszej nocy do snu nie ukoją jej miłe wspomnienia z dzisiejszego dnia, a raczej cichy płacz spowodowany nagromadzeniem emocji. Ale to miało mieć już miejsce za zamkniętymi drzwiami, a nie w jego ramionach. Może nie powinna była w tak gwałtowny sposób reagować, ale teraz przecież niczego już nie cofnie. I cofać nie chciała.
— Przestań mnie przepraszać — poprosiła ponownie. Nie powinien żałować, bo nie miał czego i to był gest, na który nie każdy byłby w stanie się zdać. Blondynka to doceniała, bardzo doceniała i czuła, że jak tylko uda się jej doprowadzić do porządku to będzie w stanie mu podziękować za to w znacznie spokojniejszy i mniej chaotyczny sposób. — Jest w porządku. — zapewniła.
Tak naprawdę nie do końca było w porządku, ale nie chodziło jej o własne samopoczucie. Musiała mieć pewność, że Max nie będzie miał wyrzutów sumienia za ten prezent. Sama nigdy o czymś takim by nie pomyślała, a teraz naprawdę mogła mieć ich przy sobie. Gdyby potrzebowała zobaczyć rodziców wystarczyłoby przecież zerknąć do środka bransoletki. Oczywiście, że wolałaby, aby byli obok niej obecni fizycznie, ale na ten moment musiała się tym zadowolić. I miała ogromną nadzieję, że w przyszłości będzie mogła im pokazać tę bransoletkę oraz faceta, który w tym trudnym czasie o nią zadbał, chociaż przecież wcale nie musiał. Będąc w objęciach Maxa poczuła, jak ogarnia ją spokój, którego tak bardzo potrzebowała. Nie sądziła, że uda się jej ten stan osiągnąć. Może nie była teraz tryskającą radością dziewczyną, która za pięć sekund zapomni o wszystkim, ale było na pewno lepiej. Wyciszyła się, nie płakała, choć jeszcze kilka łez spływało jej po policzkach to było już o wiele lepiej niż jeszcze chwilę temu.
Westchnęła niekontrolowanie, kiedy Milka zaczęła domagać się uwagi. Nie mogli mieć najwyraźniej chwili dla siebie, jeśli nie była w centrum zainteresowania. W przeciwieństwie do właścicielki, Milka dość mocno odżyła w ciepłym miejscu. W Nowym Jorku najchętniej siedziałaby pod kołdrą, a tutaj miała dość miejsca do biegania, słońce co prawda już się chowało za horyzontem, ale było ciepło i idealnie do wygrzewania się na tarasie czy do tarzania w trawie, na której nie będzie błota. Tak, pojawienie się psa, który w dość niespodziewany sposób zaczął zwracać na siebie uwagę pozwoliło jej na oderwanie się od myśli i zajęcie czymś innym. Ale nie mogła przecież narzekać na to, jak przyjemnie i dobrze się czuła będąc obejmowaną przez Maxa.
Usuń— Zaraz się tobą zajmę, obiecuję — zwróciła się do suczki, która na moment od nich odbiegła, aby chwycić między zęby zabawkę.
Bridget nieco się spięła, kiedy Max się od niej odsunął. Czy pozwoliła sobie na zbyt wiele? Nie chciała nadużywać jego gościnności, a może to tylko było takie wrażenie? Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały wstrzymała oddech, nie wiedząc czego mogłaby oczekiwać ani co mogłaby teraz powiedzieć. Kolejne dziękuję niczego przecież nie zmieni. Nie dzielili wcześniej ze sobą takiej chwili. Nie wtedy, kiedy chciała go pocieszyć po niezbyt udanym wyścigu, ani nawet wtedy, kiedy przypadkiem dowiedziała się prawdy o jego ojcu. To co działo się obecnie było zupełnie inne, niespodziewane. Nawet nie drgnęła, kiedy jego dłoń dotknęła jej policzka. Była przyjemnie ciepła i miękka w dotyku. Podtrzymywała spojrzenie, jakby bojąc się, że jeśli odwróci wzrok to ta chwila zniknie. Działo się dużo, ale czuła, że to są same dobre rzeczy, których oboje chcą. Mimowolnie przysunęła się bliżej. Miała wrażenie, że pół Florydy słyszy teraz w jak zabójczym tempie bije jej serce. Opuściła wzrok na usta Maxa, ale zaraz go podniosła i kiedy już myślała, że to będzie ten moment, niespodziewany, ale będzie, Milka z piszczącą zabawką w pyszczku wskoczyła między nich. Bridget nie spodziewała się, że akurat teraz pies zdecyduje się na interwencję. Nie mogła się skupić już na Maxie, a na psie, który się o nią opierał. Poczuła przypływ złości i irytacji, nawet można powiedzieć, że poczuła się zawstydzona. Nie wiedziała, co ma ze sobą w tej chwili zrobić i najlepszą albo najgorszą opcją było zabawienie psa. Kątem oka dostrzegła, jak Max w chwilę wypija wino, jednak zdecydowała się zachować to dla siebie. Może nie była mistrzynią flirtu, ale sygnały odbierać jeszcze potrafiła. Jednocześnie miała setkę myśli w głowie, czy nie chciał jej tylko poprawić humoru, a może to tylko się jej wszystko przewidziało.
— Kolacja, jasne możemy zjeść w środku — odparła. Westchnęła cicho puszczając w końcu psa. — Przerobię cię kiedyś na futro — mruknęła cicho do Milki, ale ta zdawała się nie zwracać w ogóle uwagi na groźbę płynącą z ust blondynki.
Bridget została jeszcze chwilę na zewnątrz. Nie trwało to zbyt długo, a gdyby jednak dłużej została tam sama ze swoimi myślami to nie zrobiłaby nic, co zrobić chciała. Nawet jeśli to było niepoprawne, chwila nie była odpowiednia. Jedynie oni sami mogli siebie tu ocenić. Wróciła do środka, specjalnie przymykając za sobą drzwi, aby chociaż na chwilę mieli spokój od psa. Milka na szczęście zajęła się zabawką i straciła zainteresowanie parą.
Podeszła do Maxa, który stał do niej tyłem zajmując się przyniesioną kolacją. Nie wiedziała, czy tylko sobie wyobraziła to, co działo się w ogrodzie czy dopowiedziała sobie parę rzeczy do tamtej sytuacji, ale nie chciała i nie mogła przejść obok tego obojętnie. Będąc już blisko bruneta przesunęła dłonią po jego plecach, chcąc dać znać o swojej obecności, ale podejrzewała, że i tak już wiedział.
— Zrób to jeszcze raz — odezwała się. Nie była pewna skąd brała się w niej pewność siebie. I to właściwie nie było ważne. — Pocałuj mnie, tak, jak chciałeś.
i my przepadłyśmy🩷🩷
Cała wręcz drżała, zastanawiając się czy nie odczytała źle sygnałów Maxa.
OdpowiedzUsuńNie chciała z siebie zrobić idiotki. Jednocześnie nie czuła, że tak by o niej pomyślał, gdyby jednak to wszystko sobie wyobraziła. Max nigdy nie sprawił, że w jego towarzystwie czuła się skrępowana czy źle. Co najwyżej onieśmielona, trochę zawstydzona, al. to nie były złe uczucia. Wręcz przeciwnie. Chwilami, kiedy na nią patrzył i zawieszał na dłużej wzrok serce zabiło mocniej w piersi, na policzki wkradał się znajomy rumieniec. Jednak nawet, gdyby to wszystko okazało się jednym wielkim nieporozumieniem to za kilka godzin byliby w stanie się z tego śmiać. Cóż, w to chciała wierzyć. Z pewnością byłoby trochę niezręcznie, potrzebowaliby czasu, aby emocje opadły, ale mogliby jakoś o tym zapomnieć. Potrafiłaby zdusić w zarodku uczucia, które się pojawiły, a którym nie pozwoliła się uwolnić. Nigdy tak naprawdę nie było odpowiedniej chwili, aby mogła coś więcej powiedzieć. Po spędzeniu kilku tygodni razem, czy to na wyścigach, na udawanych randkach, Bridget zwyczajnie w świecie polubiła towarzystwo Maxa i gotowa była na to, aby zapomnieć o swoich uczuciach, aby mieć w nim nadal przyjaciela.
Teraz wszystko komplikowało się jeszcze bardziej. Jednocześnie miała nadzieję, że to nie była tylko jej wybujała wyobraźnia, a w rzeczywistości chodziło o coś więcej niż zwykła chęć pocieszenia jej. Nie wiedziała o nim wszystkiego, aczkolwiek nie umiała sobie wyobrazić tego, że mógłby w taki sposób próbować podnieść ją na duchy czy wykorzystać moment słabości, bo nie było co ukrywać, że w przeciągu ostatnich dni blondynka była bardziej wrażliwa, podatna na słowa i czyny innych. Nie protestowała, kiedy zaproponował jej wyjazd tutaj, choć normalnie trochę by z nim walczyła, zanim w końcu zgodziłaby się na ten wyjazd. Łatwiej było każdemu teraz przytakiwać niż się kłócić. W żaden sposób jednak nie pasowało jej to, aby Max wykorzystywał chwilę słabości. Kłóciło się jej to z jego wizerunkiem. Po prostu wyjdzie na idiotkę, jeśli okaże się, że Max jednak wcale nie chciał jej pocałować, a to wszystko było w jej głowie. Nie musiała specjalnie się starać, aby zacząć sobie wyobrażać więcej niż powinna. Nie licząc dnia wyścigu, na którym nie poszło mu najlepiej, każde jedno ich spotkanie było po prostu cudowne. Traktował ją dobrze, do tego stopnia, że niejedna chciałaby się znaleźć na miejscu Bridget i pobyć z Maxem sam na sam. Wieczór w Daytona również zapadł jej w pamięć, nie mieli tam dla siebie być może wiele czasu, ale wystarczyło go na wspólną kolację, podczas której miała problem z oderwaniem od niego wzroku. Starała się wtedy nie wyjść na nachalną, podobnie było też zresztą przy późniejszych wyjściach czy nawet i wcześniej. Ich randki starała się traktować za każdym razem jako zwykłe spotkanie z kolegą, jednak im częściej się widywali tym trudniej było jej udawać przed samą sobą, że Rossi to tylko kolega, który jej pomagam. Nie chciała się przyznawać do tego, że już jakiś czas temu przestała go postrzegać jedynie w roli przyjaciela i powiernika sekretów, nie mówiła jednak nic, bo nie chciała go stracić. Żałowałaby, gdyby jej uczucia, które pojawić się nie miały, zniszczyły ich relację.
I przez własne nastawienie miała mętlik w głowie. Z jednej strony nie docierało do niej, że mógłby widzieć w niej kogoś więcej niż tylko koleżankę. Zdawała sobie sprawę, ile dziewczyn się za nim ugania, jak wiele tylko czeka na to, aby spojrzał w ich kierunku. Niektórym nie przeszkadzało podrywanie go, pomimo krążących o nich plotek. I Bridget nie mogła się przecież o to irytować. Nie byli razem, a jednak ściskało ją za każdym razem, kiedy tylko na horyzoncie pojawiła się jakaś dziewczyna. Z drugiej strony była też na tyle pewna siebie, że nie miała żadnego problemu, aby widzieć go u swojego boku. Tylko do chwili w ogrodzie to były tylko jej wyobrażenia, które teraz miały przerodzić się w rzeczywistość i cholernie ją to przerażało, ale również i ekscytowało.
Serce waliło jej, jak oszalałe w oczekiwaniu na ruch bruneta. Albo zrobi z siebie idiotkę, albo to będzie jeden z najlepszych dni w ostatnich miesiącach. Rozchyliła lekko usta w oczekiwaniu, a czas zdawało się, że stanął w miejscu. Wszystko jakby działo się w zwolnionym tempie, choć to przecież nie było możliwe. W przeciągu tych kilku sekund, bo nie mogło minąć więcej czasu, przez umysł Bridget przebiegła setka myśli. Niemal czekała na to, aż jej powie, że to wszystko było tylko w jej głowie, że nie chciał jej pocałować i wszystko to sobie wymyśliła. Tylko, że nic takiego nie miało miejsca. Dalej nie była pewna, jak w tej chwili działa czas i czy w ogóle on istnieje, liczyło się jedynie to, co było między nimi. Ciche westchnięcie wyrwało się spomiędzy wiśniowych warg blondynki, kiedy przyciągnął ją do siebie, a usta niemal od razu rozciągnęły się w niewielkim uśmiechu. Ten ruch w zupełności jej wystarczył, aby mieć pewność, że nic sobie nie wyobraziła. Dostrzegła potwierdzenie już wcześniej w jego oczach, z których nie umiała spuścić wzroku, a wraz z każdą kolejną sekundą tylko utwierdzała się w przekonaniu, że jest tak, jak być powinno.
UsuńMimo, że spodziewała się pocałunku – i tak była zaskoczona. Przyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa blondynki, sprawiając, że zadrżała w ramionach Maxa. Zacisnęła palce na jego plecach, drugą dłoń układając na boku jego szyi. Chciała być jeszcze bliżej, choć między ich ciałami nie było już nawet milimetrowej przerwy. Nagły przypływ emocji, które do tej pory w sobie dusiła i starała się ignorować był przygniatający, a jednocześnie w pewien sposób było jej już lżej. Nie musiała już niczego ukrywać, chować się za maską koleżanki. Nie było już na to potrzeby. Bridget skupiała się jedynie na chwili, którą dzieliła teraz z Maxem i na pocałunku, który wraz z mijającym czasem stawał się coraz bardziej zmysłowy. A chociaż sam pocałunek nie rozwiewał wątpliwości, które miała i nie deklarował tego, jak ich przyszłość będzie wyglądała ani tego co ich łączy, to w przepełnionej namiętnością chwili, Bridget całą sobą wręcz czuła, że ich czyny są głębokie i autentyczne.
Brie🩷🩷🩷
Wirowało jej w głowie od nadmiaru emocji, pocałunku i dłoni Maxa. Niczego w tej chwili nie była pewna, jak tego, że nie chciała, aby ta chwila była ulotna. Nie wystarczyłby jej tylko ten jeden pocałunek, ten krótki uścisk. Potrzebowała bliskości, pragnęła jej i chciała, aby płynęła ona od bruneta. Wszystko mogło się teraz skomplikować jeszcze bardziej, już i tak ta cała sytuacja była zagmatwana, ale to nie był czas, aby rozmyślać nad tym co powinni, a czego nie powinni robić. Przecież porozmawiać będą mogli innym razem. Teraz słowa mogły zepsuć moment, odebrać mu tę magiczną atmosferę, która między nimi się wytworzyła. Dawno nie czuła się tak, jak w tej chwili. Odłożyła na bok wszystko, co do tej pory ją martwiło i przeszkadzało w funkcjonowaniu na co dzień. Nic teraz nie zmieni, a przynajmniej chociaż na krótką chwilę chciała być tak po prostu szczęśliwa. Potrzebowała normalności, a tę dawał jej Max. Miała wiele pytań, chciała wiedzieć, dokąd to wszystko ich zaprowadzi, co będzie z nimi dalej czy są w ogóle jacyś oni, ale przeczuwała, że może nie mieć tych odpowiedzi. Te pojawią się zapewne w odpowiednim czasie.
OdpowiedzUsuńBez lusterka wiedziała, że jej policzki się zarumieniły od pocałunków i dotyku. Czuła wręcz, jak ją palą. Była może tylko trochę zawstydzona, jeszcze chwilę działała na oślep. Nikt od dawna nie sprawił, że się tak czuła. Nawet w swoich najśmielszych fantazjach, w których brunet odgrywał główną rolę nie brała pod uwagę, że to co działo się obecnie między nimi mogłoby kiedykolwiek wydarzyć się naprawdę.
Nie uciekała wzrokiem w bok od jego spojrzenia, mimo, że czasami miała na to ochotę. Jednak za każdym razem, kiedy zerkała w jego oczy dostrzegała mieszankę uczuć, które targały nią samą. Przyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa blondynki, kiedy pewnym ruchem sięgnął do zapięcia od sukienki i za niego pociągnął. Na zaledwie kilka sekund pojawiły się wątpliwości, czy aby na pewno dobrze robi, ale prędko je uciszyła. Była go pewna bardziej niż czegokolwiek wcześniej w życiu.
To raczej nie było możliwe, ale kiedy materiał sukienki się z niej zsuwał poczuła na odsłoniętej skórze lekki podmuch wiatru. A może to było tylko spowodowane dodatkowymi emocjami, które zaczęły jej towarzyszyć? Miała na Instagramie wiele zdjęć z wakacji, na których pozowała w bikini, jednak stojąc przed Maxem jedynie w dopasowanej białej bieliźnie czuła się zupełnie inaczej niż jakby była na plaży. Odetchnęła, przechylając jednocześnie głowę na bok, aby dać mu lepszy dostęp do swojej szyi. Przymknęła powieki i wypuściła ciche westchnięcie z ust czując, jak ciepłe i miękkie wargi zostawiają kolejne ślady na skórze. Chwilowa niepewność ustąpiła w przeciągu następnych chwil. Pojawiło się za to zniecierpliwienie, nad którym ledwo już panowała. Nie chciała, aby to była jedna z wielu chwil. To był moment, który chciała dokładnie zapamiętać. Pospiech był im teraz kompletnie zbędny. Każdy pocałunek, muśnięcie dłonią ciała czy przelotne spojrzenie zasługiwało na to, aby się tym nacieszyć.
Odetchnęła nieco głębiej, kiedy pewnym ruchem złapała za końce bluzy i powoli uniosła je do góry. Cofnęła się o pół kroku, ale nie spieszyła ze zdjęciem jej, choć jednocześnie tak bardzo chciała. Nie mieli powodu, aby się spieszyć, prawda? Nie gonił ich czas, nie czekali na nikogo ani nikt nie czekał na nich. Byli tutaj tylko we dwoje, liczyło się jedynie to, czego w tej chwili chciała ich dwójka. Upuściła bluzę na podłogę nie poświęcając jej już zbytnio uwagi, nie chcąc zwlekać zrobiła to samo z koszulką. Przylgnęła do ciała Maxa, układając dłonie na jego torsie, który powolnymi, subtelnymi ruchami badała. Uśmiechnęła się nieznacznie wyczuwając wyraźne mięsnie pod palcami.
— To też było w twoim planie wywiezienia mnie tutaj? — szepnęła. Uśmiechnęła się zaczepnie. Miała się nie odzywać, chcąc skupić się jedynie na gestach, ale nie potrafiła się powstrzymać. Obecnie Bridget nie należała do najcierpliwszych osób, zamiast dać mu szansę na odpowiedź złączyła ponownie ich usta w pocałunku, nie przerywając muskania dłońmi jego torsu.
Gorąc bijący od ciała Maxa wręcz palił, kiedy przywarła do niego swoim ciałem.
UsuńZdała sobie sprawę, że nie miałaby nic przeciwko czuć go przy sobie tak codziennie. Brakowało jej bliskości, spędzili ze sobą wiele czasu w przeciągu tych ostatnich miesięcy, ale wraz nie spodziewała się, że dojdzie do chwili, w której dowie się, jak smakują prezentowane przez niego pocałunki czy dotyk jego dłoni jest faktycznie tak palący, jak sobie to wyobrażała. Nie sądziła, że to Max podaruje jej tą bliskość, a może powinna się tego spodziewać? Spędzali ze sobą dużo czasu, zdarzało się, że mówiła mu o różnych rzeczach. Uczucia, które się pojawiły nie powinny być zaskoczeniem, niejako taka była kolej rzeczy i w tej chwili cieszyła się, że to co czuła jest odwzajemnione.
Brie🩷🩷🩷
[Napisałam na Google Chat, można Cię tam jeszcze złapać czy inaczej się z Tobą skontaktować? :)]
OdpowiedzUsuńBridget nie wiedziała skąd Max wie, jak i gdzie powinien ją dotykać, aby przyjemne dreszcze wstrząsały jej ciałem, jednak każde nawet najsubtelniejsze dotknięcie ochoczo przyjmowała. Oboje działali nieco na oślep, kierując się reakcją drugiej osoby. Bardziej być może była skupiona na pocałunkach, ale wciąż zwracała uwagę na reakcję jego ciała, czy podoba mu się jej dotyk, czy reaguje w odpowiedni sposób czy może jednak coś mu się nie do końca w tym podoba, ale żadnych negatywnych uczuć nie rozpoznała. Czuła się wręcz zachęcona do tego, aby dalej skrawek po skrawku poznawać jego wysportowane ciało.
OdpowiedzUsuńW pobliżu wciąż unosiło się uczucie zawstydzenia, w końcu widział ją tak po raz pierwszy, a Brie nie była jedną z tych, które zrzucają z siebie ubrania przy pierwszej możliwej okazji. Absolutnie nie miała nic przeciwko, kiedy ktoś tak zrobił, ale ona sama potrzebowała czegoś więcej. Uczucia, a tych miała obecnie aż w nadmiarze. Mogła w nich przebierać, skupiła się jednak przede wszystkim na współdzielonym pożądaniu, które krążyło wokół pary oraz na zaufaniu, którym obdarzyła Maxa. Wzajemne zaufanie mieli już dawno na długo przed wejściem w układ, który przez ostatnie miesiące ich tak do siebie zbliżył. Emocji było znacznie więcej, ale jaki był sens teraz je omawiać? Cokolwiek mieli sobie powiedzieć później, cokolwiek miało się wydarzyć później – teraz nie było zbyt ważne. Nadmierne myślenie o tym co będzie mogłoby popsuć chwilę, a tego przecież by nie chciała. Była pewna kilku rzeczy. Tego jak bardzo pragnie młodego mężczyzny, że zawrócił jej w głowie i nie było już od tego odwrotu oraz faktu, że Max skradał jej nie tylko pocałunki, ale skradł również serce i nie wyglądało na to, aby planował je w najbliższym czasie oddać. Zrobił to niemal niezauważalnie, bez większego trudu, a być może to ona sama mu je tak łatwo i chętnie oddała? W którym momencie granica między przyjaźnią, a zakochaniem się zatarła? Czy faktycznie była tak ledwo zauważalna, że do tej pory żadne z nich nic nie zauważyło?
Słuchała bruneta z rozmarzonym uśmiechem, który się powiększał wraz z kolejnymi pocałunkami, które były składane na jej skórze. Nie miała szansy zareagować, kiedy ją podniósł i w błyskawicznym tempie posadził na blacie, którego chłód był zaskakujący, a jednocześnie łagodzący. Otoczyła go nogami w pasie, chcąc po prostu być bliżej. To dopiero początek; cokolwiek kryło się za tymi słowami brzmiało obiecująco, a Brie nie mogła się wręcz doczekać, aż będzie mogła na własnej skórze się przekonać o czym mówił. Coś jednak jej podpowiadało, że prędko miała się przekonać. Mimo nutki tajemnicy, która się między nimi teraz pojawiła po słowach wypowiedzianych przez Maxa, blondynka była pewna jednego, odkrywanie tego, co właśnie planował w swojej głowie będzie przyjemnością, której nie zamierzała odmawiać sobie ani tym bardziej jemu.
Spoglądała na niego ufnie, kiedy jego dłonie sięgnęły jej pleców, aby rozpracować zgrabnie zapięcie od bielizny. To nie było mylne wrażenie, w tym co robiła nie było już żadnego zawahania. Było ono obecne przez chwilę, jednak teraz już dawno nie było po nim nawet śladu. W pełni poddała się temu, co robił z nią brunet. Nie wiedziała, czy ma przejąć inicjatywę czy zaczekać i zobaczyć, co będzie dalej. Póki co zdecydowała się na pierwszą opcję. Skupiona na odwzajemnianiu kolejnych pocałunków nie zarejestrowała, gdzie idą, jednak to się zmieniło w momencie, kiedy tylko jej plecy zetknęły się z sofą. Uwagę prędko skupiła z powrotem na brunecie, to tylko on ją interesował, nic więcej nie było już ważne. Jej dłonie były wszędzie, pociągała za włosy, wbijała w plecy paznokcie i zapewne zostawiała po sobie na nich ślady, które nie były trwałe i szybko miały zniknąć. Była tylko plątanina splecionych ze sobą blisko dwóch rozgrzanych ciał i oni sami, w pełni oddani sobie.
Brie🩷🩷🩷
To mogła być jedynie chwila zapomnienia, której oboje potrzebowali, ale nie była. Nie dla Bridget, a chociaż z początku nie wiedziała, jakie podejście będzie miał Max to utwierdzała się w przekonaniu, że dla niego to również wiele znaczyło. Dawno nie czuła się już tak spokojnie, jak właśnie teraz. Jakby odnalazła miejsce, którego przez ostatnie miesiące jej brakowało. Obecność Maxa wprowadziła do życia blondynki pewną harmonię, której brakowało. Stabilność. Wyczekiwała spotkań z nim, zwykle szybko odpisywała na wiadomości, a kiedy widziała coś, co jej o nim przypominało od razu się tym dzieliła. Nawet nie zdążyła zauważyć, kiedy tak naprawdę się do siebie zbliżyli. W którym konkretnie momencie przestała go traktować jako dobrego przyjaciela, na którym mogła polegać? Nie potrafiłaby konkretnie wskazać. Uczucia do niego wślizgnęły się niepostrzeżenie, a kiedy zdała sobie z nich sprawę i uświadomiła, nie chciała nic mówić. W końcu ich układ polegał na czymś innym, a Brie zachowała się, niczym typowa główna bohaterka filmów romantycznych i zakochała w facecie, z którym nie powinno jej nic łączyć. I nieszczególnie było jej z tym źle. Nie mogła w końcu kontrolować tego, kogo obdarzy jakimi uczuciami, prawda? Pewne rzeczy się po prostu działy, nie było sensownego wyjaśnienia.
OdpowiedzUsuńCisza jej nie przeszkadzała. Była właściwie potrzebna, nie po to, aby poukładać panujący w głowie chaos. Odnosiła wrażenie, że tego tak łatwo się nie pozbędzie bez odpowiedniej rozmowy. Ta w zasadzie również mogła jej namieszać jeszcze bardziej w głowie. Powoli docierało do niej wszystko, co się wydarzyło i nie mogła powstrzymać się przed delikatnym uśmiechem. Oblała się rumieńcem, kiedy Max się podniósł, aby na nią spojrzeć. Od jego dłoni bił przyjemny gorąc, to było jedno z tych uczuć, których Bridget zapomnieć nie chciała. Chciała sobie obiecać, że cokolwiek wydarzy się później – zatrzyma tę chwilę w dobrych wspomnieniach. Nie miała ich zbyt wiele ostatnio, a te najlepsze z tego roku kreował tak naprawdę Max. Odkąd zjawił się przypadkiem w jej życiu, te nabrało więcej kolorów i stało się… żywsze? Na pewno więcej się uśmiechała i nie zadręczała już tak bardzo. To nie był sen, to nie była tylko jej wyobraźnia. Wszystko wydarzyło się naprawdę, miała go obok i nie zniknął, gdy na moment przymknęła oczy. Wciąż czuła jego ciepłe wargi na sobie i bliskość. Wciąż był tak samo realny, jak na samym początku. A mimo to nadal zdawało się jej, że nic z tego nie miało miejsca naprawdę.
Chyba na moment wstrzymała oddech, kiedy się odezwał, w obawie, że usłyszy coś, czego słyszeć nie chciała. Nie była gotowa na usłyszenie, że to było chwilowe i więcej się nie powtórzy, że to tylko emocje, którym dali się ponieść. Jednak im dłużej go słuchała, tym szybciej wszelkie obawy z niej ulatywały. Niczym powietrze z dziurawego balonika.
— To nie tylko wrażenie — odpowiedziała cicho. Nikt ich tu przecież nie usłyszy, nie dowie się o tej rozmowie, a i tak nie odważyła się z jakiegoś powodu mówić głośniej. Niemal rozpływała się pod wpływem jego spojrzenia. Nikt tak na nią nie patrzył, nigdy w taki sposób. Żaden poprzedni chłopak nie wzbudzał w niej aż tylu emocji. — Chciałabym, żeby przestał być udawany.
Sama potrzebowała momentu, aby pozbierać myśli. Wciąż panował w nich chaos, ale powoli udawało się poskładać je w sensowną część. Przyłożyła swoją dłoń do policzka Maxa, który delikatnie pogładziła, jednocześnie nie spuszczając z niego wzroku. Na twarzy blondynki malował się lekki uśmiech. Żadnych obaw już nie było.
— To nie była też chwila zapomnienia dla mnie — zapewniła. Nie umiałaby tego traktować jako pojedynczego skoku w bok, o którym za kilka minut żadne z nich by nie pamiętało. — To co, koniec z udawaniem? — spytała. Nie musieliby okłamywać już nikogo. Jej dziadków, znajomych, a przede wszystkim samych siebie. — Mi również na tobie zależy, już jakiś czas i… nie wiem, czy dałabym radę dłużej tylko być dziewczyną na niby.
To był przede wszystkim jej pomysł, ale wraz z każdym kolejnym dniem coraz ciężej było jej znosić jego obecność i wiedzieć, że nic między nimi nie ma. Nie brała jeszcze wtedy pod uwagę tego, że Max mógłby coś do niej poczuć. Ta myśl wydawała się jej przez cały czas abstrakcyjna. Rzeczywistość jednak pokazała jej, że jest inaczej. Uniosła się lekko, aby złączyć ich usta w delikatnym, czułym pocałunku, który niejako potraktowała jako przypieczętowanie tego, co właśnie sobie wyznali.
UsuńGirlfriend🩷🩷🩷
[Huragan Billie, Naczelna Kuzynka od Spraw i Przypadków Wymagających Pilnej Kobiecej Interwencji melduje się na pokładzie! Dziękuję za komentarz powitalny, a w razie czego zapraszam do siebie, choć moje pomysły są w tej chwili tak obumarłe, że szok, że jednak żyją. Niemniej – zapraszam. :D]
OdpowiedzUsuńBillie Calloway
Lily była z siebie niesamowicie dumna, a jednocześnie czekała w napięciu na ocenę efektu końcowego małego remontu z strony Maxa. Odmalowanie ścian, dodanie kilku malunków, które wyszły spod jej pędzla by ożywić przestrzeń, a także kolorowe akcenty w postaci czy to poduszek na kanapie w salonie, czy ceramicznych uchwytów w kuchennych szafkach to były zabiegi niskobudżetowe, bo nie mogła pozwolić sobie na więcej, ale ostatecznie całe mieszkanie zostało jakby odmienione. Lily była kreatywna i wytrwała i chyba dlatego, gdy już wpadła na parę własnych pomysłów, konsekwentnie krok po kroku je wykonywała i ostatecznie w tydzień odświeżyła i trochę odgraciła swoje mieszkanko, bo też wywaliła z trzy duże kartony rzeczy całkowicie zbędnych. Pozostawała łazienka, ale tutaj potrzebowała pomysłu, może porady fachowca, bo wannę chciała zachować, ale nie wiedziała jak może przearanżować małą przestrzeń, bez inwazyjnych ruchów.
OdpowiedzUsuńZagryzła warge, patrząc jak przyjaciel się rozgląda. Nie zrobiła tego wszystkiego sama, miała małą pomoc, ale o tym, kto wyciągnał drugi pędzel wolała nie mówić, zważywszy na stosunek Maxa do tego człowieka. Nie lubiła kłamać, a zatajanie czegokolwiek uważała właśnie za kłamstwo i brak szacunku, potrzebowała jednak dobrego momentu na taką rozmowę. Ostatnio przekonała się, jak napięty staje się jej przyjaciel, gdy tematy schodzą na innego - konkretnego, kierowcę.
- Na prawdę, podoba ci się?! - odetchneła z ulgą i zaśmiała sie krótko szczęśliwa, łapiąc Maxa za nadgarstek i ciągnąc za sobą przez salon do swojego pokoju, gdzie spała i zbierała przy biurku w kącie pełno bibelotów. - Nie byłam pewna, czy to w ogóle da się połączyć, najpierw wszystko rozrysowałam - pokazała mu wstępne rysunki i prace, gdzie ciapki z akwareli miały być szkicem dla tego co zrobiła w kuchni, czyli mozaikę kwiatowo-kleksową idącą od ściany na sufit w kolorze frontów na szafkach.
Pozwoliła Maxowi jeszcze się rozejrzeć, towarzysząc mu krok w krok. Nie chciała ominąć żadnej jego reakcji, bo jego zdanie, ocena i wrażenia były dla niej niezwykle ważne. Od pewnego czasu zastępował jej Roba, który był daleko, skupiając się na swojej karierze i choć dzwonili do siebie praktycznie codziennie, facetime z bratem to nie było to samo co spotkanie na żywo. Dystans odrobinę jej dokuczał, ale nie mogła sobie też pozwolić na podróż do Chicago, na ten remont wydała już wszystkie oszczędności.
Oparła się ramieniem o ścianę obok drzwi, gdzie w korytarzu odmalowała specjalną farbą meble i mocowany na ścianie wieszak na okrycia wierzchnie. Nie chciała, aby jej mieszkanie było tak starannie stylizowane jak w katalogach, to nie był jej styl, wszystko jednak utrzymała w bazowych jasnych barwach, dodając akcenty. Tu na przykład, szafka na buty dostała kolor szałwiowej zieleni, tak samo jak wkręcane końcówki haków, gdzie wisiała między innymi kurtka Scotta. I Lily od razu dostrzegła, że Max ją zauważył, rozpoznał, a jego humor natychmiast się zmienił. Wyprostowała się, gotowa do zniesienia ostrych uwag, choć widziała - z pewnym zdumieniem, jak przyjaciel ostrożnie dobiera słowa i się pilnuje.
- Dlaczego? - spytała z ciężkim westchnieniem, posyłając mu poważne i baczne spojrzenie.
Była już zmęczona tym chodzeniem wokół tematu, tym kręceniem się blisko sedna, jednak wciąż daleko. Czuła, że coś jej umyka, że o czymś nie wie. I cokolwiek Max sobie myślał, wcale nie była z Scottem tak blisko. Właściwie... poza sentymentem i tym, że znów kiełkowało w niej zauroczenie, które świadomie próbowała w sobie zdusić, nie działo się nic i nawet miała wrażenie, że nic się nie zadzieje. Scott jej nie chciał te dwa lata temu, zniknął, zostawiając ją za sobą i chyba nie był gotów, by chcieć ją teraz. A ona była po prostu naiwna i o ile rozumiała troskę Maxa, nie mogła zrozumieć czemu tak się wściekał jak tylko Scott pojawiał się gdzieś bliżej.
Usuń- Jestem ostrożna - zapewniła, stając prosto, w pewnym napięciu, gdy atmosfera zgęstniała. Nie chciała się kłócić, ale też nie miała zamiaru dać się kolejny raz zbyć. - Czemu tak go nie cierpisz? Czemu tak bardzo nie możesz go znieść? - spytała wprost z pewnym naciskiem. - Nie doszło do niczego, pomógł mi z odmalowaniem ścian i tylko tyle, zachował się miło, jak dobry, porządny człowiek, to wszystko - dodała jeszcze w obronie starszego kierowcy, żeby załagodzić sytuację i ewentualnie obronić Scotta przed jakimikolwiek zarzutami.
Płakała przez niego, to fakt, dwa lata temu. Płakała też przez Nico. I pewnie znowu popłacze sobie przez jakiegoś faceta w przyszłości. Miała po prostu pecha i słaby gust, ale to nie był koniec świata i nie był to też powód do jakiejś nienawiści. Jeśli ona nie nienawidziła Adrettiego za to, że zniknął, nie widziała powodu, aby w jej obronie Max musiał tak czuć. A teraz świdrowała przyjaciela nagląco poważnym spojrzeniem, czując jakiś dziwny niepokój.
Lily w akcji!
Przez dłuższy czas leżała z głową ułożoną na torsie bruneta, nic nie mówiąc. Cieszyła się jego obecnością, wyrównała oddech i próbowała poukładać sobie w głowie wydarzenia z wieczoru. Raczej żadne z nich nie spodziewało się tego, że w taki sposób ich relacja się rozwinie. Bridget nie planowała tego, aby zdradzać się ze swoimi uczuciami. Przede wszystkim sądziła, że nie zostaną one odwzajemnione, a nie chciała teraz mierzyć się jeszcze z odrzuceniem. Przed wyjazdem tutaj wmawiała sobie, że te uczucia nie są ważne i pojawiły się od wspólnie spędzanego czasu. Próbowała się ich w różny sposób pozbyć, zająć czymś innym, ale i tak uparcie do niej wracały. Ciężko było jej ukrywać to przed samą sobą, a co dopiero przed Maxem. Miała parę obaw związanych z ich wspólnym wyjazdem. Jednak teraz, kiedy zasypiała w jego objęciach to wszystko przestało mieć znaczenie. Potrzebowała co prawda z nim o wydarzeniach z dzisiaj porozmawiać, ale ta rozmowa mogła poczekać. Otrzymała od Maxa więcej niż tylko zapewnienie, że to nie była chwila słabości, o której oboje zaraz mogliby zapomnieć. Na ten moment nie potrzebowała żadnych dodatkowych słów.
OdpowiedzUsuńSpokojnie przespała resztę nocy i nawet nie drgnęła, kiedy Max wychodził z łóżka. Od dłuższego już czasu blondynka nie sypiała najlepiej, a to była jedna z niewielu nocy, którą przespała bez żadnego problemu. To miejsce zapewniło jej właściwie już od początku emocjonalny rollercoaster, a także sprawiło, że wewnętrznie się wyciszyła. Nie minęło zbyt wiele czasu, kiedy i w końcu blondynka zaczęła się wybudzać. Przebijające się promienie słoneczne delikatnie muskały jej policzki, jakby w ten sposób zamierzały jej oznajmić, że pora wstać i rozpocząć nowy dzień. Dziewczyna powoli otworzyła oczy, spodziewając się tego, że obok będzie dalej leżał Max, ale powitała ją cisza. Usiadła na łóżku, potrzebując kilku dłuższych chwil, aby dojść do siebie. Nie zwlekała już dłużej tylko zeszła z łóżka, chcąc doprowadzić się do porządku i znaleźć Maxa, a także Milkę, która raczej zadowolona nie była.
Najwięcej czasu, jak zwykle zresztą, zajął jej sam prysznic. Niemal nie chciała spod niego wychodzić, ale chęć odszukania Maxa była silniejsza niż zamknięcie się w klimatyzowanej łazience, stojąc pod prysznicem z letnią wodą. Było zdecydowanie za ciepło, aby teraz urządzała sobie piekielnie gorące kąpiele. Zapakowała w zasadzie same sukienki, więc nic dziwnego, że wybór padł właśnie na kolejną sukienkę. Tym razem jednak nie białą, a jasnoniebieską. Mogłaby oddać wszystkie ubrania i zostawić w szafie jedynie sukienki. Chciała się nacieszyć dobrą pogodą i promieniami słońca na odsłoniętej skórze, zanim wrócą do Nowego Jorku. Właściwie to nawet nie wiedziała, kiedy planują tam wracać, ale w tej chwili to nie było raczej jakoś szczególnie ważne.
Zeszła na dół spodziewając się tego, że Max będzie na dole, ale powitała ją jedynie cisza. Nie było nawet śladu po brunecie czy psie. Brie dostrzegła jednak otwarte drzwi, więc wzięła to za znak, że oboje najpewniej są na zewnątrz. Chciała do nich dołączyć, jednak w pierwszej kolejności potrzebowała kawy. Wyjęła filiżankę, nastawiła ekspres i niecierpliwie czekała na to, aż się przygotuje. Była tak bardzo skupiona na urządzeniu, że nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że nie jest dłużej już tutaj sama. Westchnęła cicho, gdy objął ją w talii. Nie zwlekała nawet chwili i od razu odwróciła się w jego stronę. Uśmiech sam cisnął się jej na twarz, gdy tylko był w jej pobliżu. To było niesamowite, jak czuła się tylko i wyłącznie przez jedną osobę. Zdążyła już zapomnieć, jak to jest, kiedy trafi się na kogoś, kto potrafi jednym gestem czy słowem wywołać uśmiech.
Odwzajemniła pocałunek, najchętniej to nie przerywałaby go nawet na chwilę.
— Wyspałam, dziękuję. Od dawna już nie śpisz? — zapytała. Kiedy się obudziła wolna połowa łóżka była już chłodna, więc podejrzewała, że musiał wstać na długo przed nią.
Nie dało się ukryć, że ich relacja wczoraj zmieniła się bezpowrotnie. Do tej pory byli dla siebie dwójką znajomych, przyjaciół raczej, którzy wspierali się, jak tylko mogli. Wczoraj wszystko przybrało zupełnie inne kolory. Dla Bridget to jednak był początek czegoś nowego i ekscytującego. Żadne z nich nie wiedziało, jak będzie wyglądała przyszłość, ale nauczona doświadczeniami nie chciała niczego planować naprzód. A skupić się na tym, co było właśnie w tej chwili.
UsuńZ uśmiechem przewróciła oczami, kiedy korzystając z jej chwili nieuwagi podkradł jej filiżankę z kawą. Miała niewielkie trudności z tym, aby skupić się na czymś innym, kiedy był w pobliżu.
— Przygotowałeś jacht? — Powtórzyła. Nie, aby była zaskoczona faktem, że posiada jacht, ale nie sądziła, że był on w planie. Tak właściwie to nie wiedziała, czego mogłaby się teraz spodziewać. — Nie koniec niespodzianek? Od wczoraj mnie zaskakujesz. Nie wiem, ile jeszcze niespodzianek wytrzymam — odpowiedziała i cicho się zaśmiała. Wieczór był pełen niespodzianek, a od rana witały ją kolejne.
Zrezygnowała z przygotowania sobie drugiej kawy, zamiast tego zmniejszyła między nimi odległość. Ułożyła dłoń na torsie Maxa, spojrzała na niego spod rzęs i delikatnie się uśmiechnęła.
— Jesteśmy parą krócej niż dwadzieścia cztery godziny, a to nie jest koniec niespodzianek? Uważaj, jeszcze stanę się najbardziej rozpieszczoną dziewczyną, jaką ten świat widział — mruknęła. Przesunęła dłoń wyżej, aż objęła palcami jego kark, a ich usta złączyła w delikatnym pocałunku.
Brie🩷🩷🩷
Pomimo wszystkiego co się wydarzyło w jej życiu w tej chwili była szczęśliwa. Była szczęśliwa już od dłuższego czasu, choć nie pozwalała sobie na dopuszczenie tych uczuć. Bała się, że jeśli to zrobi to wyjdzie na złą córkę. Na taką, która zamiast skupić się na szukaniu rodziców myśli tylko i wyłącznie o swoim szczęściu. Wiedziała, że powinna czasami postawić siebie na pierwszym miejscu. Szczególnie teraz, kiedy wszystko wskazywało na to, że w jej życiu chociaż na trochę zapanuje harmonia i spokój. Potrzebowała tego i w końcu musiała dopuścić do siebie myśl, że należy się jej trochę szczęścia i że nic złego się nie wydarzy, jeśli przez jakiś czas skupiona będzie tylko i wyłącznie na sobie.
OdpowiedzUsuńNawet przez myśl jej teraz nie przeszło, aby się od niego odsuwać. Długo trzymała w sobie swoje uczucia do niego, a teraz, kiedy chwila popchnęła ich do wyznania sobie uczuć, zamierzała się tym nacieszyć. I planowała robić to tak długo, dopóki rzeczywistość nie uderzy po raz kolejny. Była tutaj co prawda dopiero od kilkudziesięciu godzin, a zdążyło wydarzyć się już naprawdę wiele, a jeszcze więcej było przed nią. Pojęcia nie miała, co Max planował, a już nie mogła się tego doczekać.
— Sześciu. Przez miesiąc tworzyłam o nas historię dziadkom — poprawiła go z lekkim uśmiechem.
Czasami sama nie wierzyła w to, co zrobiła. I było jej nadal głupio, że go wciągnęła w swoją gierkę, która miała nigdy nie wyjść na jaw. Skąd miała wiedzieć, że trafi na niego w mieście? I że jej babcia go rozpozna? To chyba dziwiło ją bardziej. Pokazała im go tylko raz i wygrzebała jeszcze jakieś stare zdjęcie, na którym są razem, kiedy jeszcze współpracowała razem z Maxem. I to łyknęli albo udawali, że jej wierzą. Dopóki nie zadawali żadnych pytań to było w porządku. Teraz natomiast mogła przestać już udawać, choć nie planowała tego, aby przyznać się do wymyślania związku. Lepiej będzie dla niej samej, kiedy nie zrobi z siebie większej idiotki. Nie potrzebowała tego, aby jej dziadkowie myśleli, że coś jest z nią nie tak.
— Hm, uważaj. Jeszcze się do tego przyzwyczaję i będę cały czas wymagała niespodzianek. — Powiedziała żartobliwym tonem. Nie zamierzała tylko brać, ale chciała też i dać coś od siebie. Jednak chwilowo pałeczkę oddała w dłonie Maxa. Byli w końcu u niego, a w dodatku zaplanował cały wyjazd.
Przymknęła oczy, kiedy musnął jej czoło. To był taki drobny, ale niezwykle ważny dla niej gest. Nie potrafiłaby wyjaśnić, dlaczego. Dość niechętnie też wyswobodziła się z jego ramion, aby przygotować kawę i zająć się też śniadaniem.
— Powinna sobie poradzić. Raz ją zabrałam kiedyś na turystyczny rejs i było w porządku — odpowiedziała. Nie była pewna, jak będzie teraz, ale nie spodziewała się większych problemów.
Była podekscytowana rejsem, a jeszcze bardziej spędzaniem razem czasu. Po śniadaniu i kawie zniknęła na chwilę na górze, aby przyszykować siebie i Milkę. Będąc samą miała chwilę na to, aby odetchnąć i pozbierać myśli. W lustrze dostrzegła, że jej policzki wciąż są zarumienione. Chyba jeszcze do niej nie wszystko docierało, a już zwłaszcza nie to, że między nią i Maxem jest coś więcej niż udawany związek czy przyjaźń. Sama się w to co prawda wpakowała i niczego nie żałowała, nie spodziewała się jednak tego, że ta znajomość przerodzi się w coś więcej. Przekonywała samą siebie, że uczucia pojawiły się tylko w jej głowie i nawet teraz, wiedząc, że Max czeka na nią na dole i nic z tego, co się wydarzyło nie było tylko wyobrażeniem blondynki, ciężko było jej zrozumieć, że to dzieje się naprawdę. Musiała się lekko uszczypnąć w ramię, jakby tym sprawdzała, że to nie jest tylko przyjemny sen, z którego się zaraz obudzi i znajdzie się z powrotem w swoim pokoju w Nowym Jorku.
Wciąż była tutaj. Była szczęśliwa i nie zamierzała dopuścić do tego, aby cokolwiek jej to szczęście zaburzyło.
UsuńZabrała najpotrzebniejsze rzeczy dla siebie i dla Milki. O dziwo udało się jej zmieścić w jedną większą torbę. Gdyby tylko wiedziała, co dokładnie zaplanował byłoby jej o wiele łatwiej, ale coś jej podpowiadało, że Max nie zdradziłby jej zbyt wiele. Wsunęła na nos przeciwsłoneczne okulary, a kiedy wyszła na zewnątrz i poczuła na skórze przyjemne i ciepłe promienie słońca uśmiechnęła się nieco szerzej. Zdecydowanie tęskniła za słońcem, którego w ostatnich tygodniach brakowało w Nowym Jorku. To była miła odmiana.
— Bardziej już nie będę — odpowiedziała oddając mu rzeczy. Milka całkiem sprawnie poradziła sobie z wejściem na pokład. Była ciekawska, Bridget się nawet nie dziwiła, że jest tak chętna, aby wchodzić w nowe i nieznane miejsca. Trochę może była zaskoczona, bo na co dzień ciężko było jej wyciągnąć Milkę na spacer, a tutaj jakby odżyła. Zupełnie jak ona.
Bridget rozejrzała się uważnie, chcąc dokładnie zapamiętać każdy szczegół. To było dla niej ważne. Tworzenie wspomnień i zapamiętywanie szczegółów, na które ktoś inny być może nie zwróciłby uwagi. Bywała już wcześniej na jachtach, tych lepszych i gorszych, ale i tak była pozytywnie zaskoczona, jak wyglądał ten należący do Maxa. I z chęcią słuchała wszystkiego co miał jej do powiedzenia. Podobało się jej tutaj wszystko. Zaczynając od atmosfery, bo to ona właśnie była dla niej najważniejsza, a na wykończeniu jachtu kończąc. Równie dobrze można było tutaj zamieszkać, aczkolwiek dla niej na dłuższą metę to nie byłoby dobre rozwiązanie. Ale chwilowo? Na dłuższy odpoczynek? To był niemal idealne miejsca. Z dala od ludzi, wścibskich spojrzeń i pytań.
Zachwyt był widoczny w jej oczach. Nie potrzebowała tak naprawdę wiele, a obecnie Max dawał jej od siebie znacznie więcej niż oczekiwałaby po ich dość krótkiej znajomości. Zupełnie, jakby wiedział czego potrzebowała i być może tak właśnie było.
— To wszystko jest niesamowite — powiedziała, kiedy dotarli prawie na koniec. Potrafiła sobie wyobrazić jak w spokoju leżą, grzeją się na słońcu i być może o czymś rozmawiają lub wręcz przeciwnie, milczą i cieszą się jedynie swoim towarzystwem. Obie opcje jej pasowały. Lub mogli zająć się jeszcze czymś innym, ale chyba chwilowo jej myśli nie powinny zapuszczać się na te rejony. Zwłaszcza, że jeszcze nie do końca otrząsnęła się po ich pierwszej wspólnej nocy.
— I to jest ta część, której nie będę ogarniała — zaśmiała się. Wiele przycisków, dźwigni i masy innych rzeczy, których nie potrafiłaby ogarnąć. — Kiedy nauczyłeś się sterować? — spytała. Nie wiedziała tego o nim wcześniej. A w końcu ze sterowaniem jachtem nie było jak z jazdą na rowerze czy autem. Wyglądało i z pewnością było bardziej skomplikowane niż sądziła.
GF🩷🩷🩷
Max znał ją jak nikt, był dla niej jak brat, jak rodzina i wiedziała, że nie powinna się z nim kłócić, bo nigdy nie życzył jej źle. Jednak nieustanne uwagi i krytyka skierowana przeciwko starszemu kierowcy w każdej rozmowie, w jakiej padało imię Scotta, była dla niej razem dziwnie napięta i w jej ocenie nie do końca słuszna. Oczywiście ciągle myślała, że Max i Scott się nie cierpią ze względu rywalizacji w wykonywanym zawodzie, choć zastanawiała ją jeszcze jedna rzecz... Max był zaciekły w swojej niechęci, czasami z zdumieniem Lily widziała niemal niezdrowy błysk nienawiści w jego spojrzeniu, gdy wspominał o rodzinie Adretti. A jednocześnie nigdy nie była świadkiem, by ci dwaj panowie się spotkali. Ostatnio z kolei miała wrażenie, że ta niechęć i złość się nasiliły i Max po prostu zrobi wszystko, by jej znajomość z starszym mężczyzną nie przetrwała.
OdpowiedzUsuń- Zatrzymaj się, zanim powiesz za wiele - prychnęła w końcu, widząc jak Max się w środku aż piekli. Coś się w nim kotłowało, widziała jak całe ramiona mu się napinają i bala sie, że dzisiaj dojdzie do kłótni. Scott nie był wart tego, by traciła przyjaciela, by wyrastały między nimi poróżnienia, żaden facet nie był.
Zanim jednak zdążyła załagodzić sytuację i w ogóle wyjaśnić, że nie łączy jej z Scottem nic romantycznego, bo spotkali się lewie dwa, czy trzy razy po jego powrocie do miasta, Max już się rozpędził.
- Co...? - cicha sylaba uciekła z jej ust, gdy pobladła i odruchowo cofnęła się w tył. Max zaczął wyrzucać z siebie dziwne słowa i nawet jeśli nie podnosił głosu, nie był zły na nią i nie kierował w nią żadnego ataku, poczuła się bardzo niepewnie, zdezorientowana i nawet odrobinę zawiedziona. Może nawet oszukana.
Cofneła się jeszcze, aż plecy dotknęły zimnej ściany, a dziewczyna się wzdrygnęła. Odetchneła głośno, głeboko wciagając powietrze i wpatrywała się w Maxa wielkimi oczami, aż skończył i podsumował i ją i Scotta trafnie. Ona nic nie wiedziała, a Scott nic jej nie powiedział. Nigdy. Ani teraz, ani gdy się widywali i miała nadzieję na coś więcej. teraz nie miała nadziei, ani złudzeń i wierzyła, że nie jest tak głupia i naiwna, aby znowu się zadurzyć w facecie, który nie znajduje dla niej miejsca w swoim życiu. Ale może... może właśnie była głupia i naiwna, bo to co powiedział Max zdecydowanie bardziej poruszyło nią, niż gdyby Scott miał być tylko kolegą.
- Ja... - nie umiała z siebie nic wydusić. Nic. Ani jedno słowo tu nie pasowało i ostatecznie wycofała się do kuchni, aby usiąść na krześle. Teraz nie miało sensu wyjaśniać, że nie spotyka się z Scottem, że Max za wysoko interpretuje kilka przypadkowych spotkań. Bo niemożliwe, aby były nieprzypadkowe, prawda? To jednak nie było już istotne, a to że Scott ma dziecko i nigdy nawet nie pisnął słówkiem zabolało. Poczuła się jakby dostała w twarz. Była chyba tak mało ważna dla Andrettiego, że nawet jej nie przygotował na ten temat.
Uniosła wzrok, gdy Max zjawił się w progu i pokręciła głowa, zagryzając przez chwile mocno wargi, żeby opanować rosnące emocje.
- Max, ja nie spotykam się z Scottem - powiedziała tylko, dziwnie zduszonym głosem, bo czuła jak jakaś ciasna obręcz niemal chwyta ją i ściska za gardło.
Czuła się zdezorientowana, zmieszana, ale i przytłoczona. Zaczynała rozumieć tę złość i wrogie nastawienie przyjaciela do starszego kierowcy. Ona doskonale wiedziała, że chciał ją chronić i teraz, nie mogła mu się już tak bardzo dziwić.
Lily
Bridget sprzed roku kochała tego typu imprezy.
OdpowiedzUsuńCzęsto bywała w nowojorskich klubach, latała po świecie na zaproszenia marek, gdzie bawiła się wyśmienicie. After party po pokazie mody, które trwało do białego rana, imprezy na jachtach w towarzystwie koleżanek i nieznajomych, którzy prędko stawali się jej znajomymi. Bywała wszędzie i uwielbiała to życie. Była duszą towarzystwa, potrzebowała ludzi do tego, aby funkcjonować. Była przeciwieństwem introwertyka, nie męczyło ją spędzanie czasu z innymi, wręcz tego potrzebowała, aby się dobrze czuć i była dość typową młodą dziewczyną, która korzystała z uroków młodości, pieniędzy i tego, że w pewnych kręgach była rozpoznawalna. Max na dobrą sprawę nie miał okazji, aby poznać Bridget w takim wydaniu. Pracując z nim nie mogła imprezować, a przynajmniej nie wtedy, kiedy była w pracy. Po godzinach też nie spędzali ze sobą wiele czasu i nawet jeśli Brie bawiła się w najlepsze to nie z Maxem. Teraz była wdzięczna za to, że mogli tu być tylko we dwójkę. Zmieniła się, zamknęła w sobie i obecnie zbyt długie przebywanie z ludźmi ją męczyło. Odkąd tylko wylecieli z Nowego Jorku czuła, że odpoczywa i nabiera sił, a teraz, jak nigdy wcześniej potrzebowała oderwania się od codzienności.
Z zaciekawieniem słuchała wszystkiego, co do powiedzenia i pokazania miał jej Max. Większość informacji raczej na długo nie zapamięta. Od technicznych rzeczy zawsze był ktoś inny, jednak, skoro byli tutaj tak naprawdę sami to wolała uważać. Nie przewidywała żadnych katastrof, ale dla własnego komfortu słuchała i próbowała zapamiętać najważniejsze rzeczy. Za długo o tym nie pamiętała, bo gdy tylko zdjęła sukienkę, pod którą miała białe bikini i rozłożyła się na leżaku to jedyne o czym myślała to było grzejące słońce i obserwowanie spod przeciwsłonecznych okularów Maxa. Byłoby o wiele wygodniej, gdyby nie musiał się wszystkim zajmować i ktoś by go wyręczył, ale chyba naprawdę potrzebowali spokoju tylko we dwójkę. Osoby trzecie tylko by im przeszkadzały i zapewne żadne z nich nie czułoby się swobodnie, gdyby cały czas ktoś przy nich się kręcił. Nawet nie ukrywała tego, że wolałaby mieć go tu obok siebie, ale potrafiła być cierpliwa i nie zamierzała odrywać go od zajęcia, które tak naprawdę tylko on mógł wykonać.
Zsunęła z nosa okulary, kiedy Max się odezwał i spojrzała na rozciągającą się przed nimi wyspę.
— Da radę jeszcze jakiś czas. Bardziej martwiłabym się tym, że może wskoczyć do wody — odpowiedziała. Może nie tyle co martwiła, a po prostu mieliby problem z tym, aby wciągnąć ją z powrotem na pokład. Póki co grzecznie leżała w zacienionym miejscu, mając już najwyraźniej dosyć słońca, które faktycznie mocno dawało. I nie wydawała się też zainteresowana tym, aby samej schłodzić się w wodzie.
Uniosła się na łokciach, aby mieć stąd lepszy widok na Max. Nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu, kiedy zdejmował z siebie koszulkę. Zlustrowała go wzrokiem, chcąc nacieszyć oczy. Nie było w tym nic złego. Właściwie cały czas nawzajem się za sobą oglądali. Długo na jego powrót nie musiała czekać, gdyby tylko była szybsza to dołączyłaby do niego w wodzie, ale zdążył ją wyprzedzić z powrotem. Kiedy przyciągnął ją do siebie nie spodziewała się chłodu, ale wcale jej to nie przeszkadzało.
— Miło się na ciebie patrzy, nie miałabym nic przeciwko — mruknęła z uśmiechem.
Westchnęła cicho, kiedy się od niej odsunął. O wiele bardziej teraz chciałaby, żeby przy niej został. Nic jednak w końcu straconego, skoro następne dni mieli spędzić jedynie w swoim towarzystwie. Bridget niczego więcej teraz nie potrzebowała. Miała tutaj spokój, ciszę i Maxa tylko dla siebie. Chyba wciąż do niej nie docierało, że nie wyjadą stąd jako przyjaciele, którzy tylko udają przed światem, że są w związku. Cała ta sytuacja była niczym wyrwana z filmu. I na jej własne szczęście ich historia właśnie się toczyła tak, jakby brali udział w komedii romantycznej.
Korzystając z tego, że była na chwilę sama zerknęła w telefon. Sprawdziła jedynie najważniejsze powiadomienia. Nie chciała i nie planowała patrzeć podczas wyjazdu za dużo w telefon. Co najwyżej planowała wrzucić zdjęcia, które miała już wcześniej zrobione.
UsuńObecność Maxa wyczuła jeszcze nim się przy niej położył. Cicho mruknęła w odpowiedzi na sprezentowany pocałunek. Wierzchem dłoni musnęła jego policzek, przenosząc ją po chwili na jego szyję.
— Dobry z ciebie aktor — odpowiedziała rozbawiona. Z niej samej była niezła aktorka, od tygodni trzymała w sobie prawdę. Wizualnie spodobał się jej od razu, zanim jeszcze zaczęła z nim pracować. Wtedy nie sądziła, że między nimi będzie cokolwiek więcej. A ostatnie miesiące ich do siebie zbliżyły i łatwo było się w nim zakochać. Ciągle powtarzała sobie, że oboje tylko udają, ale jak widać niewiele jej to pomogło.
Delikatnie zadrżała, kiedy jej dotknął. Chciała tego dotyku częściej i więcej, ta jedna noc nie była wystarczająca i pragnęła więcej, ale podobnie jak Maxa, wstrzymywała ją myśl, że nie są tu do końca sami. Sprawnie zmieniła ich pozycję, siadając mu na biodrach. Może sami nie byli, ale to jeszcze nie znaczyło, że nie mogła się z nim podrażnić. Przy okazji doprowadzając też do szału samą siebie.
— I jak planujesz ten czas nadrabiać? — spytała. Nachyliła się nad brunetem, aby złączyć ich usta w pocałunku. Sięgnęła również po jego dłonie, które ułożyła na swoich biodrach. — Od kiedy wiedziałeś, że to dla ciebie coś więcej niż tylko udawanie? — zapytała. Wczoraj nie mieli okazji do rozmowy, zajęli się znacznie przyjemniejszymi rzeczami, a teraz, skoro w teorii mieli towarzystwo, to była idealna chwila na pytania.
You are the best thing that’s ever been mine🩷🩷🩷
[A dziękujemy<33]
Zdecydowanie było o wiele wygodniej bez żadnej profesjonalnej obsługi na pokładzie. Była tylko ich dwójka, a nie było tu raczej rzeczy, której nie mogliby zrobić sami. Max świetnie sobie radził w roli kapitana, a przygotowanie drinków czy czegoś do jedzenia nie było w końcu skomplikowane. Całkiem dobrze odnajdowała się w kuchni i nie potrzebowała tam żadnej dodatkowej pomocy, a dzięki temu mieli też tu znacznie więcej prywatności. Nie czuli na sobie żadnych ciekawskich spojrzeń, nikt między sobą nie szeptał, choć do tego pewnie by nie doszło, ale ludzie byli różni. Brak dodatkowych osób również wiele ułatwiał w relacji między nimi. Nie była pewna, czy gdyby ktoś kręcił się po rezydencji w ogóle zdobyłaby się na to, aby wrócić z ogrodu do środka.
OdpowiedzUsuńKierowała się wtedy emocjami, których sama do końca nie rozumiała. Pragnienie zasmakowania ust Maxa było większe niż rozsądek, a także jej własne uczucia, które do niego żywiła przejęły wtedy kontrolę. Wolała zaryzykować wszystko niż nigdy nie dowiedzieć się czy również odwzajemnia jej uczucia. I nawet jeśli z wielu powodów obecny czas nie był najlepszy do wchodzenia w związek, to Brie nie zmieniłaby absolutnie niczego. Miał naprawdę świetne sposoby na to, aby odwrócić jej uwagę od nieprzyjemnych spraw. Skoro wczoraj nic się nie zmieniło, to dziś również nic się w sprawie jej rodziców nie zmieni. Była w stałym kontakcie z detektywem, który prowadził sprawę. Zbyt często bombardowała go pytaniami, na które odpowiedzi udzielić jej nie mógł. Parę dni niczego nie zmieni, a chciała wierzyć, że jej rodzice woleliby, aby skupiła się na sobie chociaż na chwilę niż przez większość czasu zamartwiała się. W końcu wyjazd, uśmiechy i skupianie uwagi na Maxie jeszcze nie oznaczało, że Bridget całkowicie o nich zapomniała.
— Nie planuję mieć dość.
Nie tylko on przepadł. Nosiła się od dawna z tym, aby zrobić coś w tym kierunku, ale ciągle wydawało się, że czas jest nieodpowiedni lub że się wygłupi. Raczej było jasne, że gdyby Max nie czuł tego samego to nie mogliby kontynuować ich małej gry. Z czasem stałoby się to zbyt bolesne dla blondynki i byłoby nie fair wobec nich obu. Pewnie przeszłoby jej z czasem, zdążyłaby wyleczyć się z zauroczenia, które przerodziło się w zakochanie i jakoś by sobie poradziła.
Niemal bezgłośnie westchnęła, kiedy dłonie Maxa sunęły po jej ciele. Nie sądziła, że w tak krótkim czasie można uzależnić się od czyjegoś dotyku. Chciała być przez niego dotykana, całowana. Może czuła się trochę niczym zakochana nastolatka. Od dłuższego czasu z nikim nie była, a Max obudził w niej uczucia, o których istnieniu spokojnie mogła zapomnieć.
Rozchyliła lekko usta, zaskoczona, jak dokładnie pamiętał każdy detal tamtego wieczoru. On również utknął Bridget w pamięci, a jak się okazywało – nie była osamotniona w swoich uczuciach w tamtym czasie. Była pewna, że to wszystko tylko jest w jej głowie, że wmawia sobie gęstniejącą między nimi atmosferę. I żałowała, że do pokoju wróciła wtedy sama.
— Jestem pod wrażeniem, ile szczegółów pamiętasz. — Właściwie to pamiętał wszystko i być może nawet zapamiętał jej strój z tamtego wieczoru lepiej niż ona sama. Cóż, po prawdzie była skupiona wtedy na nim. Wybierała sukienkę, dodatki i buty z nadzieją, że to co zobaczy mu się spodoba. — Przynajmniej teraz nie musimy z niczym zwlekać i możemy z siebie zrzucać ubrania — dodała. Uśmiechnęła się delikatnie, niemal wręcz czując, jak policzki pokrywają się rumieńcami. Absolutnie nie miałaby nic przeciwko temu, aby zeszli pod podkład i zajęli się sobą, zapominając przy okazji o całym świecie, których ich otacza.
Jestem w tobie zakochany. Te kilka słów w zupełności wystarczyło, aby jej serce mocniej zabiło, oczy otworzyły się szerzej i uśmiech powiększył. Może nie minęło zbyt wiele czasu, odkąd na siebie wpadli i zaczęli tę grę, ale była pewna swoich uczuć. Usłyszenie też, co dokładnie czuje Max tylko sprawiło, że bardziej obrosła w piórka.
Do tej pory nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak ogromny może mieć na niego wpływ. Chciała być obok, nie tylko dlatego, że on sam jej pomagał w trudnej sytuacji. Polubiła go od samego początku, cudze sukcesy ją zawsze cieszyły, a jeśli bliska jej osoba je osiągała to całą sobą chciała okazać wsparcie. Zdawała sobie sprawę z tego, jak ważny był tamten wyścig dla Maxa i cieszyła się, że mogła tam dla niego być, kibicować i obserwować, jak zdobywa podium.
Usuń— Obiecuję to robić tak długo, jak będziesz tego chciał. — Zapewniła. To był wyczerpujący czas, ale zakończony sukcesem. Obserwowanie go przynosiło jej naprawdę wiele radości. Nie musiał się z nią dzielić wszystkim, bo sama w tamtym czasie trzymała sporo rzeczy tylko dla siebie. Jednak tak długo, jak chciał, aby była obok to zamierzała się pojawiać i okazywać mu dalej swoje wsparcie. Dalej nie wiedziała, co tak bardzo mieszało mu w głowie i sprawiało, że nie jest do końca sobą, ale uznała, że jeśli będzie gotów to sam jej o tym opowie. Mogła tylko czekać.
Oboje przez parę tygodni byli nieświadomi uczuć tego drugiego. Gdyby odważyli się coś powiedzieć mogli już znacznie wcześniej cieszyć się sobą nawzajem, ale tak najwyraźniej miało być i mimo wszystko, to Bridget nie zamieniłaby nic w ich historii, którą zaczęli wspólnie pisać.
Wtuliła się w bruneta, gdy ją na sobie położył i przymknęła oczy wsłuchując się w spokojne bicie jego serca. Odnalazła przy nim spokój, szczęście i miłość. W tej sytuacji bez dwóch zdań mogła nazwać się szczęściarą.
And I don't know how it gets better than this 🩷🩷🩷
Obecnie w głowie blondynki panował przyjemny spokój. Nie rozmyślała nad tym, co się wydarzy jutro, co będzie, kiedy wrócą do Nowego Jorku czy poruszeniu, które może się pojawić, kiedy wyjdzie na jaw, że nie tylko miło spędzają czas w swoim towarzystwie, ale naprawdę są ze sobą. Zamierzała nacieszyć się tymi paroma dniami, które dla siebie mieli i nie dopuszczać do siebie żadnych negatywnych myśli. Maxowi skutecznie udało się je od niej odpędzić, za co była mu naprawdę wdzięczna. Gdyby była teraz sama najpewniej nie potrafiłaby się nawet uśmiechnąć. Niczego też przy nim nie udawała, nie uśmiechała się na siłę, a dlatego, że chciała i że z łatwością sprawiał, że się uśmiechała. Przy brunecie wiele nie potrzebowała, aby się uśmiechnąć. Sama jego obecność była wystarczająca.
OdpowiedzUsuńBridget nie potrafiła przed nim niczego teraz ukrywać. Właściwie to próbowała wmawiać sobie i wszystkim dookoła, że wszystko jest w porządku, ale ją przejrzał. Była niczym otwarta księga. Nie chciała zawracać mu głowy swoimi problemami i to właśnie ciszą ze swojej strony ściągnęła go do siebie. I tak, jak na początku jeszcze myślała, aby jakoś go może zbyć i dać mu spokój, tak teraz była sobie wdzięczna, że tego nie zrobiła i zgodziła się na ten wyjazd. Nie oczekiwała też tego, że skoro przed nim się otworzyła i zobaczył ją od zdecydowanie tej gorszej strony, to musi się jej teraz odwdzięczyć tym samym i opowiedzieć o wszystkim, co go dręczyło. Podejrzewała, że coś się dzieje, bo w końcu nie była ślepa, ale nie naciskała. Wszystko można w końcu wyjaśnić sobie w swoim czasie, a teraz chyba mogli się zgodzić, że ten czas powinien być wolny od jakichkolwiek problemów i zmartwień. O dziwo wychodziło im to całkiem nieźle, a tak, jak jeszcze w drodze była milcząca i niezbyt chętna do rozmów, tak teraz niczego bardziej niż rozmowy z nim nie chciała. Jednak nie na trudne czy niewygodne tematy.
— Jeszcze za bardzo spodoba mi się takie leżenie — mruknęła cicho, rozkoszując się ciepłym i przyjemnym dotykiem dłoni Maxa, które były obecnie wszędzie. W zaskakująco krótkim czasie zdążyła się przyzwyczaić do tego dotyku. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak wiele szczęścia przyniósł jej w ostatnich godzinach. I nie chodziło tylko o to, co wydarzyło się między nimi. To było zaskakujące, bo jednak mimo wszystko nie sądziła, że mogą w tak krótkim czasie przejść do bycia w związku, ale przede wszystkim był obok i to było dla blondynki wystarczające. Więcej niż poza jego bliskością teraz nie potrzebowała. Bez zwlekania odwzajemniła pocałunek. — Oboje mamy szczęście — dodała, składając parę pocałunków na ustach Maxa. Ciężko było się nim nasycić, a mając chwilę dla siebie chciała to wykorzystać. Oboje powinni być zadowoleni.
Z tyłu głowy miała świadomość, że są tu sami i nikt ich tutaj nie dostrzeże, a jednak i tak złapała materiał. Przetrzymała go przy sobie, choć nie było ku temu większego sensu.
Spodziewała się subtelnych pieszczot, które jedynie podkręcałyby atmosferę między nimi do momentu, aż żadne z nich nie będzie w stanie się opamiętać i znikną pod podkładem. Sprawnie jednak ją rozproszył i sprawił, że nie myślała o niczym, poza jego dotykiem. Z każdą chwilą robiło się jej coraz gorącej i to wcale nie była wina palącego słońca. Oddech blondynki nieznacznie przyspieszył, odrzuciła od siebie górę od stroju kąpielowego. W odpowiedzi na ruchy dłonią Maxa poruszyła biodrami, jednocześnie ocierając się o mężczyznę. Ujęła po chwili w dłonie jego twarz nim po raz kolejny złączyła ich usta w pocałunku.
— Miło to nadrabianie się zaczyna — szepnęła. Uśmiechnęła, nim cichy pomruk uciekł spomiędzy jej ust. Wahała się między zaproponowaniem zejścia na dół, a pozostania tu, gdzie byli i coraz bardziej skłaniała się ku drugiej wersji. Może i to było co prawda ryzykownym zagraniem, ale była skłonna, aby te ryzyko podjąć i zobaczyć co się stanie.
King of my heart, body and soul🩷🩷🩷
[hejka, czy my kontynuujemy? tu i/albo u Scotta?]
OdpowiedzUsuńLily
Wraz z każdą mijającą chwilą, Bridget coraz mniej skupiała się na otoczeniu, a bardziej na Maxie. Zupełnie nie martwiła się tym, że mogą zostać przez kogoś zauważeni, że być może ktoś bawi się dronem lub jednak paparazzi dowiedzieli się o ich wycieczce i chcąc przyłapać Maxa z blondynką za nimi tu podążyli, a ich kamery sięgają aż do pokładu jachtu. Ewentualne skandale z nimi w roli głównej niej były jej straszne. Nie, kiedy miała go przy sobie i wiedziała, że cokolwiek by się nie wydarzyło to z każdej niekorzystnej dla nich sytuacji wyjdą razem. Obecnie jednak nic poza ich dwójką nie miało znaczenia. Ważne były przepełnione namiętnością i wzajemnym pożądaniem pocałunki, rozgrzane od słońca dłonie, których nie potrafili trzymać przy sobie. W przeciągu ostatnich kilkunastu godzin wydarzyło się naprawdę wiele, a w końcu złożył jej obietnicę, że to dopiero tak naprawdę początek. Towarzyszące blondynce emocje chaotycznie krążyły po jej głowie, a choć niektóre z nich zdążyła już sobie poukładać, tak nadal większość z nich nie była jeszcze na swoim miejscu. Nigdzie jednak się jej z tym nie spieszyło. Nie chciała pospieszać ani siebie czy Maxa. Oboje wybrali takie tempo, które odpowiadało im w pełni. Granie przed bliskimi jego dziewczyny na dłuższą metę było męczące i coraz trudniejsze do zniesienia. Przede wszystkim udawanie przed sobą, że to tylko jest na niby robiło się coraz większym wyzwaniem. Zaczynała mieć powoli dość kłamstwa, w którym utknęła. Brunet również prędzej czy później zacząłby coś podejrzewać, a gdyby nie zdobyli się wczoraj na zbliżenie do siebie, na przekroczenie pewnej granicy między znajomością, a związkiem to Bridget nie była taka pewna, czy udałoby się jej dalej przed nim udawać, że jest jej obojętny i pełni rolę jedynie dobrego kolegi, który pomaga jej w sprawie z dziadkami.
OdpowiedzUsuńNiemniej, to było już za nimi. Żadne z nich nie musiało się nawzajem okłamywać. Mogli być teraz ze sobą w pełni szczerzy. Po wczorajszej nocy wszystko się zmieniło. Jednak to były dobre zmiany, na które Bridget była gotowa i których pragnęła
Nie zaprotestowała, kiedy przerwał, aby zaprowadzić ich pod podkład. I poniekąd była mu za to wdzięczna, choć chwilowo w zasadzie było jej już obojętne, gdzie zostaną. Myślała jedynie o tym młodym mężczyźnie, który w przeciągu ostatnich paru miesięcy zdążył wprowadzić do jej życia wiele dobrego. Nie pozostawała bierna w pieszczotach, dając mu od siebie równie wiele, co on dawał jej. Przy nikim wcześniej nie czuła się tak spełniona, co mogło mieć związek z tym, że w końcu trafiła na odpowiednią osobę. Na tę, z którą wszystko jest właściwie. I całą sobą czuła, że Max jest tą właściwą osobą, przy której wszystkie problemy rozwiązują się same. Wtulona w jego tors sunęła palcami wzdłuż pleców bruneta, również nie czując potrzeby, aby cokolwiek mówić. Wystarczająco wiele mówiły ich uśmiechy, błyszczące oczy czy mowa ich ciała. Bycie z nim było łatwe, przyjemne i poprawne, jakby właśnie tego przez cały czas jej brakowało.
Słowa wydawały się być zbędne w tym momencie. Potrzebowała chyba jeszcze chwili, aby w pełni dojść do siebie po kolejny, satysfakcjonującym zbliżeniu. Stojąc przed lustrem i susząc włosy pozwalała sobie na obserwowanie Maxa w odbiciu. Wyłączyła suszarkę i odłożyła ją na bok chwilę przed tym, jak ją objął. Uśmiech blondynki mimowolnie się poszerzył, gdy poczuła jego usta na sobie. Jednak zaledwie parę chwil później, gdy usłyszała te dwa słowa na parę sekund zamarła, jakby nie do końca wiedziała, jak ma zareagować.
Zareagowała z kilkusekundowym opóźnieniem. Zgrabnie odwróciła się w stronę Maxa.
— To dobrze — odezwała się — bo tak się składa, że ja ciebie też kocham.
Położyła dłoń na jego karku, tym samym przyciągając bruneta do siebie, aby złączyć ich usta w pocałunku. Takie wyznanie zasługiwało na odpowiednie przypieczętowanie. Oboje czuli to samo, krążyli wokół siebie ukrywając to, co naprawdę do siebie czuli przez jakiś już czas.
Odsunęła się po chwili, kiedy oboje potrzebowali zaczerpnąć trochę powietrza. Dłoń z karku przesunęła na policzek, który delikatnie z czułością pogładziła. Chciała mu powiedzieć tak wiele, a jednocześnie żadne słowa teraz nie byłyby w stanie wyrazić tego, jak wdzięczna mu za wszystko było i jak ważną osobą się dla niej stał.
Usuń— Dziękuję — szepnęła. To jedno krótkie słowo wyrażało więcej niż gdyby rzuciła całą wiązankę. Sam dobrze wiedział, jak wiele dla niej zrobił i jak bardzo poprawił codzienność blondynki.
Kiss me twice 'cause it's gonna be alright
Three times 'cause I've waited my whole life🩷🩷🩷
Momentami ciężko było blondynce uwierzyć w zmiany, które zaszły w jej codziennym życiu. Była przygotowana na to, że po zaginięciu rodziców nie spotka jej nic dobrego, a nawet jeśli to nie sądziła, że będzie to szczęście trwało długo. Przez pewien czas też nie pozwalała sobie na to, aby czuć się szczęśliwą. Za każdym razem, kiedy z czegoś się cieszyła pojawiały się wyniszczające wyrzuty sumienia. Jednak po wielu rozmowach, nie tylko z bliskimi, ale i z doktor Miller w końcu udało się jej cieszyć nieco częściej, a przede wszystkim nie czuła się winna, że jest szczęśliwa. Nie było dnia, aby nie myślała o rodzicach, ale życie toczyło się dalej, a nie mogła na zawsze zaszyć się w domu dziadków i udawać, że cały świat nie istnieje. Wyjście do ludzi było dokładnie tym, czego potrzebowała i najprawdopodobniej, gdyby nie jej małe kłamstwo sprzed niemal roku to nie zrobiłaby żadnych postępów. Zrzuciła z ramion ogromny ciężar, kiedy nie musiała już nikogo okłamywać. Nie była najlepszą kłamczuchą, a jednak przez naprawdę spory czas udało się jej przekonać wszystkich, że jest w związku. Co nie udałoby się, gdyby Max jej nie pomógł. I właściwie to w końcu od niego wszystko się zaczęło; wciągnęła go w to nieświadomie, a on świadomie czy też nie, wyciągnął ją z ciemności, w której była przez tak długi czas pogrążona.
OdpowiedzUsuńOd paru dobrych miesięcy każdy dzień wyglądał nieco inaczej. Wcześniej każdą jedną godzinę miała zaplanowaną, aby tylko nie siedzieć samej. Zajmowała się różnymi, często błahymi rzeczami, które nie były jej nawet potrzebne. Byle tylko czymś zająć umysł. Teraz coraz częściej łapała się na tym, że nie musi specjalnie szukać sobie zajęcia. Dużo pracowała, co było pozytywną zmianą i przynosiło jej sporo radości, a jeszcze więcej czasu spędzała w domu Maxa. Bywała tu częściej niż u dziadków, ale na to akurat żadne z nich nie mogło narzekać. Nawet nie zauważyła, kiedy niektóre jej rzeczy zagościły tu na stałe. Co właściwie nie było takie dziwne biorąc pod uwagę fakt, że często tutaj nocowała i przywożenie ze sobą za każdym razem torby z rzeczami było zwyczajnie pozbawione większego sensu.
Przebudziła się w okolicach dziewiątej rano, a puste łóżko wcale nie było zaskoczeniem. Zdążyła się przyzwyczaić do porannego rytuały Maxa z bieganiem. Podjęła kilka prób wspólnego biegania, ale ostatecznie zrezygnowała. A choć nie stroniła od ćwiczeń tak za jego tempem nadążyć nie mogła. Do porannych ptaszków też nie należała. Spędziła w łóżku kilka dodatkowych minut, zanim się podniosła. Szybki prysznic był dobrym początkiem, ale o wiele bardziej chciała w końcu zobaczyć się z Maxem. Związała włosy jedwabną gumką i zeszła na dół, gdzie spodziewała się go znaleźć razem z Milką. I wcale się nie pomyliła.
— Dzień dobry — odpowiedziała od razu się rozpromieniając na jego widok. Odwzajemniła pocałunek, pozwalając sobie również wsunąć dłonie pod koszulkę bruneta i musnąć opuszkami placów wyrzeźbiony brzuch. Z każdym kolejnym dniem przekonywała się, że na nikogo lepszego trafić by nie mogła.
— Raczej ja powinnam na ciebie czekać ze śniadaniem — stwierdziła z delikatnym uśmiechem. Podejrzewała, że nie spał od dłuższego czasu, skoro miał czas je przygotować i jeszcze pobiegać. Przywitała się jeszcze z Milką zanim ruszyła za brunetem na taras, gdzie już faktycznie wszystko było przygotowane i zachęcało do zabrania się za jedzenie.
Z cichym westchnięciem zanurzyła usta w kawie, która zdawała się, że za każdym razem była lepsza od poprzedniej, którą serwował jej brunet. Odstawiła filiżankę i spojrzała na Maxa.
— O czym myślisz? — spytała. Śmiało mogła powiedzieć, że przez ostatni czas poznała go nieco lepiej i wiedziała już, kiedy zaczynał odpływać i myśleć o czymś co niekoniecznie było związane z sytuacją, w której się znajdują.
Jej uwagę na moment odwróciła Milka, która przechodząc obok uderzyła ogonem o udo blondynki. Trwało to może parę sekund, nim ponownie skupiła się na brunecie.
Usuń— Właściwie, muszę zrobić porządki w apartamencie — zaczęła. Nie była tam od dawna, ciągle ktoś jej suszył głowę o to, aby w końcu tam pojechała i być może nadszedł w końcu czas, aby się za to zabrać. — I pomyślałam, że może mógłbyś pojechać ze mną? — spytała. Do sprzątania go nie zagoni, bo nie o pomoc w sprzątaniu mieszkania chodziło. Wolała być tam z nim niż z kimkolwiek innym. Sama nie chciała tam jechać i zapewne by nie pojechała. Mogła co prawda poprosić Billie albo dziadków, aby z nią tam pojechali, ale nie ich towarzystwa tak naprawdę teraz potrzebowała.
I find myself runnin’ home to your sweet nothings🩷🩷🩷
[Och, co za cudne zdjęcie🤤🩷]
OdpowiedzUsuńWcześniej nie zwracała tak bardzo uwagi na szczegóły. Dopiero, kiedy się wyciszyła i wycofała nieco ze społeczeństwa jej uwagę zaczęły przyciągać drobne rzeczy, na które zapewne nie zwróciłaby wcześniej uwagi. I być może Bridget sprzed dwóch lat nie dostrzegłaby tego, że odpłynął myślami. Ciepły uśmiech wkradł się na twarz blondynki, kiedy zdradził, że to o niej myślał. Nie miała żadnego powodu, aby w to nie wierzyć. On sam zajmował sporą część jej myśli. Odkąd Max pojawił się w jej życiu codzienność zaczęła nabierać cieplejszych kolorów. To było niesamowite, jak wiele jedna osoba potrafiła zmienić. Nie wyobrażała sobie już tego, że mogłoby go z jakiegokolwiek powodu zabraknąć. Takiej opcji nie brała nawet pod uwagę.
— I co takiego wymyśliłeś? — Nawet nie ukrywała swojej ciekawości. Poza tym, lubiła wiedzieć co krąży mu po głowie. Czytać mu w myślach nie potrafiła, choć zdarzało się, że czasami odgadywała o czym myślał w danej chwili. To właściwie nie było trudne, kiedy spędzało się z kimś wiele czasu. Były to jednak pojedyncze sytuacje i dotyczące raczej prozaicznych rzeczy.
Dopóki mieli jeszcze trochę czasu, który niepokojąco szybko się skracał, chciała z tego skorzystać. Czas wyścigów nie był łatwy, a blondynka dobrze wiedziała, że zależy mu na tym, aby wypaść jak najlepiej. Jej samej udało się tak zorganizować swój czas, aby móc pojechać razem z nim. Nie zawsze, niestety, się jej to udawało, ale kiedy tylko pojawiała się chwila, gdy mogli porozmawiać nic nie byłoby w stanie jej tego przerwać. Na najbliższy czas ułożyła swój grafik tak, aby być przy Maxie. Nie chciała go opuszczać w tak ważnych momentach. Nawet, jeśli wiedziała, że nie miałby jej za złe tego, gdyby nie mogła pojechać, to obecnie priorytetem było to, aby być dla Maxa wsparciem. W rzeczywistości może i nie mogła za wiele zrobić, ale wierzyła, że sama obecność potrafi wiele człowiekowi dać. Chociażby po samej sobie, bo gdyby nie to, że miała obok siebie bliskie osoby to wielu rzeczy zwyczajnie nie mogłaby zrobić.
— Dziękuję. — Kąciki ust blondynki uniosły się bardziej, kiedy ciepłe usta musnęły wierzch jej dłoni. Czasami cholernie ciężko było jej wyrazić, jak bardzo jest mu za wszystko wdzięczna. Za każdy moment, kiedy przy niej był, za długie rozmowy czy milczenie. Za zrozumienie. Pojęcia nie miała skąd brał w sobie siłę do tego, aby pomimo niektórych jej nastrojów dalej przy niej być.
— Myślałam o tym — przyznała szczerze. Potrzebowała miejsca dla siebie, a choć dom dziadków był ogromny to powoli czuła, że nadszedł czas, żeby w końcu się z niego wynieść. Miała fundusze na to, aby się przenieść i mieszkać samej, potrzebowała jeszcze dodatkowej motywacji, aby się wyprowadzić. I w zasadzie ta największa motywacja siedziała obok niej. — Ale chyba wolę je wynająć. Ten apartament jest dla mnie za duży i chyba przytłoczyłoby mnie, gdybym mieszkała tam sama.
Sama uznawała tę decyzję za dobry znak. Naprawdę chciała ruszyć do przodu. Drobne zmiany w codziennym życiu nie sprawią, że nagle zapomni o rodzicach czy przestanie mieć nadzieję na odpowiedzi. Nie mogła jednak cały czas żyć przeszłością. Wykończyłoby ją to w końcu.
— Ale też myślałam, żeby poszukać czegoś bliżej ciebie — powiedziała i przeniosła wzrok na bruneta. Z Bronxu na Staten Island było półtorej godziny, dojazd czasami zajmował więcej przy korkach. To było męczące zarówno dla niej, jak i dla Maxa. Będąc bliżej nie musieliby tłuc się do siebie przez całe miasto. — Widziałam parę ofert na ładne mieszkania.
Większość czasu i tak spędzała u niego, czasami jeździli do niej, jednak tam nie mieli większej prywatności. Jej dziadkowie chcieli czasami wiedzieć zbyt wiele i doszli zgodnie do wniosku, że wygodniej będzie, jeśli czas spędzać będą u Maxa. Polubiła ten dom i czuła się tutaj naprawdę dobrze. A jeszcze bardziej polubiła, a raczej pokochała leniwe poranki z Maxem i ich codzienność, którą sobie wypracowali.
And I hope I never lose you, hope it never ends🩷
Bridget była pewna, że dobrze wie na co się pisała, kiedy weszła w związek z Maxem. Przez dość długi czas w przeszłości miała okazję do tego, aby go obserwować w pracy i była zapoznana z chaosem, którzy towarzyszył podczas przygotowań do wyścigów, w trakcie, a także po. Oczywiście wtedy była w pracy, więc i ona miała ręce pełne roboty, a Max nie był jej partnerem, tylko osobą, za której media społecznościowe w tamtym czasie odpowiadała. Było jej więc w tamtym czasie obojętne czy ją zignoruje, przejdzie obok bez słowa czy się nawet nie przywita. Była w pracy, przyszła zrobić swoje i więcej tak naprawdę jej nie interesowało. Teraz sytuacja między nimi wyglądała zupełnie inaczej, ale miała świadomość tego, jak może być. Jego zdenerwowanie przed wyścigami udzielało się i jej, ale była pełna nadziei. Był świetny w tym co robił, przykładał się do treningów, nie odpuszczał. Czasami jedynie zdawało się jej, że bierze na siebie więcej niż jest w stanie udźwignąć, jakby cały czas próbował przekraczać własne granice. Nie było w tym nic złego, jednak wiedziała, jak bolesne potrafi być rozczarowanie, kiedy nie spełni się swoich własnych oczekiwań. Aczkolwiek jeśli chodziło o Maxa to była pozytywnie nastawiona. Nie brała pod uwagę tego, że coś mogłoby pójść nie po jego myśli. Liczyła na jak najlepsze wyniki i tego zamierzała się trzymać.
OdpowiedzUsuńNa dobrą sprawę mogła pracować z każdego miejsca na świecie. Potrzebowała tylko kawałek miejsca, aby nagrywać filmy. Na eventy nie jeździła tak często, ale skoro już powoli wychodziła z ciemnego miejsca, w które zabrnęła zaczynała również akceptować zaproszenia. Zresztą, nie miała większego wyboru, jeśli chciała utrzymać swoje dotychczasowe współprace, a było ich kilka. Przed sobą miała również interesujące projekty, których nie mogła się doczekać i zwyczajnie czuła, że jej życia zaczyna powoli wracać na odpowiednie tory. Nie będzie już nigdy tak samo, jak wcześniej, ale wiecznie nie mogła się zadręczać, a za coś żyć musiała i z czegoś się utrzymać.
Przez pierwsze kilka sekund nie docierało do niej co zaproponował jej Max. Wspólne mieszkanie z jednej strony było naturalnym krokiem, który zapewne prędzej czy później podjęli. Od listopada minęło już sporo czasu, co prawda zaledwie pół roku, ale przez te kilka miesięcy ich relacja tylko się pogłębiała, a Brie czasami o tym myślała. Naprawdę wolała mieć go na co dzień, a nie przez parę dni w tygodniu, kiedy udało im się znaleźć dla siebie czas.
Bywała tu zdecydowanie częściej niż u dziadków. Miała tu sporo swoich rzeczy, czuła się tutaj świetnie, ale przede wszystkim czuła się tutaj chciana i był Max. Świadomość, że każdy wieczór kończyliby wspólnie, budzili się razem była cudowna i sprawiła, że jej uśmiech sięgał już niemal oczu.
— Chciałabym tego — przyznała. Może milczała o parę sekund za długo, kiedy próbowała sobie tę wizję poukładać w głowie. Nie obejdą się bez przedyskutowania paru rzeczy, ale o wiele bardziej wolałaby zamieszkać tutaj niż mieszkać samej. Znów musieliby układać sobie plan, kiedy się zobaczą, kto do kogo przyjedzie.
Podniosła się z krzesełka, aby chwilę później znaleźć się na kolanach Maxa. Objęła go za szyję, by chwilę później złożyć na jego ustach delikatny, czuły pocałunek. Nie sądziła, że przy śniadaniu podejmą tak ważną decyzję, ale nie mogło być chyba lepiej.
— Tu jest mi dobrze — powiedziała. W domu na Staten Island czuła się dobrze i chciała przyszłości z Maxem. Pojęcia nie miała, co będzie za parę miesięcy czy za rok, ale czy to było ważne? Raczej liczyło się to, czego chcą oboje, a nie mogli sobie wyraźniej dać znać, że chcą swojej obecności na co dzień. — Długie dojazdy nam nie służą i świadomość, że u mnie zwykle ktoś w domu jest — dodała. Niby nikt im nie przeszkadzał, ale Brie nie miałaby nic przeciwko temu, aby ograniczyć spotkania z jej dziadkami do obiadów co jakiś czas.
You are the best thing that’s ever been mine🩷
Bridget była gotowa na wszelkiego rodzaju trudności. Była przekonana, że jest świadoma tego, czego się może spodziewać podczas intensywnych treningów do wyścigów. W końcu miała tego mały przedsmak w zeszłym roku, kiedy towarzyszyła mu podczas wyścigów, a także w przeszłości, gdy z nim pracowała. Wtedy głównie interesowało ją nagranie odpowiedniego materiału oraz zajęcie się jego mediami społecznościowymi, ale też dostrzegała zdenerwowanie, euforię czy dysforię, szczery uśmiech pełen zadowolenia i dumy czy zmrużone oczy pełne gniewu. Łatwo było powiedzieć, że związek z kierowcą wyścigowym jest prosty, kiedy od dłuższego czasu mieli czas dla siebie, a Maxa nie goniły obowiązki. Jednak nawet chaos, który miał już niedługo zapanować w ich życiu nie sprawi, że Brie się zniechęci. Poniekąd nawet tęskniła za tym czasem, zmieniłaby tylko jedną rzecz, aby nie był tak zestresowany, choć akurat wątpiła, że to kiedykolwiek mogłoby się zmienić. Dobrze wiedziała, jak wiele znaczy dla niego wygrana i utrzymanie dobrych wyników, stres oraz nerwy były w tej sytuacji nieuniknione.
OdpowiedzUsuńWspólne mieszkanie było poważnym krokiem, którego jednak nie wcielili w życie z dnia na dzień. Oczywiście, bardzo tego chciała, a większość swojego czasu i tak spędzała na Staten Island. Nie powinno być więc zaskoczeniem, gdyby blondynka któregoś razu już nie wróciła do domu swoich dziadków. Miała jednak konkretny plan na to, jak się z nimi pożegnać i uważała, że powinna to zrobić w odpowiedni sposób. Spakowanie rzeczy w walizki i wyjście nie było rozwiązaniem. Zasługiwali na to, aby po tym wszystkim co dla niej zrobili na lepsze pożegnanie niż suche wyprowadzam się do Maxa. Musieli być świadomi, że w pewnym momencie Bridget ruszy do przodu i nie będzie potrzebowała mieć ich przy sobie każdego dnia. Przeprowadzka do dziadków była wygodnym rozwiązaniem, ale wraz z kolejnymi zmianami w życiu Bridget potrzebowała więcej przestrzeni oraz prywatności. Co prawda nie mogła powiedzieć, że w jakikolwiek sposób naruszali prywatność jej czy Maxa, kiedy przebywali w domu, ale o wiele wygodniej było im spędzać czas bez myślenia o tym, że ktoś może być tuż za ścianą czy piętro niżej. Taka zmiana była im potrzebna, a Bridget miała przeczucie, że ten nowy rozdział w ich wspólnym życiu wniesie wiele dobrego. Tak w zasadzie to nie mogła się doczekać już przeprowadzki. Jednak zanim to miało nastąpić musiała jeszcze zajrzeć do apartamentu i zrobić tam małe porządki, które miały przede wszystkim pomóc jej w stanięciu na nogi.
Przez całą drogę była milcząca. Nie chciała zamykać się w sobie, unikać rozmowy czy zbywać partnera. Doceniała fakt, że Max rozumie, jak ważny dla niej jest ten moment. Denerwowała się przyjazdem tuta. Niby wiedziała, że zastanie pusty apartament, ale i tak łudziła się, że tym razem coś się zmieni. Co było niemożliwe, ale nie potrafiła powstrzymać się od nadziei, że być może teraz wydarzy się cud. Nie zarejestrowała momentu, w którym samochód zatrzymał się przed budynkiem, gdzie o tej porze chyba jedynie cudem było wolne miejsce.
Przechodząc przez podwójne drzwi prowadzące do wejścia budynku czuła się… dziwnie. Nie zdając sobie z tego do końca sprawy mocniej ścisnęła dłoń Maxa. Była mu ogromnie wdzięczna, że zgodził się tu z nią przyjść. Nie planowała ogromnych porządków, ale chciała pozabierać ważniejsze rzeczy, które zostały, spakować niektóre przedmioty i chyba była najwyższa pora, aby zrobić tutaj porządki. To był rozdział w jej życiu, który była zmuszona, tymczasowo, zamknąć. Dopóki nie pojawią się informacje, które mogłyby cokolwiek zmienić. Była tutaj w konkretnym celu, nie chciała się dobijać myślami o rodzicach. Tuż po przejściu przez próg powitał ją znajomy portier, który zawsze podrzucał jej słodkości, kiedy wchodziła bądź wychodziła. Z miny portiera, Owena, wyczytała, że jest zaskoczony jej obecnością, ale powitał ją tak, jakby każdego dnia wychodziła z apartamentu. Nie dało się ukryć, że był też zaskoczony widokiem bruneta i nieco zmieszany, jakby właśnie widział swojego idola i z całych sił starał się zachować profesjonalizm.
— Chyba trafiliśmy na twojego fana — powiedziała z lekkim uśmiechem, gdy drzwi od windy się za nimi zamknęły. Wszystko było tu tak bardzo znajome, a jednocześnie obce i jakby nie należało do niej. Podniosła wzrok z panelu z guzikami, aby spojrzeć na Maxa, jednak chwilę później stała już przed nim i obejmowała go w pasie, chcąc skorzystać z faktu, że są tutaj sami. — Ostatnio było spokojnie i zdążyłam zapomnieć, że mam sławnego chłopaka.
UsuńZdarzało się, że wychodząc natrafiali na jego fanów, którym ciężko było odmówić zdjęcia czy chwilę rozmowy. Jednak dla niej był Maxem, jej Maxem, z którym kończyła i rozpoczynała dzień. Oparła głowę o ramię bruneta, korzystając z tego, że winda jeszcze nie zatrzymała się na odpowiednim piętrze.
Brie🩷
Brie wcześniej żyła w blasku fleszy. Może nie była aktorką czy piosenkarką, ale poznała smak sławy i nie tylko ze względu na swoich dziadków czy rodziców, którzy właściwie od zawsze byli czy to na okładkach gazet czy wspomniani w wiadomościach. Nie dało się ukryć, że pochodzenie znacząco jej pomogło wybić się w internecie i być może, gdyby nie rodzina, to nie mogłaby pozwolić sobie na tego typu życie. W każdym razie, wiedziała na co się pisze wchodząc w związek z Maxem, ale po spędzeniu naprawdę długiego czasu z dala od życia publicznego paparazzi czy czekający przed hotelem fani potrafili być denerwujący. W przypadku tych drugich nigdy jednak nie okazywała negatywnych uczuć, bo tak naprawdę doceniała ich poświęcenie. Nie mieli pojęcia czy wyjdą z hotelu głównym wyjściem, czy może obsługa wyprowadzi ich bocznymi drzwiami. To potrafiło być męczące, ale w końcu taka była cena publicznego życia.
OdpowiedzUsuń— Oczywiście, że wypełniamy. Wątpiłeś w to?
Nie sprawdzała, ale była pewna, że gdyby wyszukała it couples 2024 to znaleźliby się na tej liście. To było dla Bridget nowe, bo jednak wcześniej jej związki nie były tak popularne ani głośne, choć oni sami starali się raczej utrzymać tyle prywatności, na ile się tylko dało. Blondynka też nie chciała zdradzać wszystkiego, choć dobrze wiedziała, że fani Maxa czekali na to, aby zobaczyć skrawki z jego codziennego życia. Na swój sposób ich też rozumiała. To nawet było urocze, że tak bardzo chcieli wiedzieć, jak wygląda ich życie, kiedy akurat nie trwają wyścigi.
— Dziwne, że tak długo zwlekają i jeszcze żadna się nie pojawiła — zaśmiała się. Gdyby taką dostali, a przede wszystkim, gdyby przyjęli to bez wątpienia momentalnie zostaliby oskarżeni o PR. Jakby nie patrzeć, to Bridget mogła zyskać znacznie więcej będąc z Maxem, ale akurat o swoją pozycję w świecie show biznesu się nie martwiła i nie potrzebowała, aby ktokolwiek podnosił jej status. — Ale może lepiej, aby się nie sypały. Lubię naszą prywatność i nie mam ochoty się nią z nikim dzielić, poza tobą — dodała. Stanęła na palcach, aby móc złożyć na ustach bruneta delikatny pocałunek. Nie potrzebowali żadnych wywiadów czy sesji zdjęciowych do szczęścia. Pytania o ich związek i tak zapewne będą sypać się z każdej strony, można było na jedno czy dwa odpowiedzieć, ale poświęcać cały artykuł na nich? Raczej nie mieli potrzeby, aby aż tak się uzewnętrzniać i opowiadać o tym, jak im jest razem dobrze.
Winda w końcu zatrzymała się na wybranym przez Bridget piętrze. Tym samym coraz wyraźniej docierało do niej, że jest tutaj w konkretnym celu, który musi zrealizować. Mogła się wycofać w każdej chwili, ale naprawdę chciała ruszyć do przodu. Nie mogła ciągle przecież żyć przyszłością. Wszystko było nadal na swoim miejscu. Te same kwiaty w korytarzu, ta sama wykładzina wyłożona na podłodze, dokładnie ta sama tapeta na ścianach. Na swój sposób to było kojące, że dalej wszystko wyglądało dokładnie tak samo. Apartament znajdował się niemal tuż przy windzie. Zaledwie kilka metrów dalej. Gdyby była tutaj sama już dawno uznałaby to za głupi pomysł i wróciła do samochodu. Nie mogła, a przede wszystkim nie chciała się wycofać. Obecność Maxa w takich chwilach znaczyła dla niej jeszcze więcej. Odetchnęła głęboko zanim otworzyła drzwi i weszła do środka. Po prawej stronie na ścianie znajdował się włącznik światła. Znajome wnętrze się rozświetliło. Niemal widziała i słyszała typowe domowe odgłosy, jednak teraz mieszkanie było pogrążone w przygnebiającej ciszy, którą przerywało jedynie jej walące w piersi serce.
— Nie zajmie mi to dużo czasu — obiecała, choć tak w zasadzie nie była pewna, czy nie skończy się na tym, że tutaj zostaną. Ale póki co chciała przejść się po sypialniach i gabinetach, zobaczyć co stąd zabrać, a potem będzie mogła zadecydować co dalej.
Brie🩷
Wiedziała, że to będzie dobry pomysł, aby w końcu coś z tym apartamentem zrobić. Nie mógł stać cały czas opuszczony, chociaż jednocześnie wcale nie miała ochoty na to, żeby komukolwiek to miejsce udostępniać. Miała wiele wspomnień z tym mieszkaniem. Każdy jego najmniejszy kąt był przesiąknięty wspomnieniami, a jednocześnie w końcu nie planowała się pozbywać tego miejsca, z zrobić z nim coś użytecznego. Myślała nad wynajęciem garażu, gdzie mogłaby przechowywać rzeczy rodziców, zanim ci wrócą. Może to było naiwne myślenie, ale Bridget nie zamierzała zmienić swojego nastawienia i była pewna, że w końcu nadejdzie dzień, kiedy jej rodzice do niej wrócą.
OdpowiedzUsuńOderwała się od myśli, kiedy usłyszała głos partnera. Posłała mu delikatny uśmiech, wdzięczna za to, jak zwracał na nią uwagę i na jej dobro.
— Muszę to zrobić dziś, a raczej chcę to zrobić dzisiaj — powiedziała. Nigdy nie będzie tak naprawdę odpowiedniej chwili. Zawsze coś będzie jej przeszkadzało, zawsze będzie czuła się nieswojo w miejscu, w którym spędziła tak wiele lat, a które obecnie było obce. Tak naprawdę, gdyby nie chciała to nie przyjechałaby tutaj. Znalazłaby zapewne milion wymówek, aby tu nie przyjeżdżać, ale jakaś część blondynki chciała mieć w końcu to wszystko za sobą. Obecność Maxa sama w sobie wiele jej dawała i sprawiała, że łatwiej było jej to wszystko znieść.
Równie dobrze mogła tu przyjść z dziadkami, ale chyba z nimi byłoby to jeszcze bardziej przygnębiające. Nie potrzebowała teraz pocieszenia czy głaskania po głowie. Tego dostała aż nadto w przeszłości, a miała podejrzenie, że gdyby cały czas ktoś się nad nią litował to za bardzo by się do tego przyzwyczaiła. Chwilowo była nieco wyłączona z otaczającego ją świata. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest tutaj sama, a jednak i tak tonęła we własnych myślach, które pochłonęły ją bardziej niż się tego spodziewała. Prawdę mówiąc mogła spędzić tu cały weekend, jak nie dłużej porządkując rzeczy. Nie chciała oddać tego w ręce kogoś obcego. Sama chciała wszystko poukładać, zadecydować, które rzeczy oddać, a które zostawić. Było zdecydowanie za dużo pokoi do ogarnięcia, aby mogła zrobić to w ciągu jednego dnia. Uznała, że zacznie od sypialni, a nad kolejnymi pomieszczeniami będzie jeszcze myślała. Większość rzeczy w zasadzie i tak zostanie.
Trochę za bardzo skupiła się na porządkach, bo dopiero po chwili przeniosła wzrok na Maxa, gdy ten usiadł obok niej na łóżku. Z tego wszystkiego prawie zdążyłaby zapomnieć, że jeszcze musi powiedzieć dziadkom o wyprowadzce. Jednak to było coś, czego Brie nie mogła się już doczekać.
— Podoba mi się ten pomysł — przyznała. Będą mogli zobaczyć na spokojnie dom, może to ich trochę uspokoi, kiedy będą mieli wgląd w miejsce, do którego Bridget zamierzała się przenieść. — Już i tak trochę z tym zwlekamy. Zróbmy tak.
Właściwie to raczej Bridget zwlekała, ale nie było sensu, aby to przedłużać. Przecież nikt jej na siłę nie zatrzyma. Nawet nie obawiała się tego, że mogą być niezadowoleni z jej decyzji. Gdzieś… po prostu zdążyła się chwilowo pogubić w rzeczach, które ma do zrobienia.
— Później zadzwonię do babci, aby ustalić szczegóły — dodała. Inaczej tego i tak nie załatwią. Lepszego czasu na zrobienie tego już nie będzie, a im szybciej tym lepiej. Brie była bardziej niż gotowa na nowy rozdział w życiu.
Skupiła się na moment na rozkładaniu rzeczy od odpowiednich kartonów. Otaczające ją zdjęcia były nieco przygnębiające, choć starała się nie dać niczego po sobie poznać, ale Oscarową aktorką nie była. Wiadomość, którą przekazał jej Max była zaskakująca. Bankiet to było ostatnie czego w tym tygodniu by się spodziewała. Chadzała w przeszłości na podobne przyjęcia z rodzicami, ale od dawna nie odwiedzała już takich miejsc.
— Moim planem na piątek byłeś ty. Chętnie z tobą pójdę — odpowiedziała. Nic zaplanowane nie miała, a nawet jeśli coś wpisała w kalendarz to zwyczajnie zmieni datę. — Rozumiem stroje wieczorowe obowiązują? — spytała już przeglądając w głowie zawartość swojej szafy, choć czuła, że będzie musiała udać się na zakupy.
[Jak tu ładnie🩷]
Brie🩷
Dziadkowie Bridget może i podchodzili z dystansem do Maxa, ale nie ona. Była świadoma tego, że był kochliwy i być może powinna być uważniejsza, ale zaufała mu. Nie każdego obdarzała zaufaniem, nie zawsze podchodziła do każdego z sercem w dłoniach. Jednak, jeśli chodziło o Maxa to miała pewność, że jej nie skrzywdzi, nie bawi się nią, aby potem pobiec w ramiona innej kobiety. Zaufanie nie brało się znikąd, a tak się składało, że Max otrzymał je od blondynki i żaden artykuł online, żadna plotka nie sprawi, że zmieniłaby na jego temat zdanie. Jej dziadkowie byli nieco inni, ale nie można było ich winić za to, że próbują ją chronić. Brie przeszła już wiele, spokój należał się jej przynajmniej w związku. Powtarzała sobie też, że przecież, gdyby nie chciał z nią być to nigdy nie doszłoby do niczego między nimi na Florydzie, a raczej nigdy nie padłyby żadne deklaracje uczuciowe. Miała również spore nadzieję, co do wyprowadzki i tego, jak jej dziadkowie zareagują. Nie mieli tak naprawdę powodu, aby się denerwować, choć to byłoby w pełni zrozumiałe. Brie uważała, że to jest ogromny krok naprzód w jej życiu. Zmiana otoczenia z pewnością pozytywnie na nią wpłynie, a w zasadzie to już wpływała. Bo nie dało się ukryć, że Max miał na nią dobry wpływ. Częściej wychodziła, częściej się uśmiechała i powoli zaczynała wracać do bycia swoją poprzednią wersją, choć wciąż zdarzało się jej mieć gorszy nastrój i być przygnębioną, jak choćby teraz, aczkolwiek to było uzasadnione. Nie oczekiwała, że będzie tryskać energią, gdy tu wejdzie. Trzymała się i tak o wiele lepiej niż zakładała.
OdpowiedzUsuń— Możemy zostać dłużej, jeśli nie będzie nudno. Nie przeszkadzają mi takie miejsca, a poza tym, to dobre miejsce, aby się na ciebie napatrzeć w smokingu — odparła. Uśmiechnęła się delikatnie, bo potrafiła wyobrazić sobie swojego partnera w idealnie skrojonym na miarę garniturze bądź smokingu, w ułożonych perfekcyjnie włosach, które miały w sobie nutkę nieładu, którą tak bardzo Calloway uwielbiała. Na dłuższy moment skupiła się na wyobrażaniu sobie ich wspólnego wieczoru, który musiał być udany. Raczej mało co złego działo się na takich galach. Wszyscy byli skupieni na tym, aby dobrze wypaść i pokazać się z jak najlepszej strony.
Wróciła do przeglądania książek, zdjęć i masy całych innych rzeczy, które tutaj zostały. Zostawiła tak naprawdę w tym miejscu całe swoje poprzednie życie. Zabrała jedynie ubrania, kosmetyki oraz sprzęt do zdjęć, kiedy przenosiła się do dziadków. Ani jednego zdjęcia nie zabrała z tego miejsca. Trudno było jej tutaj przebywać, ale to był bardzo potrzebny krok, którego nie mogła pominąć, jeśli naprawdę chciała łożyć sobie w spokoju życie. Nie była naiwna i wiedziała, że jej rodzice mogą już nie żyć i że najpewniej nie żyją, bo w końcu człowiek ot tak nie może rozpłynąć się w powietrzu. Nie poddawała się jednak, bo miała nadzieję, taką cichą, że jednak życie się do niej uśmiechnie po raz kolejny. Faktycznie nie zauważyła momentu, w którym została w sypialni sama. Przysiadła na podłodze, gdzie układała rzeczy i była w pełni w swoim świecie. Trzymała na kolanach szkatułkę, w której była cała masa różnych upominków, zdjęć, wspomnień. Tego jednego nigdy nie mogłaby się pozbyć. Dopiero, kiedy brunet usiadł obok wróciła na ziemię i nie była już jedyną osobą w tym pomieszczeniu.
Odłożyła szkatułkę na bok. Czując, że to ten moment, kiedy to na swoim partnerze powinna się skupić. Był przy niej niemal ciągle, okazywał jej wsparcie każdego dnia i teraz, gdy tu z nią był. Mogła odwzajemnić się tym samym. Zwłaszcza w momencie, kiedy zwierzał się jej z tak ważnych dla siebie rzeczy. Nie odrywając wzroku od twarzy Maxa odnalazła jego dłoń, którą natychmiast ścisnęła. Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, jak ważny dla niego był tamten tor i w zasadzie dalej jest. O pewnych rzeczach nie da się tak po prostu zapomnieć czy udawać, że się nie wydarzyły.
Ciężko było też o tym wydarzeniu nie słyszeć, choć jeszcze wtedy Brie nie pomyślałaby, że jej życie może zacząć kręcić się wokół torów wyścigowych, a raczej jednego konkretnego kierowcy. Ale nawet nie będąc zainteresowaną tym sportem usłyszała o tym. Chyba tak naprawdę nie było osoby, która by o tym nie słyszała.
Usuń— Nie każdemu da się pomóc, Max — powiedziała cicho. Drugą dłonią przesunęła po jego przedramieniu. Na myśl o tym co musiał wtedy przejść pękało jej serce. — I tak nie mógłbyś nic zrobić, nawet, gdyby nie było cię wtedy w aucie za nim.
Usiadła przodem do Maxa, a jego twarz ujęła w swoje dłonie. Kciukami delikatnie pogładziła cienką skórę pod jego oczami. Gdyby tylko mogła coś zrobić, aby nie czuł tego bólu sprzed tylu lat, aby przez to w ogóle nie przechodził to zrobiłaby to bez wahania. Byle tylko mu pomóc.
— To zrozumiałe, że miałeś cięższy okres. Każdego człowieka, któremu nie są inni obojętni dosięgnęłoby coś podobnego i straciłby siebie samego — dodała. Śmierć zmieniała ludzi. Z tych radosnych mogli zmienić się w ponurych, nieprzyjemnych i zamkniętych w sobie. Zresztą, nie tylko śmierć miała taki wpływ na ludzi. Brie coś o tym wiedziała. — To nie była moja zasługa. To ty ukończyłeś ten tor. Tylko ty. Nie kumpli z drużyny, nie fanek i fanów, nie twojego menadżera. Ani tym bardziej nie moja, Max. To twoja ciężka praca i determinacja pozwoliły ci ukończyć ten tor. Ja tylko ci kibicowałam z boku.
Uśmiechnęła się delikatnie. Nie uważała, aby to była jej zasługa. Była przy nim, bo tego chciała i wiedziała już wtedy, jak ważny dla niego jest ten tor. Nie mogłaby go zostawić samego bez dodatkowego wsparcia.
Nachyliła się, aby złożyć na jego ustach delikatny, czuły pocałunek. To bez wątpienia był ważny dzień w ich relacji. Nieco męczący psychicznie, ale najwyraźniej równie mocno potrzebny. Czuła też, że na dziś to chyba koniec pakowania i dalszego męczenia się w tym apartamencie. Oboje zasługiwali na przerwę i odetchnięcie świeżym powietrzem.
— Ty też jesteś moim lucky charm, a ja będę twoim tak długo, jak tego będziesz chciał. — Zapewniła. Brie nie miała najmniejszej ochoty nigdzie się wybierać ani tym bardziej go zostawiać. — Wiem. Max. I dziękuję, że chcesz tego słuchać, być obok. To wiele dla mnie znaczy. I obiecuję, że kiedyś z siebie to wszystko wyrzucę, tylko… nie dziś. To dobry, ale bolesny dzień. Nie chcę tego pogłębiać.
— Proponuję małą randkę w domu. Zamówimy coś, zrobi się milszy nastrój i spędzimy miło razem wieczór. Chyba nam się przyda.
Lucky Charm🍀🩷
Nikt wcześniej nie dawał jej tak wiele zrozumienia, ciepła oraz miłości co Max. Bez wątpienia też wpływ na to miał wiek oraz doświadczenia, a oboje nosili na swoich barkach spory ciężar, którego tak po prostu nie byli w stanie się pozbyć. Nie zdarzyło się chyba jeszcze, aby się nie rozumieli czy mieli problem w zrozumieniu swoich uczuć. Zawsze byli dla siebie wyrozumiali, zawsze potrafili siebie nawzajem zrozumieć i swoje potrzeby.
OdpowiedzUsuńNie powstrzymała cichego jęku, kiedy poczuła jego usta na swoich. Nawet nie zwlekała z odwzajemnieniem pieszczoty. Wsunęła palce między ciemne kosmyki włosów, bawiąc się nimi i pociągając za nie z wyczuciem. Kompletnie nie zwracała uwagi na biegnący czas, który w tym momencie równie dobrze mógł się dla nich zatrzymać. Byli tylko oni, liczyli się tylko oni, a świat zewnętrzny przestał teraz istnieć. Byli w swoim świecie, do którego poza nimi nikt inny nie miał dostępu.
— Dziękuję, że jesteś. — Powtórzyła po nim. Była skłonna mówić mu to każdego dnia, aż do końca ich wspólnego istnienia. Była bardzo wylewna, uwielbiała okazywać uczucia na różne sposoby, co najczęściej robiła przez słowa i gesty. Ułożyła dłoń na policzku Maxa, jeszcze na parę chwil zatracając się w kolejnym pocałunku, od którego aż kręciło się w głowie. Jeszcze nie chciała kończyć tej chwili. Zapragnęła ją trochę przedłużyć, bo w końcu nigdzie im się nie spieszyło, nie musieli nigdzie się spieszyć.
— Dobrze, że nie musimy się o tym przekonywać — odparła, a jej twarz rozświetlił uśmiech. Przeczuwała, jak mogłaby wyglądać jej codzienność, gdyby nie Max. Wniósł wiele dobrego do jej życia, gdyby przyszło jej pozbierać się do kupy bez niego mogłoby to trwać w nieskończoność. Sama z siebie nigdy nie zdecydowałaby się tak szybko na takie zmiany w życiu i wcale nie czuła, że ją pospiesza. Dawał jej raczej motywację, aby nie trwać w miejscu tylko dalej ruszać ze swoim życiem do przodu.
Przymknęła oczy, gdy tylko silne, męskie ramiona ją otoczyły. Poczucie bezpieczeństwa, które ją ogarnęło było niesamowite i przyjemne, tak bardzo, że nie chciała z tej chwili rezygnować. Nawet jeśli powinni niedługo wracać, to jeszcze nie musieli. Jeszcze przez chwilę mogli trwać w tym momencie i nacieszyć się sobą.
Do domu. To były tylko dwa proste, krótkie słowa, a tak wiele potrafiły znaczyć. Od wyprowadzki do dziadków nie czuła się tam tak, jakby była u siebie i w końcu nie była. Nie potrafiła nazwać tego miejsca do końca swoim domem. Jednocześnie nie umiała również patrzeć na ten apartament, jak na swój dom. Był nim przecież przez dwadzieścia dwa lata jej życia. Tutaj stawiała pierwsze kroki, tutaj uczyła się życia, przeżyła najlepsze i najgorsze chwile. Jednak to nie był już jej dom. To nie było jej miejsce. Dom tworzyli w końcu ludzie, a w tym miejscu nie było już ludzi, którzy kiedyś razem z nią tworzyli dom. Teraz były tu wspomnienia, jedne żywsze, a inne bardziej wyblakłe.
— Tak, chodźmy do domu — zgodziła się. Niczego teraz bardziej nie chciała niż tego, aby w końcu znaleźć się w miejscu, w którym oboje powoli budowali swoją przyszłość.
Ostatnie chwile w apartamencie minęły na upewnieniu się, że zabrała wszystko, co było dla niej ważne. Zgaszeniu świateł, zamknięciu okien. Zamykając drzwi poczuła, jakby w końcu zamykała pewien rozdział, jakby z ramion spadł niewidzialny ciężar, który od ponad roku jej towarzyszył każdego dnia. Nie czuła wyrzutów sumienia, że zamyka ten rozdział. Musiała się skupić na sobie, na przyszłości z Maxem, której nie chciała popsuć przez własne problemy.
— Bardziej gotowa już nie będę.
I nie kłamała. Była gotowa na to, aby stąd wyjść i przynajmniej na jakiś czas zostawić to za sobą. Była bardziej niż pewna, że to nie jest tak naprawdę koniec. Tylko początek pożegnania, które jest nieuniknione. Ostatni raz spojrzała na spowity w mroku apartament, zanim zamknęła za sobą na dobre drzwi.
Powrót do domu był lekki. Czuła się o wiele lżejsza niż gdy tu jechali. Udało się wejść i wyjść bez zbędnego zainteresowania osób trzecich. Tak, jak przy oficjalnych wyjściach zainteresowanie ich osobami jej nie przeszkadzało, tak w tych bardziej prywatnych chwilach cieszyła się, że udawało im się robić pewne rzeczy bez wzbudzania sensacji.
UsuńPo przekroczeniu progu powitała ich od razu Milka. Widok łaciatego psa od razu sprawił, że blondynka się uśmiechnęła. Milka, pomimo swojej leniwej natury, potrafiła człowieka czasami zaskoczyć tym, jak wiele energii w sobie ma.
— Stęskniła się albo znajdziemy rozszarpaną poduszkę w salonie lub sypialni — zaśmiała się. Zdarzało się to naprawdę rzadko, na szczęście, ale istniała taka możliwość. Zawsze powtarzała jednak, że Milka po prostu się broniła, a poduszka wybuchła sama.
Na szczęście w salonie oraz w sypialni nie było żadnych dowodów na to, aby któraś z poduszek uległa zniszczeniu. Co najwyżej pluszowy miś, którego Brie kupiła jej niedawno leżał z wyrwaną watą, ale to było do przewidzenia. Pluszowe zabawki dożywały starości w towarzystwie Milki.
Jeśli chodziło o włoską kuchnię to była otwarta na wszystko i niczym nie gardziła. Wątpiła, aby istniała lepsza kuchnia niż włoska. Chyba nie było innych dań, które mogłyby z nimi konkurować. Przytaknęła więc na propozycję Maxa. Owoce morza, makaron i słodki deser, czego miałaby chcieć więcej?
Kiedy po przygotowaniu stołu znaleźli w końcu chwilę na przystanie w miejscu, Brie zarzuciła ręce na szyję Maxa. To był naprawdę zaskakująco dobry dzień. Nawet jeśli nie był on do końca najszczęśliwszy, ale kto powiedział, że dobre dni muszą składać się tylko z tych pozytywnych emocji?
— A czy na wieczór mogę zamówić coś dodatkowego spoza menu? — mruknęła z figlarnym uśmiechem. To był dobry dzień, który w równie dobry sposób chciała zakończyć. — Takiego jednego bruneta z uroczym uśmiechem i zielonymi oczami.
Brie🩷
Liczyła na spokojny wieczór, który spędzą w swoim towarzystwie. Żadnych większych obowiązków już nie mieli, nie musieli nigdzie wychodzić. Co prawda przydałby się spacer z psem pod wieczór, ale to nie był wcale przykry obowiązek, jak mogłoby się wydawać. Jeśli pójdą razem i nikt nie będzie ich zaczepiał to powinien pójść sprawnie. Wieczorne spacery z psem zawsze były szybkie, a Milka nieszczególnie lubiła długie chodzenie po parkach. Zdecydowanie odstawała charakterem i sposobem życia od innych psów, które za piłką mogłyby biegać godzinami.
OdpowiedzUsuńPrzechyliła nieco głowę do tyłu, aby móc lepiej przyjrzeć się Maxowi, dobrze widząc, że podsunięty przez nią pomysł mu się podoba. Palcami delikatnie wciąż przeczesywała kosmyki jego włosów.
— Bardzo wyjątkowe. Chyba, że tobie chodzi po głowie coś jeszcze innego, jestem otwarta na propozycje — powiedziała z uśmiechem. Właściwie to, jak ten wieczór się skończy nie było aż tak ważne. Chciała po prostu spędzić czas z Maxem, a co będą robić to była sprawa drugoplanowa. Zadecydować mogli w każdej chwili.
Przez większość czasu Bridget zawsze pilnowała tego, aby dobrze wyglądać. Mimo, że nie miała problemu z tym, aby wyjść bez makijażu to ten towarzyszył jej niemal każdego dnia. Uwielbiała jednak leniwe wieczory w legginsach i skradzionej Maxowi koszulce, która na niej w zasadzie wisiała. Nie musiała się wtedy przejmować tym, że być może nie wygląda wyjściowo, że widać jakieś przebarwienia na twarzy, a brwi nie ma idealnie wygładzonych kosmetykiem, czy że włosy są w nieładzie i wyglądają, jakby właśnie wstała z łóżka. Zauważyła również sposób, w jaki na nią patrzy, kiedy jest wystrojona od czubka głowy aż po same stopy i kiedy jej wygląd w niczym nie przypomina tego z czerwonego dywanu. I oba były tak samo wyjątkowe, jakby nie miało znaczenia czy ma na sobie kieckę za dwa i pół tysiąca czy bluzkę za dwadzieścia dolarów z Walmarta, na której jest plamka po sosie z obiadu. A chociaż praktykowała zasadę, aby nie chodzić ubraną w poplamionych rzeczach to była w końcu tylko człowiekiem i czasami zdarzało się, że po prostu czymś gdzieś się ubrudziła.
— Również najbardziej lubię cię w domowym wydaniu — odpowiedziała. Kochała wręcz, kiedy budził się rano, gdy miał wolny czas i jeszcze nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że właśnie się obudził. Rozczochrane włosy, które po całej nocy były w uroczym nieładzie, nieco zamglone spojrzenie. To może były drobne, nieszczególnie ważne rzeczy, ale Bridget zwracała uwagę na wszystkie szczegóły.
Chciała przeciągnąć pocałunek, ale to nie było jej dane, kiedy Milka wparowała się między ich dwójkę. Blondynka jęknęła z niezadowoleniem, kiedy poczuła, jak jej pazurki delikatnie wbijają się w jej przedramię.
— Postawię ci budę w ogrodzie i pójdziesz tam spać, jak dalej będziesz przerywać — zagroziła żartobliwym tonem. Na groźbę Milka jedynie zaszczekała i wesoło zamerdała ogonem. Zupełnie jakby robiła to z premedytacją, aby przypadkiem Bridget i Max nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu. W końcu trzeba było skupiać się na niej, prawda? Najważniejszej w tej domu istocie.
Kucnęła przy Milce, aby na chwilę się nią zająć. Może nie powinna, ale naprawdę ciężko było ją zignorować, kiedy wyglądała tak uroczo i w dodatku sprawiała wrażenie niewinnej. Zaraz jednak poderwała głowę do góry, kiedy propozycja o drugim psie padła z ust Maxa.
— To byłby dodatkowy obowiązek i możliwe, że drugi, zazdrosny pies — zauważyła, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu, bo widziała już oczami wyobraźni kolejnego psa w domu. Niejako mogła chyba też to traktować jako kolejny krok w ich relacji. — Ale możesz mieć rację, może faktycznie nudzi się jej, kiedy nas nie ma, a z drugim psiakiem miałaby coś do robienia poza gryzieniem własnych zabawek czy naszych poduszek — westchnęła. Istniała też szansa, że drugi pies będzie istną demolką, a oni będą musieli wymienić wszystko w domu, ale mieli ten komfort, że mogli pozwolić sobie na wymianę mebli czy dekoracji, jeśli te ulegną zniszczeniu.
Myśl o drugim psie przylgnęła do niej już na dobre, a Calloway była pewna, że tak łatwo o tym nie zapomni. Być może należało przemyśleć tę sprawę nieco lepiej, ale jednocześnie była gotowa przejrzeć już znajome hodowle bądź schroniska, gdzie znaleźliby idealnego dla ich trójki psa. Podsunęła Milce psie ciasteczko w kształcie kostki, którym od razu się zajęła. Dawało im to chwilę dla siebie bez biegającego czy wciskającego się między nich psa.
UsuńOtworzyła wybrane wcześniej przez Maxa wino, które miało pasować do kolacji, gdy szedł otworzyć drzwi i odebrać zamówione jedzenie. Zapach jedzenia był zniewalający i uświadomił jej, że dawno nic nie jadła. Teraz tym bardziej nie mogła doczekać się tego, aż skosztuje pierwszego kęsa.
— Dzień zmian widzę — powiedziała. Faktycznie, jak na jeden dzień działo się naprawdę sporo. Zamykała rozdział z rodzinnym apartamentem, rozważali dodanie trzeciego członka do ich małej rodziny, a teraz jeszcze miała wprowadzić zmiany w domu. Miała świadomość, że nie była pierwszą dziewczyną, z którą Max tu mieszał, a chociaż nie była to do końca komfortowa myśl, że wybierała tu meble czy dodatki, to potrafiła z tym żyć. To były tylko rzeczy, a dla Brie najważniejsze było to, że Max darzy ją uczuciem, a nie poprzednią dziewczynę czy kogoś innego. — Czuję się tutaj swobodnie, ale podoba mi się ten pomysł. Mam zdecydowanie za dużo rzeczy, żeby zmieściły się w sypialni, a co chwilę też przychodzą nowe paczki osobny pokój do nagrywania i trzymania tam kosmetyków przyda się.
Przemycała tu i tak jakieś swoje rzeczy, kupowała coś nowego, aby pasowało do wystroju, ale nim Max zaoferował wspólne mieszkanie nie myślała o tym, aby proponować mu całkowitą czy częściową wymianę wystroju domu. Który swoją drogą naprawdę jej się podobał.
— Mogłabym zająć tą mniejszą na lewo od sypialni. Będzie w sam raz na małe studio — zaproponowała. Nie potrzebowała tak naprawdę wiele miejsca, wszystko zależało od organizacji miejsca, a z tym problemu nie miała. — A skoro chcesz zmian, moglibyśmy rozejrzeć się za nową kanapą ogrodową. I nie tylko dlatego, że Milka przegryzła poduszkę — dodała. Było jej strasznie głupio, kiedy odkryła dziurę w poduszce oraz siedzeniu kanapy. Na szczęście nie była ogromna, udało się ją zaszyć, ale była wystarczająco duża, aby to zauważyć.
And I hope I never lose you, hope it never ends🩷
Była typem osoby, która nim podejmie jakąś decyzję musi zastanowić się minimum dziesięć razy. Dodatkowy pies to był kolejny obowiązek. Czy uda im się go udźwignąć? Owszem. Dawali radę z Milką, która wcale nie była małym psem, a nie ma co ukrywać, że z maluchami zawsze jest łatwiej. Ważyła swoje, mierzyła swoje, ale w zasadzie to bez względu na to nie było żadnych problemów. Nikt też przecież nie mówił, że muszą już teraz brać kolejnego psa czy że kolejny musi być takiej samej wielkości jak Milka. Chyba oboje byli takim cielakiem już zmęczeni i potrzebowali małej odmiany. Na podjęcie odpowiedniej decyzji przyjdzie jeszcze czas. Teraz mii wieczór oraz noc dla siebie, a rozmowę o powiększeniu rodziny mogli zostawić na inny czas.
OdpowiedzUsuńDla Bridget to był naprawdę dziwny, ale bardzo udany dzień. Cieszyła się, że miała już za sobą wizytę w mieszkaniu, gdzie spędziła całe swoje życie. Każdy kąt w tamtym miejscu wypełniony był tysiącem wspomnień. Mimo tego, że pobyt tam okazał się bolesny to potrzebowała tam pójść. Zamknąć za sobą pewien rozdział, zostawić go za sobą. Zaczynała tak naprawdę zupełnie nowe życie i nie chciała, aby jej przeszłość ciągnęła się za nią niczym kula u nogi. Była boleśnie świadoma tego, że nigdy nie zapomnij rodziców oraz że zawsze będzie ich szukała. Aż do samego końca, ale nie mogła ciągle tym żyć. Nie chciała wchodzić w ten związek głębiej, nie będąc chociaż w jakimś procencie gotowa na zmiany. Pomimo różnych obaw, Była na nie chętna I chciała tych zmian. Chciała dekorowania domu razem z Maxem, wybierania nowych mebli, zasłonek, remontów. Bardziej już przygotować się na to wszystko nie mogła.
Reszta kolacji minęła w tak cudownej atmosferze, że zupełnie przestała myśleć o tym, jak czuła się jeszcze parę godzin temu. Zupełnie jakby to nie miało znaczenia, gdzie oczywiście wcale tak nie było. Towarzystwo Maxa miało już na nią taki wpływ. Potrafiła w miarę sprawnie zapomnieć o tych niepokojących rzeczach, kupić się na tym co chwilowo było ważniejsze. I mimo, że jej rodzice zawsze będą ważni, tak teraz, kiedy nie mogła tak naprawdę w żaden realny sposób zmienić tego, co się wydarzyło, ważniejsza była jej przyszłość z Maxem, przeprowadzka, nowy pies i poinformowanie dziadków, że na dobre się od nich wyprowadza. Do teraz to były jedynie rozmowy i plany, ale stawały się one coraz bardziej realne i to nie tak, że się bała, bo nie miała żadnych obaw. Była raczej podekscytowana tym, co teraz niosło jej życie. Nie sądziła, że jedno małe kłamstwo – dobrze, wcale nie takie małe – może tak wiele zmienić w jej życiu. Chciała przecież tylko spokoju od dziadków, niczego więcej. Udowodnić im, że sobie świetnie radzi, a tymczasem zupełnym przypadkiem znalazła miłość i dostała od życia coś, czego nikomu już nie chciała oddać. Nie dało się ukryć, że Max był partia, o której wiele dziewczyn marzyło. Nawet jeśli jego przeszłość to była jedna, wielka czerwona flaga. Bridget to ignorowała, bo każdy zasługiwał na szanse. Dodatkowo, miała okazję poznać go z innej strony, co bez wątpienia było dla niej na plus.
Nie zaczęli od zakrapianej alkoholem imprezy, od Tindera czy Rayi, nie połączyli ich wspólni znajomi czy przelotna znajomość, która zaczęła się w łóżku. Poznali się z zupełnie innych stron, takich, które nie były widoczne dla każdego po kolei i Bridget mocno doceniała ten gest. Byli dwójką podłamanych ludzi, którzy znaleźli w sobie oparcie i teraz wychodzili dzięki sobie na prostą. Oboje znaleźli w sobie coś, co im pomogło i dzięki czemu było im łatwiej znieść codzienność. Uczycie pojawiło się przypadkiem, wytworzyło samo i bez wymuszania, aż w końcu rozkwitło, pomagając im odnaleźć się w tym świecie.
Pogrążona w myślach o ich związku nie zdała sobie sprawy z tego, że przez całą drogę nie odezwała się nawet słowem. Palce jednej dłoni splotła z palcami Maxa, patrzyła się przed siebie co jakiś czas śledząc psa wzrokiem. Była zamyślona, ale delikatnie uniesione kąciki ust wyraźnie wskazywały na to, że gdziekolwiek odpłynęła myślami było to przyjemne miejsce.
UsuńNajpierw usłyszała sam głos, potem dotarło do niej co mówił, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, już odwzajemniała pocałunek. Cichy pomruk wydobył się spomiędzy pełnych ust blondynki, a dłonie bez pośpiechu błądziły po ciele Maxa, głównie po ramionach. Mimo wszystko z tyłu głowy miała to, że w każdej chwili ktoś może ich tu przyłapać, ale wylądowanie na okładce jakiegoś plotkarskiego konta wcale nie wydawało się być teraz takie złe. Przez te parę miesięcy zdążyli się już dość dobrze poznać, doskonale więc wiedział, gdzie oraz w jaki sposób ją dotknąć, aby traciła niemal od razu dla niego głowę. Z początku delikatny pocałunek zaczynał coraz szybciej przybierać na sile. Myśl o tym, że niekoniecznie są tu sami zdążyła gdzieś uciec i nie była teraz tak ważna. Skupiona na słodkich pocałunkach, błądzących po ciele dłoniach już nie myślała o tym, że nie są anonimowymi ludźmi, którzy na takie okazywanie czułości mogą pozwolić sobie wszędzie i zawsze. Odetchnęła głębiej, kiedy ich usta się rozdzieliły. Ułożyła dłonie na torsie bruneta, łapiąc oddech. Na policzkach już dawno gościł jej rumieniec.
- Powinniśmy już wracać – poprawiła go. W tej chwili żadne z nich nie było chętne na kontynuowanie spaceru. Po samym spojrzeniu sobie w oczy byli w stanie wywnioskować, że czym prędzej chcą się znaleźć w domu. W miejscu, gdzie będą mogli się oddać sobie bez żadnych przeszkód.
Zawołała Milkę, która przybiegła niemal od razu I uczepiła ją na smyczy. Nie walczyła na szczęście i dala się zapiąć bez problemu. Nawet nie próbowała uciekać, co było dobrym znakiem. Droga powrotną trwała znacznie krócej niż dojście do miejsca, z którego wracali, ale akurat na to narzekać nie mogli. Milką znalazła sobie zajęcie niemal od razu atakując pluszowego królika. Tyle jej wystarczyło, aby mieć pewność, że pies sobie przez resztę nocy już poradzi, a oni w pełni będą mogli skupić się na sobie
Przystanęła przed brunetem, którego bez pośpiechu zlustrowała wzrokiem, a gdy napotkała jasne tęczówki kąciki jej ust delikatnie się uniosły. Chciała coś powiedzieć, jednak słowa w tym momencie wydawały się być już kompletnie zbędne. Zamiast cokolwiek mówić delikatnie pchnęła go w stronę schodów. Była zniecierpliwiona, ale nie zamierzała nacieszyć się szybkim numerkiem na kuchennym blacie czy na kanapie. Po całym dniu, a przede wszystkim po tym, co miało miejsce na plaży chciała nacieszyć się nim przez nieco dłuższy czas.
Today was a fairytale, I wore a dress
You wore a dark grey T-shirt
You told me I was pretty when I looked like a mess
Today was a fairytale
🫶🏻🩷
Bridget nie musiała patrzeć w lustro, aby wiedzieć o swoich zarumienionych policzkach czy błyszczących oczach. To było zaskakujące, jak niewiele musiał robić czy mówić, aby serce w piersi waliło jej niczym oszalałe, nogi miękły i zmieniały się w watę, a w głowie pojawił się mętlik. Dobrze pamiętała ich pierwszy raz, kiedy jeszcze byli niepewni i nieświadomie czego od siebie chcą, gdy dotyk był nieśmiały. Obecnie daleko było im do nieśmiałych gestów czy zachowań. Będąc na plaży miała podobne myśli, gdyby tylko mieli tam więcej prywatności raczej nie wracaliby do domu, a zostali na miejscu.
OdpowiedzUsuńW chwili, w której drzwi do sypialni się za nimi zamknęły cały zewnętrzny świat przestał mieć znaczenie. Nie potrzebowała ani tym bardziej nie chciała niczego. Każde, nawet najmniejsze, muśnięcie sprawiało jej ciało w delikatne drżenie. Sama dłońmi uważnie badała każdą krawędź ciała partnera, zupełnie jakby miała z nim do czynienia po raz pierwszy lub po raz ostatni i chciała dobrze go zapamiętać. Nie brała co prawda pod uwagę tego, że mogłoby wydarzyć się coś przez co zmuszona byłaby jedynie do miłego wspominania ich wspólnego czasu.
Opadający materiał sukienki jedynie zachęcił ją do tego, aby delikatnie, ale z wyczuciem pchnąć bruneta na łóżko. Była już nieco zniecierpliwiona, a jednocześnie wszystko było idealne. Nikomu w końcu nie zaszkodziła drobna zmiana planów. Miała w głowie konkretny plan, który został nagle zmieniony, jednak nie zamierzała narzekać ani tym bardziej się denerwować, że Max przejął pałeczkę. Cicho mruknęła, gdy ciepłe wargi pozostawiały po sobie ślady na jej szyi. Tę z kolei przechyliła na bok, dając do niej lepszy dostęp Maxowi. Nie pozostawała dłużna czy obojętna na jego pocałunki oraz pozostałe pieszczoty. Nie zarejestrowała do końca momentu, w którym koszula Maxa znalazła się na podłodze przy reszcie jej garderoby. Zewnętrzny świat nie miał teraz absolutnie żadnego znaczenia. Byli zamknięci w swojej bańce, z której Bridget wcale tak szybko wychodzić nie chciała. Zdecydowanie nie, chciała i zamierzała spędzić te noc tylko i wyłącznie w objęciach swojego partnera,
Leżąc na wygodnym materacu spoglądała na Maxa błyszczącymi oczami. Jedna rękę ułożyła nad głową, drugą bez pośpiechu sunęła po własnym ciele w oczekiwaniu na partnera. W przeszłości się raczej nie zdarzało, aby była tak otwarta i tak chętna na wspólne pieszczoty z partnerem, wiele jednak się zmieniło, a przede wszystkim trafiła na osobę, z którą chciała robić wszystko i której na wszystko by pozwoliła. W momencie, gdy nakrył jej ciało swoim przygryzła wargę, jakby chciała powstrzymać się przed cisnącym się na usta uśmiechem. Ułożyła onieśmielał dłonie na jego ramionach, po których bez zbędnego pośpiechu przesunęła. Mieli dla siebie w końcu cała noc, poranek i cały następny dzień; absolutnie z niczym nie musieli się spieszyć. Mimo, że chciała coraz więcej to potrafiła być cierpliwa. Szczególnie, że dobrze wiedziała, że cierpliwe wyczekiwanie będzie wynagrodzone. Nie chciała przeskakiwać od razu do finału, a raczej powoli, wspólnie oraz bez zbędnego pośpiechu do niego dążyć.
Spojrzała na niego spod rzęs, gdy z pocałunkami schodził niżej, pieszcząc każdy, najmniejszy skrawek jej ciała. Wsunęła palce między ciemne kosmyki bruneta, zaczepnie się nimi bawiąc. Prędko cała jej uwaga skupiona była tylko i wyłącznie na ciepłych wargach, które pozostawiały po sobie mokre ślady na jej ciele. Te z kolei delikatnie drżało pod wpływem kolejnych pieszczot. Dłonie, usta, język – to wszystko w takiej konfiguracji potrafiło doprowadzić ją na skraj, czego Max był doskonale świadom i wiedział w jaki sposób się do niej dobrać, aby całkowicie straciła dla niego głowę.
Rozchyliła uda, dając mu do siebie jeszcze lepszy dostęp. Mimo, że ciało podpowiadało jej, aby uciec przed intensywnymi pieszczotami, których przecież tak bardzo chciała i o które sama domagała się przed pół wieczoru. I zapewne, gdyby nie fakt, że przetrzymywał jej uda tworząc tym samym sobie do niej dostęp, próbowałaby się przed nim bronić i uciekać.
Ciche pomruki wydobywały się z gardła blondynki. Pieszczoty przybierały na sile, sprawiając, że powoli zaczynała tracić kontakt z otaczającym ją światem. Jedynie potrafiła skupić się teraz na pieszczotach, które serwował jej z precyzja Max. Ciało wysyłało jej sygnały, że wcale już daleko do upragnionego spełnienia nie było. I gdy w końcu nadszedł ten moment Bridget wygięła plecy w delikatny łuk, biodrach wypchnęła bardziej w stronę bruneta, a spomiędzy jej ust wydobył się rozkoszny jęk.
UsuńZamknęła oczy, próbując wyrównać oddech i uspokoić szaleńczo bijące serce. Od nadmiaru emocji kręciło się jej w głowie, było to jednak przyjemne uczucie i wcale nie miała ochoty na to, aby zbyt prędko ją opuszczało. Uniosła się na łokciach, a kiedy otworzyła oczy, aby spojrzeć na Maxa można było w jasnych tęczówkach dostrzec wesołe iskierki.
- Chodź tutaj – mruknęła wyciągając w jego stronę dłoń, a gdy tylko ją chwycił ułożyła się z powrotem na plecach ujmując jego twarz w dłonie. Złączyła ich usta w żarliwym pocałunku, sunęła dłońmi po jego torsie, aż dotarła do spodni, z którymi przez chwilę się siłowała.
Naparła na niego, aby przekręcił się na plecy, by chwilę później znaleźć się na biodrach bruneta. Ogarnęła włosy na bok, nim nachyliła się nad Maxem. Musnęła delikatnie jego wargi, nie dając jednak szansy na to, aby odwzajemnił pocałunek.
- Kocham cię.
“I’m seeing the pain, seeing the pleasure
Nobody but you, ‘body but me
‘Body but us, bodies together”
Z końcówki nocy ostatnie co zapamiętała to, gdy zasypiała w ramionach Maxa. W pełni zadowolona, szczęśliwa i kochana, było dokładnie tak, jak tego chciała i absolutnie niczego więcej w tej właśnie chwili nie potrzebowała. Nie było natłoku myśli, zastanawiania się, jak będzie wyglądał kolejny dzień, a zapanował wewnątrz blondynki spokój, o który dość długo walczyła. Od wielu miesięcy była tak prawdziwie szczęśliwa. Nie wmawiała już sobie i wszystkim dookoła, że tak jest, ale faktycznie tak było. Powoli, dzień po dniu wychodziła ze swojej skorupy, którą owinęła się nieco ponad półtora roku temu. Miała dla kogo się otwierać, z kim spędzać czas, a przede wszystkim dostrzegła, że czeka na nią przyszłość, której nie mogła się już doczekać. Nie wiedziała, czy kolejne miesiące będą wyglądać tak, jak sobie to wymarzyła, ale była pewna tego, że jeśli wystarczająco mocno się postarają to tak właśnie będzie.
OdpowiedzUsuńNajbliższe dni pomimo tego, że oboje mieli dość luźne to były zapełnione obowiązkami po brzegi. Bridget powoli się pakowała w wolnych chwilach, przewoziła więcej rzeczy do domu, który teraz miała dzielić z Maxem. Robiła to na tyle subtelnie, że Theresa czy Henry niczego nie zauważyli. Chociaż czasami już widziała ich pytające spojrzenia, gdy kolejną noc z rzędu spędzała poza domem. Do czego w końcu miała prawo, bo była dorosła. Nie byłaby jednak zaskoczona, gdyby mieli pewne obawy co do jej mieszkania z Maxem. Mimo, że zdanie dziadków było dla niej bardzo ważne to nie zamierzała się nim zbytnio przejmować, a przynajmniej mówiła sobie, że nie będzie się nim mocno przejmować. Byli dla niej teraz najbliższą rodziną i to było oczywiste, że chciała, aby mieli dobre zdanie o niej oraz o jej partnerze, ale nie zamierzała pozwolić sobie ani im na to, aby decydowali za nią i mówili co może, a czego robić nie powinna. Brie była gotowa na porażkę, popełnianie błędów i otworzenie nowego rozdziału. Była również zmęczona tym, że cały czas ktoś wokół niech chodzi na palcach. Niejako sama do tego dopuściła. Z początku tego potrzebowała, jednak wraz z czasem stała się zbyt wygodna i ciężko było wyjść z tej bańki. Robiła małe kroczki do przodu, nie odcinała się w końcu od bliskich na dobre, a raczej odcinała się od bycia traktowaną jak lalka z porcelany, którą przecież już nie była. Nie rozpadnie się, gdy zostanie sama na dłużej i nie mogła dłużej pozwalać na to, aby traktowali ją w taki sposób. Inaczej nigdy nie byłaby w stanie normalnie funkcjonować, a tego właśnie, nie licząc oczywistego, brakowało jej w codzienności. Normalności, którą sama sobie odebrała, bo pozwoliła na to, aby to osoby trzecie podejmowały za nią decyzję.
Wierzyła jednak, że dzisiejszy obiad wiele zmieni. Theresa i Henry byli zaskoczeni, gdy dostali zaproszenie do domu Maxa, a raczej do ich domu. Tylko oni jeszcze tego nie wiedzieli. Bridget nawet nie ukrywała tego, że przez ostatnie dni denerwowała się przyjściem dziadków do nich na obiad. Myśl, że przychodzą do nich była kojąca. Starała się, aby wszystko wyglądało poprawnie, choć tak naprawdę nie miała się do czego przyczepić i dobrze wiedziała, że oni również się nie przyczepią. Nie byli tego typu ludźmi, którzy oceniali wszystko i wszystkich. Może byłoby tak, gdyby Max wyglądał podejrzanie, miał szemrane towarzystwo czy wciągał Brie w idiotyczne sytuacje, ale coś takiego nigdy przecież nie miało miejsca. Wątpiła, że o cokolwiek mogli mieć problem, a nawet jeśliby mieli, to miała nadzieję, że nie okaże się to być niczym poważnym.
Kręciła się pół dnia w kuchni oraz jadalni, choć nie była najlepszą kucharką to nie chciała też niczego zamawiać. Uznała, że skoro mają dziś usłyszeć, że na dobre się od nich wyprowadza to zasługują też na prawdziwy, domowy posiłek. Raczej nikt nie obraziłby się, gdyby coś dobrego zamówili, bo w końcu mogli bez problemu dostać domowej jakości jedzenie, ale czuła wręcz wewnętrzną potrzebę, aby stać pół dnia w kuchni i przygotować coś własnoręcznie.
Uśmiechnęła się, gdy Max ją objął. Stała akurat przy blacie w kuchni dekorując sernik. Zerknęło krótko na zegarek umieszczony na jego nadgarstku. Mieli jeszcze około trzydzieści minut zanim pojawią się tu jej dziadkowie. Wszystko było już niemal gotowe. Stół nakryty, obiad właściwie już był zrobiony, a deser właśnie dekorowała. Przynajmniej miała taki zamiar, ale wszystko wskazywało na to, że to będzie musiało jeszcze chwilę poczekać.
Usuń— Masz szczęście, że Milka śpi i nie wpycha się właśnie między nas. — Zaśmiała się. Odłożyła rękaw cukierniczy na bok. Odwróciła się w stronę bruneta, któremu zarzuciła ręce na szyję. Wcześniej krótko tylko zerknęła czy nie umazała ich nigdzie pistacjowym kremem, ale nic podobnego nie miało miejsca. — Wszystko w porządku? — Zapytała. Przyjrzała mu się nieco uważniej, ale nie dostrzegła żadnych oznak, które mogłyby zdradzać niepokój. Przekonała się już jakiś czas temu, że niezły jest z niego aktor, a jednocześnie poznali się na tyle, że przed sobą ciężko było im udawać. Max nie potrzebowałby wcale wiele, aby ją przejrzeć, gdyby coś było nie w porządku. I vice versa.
Brała pod uwagę, że ten wieczór może być stresujący. W końcu nie każdego dnia oznajmiało się wyprowadzkę, a oni też nie codziennie jadali z jej dziadkami. Jeszcze niedawno takie obiady były jej codziennością. Ten obiad miał być jednak wyjątkowy i zupełnie inny od wszystkich, które zaliczyli w przeszłości. Chociaż chyba nie powinien być bardziej stresujący niż pierwszy, zapoznawczy obiad, gdy jeszcze udawali przed wszystkimi, że są w związku.
Now I'm running with my dress unbuttoned
Screaming "But Daddy I love him!" 🫶🏻🩷
Ano cześć! :D Miło Cię widzieć, tak samo jak miło jest wiedzieć, że Ocey zapadła paru osóbkom w pamięć. :) Ja chyba co nieco pamiętam, ale tylko tyle, że sprawa tyczyła Scotta, i że miała to być jakaś niezręczna sytuacja na jachcie, szczegóły pozostają niejasne. xD A jak zajrzałam do poczty, żeby sobie rozjaśnić, to dokopałam się tylko do jakiejś rozmowy dotyczącej Ryana z Mount Cartier z 2017 roku, także już zupełna pustka.
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz! Udanej zabawy również dla Ciebie (zwłaszcza z pewną blondwłosą pięknością 🤭), a gdybyś wracała kiedykolwiek ze Scottem albo ogółem chciała coś kiedyś popisać, to zapraszam. ^^
OCEANA RODRIGUEZ
Bridget nie ukrywała tego, że obiad z jej dziadkami jest ważnym wydarzeniami, ale nie chciała się tym stresować za bardzo. Znała ich i mogła przewidzieć reakcje na wyprowadzkę, która z kolei wcale nie była takim zaskoczeniem na jakie mogło to wyglądać. Spędzała z Maxem naprawdę wiele czasu i to był naturalny krok w relacji, aby przejść dalej. Dla samej blondynki to również znaczyło bardzo wiele. W końcu po raz pierwszy miała tak naprawdę mieszkać na swoim. Mimo, że wprowadzała się do Maxa to nie czuła się, jakby tu była tylko gościem. W zakamarkach domu coraz częściej można było dostrzec drobiazgi należące do blondynki. Rozstawiła w różnych częściach domu ich wspólne zdjęcia, które za każdym razem sprawiały, że uśmiechała się szeroko i zatrzymywała na moment, aby nacieszyć wzrok wspomnieniami, które były zatrzymane w fotografiach. Chwilami naprawdę nie wierzyła, że to teraz jest właśnie jej życie. Jeszcze przecież niespełna rok temu nawet do głowy by jej nie przyszło, że zacznie się znów z kimś spotykać ani tym bardziej, że pokocha kogoś na tyle mocno, że zacznie planować z nim wspólne życie. Co prawda tu nie myślała o niczym drastycznym, bo na ten moment w zupełności wystarczyło jej to, że byli razem, mieszkali razem i zamierzali powiększyć swoją mała rodzinę o kolejnego futrzaka. Na ten moment to było wystarczające.
OdpowiedzUsuń- Czuje się pewniej z własnoręcznie robionym obiadem – przyznała. Niby mogła mieć wszystko z głowy, a masa restauracji robiła pyszne, domowe obiady, ale Bridget uparła się, aby zrobić wszystko samej. Odpuściła jedynie z napojami, ale gdyby miała jeszcze robić sok czy cokolwiek innego to zwyczajnie w świecie dostałaby nerwicy. Zresztą, żadna genialna kucharka nie była, ale dziś chciała się popisać. Nie tylko udowodnić dziadkom, że nie zginie, jeśli będzie mieszkała z facetem, ale i Maxowi, że będzie mu z nią dobrze, a oni wcale nie muszą przeżyć życia na zamawianych daniach. Zdecydowanie za dużo zamawiali, ale gdy oboje byli zajęci i nie mieli czasu stać w kuchni to było to najlepsze wyjście.
- Podoba mi się to określenie. – Stwierdziła. Bycie panią domu nie było na liście rzeczy, które planowała robić w najbliższej przyszłości, ale nie zamieniłaby tego na nic innego. Zwłaszcza, że świetnie odnajdowała się w tej roli, choć jeszcze wcale tak na dobrą sprawę w nią nie weszła.
Wróciła do skończenia sernika. Nie zostało jej już wieleż a w zasadzie po kilkunastu minutach sernik był już schowany w lodówce, aby się schłodził. Wszystko było niemal niż gotowe, a właściwie to było gotowe I tylko Bridget sądziła, że ciągle czegoś brakuje. Mimo wszystko dalej była wyluzowana i nie martwiła się jakoś szczególnie. Wystawiła na stolik również wino, które będzie pasowało do obiadu i być może pomoże rozluźnić atmosferę, gdyby jednak coś poszło niezgodnie z planem, który Calloway sobie wymyśliła.
Drgnęła na dźwięk dzwonka. Wygładziła dłonią zielona sukienkę, która sięgała jej parę centymetrów za kolana. Ruszyła za Maxem w stronę drzwi, nie chciała, aby sam musiał witać jej dziadków. Denerwowała się, ale była również pewna tego, że ten wieczór skończy się w pozytywny sposób. Wbiła paznokcie w wewnętrzna stronę dłoni, kiedy drzwi się uchyliły i w końcu dostrzegła twarze, dziadków. Theresa oraz Henry zarówno Bridget jak i Maxa obdarowali uśmiechem. Chwile zajęło zanim krótkie powitania mieli za sobą.
- Nie musieliście nic kupować – upomniała, kiedy w dłoniach ciążyła jej butelka z winem, a Henry wręczył w tym samym czasie butelkę Bourbona.
- Przecież nie przyjdziemy z pustymi rękami. Bardzo tu ładnie masz Max – pochwaliła kobieta, gdy rozglądała się po wnętrzu.
Bridget spojrzała na partnera, któremu posłała delikatny uśmiech. Cokolwiek by się nie działo, to przecież sobie poradzą. Zwłaszcza, że przecież nie robili niczego złego, a chcieli tylko razem zamieszkać. Właściwie to już to zrobili. Teraz trzeba było poinformować najbliższych blondynki, że ta opuszcza ich dom, w którym spędziła ostatni rok.
Poprowadziła dziadków do jadalni, gdzie czekał już nie tylko przygotowany stół, ale również Milka, która od razu rzuciła się w ich stronę, aby się przywitać. Wraz z każdą kolejną minuta przekonywała się coraz bardziej, że pójdzie wszystko tak, jak powinno. Mogła się oczywiście mylić, ale wątpiła, że tak będzie. Przy każdej możliwej okazji rozmowa się kleiła I dziadkowie przestali być już tak bardzo podejrzliwi, jednak teraz mogło być zupełnie inaczej. Zwłaszcza, że zamierzała im oznajmić dość poważne zmiany w swoim życiu.
Usuń- Będziemy tylko my? – Odezwał się Henry, spoglądając na Bridget, a później na Maxa. Ciężko było stwierdzić jaki wyraz twarzy miał dziadek blondynki, jednak widać było, że oczekiwał większego towarzystwa.
- A kto miałby do nas jeszcze dołączyć? – spytała. Od początku mówiła, że będą tylko we czwórkę. Brie mądry przez myśl nie przeszło, żeby jeszcze kogoś zapraszać. Teoretycznie mogli, ale jaki był w tym sens? Zwłaszcza, że tu chodziło o nią i o to, aby w delikatny sposób przekazać bliskim nieuniknione zmiany.
- Cóż, myśleliśmy, że po takim czasie uda nam się poznać rodzinę Maxa.
Delikatnie się spięła. Ten temat był rzadko, o ile w ogóle poruszany między nimi. Bridget wiedziała tyleż co usłyszała tamtego dnia i co jakiś czas temu powiedział jej jeszcze Max. Nie mówiła też dziadkom o jego sytuacji rodzinnej, bo to nie była jej historia do opowiedzenia.
- Będziemy tylko we czwórkę. Siadajcie, sprawdzę co z pieczenia i naleje wina.
Brie🩷
Nie spodziewała się, że akurat dziś wypłynie temat rodziny Maxa. Z jednej strony potrafiła zrozumieć skąd brały się pytania jej dziadka, ale też nie chciała, aby Max czuł się zmuszony do opowiadania swojej rodzinnej historii. Nie miał takiego obowiązku, a jej w zupełności wystarczyło, że zna prawdę. Prawdę, której dowiedziała się zupełnym przypadkiem i trzymała to w sekrecie od tamtego momentu. To w końcu nie był jej sekret do wyjawienia, a aż zbyt dobrze wiedziała, jaki syf może się narobić, jeśli prawda wyjdzie na jaw. Nikt tego nie potrzebował, a takie smaczki aż za dobrze sprzedawały się w prasie. Nikt nie skupiałby się teraz na osiągnięciach Maxa, a wszyscy chcieliby jedynie wiedzieć więcej o jego sytuacji rodzinnej, wyciągnąć jak najwięcej informacji i sprzedać je w najgorszy możliwy sposób. Bridget miała zaufanie do swojej rodziny, wszyscy sobie bardzo cenili prywatność i nikt nie biegał do prasy, aby opowiedzieć smaczne kąski ze swojego życia. Jednak w jej odczuciu to był tak delikatny temat, że należało do niego podejść ze szczególną ostrożnością i przede wszystkim wtedy, kiedy sam zainteresowany tego będzie chciał. Nie dało się ukryć, że z czasem ich związek zrobił się poważniejszy, a dziś mieli ważne wiadomości, którymi chcieli się podzielić i to było wręcz naturalne, że jej bliscy chcieli wiedzieć więcej, ale to w końcu jeszcze nie znaczyło, że o wszystkim się dowiedzą. Być może z czasem Max czułby się bardziej komfortowo, aby o tym opowiedzieć, ale Bridget do niczego nie zamierzała go zmuszać ani tym bardziej nie zamierzała pozwolić na to, aby został do tego zmuszony przez jej bliskich. Znała Henry’ego i wiedziała, że potrafi być przekonujący. Wyciąganie prawdy z ludzi, kiedy nie chcieli się nią dzielić było jego specjalnością. Jednak tego wieczoru Bridget nie zamierzała do tego dopuścić. Nastawiła się bojowo, gotowa do tego, aby stanąć po stronie partnera, gdyby oboje zaczęli przesadzać i wymagać od niego tłumaczenia się z prywatnych spraw. Rozumiała troskę, ale nie musieli robić tego przy każdej możliwej okazji. Liczyła, że dostanie trochę zaufania i będą mieli świadomość, że nie wpakowałaby się w relację, która nie będzie dla niej odpowiednia.
OdpowiedzUsuń— Skomplikowane. — Powtórzył, wręcz smakując to słowo na swoich ustach. Która rodzina nie była skomplikowana? Sami mieli problemów aż po sufit, którymi nie chwalili się na lewo i prawo. — Czyli, brak rodziców, żadnego rodzeństwa? Nic?
— Nie rób z tego przesłuchania — rzuciła blondynka patrząc na dziadka. Ten z kolei zdawał się puścić komentarz wnuczki koło uszu, bo zupełnie nic sobie z tego nie zrobił. Blondynka powoli wciągnęła powietrze przez nos i równie powoli je wypuściła. Liczyła, że atmosfera się przez to nie popsuje. Ten wieczór miał być miły, a nie skończyć się awanturą.
— To żadne przesłuchanie, Bridget. Jestem po prostu ciekaw z kim cię zostawiamy przez większość czasu. Nie miej nam za złe tego, że chcę dla ciebie dobrze.
Doskonale rozumiała ich obawy i troskę, ale czy nie było tego trochę za dużo? Wątpiła, aby argument jestem dorosła do nich dotarł. Cała ich trójka dobrze pamiętała, jak wyglądały pierwsze miesiące Bridget po zniknięciu rodziców. Nie była z tego dumna, ale co miała zrobić? Przeszłości w końcu nie zmieni. Troska dziadków nie brała się znikąd i mieli swoje podstawy, aby się o nią troszczyć. Wcale nie byłaby też zaskoczona, gdyby Henry prześwietlił Maxa tak, jak to tylko możliwe, aby mieć pewność, że będzie odpowiednią partią dla niej, a przede wszystkim, że zapewni jej bezpieczeństwo i nie wpakuje w żadne problemy. Jednak na tę chwilę miała dosyć pytań oraz troskliwych spojrzeń, które tak na dobrą sprawę nic nie wnosiły.
— Może zostawmy ten temat na inny moment, dobrze? To nie czas ani miejsce — poprosiła subtelnie dając im znać, aby w końcu oboje przestali. Rozumiała wszystko, ale ten wieczór miał być nieco inny.
Ułożyła dłoń na udzie bruneta. Odwróciła głowę w jego stronę i delikatnie się uśmiechnęła, jakby chciała mu tym samym dać znać, że bez względu na to, jak się potoczy kolacja to jest przy nim. Poprzez kontakt fizyczny też wyrażała uczucia; łapanie za dłoń, obejmowanie nie było w jej przypadku niczym zaskakującym i dawało jej samej pewien komfort, kiedy czuła przy sobie osobę, którą kochała.
Usuń— W porządku, zostawmy tematy rodzinne na inny czas — przytaknął Henry. Jednak mimo obietnicy zostawienia tego na później można było wyczuć, że ten temat nie jest dla niego zakończony. Przynajmniej chwilowo Max miał spokój, a Bridget obiecała sobie, że wcześniej się zorientuje, kiedy jej dziadek znów będzie chciał wypytywać o prywatne sprawy. — No dobrze, to może chociaż powiesz jakie masz plany wobec naszej Bridget? To coś poważniejszego czy… jak to młodzi nazywają? Friends with benefits?
Bridget cicho jęknęła czując, jak zalewa ją fala zażenowania po pytaniu dziadka. Miała ochotę skulić się na krześle, zakryć twarz dłońmi i udawać, że nie istnieje. Z drugiej strony sama była ciekawa, jak na to odpowie Max. Nie mieli zbytnio okazji, aby porozmawiać o przyszłości, ale nie dało się ukryć, że oboje raczej żyją chwilą. Nie robili ogromnych planów na przyszłość. Dużym krokiem było wspólne mieszkanie i jej to w zupełności wystarczało.
— Co? Powiedziałem coś znów nie tak?
— Chyba po prostu zawstydziłeś Bridget — wtrąciła Theresa, która delikatnie uśmiechnęła się w stronę pary. — Nawet, gdyby to była… taka relacja, to przecież nic złego, prawda? Świat idzie do przodu, rozumiemy to z dziadkiem.
— To nie jest taka relacja. Gdyby była, nie siedzielibyście tutaj, a ja bym się tu nie wprowadziła.
I dopiero po chwili dotarło do niej, że w dość niespodziewany sposób wyjawiła prawdziwy powód tej kolacji. Miała plan, którego starała się trzymać, a wystarczyła jedna chwila rozproszenia i plany nagle nie miały już najmniejszego znaczenia.
Brie🩷
Ostatnie czego się spodziewała po samej sobie to tego, że się zapędzi i zbyt szybko wyjawi prawdę. Spotkanie miało co prawda na celu, aby uświadomić dziadków, że wprowadza się do Maxa, a raczej już wprowadziła i musi zabrać z domu resztę swoich rzeczy, ale nie chciała zrobić tego w tak niedelikatny sposób. Napędzona emocjami i chęcią, aby w końcu niewygodne pytania się skończyły naprawdę nie zdała sobie sprawy z tego, że powiedziała o parę słów za dużo. Cisza, która zapadła potem była dość wymowna. Nie trwała na szczęście zbyt długo, bo to Max tym razem zabrał głos i była mu niesamowicie wdzięczna, że na moment przejął od niej pałeczkę. Czuła, jak zdenerwowanie powoli już opuszcza jej ciało i zaczyna się uspokajać. Nie wiedziała jeszcze, jak zareagują na takie wiadomości, ale jakakolwiek nie byłaby to reakcja, Bridget nie zamierzała się z niczego wycofać. Bardzo jej pomogli, ale to był odpowiedni czas na to, aby w końcu ruszyła do przodu. I tak się składało, że blondynka chciała ruszyć dalej z Maxem. Ich związek był poważny, to nie było tylko chwilowe zauroczenie, które przejdzie za parę dni czy tygodni. Wmawiała sobie to na początku, a jak widać się myliła. I ciężko było jej nawet opisać, jak bardzo się cieszy, że to nie było jednostronne, a jej uczucia zostały odwzajemnione.
OdpowiedzUsuńSłowa Maxa sprawiły, że wszystkie nerwy z niej uszły niczym powietrze z balonika. Od dawna już wiedziała, że jest kimś więcej i to nie tylko chwilowa przygoda, ale i tak za każdym razem, gdy słyszała, jak jej to potwierdzał czuła się, jakby słyszała to po raz pierwszy. Śmiało mogła powiedzieć, że nigdy wcześniej nie była tak w kimś zakochana ani tak kochana. To co było między nimi od początku było inne. Lepsze i bardziej wartościowe niż to, czego doświadczyła w przeszłości. I jak nigdy była pewna swoich uczuć do drugiej osoby.
— Oboje tego chcemy. Kocham was i moja wyprowadzka niczego nie zmienia. Dalej będę w mieście, tylko trochę dalej. I wiem co robię, a raczej co robimy. I znacie mnie, wiecie, że nie podejmuję decyzji pochopnie i bez przemyślenia.
Mieli do niej w końcu zaufanie. Nigdy nie robiła głupot, a przynajmniej nie w ostatnim czasie i nie była tą wnuczką, o którą trzeba się martwić. Przynajmniej nie jeśli chodziło o takie sprawy. Bridget była rozsądna. Nie pobiegłaby mieszkać z pierwszym lepszym chłopakiem. Max z kolei nigdy nie był pierwszym lepszym. Chciała też niejako swoimi słowami załagodzić ich reakcję, choć już czuła, że nie wybuchnie żaden dramat. Byli po prostu w szoku, który powoli ustępował. Może nie wszystko poszło zgodnie z myślą, ale chyba lepiej tak niż gdyby mieli się tu wykłócać, prawda? Trochę tylko zboczyła z toru, gdy wypaliła za szybko, ale to nic.
— No tak, tak. Rozumiem. Bardzo mnie cieszy, że tak o niej mówisz, Max. Nie radziłbym mydlić mi oczu tymi słowami — ostrzegł. Mina Henry’ego i ton wskazywały, że nie żartował i nie chciał nawet słyszeć o tym, że brunet mógłby skrzywdzić w jakikolwiek sposób jego wnuczkę.
Brie przewróciła oczami i miała się już ponownie odezwać, ale tym razem przerwała jej babcia.
— Przecież jak na dłoni widać, że są w sobie zakochani po uszy. Daj już spokój z tymi pytaniami. — Wtrąciła Theresa zanim Henry zdążyłby po raz kolejny się odezwać. Znała go już na tyle, aby wiedzieć, kiedy na język nasuwają mu się kolejne pytania. — Gdyby cokolwiek się działo to pamiętajcie, że możecie do nas zawsze przyjechać. Drzwi do domu będą zawsze otwarte — dodała. Kierowała to do nich obojga, jednak patrzyła na Bridget. Blondynka nie miała wątpliwości, że bez względu na wszystko mogłaby do swoich dziadków wrócić, ale tego akurat nie planowała. To tutaj i z Maxem planowała swoje życie. Nie mogła przewidzieć co przyniesie przyszłość, ale do tej pory było dobrze i nie brała nawet pod uwagę tego, że coś mogłoby się popsuć. Teraz była szczęśliwa i zamierzała z tego korzystać.
— Wiem, że mogę do was wrócić, ale nie planuję. Jestem szczęśliwa i w końcu jest lepiej, naprawdę. — Zapewniła. Posłała im obojgu uśmiech, nim odwróciła głowę w stronę Maxa, jakby i jego chciała zapewnić, że właśnie dzięki niemu jest już lepiej. W końcu to była prawda. Poprowadził ją w odpowiednią stronę. Nie mógł zmienić przeszłości, ale zmieniał przyszłość i to było już naprawdę sporo. Z pomocą bliskich zapewne dałaby sobie radę w końcu, ale to on na swój sposób wyciągnął ją ze skorupy, którą wokół siebie zbudowała i która każdego dnia robiła się coraz twardsza. Jeszcze nie wszystko było takie, jakby chciała, aby to była kwestia czasu aż będzie jeszcze lepiej.
UsuńZmiany były w niej widoczne gołym okiem. Nie zamykała się już tak w sobie, chętniej i częściej wychodziła do ludzi, odżyła. Teraz nadszedł czas na zupełnie nowy rozdział w życiu. I nie mogła się już doczekać ich wspólnej drogi. Oczy blondynki bardziej zabłyszczały, gdy Max złożył na wierzchu jej dłoni krótki pocałunek.
— Nic nie poradzę na to, że się o nią martwię. Ale wierzę, że dobrze zadbasz o naszą Bridget. I muszę przyznać rację mojej żonie, ale widać po was, że darzycie się silnym uczuciem. — Henry był już bardziej rozluźniony. Sięgnął również po kieliszek z winem, niejako zmuszając pozostałych do wzięcia swoich. — Aby wam się wiodło i dobrze wspólnie mieszkało. Tylko może jeszcze bez prawnucząt, dobrze? — Dodał z żartobliwym uśmieszkiem na ustach i puścił oczko do pary.
Honestly, who are we to fight the alchemy?🩷
Odetchnęła niemal z ulgą, kiedy drzwi wyjściowe zamknęły się za jej dziadkami. To był dość interesujący wieczór, który mógł potoczyć się lepiej, ale nie było również tragedii. Bridget oczekiwała czegoś zupełnie innego, ale pretensje mogła mieć tylko do siebie, że nie zapanowała nad własnym językiem. Najważniejsze jednak było to, że udało im się dojść do wspólnego porozumienia, a wieczór skończył się bez krzyków. Nie było też powodów, aby tak się skończył. Theresa i Henry byli, jacy byli. Mieli swoje zasady i być może za bardzo jej pilnowali, ale to jeszcze nie znaczyło, że zareagowaliby agresywnie na wieść o jej wyprowadzce. Może Henry trochę za bardzo pozwolił sobie na wejście w butach w życie prywatne Maxa, choć i to poniekąd potrafiła zrozumieć. Martwili się o nią, chcieli dla niej jak najlepiej i po prostu upewniali się, że trafiła w odpowiednie miejsce. Tajemnice tworzyły pytania, tak samo jak niedopowiedziane zdania i choć ona sama nie miała żalu do partnera o to, że nie powiedział jej wszystkiego sama często się zastanawiała, jak tak naprawdę z nim jest i czy mogłaby mu może jakoś pomóc, gdyby wiedziała więcej. Dzisiejszy wieczór pozwolił jej na to, aby dowiedzieć się trochę więcej, a jednak czuła, że to jeszcze nie wszystko. Nie zamierzała naciskać, bo w końcu, gdyby chciał to mógł zawsze do niej przyjść i opowiedzieć o wszystkim.
OdpowiedzUsuńCiche westchnięcie uciekło spomiędzy jej ust, kiedy ją objął. Przymknęła na parę chwil powieki, ciesząc się spokojem, który zapanował w ich domu. To brzmiało cudownie. Ich dom. Ich przestrzeń. Ich miejsce.
— Ja również. Było miło, ale dobrze, że dobiegło już do końca — odpowiedziała. Powoli odwróciła się w stronę bruneta i objęła za szyję. Palce prawej dłoni wsunęła między włosy Maxa. W pewien sposób ten gest ją uspokajał. — Myślę, że tak. Wiem, że… Henry potrafi być straszny, ale już dawno cię polubili. Chyba po prostu chciał cię nastraszyć w razie, gdyby coś się wydarzyło — dodała. Wzruszyła lekko ramionami. Może każdy ojciec, dziadek i brat tak reagował, nie była pewna. Ale ważne było to, że mieli to już za sobą, a blondynka nie musiała już przed nikim ukrywać tego, że mieszka w zupełnie innym miejscu.
— Ale chyba cię nie odstraszył, co? — spytała. Przesunęła dłonie z jego karu na policzki, które delikatnie pogładziła. — Nie musiałeś nic mówić. Przepraszam za niego, nie sądziłam, że będzie tak chętnie zdawał intymne pytania.
Bridget miała nadzieję, że przynajmniej na jakiś czas trudne pytania były za nimi. Codziennie spotykać się z nimi też nie musieli, a chociaż bardzo swoich dziadków kochała to potrzebowała od nich też odpoczynku. Może niezbyt długiego, bo była jednak bardzo rodzinną osobą, ale dość długo u nich mieszkała. Teraz była pora nauczyć się żyć w nieco inny sposób i tylko z jedną osobą.
— To nie sen — zapewniła, a na jej ustach zamajaczył delikatny uśmiech. Sama nieraz łapała się na myśli, że to wszystko kiedyś się skończy. I za każdym razem robiło się jej smutno, ale nie było sensu się tym zamartwiać, kiedy wszystko między nimi było w porządku, a na horyzoncie nie było widać żadnych problemów. — Nigdzie się nie wybieram. Budząc się będziesz teraz miał przy sobie już zawsze.
Zatraciła się na moment w tym uścisku i bliskości, która z niego płynęła. Czasami sama dalej nie wierzyła, że to wszystko się dzieje, że w końcu po tak długim czasie jest szczęśliwa. Czuła, że nic teraz nie byłoby w stanie zburzyć tego, co wspólnie zbudowali, a przed nimi było w końcu całe życie i jeszcze więcej cudownych momentów, które na dobre zapiszą się w pamięci.
— Brzmi świetnie — przyznała. Zasłużyli na to, aby świętować to po swojemu. Kolacja była miła, przez większość czasu, ale prawdziwie celebrować będą ze sobą. W zaciszu ich domu. Wspięła się na palcach, aby musnąć delikatnie usta bruneta. — Wypijemy na ogrodzie? Jest ciepła noc, możemy skorzystać z ładnej pogody.
[Jakie piękne zdjęcie🩷]
Yours truly🩷
Bridget każdego dnia czuła, że zaczyna coraz bardziej przypominać dawną wersję siebie. Zamieszkanie z Maxem było niczym skończenie trudnego rozdziału i zaczęcie tego przyjemnego, na który czekało się z niecierpliwością. Nie było co ukrywać, że to wspólne mieszkanie wyszło im na dobre. Mieli dla siebie więcej czasu, nie tracili go na zbędne dojazdy i przede wszystkim nie było osób trzecich, które mogłyby im w czymkolwiek przeszkodzić. W domu mieli pełną swobodę z czego chętnie korzystali.
OdpowiedzUsuńObecny wieczór delikatnie różnił się od ich poprzednich. Był wypełniony elegancko ubranymi gośćmi, wypełniony krążącymi po Sali kelnerami, którzy oferowali lampki szampana lub wina. Blondynka w takich miejscach czuła się świetnie, choć jej imprezy raczej skupiały się wokół innych rzeczy, to nie mogłaby sobie odpuścić towarzyszenia Maxowi. Chciała go wspierać przy każdej możliwej okazji. Nawet na przyjęciach, które na pierwszy rzut oka mogły wydawać się nudne. Calloway bawiła się za to świetnie. Wciąż tak naprawdę poznawała świat Maxa, bo choć miała okazję już wcześniej do niego wejść to było to na chwilę i to dopiero teraz coraz częściej towarzyszyła mu podczas wszelakich eventów. Zawsze była to też okazja do tego, aby dobrze wyglądać, wskoczyć w nową sukienkę, a przede wszystkim to była dobra okazja do popatrzenia na Maxa w garniturze, co okazało się być ogromną słabością Bridget. Od rozpoczęcia wieczoru ciężko było odwrócić blondynce wzrok od partnera. Nie ona jedna zerkała w jego stronę, ale ona jedyna stąd z nim wyjdzie.
Rozmowa szła gładko z każdym kto do nich podszedł. Brie co prawda trzymała się raczej z tyłu, bo to nie o niej był wieczór i nie miała wiele do dodania, ale zawsze z uprzejmością odpowiadała na pytania, czy dziękowała, gdy ktoś skomplementował jej wygląd. Gdy kolejna osoba odeszła w poszukiwaniu kogoś innego do rozmowy miała nadzieję, że uda im się uciec na parkiet, ale zamiast tego w ich stronę zmierzała kobieta, której Bridget nie kojarzyła. Początkowo liczyła, że to nie do nich się zbliża, ale dość prędko się okazało, że to właśnie Max był jej celem.
— Bridget Calloway — przedstawiła się i posłała kobiecie delikatny, aczkolwiek zdystansowany uśmiech. Nie była pewna co, ale coś dziewczynie w niej nie pasowało. Może to była jej zbyt pewna siebie postawa, a może sposób w jaki na nich patrzyła. Nie mogła do końca rozgryźć co jej przeszkadzało. Do tej pory poznała chyba większość osób, z którymi Max na co dzień współpracował, ale ją widziała po raz pierwszy. Może po prostu to nie było ważne, aby się wcześniej zapoznały. Po tej krótkiej interakcji nie była też pewna czy wcześniejsze zapoznanie się było konieczne.
Nie dało się nie wyczuć dwuznacznego tonu w jej wypowiedzi. Nawet nie była pewna, jak powinna zareagować, więc po prostu to zignorowała. Te słowa nie dawały spokoju blondynce, ale to nie był odpowiedni czas na zadawanie niestosownych pytań. Czuła też, że być może będzie lepiej, jeśli na pewne pytania odpowiedzi nigdy nie pozna.
— Tak, miło było poznać — odpowiedziała. Sama w zasadzie nie spuszczała z kobiety spojrzenia. Zdarzało się, że miewała dobre przeczucia co do osób, które dopiero co poznawała, ale tej kobiety nie mogła umieścić w żadnej kategorii.
Odprowadziła ją wzrokiem, kiedy w końcu zostawiła ich we dwójkę i po chwili odwróciła się w stronę Maxa, któremu dłoń ułożyła na torsie. Mogli porozmawiać w domu, kiedy nie będzie dookoła masy ciekawskich spojrzeń, paparazzi czekających przed wejściem do budynku i liczących na dobre ujęcie. Pozwoliła sobie również na to, aby delikatnie musnąć wargi Maxa, a choć chętniej przeciągnęłaby pocałunek to nie było to odpowiednie miejsce do tego. Nie chciała też ściągać na nich zbędnej uwagi.
— Porywam cię do tańca, zanim znów ktoś będzie próbował się do ciebie dobrać przede mną.
Odpuścić na pewno mu tego nie zamierzała. Odkąd tylko dotarli tutaj nie mieli zbyt wiele czasu, aby się nacieszyć swoim towarzystwem. I całkowicie to rozumiała, gdyby znów pojawił się przy nich sponsor czy ktokolwiek inny nie ciągnęłaby za sobą Maxa, a raczej cierpliwie zaczekała na zakończenie rozmowy. Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, jak ważne było podtrzymywanie kontaktu z ludźmi, którzy wpłacali grube pieniądze. To mogło być afterparty, ale każdy tu był w jakimś celu. Nie chodziło tylko i wyłącznie o wypicie drogiego, darmowego szampana w towarzystwie znajomych.
Usuń— Wszystko w porządku? Wydajesz się być trochę nieobecny.
Może była przewrażliwiona lub wmawiała sobie, że coś jest nie tak. Spędzili jednak trochę za dużo czasu razem, aby łatwo ją spłacił. Oboje o tym wiedzieli, że też zwykłym wszystko jest w porządku się nie zadowoli, ale tutaj tematu drążyć nie będzie. Szczególnie, że jeśli coś faktycznie było na rzeczy to lepiej, aby nie mieli dodatkowej widowni.
Brie🩷
Cichy, trochę irytujący głos powtarzał jej, że coś dręczy jej partnera. Nauczyła się, aby jednak nie naciskać, kiedy dawał wyraźne znaki, że nie chce w tej chwili rozmawiać. Oboje potrafili wyczuć już swoje nastroje i kiedy lepiej zejść z drogi, dać chwilę na ochłonięcie, a kiedy postawić na swoim. Byli też zresztą wśród ludzi, a przyjęcia to raczej nie było odpowiednie miejsce, aby prowadzić dyskusje na tematy, które mogły okazać się niepasujące do miejsca, w którym się znajdowali. Nie miała pewności, kiedy dokładnie wrócą do domu, ale z pewnością ta rozmowa mogła zaczekać jeszcze chwilę. Mogli zawsze wcześniej zmyć się z after party, bo choć Bridget uwielbiała wszelkiego rodzaju imprezy to czasami zwyczajnie lepiej było jej w czterech ścianach domu. Nie miałaby też nic przeciwko temu, aby ten wieczór skończył się szybciej niż później. Bridget sprzed paru lat byłaby bardziej chętna do bycia w centrum uwagi i spędzania wielu godzin na dobrej zabawie. Teraz w zupełności wystarczyło jej pojawienie się na chwilę, ale to był ważny wieczór dla Maxa i nawet, gdyby mieli siedzieć tutaj przez następne dwanaście godzin robiłaby to z uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuńKorzystała z faktu, że nikt nie kradł jej Maxa i miała go w pełni dla siebie. Przymknęła oczy i pozwoliła się porwać muzyce, która wypełniała całą salę. Świat zdawał się rozmywać na krawędziach, niknąć w dźwiękach instrumentów. Przyciemnione światła migotały jak tysiące maleńkich gwiazd, a w ich blasku mieniły się złote i srebrne refleksy na ubraniach tańczących wokół.
Max prowadził ją pewnie, ich ruchy były lekkie i naturalne, jakby tańczyli razem od zawsze. Bridget czuła jego ciepło, dłonie pewnie spoczywające na jej talii, delikatny nacisk jego ramion, który sprawiał, że bez trudu poddawała się każdemu krokowi. To, co uderzało ją najmocniej, był jednak zapach. Te perfumy, które zawsze wprawiały ją w zachwyt, teraz otulały ich jak niewidzialna chmura, wypełniając jej myśli, oszałamiając, uspokajając. Był to zapach, który kochała, zapach, który już dawno przestał być dla niej po prostu aromatem – teraz był esencją Maxa, wspomnieniem każdej wspólnej chwili, której nie chciałaby utracić.
Bridget uśmiechnęła się, otwierając na chwilę oczy i spoglądając na swojego partnera. Nie obchodziło jej już nic – ani to, że gdzieś w tłumie mignęła jej sylwetka kobiety, z którą jakiś czas temu rozmawiali, ani to, że sukienka, którą wybrała, wydawała się być nieco zbyt odważna. Był tylko Max, jego silne ramiona i ten oszałamiający zapach, który zdawał się być obietnicą, że wszystko będzie dobrze. Była tu, teraz, z nim i nic więcej nie miało znaczenia.
☆☆☆
Oficjalne przyjęcie prędko zmieniło się w after party. Z którego zrezygnować nie mogli. Nie zapomniała o tym, że coś wcześniej Maxa dręczyło. Im więcej czasu upływało, tym mniej dawał cokolwiek po sobie poznać. Piła właśnie kolejną lampkę szampana, która miała być już ostatnią tej nocy. Nie chciała przesadzić, a nie czuła się również na siłach, aby wlewać w siebie nieograniczone ilości alkoholu. Richard, który dotrzymywał jej towarzystwa najwyraźniej tej zasady nie wyznawał. Zarówno teraz, jak i w przeszłości mężczyzna nie robił na niej większego wrażenia i była niezainteresowana, ale z grzeczności prowadziła rozmowę, która przybrała nieoczekiwane tory.
Zwykle była dobra w wymyślanie co powiedzieć, aby wybrnąć z każdej sytuacji, ale gdy chodziło o nią samą w głowie miała absolutną pustkę.
— Nie będę tego słuchać — odezwała się po chwili. — To absurdalne, a tobie skończyła się Whiskey. — Dodała wymownie spoglądając na pustą szklankę, w której jeszcze chwilę temu był alkohol. Nie zamierzała dać po sobie poznać, że te słowa jakkolwiek na nią wpłynęły. Nie zamierzała wierzyć w te bzdury, a jednocześnie… Przecież to nie była tajemnica, że Max nie był najwierniejszym partnerem w przeszłości. Tylko nie chciała w to wierzyć, że to właśnie ją spotka.
Pewnym krokiem ruszyła przed siebie, aby znaleźć Maxa, który jakiś czas temu zniknął jej w tłumie. Niepewność, którą zasiał w niej Richard coraz bardziej rosła, jednocześnie ciągle sobie powtarzała, że przez te wszystkie miesiące nawet przez moment nie czuła, jakby musiała się o cokolwiek martwić. Między nimi wszystko było w porządku, jaki miałby mieć powód, aby pchać się do łóżka innej?
Usuń— Co za bzdury — fuknęła pod nosem niemalże w tej samej chwili, w której dostrzegła sylwetkę Maxa oraz… Niny. Przystanęła nagle, niemalże potykając się o własne nogi. Świat na moment zwolnił, a to co do tej pory budowała razem z Maxem runęło niczym domek z kart. Odwróciła się, o parę sekund za szybko. Z uśmiechem, bo nie chciała zwracać na siebie uwagi, wróciła na salę. Wzrokiem jednocześnie szukając jak najszybszej ucieczki z tego miejsca.
Chciałaby, aby to wszystko to był dziwny sen. Zbyt realistyczny, ale wciąż tylko sen. Ile dałaby, aby się z niego właśnie wybudzić i dostrzec na drugiej połowie łóżka pogrążonego we śnie Maxa. Tylko zamiast tego była na Sali pełnej ludzi. Nie do końca była pewna jak dotarła na balkon. Chłodny wiatr muskał odsłonięte ramiona blondynki, będąc jednocześnie ukojeniem. Zacisnęła dłonie na barierce. Widok na miasto był niesamowity, ale w tej chwili nawet najpiękniejszy widok nie byłby w stanie sprawić, że poczułaby cokolwiek poza piekącym bólem.
Brie❤️🩹💔
Starała się przetworzyć w myślach to co usłyszała od Richarda, co początkowo brała za bzdury mówione przez osobę pod wpływem alkoholu. Przeszłość Maxa nie była dla niej tajemnicą. Nawet jeśli nie podobało się jej to jaki był wcześniej liczyło się to, jak zachowywał się przy niej. I ani razu przez te wszystkie miesiące, które spędzili razem nie poczuła, aby była dla niego niewystarczająca, aby musiał uciekać do spędzania czasu z innymi kobietami. Przez krótki czas to były tylko głupoty, które być może kiedyś i były prawdą, ale teraz? Teraz był z nią, byli szczęśliwi i… I wszystko runęło, kiedy zobaczyła go z Niną. Nie mogła jej z pomylić z nikim innym. Jej sukienka rzucała się w oczy, a sylwetkę swojego partnera rozpoznałaby wszędzie i dobrze wiedziała, że to on jest tam z nią. Stojąc na balkonie i obserwując panoramę miasta nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić ani jak powinna się zachować. To był świetny wieczór, do czasu.
OdpowiedzUsuńOstatnią osobą, którą chciała widzieć była Nina. W pierwszym odruchu zamierzała ją zignorować i wyjść, ale nie zdążyła, bo kobieta zaczęła mówić. Ze wszystkich sił starała się nie dać po sobie poznać, jak bardzo każde wypowiedziane przez nią słowo ją boli. Była opanowana na zewnątrz. W środku za to rozpadała się na coraz mniejsze kawałki i coraz bardziej żałowała, że tutaj przyszła. Zwyczajnie nie dała rady jej nic więcej powiedzieć. Każde słowo było niczym ostrze wbijające się głęboko w ciało blondynki, zostawiając po sobie bolesne ślady. Była w stanie przysiąc, że w oczach kobiety widzi triumf. I być może właśnie tak było. Miała nad nią przewagę, czego Bridget nie znosiła, a z czego Nina bardzo dobrze zdawała sobie sprawę. Nie zamierzała brać dłużej udziału w tej dyskusji, która w zasadzie była jednostronna. Odeszła bez słowa zostawiając kobietę na balkonie. Gdyby została tam minutę dłużej nie skończyłoby się to w miły sposób, a ostatnie co powinna robić to nakręcanie afery. Chociaż może w tej sytuacji powinna? Zbyt dobrze jednak wiedziała, jak negatywnie odbije się to na nich wszystkich, a już zwyczajnie nie miała sił na to, aby jej nazwisko było znów na pierwszych nagłówkach gazet. Zignorowała każdą osobę, która w drodze do wyjścia próbowała ją zatrzymać. Jednocześnie licząc na to, że nie wpadnie na Maxa. W tej chwili nie chciała widzieć ani słyszeć nikogo kto w jakikolwiek sposób był powiązany z tą sprawą.
Taksówkę złapała niemal od razu. Nie obchodziło jej to, jak to wyjście może wyglądać i co sobie pomyślą teraz goście. Kompletnie nie wiedziała co robić. Rozsądek powoli wygasał, a złość i upokorzenie przez nią przemawiały. SMS’a wysłała dopiero, kiedy była w połowie drogi. Potrzebowała mieć przynajmniej pół godziny przewagi. Ignorowała później każdą wiadomość czy połączenie od Maxa, aż w końcu telefon przełączyła na tryb samolotowy. Schowała komórkę do torebki. Nie chciała pogrążać się we własnych myślach, ale to było silniejsze od niej. Odtwarzała to, co widziała i co tego wieczoru usłyszała. Myślała o każdym jednym wyjeździe Maxa, o tych wszystkich momentach, kiedy nie mógł rozmawiać, jak tłumaczył się zmęczeniem, kolacją ze sponsorami, imprezą po wyścigu. I wierzyła, że tak jest, bo dlaczego miałaby mieć jakieś wątpliwości? Teraz każde wykręcanie się od rozmowy, chodzenie spać wcześniej czy cokolwiek było podejrzane. Raczej nie była z tych podejrzliwych dziewczyn, które na każdym kroku widzą zdradę. Tylko, że po tym co dziś usłyszała inaczej już nie potrafiła widzieć jego wyjazdów bez niej, gdy była zajęta pracą bądź innymi obowiązkami, których przełożyć nie mogła. Umysł sam podsuwał jej obrazy Maxa w objęciach tamtej kobiety, jak pewnie świetnie się bawili wiedząc, że Brie została w Nowym Jorku czy innym mieście w Stanach lub gdziekolwiek indziej na świecie i jest zupełnie nieświadoma. Naiwna i głupia, że niczego nie podejrzewała.
Kiedy dojechała w końcu na miejsce, Brie szybko pokonała dzielący ją dystans między podjazdem, a domem. Nie było szans, że tutaj zostanie i zaczeka na to, aby usłyszeć pewnie przećwiczone kłamstwa. Ledwo otworzyła drzwi, a została od razu zaskoczona przez cieszącą się na jej powrót Milkę.
Usuń— Nie teraz, proszę. Zostań — poleciła. Szybko tylko ją pogłaskała, aby się uspokoiła. Pojęcia nie miała czy Max też tu jechał, nie chciała wiedzieć. Może skorzysta jednak z faktu, że już jej nie ma miejscu i będzie mógł resztę nocy spędzić z Niną.
Chciałaby wierzyć, że to wszystko to jest koszmar, z którego zaraz się wybudzi. Odnosiła wrażenie, że porusza się teraz w zwolnionym tempie. Wiedziała tyle, że nie może tutaj dłużej zostać. Zrzuciła szpilki niedbale przy wejściu, a idąc do sypialni próbowała rozsunąć zamek od sukienki, który się zaciął przez materiał. Ostatecznie w irytacji szarpnęła nim na tyle mocno, że rozerwała zamek. Przez sekundę, jak nie krócej, pomyślała tylko, jak miło byłoby, gdyby wszystko dalej było w porządku, a zamek popsułby Max próbując pozbyć się z niej sukienki. Łzy właściwie same się cisnęły jej do oczu, choć ze wszystkich sił starała się nie pozwolić im spłynąć. Wyjęła pierwsze lepsze spodnie i bluzkę, które na siebie włożyła, a z garderoby wyjęła walizkę. Bez namysłu wrzucała ubrania, robiąc przy okazji bałagan, bo nie każda rzecz trafiała prosto do walizki. Miała tego zbyt wiele, aby zabrać wszystko na raz. Potrzebowała… Właściwie to czego? Czego tak naprawdę potrzebowała?
Może trzeba było zaczekać, aż Max wróci? Usłyszeć co ma do powiedzenia, a potem podjąć decyzję? Wahała się między zaczekaniem, a wyjściem bez słowa. Nie miała pojęcia co robić. Z jednej strony nie chciała wierzyć w ani jedno słowo, które powiedziała jej Nina czy Richard, a z drugiej… Miała oczy i przecież widziała co się działo. Była tak bardzo pogrążona w myślach, że w pierwszej chwili nie usłyszała trzaskających drzwi wejściowych. Dopiero wesołe podszczekiwanie psa sprawiło, że wróciła na ziemię. Otarła mokre policzki, nie kontrolowała już ani emocji, ani reakcji własnego ciała. Zamknęła walizkę dociskając ją na tyle mocno, aby zasunąć zamek. Garderoba i sypialnia dalej były pełne jej rzeczy, ale to teraz było bez znaczenia. Dzieliły ją teraz tylko sekundy od konfrontacji z Maxem, na którą absolutnie nie miała żadnych sił.
Just between us, did the love affair maim you too?❤️🩹💔
Szykując się w ciągu dnia wyobrażała sobie wiele razy zakończenie wieczoru, ale nawet przez ułamek sekundy nie brała pod uwagę tego, że skończy się to tak. Nawet jeśli jakaś część blondynki wiedziała, że zachowuje się irracjonalnie to nie zamierzała przestać. Potrzebowała przestrzeni, chwili na to, aby zebrać wszystkie swoje myśli w jedno i może jakiś czas byłaby w stanie z nim porozmawiać. Czas nie zwolnił, a wręcz przyspieszył i Max pojawił się w sypialni znacznie szybciej niż tego oczekiwała. Może nie powinna jechać tutaj, może trzeba było pojechać od razu w dobrze znajome sobie miejsce, do Billie, Natalie czy nawet do hotelu, ale nie tutaj. Teraz nie było odwrotu. Musiała mu powiedzieć, dlaczego odchodzi, chociaż przecież zdawał sobie z tego sprawę. Musiał wiedzieć. Szarpnęła mocniej walizką, która prawie się przewróciła, ale ostatecznie została na miejscu. Unikała spoglądania w jego stronę, naiwnie licząc na to, że uda się jej wyjść bez mówienia nawet słowa.
OdpowiedzUsuń— A na co ci to wygląda? — warknęła. Nawet nie siliła się na to, aby zachować jakiekolwiek pozory. Dawno nikt jej tak nie zranił ani tym bardziej nie upokorzył. Brakowało tylko tego, aby Nina trzymała mikrofon, żeby wszyscy mogli usłyszeć o tym, jak dobrze za jej plecami się ze sobą bawią. Tylko najwyraźniej wszyscy o tym wiedzieli poza nią.
Coraz bliżej była tego, aby się w końcu złamać i rozpłakać na dobre. Było im przecież tak dobrze przez te wszystkie miesiące, a teraz okazywało się, że to wszystko była iluzja, w której żyła. Musiała dać mu szansę na to, aby jakoś to wyjaśnił, a jednocześnie nie chciała tego wcale słuchać. Żadnych wymówek, żadnego to nic nie znaczyło. Nie chciała być jedną z tych idiotek, które będą przymykać oko na każdą zdradę i cieszyć się, że czasami ich partner do nich wraca na noc. Nie ważne, jak bardzo bolał fakt, że wszystko co do tej pory razem zbudowali właśnie runęło niczym domek z kart.
Odważyła się w końcu na bruneta spojrzeć. Już przy pierwszym spotkaniu w zeszłym roku żartowała, że jest z niego świetny aktor. Babcia blondynki chłonęła każde kłamstwo, którym ją wtedy karmił, kiedy wpadli na siebie na mieście. Przekonał bez mrugnięcia, że się spotykają, a potem przez długi czas w podobny sposób razem zgrabnie okłamywali innych. A granie najwyraźniej się nie skończyło i trwało cały czas. Dalej jednak nie chciała tak w pełni wierzyć, że to naprawdę mogło być kłamstwo. Tak daleko by w to brnął? Starałby się dla niej, aby była szczęśliwa? Zdawał sobie przecież sprawę z tego, jak ogromny wpływ miał na jej życie i że to dzięki niemu wyrwała się z tego otępienia czekając na jakiekolwiek wieści o rodzicach. Dalej czekała, ale nauczyła się powoli żyć bez ich obecności. Miała dla kogo i z kim planować przyszłość, a teraz już nawet i tego nie było.
— Wydaje mi się, że wiesz. Przepraszam, że zepsułam ci wieczór. Nie powinieneś przyjeżdżać. Jestem pewna, że jest bardzo zrozpaczona, że ją zostawiłeś tam samą. — Wysiliła się na jak najmilszy i najdelikatniejszy ton głosu. Zbliżyła się do Maxa, właściwie nie wiedziała, dlaczego. Przesunęła wzrokiem po jego twarzy, na której malowało się zdezorientowanie i smutek, którego nigdy wcześniej u niego nie widziała. Rozchyliła jednak usta, kiedy na kołnierzyku białej koszuli dostrzegła ślad, którego wcześniej zdecydowanie tam nie było. Wbrew sobie i wszystkiemu podeszła bliżej. Długo przypatrywać się nie musiała, aby dowiedzieć się co to właściwie jest. — Masz czerwoną szminkę na koszuli. Nina taką miała, prawda? Do mojej nie pasuje, ja noszę różowe.
Wyzywająco spojrzała mu w oczy licząc, że zaraz usłyszy kolejne kłamstwo albo wymówkę. Sama już nie wiedziała w co ma wierzyć ani tym bardziej jak się zachować. Jednak im dłużej wpatrywała się w zielone tęczówki Maxa tym większą ochotę miała o wszystkim zapomnieć i jednak być tą idiotką, która wybacza. Chciała być tylko szczęśliwa i to z nim. Tak, jak jeszcze w południe, gdy szykowali się do wieczoru.
Odsunęła się i objęła ramionami. Spuściła głowę, czuła, jak resztki energii, które w sobie miała właśnie z niej uchodzą. Ostatnie czego się spodziewała to to, że ich wspólny czas będzie miał koniec w tak paskudny czas. W zasadzie to końca nie brała pod uwagę, była z nim tak szczęśliwa, że jakiekolwiek rozstanie nie wchodziło nawet w grę. Do dziś.
Usuń— Brakuje mi czegoś? — Spytała, nie dając mu dojść do słowa. Nie miała na tyle odwagi, aby się odwrócić i na niego spojrzeć. W końcu jednak to zrobiła. Może to jednak była jej wina? Może za często była smutna, może gdyby jeździła z nim na więcej wyścigów to byłoby inaczej? Sądziła, że jest wspierająca, ale… Czegoś chyba jednak brakowało. — Nie jestem wystarczająca? Co takiego w niej jest, że tak bardzo musisz z nią być? Lepszy seks? Rozumie cię lepiej niż ja, bo nie pochodzę z twojego świata? Czy jestem tylko dziewczyną, która wrzuca ładne zdjęcia do neta i daleko mi do pani dyrektor kliniki medycznej?
Zaczynała żałować, że tu przyjechała. Nie była gotowa na tę rozmowę. Nie zdążyła niczego przemyśleć. Czas niewiele mógłby tutaj zdziałać. Chciała usłyszeć prawdę, a nie była wcale pewna, czy gdy ją usłyszy to w nią uwierzy. Naprawdę nie chciała, aby słowa Niny czy Richarda wpłynęły na jej osąd, ale na to chyba było już za późno, a rozmazany ślad szminki był jak zgniła wisienka na niezjadliwym torcie.
— Widziałam was. Daruj sobie, proszę, wmawianie mi, że nic się nie wydarzyło.
Brie❤️🩹
— To nie tak jak myślisz — powtórzyła kpiącym tonem. Naprawdę chciałaby, aby to wszystko okazało się nie tym, o czym myślała. Tylko było tego za dużo. Przecież nie była ślepa ani tym bardziej pijana. Wiedziała co widziała, chociaż może w tamtej chwili alkohol płynął w żyłach i dostrzegła to, czego nie było? — Niby z jakiej racji miała poprawiać ci kołnierzyk? Był idealny, jak wychodziłeś do łazienki. Może musiała go poprawić po szybkim numerku w łazience? Po to tam poszliście, a na korytarzu to było szybkie pożegnanie zanim twoja dziewczyna się zorientuje, że zbyt długo cię nie ma?
OdpowiedzUsuńWymyślała teraz historie, które wcale nie miały miejsca i poniekąd chyba robiła to po to, aby go zranić. Mimo, że daleko było jej do mściwej osoby. Teraz jednak naprawdę chciała, aby poczuł się równie skrzywdzony, co ona. Po wyjściu Maxa była zajęta rozmowami, przecież to nie byłoby głupie, aby ktoś dotrzymywał jej towarzystwa przez jakiś czas, aby mieli chwilę dla siebie, prawda? Nie podejrzewałaby nic. Uznałaby, że ktoś go zaczepił i zatracił się w rozmowie, a gdyby wrócił i powiedział, że tak było to z uśmiechem powiedziałaby, że to w porządku, ale dobrze, że już wrócił i być może zaciągnęłaby go znów na parkiet albo krążyliby po Sali szukając sobie innego zajęcia. Teraz to było bez znaczenia.
— Mi też mówiła pewne rzeczy — rzuciła, zdradzając, że miała okazję z nią porozmawiać. To bez dwóch zdań była jedna z gorszych rozmów, które w ostatnim czasie przeprowadziła, ale tej, która trwała obecnie nic nie mogło przebić. Gdyby ochłonęła pewnie zauważyłaby, że to miało na celu ją sprowokować i udało się. Bez słowa uciekła z imprezy i stąd również chciała uciec bez słowa. — Dalej z nią pracujesz. Jak mam uwierzyć po tym, co dziś zaszło, że nic między wami nie ma? Po tym, jak podobno, świętowaliście razem, gdy mnie nie było? Nie mogę, Max. Chcę ci wierzyć, ale… nie mogę. Po prostu nie mogę.
Nigdy wcześniej nie widziała go w podobnym stanie. Tak… złamanego. Gdzieś tam w środku czuła, że to wszystko to jedno wielkie przedstawienie, a za sznurki pociąga tamta kobieta, która pewnie teraz świetnie się bawi i pije szampana, że udało się jej zepsuć im relację. Relację, która do tej pory była świetna. W momencie, w którym podszedł i chwycił ją za dłonie starała się je wyrwać, ale była zbyt słaba. Jego dotyk w tej chwili palił, a jednocześnie pragnęła, aby ją dotykał i nie puszczał. Poddała się i nie zabrała dłoni, chcąc nacieszyć się jeszcze przynajmniej przez moment jego bliskością, której niedługo już przecież nie będzie.
— Odnoszę wrażenie, że to nie przeszłość, a teraźniejszość. Nie ukrywałbyś tego, gdyby tak nie było — powiedziała spokojnie. Znała jego największą tajemnicę, która wstrząsnęłaby sportowym światem, gdyby tylko puściła parę z ust, a nie zaufał jej z tym? Nie chciała, ale oparła się o jego klatkę piersiową. Teraz zapach perfum, którymi jeszcze niedawno się zachwycała uderzył w nią ze zdwojoną siłą. To, co mówił już nie miało większego znaczenia, bo Nina – chcieli tego czy nie – ale wygrała. — Okłamałeś mnie. I nie wiem w ilu jeszcze rzeczach to robiłeś — dodała cicho. Powoli wysunęła swoje dłonie z jego uścisku i odsunęła się.
— Nie będę walczyć o coś, co już nie istnieje.
Sama była zaskoczona słowami, które właśnie opuściły jej usta. Oczywiście, że w to nie wierzyła. Cofnęłaby czas. Najlepiej do chwili, w której wyszedł do łazienki i zrobić cokolwiek, aby nie dopuścić do tamtej interakcji, aby dalej mogli być szczęśliwi. Przecież tak powinno być. Słyszała, jak powtarzał, że ją kocha i nie miała wątpliwości, że tak jest. Nie miała też wątpliwości w to, że poza nią w jego życiu było miejsce dla innej kobiety, a na to nie mogła przystać. Nie chciała ani tym bardziej nie zamierzała żyć w jakimś pokręconym trójkącie.
— Przyślę kogoś w poniedziałek po resztę moich rzeczy.
❤️🩹❤️🩹❤️🩹
Nie chciała oskarżać o rzeczy, na które nie miała żadnego dowodu. Widziała dziś wystarczająco, aby domyślić się, że pewnie jeszcze więcej się działo, kiedy nie było jej w pobliżu. Zwlekał zbyt długo z tym, aby o tym jej powiedzieć, a pewnie, gdyby nie ta całą sytuacja to dalej byłaby nieświadoma. Nie przeszkadzało jej to, że nie mówi jej o wszystkim. To było czasami frustrujące, ale zawsze starała się da mu tyle przestrzeni, ile potrzebował. Nie sądziła tylko, że na co dzień ma styczność z kobietą, która miała tak duży wpływ na to, jaki był przy swojej poprzedniej dziewczynie. To Bridget oberwała i to ją winiono za to, że ten związek się rozpadł. Za budowanie swojego szczęścia na cudzym nieszczęściu i tylko do nielicznych docierało, że to nie jest prawda, a zanim zaczęli się spotykać to jego byłej już dawno nie było.
OdpowiedzUsuń— Skoro to trzymałeś w tajemnicy, to o czym jeszcze nie wiem? Ale wiesz co, to teraz i tak nie ma znaczenia. Bo cokolwiek powiesz, nie sprawi, że ci uwierzę. Nie teraz.
Nie było teraz siły, która sprawiłaby, że Bridget zmieni zdanie. Potrafiła być uparta, a teraz byłą zraniona. To nigdy nie było dobre połączenie, a Max był ostatnią osobą, którą posądziłaby o skrzywdzenie jej w jakikolwiek sposób. Nawet jeśli jakieś nieporozumienia się między nimi pojawiały to w przeciągu chwili było już między nimi w porządku. Nawet nie potrafiła przypomnieć sobie, czy wcześniej o cokolwiek się pokłócili. Może w żartach o coś banalnego, co nie miało znaczenia, a może wcale. Nigdy nie była na niego tak zła i tak bardzo rozczarowana.
Z tej sytuacji nie było łatwego wyjścia. Wiedziała, że to jemu powinna wierzyć. Nie przypadkowej osobie, z którą nie miała na co dzień nawet kontaktu. Tylko, że sobie również musiała. Nie mogła wyrzucić z głowy obrazu Maxa i Niny w tamtym korytarzu. Tak blisko siebie. Śladu szminki też nie mogła zignorować.
— Wszyscy mogą potwierdzić? Od Richarda usłyszałam, że dalej się z nią spotykasz. Odwiedzasz. To jak w końcu jest? — Zapytała wbijając w bruneta swoje spojrzenie. Była bliska tego, aby się złamać i uznać, że to wszystko to jakaś pomyłka, a oni o tym powinni zapomnieć. Było im tak dobrze, mieli wspólne plany, a teraz nic z tego nie miało znaczenia. — Wiedziałam, że spotykasz się za plecami swojej byłej z innymi i o to nie było ci wstyd. Weszłam z tobą w związek mając świadomość jaką masz przeszłość, a przynajmniej o jej części wiedziałam. I to nie było wystarczające, aby mi powiedzieć? Nie zasłużyłam naprawdę? Rozumiem, że o pewnych rzeczach nie chce się mówić, Max. Ale nie, kiedy ta przeszłość puka do drzwi i niszczy wszystko.
Informacja, że Nina miała dziecko i to z jego przyrodnim bratem była zaskakująca. Przez dłuższą chwilę analizowała to, co jej powiedział. Powoli to wszystko składało się w jakąś spójną całość, ale dalej nie tłumaczyło ukrywania przed nią tych informacji. Nie mogła mu zagwarantować, że spokojnie zareagowałaby na to, ale z pewnością byłoby inaczej, gdyby była poinformowana.
Zignorowała wyciągnięty w jej stronę telefon. Nie zamierzała niczego szukać, na nic patrzeć. Na samą myśl o tym, że mogła znaleźć tam coś, czego nie wiedziała było jej słabo. Nawet jeśli jej nie odpisywał, to Nina mogła pisać rzeczy, o których Bridget zwyczajnie wiedzieć nie chciała. Nawet jeśli powinna.
— Więc co, sypiałeś z nią, aby się odegrać na bracie? Albo wiesz co, nie chcę wiedzieć, bo to nie ma już znaczenia. Ani przez moment nie przyszło ci do głowy, że to nam zaszkodzi? Jak poczułbyś się, gdybym to ja przed tobą to ukrywała, a potem na imprezie obmacywała się z facetem, z którym podobno nic mnie nie łączy?
Wzięła głęboki wdech. Nie potrafiła sobie tego poukładać. Nie w tej chwili, kiedy wszystko było tak chaotyczne i zagmatwane, a im więcej informacji otrzymywała tym gorzej się czuła. Może, gdyby podeszła do tego na chłodno więcej by do blondynki dotarło. Teraz jednak przeważała złość.
Usuń— Nawet nie wiesz, jak mnie upokorzyła przychodząc i chwaląc się tym, że cię ma. Poczułam się jak ostatnia idiotka, a wychodzi na to, że wszyscy wokół wiedzieli, tylko nie ja. Głupia Bridget, ślepo wpatrzona w swojego chłopaka, który obraca na boku inną.
Nie chciała wierzyć, że wszystko zostało przekreślone. Jak mieli się z tego podnieść? Jak mieli ruszyć do przodu?
— Nie ufam ci już. Nie po tym… Upokorzyłeś mnie, świadomie czy nie, ale to zrobiłeś. Cały wieczór się kręciła, zagadywała, a nawet słowem nie wspomniałeś, że mogą z nią być problemy. Że my… — Urwała i zaśmiała się smutno. Potrzebowała chwili zanim udało się jej wydusić z siebie kolejne słowa. — Potrzebuję czasu, muszę to jakoś… sobie poukładać. Nie wiem, czy wrócę. Nie wiem czy po tym jest jakaś szansa.
❤️🩹
Naprawdę chciałaby tak po prostu mu uwierzyć w każde słowo, aby znów było między nimi dobrze i aby zapomnieli o tym koszmarnym wieczorze, który miał miejsce. Niczego bardziej już nie chciała. Tylko to nie było takie łatwe, nie kiedy widziała jedno, słyszała drugie, a jeszcze kolejne sobie dopowiadała sama. To ostatnie było już czystą głupotą, przed którą nie potrafiła się powstrzymać. Byłoby o wiele prościej, gdyby nie kierowała się tak bardzo emocjami, a rozsądkiem, ale jak miała nie łączyć jednego z drugim? Do tej pory nie pozwalała na to, aby jego przeszłość weszła między nich. Dziś za to weszła i to z przytupem, którego chyba żadne z nich się nie spodziewało. Mogła sprawiać wrażenie obojętnej, ale wcale taka nie była. Właściwie w środku cała się rozpadała, a raczej już dawno rozpadła i starała jeszcze jakoś trzymać na nogach. Prowadzenie tej rozmowy było coraz bardziej wyczerpujące. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Miała tego zwyczajnie dosyć. Wiele by dała, aby móc wcisnąć przycisk stop i odczekać parę godzin zanim będą ją kontynuować.
OdpowiedzUsuń— Nie wiem już w co dłużej mam wierzyć, Max — odparła cicho. Przecież to właśnie jemu powinna uwierzyć. Osobie, której ufała najbardziej na świecie. Bardziej niż Billie czy Natalie, które przecież towarzyszyły jej przez całe życie. Powinna uwierzyć jemu, a nie dwóm przypadkowym osobom, które mogły coś na tym zyskać. — Nie miałam ochoty na was dłużej patrzeć. Wybacz, że nie brałam w tym udziału.
Nawet wtedy przez chwilę się nie zastanowiła, aby zostać na dłużej czy im przerwać i dać znać o swojej obecności. Być może wtedy inaczej potoczyłyby się następne minuty. Ale odwróciła się, uciekła z miejsca i szukała ucieczki. Podobnie, jak teraz. Nie chciała już dłużej w tym brać udziału. Im więcej mówili tym mocniej nawzajem się tylko krzywdzili. W pewien sposób chciała, aby cierpiał i zobaczył, jak to jest po tej drugiej stronie, ale co dobrego to przyniesie?
— Tak to wygląda — powiedziała spokojnie. Z jakiego innego powodu miałby to robić? To nie była dla niej tajemnica, że nie darzą się sympatią ze Scottem, a skoro Nina była matką jego dziecka to sprawiało też, że była jednocześnie dobrą osobą do takich rzeczy. Tylko czy byłby do tego zdolny? Czy naprawdę sądziła, że Max, jej Max mógłby się posunąć do czegoś takiego?
Oczywiście, że nie wiedziała o czym mówi. Nie tak do końca. Znała tylko strzępki informacji, dowiadywała się więcej teraz od niego, a pozostałości to były jej domysły, które prowadziły do coraz większej kłótni, której przecież wcale nie chciała. Tak samo, jak nie chciała tego wszystkiego, a jednak brnęła w to dalej przekonana, że tak będzie najlepiej. Traciła grunt pod nogami, który od dobrych miesięcy był stabilny. W końcu, po tak długim czasie podniosła się na nogi i chodziła z uniesioną głową i to wszystko dzięki niemu, a teraz to traciła. Była przekonana, że Max jest jednym jedynym, z którym uda się jej spędzić resztę życia. Miała wiele planów, o których mu nie mówiła, bo zwyczajnie wydawało się blondynce, że na poważniejsze deklaracje jest o wiele za wcześnie i dobrze się ze sobą bawili. Nie w taki sposób to powinno się kończyć.
Od nadmiaru negatywnych emocji głowa pulsowała nieprzyjemnym bólem. Napięte mięśnie również zaczynały dawać o sobie znać. Zaczynała gubić się w tym wszystkim. Najchętniej zamknęłaby ten nieprzyjemny rozdział, poszła spać i obudziła się dopiero wtedy, kiedy będzie już po wszystkim, a między nimi będzie tak, jak dawniej.
Milczała, może zbyt długo, ale już nie wiedziała co mówić. Wcale przecież nie chciała przekreślać ich związku, mimo, że nie widziała teraz szansy na to, aby udało się go uratować. Jak miała stąd wyjść i zacząć od nowa? Przecież to nie było takie proste, a przede wszystkim nie chciała zaczynać od nowa. Nie chciała nikogo innego, chciała Maxa i przyszłości z nim, która choć zaburzona to może, może jednak była szansa, że się jeszcze uda?
— Nie wiem! — W końcu nie wytrzymała i może zbyt głośno krzyknęła. Niczego już teraz nie wiedziała. Cofnęła się o parę kroków, aż nogami uderzyła o materac łóżka, na które opadła, a twarz schowała w dłoniach. Zaniosła się od płaczu, który powstrzymywała od dłuższego czasu. To wszystko coraz bardziej ją przytłaczało. Pamiętała, kiedy ostatni raz czuła się w podobny sposób, kiedy nie wiedziała kompletnie co robić, mówić, jak się zachować i kiedy nawet płacz nie pomagał w ukojeniu emocji. Teraz było podobnie. Dłużej już nie potrafiła na niego patrzeć i na ból, rozczarowanie i gniew, które były wymalowane na twarzy bruneta. Zawiodła go, sama po sobie nie spodziewała się takiego zachowania ani tym bardziej on po niej. Żałowała każdego jednego słowa, które wypowiedziała, cofnęłaby to, gdyby tylko miała stuprocentową pewność, że to wszystko to był wymysł Niny, a nie coś, co miało miejsce w rzeczywistości.
UsuńByła tym już tak zmęczona. Walką z nim, własnymi myślami, które pędziły teraz przed siebie i nie dawały jej nawet chwili spokoju. Wszystko było nie tak, jak powinno.
— Nie myślę tak, a przynajmniej nie w pełni — odezwała się z trudem. Drżały jej dłonie, a ramiona były napięte jak struny, jakby samo jej ciało nie mogło zdecydować, czy ma się poddać zmęczeniu czy walczyć dalej. Łzy spływały jej po policzkach niepowstrzymaną lawiną, zostawiając na skórze wilgotne ślady, a ona, z każdą próbą wzięcia głębszego oddechu, zanosiła się cichym, rozrywającym płaczem. Objęła się, kładąc jedną dłoń na ramieniu i wtulając w nią swój policzek. — Nie wiem, Max. Już nic nie wiem — dodała unikając spoglądania w jego stronę. Miała tą świadomość, że gdy jeszcze raz spojrzy mu w oczy to się złamie, gdy dostrzeże jak wiele bólu i rozczarowania mu przyniosła.
I can't make it go away by making you a villain❤️🩹
Ta sytuacja była absurdalna. Od początku do końca nic nie miało tu tak naprawdę większego sensu, a blondynka dalej w to brnęła przekonana, że jedyna prawda to ta bolesna. Chciała brać słowa Richarda czy Niny z przymrużeniem oka, ale to było zbyt trudne. Jedna część blondynki naprawdę wierzyła w każde jedno słowo, które mówił Max i w to, że nigdy nie potraktowałby jej w tak paskudny sposób. Nie był przecież taki. Jeszcze zanim zdecydowała się wejść z nim w związek to była świadoma jego przeszłości, która w tamtym czasie nie miała żadnego znaczenia. Nie, jeśli był z nią szczery. I przecież przez większość czasu był. Wyliczając tą jedną rzecz, o którą teraz tak zawzięcie się kłócili i która sprawiała, że ich związek wisiał na cienkiej nitce. Ta z kolei zaczynała się przerywać, czego przecież żadne z nich nie chciało. Już nie tylko łamało się jej serce, a było złamane. Na setki tysięcy kawałeczków i po części sama była za to odpowiedzialna. Inaczej poprowadziłaby tę rozmowę, gdyby tylko mogła cofnąć czas.
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie sądziła, że ktokolwiek byłby w stanie ich poróżnić. Tymczasem wystarczyło tak niewiele, aby wszystko w co do tej pory Bridget wierzyła zostało zniszczone. Być może to ona była zbyt słaba, a może to wszystko od początku nie miało większej szansy przetrwać? Nie, to nie o to chodziło. Nina musiała doskonale wiedzieć, w które punkty uderzyć, aby ich związek się zachwiał. Nie znała Bridget, ale w końcu zdrada czy nawet myśl o niej czasami była wystarczająca, aby szczęście, które dzieliła z partnerem zostało rozdmuchane.
Cokolwiek by teraz nie powiedziała tylko pogorszyłoby sprawę. Gdyby powiedziała, że mu przecież wierzy to skąd te oskarżenia i wątpliwości? A gdyby zaprzeczyła to, dlaczego w ogóle wchodziła w związek, kiedy miała tyle obaw? Miała już dosyć bycia tak rozdartą. Oczywiście, że nie chciała tego kończyć. To byłoby bez sensu. Nie potrzebowała wiele czasu, aby się w nim zakochać, chociaż z początku z całych sił starała się tego nie robić. Ciągle powtarzała sobie, że są tylko przyjaciółmi, a Max wyświadcza jej przysługę. Nawet, gdy wyczuwała wyraźne sygnały, że ich przyjaźń zmienia się w coś więcej to ignorowała to i zwalała winę na własne myśli, które czasami pozwalały sobie na więcej. Wspólny wyjazd na Florydę wszystko zmienił. Na lepsze, jakby właśnie wtedy w listopadzie w końcu weszła na odpowiednie tory życia, które prowadziły tylko w stronę dobrych wydarzeń i od tamtego czasu, aż po dziś nic złego się nie wydarzyło. Nawet przez ułamek sekundy przez ten cały czas nie myślała, że cokolwiek mogłoby między nimi być nie tak, czy że może jednak w tym związku jest jeszcze jedna osoba, o której przez ten cały czas Brie nie miała pojęcia.
— Zaufałeś mi z informacją o swoim bracie, a nawet się nie znaliśmy. Tylko pracowaliśmy razem, a w zasadzie to tylko się obok kręciłam. Powinieneś wiedzieć, że i z tym możesz mi zaufać. O zdradach też wiedziałam, a nie miałam oporów, aby się z tobą związać.
Nieraz czytała, że pewnie w podobny sposób skończy, bo w końcu Max lubił skakać z kwiatka na kwiatek, a jednak miała w sobie dostatecznie wiele wiary, aby nie wierzyć, że ich związek również może się przez coś takiego skończyć. Nie brała takiej opcji pod uwagę. Rozważała jedynie to, że skończą razem i nic ich przed tym nie powtrzyma. Nic poza pewną kobietą, która w przeciągu kilkunastu minut rozpętała między nimi prawdziwe piekło, z którego wydawało się, że nie ma ucieczki.
Zupełnie nie wiedziała już co ma robić ani w jaki sposób podejść do tej sytuacji, aby jej nie pogorszyć. Zdawało się, że osiągnęli już najgorszy punkt. Zranili siebie nawzajem słowami, których przecież normalnie żadne z nich nigdy by nie powiedziało.
— Tak, właśnie tak powinieneś to zrobić. Kiedykolwiek, gdy mieliśmy czas i mogliśmy wszystko na spokojnie między sobą omówić. Zwłaszcza, że ona wciąż w twoim życiu jest. I chyba nie zapowiada się, aby to się miało zmienić.
UsuńJakoś przecież by to zniosła. Potrafiłaby zrozumieć, że wdał się w romans i nie podejmował najlepszych decyzji. Każdy miał jakąś przeszłość. Gorszą czy lepszą, ale była. Ale Nina z nimi współpracowała. Cały ten czas była w pobliżu i cały czas będzie, jakoś ciężko było sobie wyobrazić, że nagle tak po prostu ta współpraca się zakończy.
Otarła policzki, jakby to cokolwiek miało dać. Musiała się jednak jakoś ogarnąć, co był teraz niezłym wyczynem.
— Kocham cię i nie umiem wyobrazić sobie mojego życia bez ciebie — przyznała, bo mimo tego, jak zraniona tym wszystkim była chciała, aby wiedział, że wciąż jest dla niej ważny. — Ale potrzebuję czasu. Nie wiem, ile, ale potrzebuję go. Muszę to wszystko przemyśleć. Przepraszam, inaczej nie potrafię.
Wzięła głębszy wdech i podniosła na niego wzrok. Widząc go tak złamanego od razu pożałowała każdego słowa, ale nie mogła się wycofać, a przede wszystkim nie chciała. Za dużo się wydarzyło, aby tak po prostu mogli wrócić do tego, co mieli zaledwie parę godzin temu.
— Myślę, że powinniśmy od siebie chwilę odpocząć. Przerwa… może nam dobrze zrobić.
❤️🩹
Powtarzała sobie, że robi dobrze. W środku czuła, jak popełnia ogromny błąd, którego być może nie będzie mogła już naprawić. Naprawdę odchodziła od mężczyzny, któremu podarowała całe swoje serce i z którym wiązała przyszłość? Musiała ochłonąć, a nie zrobi tego tutaj, otoczona Maxem, jego rzeczami i obrazami, które za każdym razem pojawiałyby się, gdyby tylko na niego spojrzała. Cały czas widziała go z Niną, ten jeden konkretny obraz nie chciał wyjść jej z głowy. Starała się go wyrzucić, ale wracał niczym bumerang. I za każdym razem przynosił jeszcze więcej bólu niż wcześniej. Ciągle w głowie powtarzała słowa, które kobieta do niej powiedziała. Odtwarzała sobie całą rozmowę, zarówno z nią, jak i z Maxem. Nie przyniosło to jednak takiego rezultatu, jaki chciała. Miała tą naiwną nadzieję, że sama się w końcu opamięta i wróci do domu. To ich domu, do miejsca, w którym budowali swoją przyszłość. Tylko nie zrobiła tego. Wrzuciła walizkę do bagażnika, psa wpuściła na tylne siedzenie. Nawet jeśli nie powinna teraz prowadzić to nie dbała o to jakoś szczególnie. Zbyt długo kręciła się po mieście, nie mając pojęcia co tak naprawdę powinna zrobić. Zawracała dwa razy, ale za każdym razem, kiedy zbliżała się do tego jednego zjazdu, który prowadziłby do ich domu zmieniała zdanie.
OdpowiedzUsuńNie potrafiła tak do końca wytłumaczyć nikomu co się wydarzyło. Theresa ani Henry nie zadawali zbyt wielu pytań. Mimo to widziała, jak bardzo zaniepokojeni byli stanem blondynki. Początkowo zamierzała zaszyć się w apartamencie, ale przebywanie tam tylko bardziej by ją dobiło. Wróciła więc do miejsca, które znała najlepiej i w którym czuła się dobrze, a tak przynajmniej myślała. Łóżko nagle było za duże i puste, nie było obok osoby, do której mogłaby się przytulić. Nie było Maxa. Znajomego zapachu, silnych, męskich ramion, które otaczały ją każdej nocy. Była pustka, której niczym nie dało się wypełnić. Nie potrafiła odpisać mu na wiadomości, odebrać telefonu. Chociaż powinna. Powiedziała w końcu, że potrzebuje czasu, aby to wszystko sobie poukładać, ale nie odzywała się. Ani teraz, ani później. Niczego nie odczytywała, powiadomienia miała wyłączone, choć tak wiele razy była bliska tego, aby odczytać wszystko, a jeszcze częściej miała ochotę na to, aby do niego pojechać i błagać o wybaczenie. I być może powinna. To wszystko coraz bardziej zaczynało przypominać dramaty z telenoweli czy jakiegoś tureckiego serialu, które namiętnie oglądała jej babcia. Byli dorośli, a zachowała się tak, jakby miała naście lat. Nic już nie miało sensu. Tamten wieczór, Nina, pocałunek, który podobno wcale nim nie był. Im bardziej o tym myślała tym mniej w to wszystko wierzyła i widziała, jaką idiotkę z siebie zrobiła. Histeryzującą dziewczynę, która tylko czeka na jakieś potknięcie ze strony swojego partnera. Znała siebie i wiedziała, że taka nie jest, ale też nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji, więc skąd mogła wiedzieć, jak zareaguje?
Przez większość czasu była u dziadków, ale na pomoc przyszła Natalie i Billie, które próbowały wyciągnąć ją gdziekolwiek. Wieczory spędzała i tak sama, zamknięta w pokoju z winem, które straciło jakikolwiek smak. Ostatni tydzień był zdecydowanie jednym z gorszych, które w ostatnim czasie miała. Nie potrafiła się do niczego zmusić. Przez większość czasu telefon miała wyłączony. Nie chciała widzieć żadnych powiadomień czy połączeń, które i tak odrzucała lub patrzyła się tępo w ekran i zdjęcie Maxa, które wyświetlało się, gdy dzwonił i czekała, aż sam się rozłączny. Czuła się potwornie, ale wciąż było zbyt wcześnie, aby mogła się do niego odezwać. Mętlik w głowie był jeszcze większy niż przedtem. Niby wiedziała, że milczeniem niczego sobie nie wyjaśnią. Pogarszała tym tylko sprawę. Balansowali na cienkiej granicy. Nikt też w końcu nie miał tyle cierpliwości, aby czekać w nieskończoność.
Jakoś zamierzała się ogarnąć, tylko jeszcze nie była do końca pewna, w jaki sposób to zrobi. Żadne rady nie były w stanie jej przekonać, choć niejedna osoba próbowała. Musiała do tego dojść sama i zaczekać na odpowiedni moment, który przecież równie dobrze mógł nie nadejść.
UsuńNikogo nie prosiła, aby trzymali go od niej z daleka. Myślała, że się pojawi, ale nie sądziła, że jego przyjazd może wywołać w niej tyle sprzecznych ze sobą emocji. Z jednej strony chciała zbiec na dół, paść mu w ramiona i wszystko sobie wyjaśnić, a z drugiej najchętniej schowałaby się tak daleko, jak to możliwe i unikała go przez jeszcze jakiś czas. Obiecała sobie, że po kampanii, która nadchodziła wielkimi krokami odezwie się. Musiała kiedyś to zrobić, oboje zasługiwali na wyjaśnienia i albo na zakończenie wspólnego życia lub na zaczęcie od początku, bez ukrywania prawdy, bez kłamstw. Wydawało się, że to jest dobry pomysł, którego się trzymała i przez następne dni całą swoją energię wkładała w to, aby wszystko poszło zgodnie z planem. Nie było tu miejsca na pomyłki. Myślami Bridget dalej była w zupełnie innym miejscu. Łapała się na tym, że Max powinien z nią być. Że gdyby wszystko było dobrze to byłby tuż obok niej, na ściance. Pękając z dumy, że udało się jej nawiązać tak ważną współpracę, która bez dwóch zdań popchnęła jej karierę do przodu. Powinni być tam razem tak, jak to było planowane. Wiele osób się pytało, gdzie Max teraz jest, ale zgrabnie unikała odpowiedzi, które jak zawsze były bardzo dyplomatyczne i wymijające. Nie dawała nikomu odczuć, że między nimi jest coś nie w porządku, a raczej, że jego zobowiązania są winne temu, że przyszła tutaj sama.
Wydawało się, że ludzie w to wierzyli. Jeśli tak, to dobrze. Było zdecydowanie za wcześnie na to, aby ogłaszali komukolwiek, że między nimi wcale nie jest tak dobrze, jak się wszystkim przez ostatnie miesiące wydawało. Dramaty ludzi bardziej interesowali i Bridget doskonale wiedziała, że gdyby dostali urywek informacji zaczęliby się między sobą szarpać w internecie, a oni sami byliby atakowani z każdej możliwej strony.
Wszystko szło zgodnie z planem, aż do czasu, w którym Cameron na ściance stał się za bardzo uczuciowy. Szeptał jej ciągle coś do ucha, zapewniał, że tak właśnie ma być i w ostatniej chwili zaszły zmiany, aby przyciągnąć więcej ludzi. Coś, na co Bridget się nie zgodziła i słyszała po raz pierwszy, ale przecież nie mogła urządzić awantury na ściance, kiedy w ich stronę były skierowane aparaty, a każdy ruch monitorowany. Pełzająca po jej ciele dłoń zsuwała się niżej, muskała odsłonięte plecy, ramiona. I chociaż uciekała przed tym dotykiem i starała się wytworzyć między nimi jakikolwiek dystans to kamera i tak wszystko uwieczniła na zdjęciach, które prędko trafiły do prasy, na media społecznościowe, a chwilę później cały internet wręcz wrzał od negatywnych komentarzy. Tak, jak można było przewidzieć. Z after party uciekła tak szybko, jak to było możliwe próbując wyjść niezauważoną, ale to się nie udało. Paparazzi złapali ją, kiedy wsiadała do ciemnego samochodu, nie wiedząc, że chwilę później za nią wyszedł Cameron, który choć wsiadł do innego auta jechał dokładnie w tym samym kierunku, co blondynka.
Telefon niemal wybuchł jej od ilości powiadomień, oznaczeń i wiadomości od znajomych, którzy dopytywali o co w tym wszystkim chodzi.
Usuń”To było do przewidzenia. Modelki są znane z tego, że gonią za każdym, kto zapewni im trochę więcej uwagi.”
"Biedny Max... On na torze daje z siebie wszystko, a ona na ściance migdali się z innym. Niewiarygodne."
"Bridget to typowa dziewczyna sezonu. Kiedyś kierowca rajdowy, teraz model. Co będzie następne? Muzyk, żeby mieć więcej dramy?"
"Szkoda, że Max dał się wciągnąć w jej gierki. Ale przynajmniej teraz widać, kim naprawdę jest."
"Max wspierał ją, kiedy jej rodzice zaginęli, a ona tak mu się odwdzięcza? Obmacywaniem z innym? Co za brak serca."
"Oni naprawdę myślą, że jesteśmy ślepi? Bridget i Cameron niby pojechali oddzielnie, ale wszyscy wiedzą, co się dzieje za kulisami. Biedny Max."
"Max zasługuje na lojalność, a nie na dziewczynę, która ucieka z after party, żeby bawić się z innym facetem. Totalna zdrada."
"Zamierzają jeszcze długo udawać? Ona wymknęła się pierwsza, on zaraz za nią. Coś tu ewidentnie jest nie tak. Max został oszukany na całej linii. Bridget naprawdę się nie hamuje, jeśli chodzi o niszczenie serca Maxa."
Komentarzy, nagłówków, filmików i zdjęć było coraz więcej. Na każdym była oznaczona Bridget, Max i Cameron, jakby autorzy tych postów chcieli się upewnić, że żadne z nich nie przeoczy PR-owej katastrofy, która się właśnie wydarzyła. Właściwie nie martwiła się swoim wizerunkiem tak bardzo, jak tym w jaki sposób to wyjaśni Maxowi. Nie mogła do niego jechać, nie kiedy nawet nie miała pewności, że jest w domu. W innych okolicznościach miała się do niego odezwać. Po kampanii, która miała być sukcesem, a przyniosła tylko dodatkowe problemy.
Nie przemyślała sobie tego, co mu powie. Byle tylko odebrał.
I love you, I'm sorry ❤️🩹
Nie ważne, ile razy wybrała numer do Maxa, połączenie za każdym razem było odrzucone. Żadna wiadomość nie była wyświetlona. Została potraktowana w taki sam sposób, który zagwarantowała jemu, ale to jeszcze nie oznaczało, że zamierzała się poddać. Zdała sobie sprawę, jak absurdalnie teraz jej tłumaczenia będą brzmiały. To nie tak, jak myślisz. Na samą myśl miała ochotę się gorzko roześmiać. Kolejne komentarze, które skupiały się na Bridget, Maxie i Cameronie niczego nie ułatwiały. Oliwy dokładał jeszcze sam Harris, który odpowiadał na niektóre i podjudzał ludzi, że faktycznie może między nimi coś było, a może jednak nie. Brie milczała, bo nie widziała sensu w pisaniu czegokolwiek. Nie na tym etapie, a najchętniej wcale by tego nie robiła. Nie zamierzała zbyt długo czekać, aż może Max się w końcu złamie i odbierze od niej telefon. Była zbyt długo uparta, a teraz serdecznie wszystkiego żałowała. Każdego jednego słowa, które rzuciła w jego stronę.
OdpowiedzUsuńZbliżała się północ, a nie potrafiła usiedzieć na miejscu. Od godziny kręciła się po pokoju zastanawiając co właściwie powinna zrobić. W końcu wygodne legginsy zamieniła na czarne, skórzane spodnie, chwyciła kurtkę i klucze od auta. Nie mogła i nie chciała dłużej czekać. Aż za dobrze rozumiała teraz, jak Max się czuł tamtej nocy, kiedy rzucała w jego stronę oskarżeniami, które nie były prawdą i jak potworne to było uczucia bycia ignorowaną. Jeśli Ninie właśnie o to chodziło, to można było uznać, że dopięła swego. Ale Bridget nie zamierzała pozwolić na to, aby miała ostatnie słowo w ich sprawie. Co to, to nie. W nocy ulice Nowego Jorku były bardziej przejezdne. Droga, która zwykle zajmowała jej ponad godzinę teraz trwała czterdzieści pięć minut. Brak aut na drodze zrobił swoje. Tak samo, jak fakt, że rzadko zdejmowała nogę z pedału gazu. Właściwie to auto połykało kolejne kilometry w zawrotnym tempie. Miała wiele obaw jadąc tu do niego, ale jedyne na co liczyła to otworzenie drzwi. Nie musiał jej nawet wpuszczać do środka.
Została zmuszona, aby zaparkować samochód dalej niż tuż przed domem. Na ulicy była masa aut, a głośna muzyka wskazywała na to, że ktoś świetnie się bawił. I do końca miała nadzieję, że to nie u Maxa. Jeszcze zanim wysiadła poprawiła włosy, usta poprawiła różowym błyszczykiem. Nie wiedziała na co liczy. Chciała ładnie dla niego wyglądać. Dłużej też nie zamierzała przeciągać swojego wyjścia z samochodu. I mimo całej tej wiary, że impreza nie odbywa się w ich domu, to jednak tam właśnie miała miejsce.
Widziała, że parę osób odwraca głowę za nią, kiedy przechodziła obok w poszukiwaniu Maxa. Teraz zwracała na siebie uwagę znacznie bardziej niż kiedy byli razem. Była tą, która publicznie pokazała się z innym facetem.
— Ty nie byłaś zaproszona.
Odwróciła się w stronę głosu, którym okazał się jeden z wielu znajomych Maxa. Właściwie nie kojarzyła go zbyt dobrze. Pamiętała, że miał na imię Aaron i więcej o nim tak naprawdę nie wiedziała. Nie sposób było spamiętać każdą osobę.
— Nie potrzebuję zaproszenia. Gdzie jest Max? — Wbiła wzrok prosto w młodego mężczyznę, a jego postawa wyraźnie mówiła, że nie zamierza niczego jej zdradzać. — Sama go znajdę.
— Nie radziłbym. Chyba już o tobie zdążył zapomnieć. Spadaj robić dramy swojemu modelowi.
Brie nie była wybuchową osobą, co to, to nie. Zrobiła parę kroków w stronę Aarona. Była zdeterminowana, wściekła i gotowa na to, aby burzyć mury. Dla wszystkich było lepiej, aby zeszli jej z drogi i jej teraz nie wkurzali.
— Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. Jeśli mam ochotę, to będę tu przychodzić każdego dnia. A jedyną osobą, która mi tego może zabronić jest Max. Dopóki nie usłyszę tego od niego, zjedź z mojej i zajmij się swoimi koleżankami.
Wyminęła go bez czekania na odpowiedź. Muzyka głośno grała, ludzi było naprawdę wiele i nie poznawała tego miejsca, które niedawno zostawiła za sobą. Uważnie wypatrywała Maxa, wśród osób, które gdzieś na boku tańczyły, rozmawiały czy tylko podpierały ściany. Gdzieś przecież musiał być.
Umysł podsuwał jej różne obrazy, ale tym razem nie pozwoliła im na to, aby przejęły nad nią jakąkolwiek kontrolę. Była znacznie spokojniejsza niż wcześniej, liczyła też na to, że spokojnie potoczy się reszta nocy. Nawet jeśli się na to nie zapowiadało. W końcu przebrnęła przez dość sporą liczbę osób i dotarła tam, gdzie najpierw zobaczyła siedzące na podłodze rude kudły, a potem jasne. Jake chyba dostrzegł ją pierwszy, ale zanim zdążył się odezwać czy cokolwiek zrobić Brie podeszła bliżej.
Usuń— Dostałyście już swoje autografy? To możecie zjeżdżać.
Ton głosu miała opanowany i spokojny, a usta wygięte w lekkim uśmiechu. Jednak nie miał on nic wspólnego z życzliwością. Zmienił się dopiero, kiedy spojrzała na Maxa. Jej spojrzenie również złagodniało. Przecież nie mogła się o to wkurzać, prawda? Sama chciała przerwy, więc z niej korzystał.
— W przeciwieństwie do ciebie, Max nas chce. Ty… Nie jesteś tu dłużej potrzebna.
Zignorowała ją, wbijając swoje spojrzenie w bruneta, do którego chyba właśnie zaczęło docierać kto przed nim stoi. Domyślała się, że musiał wypić. Dużo. Omiotła wzrokiem stolik, w obawie, że ktoś mógł mu podsunąć coś dodatkowego, aby załagodzić ból, ale niczego nie widziała.
— Max, proszę. Pięć minut, tyle potrzebuję.
Brie
Nie zamierzała grzecznie stąd pójść, bo ktoś tak powiedział. Była gotowa na to, aby się wykłócać, gdyby tylko blokowali jej dostęp do Maxa. W tej chwili posłuchałaby tylko jego, a nawet i to nie było pewne. Była nastawiona na to, że nie będzie łatwo im ze sobą porozmawiać. Miał pełne prawo nie chcieć jej wysłuchać, a już zwłaszcza po tym wszystkim co się ostatnio działo. Masa nagłówków, które aż krzyczały, że Bridget zdradza Maxa z jakimś brytyjskim modelem, który zaczyna swoją karierę w Nowym Jorku. Była na to wściekła, a teraz aż za dobrze rozumiała, jak się czuł tamtej nocy. Nie chciała wtedy go wysłuchać, nawet myśleć o tym, że być może to wszystko to jest nieporozumienie, którego nie potrafił tak łatwo wyjaśnić, bo nic w tej sytuacji nie było łatwego. Naprawdę sądziła, że kilka dni pozwoli jej na to, aby się wyciszyć, pozbierać myśli i do niego wrócić. Poniekąd tak było, ale ta premiera wszystko zepsuła. Menadżerka blondynki była wściekła na całą sytuację, próbowała jakoś to załagodzić, ale prawda była taka, że krzywdy już zostały wyrządzone. I żadne publiczne wyjaśnienia tego nie zmienią.
OdpowiedzUsuńSądziła, że jest gotowa na wszystko, co może jej powiedzieć. Przynajmniej to sobie powtarzała, że bez wyjaśnienia czegokolwiek stąd nie wyjdzie. Mogli na siebie wrzeszczeć, rzucać szklankami, ale nie zamierzała wyjść i się poddać. Zrobiła to jeden raz, o jeden za dużo. Widok otoczonego go dziewczynami był bolesny, ale nie pozwoliła, aby to jej przesłoniło całość. Był partią, którą chciała każda. Korzystały z okazji, że znów był wolny. Brie szczerze wątpiła, że ich obecność ma cokolwiek wspólnego z tym, że faktycznie chcą mu pomóc, a raczej chcą się zakręcić wokół kogoś, kto może je wprowadzić na salony i otworzyć drzwi do lepszych możliwości. Nigdy nie ukrywała tego, że znajomość z Maxem jej również wiele ułatwiła, ale bez niego osiągnęła wiele. Jeszcze nim się znali miała pokaźną liczbę obserwatorów, marki się o nią zabijały, a to tylko podskoczyło w cyferkach, kiedy oficjalnie pokazali się jako para.
Musiała przyznać, że to był trochę żałosny widok. Płaszczące się przed nim, choć właśnie kazał im spadać. Uznała to za punkt dla siebie. Z pewnością chodziło o to, aby nie mieli widowni, gdyby znów zaczęli się kłócić, ale to nie było jakoś szczególnie ważne teraz. Nie zamierzała zbyt wiele mówić, kiedy wciąż byli otoczeni tyloma ludźmi, a już zwłaszcza tymi dziewczynami, które teraz przypominały raczej krwiożercze piranie. W końcu ruszyła z miejsca za Maxem. Mając go na wyciągnięcie ręki zdała sobie sprawę, jak cholernie mocno za nim tęskniła i za każdą wspólną chwilą, która im uciekła przez to, że nie umiała go wysłuchać.
Wiedziała, że go zraniła. Już tamtej nocy, kiedy na nią patrzył z bólem w oczach, którego nigdy przedtem nie dostrzegła. To był inny rodzaj spojrzenia, jakim ją obdarował. Jakby i ona straciła u niego całe zaufanie, którym ją obdarzył. Nie było sensu szukać kto jest bardziej winny, bo oboje popełnili błędy, których dało się uniknąć. Poszła w końcu za nim na taras, a kiedy chłodne powietrze w nią uderzyło cicho westchnęła. Przez chwilę wpatrywała się w plecy bruneta nim do niego podeszła i oparła się o barierkę obok.
— Przyszłam, bo… Bo popełniłam błąd. Oboje to zrobiliśmy.
Spojrzała na niego z wyrzutem po jego słowach, ale… przecież nie mogła mu się dziwić. Boże, naprawdę wszystko się spierdoliło. Nawet gorzej niż początkowo sądziła. Było źle, ale teraz było tragicznie.
— Nie odbierałam, bo nie byłam w stanie, Max. Nie ma żadnego innego faceta, to… Stało się, a ja nie miałam nad tym kontroli. — Żałośnie to brzmiało. Wypuściła powietrze z płuc i spojrzała w niebo, ale nie dostrzegła nawet jednej gwiazdy. Ciemne, zachmurzone nowojorskie niebo przypominało jej teraz ich relację. Wzburzoną i niepewną. O ile jeszcze jakaś relacja istniała, czego sama już nie wiedziała.
— Myślisz, że mogłabym cię zastąpić? Ciebie? Ciebie nie da się zastąpić. I to nie było moim celem, nie gram w żadne gierki, ale wierz w co chcesz. Nigdzie nie idę, a ty jesteś pijany i wredny, ale akurat na to zasłużyłam. Wiem, że zjebałam, okej? I to tak bardzo, że sama nie wierzę, że to zrobiłam.
UsuńPostanowiła sobie, kiedy tutaj szła, że się nie ugnie. Nie będzie przed nim uciekać wzrokiem, nie odejdzie bez jakichkolwiek wyjaśnień. Twardo patrzyła mu w oczy, które teraz wydawały się być zamglone przez wypity alkohol. Nie miała teraz pewności czy cokolwiek będzie z tej rozmowy pamiętał. Miała nadzieję, że tak. Naiwną też miała nadzieję, że zostanie tu z nim do rana, że wszystko przegadają i będzie w porządku. Tylko szanse na to były małe, ale planowała walczyć do samego końca.
Na moment jej uwagę przykuł Jake, który wszedł na taras. Obdarzyła go krótkim spojrzeniem, ale od razu wróciła do Maxa. To on był teraz ważny. Nie Jake, nie te dziewczyny, które go otoczyły i liczyły na coś więcej. Nie dbała nawet o to, że ktoś może ich usłyszeć. Potrzebowała tylko, aby chciał ją wysłuchać. Tylko było to pobożne życzenie, skoro sama mu nie dała tej szansy.
— Nie kłamałam o rozmowie z panią doktor i Richardem. Zaczepił mnie chwilę przed tym, jak poszłam cię szukać. Chciałam się o to zapytać, a potem was zobaczyłam. I najwyraźniej pomyślałam sobie za dużo. Poszłam na balkon, a Nina mnie tam znalazła i dumnie oznajmiła, że cały czas do niej biegasz, bo macie tą niesamowitą więź, której nigdy nie zrozumiem. Wisienką na torcie była ta szminka na koszuli. I miałam prawo pomyśleć, to, co pomyślałam. Czego nie powinnam robić to zabronić ci się wyjaśnić.
Zmniejszyła dystans między nimi, choć nie była pewna czy nie będzie to tragiczne w skutkach. Ale to nie miało znaczenia. Tęskniła za nim. Chciała poczuć go przy sobie chociaż przez krótką chwilę, zanim wszystko znów się rozsypie.
— Przepraszam. Nie tego dla nas chciałam, Max. Chciałam tylko chwilę, aby się uspokoić. Planowałam się odezwać, przyrzekam. Chciałam najpierw załatwić kampanię, a potem bez żadnych zobowiązań skupić się na nas i na tym, aby naprawić to, co popsułam swoimi domysłami.
Przysunęła się bliżej. Niepewnie ułożyła dłoń na jego torsie. Brakowało jej go bardziej niż sądziła i przez chwilę chciała się nim nacieszyć.
— Nie ma nikogo innego, a to stało się na premierze… Uznał, że doda trochę pikanterii, aby ludzie o nas mówili. Nigdy bym się na to nie zgodziła. Na nic co w jakikolwiek sposób mogłoby między nas wejść. A potem była ta historia, że opuściliśmy razem imprezę. Pojechałam prosto do domu. Mam nagrania z kamery, jeśli mi nie wierzysz. Wyszłam o drugiej, a pół godziny później byłam już u dziadków.
Nie potrafiła odczytać emocji z jego oczu. Były dla niej teraz zagadką, której nie potrafiła rozgryźć. Chciała coś jeszcze dodać, ale uznała, że da mu czas na to, aby przetworzył te informacje i jej odpowiedział, cały czas licząc na to, że nie będzie kazał jej spadać. Miał do tego prawo, ale naprawdę miała nadzieję, że z niego nie skorzysta.
Brie🤍
Brała pod uwagę to, że może jej teraz w ogóle nie wysłuchać. Był pod wpływem alkoholu, a to mogło tylko całą sytuacją pogorszyć. Wybrała sobie naprawdę koszmarny wieczór, a jednocześnie cieszyła się, że to zrobiła. Wolała nie myśleć, jak mogłaby się ta noc potoczyć, gdyby jej tutaj nie było. W jej oczach był niemal w bezbronnym stanie, a otoczony został przez sępy czekające na odpowiedni moment, aby uderzyć. W taki sposób widziała te wszystkie próbujące uwiesić mu się na ramieniu dziewczyny. Mimo, że była wściekła to przecież nie mogła teraz o to zrobić afery. W końcu sama zażądała przerwy. Nie sprecyzowała dokładnie co ma na myśli, ale wątpiła, że to miało jakiekolwiek znaczenie w tej chwili.
OdpowiedzUsuń— Bo to nie tak miało się potoczyć! Okej? Miałam plan, który wydawał mi się dobry, a nie sądziłam, że ktoś postanowi nam jeszcze dołożyć problemów — odparła. Jakby im brakowało jeszcze kolejnych oskarżeń o zdrady. Tego wszystkiego było naprawdę sporo; Max i Nina, co wciąż było wielką niewiadomą, ale teraz była gotowa do tego, aby wszystko sobie wyjaśnić. Tylko czy nie było za późno? Sama dołożyła im kolejne powody do kłótni. I widziała, że do Maxa nie dotrą teraz żadne tłumaczenia. Właściwie to go rozumiała. Sama przecież nie tak dawno temu była w takiej sytuacji. Zupełnie głucha na jakiekolwiek tłumaczenia i wierząca tylko w to, w co chciała wierzyć. — Max, proszę. Ostatnie co chciałabym zrobić to odegrać się na tobie w jakikolwiek sposób.
Zacisnęła usta, kiedy odtrącił jej dłoń. Czego innego się spodziewała? Że porwie ją w ramiona i zapewni, że wszystko co się wydarzyło nie ma znaczenia, a oni teraz będą już szczęśliwi? Właściwie to tak, tego chciała. Ale przecież nie byli w bajce, która kończy się szczęśliwie. Uparcie jednak odmawiała nawet pomyślenia, że mogliby ze sobą zerwać na dobre. Zdawała sobie, w końcu sprawę z tego, że zbyt emocjonalnie zareagowała tamtej nocy, ale nic na to nie mogła już poradzić. Od tamtego czasu tylko się wszystko pogorszyło, a Brie nie wiedziała za co ma się łapać, aby ratować strzępki ich relacji.
— To nie było proste. Nic z tego co się dzieje nie jest proste.
Od chłodu, który bił od czasu bruneta przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Nawet tamtego wieczoru nie patrzył na nią w tak… Niepokojący sposób. Jakby całkiem się poddał i nie widział już dla nich szansy. Wierzyła, że ma w sobie dość siły, aby walczyć za nich oboje. Była głupia, że wtedy odeszła. Powinna zostać, aby mogli razem przez to przejść. Porzucanie go na rzecz przemyślenia wszystkiego było idiotyczne. Tylko jak miała go teraz zapewnić, że tak myśli, kiedy był kompletnie głuchy na to, co mówiła? Ani trochę mu się nie dziwiła, rozumiała jednak jak frustrujące to jest uczucie będąc tak… porzuconym.
Zapach alkoholu był wyraźnie wyczuwalny. Przez co starała się brać na dystans to, co mówił o niej i do niej Max. Przemawiały przez niego procenty, nie miał tego wszystkiego tak naprawdę na myśli, prawda? Chciał tylko jej dopiec i to mu się udawało.
— Kiedy powiedziałam, że moje decyzje niczego nie zniszczyły? Zrobiły to i to moja wina, że zamiast zaufać tobie wybrałam osoby, które nie są istotne. I będę za to przepraszać, dopóki nie zaczniesz mnie słuchać.
Po każdym następnym słowie, które rzucał w jej stronę czuła, jak pęka. Cała bariera, którą wokół siebie zbudowała nagle przestała być silna. Dotarło do niej, jak wiele w tych słowach jest nienawiści, żalu i bólu. I to ona była za to odpowiedzialna. Zacisnęła usta, pierwszy raz czując, że naprawdę go traci. Jeszcze w zeszłym tygodniu cały czas miała przeczucie, że to się naprawi i wróci, nie zabrała nawet wszystkich rzeczy, a jedynie pierwsze co jej wpadło w ręce. Potem nie miała odwagi tu wrócić, a gdy już ją zyskała to wszystko się potoczyło nie tak, jak powinno.
Usuń— To nieprawda — powiedziała starając się brzmieć stanowczo. Gdzieś przy tym wszystkim straciła pewność siebie, z którą tutaj przyszła. — Nie myślisz tak. Jesteś pijany i zraniony. I rozumiem, chcesz mnie zranić tak, jak ja ciebie. To działa, ale możesz powiedzieć co chcesz ja się nie poddam.
Naprawdę starała się nie płakać, ale z każdą kolejną chwilą coraz trudniej było jej nad tym zapanować, gdy przez jego słowa przemawiała taka nienawiść. Sądziła, że jest na to gotowa, ale najwyraźniej była zbyt słaba. Zresztą, to nie było ważne. Jeśli w jakiś sposób miało mu być dzięki temu lżej to nie zamierzała się bronić.
— Przyszłam dla nas, bo widzę szansę. I wiem, że ty też. Nie przestraszysz mnie. Możesz mówić co chcesz, ale potrzeba trochę więcej, żebym zrezygnowała. Dałam się Ninie podejść, przyznaję i to był błąd, który gdybym tylko mogła, to bym cofnęła.
Każde jego słowo było niczym ostrze noża głęboko wbijające się w ciało. Wżynały się głęboko zostawiając otwarte rany, które pulsowały bólem i nie miały szans się zagoić. Brie wyczuwała, że w żaden sposób go teraz nie uspokoi. Nie chciała nawet tego robić, potrzebował chwili dla siebie, a najlepiej całej nocy i aspiryny. Naprawdę wierzyła, że na trzeźwo ta rozmowa wyglądałaby zupełnie inaczej, a przede wszystkim spokojniej.
Została na tarasie jeszcze chwilę. Niezbyt długo. Nie chciała tracić Maxa z oczu, jeszcze nie. Niekoniecznie miała zaufanie do jego znajomych i ludzi, którzy się tu wciąż kręcili. Wzięła parę głębokich wdechów i również wróciła do środka. Z udawaną pewnością siebie i przekonaniem, że jeszcze uda się jej coś zdziałać. Domyślała się, że jest teraz gorącym tematem wśród jego kolegów, ale nie sądziła, że wróci do środka do takich słów.
— Jeśli spokojna rozmowa to dla ciebie drama, to współczuję.
Do samego końca była spokojna, starała się nie unosić. Co by to dało, gdyby zaczęła wrzeszczeć? Tylko, że teraz ani spokój, ani wrzask do Maxa nie docierał. Musiała zaczekać na inny moment.
— Nie zauważyłaś, że impreza się skończyła, gdy tu weszłaś? — Wytknął odwracając się w jej stronę. Nie znała Ethana zbyt dobrze, a w zasadzie ledwo kojarzyła. Zrobiła krok do tyłu, kiedy się do niej zbliżył. — Zrób Maxowi tę przyjemność i daj mu spokój. Oszczędź mu wstydu i odejdź zanim przelecisz całą jego drużynę i kolegów. Masz modela, skup się na nim, co?
Miała wrażenie, że się przesłyszała, ale nie.
— Uważałabym na słowa. — Z jakiegoś powodu nie miała w sobie tyle odwagi, aby bardziej mu się postawić.
— Albo co, Bridget? Max ci tego nie powie, ale ja mogę. Nie masz tu czego już szukać, straciłaś swoją szansę, kiedy poleciałaś do innego. Wiesz, Max, na twoim miejscu zacząłbym się zastanawiać czy wcześniej nie przystawiała ci rogów.
— Jesteś niepoważny. — Zaśmiała się gorzko i zamierzała ominąć Ethana, ale ten w tej samej chwili, w której próbowała przejść obok złapał ją za ramię i przycisnął do swojego torsu. Niewiele też robiąc sobie coś z tego, że próbowała się wyrwać. — Zostaw mnie — wycedziła.
Usuń— Ostatnim razem ci to nie przeszkadzało — wyrzucił z siebie prowokującym tonem — właściwie, błagałaś o więcej.
Nie trzymał jej długo, a kiedy wypuścił ją z tego nieprzyjemnego uścisku uniósł ręce, jakby w obronnym geście. Na twarzy miał drażniący uśmieszek. W ciemnych oczach chłopaka dostrzegła coś na kształt triumfu. Jakby zależało mu tylko na tym, aby wprowadzić jeszcze więcej zamieszania między Maxem, a Bridget. Ich związek praktycznie już nie istniał, a teraz nawet najdrobniejsza iskra byłaby w stanie wywołać ciężki do ugaszenia pożar.
— Wrócę jutro, Max. Jak wytrzeźwiejesz i pozbędziesz się towarzystwa.
💔
Wolała w żaden sposób nie prowokować Ethana, który równie dobrze mógł być zdolny do wszystkiego teraz. Nie znała go, nie mogła nawet ocenić, czy to miała być głupia zaczepka czy za tymi słowami może stało jednak coś więcej. Ostatnie czego się spodziewała to tego, że dojdzie do bójki, której jeszcze to ona w dodatku będzie powodem. Naiwnie sądziła, że spokojnie porozmawiają, ale nic nie było tu spokojne od dłuższego już czasu. Właściwie to czuła, że wszystko dosłownie leci jej z rąk, a z każdą chwilą jest coraz gorzej. Dopiero teraz chyba zaczęła sobie zdawać sprawę z tego, do jak koszmarnego stanu doprowadziła Maxa. Tego samego, który był dla niej czuły, delikatny. Okładający pięściami kumpla nie był tym Maxem, którego znała. To był bolesny widok. Wszystko działo się na tyle szybko, że nie zdążyła w żaden sposób zareagować. Nie była też na tyle głupia, aby pchać się między dwóch lejących się facetów. Nawet jeśli naprawdę chciała odciągnąć swojego faceta i nie pozwolić na to, aby stała mu się jakakolwiek krzywda. W szale żaden z nich nawet nie zauważyłby, że jest obok. Skończyłoby się to najpewniej jeszcze większą tragedią. Poniekąd chyba na dobre wyszło, że nie zostali tu całkiem sami, a znalazł się ktoś, kto mógł rozdzielić Maxa i Ethana.
OdpowiedzUsuńBridget chciała od razu do niego podejść, aby sprawdzić, jak bardzo został zraniony, ale coś kazało się jej wstrzymać. To była jej wina, że do tego doszło. To wszystko zadziało się przez nią i dość wiele razy dał jej odczuć, że nie ma ochoty na jej towarzystwo ani obecność. Niepewnie spoglądała na Maxa, mając nadzieję, że poza paroma siniakami nic więcej mu nie będzie.
W pierwszej chwili właściwie nawet nie usłyszała Jake. Dopiero po paru sekundach dotarło do niego to, co mówił. Przez ten cały czas uważnie obserwowała bruneta. Nawet, gdyby znów strzeliło mu do głowy, aby rzucać się z pięściami na kogoś to nie mogłaby go powstrzymać.
— Co? — Mruknęła odrywając wzrok od Maxa. Jake nie musiał się powtarzać. — Tak, chyba masz rację. Przepraszam.
Nie mogła nic więcej zrobić czy dodać. Powiedziała wystarczająco wiele, choć teraz nie miała nawet pewności co i ile z tego zostanie w głowie Maxa. Nie wyszła od razu. Pokonała dzielący ich dystans. Nie mogła nic poradzić na to, że się martwiła. Mogli na siebie wrzeszczeć, ale momentalnie odłożyłaby na bok ich nieporozumienia, aby sprawdzić, jak się trzyma. Pamiętała, że nie chciał, aby go dotykała. Miała na to ogromną ochotę, ale musiała się powstrzymać. Bardziej rozwścieczać go nie chciała, a możliwe, że niepożądany dotyk do tego właśnie by doprowadził. Musiała jednak powiedzieć mu jeszcze coś, zanim wyjdzie. Powtarzała się w swoich słowach, ale to nie było ważne, bo potrzebowała, aby to do niego dotarło. Czy tego chciał czy nie.
— Nie poddaję się, Maxie. I myślę, że ty też nie chcesz się poddać i oboje wiemy, że wciąż jest szansa, aby to naprawić. — Uśmiechnęła się blado. Jej spojrzenie złagodniało jeszcze bardziej na widok rozciętej brwi i krwi. Powinna teraz go zabrać do łazienki i opatrzyć, zrobić to, co każda dziewczyna by zrobiła, ale teraz to nie była jej rola. Jeszcze nie. — Zadzwonię, dobrze? — Z całych sił próbowała się powstrzymać, ale tego jednak nie zrobiła. Pozwoliła na muśnięcie jego policzka. — Kocham cię i naprawdę się nie poddam — szepnęła, aby te słowa dotarły tylko i wyłącznie do niego. Dość mieli dziś już publiczności.
— Zajmij się nim, Jake, dobrze? I upewnij się, że wypije aspirynę. Podziękuje sobie za to rano.
Z trudem zmusiła się do tego, aby wyjść. Po wszystkim co miało miejsce to była najrozsądniejsza rzecz, którą mogła zrobić i którą przede wszystkim powinna zrobić. Nawet jeśli nie skończyło się tak, jak tego chciała to zamierzała powtarzać sobie, że są na dobrej drodze do tego, aby jeszcze było między nimi tak, jak przedtem.
🤍
Wyjście z domu, który jeszcze niedawno nazywała swoim było trudne. O wiele trudniejsze od poprzedniego razu, który sprawił, że teraz znaleźli się w takiej sytuacji. Przekonywała samą siebie, że teraz nie udałoby im się dojść do porozumienia. Mimo, że miała ochotę tam zostać. Zignorować Jake i jego grzeczne, ale stanowcze wyproszenie z domu i Maxa, który swoją postawał mówił jej, że nie ma najmniejszej ochoty na obecność blondynki. Było prawdopodobne, że gdyby została to jeszcze bardziej by się pożarli, ale skoro mieli siłę na to, aby się kłócić to wiedziała, że jest szansa na naprawę związku. Mieli mieć tylko krótką przerwę, nic więcej. Z tym, że ta krótka przerwa przerodziła się w coś znacznie większego, kiedy na premierze wszystko jeszcze bardziej się posypało. Teraz nie mogła już tego zmienić, nie ważne jak mocno tego chciała.
OdpowiedzUsuńWracając w głowie odtwarzała ich rozmowę, która za każdym razem miała coraz mniej sensu. Max nie był sobą, to było dla niej pewne. Nie mogła się jednak dziwić, skoro był pod wpływem. Nie brała tych wszystkich słów do siebie. To było trudne, bo jednak były to bolesne słowa, ale przecież go znała i to nie od wczoraj. Dlatego uznała, że da mu trochę czasu, aby ochłonął i przede wszystkim wytrzeźwiał, a w południe zadzwoni. Tak, jak mu obiecała. Zamierzała to naprawić, nie ważne jak wiele musiałaby teraz poświęcić to Max i ich związek był dla niej priorytetem. Nie pomyślała, że Max mógłby wpaść na tak głupi pomysł, aby wybrać się na przejażdżkę z Jakiem. Właściwie to liczyła, że po jej wyjściu zostaną w domu, ale pomyliła się.
Informacje dotarły do niej jeszcze tej samej nocy. Była na tyle pobudzona, że nie dałaby rady zasnąć. Bridget nie zwlekała nawet chwili, a choć nie miała tak naprawdę stuprocentowej pewności, dokąd zabrali Maxa i Jake to miała przeczucie, które ani trochę się jej nie podobało. Wyszukanie kliniki nie było trudne. Wolałaby się jednak mylić, ale wszystko wskazywało na to, że znajdzie go w miejscu, które było przesiąknięte kobietą. Tą samą, która bezczelnie weszła między nich, poróżniła ich i doprowadziła do tego wszystkiego. Już z samego rana próbowała się dostać, ale na recepcji, sterylnie czystej i niemalże idealnej, odbiła się od ściany. Nie mogła wyciągnąć żadnych informacji, niczego. Wróciła popołudniem, ale było to samo, a wieczorem została wręcz wyprowadzona siłą. Nie musiała widzieć jej twarzy, aby wiedzieć kto tak naprawdę nie zezwala jej na zobaczenie Maxa czy dowiedzenie się o tym, jaki jest jego stan. Po części to nawet rozumiała; nie był zwykłym człowiekiem, a ją równie dobrze mogli brać za chętną informacji dziennikarkę, ale naprawdę nie trzeba było daleko szukać, aby zorientować się kim dla Maxa Bridget jest. Pisanie czy dzwonienie do niego nie przyniosło żadnego skutku. Nie miała pewności czy telefon nie został uszkodzony, nie był rozładowany czy zwyczajnie nie miał go przy sobie. Nie wiedziała tak naprawdę nic, jak poważny jego stan, co właściwie się wydarzyło i czy jeszcze żyje. Tyle, że to ostatnie nie wchodziło w grę. Nie było takiej możliwości. Wypierała akurat tę możliwość z głowy.
Zdała sobie sprawę z tego, że sama tam się nie dostanie. Nie była z rodziny, a główny problem był taki, że Max nie miał dobrych relacji ze swoją rodziną. Mógł być wściekły, ale jego wściekłość była teraz bez znaczenia, kiedy rozchodziło się o zdrowie. Potrzebowała małej pomocy ze strony swojego dziadka, który był w stanie dla Bridget poruszyć wieloma sznurkami, aby dotarła do Scotta i dziadka Maxa. Mogła Scottowi z jednej strony wysłać wiadomość na Instagramie, ale szanse na to, że w ogóle by ją zobaczył były niemalże bliskie zeru. Codziennie pewnie dostawał ich setki, jak nie tysiące i jej DM zniknąłby w odmętach nigdy nawet niezauważony. Nie miała czasu, aby czekać i liczyć na to, że w końcu może zobaczy jak się do niego dobija.
Dużym, jak nie największym, plusem w tej całej sytuacji było to, że oboje mieszkali w Nowym Jorku i byli dostępni na miejscu. I fakt, że oboje ją kojarzyli również wiele ułatwiał. To w końcu z Maxem i jego dziadkiem rozmawiała, kiedy obiecywała zatrzymać ich rodzinny sekret dla siebie. Liczyła też na to, że mężczyzna o tym pamiętał i będzie chętny do tego, aby dziewczynie pomóc. Nie wiedziała już do kogo innego mogłaby zwrócić się o pomoc. Zresztą, wszyscy, których mogłaby się spytać stali raczej po stronie Maxa w ich konflikcie, który teraz stał się tematem numer jeden w kraju i pewnie poza nim, ale akurat nie chciała sprawdzać co jeszcze mogą pisać o tym wszystkim. Wystarczająco dużo się naczytała zaraz po premierze. I do tej pory otrzymywała tysiące komentarzy, ale tych starała się raczej nie sprawdzać, aby nie dobijać się jeszcze bardziej.
UsuńGdy tylko otrzymała zgodę na spotkanie, aby wszystko omówić poczuła, jak spada jej z ramion ogromny ciężar. Nawet jeśli to tak naprawdę był dopiero początek i przecież mogli spokojnie odmówić. Nie nastawiała się jednak tak. Zamiast spotkać się w miejscu publicznym obaj panowie dostali zaproszenie do domu rodzinnego Calloway, gdzie nikt nie będzie mógł rozmowy podsłuchać i nie było też możliwości na zrobienie im zdjęcia, do którego dopiszą jakąś historię.
— Nie denerwuj się, Brie. Wszystko będzie dobrze. — Usłyszała ciepły głos babci, kiedy w niepewności oczekiwała na przyjazd bliskich Maxa. — I z Maxem też będzie w porządku, sama się o tym przekonasz.
— Byłoby prościej, gdybym nie musiała kombinować. Będzie wściekły za to. — Udawała, że się tym nie martwi, ale co, jeśli wciąganiem jego rodziny w tę sytuację wszystko pogorszy?
— Raczej doceni to, że tak się starasz do niego dotrzeć, słońce. Pomyśl, co byłby w stanie zrobić, gdyby chodziło o ciebie.
Już jej nie odpowiedziała, tylko ciężko westchnęła. Praktycznie nie spała od tamtego poranka, kiedy dowiedziała się o wypadku i zalewała się czarnymi scenariuszami, które równie dobrze mogły nie mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości. To spotkanie mogło zmienić wszystko. Pytanie było, jaki efekt to przyniesie. Ale Theresa miała rację, nie mogła się tym przejmować, kiedy nic jeszcze się nie wydarzyło.
🤍
Nie miała pojęcia, jak załatwiłaby to wszystko bez małej pomocy dziadka. Owszem, jakoś dałaby radę, ale z całą pewnością poszło szybciej. Henry miał wtyki właściwie wszędzie, a jako senator był w stanie pozwolić sobie na bardzo wiele. Od samego początku broniła się przed tym, aby wykorzystywać swoje rodzinne powiązania i uparcie chciała do wszystkiego dojść sama, ale bywały momenty, kiedy musiała zwrócić się o pomoc. I to właśnie był ten moment. Nawet jeśli nie wiedziała, jak potoczy się dalej ta rozmowa, to miała ogromne nadzieję co do tego. Potrzebowała zobaczyć Maxa. To nie była zachcianka, a potrzeba. Mężczyzna, którego kochała leżał w klinice, do której nie miała wstępu. Byli czy nie byli razem, to była tylko i wyłącznie ich sprawa. Teoretycznie cały świat patrzył im teraz na ręce, ale to było już mniej ważne. Mogli pisać, mówić i wymyślać kolejne historyjki, to było bez znaczenia. Niczego bardziej niż zobaczenia się z Maxem nie chciała. Przynajmniej przez parę minut, ale dobrze wiedziała, że to nie byłoby wystarczające.
OdpowiedzUsuńHenry zajął się większością rzeczy. Bridget miała się tylko w umówionym miejscu pojawić i powiedzieć to, co należało. Przerabiała ten scenariusz wiele razy w głowie, nie wiedząc czego konkretnie może się spodziewać i jakie podejście do niej będzie miał Mario. Czy zgodzi się na to, aby go zobaczyła? A może uzna, że to nieodpowiedni moment i blondynka przyniesie Maxowi więcej problemów niż pożytku? Zwłaszcza, że z pewnością widział co się działo w ostatnim czasie wokół jego wnuka. Nazwisko Maxa było na pierwszych stronach gazet, ale wcale nie z dobrego powodu. Narobiła bałaganu, którego nie potrafiła posprzątać, a zwykle była w to dobra. Najwyraźniej nie, kiedy chodziło o jej własny bałagan.
Jeszcze będąc w samochodzie musiała poprawić makijaż. Myślała, że wyczerpała już dawno zapach jakichkolwiek łez, a ter czasem bez jej świadomości spływały. Zwykle to pomagało, a teraz za każdym razem czuła się tylko gorzej. Nawet umiejętności w makijażu nie potrafiły do końca ukryć opuchniętych, czerwonych oczu czy głębokich cieni pod oczami, które przybrały ciemny odcień fioletu.
Siedziała z obojętną miną, pogrążona w myślach, kiedy zjawił się Mario. Sprawiała może wrażenie znudzonej, ale nic podobnego. W środku przeżywała to wszystko jeszcze raz. Czuła się winna. Wypadek zdarzył się tej samej nocy, kiedy do niego poszła, gdyby tego nie zrobiła Maxowi nic by nie było. Doprowadziła do tego, że wsiadł do samochodu razem z Jakiem będąc pod wpływem. Wszystko sprowadzało się do niej, do akcji z Cameronem na premierze, do Niny i tego nieszczęsnego przyjęcia, o którym chciałaby zapomnieć, ale nie potrafiła.
— Hm, z pewnością jest w dobrych rękach — prychnęła. Niechęć do pani dyrektor była w jej głosie i postawie wyczuwalna na odległość. Rzadko się zdarzało, aby kogoś darzyła tak silnymi negatywnymi uczuciami. W przypadku Niny to były w pełni zasłużone odczucia. Nie obwiniała tylko jej, ale nie dało się zaprzeczyć, że to wszystko zaczęło się przez nią. — Jestem pewna, że Nina zadbała o Maxa.
Świadomość, że ta kobieta na dobre była powiązana z rodziną Maxa blondynce w niczym nie pomagała. Nie była pewna czy Mario wiedział o jej schadzkach z Maxem i to nie było miejsce, aby zdradzała sekrety Maxa. Nie prosiła o to spotkanie, aby pogłębić ich konflikt. — Muszę go zobaczyć. Nie powinnam nawet o to prosić, ale… cóż, pani dyrektor kliniki nieszczególnie za mną przepada i ze wzajemnością. Nie wpuszczą mnie, próbowałam. Liczyłam, że… że mógłbyś mnie ze sobą zabrać.
W oczach Bridget mógł dostrzec nadzieję i niemą prośbę. Niczego bardziej niż tego spotkania z Maxem nie chciała. Zrozumiałaby, gdyby kazał jej wyjść i nie wracać, co wcale by nie oznaczało, że więcej by nie wróciła. Dałaby mu czas na to, aby doszedł do siebie. Chyba. Sama już nie wiedziała, bo w ostatnim czasie robiła rzeczy, o których nigdy by samej siebie nie posądziła. Miała dodatkowy plan, gdyby Mario nie chciał się zgodzić na to. I była gotowa zaryzykować siłą wejść do tej kliniki.
Usuń— Nie wiem, jak wiele wiesz o ostatnich wydarzeniach. Ostatnio nie mieliśmy z Maxem najlepszego czasu i jedno nieszczęście pociągnęło za sobą kolejne. Ale kocham go i z twoją pomocą czy bez niej się do niego dostanę. Ale naprawdę liczę, że mogę na ciebie liczyć.
Mario był jej ostatnią szansą, aby tam wejść i nie narobić sobie dodatkowych problemów. Zawsze mogła też liczyć na Henry’ego, który pewnie próbowałby zrobić cokolwiek, aby mogła odwiedzić Maxa, ale z członkiem jego rodziny byłoby o wiele łatwiej, a przede wszystkim szybciej i bez zbędnych nieporozumień, które mogłyby się wydarzyć po drodze.
— Proszę tylko o to. Zabierz mnie do niego.
Brie
W pierwszej chwili sądziła, że się przesłyszała. Nie mógł mówić tego poważnie, przecież to był jakiś absurd. Słuchała tego, jak jej wyraźnie odmawia i wychwala Ninę. Nie wątpiła w jej medyczne umiejętności, wątpiła w to, jakim jest człowiekiem i zwyczajnie w świecie nie potrafiła jej zaufać. Nie po tym, co miało miejsce na tamtym przyjęciu i czego dowiedziała się później.
OdpowiedzUsuń— Och, naprawdę? Odniosłam inne wrażenie, kiedy sugerowała, że z nim sypia, kiedy akurat nie mogłam być przy Maxie podczas wyścigów. — Ton głosu miała chłodny i opanowany, choć daleko było jej do zapanowania nad własnymi emocjami. Miała ochotę wydrzeć się tu i teraz, nie dbając o to kto ją usłyszy i co przedostanie się do prasy. Awantury to było ostatnie na co miała ochotę. Podniesionych głosów w ostatnim czasie było aż nazbyt wiele. Naprawdę sądziła, że jak podejdzie do sprawy na spokojnie to uda się załatwić cokolwiek, a wychodziło na to, że jest pozostawiona sama sobie.
Zrozumiała też, że najwyraźniej nikt z otoczenia Maxa nie uważa, że przy niej będzie mógł dojść do zdrowia. Ostatni tydzień był nerwowy, a nawet bardzo, ale naprawdę zamierzali ją przekreślić za tą jedną rzecz? Ignorując to, jak przez ostatnie miesiące między nimi było? Zresztą, skąd miałby wiedzieć, jak jest, skoro nie był obecny w jego życiu? Mieli swoje powody do tego, nie nakłaniała Maxa, aby próbował się z własną rodziną pogodzić czy wyciągnąć do nich pierwszy rękę. To musiało być coś o czym zadecydowałby sam, bez żadnych nacisków z czyjejkolwiek strony. Straciła tak na dobrą sprawę jedyną szansę.
— Gdyby chciała dla niego dobrze, nie trzymałaby mnie z daleka. To ja byłam przy nim przez ostatni rok. Ja. Nie Nina, nie ty, nie Scott. Ja. Byłam w tych gorszych i lepszych chwilach. I nikt nie zadzwonił, napisał, nie przyjechał. Nawet nie wiedziałeś, że miał wypadek, dopóki mój dziadek do ciebie nie zadzwonił. Zastanowiłabym się dwa razy kogo Max bardziej chciałby zobaczyć, jak się wybudzi. Mnie czy osobę, która od dawna miała go gdzieś.
Mówiła szybko, ale każde jedno słowo było przemyślane. Tylko, niestety, z czego zdawała sobie sprawę, prawnie mieli prawo ją odsunąć. Pomijając ich rozstanie, gdyby wciąż było wszystko w porządku, a oni dalej byliby ze sobą mogliby zabronić jej tam przychodzić. Nie była rodziną. Tylko dziewczyną, która w świetle prawa znaczyła tyle co nic.
Podniosła się z miejsca. Nie planując zostać tu dłużej. Powiedzieli sobie chyba dość, a dla blondynki było jasne, że nic teraz nie ugra. Jeśli nie z Mario, to spróbuje w inny sposób. Wyczekała się już wystarczająco wiele.
— Dostanę się tam, z twoją pomocą czy bez niej.
Może brzmiało to na groźbę lub na ostrzeżenie, nieszczególnie o to teraz dbała.
Próbowała po dobroci, ale skoro to nie działało to należało sięgnąć po inne, niekonwencjonalne sposoby, które najpewniej mało komu przypadłyby go gustu. Nie potrafiła siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż może ktoś się nad nią zlituje i uzna, że powinna zobaczyć swojego chłopaka. Cholera, w końcu Max równie dobrze mógł potrzebować długiej terapii po tym wypadku, mógł uszkodzić sobie tak naprawdę wszystko, a ona miała dalej, jak gdyby nigdy nic czekać? Chciała być miła, chciała grać według zasad i nie przyniosło jej to nic, poza porażką.
🙃
Bardzo prędko zdała sobie sprawę, że wypowiedziała o jedno zdanie za dużo. Zdanie, które mogło ją naprawdę wiele kosztować i nie chodziło już tylko o to, że Mario będzie jeszcze mniej chętny do tego, aby jakkolwiek jej pomóc. Ostatnie czego chciała to narobić dodatkowych problemów Maxowi. Wszystko ostatnio się sypało i szczerze nie wiedziała w jaki sposób można byłoby to jakoś uratować. Traciła kontrolę nad wszystkim, a czego tylko by się nie dotknęła od razu się psuło. Dawno nie była już w sytuacji, w której kompletnie nie wiedziała co robić. Poczucie winy tylko w niej rosło, z każdym kolejnym słowem, które wypowiadał Mario powiększało się. Już dawno zaczęła się obwiniać o tę całą sytuację, ale, gdy zostało jej to wręcz wytknięte stało się to bardziej realne. Nawet jeśli jakaś część blondynki wiedziała, że powinna zaczekać na to, aż Max odzyska przytomność to nie potrafiła siedzieć i czekać. Szczerze wątpiła, że po wydarzeniach z kawiarni uzyska chociaż informację, jak teraz się Max czuje. Chciałaby, naprawdę chciałaby zaufać, że w interesie Niny jest jego powrót do zdrowia, ale nie potrafiła pozbyć się uczucia, że nie tylko o to w tym chodziło. Namieszała już raz, a teraz, gdy miała go na wyciągnięcie ręki, a Bridget nie było z boku mogła spróbować właściwie wszystkiego.
OdpowiedzUsuńAni trochę nie podobało się jej to, jak ważna w tej rodzinie zdaje się być Nina. Jasne, miała dość ważny powód, aby kręcić się przy tej rodzinie, ale absolutnie żadnego, aby starać się o uwagę Maxa czy pakować się w ich związek, który przed jej pojawieniem się był stabilny i pełen zaufania.
Gdyby pozwoliła sobie na to, aby usiąść na chwilę i w spokoju przeanalizowałaby swoje zachowanie szybko doszłaby do wniosku, że zachowuje się jak wariatka. Zdesperowana wariatka. Nie chodziło już nawet o to, aby się z nim pogodzić, bo to mogło zaczekać. Klinika to nie było miejsce, aby wyciągać ich brudy. Chciała na własne oczy się przekonać, że żyje, jak poważny jest jego stan i zadać milion pytań lekarzowi, o ile nie byłaby to kobieta, od której wszystko się zaczęło. Zdecydowanie wolałaby wtedy nie pytać o nic i tylko przez kilka minut przy nim posiedzieć, potrzymać za rękę. Tylko tyle lub aż tyle. To raczej nie były niemożliwe do spełnienia rzeczy, a przynajmniej tak było zanim powiedziała to jedno zdanie, które zmieniło w zasadzie wszystko.
Bridget nigdy nie przypuszczałaby, że będzie zmuszona do tego, aby tak bardzo o coś błagać. Nie była do tego przyzwyczajona. Mimo, że daleko było jej do rozpieszczonej dziewczynki z Upper East Side, to jednak większość rzeczy miała zawsze podane na tacy, o nic nie musiała się prosić, a większość ludzi z uśmiechem jej pomagało. Nawet nie miała pewności czy Scott na pewno się pojawi w klinice i odwiedzi Maxa, ale szczęście w końcu się do niej uśmiechnęło. Wysiadła z samochodu, gdy tylko go dostrzegła i z pospiechu prawie przytrzasnęła płaszcz drzwiami.
— Scott! Proszę, czekaj! — Zawołała. Była kilka metrów za nim. Sprawnie pokonała dzielący ich dystans. Był naprawdę już jej ostatnią szansą. O ile Mario nie przekazał mu tego, co mówiła w kawiarni i nie brał również strony Niny. — Przepraszam, nie wiem, czy mnie pamiętasz. Kiedyś się minęliśmy. Jestem Bridget, spotykła… Jestem blisko z Maxem, nie ważne. Możemy porozmawiać, proszę? Nie zajmę ci wiele czasu.
Powoli, ale zaczynała tracić siły do tej całej sytuacji. Może faktycznie powinna się poddać i zaczekać, ale… Nie, to po prostu nie wchodziło w grę. Jeszcze nie. Wbiła w Scott pełne desperacji spojrzenie z niecierpliwością czekając na odpowiedź.
Brie
Mimo swojego zdeterminowania wciąż była niepewna, czy dobrze postępuje. Liczyła, że to nie pogłębi problemów w ich rodzinie jeszcze bardziej, a z tego co wiedziała to było ich dość sporo do przepracowania. Tylko, że naprawa ich rodzinnych więzi nie była teraz dla blondynki priorytetem. W zasadzie do tej pory nie myślała o tym zbyt często. Jedynie czasami zastanawiała się czy naprawdę nie mogliby jakoś wszyscy dojść do porozumienia, a po dowiedzeniu się jeszcze kolejnych rzeczy było dość jasne, że to wcale nie byłoby takie proste, jak mogło się jej z początku wydawać. Scott równie dobrze mógł odprawić ją z kwitkiem. Nie musiał jej wcale pomagać ani nawet wysłuchiwać. Z ulgą przyjęła, gdy zgodził się i zaproponował, aby weszli do kawiarni obok kliniki. Z pewnością było to lepsze miejsce niż środek parkingu.
OdpowiedzUsuńSkinęła głową na zgodę i ruszyła z nim do środka. W głowie starała się ułożyć wszystko, co chciała mu przekazać. Zamierzała zrobić to zwięźle. Zupełnie nie widziała sensu w tym, aby wchodzić w zbędne szczegóły. Kiedy tylko drzwi kawiarni się otworzyły uderzyło w nią ciepło. Zdjęła szalik i rozpięła płaszcz, nim usiadła na krzesełku.
— Zdaję sobie sprawę, że wasza relacja jest… nieistniejąca, ale jesteś jedyną osobą, która mogłaby mi pomóc. Nie widziałam go od wypadku, który pewnie by się nie wydarzył, gdybym tam nie poszła. — W głosie Bridget było wiele bólu, zmęczenia i przebijała się przez to wszystko też rezygnacja. Dawno już nie była tak wyczerpana psychicznie i fizycznie. Poczucie winy też wcale nie zelżało. Będąc blisko, a jednocześnie tak daleko od Maxa tylko się pogłębiało. Wzięła głęboki oddech i na parę sekund zamknęła oczy zbierając myśli. — Nie wpuszczą mnie. Próbowałam już wiele razy, próbowałam też z Mario, ale… Cóż, powiedziałam o parę słów za dużo, które niekoniecznie mu się spodobały. Wpuszczają tylko rodzinę, a ty… Jesteś jego bratem i miałam nadzieję, że mógłbyś go ze mną odwiedzić. Wiem, że proszę o wiele i nie jesteś mi nic winien, ale mężczyzna, którego kocham leży gdzieś tutaj sam. Chciałabym go tylko zobaczyć, parę minut. Przekonać się, że wciąż żyje.
Jeszcze przez chwilę spoglądała mu w twarz nim spuściła wzrok na swoje dłonie.
Być może prosiła o zbyt wiele, być może zrobiła z siebie idiotkę, ale teraz już kompletnie nie dbała o jakiekolwiek konsekwencje czy o to, co sobie ktoś może o niej pomyśleć. Scott nie musiał w żaden sposób na to reagować. Była w końcu dla niego kimś obcym. Dziewczyną, która chodziła z jego przyrodnim bratem, z którym też w zasadzie niewiele go łączyło. Jednak teraz był naprawdę ostatnią osobą, do której mogłaby zwrócić się o pomoc. Nawet, gdyby odmówił to odeszłaby wiedząc, że zrobiła wszystko.
— Nie wejdę tam sama. Ochrona już wie, aby mnie nie wpuszczać. — Mimo, że się uśmiechnęła nic w tym uśmiechu nie było wesołego. Bliżej było jej do tego, aby po raz kolejny się rozpaść niż zaśmiać. — Nie przebiję się przez nich albo panią doktor. Pięć minut, tylko tyle potrzebuje.
Desperacja przebijała się przez każde jedno słowo, które opuszczało usta Bridget. Scott naprawdę był ostatnią deską ratunku, której zamierzała chwycić się tak mocno, jak to tylko możliwe.
Brie
— Był dość stanowczy, kiedy mi odmawiał.
OdpowiedzUsuńTak na dobrą sprawę nie mogła mieć żadnej pewności, że Mario będzie chciał jej pomóc. I być może byłby bardziej do tego skłonny, gdyby nie wspomniała o Ninie. Zdecydowanie zbyt często myślała o tej kobiecie i wiele by dała, aby wyrzucić ją ze swojego umysłu. Tylko, że nie było to wcale takie proste. Wszystko zaczęło się przez nią, gdyby nie tamten wieczór nie pokłóciliby się, nie odeszłaby, a przede wszystkim nie doszłoby do tego wypadku. Tylko nawet ze świadomością, że to pasmo nieszczęść wywołała Nina, Bridget dalej się obwiniała. Przede wszystkim za wypadek i nikt nie byłby teraz w stanie sprawić, aby zaczęła myśleć inaczej. Przyszła, znów się pokłócili. Naiwnie sądziła, że zostawiając go z Jakiem będzie bezpieczny. I właśnie był na tyle bezpieczny, że leżał nieprzytomny w klinice.
— Jest uparty, tego nie można mu odmówić. Czasami może nawet za bardzo — westchnęła. Nie nakłaniałaby go specjalnie do pogodzenia się z rodziną. To nie był łatwy temat, jak najwyraźniej wszystko w życiu Maxa. Wiedziała, że nie miał łatwo i popełnił sporo błędów. Chyba każdy inny na jego miejscu też w pewnym momencie zacząłby się gubić. — Ciężko się nie obwiniać. Przed tym wypadkiem u niego byłam, a jak widać rozmowa nie skończyła się dobrze. Zamiast załagodzić to chyba tylko bardziej go rozjuszyłam, a potem… Potem wylądował tutaj.
Widziała w tym przede wszystkim swoją winę. Gdyby tylko istniał jakiś przełącznik, aby nie czuć się tak winną to pewnie już dawno z niego by skorzystała. Tylko to nie do końca było możliwe, a oboje musieli się mierzyć z konsekwencjami. Myślała, że inaczej będą obchodzić rocznicę. Konkretnych planów nie robili, wydawało się jeszcze za wcześnie, aby cokolwiek planować, ale na pewno żadne z nich nie podejrzewało, że będą spędzać ten czas osobno i w dodatku jeszcze w takim stanie. Bridget rozbita, roztrzęsiona i będąca właściwie cieniem człowieka, a Max w klinice, podpięty do maszyn i z całą rzeszą lekarzy, którzy czuwali nad jego zdrowiem.
— Właściwie to… Dowiedziałam się o tym przypadkiem. Parę lat temu pracowałam z jego teamem od mediów społecznościowych i niechcący weszłam do pokoju, kiedy Max i Mario o tym rozmawiali. Potrzebowałam czegoś wtedy od Maxa, szukałam go i jakoś tak wyszło. — Wyjaśniła. Długo to wszystko w sobie trzymała. To była miła odmiana w końcu powiedzieć parę rzeczy na głos, które od lat trzymała w sobie. Nie miała potrzeby, wtedy czy teraz, aby o tym opowiadać na lewo i prawo, ale zwyczajnie przyjemnie było nie musieć ciągle uważać na to, co mówi. Wystarczyłoby, aby raz się zapomniała czy zapędziła w rozmowie. Ale do tego na szczęście nie doszło.
Twarz blondynki trochę się rozjaśniła, kiedy usłyszała pytanie o pomoc. Rzuciłaby mu się najchętniej na szyję z podziękowaniem, choć jeszcze nic tak na dobrą sprawę nie zrobił, ale już to wiele dla niej znaczyło. Więcej niż mężczyzna mógł myśleć.
— Jeśli możesz, tak. Dziękuję.
Tak coś czuła, że nie ominie tego tematu. Tylko tym razem chyba musiała do tego podejść w inny sposób. Szczególnie, że wiedziała, jakie powiązanie Scott ma z Niną, ale nie wiedziała już, jaka relacja jest między nimi. Tego jeszcze brakowało, aby powiedziała coś w złym tonie.
— Proszę, nie odbierz tego źle. Będę brzmiała, jak zazdrosna dziewczyna, ale nie jest tak do końca. — Poprosiła. Dałaby naprawdę sporo, aby ten temat pominąć. Był niewygodny. — To też są tylko moje przypuszczenia, ale jestem dość pewna, że to z polecenia Niny. Przepraszam, domyślam się co musisz sobie teraz o mnie myśleć. Nie mam… Nie mam z nią dobrych relacji, a nasze pierwsze i ostatnie spotkanie było… Nieprzyjemne. Wiem, że macie syna i nie staram się robić z niej tej złej, mówię prawdę.
Brie
Śmiech Scotta nieco zbił ją z tropu. Oczekiwała zupełnie innej reakcji, a tymczasem… On się śmiał. Tak po prostu się zaśmiał. Przez chwilę wpatrywała się w niego wyraźnie zaskoczona i zdezorientowana. Może się przesłyszała? Potrzebowała paru sekund, aby się pozbierać. Ta reakcja była zaskakująca i tak bardzo niespodziewana, że nie wiedziała, jak powinna zareagować.
OdpowiedzUsuń— Wasz dziadek nie wiedział o wypadku, dopóki mój do niego nie zadzwonił. I to było już po tym, jak parę razy tu przyjeżdżałam, aby czegokolwiek się dowiedzieć. Nie przeszłam dalej niż recepcja, odsyłali mnie z kwitkiem. Zupełnie tak, jakby Maxa tutaj nawet nie było. I rozumiem, chronienie prywatności, aby nic nie przedostało się do mediów. Tylko to było dziwne, jak sam zauważyłeś, wszyscy wiedzą, że jesteśmy razem. Jeśli nie ja, to kto z nim tam powinien być?
Zbywali ją wiele razy. Za każdym razem słyszała, że nie udzielają żadnych odpowiedzi osobom spoza rodziny. Bridget to naprawdę rozumiała. W innej sytuacji potrafiłaby być bardziej wyrozumiała, ale nie, kiedy chodziło o Maxa. Naprawdę nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak bardzo starano się ją od niego odsunąć. Sama postarała się o to, aby go od siebie odtrącić. Nie potrzebowała już kolejnych osób do tego.
Nie myślała, że będzie słuchała niepochlebnych komentarzy na temat Niny. Właściwie sama już nie wiedziała, czego powinna się spodziewać. Było jednak dobrze usłyszeć, że wcale nie jest tak krystalicznie czysta, jak przedstawił to Mario. W wersję Scotta jakoś o wiele łatwiej było jej uwierzyć. Szczególnie, że sama zdążyła się przekonać jaka ta kobieta potrafi być. Dla Bridget to, co jej powiedziała i teatrzyk, który odstawiła był wystarczający. Z tego też powodu ani trochę nie pasowało jej, żeby Max tutaj właśnie był. Z pewnością było to jedno z lepszych obecnie miejsc dla niego, ale nie potrafiła się pozbyć tego nieprzyjemnego uczucia, które pojawiało się za każdym razem, kiedy przypominała sobie kto tym miejscem kieruje.
Zamieszała łyżeczką w kubku z zimową herbatą, którą zamówiła dla siebie.
— Wow, jest… Ciekawa z niej osoba. — Rzuciła. Trochę może zbyt kąśliwie, ale cała ta historia i to jak go oszukała, jak podchodziła do wszystkiego było niesamowite. O takich rzeczach raczej oglądało się filmy czy czytało książki, a nie przeżywało. — Właśnie chyba popełniłam ten błąd, że jej uwierzyłam. I od tego wszystko się posypało.
Zastanawiała się czy w ogóle powinna wspominać o tym, że Ninę i Maxa coś łączyło w przeszłości. Nie wiedziała, czy Scott był tego świadom, a nie miała już ochoty na to, aby wywoływać kolejne dramaty. Zapytać się wprost przecież też nie mogła, czy wie o tym, że jego była sypiała z jego bratem. Dopiero wtedy mogłaby się rozpętać niezła awantura.
— Przed tym wszystkim byliśmy na after party po premierze nowego samochodu widziałam, jak rozmawiali. — Zaczęła spokojnie. Miała nie dobierać odpowiednio każdego słowa, ale nie potrafiła się powstrzymać. To był delikatny temat, który bała się poruszyć. Podchodziła do niego niepewnie, aby niczego nie popsuć już bardziej. O ile w ogóle dało się popsuć bardziej. — Sądziłam, że zobaczyłam coś sugerującego, że Max nie jest mi wierny. Wiem, że w przeszłości mu się to zdarzało, ale zawsze miałam to przekonanie, że ze mną będzie inaczej. I wiem, że jest inaczej. Dałam się ponieść emocjom, było ciemno, a ja wypiłam o jedną lampkę szampana za dużo. Nina też mi później praktycznie potwierdziła, że kiedy Max wyjeżdżał sam to dobrze bawił się z kimś innym. A ja uwierzyłam.
Wzruszyła delikatnie ramionami. Teraz to wydawało się naprawdę głupie, ale wtedy była przekonana, że to co zobaczyła i usłyszała jest prawdą.
— Ale widzę, że jest całkiem niezła w okłamywanie wszystkich dookoła. Więc, to cała historia. Pomijając moją rzekomą zdradę, ale to absurd. Zresztą, pewnie wiesz. Ludzie doszukują się zdrad po jednym spojrzeniu czy uśmiechu.
Brie
Najgorsze co mogła zrobić to uwierzyć w słowa bez jakiegokolwiek potwierdzenia. Nie wysłuchała go, ślepo zawierzyła osobie, którą widziała po raz pierwszy na oczy. Mając już trochę czasu na to, aby wszystko sobie przemyśleć doszła do wniosku, że zbyt pochopnie oceniła ich relację i Maxa. Dalej miała też nadzieję, że uda im się to przerobić, gdy już wróci do domu, do którego liczyła, że udadzą się razem. Teraz najważniejsze było jednak to, aby go zobaczyć i wiedzieć cokolwiek na temat jego stanu zdrowia.
OdpowiedzUsuń— To nie tak, że nie chcę mówić. Z ogromną chęcią wyrzucę z siebie wszystko, tylko… Wasza rodzina ma dużo sekretów, a ja nie mam pojęcia co kto wie. Narobiłam już dość kłopotów przez ostatni czas i wolę teraz się zamknąć niż powiedzieć coś czego nie powinnam. — Wyjaśniła. Nigdy nie naciskała na Maxa, aby opowiadał jej o swojej przeszłości. Zawsze pozwalała mu mówić tyle, ile sam chciał i było jej z tym dobrze. Poniekąd, bo trochę jednak ta niewiedza ją męczyła, a teraz mieli bolesny przykład, jak ukrywanie pewnych rzeczy może wpłynąć na codzienne życie. Tylko, że teraz to i tak było bez większego znaczenia. — Ale masz rację. Nie znam cię, właściwie nie wiem za wiele o nikim, więc pewnie rozumiesz skąd to wycofanie.
Lepiej podejść do tego ostrożniej. Czasami zbyt łatwo ufała, niestety i nie chciała popełnić tego błędu po raz kolejny. Jeden raz był absolutnie wystarczający.
— Tak, chyba właśnie taki bałagan mi narobiła i teraz jestem tutaj. Niepotrzebnie uwierzyłam w słowa, których nie mogłam tak na dobrą sprawę poprzeć żadnymi dowodami, a Maxowi nie dałam szansy na wyjaśnienia. Wyjaśniał, ale byłam już w takim stanie, że nie docierało do mnie nic co mówił.
Poczuła się lepiej, kiedy mogła z kimś porozmawiać o tym na spokojnie. Bez skakania sobie do gardeł i ze świadomością, że ta druga osoba ma świadomość kto jest w pewien sposób za to odpowiedzialny.
— Nie muszę sobie wyobrażać. Widziałam to i ignorowałam. I chcę to naprawić, ale nie tutaj. To nie jest miejsce ani czas. Chcę się z nim tylko zobaczyć. Na resztę przyjdzie jeszcze czas, kiedy poczuje się lepiej. Nie proszę o to, aby urządzać awantury, obiecuję.
Ostatnio nie czuła się najlepiej, ale to było widoczne gołym okiem i nie musiała mówić tego na głos. Zmęczenie przebijało się przez warstwy podkładu i korektora, ale to oczy zdradzały najwięcej. Teraz starała kierować się przede wszystkim rozsądkiem, a nie emocjami. Być może po tej wizycie poczuje się lepiej, gdy już będzie miała pewność, że jest z nim lepiej. Naprawdę tego potrzebowała. Tego jednego zapewnienia, że Max wraca do zdrowia. Teraz z nim przecież i tak nie porozmawia, skoro nie był przytomny. A nawet, gdyby był i nie życzyłby sobie tego, aby przy nim była to poszłaby bez marudzenia, a przynajmniej bez marudzenia na głos. To, co działoby się wewnątrz to była już jej sprawa.
— Czekaj, więc… Żeby być pewną, czy mówiąc, że nie dba o niego jako lekarz masz na myśli, że mogłaby mu w jakiś sposób specjalnie zaszkodzić? — Zapytała. Nawet nie ukrywała, że zaniepokoiła się tymi słowami, ale te przecież mogły mieć zupełnie inne znaczenie.
— Przekonałam się na własnej skórze, jak plotki mogą zniszczyć życie.
Westchnęła bezgłośnie i na moment przymknęła oczy. Uniosła wzrok na Scotta, kiedy zadał pytanie i nie mogła powstrzymać się od uniesienia kącików ust delikatnie w górę. Dopięła swego. Powoli, ale w końcu to zrobiła.
— Cóż, jesteś rodziną, a tylko rodzinę wpuszczają. Pomyślałam, że skoro będę z tobą nie będą mieli nic przeciwko temu, abym weszła. Jeśli nie… to nie wiem. Nie chcę wpakować cię w żadne kłopoty, ale powinieneś wiedzieć, biegam szybko. Nawet w szpilkach i choćbym miała przebiec się po każdym piętrze tej kliniki, aby znaleźć jego salę, kiedy za mną gonią ochroniarze, zrobię to.
Brie
Ostatnia rzecz, którą chciała robić to zabawa w berka po klinice. To jednak nie znaczyło, że nie zdecydowałaby się na tak desperacki krok, gdyby sprawy nie poszły po jej myśli. Ucieszyła się jednak, że nie będzie musiała w ten sposób dotrzeć do Maxa. Powtarzała sobie, że parę minut jej w zupełności wystarczy, aby go zobaczyć, ale dobrze wiedziała, że gdy już tam wejdzie nie będzie miała ochoty na to, aby wychodzić.
OdpowiedzUsuń— Nie śmiej się ze mnie. Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale nie znam jej i chcę dla niego jak najlepiej. — Sama jednak nie potrafiła się powstrzymać od zaśmiania, bo to faktycznie brzmiało dość idiotycznie. I nawet biorąc pod uwagę to, że w pokręcony sposób tej kobiecie zależało na Maxie, to raczej nie można było podejrzewać jej o najgorsze. Mimo, że naprawdę chciała znaleźć powód, aby przenieść go do innej prywatnej kliniki, gdzie nie będzie otoczony kobietą, która dołożyła swoją cegiełkę do zepsucia ich relacji.
— Jestem pewna, że jeszcze nie wszystko o nim wiem. Ale wydaje mi się, że te najważniejsze rzeczy mamy już za sobą. — Westchnęła. Na dokładniejsze wyjaśnienia być może jeszcze przyjdzie czas. Tego mogła się dowiedzieć dopiero w przyszłości, gdy już tym razem na spokojnie ze sobą porozmawiają, bez krzyków i rzucania w siebie oskarżeniami. Tego chyba właśnie oboje potrzebowali, aby wyjaśnić sobie wszystko, a potem zadecydować co z nimi dalej będzie. Nie chciała brać pod uwagę tego, że Max mógłby już nie chcieć jej więcej widzieć, więc póki co tym się nie zaręczała. — Wyglądam na kogoś, kto chce odpuścić? Nie byłoby mnie tutaj, gdybym spisała nas na straty.
Zdecydowanie nie zamierzała odpuszczać. Walczyła i zrobi to do samego końca. Wydawało się jej, że jest gotowa na to, co przyniesie przyszłość i starała się rozważyć każda ewentualność. Tylko teraz zwyczajnie już nie miała do tego głowy. W końcu teraz i tak nie porozmawiają. Może to nawet i lepiej. Denerwować go dodatkowo nie chciała przepraszaniem i tłumaczeniem. To naprawdę mogło i musiało zaczekać. Innej opcji już po prostu nie było. Starała się ukryć swoje zdenerwowanie, kiedy weszli do kliniki. Odsyłali ją stąd z kwitkiem wiele razy i chcąc nie chcąc, ale myślała, że teraz może być podobnie. Bo co jeśli Nina okaże się zbyt uparta, aby zgodzić się na wizytę? To ona tutaj miała władzę, czego Bridget przyznać nie chciała, ale taki w końcu był fakt. Była zdenerwowana, ale pilnowała się i nie okazywała tego aż nazbyt. Tak się jej wydawało. Czas się dłużył, ale w chwili, kiedy usłyszała stukot szpilek, a potem ją zobaczyła nagle zwolnił. Aż nazbyt dobrze pamiętała tę krótką rozmowę na balkonie i spotkanie wcześniej, kiedy Max je sobie przedstawił. Nie tylko Bridget była spięta, ale z jakiegoś powodu widok Niny sprawił, że poczuła się pewniej. Raczej nie spodziewała się, że zjawi się tutaj ze Scottem.
— Nina. — Odpowiedziała uprzejmym tonem, niezbyt przesłodzonym, bo wciąż dało się wyczuć pewien chłód. Najchętniej zignorowałaby ją kompletnie, ale teraz chodziło o Maxa. I była gotowa do tego, aby unieść się honorem i kobiecie się przymilić byle jej stąd nie wyrzuciła. Co z całą pewnością miała ochotę zrobić i w zasadzie nie mogła się jej dziwić. Najchętniej wyrzuciłaby jej wszystko, co o niej myślała i o tym co zrobiła, ale to tylko zmniejszyłoby szanse, a poza tym – nie warto było tracić energii.
Dobrze było mieć Scotta niejako po swojej stronie. Sama nie załatwiłaby tutaj absolutnie nic. Z nim z boku udało się już więcej niż gdy była tu sama i nie mogła wyciągnąć żadnej informacji. To było jak uderzanie grochem o ścianę, prawie niewarte zachodu, bo efekt wciąż był dokładnie taki sam.
— Nina, chcę go tylko zobaczyć i dowiedzieć się, jak się czuje i jaka jest sytuacja. Nic więcej. — Zapewniła. Odnosiła wrażenie, że kobieta nieszczególnie zwraca na nią uwagę, ale to nawet jej pasowało. Żadna nie miała ochoty na konfrontację i być może lepiej wyjdzie, aby to Scott prowadził rozmowę.
Ten pojedynek wygrała Bridget. Bez słowa poszła za nimi, jednocześnie przyglądając się mijanym drzwiom, ścianom. Było tu sterylnie czysto, zresztą niczego innego się nie spodziewała. Już wcześniej wyszukała klinikę w internecie, gdzie było dość sporo zdjęć, ale te nie mogły w żaden sposób oddać rzeczywistości. Z każdym krokiem była coraz bliżej i denerwowała się coraz bardziej. Właściwie praktycznie ich nie słuchała, ale nie umknęła jej wcześniejsza uwaga o byciu obcą. Jeśli ktoś tu był obcy, to z całą pewnością nie była to Bridget. Nie reagowała, nie odpowiadała, bo tego zapewne właśnie chciała, a Brie na pewno nie zamierzała jej dawać już żadnej satysfakcji. Wiedząc, że żadne z nich jej nie widzi przewróciła oczami na pytanie czy Scott jest tego pewien. Chryste, nie była napaloną fanką tylko jego dziewczyną! Miała prawo tutaj być. Z czystej przyzwoitości nikt nie powinien jej powstrzymywać przed odwiedzinami.
UsuńTo tutaj.
Dwa słowa. Tylko tyle, a sprawiły, że serce mocniej jej zadrżało. Kompletnie nie wiedziała czego się spodziewać. Z głowy wyleciało jej to, co mówił Mario o stanie Maxa. Była pustka. Nagła i onieśmielająca.
— Fantastycznie. Dziękuję. — Wysiliła się na uśmiech, którym obdarowała tylko Ninę.
Przez chwilę miała przed sobą tylko plecy Scotta, ale gdy weszła dalej obraz się zmienił. Drzwi zamknęły się za nimi z cichym trzaskiem i zapadła cisza, którą przerwało głośniejsze westchnięcie blondynki, kiedy w końcu jej wzrok padł na leżącego bruneta. Minęło parę sekund, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność nim w końcu ruszyła się z miejsca. Szpilki cicho stukały o podłogę, aż w końcu i ten dźwięk ucichł, kiedy zatrzymała się przy łóżku.
— Cześć. — Nie miała pojęcia czy ją słyszy czy nie. To było zresztą mało ważne. Leżącą na wierzchu pościeli dłoń Maxa nakryła swoją. Zacisnęła usta, czując nagły przypływ wieli emocji, których nie potrafiła teraz do końca nazwać. — Coś ty najlepszego narobił, hm? — Jakoś nie przejmowała się tym, że Scott ją słyszy. Druga dłonią powoli, ostrożnie przeczesała jego ciemne, zmierzwione włosy. Wyglądał tak bezbronnie i niepodobnie do siebie. Chciała powiedzieć tak wiele, ale znalezienie odpowiednich słów było ciężkie i być może cisza w tej chwili była najlepszym wyjściem. Był tutaj, żył i została już wcześniej zapewniona, że z tego wyjdzie, ale to przecież wcale nie znaczyło, że martwiła się mniej.
Brie